sobota, 4 lipca 2020

Rozdział 165

— Mam go!
Wesoły pisk księżniczki Malkii, dało się słyszeć już z daleka. Lwiczka przytrzymała do ziemi złapanego góralka. Zwierzątko piszczało przeraźliwie, wijąc się, żeby się tylko uwolnić. Księżniczka obserwowała go, nie ukrywając własnej ciekawości. Tak bardzo ulotne chwile... nawet nie będzie pamiętała, że kiedykolwiek go upolowała.
— Brawo, córeczko! — odezwała się łagodnym głosem sama królowa Kukaa. Podeszła bliżej swojego dziecka, przyglądając się krótko góralkowi, zanim chwyciła Malkię za luźną skórę na karku, unosząc ją lekko. Góralek wykorzystał okazję, oczywiście od razu uciekając. Córka Mfalme wydała z siebie zawiedzione westchnięcie. Matka odniosła ją na płaską skałę, gdzie wcześniej leżała, ciesząc się promieniami słońca, delikatnie ocierającymi się o jej  futro.
— Czemu to zrobiłaś? Przecież go miałam! — skrzywiła się księżniczka.
Milele wywróciła oczami, przekręcając się na drugi bok, natomiast Maji lekko się skuliła. Zrobiło jej się przykro, że siostra ma taki humor. Kichnęła cicho, zwracając na siebie zaniepokojoną uwagę Kukii. Odkąd jej pociechy się urodziły, miała zwłaszcza najmłodszą na oku.
— Polując na zwierzynę musisz pamiętać, żeby nie wydała żadnego pisku. Od razu ją zabijasz. Jeśli piśnie, zwraca tym uwagę pozostałej zwierzyny. Wtedy już nic nie uda ci się złapać. Zwłaszcza przy porze suchej, gdzie jest ich mniej, trzeba zachować większą uwagę. Każda lwica polująca ci to powie, Malkio. — pouczyła córeczkę najszybsza lwica na Białej Ziemi.
— Zapamiętam. — burknęła mała.
Rozejrzała się za Agenti, ale wyglądało na to, że dalej się bawiła się  z przyjaciółmi. Malkia wykorzystała więc moment nieuwagi swojej siostry, napięła mięśnie i wybiła się z tylnych łapek, celując prosto w Milele. Lwiczka wydała z siebie pisk zaskoczenia, zanim spiorunowała wzrokiem roześmianą pierworodną. Prychnęła pod nosem.
— Już nawet spać nie dają.
Malkia zareagowała uderzeniem ją łapką w bok. Tego było za wiele. Księżniczka podniosła się na równe łapki i popędziła za siostrą. Śmiejąc się, pobiegły w stronę sawanny. Kukaa spojrzała na Kambę, dając jej jasny znak. Lwica jedynie skinęła głową, ruszając w ślad za księżniczkami, by ich pilnować, co należało do jej obowiązków.
Kukaa pochyliła się, liżąc Maji za uchem.
— Odwiedzimy Matibabu, co ty na to?
Maji spojrzała na mamę, w milczeniu kiwając łebkiem. Złota lwica ogonem popchnęła lekko córeczkę. Obie ruszyły w stronę jaskini, którą zamieszkiwała szara lwica.

***

Lew nastawił uszu. Zamknął oczy, słuchając rytmicznych uderzeń kopyt. Mokra od deszczu trawa nie sprzyjała polowaniom, jednak była zachęcająca dla zwierzyny. Antylopy niczego się nie spodziewając, wciąż przechodziły z miejsca na miejsce. Akili otworzył ślepia, czujnie wpatrując się w swój cel. Nastolatek łapa za łapą, bardzo cicho i uważnie, podkradł się bliżej. Będąc już dostatecznie obok, wybił się z tylnych łap. Szybko chwycił swoją ofiarę. Zanim ta wydała z siebie jakikolwiek dźwięk, przerwał jej męki, odsyłając ją z kręgu życia. Oblizał pysk z zadowoleniem. Chwycił ją ostrożnie, ciągnąć w stronę Białej Skały. 

***

Jaskinia była już bardzo dostrzegalna na horyzoncie. Zaledwie kilka kroków dzieliło dwie lwice od niej. Kukaa spojrzała w stronę swojej córki, Maji maszerowała odważnie obok niej, co jakiś czas z ciekawością w oczach się rozglądając. Dopiero gdy znalazły się obok wejścia, mała drgnęła z zaniepokojeniem. Kukaa liznęła ją w czubek głowy zapewniając, że wszystko będzie dobrze. 
Matibabu powitała ich od razu, podbiegając do rodziny królewskiej, z lekkim uśmiechem malującym się na pysku. Wywołało to spokój w nich obu. Kukaa pochyliła z szacunkiem głowę. Znała szarą medyczkę, odkąd tylko sama przyszła na ten wielki, skrywający tajemnice świat. 
— Matibabu, zbadasz Maji? Dziwnie kichnęła. 
— Oczywiście. Chodź, rybko.  
Maji podążyła za szarą. Usiadła na wskazanym posłaniu, podczas gdy medyczka krzątała się po legowisku. Chwyciła wiązankę ziół, z którymi podeszła do małej, kładąc przed nią. Wyciągnęła żółty liść, z jakąś czerwoną jagodą, którą szybko roztarła. Podsunęła małej pod nosek. Nie pachniało przyjemnie. Maji skrzywiła się, zanim ostrożnie, pod stanowczym spojrzeniem Matibabu, zjadła lekarstwo. 
— Teraz już będzie lepiej. — poklepała maleństwo po główce. 
Maji z uśmiechem spojrzała w stronę matki. Wzrok Kukii utkwiony był jednak w odległym punkcie. Lwica westchnęła cicho, gdy wyczuła na sobie spojrzenie. 
— Coś się dzieję, mamusiu?
Matibabu spojrzała za siebie, rozumiejąc troskę królowej. Amara dalej się nie obudziła. Rozumiała, że Kukaa bardzo pragnęła na nowo przytulić się do ciała lwicy, usłyszeć jej głos, poczuć liznięcie za uchem. Były ze sobą bardzo blisko. Z każdym kolejnym dniem czuła jednak, że szanse na obudzenie przyjaciółki Imani, są coraz mniejsze. 
— To tylko... — Kukaa nie dokończyła. 
Cichy jęk wydobył się z samego końca jaskini. Cała trójka spojrzała w tamtą stronę. Jasna lwica, uniosła ostrożnie łeb, spoglądając w ich stronę. Była wychudzona, ale w jej spojrzeniu dało się wychwycić, że jest bardzo szczęśliwa. Kukaa zalała się łzami. Amara. 
— Mama. — wyszeptała wzruszona. 

Bohater w pigułce #13 Nora

Witam w kolejnej części "Bohatera w pigułce"... wygrywa... NORA!!!!!
To już ostatnia część. Tak jak zapowiedziałam. Zaczęło się 4 lipca 2019 roku, kończy się tego samego dnia 2020 roku.

WYGLĄD lwicy jest bardzo podobny do jej matki; może pochwalić się białą, czystą sierścią oraz zielonymi oczami, odziedziczonymi po przodkach, a także malutkim, różowym noskiem

  • Jest pierworodnym dzieckiem Wise
  • Druga królowa Białej Ziemi

ZAMIARY:   Norę poznajemy już w pierwszym sezonie, w jednych z początkowych rozdziałów, gdzie przychodzi na świat jako pierwsza pociecha Wise i Moto. Lwica pełna energii i optymizmu, kochana przez rodziców, idealna siostra. Nawet po śmierci ojca, nie załamała się, będąc oparciem dla rodziny oraz stada. Porwała przez Hasirę, nie straciła pozytywnym cech. Miała dość odwagi, by wyruszyć z przyjaciółmi i rodzeństwem w ogromną podróż. Z miłości jej i Kisu, po długim czasie, przyszła na świat dwójka lwiątek - córka Kira i synek Mfalme. Nora została drugą królową Białej Ziemi. Jej zamiarami od początku było robienie tego, co uznaje za słuszne. Pełna sprawiedliwości lwica, dobrze rządziła ogromnym królestwem, mimo początkowych zmartwień. Zadbała o stado i bliskich. Obecnie u boku ukochanego, obserwuje z dumą Białą Ziemię.

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć. Co myślicie o Norze? Lubicie ją? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 

wtorek, 30 czerwca 2020

Bohater w pigułce #12 Huruma

Witam w kolejnej części "Bohatera w pigułce" ze spóźnieniem... wygrywa... HURUMA!!!!! jak po tytule widać

WYGLĄD charakteryzuje się białą sierścią, czarną grzywą oraz czerwonymi ślepiami 

  • Jest czwartym dzieckiem Wise, jednak adoptowanym 
  • Ma krew Tęczowej Krainy 


ZAMIARY:   Huru (Hurumę) poznajemy już na samym początku bloga, jako adopcyjnego syna Wise i Moto. Lwa, który według przepowiedni miał być zły do szpiku kości. Czy jednak przodkowie się nie pomylili? Zaczynając od początku. Huru wychowywał się w kochającej rodzinie, nawet po śmierci ojca, starał się dążyć do szczęścia. Miał cudowną przyjaciółkę, jak wiadomo przyszłą partnerkę i wspierające rodzeństwo. Czas mijał. Lew odczuwał coraz większe niezadowolenie. Przepowiednia coraz bardziej utwierdzała niektórych członków stada, że to właśnie książę skieruje się niewłaściwą ścieżką. Mimo wywołanej wojny, Huru zrozumiał jednak swój błąd, przeprosił i opuścił stado, zakładając własne i doczekując tym samym władzy, o której tak marzył. Stał się o wiele lepszym lwem. Przepowiednia mówiła o jego siostrze, Johari, której jednak nie dane mu było poznać. Może po śmierci, będą mieli okazję nadrobić stracony czas, na razie nie wiedząc o swoim istnieniu. Zamiarami Huru było od początku dojście do władzy, potem ochrona stada i rodziny. Była to postać dojrzewająca na przestrzeni kolejnych rozdziałów. Warto sobie zadać pytanie, czy był tak naprawdę dobry, czy zły?

To chyba już wszystko, co można o nim powiedzieć. Co myślicie o Huru? Lubicie go? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 
przepraszam, że nie ma nowego rozdziału, kopnijcie mnie w komentarzach, żebym w wakacje wzięła się ostro do pracy i do oczywiście zakładki

piątek, 29 maja 2020

Bohater w pigułce #11 Taje

Witam w kolejnej części "Bohatera w pigułce" ze spóźnieniem... wygrywa... TAJE!!!!! jak po tytule widać

WYGLĄD odziedziczyła po swoich rodzicach, stąd może pochwalić się pomarańczową sierścią oraz zielonymi oczami

  • Jest jedną z pierwszych postaci, które poznajemy na blogu
  • Nie umie dobrze polować 

ZAMIARY:   Taje można obserwować od najmłodszych lat, obserwując zmieniający się charakter lwicy. Dalej pozostała ona lojalna, mogąca dla przyjaciół zrobić wszystko i chociaż ostatnio wykazuję się optymizmem, nie zapomniała, że to walka jest często sposobem na rozwiązanie konfliktów. Dla Wise zrobiłaby wszystko. Są najlepszymi przyjaciółkami, wspólnie znają swoje wszystkie sekrety, chociaż nie dzielą się przeważnie obawami. Taje jest też matką, babcią, prababcią. We wszystkich rolach sprawdza się znakomicie!  Zdecydowanie ona i Mto, sprawdziliby się jako władcy Białej Ziemi. Taje nigdy jednak nie zależało na władzy, ani wysokiej pozycji (a była doradczynią). Lwica cieszy się spokojem, jako już dość starsza postać, co nie znaczy, że się leni - no jedynie, gdy trzeba iść na polowania, których wręcz nienawidzi. Zamiarami Taje jest więc przeżyć spokojne życie, u boku najbliższych członków rodziny i przyjaciół oraz móc walczyć, jeśli dojdzie do kolejnej wojny. Potrafiłaby oddać życie za ojczyznę, jaką obserwowała od podstaw. Nie załamuje się też przy śmierciach, już przywykła, natomiast każde nowe życie traktuje jak największy dar losu. To lwica która wie czego chce i jak powinna to osiągnąć. Urodzona w Tęczowej Krainie, trochę tęskni za rodowitą ziemią, jednak nie żałuję, że poszła za Wise. Pozbyła się przezwiska "sieroty", stając się w nowym stadzie najbardziej szanowaną lwicą.

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć. Co myślicie o Taje? Lubicie ją? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 
przepraszam, że nie ma nowego rozdziału

niedziela, 26 kwietnia 2020

Bohater w pigułce #10 Agenti

Witam w dziesiątej części "Bohatera w pigułce" ze spóźnieniem... wygrywa... AGENTI!!!!! jak po tytule widać

WYGLĄD odziedziczyła po swoich rodziców, stąd posiada jasną sierść, czerwone oczy i białe oznaczenia na ciele

  • Jest najstarszą wnuczką Nory i Kisu
  • Jej Duchowym Przewodnikiem będzie Jasiri 


ZAMIARY:   Chyba dawno nie było tak zagubionej duszyczki, jaką jest Agenti. Urodziła się w kochającej rodzinie, a mimo wszystko, los postanowił odebrał jej tego samego dnia dwójkę rodziców, z którymi była bardzo blisko. Wychowana przez wujostwo, szybko niestety zapomniała, kogo nosi krew, co w późniejszym czasie, będzie miało swoje konsekwencje. Traktowała córki Kukii i Mfalme, jak swoje prawdziwe siostry, często się z nimi bawiąc. Była jasnym promyczkiem Białej Ziemi,  nie narażała się nikomu, cieszyła się dobrą opinią. Zamiarami Agenti, nie był wcale tron, chociaż skrycie pragnęła dojść do władzy. Chciała żyć w spokojnej atmosferze, poznać prawdę, oraz poznać prawdziwą miłość i odkryć swoje przeznaczenie. Osobiście ją uwielbiam.

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć (nie spoilerując, bo będzie miała ciekawe życie). Co myślicie o Agenti? Lubicie ją? Czy należy do waszych ulubieńców na blogu? 



ps: nowy rozdział jeszcze nie wiem, kiedy się pojawi

sobota, 18 kwietnia 2020

Rozdział 164

Asanta

Dwa uderzenia.
Jeszcze tylko dwa uderzenia. 
Uda się. 
Zamknęłam oczy, ciesząc się świeżym powietrzem, oraz delikatnym wiatrem, muskającym mnie po pysku. Akurat w momencie, gdy miałam chwilę relaksu, usłyszałam cichy odgłos kroków za swoimi plecami. Po zapachu, tak znajomym, rozpoznałam od razu swoją mamę.
- Denerwujesz się? Będzie dobrze.
Spojrzałam na lwicę. 
- Trochę. - burknęłam. - Muszę być najlepsza. 
- Nie musisz, wystarczy, że będziesz szczęśliwa.
Lekko się uśmiechnęłam, czego dawno nie robiłam. Mama polizała mnie za uchem. Następnie podniosłam się z miejsca, machnęłam jej szybko ogonem, oddalając się na sawannę, żeby upolować swoją pierwszą zwierzynę. Denerwowałam się bardzo. W końcu ten dzień na który długo czekałam i który o mnie zadecyduje.
Podążając drogą, którą kroczyłam wiele razy, towarzyszyły mi różne uczucia. Z jednej strony pragnęłam znowu stać się malutką lwiczką, której jedynym zmartwieniem są pytania, co będzie na obiad, wesoło bawiącą się z rówieśnikami (no dobrze, Akilim i rodzicami), z innej dobrze, że już dorosłam. Moje myśli przerwała mocna woń zwierzyny. Uniosłam głowę, zauważając antylopę. Oblizałam pysk, przypadając od razu do pozycji łowieckiej. Napięłam mięśnie, wysunęłam pazury i sunęłam do przodu tak, by nie szurać brzuchem po ziemi.
Będąc już blisko, wybiłam się z tylnych łap, wskakując prosto na ofiarę, którą od razu zagryzłam, odbierając jej życie. Uśmiechnęłam się zadowolona.
Udało się, Asanta!
- Świetnie
Odwróciłam głowę w stronę nowego głosu. Widząc do kogo należy, wywróciłam oczami.
- Zrobiłaś to szybko! - zachwycał się Akili.
Był ode mnie młodszy, chociaż również wkroczył w wiek nastoletni. Spojrzałam na niego spodełba, zanim chwyciłam za nogę antylopę, zamierzając wrócić od razu na Białą Skałę.
- Jesteś serio dobrą łowczynią
Zaczął iść za mną, co mnie niezwykle zirytowało. Zatrzymałam się.
- Czego chcesz, Akili? Idz pobaw się kamieniami. - syknęłam, niezadowolona z jego towarzystwa. Wolałam zostać sama.
Akili westchnął.
- Mam dość treningów walki
- Nie moja sprawa
- Idę na polowanie. - wzruszył ramionami.
Chwilę stałam w  bezruchu, przyglądając się swojemu towarzyszowi, zanim zaśmiałam się z kpiną.
- A ty zostałeś lwicą?
- Lubię polować. - odpowiedział pewnym głosem,odwracając się do mnie tyłem i odchodząc.
Prychnęłam.
- Nie istnieje lew polujący, Akili! - mruknęłam.
A może kiedyś?
Może to jego przeznaczenie?
Nie myśląc już nic więcej, chwyciłam swoją zdobycz, ciągnąć ją na Białą Skałę. Tak usłyszałam gratulacje z udanych łowów.

wieczór

Dzień przeminął szybciej, niż się zorientowałam. Teraz, gdy niebo było już właściwie ciemne, leżałam na swoim posłaniu w głównej jaskini, słuchając rytmicznych oddechów śpiących, oraz przyciszonych rozmów niektórych lwów. Zauważyłam Akili'ego, który wrócił do jaskini z antylopą gnu, położył ją na środku i jakby nigdy nic, podszedł do swej matki. 
Wydałam z siebie oburzone prychnięcie, następnie przewróciłam się na drugi bok. Bezczelny. Zamknęłam oczy, gotowa zapaść do krainy snów, gdy głośny pisk przerwał ciszę w jaskini. Bachory królewskie. 
- Mamo, nie chce spać!
Rozpoznałam głos Malki. 
Spojrzałam w ich kierunku. 
- Ale jest już pora snu. - westchnęła królowa. 
- Nieprawda. - obruszyła się Milele, trąciła łapką Maji.
Obie zaczęły się bawić. Kukaa chwyciła między łapy starszą z trojaczków, rozpoczynając pielęgnację jej sierści. Rytmicznie lizała jej sierść, żeby była czysta od wszelkich nieczystości. 
- Może opowiem wam historię?
Trójka lwiątek natychmiast przestała szaleć, skupiając uwagę na swojej mamie. Agenti również przysunęła się bliżej, chcąc usłyszeć jak najwięcej szczegółów opowieści. Kukaa chrząknęła, zanim podjęła opowieść, tuląca przez dzieci. Ona to miała szczęście. 
- Dawno dawno temu, na odległych terenach, mieszkał pewien mądry mandryl. Nazywał się Moto i pragnął nauczyć się latać, jak prawdziwy ptak... 
Ziewnęłam.
Chciałam usłyszeć historię do końca. 


Dedykowany wszystkim, którzy nie przestali wierzyć w ten blog i motywowali mnie do dalszego pisania 💙 Czytam każdy komentarz, nawet jeśli nie jestem czasem w stanie odpowiedzieć. Pozdrawiam c: 

Rozdział 163 [nie-maraton 10/10]

*ah, jak ten czas leci*

Wise

Wiesz, że zawsze będziesz wspaniała?
Nawet jeśli los zdecyduje zabrać tobie ostatnie życie, pamięć nigdy nie przeminie. Słyszałaś, że legendy nie umierają?
Zapamiętaj, kochanie. 

Wybudzona ze snu, przetarłam zmęczone, jeszcze senne oczy. Powinnam była wczorajszej nocy położyć się wcześniej spać, zamiast oglądać z Lajlą gwiazdy. Ziewnęłam szeroko, podnosząc się następnie na równe łapy. Dopiero wówczas rozejrzałam się po jaskini. Na środku leżała niezjedzona do końca antylopa gnu. Większość członków stada wybyła z jaskini, wykonać codzienne obowiązki, natomiast ci co zostali, odpoczywali. Westchnęłam cicho. Powinnam znalezć dla siebie jakieś zajęcie. Wystawiłam przed siebie długie łapy, przeciągając się, zanim opuściłam jaskinię stada.
Chłodny wiatr musnął mój pyszczek. Uśmiechnęłam się lekko, ruszając w stronę sawanny. Wszystko było spokojne, zachęcające do odbycia spokoju. Zastanawiałam się, czy odnajdę jednego z moich przyjaciół, którzy mogliby dołączyć do mojego "małego patrolu". Zaśmiałam się na samą myśl, puszczając się następnie biegiem przed siebie. 

Zatrzymałam się, widząc przed sobą odpoczywającą Asantę. Lwica leżała na jednym z płaskich kamieni, wpatrując się w horyzont. Była już starszą nastolatką, właściwie wkrótce wyruszy na swoje pierwsze prawdziwe polowanie. To było niesamowite wpatrując się w nich jak dorastają. Miałam już do niej podejść, ale uprzedziła mnie Kilio. Otarła się o bok córki. Przystanęłam, nasłuchując. 
- Denerwujesz się? Będzie dobrze. 
- Trochę. - burknęła nastoletnia lwica. - Muszę być najlepsza. 
- Nie musisz, wystarczy, że będziesz szczęśliwa.
Skinęłam głową, ceniąc taką postawę. Najważniejsze było szczęście w robieniu tego, co się powinno i najlepiej się lubi. Ruszyłam w dalszą drogę, chętna do kolejnych zdarzeń. 

Nie mogłam z początku uwierzyć w swoje szczęście, gdy jak zobaczyłam swojego syna, oraz wnuka. Usiadłam w cieniu drzewa, żeby trochę odpocząć. Przy okazji zamierzałam przejrzeć się ich treningowi. Ndoto schował pazury, najeżył sierść i z radością w oczach, wyczekiwał ruchu ze strony syna. Akili przełknął ślinę, następnie odbijając się z tylnych łap. Wskoczył na ojca, jednak ten szybko go odrzucił i sam próbował chwycić jego kłąb. Akili był już nastolatkiem,  widziałam to po jego gęstej grzywie. Pierwsza walka o dominację zbliżała się wielkimi krokami. Otoczyłam łapy ogonem, śledząc ich szybkie, zwinne, oraz silne ruchy, gdy jeden lew rzucał się na drugiego, w kwestii treningowych. Musiałam przyznać, że mój syn jest doskonały w tej dziedzinie. Co innego wnuk, który zmęczony usiadł na ziemię. 
- Akili, wstawaj, musimy jeszcze poćwiczyć. - zwrócił się do syna Imani, Ndoto. 
- Mam dość. - fuknął młodzik, podnosząc się i odchodząc w stronę Białej Skały.
Ciekawe gdzie się kierował? Co chciał robił?
Spoglądałam w ślad za nim, dopóki nie zniknął. Wtedy za mną rozległ się szelest. Zastrzygłam uszami, zanim ze śmiechem zostałam powalona na ziemię. 
- Zmęczyłaś się?
- Taje, ubrudziłaś mi futro. - odparłam do najlepszej, najcudowniejszej na całym świecie przyjaciółki. 
Pomarańczowa pozwoliła mi się podnieść. Przytuliłyśmy się. 
- Nie ładnie tak podsłuchiwać, panno Wise. 
- Doprawdy? - wybuchłam śmiechem. - Zatem przepraszam, pani oficer spraw zielonej trawy, Taje. 
Przyjaciółka wystawiła mi język. Potem obie odeszłyśmy w stronę wodopoju, chętnie obejrzeć zabawy lwiątek, powspominać i trochę porozmawiać.