piątek, 29 maja 2020

Bohater w pigułce #11 Taje

Witam w kolejnej części "Bohatera w pigułce" ze spóźnieniem... wygrywa... TAJE!!!!! jak po tytule widać

WYGLĄD odziedziczyła po swoich rodzicach, stąd może pochwalić się pomarańczową sierścią oraz zielonymi oczami

  • Jest jedną z pierwszych postaci, które poznajemy na blogu
  • Nie umie dobrze polować 

ZAMIARY:   Taje można obserwować od najmłodszych lat, obserwując zmieniający się charakter lwicy. Dalej pozostała ona lojalna, mogąca dla przyjaciół zrobić wszystko i chociaż ostatnio wykazuję się optymizmem, nie zapomniała, że to walka jest często sposobem na rozwiązanie konfliktów. Dla Wise zrobiłaby wszystko. Są najlepszymi przyjaciółkami, wspólnie znają swoje wszystkie sekrety, chociaż nie dzielą się przeważnie obawami. Taje jest też matką, babcią, prababcią. We wszystkich rolach sprawdza się znakomicie!  Zdecydowanie ona i Mto, sprawdziliby się jako władcy Białej Ziemi. Taje nigdy jednak nie zależało na władzy, ani wysokiej pozycji (a była doradczynią). Lwica cieszy się spokojem, jako już dość starsza postać, co nie znaczy, że się leni - no jedynie, gdy trzeba iść na polowania, których wręcz nienawidzi. Zamiarami Taje jest więc przeżyć spokojne życie, u boku najbliższych członków rodziny i przyjaciół oraz móc walczyć, jeśli dojdzie do kolejnej wojny. Potrafiłaby oddać życie za ojczyznę, jaką obserwowała od podstaw. Nie załamuje się też przy śmierciach, już przywykła, natomiast każde nowe życie traktuje jak największy dar losu. To lwica która wie czego chce i jak powinna to osiągnąć. Urodzona w Tęczowej Krainie, trochę tęskni za rodowitą ziemią, jednak nie żałuję, że poszła za Wise. Pozbyła się przezwiska "sieroty", stając się w nowym stadzie najbardziej szanowaną lwicą.

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć. Co myślicie o Taje? Lubicie ją? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 
przepraszam, że nie ma nowego rozdziału

niedziela, 26 kwietnia 2020

Bohater w pigułce #10 Agenti

Witam w dziesiątej części "Bohatera w pigułce" ze spóźnieniem... wygrywa... AGENTI!!!!! jak po tytule widać

WYGLĄD odziedziczyła po swoich rodziców, stąd posiada jasną sierść, czerwone oczy i białe oznaczenia na ciele

  • Jest najstarszą wnuczką Nory i Kisu
  • Jej Duchowym Przewodnikiem będzie Jasiri 


ZAMIARY:   Chyba dawno nie było tak zagubionej duszyczki, jaką jest Agenti. Urodziła się w kochającej rodzinie, a mimo wszystko, los postanowił odebrał jej tego samego dnia dwójkę rodziców, z którymi była bardzo blisko. Wychowana przez wujostwo, szybko niestety zapomniała, kogo nosi krew, co w późniejszym czasie, będzie miało swoje konsekwencje. Traktowała córki Kukii i Mfalme, jak swoje prawdziwe siostry, często się z nimi bawiąc. Była jasnym promyczkiem Białej Ziemi,  nie narażała się nikomu, cieszyła się dobrą opinią. Zamiarami Agenti, nie był wcale tron, chociaż skrycie pragnęła dojść do władzy. Chciała żyć w spokojnej atmosferze, poznać prawdę, oraz poznać prawdziwą miłość i odkryć swoje przeznaczenie. Osobiście ją uwielbiam.

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć (nie spoilerując, bo będzie miała ciekawe życie). Co myślicie o Agenti? Lubicie ją? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 



ps: nowy rozdział jeszcze nie wiem, kiedy się pojawi

sobota, 18 kwietnia 2020

Rozdział 164

Asanta

Dwa uderzenia.
Jeszcze tylko dwa uderzenia. 
Uda się. 
Zamknęłam oczy, ciesząc się świeżym powietrzem, oraz delikatnym wiatrem, muskającym mnie po pysku. Akurat w momencie, gdy miałam chwilę relaksu, usłyszałam cichy odgłos kroków za swoimi plecami. Po zapachu, tak znajomym, rozpoznałam od razu swoją mamę.
- Denerwujesz się? Będzie dobrze.
Spojrzałam na lwicę. 
- Trochę. - burknęłam. - Muszę być najlepsza. 
- Nie musisz, wystarczy, że będziesz szczęśliwa.
Lekko się uśmiechnęłam, czego dawno nie robiłam. Mama polizała mnie za uchem. Następnie podniosłam się z miejsca, machnęłam jej szybko ogonem, oddalając się na sawannę, żeby upolować swoją pierwszą zwierzynę. Denerwowałam się bardzo. W końcu ten dzień na który długo czekałam i który o mnie zadecyduje.
Podążając drogą, którą kroczyłam wiele razy, towarzyszyły mi różne uczucia. Z jednej strony pragnęłam znowu stać się malutką lwiczką, której jedynym zmartwieniem są pytania, co będzie na obiad, wesoło bawiącą się z rówieśnikami (no dobrze, Akilim i rodzicami), z innej dobrze, że już dorosłam. Moje myśli przerwała mocna woń zwierzyny. Uniosłam głowę, zauważając antylopę. Oblizałam pysk, przypadając od razu do pozycji łowieckiej. Napięłam mięśnie, wysunęłam pazury i sunęłam do przodu tak, by nie szurać brzuchem po ziemi.
Będąc już blisko, wybiłam się z tylnych łap, wskakując prosto na ofiarę, którą od razu zagryzłam, odbierając jej życie. Uśmiechnęłam się zadowolona.
Udało się, Asanta!
- Świetnie
Odwróciłam głowę w stronę nowego głosu. Widząc do kogo należy, wywróciłam oczami.
- Zrobiłaś to szybko! - zachwycał się Akili.
Był ode mnie młodszy, chociaż również wkroczył w wiek nastoletni. Spojrzałam na niego spodełba, zanim chwyciłam za nogę antylopę, zamierzając wrócić od razu na Białą Skałę.
- Jesteś serio dobrą łowczynią
Zaczął iść za mną, co mnie niezwykle zirytowało. Zatrzymałam się.
- Czego chcesz, Akili? Idz pobaw się kamieniami. - syknęłam, niezadowolona z jego towarzystwa. Wolałam zostać sama.
Akili westchnął.
- Mam dość treningów walki
- Nie moja sprawa
- Idę na polowanie. - wzruszył ramionami.
Chwilę stałam w  bezruchu, przyglądając się swojemu towarzyszowi, zanim zaśmiałam się z kpiną.
- A ty zostałeś lwicą?
- Lubię polować. - odpowiedział pewnym głosem,odwracając się do mnie tyłem i odchodząc.
Prychnęłam.
- Nie istnieje lew polujący, Akili! - mruknęłam.
A może kiedyś?
Może to jego przeznaczenie?
Nie myśląc już nic więcej, chwyciłam swoją zdobycz, ciągnąć ją na Białą Skałę. Tak usłyszałam gratulacje z udanych łowów.

wieczór

Dzień przeminął szybciej, niż się zorientowałam. Teraz, gdy niebo było już właściwie ciemne, leżałam na swoim posłaniu w głównej jaskini, słuchając rytmicznych oddechów śpiących, oraz przyciszonych rozmów niektórych lwów. Zauważyłam Akili'ego, który wrócił do jaskini z antylopą gnu, położył ją na środku i jakby nigdy nic, podszedł do swej matki. 
Wydałam z siebie oburzone prychnięcie, następnie przewróciłam się na drugi bok. Bezczelny. Zamknęłam oczy, gotowa zapaść do krainy snów, gdy głośny pisk przerwał ciszę w jaskini. Bachory królewskie. 
- Mamo, nie chce spać!
Rozpoznałam głos Malki. 
Spojrzałam w ich kierunku. 
- Ale jest już pora snu. - westchnęła królowa. 
- Nieprawda. - obruszyła się Milele, trąciła łapką Maji.
Obie zaczęły się bawić. Kukaa chwyciła między łapy starszą z trojaczków, rozpoczynając pielęgnację jej sierści. Rytmicznie lizała jej sierść, żeby była czysta od wszelkich nieczystości. 
- Może opowiem wam historię?
Trójka lwiątek natychmiast przestała szaleć, skupiając uwagę na swojej mamie. Agenti również przysunęła się bliżej, chcąc usłyszeć jak najwięcej szczegółów opowieści. Kukaa chrząknęła, zanim podjęła opowieść, tuląca przez dzieci. Ona to miała szczęście. 
- Dawno dawno temu, na odległych terenach, mieszkał pewien mądry mandryl. Nazywał się Moto i pragnął nauczyć się latać, jak prawdziwy ptak... 
Ziewnęłam.
Chciałam usłyszeć historię do końca. 


Dedykowany wszystkim, którzy nie przestali wierzyć w ten blog i motywowali mnie do dalszego pisania 💙 Czytam każdy komentarz, nawet jeśli nie jestem czasem w stanie odpowiedzieć. Pozdrawiam c: 

Rozdział 163 [nie-maraton 10/10]

*ah, jak ten czas leci*

Wise

Wiesz, że zawsze będziesz wspaniała?
Nawet jeśli los zdecyduje zabrać tobie ostatnie życie, pamięć nigdy nie przeminie. Słyszałaś, że legendy nie umierają?
Zapamiętaj, kochanie. 

Wybudzona ze snu, przetarłam zmęczone, jeszcze senne oczy. Powinnam była wczorajszej nocy położyć się wcześniej spać, zamiast oglądać z Lajlą gwiazdy. Ziewnęłam szeroko, podnosząc się następnie na równe łapy. Dopiero wówczas rozejrzałam się po jaskini. Na środku leżała niezjedzona do końca antylopa gnu. Większość członków stada wybyła z jaskini, wykonać codzienne obowiązki, natomiast ci co zostali, odpoczywali. Westchnęłam cicho. Powinnam znalezć dla siebie jakieś zajęcie. Wystawiłam przed siebie długie łapy, przeciągając się, zanim opuściłam jaskinię stada.
Chłodny wiatr musnął mój pyszczek. Uśmiechnęłam się lekko, ruszając w stronę sawanny. Wszystko było spokojne, zachęcające do odbycia spokoju. Zastanawiałam się, czy odnajdę jednego z moich przyjaciół, którzy mogliby dołączyć do mojego "małego patrolu". Zaśmiałam się na samą myśl, puszczając się następnie biegiem przed siebie. 

Zatrzymałam się, widząc przed sobą odpoczywającą Asantę. Lwica leżała na jednym z płaskich kamieni, wpatrując się w horyzont. Była już starszą nastolatką, właściwie wkrótce wyruszy na swoje pierwsze prawdziwe polowanie. To było niesamowite wpatrując się w nich jak dorastają. Miałam już do niej podejść, ale uprzedziła mnie Kilio. Otarła się o bok córki. Przystanęłam, nasłuchując. 
- Denerwujesz się? Będzie dobrze. 
- Trochę. - burknęła nastoletnia lwica. - Muszę być najlepsza. 
- Nie musisz, wystarczy, że będziesz szczęśliwa.
Skinęłam głową, ceniąc taką postawę. Najważniejsze było szczęście w robieniu tego, co się powinno i najlepiej się lubi. Ruszyłam w dalszą drogę, chętna do kolejnych zdarzeń. 

Nie mogłam z początku uwierzyć w swoje szczęście, gdy jak zobaczyłam swojego syna, oraz wnuka. Usiadłam w cieniu drzewa, żeby trochę odpocząć. Przy okazji zamierzałam przejrzeć się ich treningowi. Ndoto schował pazury, najeżył sierść i z radością w oczach, wyczekiwał ruchu ze strony syna. Akili przełknął ślinę, następnie odbijając się z tylnych łap. Wskoczył na ojca, jednak ten szybko go odrzucił i sam próbował chwycić jego kłąb. Akili był już nastolatkiem,  widziałam to po jego gęstej grzywie. Pierwsza walka o dominację zbliżała się wielkimi krokami. Otoczyłam łapy ogonem, śledząc ich szybkie, zwinne, oraz silne ruchy, gdy jeden lew rzucał się na drugiego, w kwestii treningowych. Musiałam przyznać, że mój syn jest doskonały w tej dziedzinie. Co innego wnuk, który zmęczony usiadł na ziemię. 
- Akili, wstawaj, musimy jeszcze poćwiczyć. - zwrócił się do syna Imani, Ndoto. 
- Mam dość. - fuknął młodzik, podnosząc się i odchodząc w stronę Białej Skały.
Ciekawe gdzie się kierował? Co chciał robił?
Spoglądałam w ślad za nim, dopóki nie zniknął. Wtedy za mną rozległ się szelest. Zastrzygłam uszami, zanim ze śmiechem zostałam powalona na ziemię. 
- Zmęczyłaś się?
- Taje, ubrudziłaś mi futro. - odparłam do najlepszej, najcudowniejszej na całym świecie przyjaciółki. 
Pomarańczowa pozwoliła mi się podnieść. Przytuliłyśmy się. 
- Nie ładnie tak podsłuchiwać, panno Wise. 
- Doprawdy? - wybuchłam śmiechem. - Zatem przepraszam, pani oficer spraw zielonej trawy, Taje. 
Przyjaciółka wystawiła mi język. Potem obie odeszłyśmy w stronę wodopoju, chętnie obejrzeć zabawy lwiątek, powspominać i trochę porozmawiać. 

Rozdział 162 [nie-maraton 9/10]

Czas zdawał się mijać bardzo szybko i zanim członkowie stada Białej Ziemi zdążyli się zorientować, trójka królewskich sióstr potrafiła już normalnie mówić, oraz sprawniej chodzić. Malutkie spędzały prawie każdy dzień na zabawach z pozostałymi lwiątkami. Innymi słowy, relacje między najmłodszymi członkami stada, wydawały się być w dobrym porządku.

Kolejny słoneczny dzień na Białej Ziemi, zapewnił białoziemcą potrzebny spokój, którego tak długo potrzebowali. Właściwie od śmierci Kiry i jej gwardii, dni zdawały się nie nieść ze sobą stresu, a to była bardzo dobra wiadomość. Jedynie szamani pozostawali niepewni, jakby oczekując jakiegoś znaku, mogącego zniszczyć tą harmonię.
- Mamooo
- Tatooo
Kukaa otworzyła zmęczone oczy, sennym spojrzeniem wpatrując się w trzy lwiczki. Trąciła nosem partnera, zmuszając go do wczesnej pobudki. Mfalme ziewnął szeroko, odsłaniając różowy języczek, zanim spojrzał na swoje dzieci.
- Tak?
- Możemy już wyjść? Proszęę! Proszę! - podskoczyła Malkia, jak zawsze pełna energii.
Kukaa zachichotała cicho.
- Jest jeszcze za wcześnie. Powinnyście nauczyć się cierpliwości, kochaniutkie.
Milele przewróciła oczami, nie zgadzając się ze zdaniem złotej lwicy. Nie powiedziała jednak tego wprost, by nie dostać szlabanu. Przecież słoneczne dni zachęcały same w sobie, by pójść pozwiedzać! Pobawić się! Popływać! Tyle zajęć tylko czekało na to, żeby mogły wyjść na zewnątrz. Rodzice przebudzili się całkowicie z krainy snów.  Na szczęście lwice polujące bez zapowiedzi wybrały się na polowanie, dzięki czemu przynajmniej nie będą musieli czekać długo na śniadanie. Mfalme zamiast wybrać się na patrol, postanowił spędzić trochę czasu z córkami. Rozpoczęli zabawę, do której dołączyła również Agenti, najstarsza z ich pociech.
Po zjedzonym śniadaniu w postaci zebry, białoziemcy mogli obserwować lawinę lwiątek, rzucających się do wyjścia z jaskini. Dorośli zaśmiali się cicho. Przypominali w takich chwilach tak bardzo ich, gdy jeszcze byli w młodszym wieku. Lwiątka zbiegły z Białej Skały, kierując się od razu nad wodopój, jeszcze zanim Kamba i Hope zdążyły ich dogonić.

Najmłodsi  członkowie stada, dotarli nad wodopój całkowicie zmęczeni. Ciężko dysząc ze zmęczenia, podeszli do brzegu. Napili się szybko chłodnej wody, gasząc swoje pragnienie. Gotowi na cały dzień zabaw, spojrzeli na Agenti, oczekując od niej jakiegoś pomysłu. Księżniczka dumnie wyprostowała sylwetkę, zadowolona z uwagi swoich rówieśników. 
- Pobawimy się w berka. - oznajmiła. 
Reszta lwiątek z entuzjazmem przyjęła jej pomysł. Już po kilku uderzeniach serca, rozpoczęli wesołą, oraz głośną zabawę, zapewne strasząc potencjalną zwierzynę. Nie przejmowali się wówczas spojrzeniami swych opiekunek, cicho odpoczywających w cieniu drzew. Nie było wątpliwości, to był złoty okres dla Białej Ziemi, pełen wielu malutkich łapek, przyszłości ich królestwa. 
Malkia śmiejąc się głośno ze szczęścia, z radością w ślicznych oczach, biegła przed siebie, próbując uciec goniącej właśnie Lii. Mała wydała z siebie zaskoczony krzyk, gdy wpadła na jakiegoś lewka, na oko wyglądającego na jej rówieśnika. Nie urosła mu jeszcze grzywka. Spojrzała na niego z góry, uważnie lustrując go wzrokiem. Lewek zmrużył z niezadowoleniem oczy, zanim chrząknął.
- Zejdziesz ze mnie?
- O, już, już. - westchnęła maleńka, pośpiesznie wykonując polecenie.
Rówieśnik otrzepał się z kurzu, oraz błota, gdy tylko mógł usiąść.
- Oślepłaś już chyba. - wywrócił oczami.
Malkia oburzona jego zachowaniem, zjeżyła sierść na grzbiecie. Otworzyła już pyszczek, gotowa się kłócić, kiedy przerwał im wesoły głos kolejnego lwiątka. Wpadł na Malkię, dotykając jej boku łapką.
- Gonisz, Malkia! - zaśmiał się Cheka. Ogonem trącił bok brata. - No, chodz, już Kesho! Uciekaj!
Puścił się biegiem przed siebie. Malkia spojrzała kontem oka na syna Ni, kompletnie nieprzejętego zabawą. Czasami odnosiła wrażenie, że tego osobnika ktoś im musiał podmienić.
- Gdy już zostanę królową,  nakażę, by wszyscy się musieli bawić od rana do wieczora. I nie będzie takich głupich zakazów. - fuknęła, wyzywająco wpatrując się w lewka.
Kesho wywrócił ślepkami.
- O ile w ogóle zostaniesz. Agenti jest starsza. - ogonem wskazał na córkę Kiry.
Malkia zostawiła kumpla, by dogonić Kamę, dotykając ją szybko łapką, oznajmiając tym samym, że ona goni. 
- Malkia będzie super królową, zobaczycie. - cichutki głosik należący do Maji, przerwał radosne odgłosy wydawane przez lwiątka. Wszyscy spojrzeli w jej stronę, malutka się skuliła, nie lubiąc być w centrum uwagi.
- No ba! - zaśmiała się Malkia. Chciała już coś dodać, ale właśnie w tym momencie, usłyszała trzepot skrzydeł. Zastrzygła uszami, przenosząc spojrzenie na niebo.
Majordamuska Białej Ziemi - Zaza - wylądowała prosto przed noskiem lwiczki, dumnie strosząc kolorowe piórka.
- Jeszcze do tego długa droga.
- Skąd możesz to wiedzieć? - mruknęła Milele, podchodząc bliżej majordamuski.
Ptaszyna zamachała skrzydłami, wzbijając się w niebo.
- A czy widzieliście dziecinę na tronie?
- Jak zostanę królową, to możesz stracić posadę! - mruknęła Malkia wyzywająco. Lwiczka w kilku susach znalazła się przy większym kamieniu, na który wskoczyła, przybierając najdumniejszą pozycję jaką tylko mogła. - Zobaczycie!
(piosenka już wcześniej znana, tylko przerobiona)
Malkia: Potężną królową będę, więc
Ostrzegam: bój się lwa
Zaza: Ejże! Kto to widział królową zwierząt
Przemądrzałą tak? 
Poćwiczyć jeszcze muszę tylko
Mój królewski szyk
Dostojny krok i władcze oko
I ten złowieszczy ryk!
*zeskoczyła z kamienia, rzucając się biegiem przez sawannę*
Na razie nie ma czym tu chwalić się
*leci za księżniczką*
Strasznie już być tą królową chcę!
Jeszcze daleka droga, Pani
Jeśli sądzisz...
*Malkia zatrzymuję się, odwracając pyszczkiem do Zazy, siostry stają u jej boku*
Milele: Nikt nie powie "Zrób to!"
Chciałem powiedzieć...
Maji: Nikt nie powie "Zmykaj!"
Chodziło mi o to...
Nikt nie powie "Przestań!"
Nie masz pojęcia...
Nikt nie powie "Czekaj!"
Czekaj! Aaaaa!
*lwiczki rzucając się dalej biegiem, za Zaza za nimi. Ze śmiechem mijając kolejne zwierzęta na sawannie*
Wreszcie mogę iść, gdzie chcę
O, na pewno nie!
Wreszcie nikt nie wtrąca się!
Już czas, żebyśmy pogadały
Jak ze ssakiem ptak
Rad płynących z dzioba królowa
Nie słucha - tak czy siak
Oj, chyba antymonarchistą
Stanę się od dziś:
Żegnaj, służbo!
Żegnaj, Afryko!
Bo precz stąd czas mi iść
Ta smarkula bardzo szarogęsi się
Strasznie już być tą królową chcę!
*spogląda porozumiewawczo na siostry, biegną dalej, za nimi reszta lwiątek ze śmiechem*
Ruszaj się, kto stoi
Stawaj kto gdzieś pędzi
Zawsze mnie zobaczysz -
Tutaj, tam i wszędzie
Czekaj!
Lwiątka: Niech wieść się niesie wobec oraz wszem
Powtórzcie dziobem, pyskiem, piórem, kłem
Królowa Malkia będzie panią naszych ziem!
Strasznie już być tą królową chcę!
Strasznie już być tą królową chcę!

Strasznie już być tą królową chcę!
Lwiątka ze śmiechem zatrzymały się, po czym całą lawiną wskoczyły do wody, rozpoczynając wesołe pływanie, ciesząc się promieniami słońca, łagodnie ocierającymi się o ich futra. Tak, ten dzień był zdecydowanie piękny.


Cześć. Wiem, że wyszedł mi gniot, za co przepraszam :( Niestety ostatnio ciężko z weną, ale postaram się to pokonać i dostarczyć wam jak największą porcję rozdziałów. Pozdrawiam was cieplutko <3 
1. Czy między siostrami będzie rywalizacja? 
2. Która ostatecznie zostanie następczynią tronu Białej Ziemi? 
3. Czy autorka ma wreszcie ruszyć dupkę i dodać dzieci Mii do zakładki z "Bohaterami"? xd

sobota, 14 marca 2020

Bohater w pigułce #9 Malkia

Witam w dziewiątej części "Bohatera w pigułce" ze spóznieniem... wygrywa... MALKIA!!!!!


WYGLĄD Malki jest dość prosty, zgrabna sylwetka, białe futerko, z jaśniejszymi odcieniami, oraz śliczne zielone oczy.

  • Jako najstarsza z rodzeństwa, jest następczynią tronu Białej Ziemi, tym samym stając się trzecią królową z pochodzenia. 
  • Jest prawnuczką Wise.



ZAMIARY:   Historia lwiczki zaczęła się jak każda inna; przyszła na świat. Rozpoczynając swoją przygodę z Kręgiem Życia, Malkia kształtowała swój charakter. Chciała wyrosnąć na świetną przyszłą królową i nie zawieść rodziców. Przy tym zachowała dobrą relację z każdym mieszkańcem sawanny, jej stada, oraz rodziny. Najbliższej trzymała się jednak sióstr. Z całego serca czekała też na dzień, kiedy to jej babcia, Amara, wybudzi się ze śpiączki.  Malkia w swoich zamiarach, postanowiła pozostać silną lwicą, o nieugiętym charakterze, a także dobrym sercu. TUTAJ ROZPOCZYNAMY SPOILERY! Gdy młoda coraz bardziej rosła, była skazana na wiele trudnych wyborów. Następczyni tronu nie dość, że warczała na samą myśl o bitwie, to motywowała stado, by pozostali w wielkiej, wspaniałej i odważnej relacji. Nienawidziła zła. Coraz bardziej przybliżając się do bycia królową, czerpała naukę z zachowań zwierząt, śpiewając różne piosenki, a gdy musiała przebywać na wygnaniu, próbowała nie złamać hartu swojego ducha. Te wszystkie zamiary sprawiły, że wyrosła na królową, z której Biała Ziemia mogła być w przyszłości dumna. Była też na tyle mądra, że nie próbowała odbierać siostrą ich prawa do władzy.

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć. Dopiero zaczniemy poznawać Malkię, na przestrzeni całej opowieści. Co myślicie o Malkii? Lubicie ją? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 

Rozdział 161 [maraton 8/10]

— Dziadku?
Lwiczka z piskiem podekscytowania, wskoczyła na plecy starszego lwa, układając się na nich wygodnie. Ndoto zaśmiał się pod nosem. Cierpliwie czekał,aż wnuczka znajdzie najlepszą pozycję i był wdzięczny, że nie zaczęła memlać jego uszu.
— Tak?
— Dlaczego nie jestem księżniczką?
— Ponieważ ja nie jestem królem. — odpowiedział syn Wise.
Wema zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
— A chciałbyś być?
Ndoto zmrużył oczy w zastanowieniu. Pytanie wnuczki zbiło go z tropu, ale dawny doradca, potrafił mimo wszystko znalezć sensowną i satysfakcjonującą odpowiedz.
— To już zamknięty rozdział, maleńka. — odparł lew i trącił przyjaznie córkę Jicho nosem. Lwiczka zachichotała, przyjmując to jako zachętę i oboje zaczęli się bawić.

***

— Myślisz, że mama też kochała góralki? 
Pytanie Kamy sprawiło, że trochę zbita z tropu Hope, przeniosła na nią łagodne spojrzenie. Uśmiechnęła się delikatnie, chociaż w oczach zalśnił smutek. 
— Pewnie jak każdy białoziemiec. 
Rozejrzała się z czujnością po części sawanny, w której akurat znajdowała się z córkami. Nieskarana niczym, prócz ich głosów cisza, była miła dla uszu. Do tego w tym rejonie, porastającym przez wyższą trawę, powoli kołysaną wraz z ruchami wiatru, nie było śladu żadnej większej zwierzyny. 
— Pamiętacie podstawy? — zwróciła się do córek; jednej biologicznej, której zastępowała oboje rodziców, drugiej adoptowanej, z kolei tej opowiadała ciągle o matce. 
— Tak. — skinęła głową Lia, przybierając odpowiednią pozycję łowiecką. 
Mała zgięła łapy, natomiast ogon ustawiła na odpowiedniej odległości z głową, gdy się pochyliła. Nastawiła uszu, sprawdziła kierunek wiatru, wystawiła pazurki. Brzuchem nie dotykała podłoża, podczas gdy jej przybrana siostra zrobiła to samo trochę koślawo - ale zrobiła! 
— Dobrze, pora na wasze polowanie. — ogonem wskazała na bliski horyzont. — Złapcie tylko po jednym góralku. Nie ma co zaburzać harmonii Kręgu Życia. 
Lwiczki przytaknęły, zanim rzuciły się ku dalszej części sawanny, w poszukiwaniu zwierzyny, którą mogły przynieść Hope. Już po kilkunastu uderzeniach serca, obie złapały po jednym góralku, z czego lwica była bardzo dumna. 

***

Lubiła mięso antylop gnu. Właściwie sama nie wiedziała, skąd to się wzięło. Mama opowiadała, że kiedy jeszcze Aishi mieszkała na Białej Ziemi, lwice polujące co jakiś czas musiały łapać anylopę gnu specjalnie dla niej, bo tylko tym się żywiła. Może właśnie przez cieniutką, bardzo małą nić pokrewieństwa, Asanta lubiła to mięso najbardziej ze wszystkich?
Lwica, już nie taka mała, dawno otóż zaczęła wyrastać z wieku lwiątka, chociaż jeszcze kilka wschodów słońca dzieliło ją od lat nastoletnich, przechadzała się teraz po sawannie, wzrokiem szukając swoich rodziców. Kilio i Hodari zapewnili córkę, że pokażą jej najlepsze ataki z prawych łap. Nie mogła się doczekać!
Przemierzając znaną sawannę, należącą do królestwa Białej Ziemi, kontem oka zauważyła Akili'ego, który ciężko trenował, uderzając w drzewo, a w jego oczach odbijała się determinacja. Widząc jak kiepsko mu idzie, wywróciła oczami. Powstrzymała swoją niechęć, by podejść do starszego lwiątka.
— Robisz to zbyt ostro. Natarczywie, mocno. To podstawowe błędy. Jak masz być lwem walczącym, jeśli je popełniasz?
Akili zaskoczony odwrócił pysk w jej stronę. Rozpoznając dawną towarzyszkę wielu zabaw, uśmiechnął się promiennie.
— To może mi pokażesz, jak powinienem to zrobić?
— Mam ciekawsze rzeczy do roboty! — syknęła lwica, ale potem napięła mięśnie, stanęła na tylnych łapach i uderzyła w drzewo twardym ruchem. — Będziesz próbował, dopóki ci nie wyjdzie!
Lew zaśmiał się pod nosem, ale przyjął wyzwanie.

***

Hejka!
Wiem, że rozdział wyszedł trochę słabo, oraz był dłuuugi czas oczekiwania, za co was przepraszam. Życzę wam dużo zdrowia, kochani czytelnicy i serdecznie pozdrawiam :)