wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział 16

Na wstępie,pragnę powiedzieć..że wydarzenia trochę przyspieszyłam,ale myślę,że rozdział mi wyszedł.Sorry,za błędy.
Dedykuję go Lea
Twoje komentarze,powstrzymują mnie na duchu~dziękuję
-------------------------------------------------------------------------------
Zwierzęta,zgromadziły się już pod skałą.Nasza nowa majordamuska,Zaza,podleciała pod moje łapy i się ukłoniła.Westchnęłam z irytacją i zaczęłam wchodzić na szczyt.Z nutą strachu,otoczona spojrzeniami.Matibabu czekała na mnie,mając w ręku niebieską farbę.Na dole zdążyłam już dostrzeć,moją siostrę,jej partnera i ich córkę-moją siostrzenicę,Shani.Widziałam także moich przyjaciół i stado.Wszyscy z zapartym tchem czekali,aż wejdę na górę.Kiedy już się tam znalazłam,dostrzegłam na niebie,Mfalme.Wpatrywał się we mnie z uśmiechem,który odwzajemniłam.Nie wiedziałam,jakie emocje mną kierowały,kiedy szamanka...namalowała na moim czole znak koła i zaszła,zostawiając mnie samą.Udała się do swojej jaskini,dokończyć mój obrazek.Patrzyłam na całe nasze królestwo,które czekało na mój znak.Ale wiecie co? Zacznę od początku.....



Jak każdego dnia,obudziły mnie piski lwiątek.Dzieci moich przyjaciół,ani na chwilę,nie mogli ustać w jednym miejscu.Złapałam się za głowę,modląc się aby ten koszmar minął.Na szczęście,wraz z zjedzeniem dużej antylopy,przeniosły swoje krzyki na sawanne.Teraz,mogłam w spokoju odetchnąć.Wtuliłam się w grzywę Moto,który uśmiechnął się do mnie.
-Jak się spało?-spytał
-NI jak,znowu miałam ten sen o lwie z czerwonymi oczami
-Może,zapytasz się Matibabu,co on oznacza?
-Masz rację,ale dopiero..kiedy mi leń przejdzie
-Wise! 
-No dobra,-ruszyłam się by wyjść z jaskini.Nie chciało mi się w ogóle chodzić,ale cóż.Poszłam więc na sawanne,a później do jaskini szamanki.Kiedy się u niej znalazłam,zobaczyłam,że siedzi do mnie tyłem i maluję coś na ścianach.Chrząknęłam.Odwróciła się i na mój widok,czule się uśmiechnęła.
-Co cię do mnie sprowadza,Wise?
-Mam od paru dni..dziwny sen.Chcem,żebyś mi powiedziała co oznacza
-Zrobię,co w mojej mocy,-wskazała mi łapą miejsce,gdzie miałam usiąść.Wykonałam jej polecenie.Szara lwica,wyciągnęła jakąś miksturę i namalowała mi na łapie znak ខ.Wypowiedziała jakieś tajemnice słowa i kazała mi powiedzieć swój sen.Opowiedziałam,nie pomijając żadnego szczegółu.PO wszystkim,zmazała mi znak i odeszła trochę dalej.
-Matibabu,co oznacza ten sen?-zapytałam,już z lekka podenerwowana 
-Uważaj Wise,szczerz się białego lwiątka o czerwonych oczach,ono przyniesie na ciebie..jak i twój ród....coś złego.Nie mogę ci więcej powiedzieć,-po czym zniknęła.Miałam ochotę ją udusić.Dalej,byłam bez niewiedzy.Chciałam,dowiedzieć się więcej,ale było już za późno by wypytywać.Po prostu,wróciłam na skałę.Czekała tam na mnie,niemiła niespodzianka.Moi przyjaciele,rozmawiali o czymś napięcie.Kiedy,dostrzegli moją obecność,zamilkli.Po chwili jednak,Taje powiedziała:
-Co do ziemi,to podjeliśmy już decyzję.
Busara:Jak wiesz,jeśli nie wybierzemy władców,naszą ziemię....
Kilio:.....zgarną inne stada.
Nyeusi:Tak więc,musimy wybrać władcę i nazwę ziemi
Ja:No tyle,to sama wiem
Taje:Już ją wybraliśmy i....
Wszyscy:....jesteś nią ty!

-Pogrzało was!!-krzyknęłam,kiedy znaleźliśmy się daleko za skałą.
-Wszyscy się zgodzili,-próbowała tłumaczyć Taje
-Zguć się,nikt inny się nie nadaję,-mówił Busara
-Jak nikt? A wy! Nie rozumiecie,że nie chcem być królową,nawet nie mam potomków!
-Ale masz partnera,-powiedziała Kilio,-pamiętaj także,że wychował cię król Tęczowej Krainy.
-Wise..proszę,przemyśl to,-na tym słowie Nyeusi,odeszła,a za nią inni.
Nie wiedziałam,co mam robić.Walnęłam w najbliższe drzewo.Obok mnie,pojawił się Moto.Przytulił mnie i szepnąć do ucha..coś w stylu ,,Będzie dobrze".Nie wiem Moto,nie wiem.Nigdy nie wiadomo co się wydarzy.DO tego czuję,że...spodziewam się lwiątek.


I tak,docieramy do obecnego momentu.Razem z lekkim wiatrem,ob krążają mnie liście.Wzdycham,czując ulgę.Wiem,że teraz wiele się zmieni.Oczywiście,że się boję,ale życie nauczyło mnie jednego,co kolwiek się stanie...warto mieć u siebie zaufane osoby.
Zamknęłam oczy i wydobyłam z siebie ryk.Po chwili,pojawił się koło mnie Moto i wspólnie zaryczeliśmy.Tą czynność,powtórzyły lwice i lwy.Natomiast zwierzęta,oddały nam ukłon.Przytuliłam się na lwa i spojrzałam,na wizerunek mojego ,,ojca",wysoko w niebie.Uśmiechał się do mnie,po chwili zniknął,a ja..już nie czułam smutku,tylko radość.Wiedziałam otóż,że co kolwiek się wydarzy,mam u swojego boku ekipę,która zawsze mi pomoże.

-Więc jak nazwiecie,naszą ziemię?-odezwało się jedno,że zwierząt na dole.Wiedziałam,że jako pierwsza królowa,mam trudne zadanie.Bo to ja i Moto,zdecydujemy o dalszym losie ziemi.W głowie miałam wiele nazw,ale jedna wydawała mi się najbardziej idealna.Symbolizowała ona to,że nie ocenia się kogoś po barwie,że jesteśmy jak inne lwy i mamy w sobie miłość i przyjaźń.Poza tym na tej ziemi,znajdowało się wiele kwiatów,o takim kolorze.Stanęłam więc prosto i z czystym spokojem,powiedziałam:
-Biała Ziemia,-co wywołało,wiele wiwatów i oklasków.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 15

#15 Zdrajca

Ten dzień zapowiadał się słoneczny.Nic więc dziwnego, że lwiątka od razu po śniadaniu zniknęły.Minęły już trzy tygodnie.Przez ten czas, działo się nie wiele.Potomskowie moich przyjaciół, jak i innych, umiały już chodzić, biegać i rozmawiać.Pod okiem Kamby, wybierały się na sawanne, poznawać nowych przyjaciół.Wiedziałam już jakie mają charaktery, jak i kogo mają na oku.Przez ten czas również, poznałam bliżej partnera.Pozostałyczas to tylko lekcje u Matibabu, popołudnia rozmów z Taje, oraz polowanie.Z tego co wiadome,jeśli nikt z przyjaciół się nie zgodzi, to albo ja albo Taje, przejmiemy władzę i nazwiemy ziemie.Miałam nadzieję jednak, że Taje zostanien królową a nie ja.Kto by chciał, żeby biała lwica nim rządziła?
Siedziałam, a mój wzrok patrzył ponad horyzont.Przypomniało mi się jego brązowe futro, zielone jak trawa oczy.Sposób w jaki do mnie mówił, w jaki mnie pocieszał.
-Kion,-wyrwałos ię z moich ust.Zasmuciłam się przez chwilę.Zmieniło się to jednak, kiedy usłyszałam za sobą odgłosów kroków.Chwilę później, stała za mnąKilio.Wydawała się być przerażona.
-Co się stało?
-Dwie informacje, jedna dobra..druga zła.Dobra to ta, że złapaliśmy szpiega, ale uwierz nigdy byś się nie domyśliła kto to był.
-A ta zła..
-Zdrajca...zranił Kambę w ramie, kiedy broniła lwiątek i wylądowała u medyczki.
Łzy napłyneły mi do oczu, moja mała Kamba.

Pobiegłam szybko w stronę jaskini Matibabu.Kilio biegła za mną.Kiedy znalazłam się w środku, od razu podeszłam do córki Nzuri.Popatrzyła na mnie z lekkim uśmichem.
-Jak się czujesz?
-Nawet nawet
Liznęłam ją w policzek.Po czym zwróciłam się do Matibabu.
-Za ile będzie mogła wyjść?
-Wieczorem, a teraz wygnajcie tego zdrajcę.
***
Kilio miała rację, nigdy bym go nie podejrzewała o zdradę.Przedemną stał lew o czarnym futrze i białej grzywie, Sawa.Nyeusi nie płakała, z powodu wygnania męża.Wiedziałam, że ulrywa emocje i że nigdy go nie kochała, zwłasza dlatego co zrobił Kambie.Nawet nie przeprosił.Patrzył tylko na syna, ukrytego za łapami matki.Za chwilę, miałam przepędzić go z ziemi.Powiedział, przy okazji, że jest Diabloziemcem* i że przybył tu z rozkazu Kisasi.Kiedy ostatecznie z ust moich, jak i  przyjaciół, padło słowo..które lew na zawsze zapmięta ,, wygnanie!!!".Kiedy czarny kształt, zniknął za granicą, poszłam po Kambę.Doszłam fo jaskini i miałam już wejść, ale usłyszałam głos Matibabu.Kierowała go do siebie.
-Już nie długo,zostaniesz królową
O co jej chodziło? NIE mogłam teraz o tym myśleć.Podeszła do mnie Kamba i razem zaczęłyśmy wracać.Nawijała jak szalona, większość z tej rozmowy już zapomniałam, ale nie tego, że jej duchową przewodniczką jest Nzuri, czyli jej matka.Uśmichnęłam się na myśl o niej, po czym popatrzyłam na starsze lwiątko i pocałowałam ją w czułko.Kiedy doszlośmy, wszyscy przytulili brązową, nawet lwoątkasię obudziły,by ją przytulić.Późnym wieczorem, spałam już wtulona w grzywę Moto.Ciekawiła mnie sprawa z medyczką, kto będzie królową, czy mają czekać na jakiegoś gościa.

*Diabloziemcy-żyją na Diabloziemi, jeśli chcesz dowiedzieć się o nich więcej, zajrzyj na tenblog-

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 14

#14 Kwiat miłości 

Narrator
Skradała się cicho do ofiary,która niczego nie świadoma jadła trawę.Kiedy była już blisko,skoczyła na zwierzę,ostatecznie je zabijając.Uradowana wróciła z nią na skałę.Całe stado zaczęło jeść.Ciężarne Taje i Nyuesi,zjadły najwięcej.Kilio rozejrzała się po jaskini i dostrzegła brak Wise i Moto.Uśmiechnęła się chytrze i położyła na kamieniu.Słońce przyjemnie ją ogrzewało.Chwila rozkoszy skończyła się jednak z pojawieniem Busary z potomkami.Bahati i Bora,gryźli jej ucho,tak długo..puki nie wstała.Uśmiechnęła się do lwiątek,polizała partnera i razem z rodziną,wybrała się na spacer.W tym czasie,Taje przeszył skurcz.Złapała się łapami za brzuch.Jej partner,Mto,podbiegł do niej.Natomiast jedna z lwic,pobiegła po medyka.Nyuesi widząc stan przyjaciółki,także złapała się za brzuch.Ona także,miała wydać na świat potomka.Sawa podszedł do czarnej i razem czekali na medyczkę.Kiedy się zjawiła,kazała wszystkim opuścić jaskinię.Każdy bardzo się martwił.Kamba,nie spotkała się specjalnie z przyjaciółmi,żeby zobaczyć nowych członków stada.Po chwili,Matibabu wyszła i zaprosiła wszystkich do środka.

Wise
Wczesnym porankiem,Moto poprosił mnie żebym z nim poszła.Po drodze,napiłam się wody i zjadłam upolowaną przez niego zebrę.Ruszyliśmy dalej,wtopieni w blasku sawanny.Oddychałam świeżym powietrzem,patrzyłam na te piękne widoki.Dalej jednak nie wiedziałam,o co chodzi lwu.Miałam ważniejsze sprawy na głowie,niż spacer.Muszę np,wymyślić nazwę krainy i zagłosować na przywódcę,ale przede wszystkim,odnalezienie zdrajcy.Otóż,od pewnego czasu,lwice późną nocą dostają mocnych blizn.Muszę znaleźć tego zdrajcę.
Doszliśmy do pięknej łąki.Ptaki śpiewały,trawa wydawała się błyszczeć.Uśmiechnęłam się na ten widok.Przyznam,że było warto tutaj przyjść.Od razu zaczęłam pływać w wodopoju.Lew po namyśle do mnie dołączył.Chwilę bawiliśmy się jak małe lwiątka,kiedy wyszedł z wody.Poszłam w ślad za nim.Uśmiechnął się i wskoczył w jakiś krzak.Kiedy z niego wyszedł,w pysku miał kwiat.Serce zabiło mi mocniej.Wsadził mi go za ucho,a ja..przytuliłam lwa.Widać tego oczekiwał,bo po paru minutach koło nas zaczęły latać ptaki i rzucały płatki kwiatów.
-Wise,bo ja zakochałem się w tobie i chce wiedzieć czy...zostaniesz...moją.....dziewczyną?-jąkał się trochę.Przytuliłam go tylko i powiedziałam:
-Tak
Pocałowaliśmy się i zostaliśmy partnerami.Matibabu namalowała nam na czołach znaki,oznaczające wejście w partnerstwo,po czym kazała nam iść na skałę.Nie wiedziałam o co chodzi,ale poszłam w tym kierunku.Za mną dreptał lew.Wdrapaliśmy się na sam szczyt.Lwice,jak i lwy i lwiątka,przywitali nas szyderczymi uśmiechami.Pełna obaw,weszłam do groty.Pierwsze co zobaczyłam,to radosną Kambę i coś w łapach Nyuesi i Taje.Po chwili,dostrzegłam w tych ,,ktosiach" lwiątka.Uśmiechnęłam się szczerze,czyli moje przyjaciółki urodziły.Od razu im pogratulowałam i patrzyłam na lwiątka.
Taje miała dwoje dzieci,dwie dziewczynki.Jedna miała po niej futro,ale oczy Mto.Natomiast ta druga,jej oczy i futro partnera lwicy.Kiedy popatrzyłam na Nyuesi,również byłam szczęśliwa.Pomimo komplikacji,lwica urodziła zdrowego syna.
Lwiak o dziwo,był szary z czarnym brzuchem.Po ojcu odziedziczył oczy,koloru fiołkowego i nos złoziemca.Dziwiło mnie jedynie jego futro.Nyuesi szybko mi jednak wyjaśniła,że ojciec Sawy,miał takie futro.Rozpromieniłam się i ogłosiłam,że też mam partnera.Kamba była trochę zazdrosna,ale pocieszyłam ją tym,że za parę dni,także znajdzie partnera i będzie taka piękna jak mama.Zasmuciła się o zmiance o niej.Przytuliłam ją i od razu się rozpromieniła.Potem Moto,zadał pytanie świeżo upieczonym rodzicom.
-Jak ich nazwiecie?
Popatrzyli po sobie.Pierwsza powiedziała Nyuesi.
-Naszego syna nazwiemy Koda
-Ślicznie,a wy córki?-zapytałam
-Mhm,ja chciałabym jedną nazwać Kora,-powiedział Mto,-nazwę tak tę brązową
-Natomiast tą rudawą,może...Idia?
-Pięknie 

----------------------------------------
Mam nadzieję,że się podobał.W następnym,kolejne przygody Wise.
Pozdrawiam Was :D

sobota, 11 lutego 2017

Rozdział 13

#13 Spotkanie z rodziną cz.2

Po obudzeniu się,od razu poszłam się napić.Minęło parę dni,a ja dalej byłam na mojej rodzinnej ziemi.Właściwie,to jutro rano będziemy wracać.Napiłam się wody,przy okazjii również umyłam futro.Następnie położyłam się na skale,nie daleko drzewa.Zamknęłam oczy.Czułam chłodne ruchy wiatru,a do moich uszu docierała pieśń ptaków.Idealne popołudnie.Leżałam tak dalej w blasku słońca,wtem coś na mnie wskoczyło.Udało mi się go z siebie zwalić.Warknęłam na lwa.Był nim brązowy lew o czerwonej grzywie.
-Wybaczy księżniczka,ja tu tylko biegam
-To biegaj w innym miejscu!-warknęłam.Nie wiem,czemu zareagowałam tak ostro.Patrzył na mnie w rozbawieniu,co mnie bardzo denerwowało.Rzuciłabym się do jego szyi,ale pojawił się Busara.
-Nie przeszkadzam?-zapytał,na co schowałam pazury i popatrzyłam na lwa.Również miał wesołą minę.
-Nie,a co się takiego stało,że tak się uśmiechasz?
-Przecież zawsze się uśmiecham,ale masz rację,wydarzyło się coś pięknego!
-Nie trzymaj nasz dłużej w niepewności,-odezwał się brązowy
-Sama chciałam to powiedzieć!-odwarknęłam
Patrzyłam znowu na lwa.Nie wiem jakim wzrokiem,ale kiedy go widziałam,chciałam...nie ważne.Wracając.
-Kilio,jest w ciąży...będę tatą!!-skakał dookoła mnie i brązowego,tak energicznie..że staliśmy teraz koło siebie.Nie przeszkadzałam Busarze,w jego ,,tańcu",powiedziałam po prostu:
-Gratuluję!

-Jestem Moto,-odezwał się poznany wcześniej lew,kiedy uciekliśmy Busarze.Zdążyłam już pogratulować Kilio i dowiedzieć się,że jest to już siódmy tydzień.W pośpiechu,musieliśmy wracać szybciej.Lew jednak ciągle szedł za mną.
-To imię mnie prześladuję
-Dlaczego?
-Na początku miałam tak się nazywać
-Ha,śmieszne imię dla lwicy
-Ha dzięki
Może da się go polubić?
-A tak w ogóle,jak się nazywasz?
Obkrążyłam go do o koła.
-Moje imię,poznasz z czasem
Zostawiłam go w nie wiedzy,a sama pobiegłam do siostry...
***
Kiedy sawanna obudziła się do życia,ruszyliśmy w drogę.Zajęło nam to cały dzień,aż w końcu znaleźliśmy się z powrotem na naszej ziemi.Siostra,wysłała za nami,trochę lwic i dwa lwy.W tych lwach był Moto i jakiś kremowy,co przypadł do gustu Taje.Lwic było pięć,w tym świetnie walczące i polujące.Maji przysłała je,żebyśmy mogły stworzyć stado.Jednak nie tak łatwo z nazwą i do tego z królową.Myślę,że powinna nią zostać Kilio,a królem Busara.W końcu nie długo doczekają się potomstwa.Nie wiem dlaczego,ale od razu po ogłoszeniu,że mamy znaleźć sobie królową lub króla,rzadko widzę moich przyjaciół.Spędzam całe dnie,albo na polowaniu,albo u Matibabu.Dzięki niej,nasza mała Kamba,stała się większa.Jeśli chodzi o Moto,nie odstępuję mnie na krok.Może i jesteśmy przyjaciółmi,ale bez przesady.

Miesiąc albo więcej później 
Zestresowani są wszyscy,łącznie z lwiątkami po większe lwice.Tego dnia był ogłoszony dzień leniucha,ale nie dla Kilio.Moja przyjaciółka rodziła.Busara czekał pod jaskinią,a ja dotrzymywałam mu towarzystwa.Taje włóczyła się gdzieś,że swoim ukochanym Mto*,natomiast Nyuesi była już po raz piąty na polowaniu.Widać tak zajadała stres.Moto jak można się domyślać,siedział za mną.Przyznam,że trochę go polubiłam.
-Busara,weź się uspokój!-powiedziałam,kiedy lew znowu stanął mi na ogonie,-Matibabu,na pewno dobrze zajmie się Kilio
-Wiem,ale...za parę minut zmieni się moje życie,stresuję się
Moto podszedł do niego i położył łapę,na jego ramieniu.
-Dasz radę stary
Uśmiechnęłam się tylko.Po paru minutach,pod moje łapy przybiegła Kamba.Stała się lwiątkiem i często jej nie było,przez zabawy z przyjaciółmi.
-Wise,kiedy Kilio urodzi?
-Nie długo,ale się nie interesuj..lepiej idź się pobaw
-Jak ja się martwię
-Taka mała,a już się martwi.Serio,idź się pobaw
Kiedy mała zniknęła,usłyszałam pisk.Szara lwica wyszła z jaskini i zaprosiła do niej Busarę.Lew wystrzelił jak z armaty,za nim poszłam ja i Moto.W koncie leżała Kilio,przytulona przez Busarę z lwiątkami w łapach.Podeszłam bliżej i moim oczom,ukazały się dwa lwiątka.Kolor futra mieli matki,natomiast oczy ojca.
-Jak ich nazwiecie?-zapytałam
-Cóż,tego najstarszego Bahati,a tą drugą,Bora
-Piękne imiona,dla synka i córeczki
Jak można się domyśleć,pojawiło się całe stado i gratulowało świeżo upieczonym rodzicom.Nie powiedziałam,że do stada dołączyło więcej lwic z lwiątkami i jeden lew.Miał czarną sierść i białą grzywę,może to się spodobało Nyuesi.Tylko ja byłam bez partnera.Kamba cieszyła się z narodzin maluchów i już się zaoferowała jako opiekunka.
Późnym wieczorem,patrzyłam na sawanne z góry.Na czubek mogli wejść tylko Taji,Kilio,Busara,Nyuesi,Kamba,Matibabu,moja siostra i ich partnerzy,oraz naturalnie ich potomstwo.Tej nocy,byłam sama.Patrzyłam na księżyc.Dowiedziałam się,że nie tylko Kilio zostanie matką.Nyuesi też spodziewała się potomstwa.To jeszcze bardziej,zmuszało nasz do tego,żeby jakąś nazwać tą ziemię.
Siedziałam tak i powstrzymywałam łzy.Nie wiem czemu płakałam.Poczułam na sobie łapę,odwróciłam się i zobaczyłam ducha Mfalme.Uśmiechnął się do mnie,po czym zniknął.Może i zabrzmi to dziwnie,ale już wiedziałam co mam robić.Pobiegłam obudzić stado....

niedziela, 15 stycznia 2017

Rozdział 12

#12 Spotkanie z rodziną cz.1

Szliśmy przez gęste krzewy,które co jakiś czas obijały się o nas.Łapy bolały mnie z wykończenia,ale szłam dalej.Za mną wlokli się moi towarzyszę.Kamba została u Matibabu.My natomiast,czyli ja,moja siostra,Kilio,Taje,Nyuesi i Busara ruszyliśmy na Ziemię Gwiazd.Bałam się trochę spotkania z ciotką,odkrycia starych korzeni.Jednak byłam tego ciekawa.Szłam dalej z podniesioną głową,dalej ku nie znanemu mi miejscu.Poczułam burczenie w brzuch,nie przejmując się tym szłam dalej.Kiedy wyszliśmy z dżungli,ukazała nam się pustynia.No łapy,nie zawiedźcie mnie.Truchtem ruszyłam pierwsza,za mną siostra i przyjaciele.Gorące słońce przyjemnie grzało mnie w futro,a wiatr powiewał moją sierść.Kiedy znaleźliśmy się na drugim końcu,Maji kazała zrobić przerwę.Przyjaciele się bardzo ucieszyli.Maji była bardzo wytrzymała i widać,że ta podróż jej nie wykończyła.Postanowiła pójść coś upolować.Parę minut potem wróciła z antylopą.Zjadłyśmy,że smakiem i ruszyliśmy dalej.Droga była wyboista i kręta,ale znośna.Kiedy nagle Maji się zatrzymała i kazała pochylić głowy.Zrobiliśmy to i spojrzałam na nią niebieskimi oczami.
-Co się dzieję?-szepnęłam
-Jesteśmy na terenie Stada Skazy
Stado Skazy jak mi wcześniej wyjaśniła,było stadem wyrzutków i okrutnych lwów,będących kiedyś poddanymi Skazy,brata Mufasy czyli przyjaciela Mfalme.Wiem...wiem,zanudzam.
Maji dała nam znać łapą,żebyśmy biegli.Od razu poderwaliśmy się do biegu.Obcy ruszyli za nami.Taje się potknęła i jeden by ją zabił,gdybym go nie zaatakowała.Uciekaliśmy dalej,aż do granicy.Dopiero tam odetchnęliśmy i...naszym oczom ukazała się piękna ziemia.Mimo dnia,na niebie widniały lekkie gwiazdy.
-To miejsce twojego urodzenia Wise...-rzekła Maji.Przytuliłam ją i już pewnym krokiem poszłam na przód.Mijałam po grupy ciekawskich lwów,piękne drzewa i jaskinie.Spotkaliśmy po drodze pewnego lwa.Maji się mu ukłoniła,a potem powiedziała że jest to ich nowy przywódca i że ten jest lepszy od poprzedniego.
Szliśmy dalej,kiedy dotarliśmy do nie wielkiej groty.Siostra nasz zatrzymała a sama tam weszła.Nie było jej dość długo,zaczęłam się martwić.W końcu wyszła i zaprosiła nas do środka,a właściwie mnie.Kiedy tylko znalazłam się w jaskini,poczułam się dziwnie.Zakręciło mi się w głowie,nogi zrobiły się jak z waty,jednak dalej stałam i wpatrywałam się w ciemność.Maji popchnęła mnie w tą stronę a sama gdzieś zniknęła.Natomiast z ciemności,wyszła brązowa lwica.Miała tak jak ja i Maji,niebieskie oczy.Wpatrywała się we mnie chwilę,po czym po prostu przytuliła.
-Moto..-znowu to imię!-tęskniłam za tobą malutka!
-Kim jesteś?
-A no tak,-odsunęła się,-jestem twoją ciocią,siostrą twojej mamy
Teraz ja ją przytuliłam.
-Teraz nazywam się Wise
-Aha,jesteś głodna? śpiąca?
-Głodna
Pokazała mi w kącie zebrę.Zjadłam kawałek,po czym porozmawiałam chwilę z ciocią.Potem ruszyłam na zwiedzanie.Razem z przyjaciółmi,najpierw udaliśmy się na głuchą skałę,potem czerwony ląd..wiem dziwne nazwy.W końcu jednak gwiazdy pokryły niebo.Udaliśmy się do jaskini,ale po drodze zatrzymała nas Maji i jakiś czarny lew.
-I jak ci się tutaj podoba Wise?
-Jest pięknie
-To może..zostaniesz tu na stałe?
-Nie,wybacz Maji ale...to nie jest to czego szukamy,po prostu wrócimy do domu
-Tu jest twój dom
-Tu jest mój drugi dom,-przytuliłam ją,-ale dopiero za dwa dni wracamy
-Ok
-Co to za lew?-zapytała Nyuesi
-To jest mój narzeczony Hasira
Busara wystawił szeroko oczy,ale nic nie powiedział.Przytulony przez Kilio jednak się uśmiechnął.
-Więc gratuluję!-powiedziałam
-Dziękujemy,Hasira jest synem Jasiriego,czyli przywódcy tych ziem
-Łał,czyli ty będziesz królową?-rzuciła Taje
-Tak,-powiedział Hasira
Te noc,spędziliśmy w jaskini mojej cioci.Miałam dziwny sen...
Biały lewek był otoczony że wszystkich stron wodą.Jego czerwone oczy,patrzyły na mnie z...nienawiścią? Po chwili poczułam mocne ukucie i nim się obejrzałam,leżałam w wodzie.Tonełam.Wyciągnełam łapę w jego stronę,ale on ją udrapał...
-Żegnaj...matko!-kiedy to krzyknął,puścił moją łapę i znalazłam się na samym dnie oceanu.Widziałam jakieś rozmazane twarze,po czym się obudziłam...
Nie wiem o co chodziło w nim,ale z nerwów postanowiłam się przewietrzyć.Wpatrywałam się w gwiazdy,które tej nocy szeptały moje imię.....

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Rozdział 11

-Co?,-zeszła że mnie,tak bym mogła wstać.
-Wiem że trudno ci w to uwierzyć!
-Jak to...jak możesz być moją siostrą??!!
-Spokojnie,pozwól tylko że opowiem ci całą naszą historię...moją,twoją i naszej mamy.

Nasza mama urodziła i wychowała się na Ziemi Gwiazd,właśnie tu poznała naszego tatę.Ziemia Gwiazd była pięknym miejscem,pełnym kolorów i ciepła.Każdy sobie pomagał i z wzajemnością.Jednak to się zmieniło kiedy na tronie zasiadł zły król Mwzo.Cóż,ale teraz nie o nim....
Pewnej burzowej nocy,większość lwic zaczęła rodzić,wśród nich nasza mama.Była piękną czarną lwicą,z koloru ciemniejsza ode mnie.Tata był podobno szary.Nie wiem,bo kiedy tylko mama zaszła w ciąże,zostawił ją i po po prostu uciekł...
Mama rodziła całą noc i kiedy inne lwice tuliły swoje potomstwo ona nawet go jeszcze nie miała.Urodziła dwie córki,mnie i ciebie.Pierwsza urodziłam się ja,dość silna.Druga ty,słabiutka mała kuleczka.Nie wspomniałam,że ty urodziłaś się cała biała i mieliśmy że sobą podobne tylko nosy i twoją czarną łatkę na uchu.Ja byłam odważna a ty podobno strachliwa.Mama kochała nas bardzo mocno i nazwała również z wielką miłością.Mi nadała imię Maji,bo podobno sporo piłam mleka...a tobie imię Moto,bo było to przeciwieństwo wody.Jednak fajnie,że masz na imię Wise,bo to imię do ciebie bardziej pasuję.
By me 
Bawiłyśmy się bardzo często.Mama patrzyła na nasze wygłupy każdego dnia,a kiedy nad chodziła kompiel chowałyśmy się a żeby dać nam jeść...nie musiała długo czekać ŁAKOMCZUCHY .
W końcu....nadszedł ten straszny dzień.Pewnej nocy,król chciał zabić drugie dziecko każdej lwicy.Mama zostawiła mnie pod opieką cioci,czyli jej siostry,a sama uciekła z tobą w pysku.Nie wiem co się dalej stało.Nigdy nie wróciła,zabili ją.Mnie wychowała ciocia,a sama ja postawiła sobie cel,odnaleźć swoją siostrę.Długo nie musiałam szukać,ale długo musiałam czekać by wyznać ci prawdę.
*przytuliła mnie*
Więc teraz proszę cię...żebyś że mną odeszła,żebyśmy znowu były siostrami.Proszę...
*płakała*
-Ja,nie wiem co mam o tym myśleć.......Moto to imię dla lwa,-zażartowałam.Już nie płakała.Dalej byłam skołowana,ale cóż.Chciałam znać prawdę to ją mam.Opowiedziałam siostrze,jak miło powiedzieć to słowo,moją całą historię.Przyznam,że teraz polubiłam Maji.
Wróciliśmy do domu nad ranem.Wszyscy gapili się na nas,jak z kosmosu.Pierwszą rzeczą jaką usłyszeli z moich ust było:
-Wyruszamy na Ziemie Gwiazd....
Ich min,nie opisze żadne słowo.Kiedy jednak usłyszeli wyjaśnienia,zgodzili się wyruszyć.Mieliśmy zrobić to następnego dnia.
Kiedy Nyuesi i Kilio poszły na polowanie,a Busara na obchód,zostałam tylko z Kambą,Maji i Taje.
-Więc jak się czujesz poznawszy swoją przeszłość?-zapytała pomarańczowa
-Szczerze,to inaczej....po prostu inaczej.
Weszłam na czubek skały.Łapa za łapą,a kiedy spojrzałam na rozciągającą się u moich łap sawanne,nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu.Spojrzałam w niebo,na którym ukazał się obraz Mfalme.
-Dziękuję,-szepnęłam i ponownie wróciłam do jaskini.
------------------------------------
I jak?
1.Co myślicie o przeszłości Wise
2.Czy Maji naprawdę jest jej siostrą,czy kłamie?
Pozdrawiam was serdecznie i mam nadzieję,że rozdział się podobał.....
Chociaż....TO jeszcze nie koniec :)

niedziela, 8 stycznia 2017

Rozdział 10

Taje,Busara i Nyeusi,każdy dzień spędzali z Maji.Dla mnie ona była jakaś podejrzana.Kilio i Busara często się kłócili.Czy że sobą zerwą?                        
Postanowiłam przejść się na spacer.Po drodze mijałam stadka ptaków i surykatek.Słyszałam trąbienie słoni i skoki antylop.Dalej nie wiedziałam jak nazwać to miejsce.
Szłam dalej ogrzana słońcem.Nie chciałam iść do Matibabu,zdecydowanie wolałam pozwiedzać.Mimo iż dobrze znałam obecne miejsce zamieszkania,ciekawiło mnie miejsce za rzeką która była zimna i...czarna.Ciekawość dała górę.Zbliżyłam się do niej i skacząc po kamieniach,znalazłam się na drugiej stronie.Od razu zabrałam się do zwiedzania.Nie widziałam tu nic niezwykłego.Ziemia była sucha,w około było całkiem cicho.Roślin nie posiadała.Nie była zamieszkana.Zwykła ziemia,jak każda inna.
Dochodziłam do wielkiego drzewa,o dziwo posiadającego liście.Do środka można było wejść przez wielką dziuple.Oczywiście weszłam tam.Znowu nic.Spodziewałaś się tak szczerze,czegoś więcej od tego miejsca.No trudno,pora wracać.Kilio na pewno coś upolowała,a ja przyznam,że jestem głodna.
Skierowałam swój wzrok na naszą skałę.Dość dużo mnie od niej dzieliło.Podniosłam się na równe łapy i najszybciej jak tylko mogłam,ruszyłam w jej stronę.
Poczułam nagle dziwny zapach,unoszący się w powietrzu.Moje nożdza zaczęły szybciej pracować,płuca słabiej oddychały.Odwróciłam się i zobaczyłam...........................................OGIEŃ.
Zbliżał się w moją stronę,coraz szybciej.Moje kroki zrobiły się teraz szybsze.Musiałam jak najszybciej opuścić to miejsce.
Biegłam na oślep,nie widząc nic przez ten dym.Na dodatek coraz gorzej oddychałam.Ogień był już wszędzie.Nie mogłam jednak przestać uciekać,chociaż z coraz większym trudem mi to przychodziło.Nie czułam już powietrza,tylko dym.W jednej chwili przed moimi oczami,pojawiło się całe moje życie.Zrobiło mi się słabo,zakręciło w głowie.Upadłam,dając się pożreć dymowi....
Obrazek wzięty z tond-Klik
NARRATOR 
Kilio i Nyuesi czekały już na białą towarzyszkę.Koło swoich łap miały dorodną zebrę.Taje również jej wypatrywała,nie spuszczając z oczu Kamby bawiącej się kamykiem.Busara i Maji również wyglądali na przejętych,jej zaginięciem,zwłaszcza Maji.Chodziła niespokojnie po jaskini,od czasu do czasu zatrzymując się by zmienić kierunek.Nikt nie mógł się uspokoić,oprócz Kamby która nie do końca wiedziała o co chodzi.
Nagle Kilio dostrzegła coś dziwnego za horyzontem.Najpierw myślała,że to jakiś nowy przybysz.Dopiero później zorientowała się że to ogień.
-Ogień!!!-krzyknęła na całe gardło.Kamba zaczęła płakać a towarzysze przybiegli do złotej by to zobaczyć.Rzeczywiście,ogień panował na całej ziemi za rzeką.
-A co jeśli tam jest Wise!?
Przerażenie zmieniło się w rozpacz.Taje zemdlała że stresu,Nyuesi postanowiła zostać z Kambą,natomiast Kilio pobiegła po medyczkę,na wszelki wypadek.Busara pobiegł za to na ziemie za rzeką.Od razu zaczął nawoływać przyjaciółkę,odpowiadała mu za każdym razem głucha cisza.Wszedł w sam środek i szukał jej już piekącymi oczami.W jednym momencie dostrzegł coś,było to ciało białej lwicy.Podbiegł tam od razu,jednak nie mógł go ruszyć.Pojawiła się u jego boku,jakby z ni kąt Maji.Pomogła mu wyciągnąć lwice na czyste powietrze.Lew z tego wszystkiego,usiadł natomiast Maji zaczęła budzić Wise....

Wise
Obudziłam się w baobabie Matibabu.Miałam na sobie pełno ran,nie piekły jednak tak bardzo.Po paru minutach dotarło do mnie co się stało.Szara lwica podeszła do mnie i nałożyła jakąś maść.Nie pachniała za ładnie.Podeszli do mnie przyjaciele.
-Tylko nie pytajcie czy dobrze się czuję,bo mnie krew zaleje,-zaśmiałam się,po czym spoważniałam.
-To niech zaleje,dobrze się czujesz czy źle?-zapytała Kilio
-Dobrze,dzięki za ratunek
-Podziękuj Busarze i Maji
-Więc dzięki,-powiedziałam szczerze.
-Co ty tam robiłaś?-zapytała Taje,kładąc obok mnie na liściastym posłaniu,małą Kambę.Pogłaskałam ją po główce..
-Ciekawość i tyle.Wiecie co wiem jak nazwiemy miejsce za rzeką..
-Jak,-powiedzieli chórem
-Miejscem Płomieni
Zgodzili się na tą nazwę.Super mamy nazwę dla miejsca za rzeką,gdzie już nigdy nie pójdę.Jednak nie mamy nazwy dla tego miejsca.
Gadałam jeszcze chwile z przyjaciółmi,po czym mogłam już wrócić do domu.Podziękowałam Matibabu i łapa za łapą,wróciłam na naszą skałę.

Kiedy gwiazdy pojawiły się na niebie,ja dalej nie spałam.Nie mogłam.Przełożyłam ostrożnie Kambe do łap Taje i wyszłam z jaskini.W blasku nocy dotarłam do wodopoju.Napiłam się oczywiście wody.Położyłam się i wpatrywałam w swoje odbicie,w tedy poczułam na sobie kogoś łapę.Odwróciłam się napięcie.Za mną stała Maji.
-Hej,-powiedziałam podejrzanie,w końcu kto wychodzi w środku nocy....no oprócz mnie.
-Hej Wise,posłuchaj ja już tak nie mogę...
-Co nie możesz?
-Ukrywać tego,ja nie byłam z wami dokończa szczera..
-Wiedziałam!-krzyknęłam,-więc jesteś szpiegiem Uzuri,tak? Chcesz nas zabić,tak?
-Nie!
-Jasne że tak,-nie wiem czemu tak zareagowałam,to do mnie niepodobne.Odwróciłam się napięcie i ruszyłam w stronę domu,chciałam w tej chwili wszystkim ogłosić,że miałam rację.Zatrzymała mnie jednak Maji.Wskoczyła na mnie i spojrzała w moje oczy,a ja w jej.Patrzyliśmy się chwilę na siebie.
-Nie jestem szpiegiem,nie zabiję was!
-Więc kim jesteś?
Chwila milczenia...
-Bo jestem twoją siostrą....

-------------------------------------------------
Hej i jak wam się podoba rozdział? Przepraszam,że musieliście tyle czekać,powód macie w ciekawostkach....
1.Co myślicie o historii Wise? (czyli całym blogu)