Wise
Zanurzyłam kły w mięsie antylopy. Było bardzo smaczne i świeże. Lwice polujące nie dawno wróciły z polowania i teraz czekały, aż nadejdzie ich kolej posiłku. Idia promieniała dumą. Udało im się upolować dwie antylopy pod jej dowództwem.
Kilio siedząca obok niej, dyskutowała o czym z Nyeusi. Zapewne o tym, jak szły jej treningi lwic walczących.
Po jaskini roznosiły się szepty, oraz dzwięki zjadanego posiłku. Gdzieniegdzie ktoś jeszcze smacznie chrapał, albo szykował się do wyjścia.
Kilio siedząca obok niej, dyskutowała o czym z Nyeusi. Zapewne o tym, jak szły jej treningi lwic walczących.
Po jaskini roznosiły się szepty, oraz dzwięki zjadanego posiłku. Gdzieniegdzie ktoś jeszcze smacznie chrapał, albo szykował się do wyjścia.
Gdy zakończyłam posiłek, postanowiłam odetchnąć świeżym powietrzem. Mój pysk musnął lekko wiatr. Skierowałam się spokojnym krokiem ku samemu szczytowi Białej Skały. W królestwie było spokojnie. Zwierzyna nie pchała się w konflikty, nikt nas nie atakował. Odetchnęłam z ulgą. Właśnie o takim pokoju marzyłam od początku.
Usłyszałam mocne machnięcia skrzydeł. Uśmiechnęłam się, wiedząc do kogo należą. Zaza wylądowała natychmiast przy mym boku. Ptaszyna oddychając ciężko, skłoniła się.
Usłyszałam mocne machnięcia skrzydeł. Uśmiechnęłam się, wiedząc do kogo należą. Zaza wylądowała natychmiast przy mym boku. Ptaszyna oddychając ciężko, skłoniła się.
-Cześć, Zazo.
-Witaj, Wise. Widziałaś władców, mam raport?-rozejrzała się.
-Chyba jeszcze jedzą posiłek.-odparłam.-Ale.. jeśli już rozmawiamy, to mam do ciebie sprawę.
Zaza od razu poruszyła piórkami. Wiedziałam, że jest zadowolona, że może coś zrobić. "Zamieniam się w słów"-powiedziała.
Minął dzień po odejściu Exile. Wiedziałam, że bezpiecznie dotarła do swojego wędrownego stada. Mimo iż jej charakter był inny od mojego, naprawdę bardzo ją polubiłam.
Po jej odejściu, pomyślałam o wszystkich, którzy opuścili Białą Ziemię...
Minął dzień po odejściu Exile. Wiedziałam, że bezpiecznie dotarła do swojego wędrownego stada. Mimo iż jej charakter był inny od mojego, naprawdę bardzo ją polubiłam.
Po jej odejściu, pomyślałam o wszystkich, którzy opuścili Białą Ziemię...
-Chciałabym żebyś poleciała do Nowej Ziemi. To jest bardzo daleko.
-Pamiętam trasę.-przytaknęła majordamuska.-Co mam przekazać Hurumie?
Wyprostowałam się.
-Przekaż mu, że za sześć dni chciałabym widzieć go na Białej Ziemi. W odwiedzinach.
-Zjazd rodzinny?
Odwróciłam pysk w stronę Ndoto.
-Tak. Zadowolony?
-Jeszcze jak.-syn uśmiechnął się szeroko.-Mogę coś dla ciebie zrobić, matko?
-Jeśli byś mógł wybrać się na Rajską Ziemię po Borę i jej rodzinę?
-Jeśli byś mógł wybrać się na Rajską Ziemię po Borę i jej rodzinę?
-Porozmawiam tylko z Imani...
Ndoto odwrócił się, by wrócić do jaskini. Zaza skinęła głową.
-Zajmę się tym od razu.
Zaza zawsze mówiła bardzo dużo, ale nie obijała się. Była pracowita. Wzbiła się do lotu.
Obserwowałam dłuższą chwilę jak odlatuję. Machnęłam ogonem, mając nadzieję, że jej się uda.
-Imani się zgodziła.-Ndoto dotknął nosem mojego boku.
Nora mrugając zaspanymi oczami, uśmiechnęła się do mnie. Wyszła z jaskini zaraz za bratem.
-Dobry pomysł mamo.
-Kiedy mam wyruszyć?-spytał Ndoto
-Możesz już teraz. Przekaż Borze, żeby przybyła na Białą Ziemię, na ważne spotkanie.
Ndoto skinął głową. Gdy tylko zbiegł z kamiennych schodków, zmarszczyłam brwi.-Jeszcze tylko ktoś musi pójść do Tęczowej Krainy.
-Myślisz, że Zunia zostawi królestwo?-spytała zaciekawiona Nora
-Nie zostawia go.-pokręciłam głową.-Taki zjazd rodzinny jest potrzebny.
-O ile nie przyniesie ze sobą kłopotów.-odparła Nora.
Wzruszyłam ramionami. Były na to małe szanse. Pożegnałam szybko córkę, by ruszyć na poszukiwanie kogoś, kto wyruszy do królestwa mojego najmłodszego dziecka. Obstawiałabym Kiona, gdyby nie to, że wybrał się dzisiaj na patrol z Msimu i Mto. Zanim wróci minie cały dzień, a sprawa nie mogła czekać.
Idąc tak przez sawannę, przyspieszałam raz za razem. Skupiłam wzrok na jednym punkcie. Zwykle członkowie stada przebywali nad wodopojem, albo na skałkach. Chociaż, czy powinnam szukać lwa? Może lepszym wyjściem będzie gepard...
Uderzyłam w coś, przez co upadłam na ziemię. Poczułam piekący ból w okolicy głowy.
-Ałć.
-Przepraszam, pani Wise. Nie patrzyłam gdzie idę.-Podniosłam się z ziemi, od razu otrzepując futro.-Nic się nie stało?
-Spokojnie, nie jestem jeszcze taka stara.-zaśmiałam się. Oczy mi zabłysły, gdy zauważyłam, kto mnie potrącił.
Kukaa wpatrywała się we mnie zmartwionym wzrokiem. Przechyliłam głowę na drugą stronę.
Kukaa wpatrywała się we mnie zmartwionym wzrokiem. Przechyliłam głowę na drugą stronę.
-Coś się stało?
-Musimy o ciebie dbać, pani Wise. Jesteś sercem Białej Ziemi.-westchnęła.-Nie.. nic się nie stało. Właśnie idę po Agenti. Chciała bym zabrała ją nad wodopój, moja mama chce się z nią zobaczyć.
-Musimy o ciebie dbać, pani Wise. Jesteś sercem Białej Ziemi.-westchnęła.-Nie.. nic się nie stało. Właśnie idę po Agenti. Chciała bym zabrała ją nad wodopój, moja mama chce się z nią zobaczyć.
Zmrużyłam oczy, gdy uderzyły we mnie promienie słońca.
-Kukoo, jesteś najszybszą lwicą w stadzie, prawda?
-Oczywiście.-skinęła głową złota lwica.
-Mogłabyś pobiec do Tęczowej Krainy? Powiedzieć Zunii, że chciałabym za sześć dni wiedzieć ją na Białej Ziemi.
-O-oczywiście. Już biegnę.-uśmiechnęła się szeroko lwica.
-Przekażę Amarze gdzie poszłaś. Z resztą dawno jej nie widziałam.-odpowiedziałam.-Dziękuję.
Kukaa puściła się biegiem w stronę granicy. Była naprawdę szybka. Obserwowałam jak wyciąga przed siebie łapy i oddycha umiarkowanie. To było imponujące.
Pokręciłam prędko głową. Trzeba było jeszcze zaplanować kilka atrakcji.
Idąc teraz spokojnie na spotkanie z Amarą, dopadła mnie straszna myśl: a co jeśli nikt z zaproszonych się nie pojawi?
Naprawdę chciałam się spotkać z dziećmi. Miałam nadzieję, że to wypali.
Idąc teraz spokojnie na spotkanie z Amarą, dopadła mnie straszna myśl: a co jeśli nikt z zaproszonych się nie pojawi?
Naprawdę chciałam się spotkać z dziećmi. Miałam nadzieję, że to wypali.
-Cześć Amara.-usiadłam obok lwicy i Chaki. Dołączyłam do rozmowy.
***
Narrator
Narrator
-Poddaj się, a-albo z-zasmaku-jesz moiich pazur-ków!-Agenti warknęła obserwując jeden punkt przed sobą.
Białoziemcy obecni w jaskini, posyłali w jej stronę uśmiechy. Mała już od rana szalała, bawiąc się w najróżniejsze zabawy, lub męcząc kogoś rozmową.
Kisu i Mfalme rozmawiali nie daleko, co jakiś czas zwracając uwagę na córkę Kiry. Teraz lwiczka machnęła wściekle ogonkiem.
Kisu i Mfalme rozmawiali nie daleko, co jakiś czas zwracając uwagę na córkę Kiry. Teraz lwiczka machnęła wściekle ogonkiem.
-Już po tobie!
Skoczyła w stronę kamienia. Agenti chwyciła go między łapki, wykonując zgrabnego fikołka. Lwiczka pokręciła główką, zdezorientowana co się właśnie stało. Spojrzała ponownie w stronę swojego kamienia. Nie rusza się! Ha, pokonałam! - pomyślała, wypinając dumnie pierś. Dla upewnienia , że kamyk już się nie poruszy, uderzyła go łapką.
Agenti rozejrzała się po jaskini. Wszystkie lwiątka były czymś zajęte. Nie chciały się z nią bawić. Lwiczka zastanowiła się, czy może samej nie wybrać się na sawannę, ale wtedy do jaskini wszedł Akili. Lwiak trącił lwiczkę nosem.
-Cześć!-Agenti uśmiechnęła się szeroko na widok krewnego.
-Co robisz?-Akili przerzucił wzrok na kamień.-Bawisz się?
-Walczę!
-Aaa...
-Nauczysz m-mnie?-pisnęła ucieszona.
Akili był coraz bardziej dumny, że nauczyła się poprawniej mówić. Na wspomnienie jednak o walce, zjeżyło mu się futro na karku. Uh, jak on za tym nie przepadał.
Akili był coraz bardziej dumny, że nauczyła się poprawniej mówić. Na wspomnienie jednak o walce, zjeżyło mu się futro na karku. Uh, jak on za tym nie przepadał.
-Wiesz, lepiej nie, przyniosłem ci coś fajnego.-łapą przysunął patyk.
Agenti ugryzła jeden koniec badyla. Nie smakował przyjemnie, ale przynajmniej można się było pobawić w gryzienie czegoś, co nie było łapą Mfalme.
Akili usiadł, przyglądając się zabawie lwiczki. Wszystkie lwiątka, oprócz Asanty go lubiły. Nie mógł się doczekać, aż będzie mógł pokazać im ich terytorium.
***
Czym dla Kukii był bieg do Tęczowej Krainy... phi, łatwizna. Złota lwica bez trudu dotarła na nieznajome jej tereny. Lwica zanim przekroczyła granicę, poczekała aż ktoś ją znajdzie. Na szczęście nie trwało to długo. Patrol tęczowoziemców mimo nieprzyjaznych uwag, zaprowadził ją do Zunii, która zgodziła się od razu. Kukaa wtedy się uśmiechała, próbując uspokoić wciąż bijące serce.
Czuła się taka zmęczona... nigdy tak się nie czuła, nawet po zbyt dużym biegu. Dla lwicy było to tak dziwne, że wahała się, czy aby na pewno wracać tego dnia na Białą Ziemię.
-Dobrze się czujesz?-pomarańczowa lwica spojrzała na nią uważnie.
Kukaa zmarszczyła nos.
Kukaa zmarszczyła nos.
-Tak, dobrze. Tylko, dawno nie biegałam...
-Należałaś do Lwiej Gwardii, prawda?
-Należałam.-Kukaa skinęła głową do lwicy. Nagle poczuła ciemnienie przed oczami. Co się ze mną dzieję?!
-Należałam.-Kukaa skinęła głową do lwicy. Nagle poczuła ciemnienie przed oczami. Co się ze mną dzieję?!
Zemdlała.
***
Hejka. Może i rozdział nie jest idealny, ale jest :) Miało się dziać tutaj coś innego, postanowiłam jednak przenieść następne wydarzenia do kolejnego (tego fantastycznego) rozdziału. Pewnie się już domyślacie co jest Kucee, albo jak potoczy się zjazd rodzinny. Pozdrawiam serdecznie ^^ i do następnego.
Rozdział jest naprawdę dobry :) Już nie mogę się doczekać kolejnego!
OdpowiedzUsuńZgadzam się w stu procentach! :)
Usuń