poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział 61

Narrator
-To jak,pomożesz nam?-zapytał obojętnie Kesho,po tym jak Tiffu opowiedziała Kilio w jakim celu tutaj przybyli
-Jasne,że tak,w końcu to mój brat,-powiedziała bez wahania Kilio.Tiffu szczęśliwa,przytuliła się do niej.Bardzo się cieszyła,że lwica im pomoże,była w końcu ich ostatnią nadzieją.
-To kiedy wyruszamy?-zapytał poważnie Tovu
-Jutro,muszę porozmawiać z Wise,-odpowiedziała jego siostra

I tak jak było powiedziane,Kilio ruszyła w stronę wodopoju,koło którego rozmawiały dwie białe lwice.Królowa Białej Ziemi,na widok przyjaciółki,uśmiechnęła się szeroko.
-Kilio,fajnie,że jesteś.Szukali cię...
-Tak,wszystko wiem,-uśmiechnęła się ciemnozłota,-jutro wyruszam wraz z braćmi i Tiffu na Lwią Ziemię,-dopowiedziała
-W takim razie idę z wami,-powiedziała bez namysłu Wise
-Serio?
-Będę mogła spędzić chociaż więcej czasu z moją przyjaciółką,-powiedziała biała,przytulając Lea
-A zatem,ruszamy w szóstkę
***
Mia zdążyła już pokazać Shetanowi większość Białej Ziemi.Sama niewiedziała,czemu mu zaufała,chodź normalnie nie była ufna.Do tego jej przyjaźń z Borą upadała.Lwica westchnęła więc,po czym zwróciła się do lwa.
-Co byś chciał teraz zwiedzić?
-Może polanę,-powiedział,lecz widząc jej wzrok dodał,-nigdy jeszcze jej nie widziałam,a z taką lwicą u boku,to będzie przyjemność
Mia się zauroczyła,po chwili obierając kurs na polanę.Lew ruszył za nią z chytrym uśmiechem.

Ndoto i Huru w tym czasie,toczyli,że sobą pojedynek.Nie była to może walka na śmierć i życie,a zwykły pojedynek dla zabawy dwóch nastoletnich książąt.Ale i tak,sprawiał sporo prawdy.Czarnogrzywy właśnie,ugryzł w łapę brata,tym samym zdobywając przewagę.Wykorzystał to szybko,żeby powalić brata na ziemię,przyciskając go do niej.
Ndoto westchnął.
-No i znowu wygrałeś!
-Wiadomo!-zaśmiał się,schodząc z brata,-ja zawsze wygrywam!
-Z Norą nie zawsze,-odparł Ndoto,dla żartów,lecz Huruma potraktował to poważnie.
-Tylko jedna przeszkoda,-zaśmiał się krzywo,po czym spojrzał na niebo,-wracamy na Białą Skałę? Może jest już obiad
-Chodźmy
Książęta,ruszyli w stronę swojego domu szybkim krokiem.
Na Białej Skale,czekały już na nich siostry.Nora i Lajla.Lwice uściskały ich.
-Wiecie co..-zaczęła Lajla,-na Białej Ziemi są ciocie Lea i Tiffu,oraz bracia cioci Kilio
-I podobno wyruszają z ciocią na Lwią Ziemię,-dopowiedziała Nora
-A wy niby z kąt to wiecie?-zaśmiał się Ndoto,a Lajla poczochrała jego grzywę
-Ma się swoje dojścia
-I ja już nawet wiem,co zamierzacie,-Huru przewrócił oczami

Wise
Nie minęło sporo czasu,kiedy byłam już na Białej Skale.Kilio z resztą,musieli coś omuwić.Ja,miałam jeszcze kilka spraw.Po pierwsze,musiałam o wszystkim powiedzieć Taje.Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic,no może tylko tą przepowiednie.
Drugą sprawą było znalezienie kogoś,kto zajmie się dziećmi.

I jak na zawołanie,koło mnie znalazła się czwórka moich pociech.Na czele Nora i Lajla.Lwice,bo tak już powinnam je nazwać (nie lwiczki),spojrzały na mnie z miną szczeniaczka.Szykowało się coś ciekawego.Usiadłam więc.
-Słucham?
-Mamo,chciałybyśmy wyruszyć z tobą na Lwią Ziemię,-zaczęła Nora dumnie
-Dlaczego?-zdziwiłam się bardzo
-Ja chciałabym spotkać się z Simbą,-powiedziała Nora
-Ja natomiast chciałabym jeszcze raz zobaczyć Lwią Ziemię,-dopowiedziała Lajla
-Ja nic nie chce,-burknął Huru,-zostanę tutaj i będę czuwał
-A ty Ndoto?-spytałam
-Ja..poprostu dla towarzystwa.I tak mojej przyjaciółki tam nie będzie...-dodał ostatnie zdanie szeptem.

-Więc mamo,zgadzasz się?? Proszęęęę!!!
-Dobrze,-powiedział krótko,po czym moje dzieci podbiegły do mnie,przytulając mnie.Trwaliśmy tak kilka minut,po czym weszłam do jaskini.Musiałam się zdżemnąć,przed jutrem.Widziałam jednak kontem oka,że Lajla wdrapuję się na sam szczyt.Ta chyba nigdy nie jest zmęczona.
*
Kiedy nastał kolejny dzień,wszyscy nas pożegnali.Mieliśmy ruszać na Lwią Ziemię.Lwioziemcy zgodzili się jednak,żeby ruszyli z nami moje dzieci.Nora,Lajla i Ndoto,wydawali się podekscytowani i pewnie tacy byli.
-Ruszamy?-spytała Tiffu
-Tak,-odpowiedziała jej Kilio,rozglądając się po nas wszystkich.
Po chwili,ruszyliśmy w stronę granicy.Lea szła między mną a Tovu(bratem Kilio).Kilio szła na przodzie,wraz z Tiffu.Lajla szła na końcu,zapewne rozmyślając,podobnie z resztą jak Ndoto.Ciekawa byłam,o czym tak myśleli.

Przeszliśmy granicę..
*****************************************************
Hej!
Przepraszam,że taki krótki.Po nieprzestanej nocy,trochę mi trudno pisać ;)
Co wydarzy się dalej?
Rozdział jest połączony z-Historia Adele:Pokolenia
Pozdrawiam c:

niedziela, 27 sierpnia 2017

Rozdział 60

Ta noc,nie była dla mnie zbyt łatwa.Wciąż śniłam o przepowiedni szamanki.Bałam się,że może się spełnić.A zapewne mogła..
Otworzyłam niewyspane oczy,po czym niemal natychmiast ziewnęłam.
-No Wise,co się robi po nocach,że się nie może zmrużyć komara?-zapytała,że śmiechem Taje
-Czy my o czymś nie wiemy?-także dodała,że śmiechem Kilio
Rozejrzałam się po jaskini,nikogo oprucz nas nie było.Od kąt dzieci stały się nastolatkami,żadko je widuję.Lajlę najrzadziej.Często spędza czas patrząc na nocne niebo,bardziej niż wtedy,kiedy była mała.Tęskniłam za zabawami z nimi,za tym wszystkim.Ale cóż,taki jest Krąg Życia.

Na twarzy Taje gościł uśmiech,co mnie zaciekawiło.Spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym :Co?!?
Zaśmiała się na to.
-Moja Idia dzisiaj urodziła,po raz kolejny zostałam babcią!
-To fajnie,-powiedziałam z uśmiechem,po czym wstałam.Dalej byłam ospała,ale nie chciałam,by miały powód do śmiechu.Ruszyłam ku wyjściu.Przyjaciółki,podreptały za mną.Kiedy tylko opiściłyśmy jaskinię,dopadły nas promienie słońca.Wdychałam chwile świerze powietrze sawanny,po czym skierowałam się z dziewczynami na czubek Białej Skały.Z tamtąt,był piękny widok na sawanne.Wszystko żyło,że sobą w harmonii i jak tego uczono od najmłodszych lat,w Kręgu Życia.Uśmiechnęłam się lekko.Chwile milczeliśmy,wpatrując się w ten widok.Ciszę przerwała Kilio.
-Mia cię szukała.
-Co chciała?-spojrzałam na nią ciekawa
-Zapytaj się jej,mi nie powiedziała,-burknęła,po czym polizała mnie szybko za uchem i odbiegła.Zostałam sama z Taje.Pomarańczowa,dalej była radosna.
-Chyba muszę zobaczyć te twoje wnuki,-zaśmiałam się
-Musisz nawet,-odpowiedziała z wielkim uśmiechem

Ruszyłam w stronę sawanny dopiero wtedy,kiedy był koniec dnia.Szłam dość szybko.Zatrzymałam się dopiero wtedy,kiedy na choryzoncie dostrzegłam Borę.Córka Kilio,podbiegła do mnie.
-Ciociu królowo Wise,mamy sprawę z Mią,-powiedziała na jednym wdechu,-możesz puść za mną?
-Dobrze..-powiedziałam tylko,po czym poszłam za lwicą.
Byłam ciekaw,co chcą mi powiedzieć,ale tego,się nie spodziewałam.

W niewielkiej jaskini,leżał sobie lew,którego dobrze znałam.Obok niego,siedziała Mia.Jak mnie dostrzegli,od razu wstali.
-Co on tu robi?!-warknęłam na widok Shetana
Pamiętam,za co został wygnany.Co zrobił Kambie.
-Królowo Wise,-pokłonił się,po czym kontynuował,-zostałem spłoszony z wcześniejszego domu,gdyż stałem się dobry.Zrozumiałem swój błąd.Chciałem prosić o wybaczenie mego brata,jak i Kambę,oraz prosić o przyjęcie do stada
Uniosłam wysoko brwi
-A dlaczego mamy ci wierzyć?
-Bo..
-Bo ja poświadcze,-powiedziała Mia,co mnie zdziwiło,nigdy nie była ufna,a tu takie coś
-Ja także,-powiedziała po chwili Bora
Zamyśliłam się,lecz po chwili kiwnęłam głową
-Na próbę! I radzę ci..uważać
Wyszłam,po prostu wyszłam.Udałam się w stronę skałek,na których napewno spotkam Kambę.Musiałam jej to powiedzieć.

Narrator
Bora przytuliła się do Shetana
-I co,cieszysz się?!
-Pewnie,-odparł,po czym polizał jej ucho,czym wywołał wark Mii
-Lepiej chodźcie,oprowadzę cię Shetanie..-powiedziała,po czym przejechała ogonem po jego brodzie
-Ja także,-powiedziała szybko córka Busary
Lwice warknęły na siebie
-Możecie obie,-zaśmiał się z kpiną,której nie wyczuły,wciąż świdrując siebie wzrokiem.

W tym samym czasie,Idia i Isaka,leżeli w jaskini,do której przed chwilą przyszli.Lwica wcześniej leżała w jaskini medyków,teraz dopiero mogła wrócić do domu.W łapach miała dwie kuleczki,które czule polizała.
Samczyk był jej kopią,z wyjątkiem zielonych oczu.Natomiast samiczka,była kopią Issaki,z oczami matki.Obydwoje,uśmiechali się do rodziców.
-Jak ich nazwiemy?-spytała nagle Idia
-Może dla samczyka imię Ikima?
-Ładne,-odpowiedziała pomarańczowa,-dla córeczki chciałam coś wdzięcznego..może Lili?
-Ja stawiałem na Lea albo Ikiwa..ale niech będzie,to będzie nasza mała Lili.
-Lili i Ikima.Pięknie,-córka Mto,polizała męża w policzek,po czym także okazała miłość dziecią.Oboje byli bardzo szczęśliwi.Mieli już wszystko,co było im potrzebne,do szczęścia.


Po rozmowie z Kambą,Wise podążyła w stronę wodopoju.Tak jak to miała w zwyczaju,położyła się na kamieniu niedaleko jego.Wpatrując się w tafle wody,nie zauważyła nawet,że ktoś stoi niedaleko niej.
-Witaj Wise
Kiedy tylko biała lwica usłyszała ten głos,od razu wstała i przytuliła przyjaciółkę.Lea.
-Witaj Lea,Tiffu,Tovu i Kesho,co wy tutaj robicie,-zapytała,po czym ponownie spojrzała na przyjaciółkę,-co ci się stało z oczami?
-Długa historia
-Mamy czas
-Gdzie jest Kilio?-zapytała Tiffu
-W jaskini,-powiedziała Wise,na co Tiffu pokiwała głową i wraz z braćmi Kilio,ruszyła we wskazanym kierunku.

Lea i Wise,położyły się,po czym dawna królowa Lwiej Ziemi,zaczęła jej opowiadać,co się wydarzyło.
Biała lwica,była w niemałym szoku,kiedy usłyszała o tym wszystkim.O Herze,śmierci Sun i Kody,o tym,że jej przyjaciółka oślepła i wiele innych.Wise tylko ją przytuliła,bo co innego miała zrobić.
-Tęsknisz za nim prawda?-spytała biała,mając na myśli Kodę
-Oczywiście,-od razu odpowiedziała Lea,-brakuje mi go
Czarnoucha,żeby poprawić im obu humor,opowiedziała jak jej dzieci urosły.
-A Nel,spotkałyście się po tym jak odeszła?-przypomniała o się nagle królowej Białej Ziemi
-Tak,wraz z Lexem zaadoptowali pewnego lewka Cody'ego
Wise kiwnęła głową,po chwili zatapiając się w całkowitej rozmowie z przyjaciółką.Miały jeszcze tak wiele sobie do powiedzenia.
*****************************************
Hej!
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Podobają wam się dzieci Idii?
Pozdrawiam c:
To już 60 rozdział,no nieźle :)

czwartek, 24 sierpnia 2017

Rozdział 59

-AAAAA!!!
Po jaskini rozległ się krzyk.Od razu,otworzyłam oczy,po czym się rozejrzałam.Na środku zwijała się z bólu Kora.Taje podeszła do córki przerażona,ja z resztą także.
-To już! Strasznie boli!
Koda nie czekając na znak,pobiegł po szamanów.Tym czasem ja,wyprosiłam wszystkich z jaskini,żeby córka Taje miała spokój.Na moje nieszczęście,Shani także zaczęła rodzić.Bahati,poleciał także po szamana,a Maji podeszła do córki niespokojna.
-Moje maleństwa,także chcą wyjść na świat,-uśmiechnęła się pomimo bólu.
Przez pewien czas,musiałyśmy pomagać lwicą,puki nie pojawiła się Matibabu z Rafą.
-Taje,Maji,możecie jako matki zostać,ciebie natomiast królowo,muszę..
-Rozumiem Matibabu,-dokończyłam,po czym wyszłam z jaskini.Przed nią czekało stado,na którym czele byli młodzi tatusiowie.
Spojrzałam na Aishi i resztę młodych nastolatek.
-Ruszajcie na wasze pierwsze polowanie,-uśmiechnęłam się miło.Lwice ruszyły w stronę sawanny.Zwróciłam się do stada,-macie wolny dzień,zajmijcie się czymś innym,niż czekanie pod jaskinią.
Jak na zawołanie,wszyscy odeszli,a przed jaskinią zostali tylko przyszli ojcowie,oraz Isaka i Idia.Pomarańczowa,dziwnie się czuła,tak więc leżała przy cieniu,na plecach.

Czekaliśmy dość długo,a z jaskini dobiegały stłumione krzyki.Bahati i Koda,mieli ochotę pomóc swoim żoną-mieli ślub niedawno,ale niestety nie mogli.Kiedy jednak,z jaskini wyszła Matibabu,odetchnęli na chwile z ulgą.
-Możecie już wejść,-powiedziawszy to,także Rafa wyszedł z jaskini,a u jego boku Taje i Maji,mające uśmiech na twarzy.Podeszłam do nich,kiedy tylko lwy zniknęły w wnętrzu jaskini.
-I jak?
-Jestem babcią,-ucieszyła się Taje
-Ja także koleżanko,-zaśmiała się Maji
-Muszę je zaraz zobaczyć,-powiedziałam
-Dobrze się czujesz Idia?-spytała Taje,podchodząc do córki
-Tak..całkiem dobrze
Nic więcej nie powiedziała,dalej trwałyśmy w ciszy,lecz mojej przyjaciółce i siostrze,uśmiech nie schodził z pysków.

Po upływie czasu i ja mogłam wejść do jaskini.Na środku,leżała Kora wraz z Kodą.W łapach lwicy,było jedno lwiątko.W koncie niedaleko,leżała Shani,a u jej boku czuwał Bahati.Podeszłam do nich,by dowiedzieć się ile mają lwiątek i zaskoczenie..trójka! Uśmiechnęłam się szeroko.
-No gratulacje!
-Dziękuję ciociu królowo,-zaśmiała się Shani,-mamy dwie córki i syna,lepiej być nie mogło
Jedna z córek,była szara jak matka,miała jednak oczy ojca,co wyraźnie dostrzegłam,mimo iż oboje mieli niebieskie oczy-syn Busary miał je jaśniejsze.Druga córka,była koloru Bahatiego,oczy i pyszczek,miała jednak matki.Ich syn,był tak jak siostra,ciemnozłoty,otworzył na chwile swoje jasnoniebieskie oczka,ale szybko je zamknął.Dalej się uśmiechałam.
-Jak ich nazwiecie?
-Syna Furaha,-uśmiechnęła się Shani,-zawsze mi się podobało to imię.Natomiast podobna do niego siostrę,Binti.
-A dla tej szarej?-dopytałam
-Zawsze mi się podobało imię Shira,-uśmiechnął się Bahati,-wiem,że nietypowe,ale mi się podoba
-Mi w sumie także,-Shani polizała go w policzek
Odeszłam po chwili,by zostali sami z pociechami.Przypomniał mi się nawet moment,kiedy to ja urodziłam trojaczki.

Podeszłam do Kory.W jej łapach leżało lwiątko o takim samym futerku co ona,z tą różnicą że miał fioletowe oczy.
-To syn.Widzisz ciociu królowo,jaki wielki! to po mnie!-ucieszył się Koda
-Chyba po mnie,-burknęła Kora,-wciąż sprzeczamy się w kwestii imienia.
-Ja mam propozycję,że albo Kifo,albo Misuli
-Ja natomiast,że albo Kesho,albo Kume
-Osobiście mi się podoba Kume,-przyznałam rację brązowej
-Więc niech już będzie Kume,-Koda trącił nosem syna
-Poza tym pasuję pod względem literki,-zaśmiałam się,po czym wyszłam z jaskini.Miałam już zamiar udać się nad wodopój,ale zatrzymała mnie Matibabu.
-Wise,duchy są bardzo niespokojne,musisz iść że mną
Przeraziłam się,ale i tak poszłam za lwicą.Udaliśmy się w stronę baobabu,co mnie zdziwiło.
Co się szykuję?
***
narrator

Mia i Bora,długo warczały,nawet po tym,jak nawet lew wyszedł z krzaków.Znały go z opowieści i wiedziały,że nie można mu ufać.Był wygnańcem.Nie zamierzały przestać zachowywać czujności,co rozbawiło lekko Shetana.
-Wybaczcie,że przeszkadzam,ale musze pilnie spotkać się z Królową Wise
-Po co?!-spytała z dezaprobatą Mia
-Po to piękna lwico,że zostałem przegoniony z poprzedniego domu i zrozumiałem moje błędy.Chce wrócić..
-Nie licz na to
-Ale nawet mnie nie znacie,więc nie oceniajcie na próżno.Jestem bratem Arro.Mu daliście szanse,-lew mówił przekonująco,więc w końcu Mia i Bora,przytaknęły,po czym ruszyły wraz z lwem w stronę Białej Skały.Wciąż jednak czuły niepokój.
-Więc,czemu cię przegonili z wcześniejszego domu?-spytała Bora,nawet się do niego nie odwracając
-Bo..uznałem,że jestem dobry,pomagałem i w końcu mnie wyrzucili i tak bym odszedł,gdyby tego nie zrobili.
-Aha,ale ja i tak ci nie wierzę,-warknęła Mia
Lew przyspieszył,po czym zagrodził jej drogę.Spojrzeli sobie szeroko w oczy.
-Jestem Shetan,wiem co znaczy moję imię.Ale to nie ono decyduję o mnie,tylko ja sam.
-Mądre słowa,-powiedziała w końcu Mia
Bora przewróciła oczami.
-Idziemy?
-Tak,-powiedzieli szybko,po czym ruszyli w stronę Białej Skały.

-Shetan,pamiętaj,że jeśli mnie zawiedziesz,-Hasira wystawia pazury,-zginiesz!
-Wiem! I cię nie zawiodę.Sam dokonam zemsty! i tym razem udanej!

Kiedy dotarli na Białą Skałę,usiedli przed jaskinią.Wise nie było,trrzba było więc zaczekać.Bora poszła obejrzeć swoich bratanków,Mia i Shetan zostali więc sami.Zaczęli rozmowę.
***
Wise
Kiedy wraz z Matibabu,dotarłam do baobabu,wspięłyśmy się szybko po drzewie.W jego centrum,Rafa coś malował,kiedy jednak nas dostrzegł,wskazał tylko szarej lwicy pomieszczenie.Zdziwiłam się,ale poszłam i tak za nią.W pomieszczeniu,było sporo malowideł.Niektóre,nie za przyjemne.Podeszłyśmy do jednego z nich,na którym widniał biały lew z czerwonymi oczami.Ten,którego tak się obawiałam.
-Matibabu,dlaczego..
-Jest kolejna przepowiednia Wise...niestety,-westchnęła,a ja się przeraziłam,-duchy mówią..one czują nadciągające kłopoty!
-To..nie może być prawda
-Posłuchaj..

Trzeci dzień srogiej suchowy nadejdzie,kiedy
Biały lew wyroku dokona
Z czarnym futrem pomieszany
Krwią sroga wojna zaznaczona
Synem Białej Królowej zwany
Przez brązowego lwa ogień powzniecany

-Nie rozumiem,Matibabu..co to znaczy?!-spytałam przerażona
Nie odpowiedziała,odeszła tylko odemnie.Poczułam łzy na policzkach.To nie możliwę.Może to zły sen? Jaka wojna? Wcześniej nie było o tym mowy.
Mam nadzieję,że to nie przepowiednia..
**********************
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się podobał.Wcześniej przepowiednia była dłuższa,ale..musiałam trochę ją ukrucić.A wy macie już jakieś przypuszczenia,wobec przepowiedni?
Pozdrawiam c:

środa, 23 sierpnia 2017

Rozdział 58

Zastanawialiście się kiedyś,ile razy wzeszło lub zaszło już słońce? Wiem,ja także nie.Dopiero dzisiaj,wpatrując się w nie,zadałam sobie to pytanie.Ale dobrze,przehdźmy już do kontkretów..
Stado obudziło się dzisiaj późno,po czym od razu umyło swoje futra,następnie opuszczając jaskinię.Ustawili się koło wyjścia z jaskini,po jej bokach.Ja siedziałam na końcu,a koło mnie moi synowie.Minęło już kilka tygodni,co znaczyło także,że dla moich dzieci nastał koniec dzieciństwa.Stali się nastolatkami.Spojrzałam na moich synów z dumą.Zarówno Hurumie,jak i Ndoto,urosły grzywy.Pomimo wieku,mogłabym porównać ich do dorosłych lwów.Ich ciała także nabrały masy.Uśmiechnęli się do mnie,po czym spojrzeli na wejście do jaskini.Także tam spojrzałam i szczerze się uśmiechnęłam.W jego wejściu,stały moje córki.Nora i Lajla.Jako nastolatki,ich łapy się wydłużyły,a one same...wypiękniały.Lajla dalej była uważana za kanon piękna i aż się dziwiłam,czemu jeszcze nie miała u swojego boku partnera.Przez ten czas,Nora chodziła na lekcję z Kisu,gdyż jako przyszli władcy,powinni być dobrze obeznani.Moja pierworodna,z wiekiem zaakceptowała swoją przyszłość,natomiast z jedną z moich pociech,były ciągłe problemy.

Nora i Lajla,podeszły do mnie powolnym krokiem,rozkoszując się przy tym,komplementami rzuconymi w ich stronę przez stado.Brzmiały one mniejwięcej tak: "Jak one wyrosły" "Jeszcze niedawno były takie malutkie" "Prawdziwę księżniczki" "Powodzenia na pierwszym polowaniu!".Kiedy lwice do mnie doszły,każdą z nich przytuliłam.
-Powodzenia córeczki,-powiedziałam,na co one kiwnęły głowami.Po chwili,zniknęły już na sawannie.

Stado rozeszło się,czekając aż wrócą.Ndoto i Huru,musieli iść na lekcje walki,więc zostałam po części sama.Po chwili jednak,podeszła do mnie moja siostra-Maji.Od czasu śmierci cioci Sherr,nie rozmawiałyśmy.Maji cieszyła się,z przyszłych narodzin wnuków.Najzabawniejsze w tym  wszystkim było to,że ponieważ ona i Kilio,nie przepadały za sobą,kłuciły się o to,która będzie lepszą babcią.Jak na razie,nie wiem która.
Przytuliłam się z siostrą.
-Urosły tak bardzo,-powiedziała,-niedługo i ty,zostaniesz babcią
Zaśmiałam się
-Dla mnie jeszcze za wsześnie! Ale tobie życzę powodzenia w tej roli
Chwile jeszcze pogadałyśmy,po czym każda poszła w inną stronę.Weszłam na sam czubek Białej Skały,po czym usiadłam,wpatrując się w choryzont.Czekałam,aż moje córki wrócą.Oby wszystko poszło po ich myśli.

Narrator
Nora i Lajla,kiedy tylko opuściły Białą Skałę,zatrzymały się w połowie drogi.Spojrzały na siebie z uśmiechem.
-Powodzenia siostrzyczko,-powiedziała Lajla
-Nawzajem,-odpowiedziała Nora,po czym przytuliła siostrę.
Po chwili,każda z nich,ruszyła w swoją stronę.Na ten dzień zapewne,czekała każda lwica wchodząca w nastoletni wiek.A dla młodych księżniczek,właśnie nadszedł.Jutro natomiast,miał nadejść dla Aishi i innych lwic.

Przyszła królowa,biegiem pobiegła na prawą stronę sawanny.Od granicy,wolała się trzymać z daleka.Zatrzymała się,kiedy na choryzoncie dostrzegła stado antylop.Zawsze coś-pomyślała,po czym ustawiła się w odpowiedniej pozycji.Nie przejmowała się zbytnio tym co ją otocza,tak jak to Nora.Wystawiła pazury,odbnażyła kły,po czym spokojnie i powoli,podchodziła coraz bliżej antylop.Niestety,nie zauważyła patyka,który pękł,wywołując cichy hałas.Zwierzęta jednak to usłyszały i odbiegły od białej.Córka Wise,miała zawsze jednak optymistyczne podejście do życia,więc od razu uśmiechnęła się i pognała za nimi.Przyspieszyła i w rozpędzie,udało jej się na jedną wskoczyć.Od razu,wbiła w nią zęby.Antylopa padła na ziemię martwa.Nora chwyciła ją za nogę,po czym zaczęła ciągnąć w stronę swojego domu.Dla niej polowanie było udane.

W tym samym czasie,Lajla wytropiła także stado zebr.Ustawiła się w odpowiedniej pozycji i w przeciwięstwie do swojej siostry,wyciszyła się i skupiła.Sprawdziła czy wiatr wieje w dobrym kierunku,po czym obnażyła kły,wystawiła pazury i łapa za łapą,szła spokojnie i cicho w stronę antylopy.Kiedy była dość blisko,skoczyła na najbliższą,wbijając w nią pazury jak i kły.Wierciła się,ale księżniczka dała radę i w końcu,zwierzę padło martwę.Biała,złapała ją za nogę,po czym zaczęła ciągnąć w stronę Białej Skały.
Kiedy już tam dotarła,położyła ją koło antylopy siostry,po czym stanęła obok niej.Wise przytuliła córki.
-Jestem z was taka dumna! Udało wam się
-Wątpiłaś,-żażartowała Nora,po czym polizała matkę za uchem,-muszę już iść,obiecałam Kisu,że po polowaniu się spotkamy
I tak szybko jak tu dotarła,biała lwica wybiegła na spotkanie z wybrankiem swojego serca.Wise uśmiechnęła się lekko do drugiej córki.
-Korzystaj z młodości Lajlo,znajdź sobie w końcu kogoś
-Miłość nie zna wieku mamo! Każdy jest taki sam,różnimy się tylko futrem!
Lajla pożegnała się z matką,po czym także odeszła.Wise po tym jak odeszła,przekręciła oczami.

Lajla truchtem,dotarła do wodopoju.Bawiła się nad nim cała masa lwiątek.Zarówno tych małych,jak i tych starszych.Lajla położyła się na niedalekim kamieniu.Postanowiła poczekać do nocy,wtedy spróbuję porozmawiać,że swoim ojcem.Miała nadzieję,że jej się uda.
***
Nora rozradowana,dotarła nad polanę,na której czekał jej partner.Przytulili się,po czym syn Busary,wręczył jej kwiatka.
-Tęskniłem
-Ja także

Niedaleko nich,rozmawiały Imani z Amarą.Najlepsze przyjaciółki,nie mogły doczekać się lat nastoletnich,pierwszych polowań i ogólnej frajdy z bycia starszym.
Amara westchnęła.
-Chciałabym znaleźć już drugą połówkę!
-Ha! Mam dwóch braci,oddam za darmo,-zaśmiała się córka Kamby
-Taa..mogę wziąść Chakę,będę miała ubaw po pachy!
-Chyba te słonia,-dopowiedziała z chytrym uśmiechem Imara,-ja to bym chciała ruszyć na pierwsze polowanie
-Ależ..
-Wiem co ci chodzi na myśli.Ale ja uważam,że nie ważne jest to,czy jesteś ślepy,czy nawet chory,to ty sobie ustalasz granice.Ndoto poparł moje słowa
-Ha,w sumie racja,-lwiczka wstała,po czym klepnęła łapką przyjaciółkę,-berek!
-Pożegnaj się z życiem!-zaśmiała się wnuczka Nzuri,ruszając w pogoń za przyjaciółką.

Huru powalił w parę sekund lwa z którym walczył.Po wszystkim,odszedł trochę na bok,podszedł do niego brat.
-Naprawdę zaczynasz wczuwać się w rolę Przyszłego Głównego Lwa Walczącego
-Jak widać,-odparl bez emocji,-chodź lepiej na Białą Skałę.Jestem głodny..
-Jak zawsze
-Chyba mówiłeś o sobie,-zaśmiał się,po czym pędem ruszył w stronę domu,za nim popędził Ndoto.
***
Tym razem patrol wydawał się dość nudny dla Lwiej Gwardii,zwłaszcza,że nie było z nimi Shani.Zarówno ona,jak i córki Taje,czekały na norodziny przyszłego potomstwa,a ich partnerzy,chcieli im w tym towarzyszyć.Koda i Bahati,jak się można domyślać,nie mieli nawet ochoty na patrol,ale cóż..mus to mus.Kiedy jednak dotarli do granicy,ochoczo podeszli do Mii.
-Możemy już iść? Przecież już prawie koniec,-odparł Koda
-Właśnie PRAWIE-warknęła Mai,-przez całą drogę narzekaliście,a teraz co..
-No weź!-Bahati także się wkurzył
-Bracie wyluzuj,-rzuciła Bora,-Mia,daj im już iść.My zakończymy czynności.Przecież widzisz,że niewiele się dzieję.
Mia zastanowiła się przez chwile,w końcu jednak przytaknęła.Lwy od razu,wystrelili jak z procy w stronę Białej Skały,na co obie lwice,przewróciły oczami i wróciły do patrolu.
-Cieszysz się,że będziesz ciocią?-spytała Mia
-No pewnie,ciekawa jestem,jak będą wyglądać!
Mia uśmiechnęła się,lecz tylko na chwile,po czym zatrzymała się szybko.
-Słyszałaś to?
Bora nastawiła uszu
-Tak..
Mia i Bora,od razu przybrały pozycję gotowych do walki.Krzaki ostatni raz się poruszyły,zanim wyszedł z nich...

Hej! Przychodzę do was że świerzutkim rozdziałem,prosto z pieca! Tak,wielu z was się pytało,kiedy nowy rozdział.W końcu jest,mam nadzieję,że się spodobał i nie jesteście zawiedzeni.Troszkę się działo,no dobra..znacznie sporo.Teraz,rozdziały będą częstrze,bo jak widzicie,nadszedł mój ulubiony czas i czas większej weny.Nastoletnie lata dzieci Wise.Możecie mi wierzy,że sporo się będzie działo.Tak,uprzedzam pytania,lew z przepowiedni,zastrzyci nas swoją obecnością niebewam.Poza tym,czeka nas nowe o nim informacje,ale już nie spoilerując,ani nie przedłużając (zgaduję,że i tak tego nikt nie przeczyta xD)
Pozdrawiam :)

czwartek, 27 lipca 2017

Rozdział 57

Kolejny dzień na Białej Ziemi,zaczął się nadwyraz słonecznie.Więc kiedy tylko promienie słońca,oświetliły moją twarz,wstałam niemal od razu,a wraz że mną całe stado.Lwice Polujące,ruszyły na polowanie.Nie musieliśmy wiele czekać,żeby pod naszymi łapami,znalazły się antylopa gnu i dwie zebry.Aishi,od razu podeszła do anylopy gnu i zaczęła ją zjadać.Huru,ruszył w ślad za nią.Po chwili,całe stado,zaczęło zajadać.Ja byłam na końcu,mimo iż powinnam być podobno na początku.Nie byłam specjalnie głodna.Kiedy więc wszyscy jeszcze jedli,wyszłam z jaskini,udając się na szczyt Białej Skały.Wpatrywałam się zaczarowanym wzrokiem,w Białą Ziemię.Przypomniałam sobie,jak jeszcze nie dawno,wpadłam do dziury i postawiłam łapę w tym miejscu.
Westchnęłam cicho.Życie tak szybko przemija.Moje przyjaciółki zostaną wkrótce babciami,a moje maluchy,staną się nastolatkami.Życie,faktycznie ma smak owoców-jak to kiedyś powiedziała mi Matibabu.

Usłyszałam ciche kroki,więc się odwróciłam.Lajla,podeszła do mnie,po czym wtuliła się w moją pierś.
-Mamo,możemy iść już na sawanne?
-Oczywiście,córeczko,-polizałam ją w główkę.Biała lwiczka zachichotała,po czym pobiegła w stronę przyjaciół.Cała szóstka,ruszyła w stronę sawanny.Za nimi poszli synowie Kamby,oraz jej córka,wraz że swoją przyjaciółką.
Kiedy zniknęli mi z punktu widzenia,odwróciłam się ponownie.Znów,wpatrywałam się w piękno Białej Ziemi.W te liczne złoża białych kwiatów.Przymużyłam oczy,wsłuchując się w dźwięki do okoła mnie.Ponownie usłyszałam kroki.Odwróciłam się gwałtownie,lecz po chwili się uśmiechnęłam.Podobnie jak dwie lwice,które stały za mną.
-Co was do mnie sprowadza?-zaśmiałam się
-O wielka królowo! my..-Taje także się zaśmiała
-Daj spokój z tymi tytułami,o Taje śmiechawo jedna!-zaśmiałam się jeszcze głośniej.
-I kto to mówi?!
Śmiałyśmy się jeszcze trochę,po czym przestałyśmy.Spojrzałam na nią wyczekująco.
-Więc?
-Więc..zastanawiałyśmy się,czy nie poszłabyś z nami po Nyeusi,Mto i Busarę?
-Mhm,,ależ po co?
-Ponieważ widzimy,że świta u ciebie nudą.No weź,każdy dzień jest taki sam! Co powiesz,na małą zabawę,jak wtedy,kiedy mieszkałyśmy jeszcze u Nzuri?
-W sensie? Miałyśmy wiele zabaw jako lwiątka..
-Oj,po prostu chodź!-pogoniła mnie Kilio.
Wstałam i ruszyłam za dziewczynami.Szybko zeszłyśmy z Białej Skały i równie szybkim tempie,biegłyśmy przez sawanne.Wiatr muskał nasze pyszczki.Biegłyśmy tak szybko,że nie zdążyłyśmy się zatrzymać,więc wpadłyśmy na czarną lwicę.

Nyeusi,zgromiła nas spojrzeniem,po czym wstała.
-Uważajcie,co?
-No spoko,możesz zawsze powiedzieć,że poleciałyśmy na ciebie,-Taje wybuchnęła śmiechem,podobnie jak ja.
-Lepiej mówcie,gdzie tak wam szpieszno,-przewróciła oczami
-Właściwie,to po ciebie.Mamy sprawę,ale powiemy ci przy chłopakach,nie warto mówić kolejny raz,-odparła Kilio,-może,zapolujemy.Nie daleko widziałam stada antylop!
Przytaknęłyśmy,po czym ruszyłyśmy za czerwonooką.

Nie wiele czasu później,znalazłyśmy się nie daleko stada antylop.
                                                 
Bezszelestnie,podchodziłyśmy w ich stronę.Przuczupnęłyśmy,kiedy dotarliśmy do wysokich traw.Pomału,zaczęłyśmy cołgać w ich stronę,oczywiście unikając wiatru.Kilio szła na przodzie,pewnym krokiem.Za nią kroczyłam Nyeusi,ja wolałam być na tyłach,by pilnować Taje.Pomarańczowa,radziła sobie jednak lepiej.Jakoś udało jej się unikać szelestu.W końcu,stanęłyśmy nie daleko jednej z antylop,która odłączyła się od grupy.Kilio dała nam znak ogonem,żebyśmy poczekały,oraz,że mamy iść w boki.Nyeusi poszła na lewo,ja na prawo,Taje i Kilio zostały na środku.
Kiedy tylko,dała nam znać,skoczyłyśmy.Reszta antylop uciekła w panice.Ta na którą skoczyłyśmy,wyrywała się co i rusz.Taje i Kilio,skoczyły na nią,kiedy nie miała już prawie sił,z resztą tak jak my.Ujęła dobrą strategie,dzięki której,u naszych łap padła antylopa.Pociągnęłyśmy ją trochę dalej,po czym zaczęłyśmy ucztę.Po skączonym posiłku,ruszyłyśmy dalej na poszukiwanie lwów.

Słońce rzucało swoimi promieniami,prosto na nasze futra.Zrobiło mi się przez to,strasznie gorąco.Szłam jednak dalej.Wciąż z jednej strony,nie rozumiałam,po co dziewczyny mnie wyciągają,ale z drugiej,jest to pokonanie nudy.
Po drodze,minęłyśmy wodopój,przy którym bawiły się lwiątka.Uśmiechnęłam się na widok moich dzieciaków.
Kiedy go minęłyśmy,przyspieszyłyśmy kroku,aż w końcu,zaczęłyśmy biec.Bardzo się to przydało,gdyż szybko znaleźliśmy Mto i Busarę.Rozmawiali że sobą,lecz na nas widok,przestali.Busara przytulił Kilio,a Mto Taje.Na ten widok,zrobiło mi się smutno.Przypomniał mi się Moto.Ah! Tęsknie za nim.Nyeusi,nie tęskni za swoim byłym..a ja? Czemu w takich sytuacjach,muszę rozpamiętywać chwilę?

-Szukałyście nas?-spytał Mto
-Upolowałeś dwa złączone słonie,geniuszu!-warknęła Nyeusi,-jasne,że tak.Dziewczyny coś wymyśliły i właśnie w tym momemcie, nam o tym powiedzą!
-Dokładnie..-przyznała Kilio,po czym spojrzała na Taje,-pomyślałyśmy,że przyda nam się jakaś odmiana.Ciągle tylko to samo.Więc,mamy pomysł.Otóż..
-Otóż..-dołączyła się Taje,-nie macie ochotę się pobawić w te zabawę,w którą bawiliśmy się u Nzuri?
-W sensie?-dopytał Busara
-Ja nie znam waszych zabaw z tamtego czasu,-powiedział Mto
-W mbele yako,-powiedziała Taje
-Wyścignę cię?-spojrzałam na nią ciekawa,-pamiętam.Każdego dnia,kiedy Nzuri wychodziła na polowanie,wybiegaliśmy z jaskini.Bawiliśmy się wówczas w wyścigi.Ścigaliśmy się,robiliśmy nagłe zwroty.Kiedy Nzuri wracała,biegliśmy w jej stronę.Wygrywał ten,kto był pierwszy,-wyjaśniłam
-I chcecie się w to bawić? Jak małe lwiątka?-spytał roześmiany Mto
-A czemu by nie? Długo żyć nie będziemy!-roześmiała się Kilio,lecz po chwili zpoważniała,-zaczynamy?
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco.Zmrużyłam oczy,po chwili je otworając z szyderczym uśmiechem.
-Zaczynamy!

-Pamiętaj,Mto,żeby przed zakrętem wystawić pazury..żebyś się nie przewrócił,-upomniała go Taje.Lew kiwnął tylko głową,po czym czule polizał partnerkę po policzku.
Moi przyjaciele,jak i ja,ustawiliśmy się przy jednym z kamieniów.Przygotowałam się,podobnie jak oni,by za chwile wystartować.To był na prawdę długi bieg.Znajdowaliśmy się na środku sawanny,a naszym celem,była granica Ptasiej Ziemi. Kiedy ptak,siedzący obok (poprosiłyśmy go) dał znać,pod postacią ćwierku,wystartowaliśmy.Pełni energi i zapału,pognaliśmy do przodu.
Nasze odechy,były wyrównane.Co i rusz,jedno z nasz przyszpieszało,by być na przodzie.Próbowałam,wyścignąć Mto,co mi się w końcu udało.Teraz wraz z Taje,szłyśmy włeb włeb.Kilio i Nyeusi,królowały na przodzie.Oczywiście córka Miiby,w końcu ją wyprzedziła,ale tylko o centymetr.Była wprawdzie ,przyzwyczajona do biegania (polowanie,zrobiły swoje).Ja z Taje,biegłyśmy za nimi.Za nami natomiast Mto,a za nim Busara.Nigdy nie lubił zbytnio tej zabawy,chodź raz udało mu się być na przodzie.Zawsze jednak,przegrywał ,przy zakrętach zwłaszcza.

Przyszpieszłyłam,resztkami sił.Strasznie bolały mnie łapy,a byliśmy dopiero,kilka metrów za granicą naszego królestwa.Westchnęłam ciężko.Kiedyś,mieliśmy krutszą mete,a może..tylko mi się zdawało? Musiałam uspokoić odech.Nie chcesz chyba paść na ziemię! Nie jesteś aż tak stara.Dawaj Wise,troche wysiłku ci nie zaszkodzi-pomyślałam,po czym z całej pary,wyszczeliłam naprzód.Muszę dać radę!
***
Narrator
Kiedy Wise,Taje i ich przyjaciele,ścigali się niczym małe lwiątka,prawdziwi posiadacze tego tytułu,bawili się nad wodopojem.Zaczęło się od berka,chowanego,zapasów i pluskania się w wodzie,a skączyło na leżakowaniu na skałkach.Żeby przerwać nudę,postanowili porozmawiać.Najpierw o tym co zwykle,jaki pyszny był dzisiaj obiad i obstawianie,co będzie jutro.Później o tym,gdzie są ich rodzice,lub o tym,że brat Kisu zostanie ojcem,a on sam wujkiem.W końcu jednak,Lajla,poruszyła inny temat.
-Nie boicie się dorosłości?
-Tak szczerze..to trochę tak,-odparła Aishi
-A ja nie! Będę w końcu mugł robić,co mi się  żżywnie podoba!-powiedział śmiało Huru (prawie taki sam punkt widzenia,jak ja xd)
-Taaa..i jakaś magiczna siła,przyniesie ci pod nogi żarło!?-zaśmiał się Kisu,na co Huru warknął
-Tobie to łatwo mówić,kim niby będziesz?! Król od siedmiu boleści? Nigdy nic nie wiadomo Kisuniu!
-A co,bić się chcesz!?
-Pewnie!!
-Chłopcy!!!-warknęła Lajla,-cicho już! My tu rozmawiamy,idźcie się lepiej ochłodzić..
-Dobrze Rozłączyni! -zaśmiał się Kisu,wraz z synem Wise,podążając nad wodopój
-Kto?
-Rozłączyni konfliktów! Tylko ty potrafisz rozwiązywać konflikty,-na słowa lewka,na policzkach Lajli pojawiły się lekkie rumieńce.

Kiedy lewki odeszły,a za nimi Ndoto,lwiczki mogły w spokoju pogadać.
-Boisz się Nora,bycia królową?-spytała Aishi
-No więc...-zawachała się przez chwilę.Nie lubiła zdradzać co czuję w tej sprawie,postanowiła więc zmienić temat.Wstała,podeszła do lwiczki,tyknęła ją łapką,po czym mówiąc "berek!" zaczęła uciekać.Zdezorientowana Aishi,chwilę potem,ruszyła w ślad za nią.Lajla zaśmiała się cicho,po czym także przyłączyła się do zabawy.
***
Kamba leżała przytulona do Arro,na pobliskiej polanie.Przyglądała się swoim dzieciom,biegającym nie daleko.Imani skoczyła nagle na Teo,po czym ugryzła go w ucho.Nie zauważyła,skradającego się Chaki.Lewek,skoczył na starszą siostrę,po czym przygwoździł ją do ziemi.Mimo iż oboje wybuchli śmiechem,córka Nzuri,była zła.Wstała,po czym podeszła do swoich dzieci.Wzięła w pysk zdezorientowaną córkę,po czym odeszła kawałek dalej.Każdego zdziwiło jej zachowanie.

Imani wierciła się,ale i tak wylądowała w jej łapach.Kamba umyła ją starannie,po czym spojrzała na nią surowo,chodź ta i tak tego nie widziała.
Warknęła cicho na matkę.
-Dobrze się bawiłam,co znowu?
-Po prostu..-zawiesiła się,sama niewiedziała,co odpowiedzieć,więc po prostu westchnęła,-Po prostu się o ciebie martwie
-Nie potrzebnie!-odparła lwiczka.Wyszła z łap matki,po czym pobiegła przed siebie.Kamba ziewnęła.Patrzyła jeszcze chwile za córką,po czym wraz z mężem i synami,wróciła na Białą Skałę.Wiedziała,że jej córka wróci,ale kiedy?
***
Bieg,zdawał sie dłużyć w nieskączoność.Powiem w prost,że się zmęczyłam.W końcu,mimo wiatru i tak było gorąco.Czułam,że mam spocone łapy.Oddech ,próbowałam uspokoić,ale nie zawsze mi się udawało.Na prowadzeniu,biegła Kilio i Taje,za nimi Nyeusi,za mną Mto i Busara.No cóż..musiałam przyspieszyć.Przyznam,że nie było to za miłe.Łapy piekły mnie dalej,ale w końcu się udało.Dogoniłam Nyeusi,która także nie traciła pomału siły.

Nigdy nie byłam tak szczęścila,jak w momencie,kiedy dotarliśmy do granicy Ptasiej Ziemi.Jednak,to nie oznaczało przerwy,wręcz przeciwnie.Miał nastąpić zwrot,by wrócić na Białą Ziemię.Kilio pewnie,przyspieszyła,żeby jako pierwsza,wykonać zgrabny zwrot.Była w tym dobra,ale nic dziwnego,lata polowań zrobiły swoje.Taje,ja i Nyeusi,zrobiłyśmy także zwrot.Mto także się przyłączył.Także,wystawił pazury,przesunął nimi po ziemi,dzięki czemu,mógł szybko skręcić.Busara z wielkich trudem,zrobił podobnie.Kiedy każdy z nas skączył,usiedliśmy na chwilę,by odpocząć.Nie trwało to jednak długo i chwile później,musieliśmy z powrotem ,biec w stronę domu.Taje i Kilio,poganiały mnie,żebym była szybsza.Cóż,nie zamierzałam aż tak bardzo przyspieszać.Już i tak,byliśmy blisko granicy.

Przyspieszyłam,już po granicy.Poprostu  wyszczeliłam ,a reszta zaskoczona za mną.Nasza szóstka,z głośnym westchnieniem,dotarła do wodopoju.Tak szybko,chyba nigdy,nie piłam wody.Ulżyło mi,kiedy poczułam jej smak,na moim języku.Po prostu,pragnienie zostało zaspokojone.W naszym mbele yako zwyciężyła Kilio.
Spojrzałam na niebo,które przybrało już kolor granatowy.Uśmiechnęłam się do przyjaciół.
-Dziękuję wam za ten....wyjątkowy dzień,-powiedziałam,-a teraz,może wrócimy na Białą Skałe?
-No pewnie!-wykrzyknęli
-Mam nadzieję,że lwice coś upolowały,bo jestem głodny,-westchnął Mto i spojrzał na Kilio
-Na pewno upolowały,ale i tak dostaniesz ostatni,-zgasiła go,po czym wraz ze mną i Taje,odeszła.

Chodziłyśmy jeszcze trochę po sawannie,puki na niebie nie pokazały się pierwsze gwiazdy.Właśnie wtedy,wróciłyśmy do domu.Od razu się położyłam,po czym zapadłam w sen.To był..naprawdę fajny dzień.Tyle wspomnień ożyło.
***
Narrator
Kilka godzin wcześniej
Imani,po swojej "ucieczce" od rodziny,położyła się na skale,nie daleko pastwiska.Zamknęła oczy,w ten sposób,lepiej było jej się skupić.Usłyszała,skukot kopyt,a po chwili wyraźny ryk.Słyszała,dzwięki ucieczki,po czym..Ah! uwielbiała słuchać polowań lwic.
Otworzyła oczy.Żałowała,że ich nie widzi.Sama chciałaby polować.Miała nadzieję,że może kiedyś jej się to uda.Uśmiechnęła się lekko,po czym spojrzała w lewo.Usłyszała otóż,że ktoś się zbliża.Zawsze była gotowa do walki,ale rozum podpowiadał jej,że lepiej w razie czego uciekać.Już chciała,to zrobić,kiedy do jej uszu,dobiegł znajomy głos.Mogła słuchać,jak mówi godzinami.Miał taką cudowną nutę w głosie,ciepłą i czułą.Uśmiechnęła się więc szeroko,po czym wróciła na miejsce.Koło niej,położył się jej przyjaciel.Znała go,właściwie od dziecka.Nie..nic więcej nie czuła,tylko przyjaźń i wdzięczność.Opiekował się nią,właściwie nie wiedziała dlaczego,aż tak bardzo mu na tym zależało.
-Co tak siedzisz i słuchasz?-odezwał się
-Wiesz,że lubię słuchać polowań lwic,poza tym...
-Poza tym?
-Poza tym...matka jest zbyt naopiekuńcza.Nie lubię,kiedy ktoś okazuję mi litość.Ja dam sobie radę!
-Robi to,bo ciebie kocha,Imani,-odparł,po czym się także uśmiechnął,-przypominasz mi kogoś,kogo bardzo dobrze znałem.Chodź..ona była jedyna w swoim rodzaju.
-Znam ją?
-Nie,odeszła zanim się jeszcze urodziłaś..
-Ale w sensie,że umarła?-Imani wstrzymała odech
-Nie,po prostu wróciła na swoją ziemie.Ciekaw jestem,czy dalej tam jest.Zawsze lubiła podróżować,zwiedzać inne ziemie..
-Przecież to było możliwe,prawda?-spytała ciekawa,wstając.Lewek także wstał.
-Po części,-powiedział,po czym puścił jej oczko.Odszedł od lwiczki,rozmyślając.Miał wielką nadzieję,że jeszcze ją spotka,chodź wiedział,że to nie takie łatwe.Może kiedyś,wyruszy na jej ziemię?

Imani także odeszła,już bardziej szczęśliwa.Skierowała się w stronę Białej Skały,kiedy była na miejscu,wtuliła się w futro matki,po czym zasnęła.Takie momenty,były dla niej szczególnie ważne.
*****
Hej! Jak widzicie,dzisiaj znowu się nic wielkiego nie działo.Ostatnio właśnie,olśniło mnie,że nigdy do końca,nie poznaliśmy dzieciństwa Wise i jej przyjaciół,kiedy mieszkali u Nzuri.Nigdy,specjalnie o tym nie pisałam,aż do dzisiaj.Teraz przynajmniej wiecie,jaka była ich ulubiona zabawa razem (no nie licząc zapasów!)
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał ^-^
Pytanka:
1.Czy Kamba przesadza z nadopiekuńczością?
2.Czy przyjaciele dobrze zrobili,urządzając takie wyścigi?
3.Z kim Imani rozmawiała,pod koniec rozdziału?
A teraz,obrazki Wise,Taje,Kilio,Busary,Nyeusi jako lwiątek:
"Mały wyścig!" Od lewej:Taje,Nyeusi,Wise,Busara,Kilio
"Dooobra,zaryzykujmy!" Busara,Taje,Nyeusi i Wise
"No pokaż te ząbki!" Kilio
Chciałam was jeszcze powiadomić,że za kilka rozdziałów (być może w 60) nasze lwiątka,staną się ...nastolatkami! Co za tym idzie? Nie mogę spoilerować,ale na pewno nie będzie spokojnie! Cieszmy się nim,puki panuję na Białej Ziemi.
Pozdrawiam c:

sobota, 22 lipca 2017

Rozdział 56

Kiedy tylko,na niebo wzeszło słońce,czwórka lwiątek wybiegła z jaskini.Wbiegli na szczyt Białej Skały,po czym spojrzeli na widnokrąg.Widok zapierał wdech w piersiach.Po chwili,podeszłam do nich i usiadłam nie daleko dzieci.
-Za każdym razem,zapiera wdech w piersiach,-sprostowała Nora z uśmiechem
-Masz rację,siostro,-przytaknął Ndoto
Mój rysunek (proszę,nie kopiować)
Wpatrywaliśmy się w sawanne jeszcze chwilę,po czym z niej zeszliśmy.Zatrzymałam jednak Norę w połowie.
-Pokażę ci coś ciekawego..wraz z Matibabu,-uśmiechnęłam się lekko,miałam nadzieję,że się zgodzi.Córka,spojrzała jeszcze tylko,jak jej rodzeństwo zbiega z Białej Skały,po czym ponownie,zwróciła się do mnie:
-No..dobrze.Oby tylko nie było nudno
Kiwnęłam tylko głową,po czym wraz z Norą,zeszłyśmy z Białej Skały.Skierowałyśmy się w stronę jaskini medyków.Droga minęła nam zaledwie chwile.Szara lwica,czekała na nas cały czas przed swoją jaskinią.Kiwnęłam w jej stronę głową,po czym cała nasza trójka,udała się w głąb sawanny.

Musiałam przyznać,że Biała Ziemia była ogromna.Droga mi się bardzo dłużyła.Wielkie dzięki przodkom,że chociaż było chłodno i nie świeciło,aż tak bardzo słońce.
Zerknęłam na Norę.Szła dzielnie,chodź pewnie także była zmęczona.W końcu,Matibabu się zatrzymała,a ja wyszczerzyłam oczy ze zdziwienia.Staliśmy przed małą jaskinią,tą samą w której zamieszkiwałam z przyjaciółmi,gdy musieliśmy odejść z jaskini Nzuri.Długo wędrowaliśmy (może jakieś 2,3 dni) zanim się w niej znaleźliśmy.

Spojrzałam na szarą lwicę ciekawa,już wiedziałam,że jesteśmy przy granicy.
-Muszę zebrać kilka ostrych cierni z pustynii,-wyjaśniła,-idziecie?
-Dasz radę Noro?-spytałam,pochylając się
-No..skoro już tak daleko poszłam,to..Jasne!
Ponownie ruszyłyśmy.Tym razem,droga wydawała się bardziej dłużyć i była,bardziej męczonca.Słońce zaczynało mocniej grzać.Co znaczyło,że zbliżamy się do granicy.Przyszpieszyłyśmy więc,by przed końcem dnia,dostać się w to miejsce i wrócić do domu.Spojrzałam więc na niebo,ale na szczęście,nie było jeszcze w zenicie.

W końcu,medyczka zatrzymała się,po czym odwróciła się do towarzyszek.
-Zostańcie tutaj,muszę pobiec trochę dalej..
-Nie chcesz..-nie dokończyłam,bo mi przerwała
-Sama dam radę,-po tych słowach,pobiegła dalej.No cóż,trzeba czekać.Usiadłam,a w moje ślady poszła córka.Siedziałyśmy tak w chwile w milczeniu,którą w końcu przerwałam.
-Jesteście z Kisu razem,tak?
-Tak,-powiedziała krótko,po czym spojrzała na niebo,ja także.Niewiele się zmieniło,od ostatniego razu.Jednak,gdy wróciła Matibabu,był już prawie wieczór.Chłodniej.Zgromiłam ją wzrokiem,kiedy tylko się zjawiła.Nigdy nie lubiłam kłutni,ale tym razem,musiałam jej to wypomnieć.
-Czemu tak długo!?
-Nie gniewaj się Wise,-uśmiechnęła się.W koszyku z lian i lin,zawieszonym na swojej szyi,wystawało kilka ostych cierni.Przypominały nieco korzenie z kolcami.

Spojrzałam na nią
-Po co ci to?
-Do kilku mikstur,-powiedziała i ruszyła przodem.Wzięłam Norę na grzbiet,po czym ruszyłam za nią.
-Tak naprawdę,z nich robi się świetne lekarstwa,chodź mało osób o tym wie,-kontynułowała szara lwica
-Nie wiedziałam,teraz wiem,-uśmiechnęłam się,po czym spojrzałam kontem oka,na Norę,leżącą na moim grzbiecie.Spała.Przyspieszyłam trochę,by jak najszybciej dostać się na Białą Skałę.Niestety,było pomału ciemno.Byliśmy przed naszą starą jaskinią,więc zaproponowałam Matibabu,żebyśmy w niej zostały na noc.Zgodziła się i po chwili,spałyśmy smacznie w koncie.Nore umyłam,po czym położyłam ją w swoich łapach.Nie mogłam uwierzyć,że jeszcze tylko kilka miesięcy i ta mała kuleczka,stanie się nastolatką.Uśmiechnęłam się blado i z tą myślą,zasnęłam.

Nadszedł kolejny dzień.Obudziłam się wcześnie,żeby zapolować.Umyłam się więc,po czym wyszłam z jaskini.Podążyłam za węchem,który się nie mylił.Chwilę później,stałam niedaleko stada antylop.Zaczęłam się skradać,obserwując przy tym wiatr.Wiał na szczęście we właściwym kierunku.Nie zmieniało to jednak faktu,że przez białe futro,trudno było mi się ukrywać.W końcu jednak,udało się i po chwili,skoczyłam na antylopę.Padła martwa,reszta uciekła.Zabrałam zdobycz do jaskini,gdzie odrazu,zaczęłyśmy ją jeść z Matibabu i Norą  (obudziły się).
Kiedy zjadłyśmy ,ruszyłyśmy w stronę Białej Skały.Szybko dotarliśmy na miejsce.Matibabu oczywiście,poszła odrazu,do swojej jaskini,gdzie już czekał Rafa.Mieli razem robić mikstury.My natomiast z Norą,wdrapałyśmy się na szczyt.Od razu,otoczyło nas stado.Wytłumaczyłam,że musiałyśmy gdzieś iść z Matibabu.Na szczęście,tyle wystarczyło,by stado wróciło do jaskini.Na środku,leżała zebra.Nie miałyśmy jednak na nią ochoty.Ja dlatego,że byłam już najedzona,Nora dlatego,że wolała iść bawić się z rodzeństwem i przyjaciółmi.

Porozmawiałam chwilę z Taje,Kilio i Nyeusi,po czym położyłam się na końcu jaskini.Zmróżyłam oczy.Nie miałam ochoty spać,ale nic lepszego nie przychodziło mi do głowy.Niewiele się ostatnio działo,co było w sensie dobrę.Kiedy miałam już zasnąć,usłyszałam kroki.Ciekawa,spojrzałam na wyjście z jaskini.Moja ciocia (dla jasnośći,siostra mojej mamy) podeszła do mnie,po czym mnie przytuliła.
-Cześć ciociu,dawno cię tu nie było.
Ciocia Sherr,mieszkała w dolnej części jaskini,wraz z Kają i kilkoma lwicami.Żadko tu przychodziła,chyba że od czasu do czasu,zjeść z rodziną i stadem.Patrzyłam więc na nią zdziwiona.
-Nie patrz tak ,Wise,-upomniała mnie,-przyszłam spędzić z moją siostrzenicą,trochę czasu
Kiwnęłam głową,wstałam i ją przytuliłam.
-Wiesz kochanie,wkrótce ja odejdę z Kręgu Życia..
-Nawet tak nie mów?!-oburzyłam się
-Taka prawda,przecież wiesz.Rodzimy się,żyjemy,osiągamy,po czym odchodzimy z tego świata,robiąc miejsce nowemu pokoleniu
-Wiem o tym ciociu,po prostu..smutno mi..rozumiesz?
-Rozumiem..-przytuliła mnie
***
N (narrator)
Idia,Kora,Shani,opuściły właśnie jaskinię medyków.Z uśmiechem,podążały sawanną.
-No kto by pomyślał,-westchnęła Kora,-teraz już tylko kolej Mii i Bory
-Bora to prawie  moja rodzina,-powiedziała córka Maji,-za kilka dni mój ślub z Bahatim,nawet nie wiecie,jak się cieszę,zwłaszcza teraz..
-Ja także się cieszę! Chodź,to dziwne..ślub razem i jeszcze w tym samym czasie,zaszłyśmy w..-Idia nie dokończyła,gdyż z daleka zauważyły znajome sylwetki.Byli to Bahati,Koda,Isaka,Bora i Mia.Lwice pobiegły pierwsze,właściwie to najszybsza Bora,za nią Mia i na kończy lwy.Córki Kilio i Shani,uśmiechnęły się do zebranych,po czym każda wbiła wzrok we własnego partnera.
-Możemy porozmawiać?-spytały niemal równocześnie,po czym się zaśmiały
-Razem? Czy każdy na osobności,-odpowiedział Isaka
-Jasne,że na osobności,-zaznaczyła Idia,po czym wraz ze swoim narzeczonym,oddaliła się daleko od grupy.Podobnie zrobili Kora i Koda,Bahati i Shani,prawie też,gdyby nie przerwała im Bora.
-Oj,nie mogę iść z wami,bo mnie także żżera ciekawość!
-Nie możesz,-odparła szara z uśmiechem,po czym ruszyła przed siebie.Syn Kilio,ruszył w ślad za nią.Mia i Bora,położyły się znudzone.

Nie czekały jednak długo na grupę.Po chwili,cała szóska,znalazła się przed lwicami.
-Powiecie w końcu,o co chodzi?-spytała Mia
-Idia jest w ciąży!-pochwalił się Isaka
-Kora też!-także pochwalił się Koda
Siostry się zarumieniły,a lwice je przytuliły.
-Shani także! To takie cudowne,będę ojcem,-ucieszył się Bahati,a Shani tylko kiwnęła głową.
-Jeśli będzie to córka,będzie nazywać się Binti,-zaznaczyła córka Maji
-Będzie syn mówię ci
-Zobaczymy,-sprostowała Shani,-a teraz przepraszam,muszę powiedzieć wszystko mamie i cioci Wise,ty chyba  też powinieneś to zrobić!
-Dooobra,tylko twoja przynajmniej cię nie zabiję,-burknął Bahati,po czym wraz z siostrą,ruszyli na Białą Skałę.Shani natomiast na skałki,gdzie przebyła jej mama.Idia i Kora,przewróciły oczami,po czym poszły szukać matki.
*
Znalazły ją nad wodopojem.Kiedy Taje je dostrzegła,uśmiechnęła się miło,po czym podbiegła do nich,od razu je przytulając.Najpierw Idię,później Korę.

-Cześć mamo!-powiedziały równocześnie
-Witajcie córeczki,co was do starej matki sprowadza?
-Oj mamo! Nie jesteś aż taka stara,-zaznaczyła Idia z uśmiechem,jej siostra przytaknęła.
-Miło słyszeć,ale na prawdę..znam was i wiem,że o coś chodzi..
-No...tak,-przyznała Idia,a Taje spojrzała na nią wyczekująco,-bo widzisz jestemwciąży
-Co? Kochanie,mów wyraźniej
Idia wzięła wdech,podobnie jak Kora,obie powiedziały:
-Jestem w ciąży!
Taje zmroziło.Stała wpatrzona w nie,jak na jakieś małpy,tańczące na słoniu,który gra na pianinie.Tego się nie spodziewała.Po chwili,przełknęła ślinę i ciepło się uśmiechnęła.
-Bardzo się cieszę,będę babcią,a wy wspaniałymi matkami!
Wszystkie się przytuliły,po chwili podszedł do nich Busara.
-Taje,musimy pogadać o sprawach królestwa..
-Możemy przesunąć to na jutro? Muszę spędzić czas z dziećmi!
-Już nie takimi dziećmi,-burknęła z uśmiechem Idia
-A ty wujku,nie cieszysz się że będziesz dziadkiem?-spytała nieśmiało Kora
-Ja? ja się cieszę,tylko..Kilio mi tu świruję,nie chce wysłuchiwać tej "przyjemnej" rozmowy Kuhusu maua yetu na marafiki
*
Wise
Dzień jednak nie był nudny.Dowiedziałam się otóż,że większość młodych par z Białej Ziemi,doczeka się wkrótce potomstwa.Shani,Idia i Kora,napewien czas,muszę odłożyć lekcję.To nawet dobrze,niech trochę odpoczną.Zwłaszcza Idia,która za kilka miesięcy,będzie musiała przejąć status Głównej Lwicy Polującej.
Maji-moja siostra,bardzo cieszy się,że będzie babcią.Właściwie,prawie wszyscy się cieszą.Tylko Kilio i Nyeusi,wrzasku narobiły,ale już dobrze.
Ziewnęłam,po czym zeszłam z czubka.Ułożyłam się na podwyżu,obok moich skarbów.Zerknęłam okiem na stado,po czym zasnęłam.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał! ^^
Zakładka z Bohaterami,jest już zaktualizowana.Jak myślicie,co wydarzy się dalej?
Pozdrawiam c:

niedziela, 9 lipca 2017

Rozdział 55

Cztery tygodnie później..

Słońce pomału sunęło się ku niebu.Wszyscy mieszkańcy sawanny spali,to znaczy prawie wszyscy.Tylko ja nie spałam.Stałam na czubku skały,wpatrując się w Białą Ziemię.Wiatr przyjemnie muskał mój pyszczek.Uśmiechnęłam się,po czym wróciłam do jaskini.Podeszłam do Nory i delikatnie musnęłam ją nosem.Wstała,spoglądając na mnie leniwie.Po chwili jednak,razem że mną udała się na szczyt Białej Skały.

Widok,który z tamtą widzieliśmy,wprost zabierał wdech w piersiach.Obie się uśmiechnęłyśmy.
-O czym dzisiaj będzie lekcja,mamo?-spytała
-Dzisiaj,chce z tobą porozmawiać o tym,jak ważna jest pozycja,-zaczęłam,-jak pewnie wiesz,każdy lew czy lwica w stadzie,ma określoną pozycję.Ty jako przyszła królowa,masz wysoką rangę.Niektóre lwice,mogą być lwicami polującymi,niektóre walczącymi.Podobnie tyczy się lwów..
-W takim razie..-zamyśliła się,-skoro ja będę królową,to kim będzie moje rodzeństwo?
-Dobre pytanie Noro,ale skierowane do złej osoby.To właśnie królowa,bądź król,podejmuję decyzję.Więc kochanie,jak myślisz,kim powinni być?
-Mhm..Lajla jest bardzo mądra i umie rozwiązać każdy konflikt,myślę,że zostanie moją doradczynią!-powiedziała,-Huru świetnie walczy,powinien być Głównym Lwem Walczącym!
-Dobre decyzję,kochanie,-pochwaliłam córkę,-kończymy na dzisiaj lekcję..

-Możemy iść się pobawić?-spytała Nora,kiedy schodziliśmy ze szczytu.Kiwnęłam tylko głową.Zielonooka uśmiechnęła się szeroko,po czym podbiegła do zebry i zaczęła ją jeść.Kiedy wszystkie lwiątka zjadły śniadanie,od razu wybiegły z jaskini.Moje dzieci na czele.Zaśmiałam się cicho i sama,zanurzyłam zęby w mięsie zebry.

Po chwili,zdałam sobie sprawę,że w jaskini jest także Kamba.Brązowa spała,a u jej boku jej dzieci.Nie były to już te same małe kuleczki.
Chaka,wstał i podreptał do córki Nzuri.Tyknął ją łapą,na co ta otworzyła leniwie jedno oko.
-O co chodzi,synku?
-Mamo,zapomniałaś? Dziś wyjdziemy po raz pierwszy sami na dwór
U boku lwiątka,stanęło jego rodzeństwo,błagalnie spoglądają na matkę.
                                     Kamba zamyśliła się.
-Na pewno sami? Mogę pójść z wami..
-Na pewno,-powiedział szczęśliwy Teo
-Możemy? Proszę!-tym razem odezwała się Imani.Lwiczka pomimo swojej ślepoty,dobrze się poruszała.Miała wspaniały słuch.Ndoto,bardzo lubi się z nią bawić.
-Dobrze możecie,-powiedziała w końcu Kamba,po czym przytuliła dzieci,-ale nie wracajcie zbyt późno!
-Dobrze!!-krzyknęły,po czym wybiegły z jaskini.
Uśmiechnęłam się lekko do Kamby.Położyłam się u jej boku,żeby ją wesprzeć.Pamiętam ten dzień,kiedy to moje dzieci,po raz pierwszy wyszły same.Też się bałam,ale wiedziałam,że nic im się nie stanie.Mam nadzieję,że Kamba też tak myśli..

Narrator
Starsi nastolatkowie,stali się młodymi dorosłymi.Idia coraz częściej,uczęszczała na lekcje polowania z Kilio i lwicami.Kora podobnie,tylko na lekcje walki.Lwia Gwardia natomiast,patrolowała wciąż teren.Mimo iż wszyscy byli bardzo zajęci,zawsze mieli dla siebie czas.
Właśnie teraz,leżeli na skałkach,rozmawiając.Shani była wtulona w Bahatiego,Idia w Isakę,Kora w Kodę,natomiast Bora i Mia,leżały obok siebie.Jako jedyne nie miały partnerów,ale jakoś im to nie przeszkadzało.Córka Kilio,cieszyła się,że jej brat jest z Shani.Nie mogła się doczekać ślubu,nie tylko jej brata,ale także jej przyjaciół.Miał się odbyć za tydzień.
-Jak ten czas leci,-szepnęła sama do siebie,po czym ułożyła głowę na łapach i zasnęła.
***
Dzieci Kamby,nie bały się przygód,wręcz przeciwnie-pragnęły ich.Po długim biegu,w końcu dotarli do wodopoju.Od razu,napili się chłodnej wody,po czym spojrzeli na bawiące się niedaleko lwiątka.Poznawali je.Czwórka z nich,to królewskie dzieci.Bawiły się że swoimi przyjaciółmi,Aishi i Kisu.Rodzeństwo uśmiechnęło się,po czym podeszło do bawiących się przyjaciół.
-Możemy dołączyć do zabawy?-spytał Teo
-Pewnie,-odpowiedziała Nora
-A w co się bawicie?-dopytał Chaka
-No..teraz to nic,-odpowiedział Kisu,-macie jakieś pomysły?
-Ja proponuję chowanego,-zaproponowała Aishi i Lajla,w tym samym czasie,z czego się obie zaśmiały
-A ja,żebyśmy popływali,-powiedział Ndoto
-To może zapasy?-zapytał Huru
-Ja mam lepszy pomysł..-mruknęła Nora,-w berka?
-Tak!-zgodzili się wszyscy

Nora dotknęła łapką Kisu,po czym zaczęła uciekać.Lewek ruszył w stronę Lajli.Kiedy udało mu się ją dotknąć,odbiegł.Lajla ruszyła w stronę dzieci Kamby.Bracia zaczęli uciekać,natomiast ich siostra,stała chwilę nasłuchując,po chwili także zaczęła biec.Udało jej się uciec,lecz pobiegła zbyt daleko.Oddaliła się.Nie przejęła się tym zbytnio.Usiadła na trawie i zaczęła myć swoją łapkę.Po chwili,usłyszała szelest.Odwróciła się gwałtownie,dalej nasłuchując.Ktoś wyszedł z krzaków i podreptał w jej stronę.Kroki te,były jej obce.Wiedziała jednak,że należą do lwiątka.Wzięła głęboki wdech i wydech.
-Kim jesteś?-spytała,po czym ustawiła się w pozycji,gotowej do walki.
-Jestem Amara!-powiedziała kremowa lwiczka,po czym spojrzała swoimi turkusowymi oczami na córkę Arro,-a ty to kto?
-Jestem Imani,-odpowiedziała,odwróciwszy się w jej kierunku.
-Jesteś ślepa!-wykrzyczała Amara
-No i co!?
-Nic..po prostu mnie zaskoczyłaś,-powiedziała nowo poznana,-bawimy się w coś?
-Pewnie,-przytaknęła lwiczka,-może w chowanego?
-Tak!
Amara miała liczyć,natomiast Imania się chować.Lwiczka od razu wiedziała,gdzie się schowa.Weszła z małą trudnością na drzewo,po czym położyła się na nim.
-Szukam!!
Amara zaczęła szukać koleżanki.Nie było jej ani w krzakach,ani za kamieniami.Spojrzała na drzewo i uśmiechnęła się szyderczo:
-Mam cię!
Córka Kamby,zaśmiała się,zeskakując z drzewa.
-To teraz..może zapasy?
-Spoko,-oparła Amara,-chodź nie przepadam za tą zabawą

Lwiczki zaczęły się siłować,po kilku minutach,Imani była nad kremową.Lwiczki zaśmiały się,po czym Imani pomogła wstać koleżance.
-Idziemy popływać?-spytała
-No pewnie!
Lwiczki skierowały się w stronę wodopoju.Kiedy znalazły się już nad wodą,wskoczyły do niej i zaczęły pływać.Amara była w tym dobra.Pływały bardzo długo,po czym wyszły z wody i położyły się na kamieniu niedaleko.
              Amara spojrzała na niebo,które przybrało odcień pomarańczowo-żółty.
-Oho! Już prawie nocka,-powiedziała do Imani
Lwiczka tylko kiwnęła głową,po czym postawiła po sobie uszy.Na szczęście,nie na długo.Poznała te kroki i się uśmiechnęła.
Taje podeszła do lwiczek,po czym położyła się obok nich
-Co jest malutkie?
-Żadne malutkie,-oburzyła się Imani,po chwili jednak się zaśmiała,-miło cię widzieć ciociu Taje! To moja przyjaciółka,Amara..
-Dzień dobry,-przywitała się kremowa
-Witaj,-odpowiedziała pomarańczowa,po czym spojrzała przed siebie.Zachód słońca-zawsze ją wzruszał.Pochyliła się nad Imani i opowiedziała jej,co widzi przed sobą.Opisała jej wszystko.
Lwiczka koloru toffi,zaśmiała się.
-Piękny widok!
-Masz rację Ni,-powiedziała Amara,-jest cudowny!

Lwica i lwiczki,wpatrywały się w nie,jeszcze kilka minut,po czym wrócili na Białą Skałę.Imani od razu,przywitała się z rodzicami i braćmi,po czym usiadła i opowiedziała im o swojej przyjaciółce.Wszyscy wysłuchali tego z uśmiechem.
Po tych wszystkich emocjach,lwiczka szybko zasnęła,przytulona do braci.
***
Kisu podszedł do Nory.Biała akurat leżała,patrząc się w sufit,kiedy jednak zobaczyła przyjaciela,spojrzała na niego z uśmiechem.
-Przejdziemy się?-spytał
-Wybawienie!-zaśmiała się,-z przyjemnością
Biała lwiczka,pobiegła do matki,by się jej spytać o zgodę,kiedy ją dostała,kiwnęła głową tylko i wyszła z jaskini.Kisu odetchnął z ulgą i także miał wyjść,kiedy zatrzymała go łapa.
-Do kąt się pan wybiera?-spytała Kilio,na co lewek się uśmiechnął.
-Z Norą na dwór,mogę..proszę!
-No dobrze,-powiedziała po namyślę lwica.Kisu przytulił matkę,po czym wybiegł z jaskini,w ślad za przyjaciółką.

Kisu i Nora,szli przez sawannę,w stronę wodopoju.Na dworze,było już ciemno,ale nie na tyle,żeby nic nie było widać.Dwójka lwiątek,doszła do wodopoju.Nora napiła się wody,po czym spojrzała na przyjaciela.
Syn Busary,odszedł na chwilę,co zdziwiło białą lwiczkę.Po chwili wrócił z kwiatkiem w pyszczku.Dał go Norze.
-Dzięki,-powiedziała i wzięła kwiatka.Spojrzała ponownie na przyjaciela,oczekując wyjaśnień.Ten tylko wziął wdech,po czym powiedział:
-Noro,czy uczynisz mi ten zaszczyt..-zaczął pewnie,-i zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak!-krzyknęła szczęśliwa.Podeszła do lewka i polizała jego policzek.Ten na początku się zdziwił,potem jednak odwzajemnił gest.
Oboje położyli się,wpatrując się w wodę.
***************************************************
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.
Całkiem sporo się działo,co nie? ^^
1.Nora i Kisu razem,cieszycie się?
2.Co myślicie o Imani i Amarze?
Pozdrawiam c: