środa, 31 maja 2017

Kilka informacji

1.Wkrótce pojawi się nowa zakładka (tajemnica ciii..)
2.Zakładka z bohaterami jest aktualizowana chwilowo
3.Pojawi się niedługo Historia Matibabu
4.Chcielibyście konkurs?
To tyle..
Pozdrawiam :)

niedziela, 21 maja 2017

KONIEC SEZONU 1

I oto nadszedł ten moment.Ponad 49 rozdziałów,otworzyło przed nami zakończenie 1 sezonu! Dziękuję wam,że byliście że mną przez te chwile.Wszystkim,którzy czytali mojego bloga,tym samym śledząc losy Wise.Tym którzy komentowali i tym którzy nie.

Sezon 2 Zmiany
Co się w nim wydarzy? Na pewno będzie dłuższy (jeśli się uda).Będą w nim wojny,tajemnice i w końcu,dowiemy się kim jest ten lew.W tym sezonie także,dzieci Wise,będą pomału wkraczać w dorosłość.Pojawi się również,wiele nowych postacie (nie aż tak dużo).Z tego jednak,tylko trzy będą dla historii ważne.Pewnie niektórzy podejrzewają,kim jest jedna z postaci ^^

Co do poprzedniego rozdziału.Ta tragedia,będzie miała wpływ na kilka wydarzeń.

2 sezon ruszy-19 czerwca! 
Tak wiem,kilka tygodni czekania.No cóż,uwierzcie,że będzie warto.Przez ten czas,możecie zaglądać na inne moje blogi.Lub..
Mam taki pomysł.Co powiecie,żeby pojawiło się kilka opowiadań o historii Matibabu.W końcu,nic o jej historii nie wiemy.Uważacie,że to dobry pomysł?

Tak więc.Czekajcie na 2 sezon,no i...POZDRAWIAM CIEPLUTKO!
PS:Chciałabym zrobić konkurs o wiedzy z 1 sezonu.Czy ktoś,byłby chętny?

Rozdział 49

Kolejny dzień na Białej Ziemi,zapowiadał się słonecznie.Mimo iż,było kilka czarnych chmur,nie było to aż tak straszne.Nie zniszczyło nam humoru.Kiedy tylko do jaskini wpadło światło,wszyscy otworzyli oczy i się przeciągnęli.Spojrzałam na wyjście z jaskini.Moto wraz z Norą,właśnie wrócili i podeszli do mnie.Akurat w tym momencie,lwice przyniosły z poprzedniego dnia,niezjedzoną antylopę.Pobiegły jednak,zapolować na jeszcze coś.Podeszłam do czerwono grzywego,ocierając się o niego bokiem.Następnie,zatopiłam kły w mięsie.Podobnie zrobiła moja rodzina.Kiedy już zjedliśmy,Moto podszedł bliżej mnie i polizał mnie w policzek.
-Wezmę dzisiaj dzieci na spacer,dobrze?
-No pewnie.Tylko nie za długo,-powiedziałam
Nie trzeba mu było powtarzać.Od razu,wybiegł z jaskini,a za nim lwiątka.Patrzyłam w ślad za nimi jeszcze chwile,po czym podeszłam do Kilio i Taje.Pomarańczowa i ciemno złota,leżały w koncie i wpatrywały się we mnie.
-Idziemy już?-spytała zła Kilio
-Czemu jesteś zła?-zaczęłam,-przecież dałam ci dzisiaj wolne
-Wiem.Ale nie lubię,kiedy lwice same polują,-westchnęła
-Dobra..idziemy?-spytała Taje,na co przytaknęłyśmy i niczym siostry,wyszłyśmy równo z jaskini.
Szybkim krokiem,ruszyłyśmy ku sawannie.

Na granicy (narrator)
Hasira z chytrym uśmiechem,wpatrywała się w Białą Ziemię.Leżała w krzakach,niewidoczna dla nikogo.Nawet zwierzęta,uczulone i od dziecka uczone ucieczki,pasły się niczego nie świadome.Do lwicy podeszli Sawa i Shetan,przysiadając obok niej.Uśmiechnęli się do niej krzywo.
-O co chodzi?!-warknęła cicho
-O nic..tym razem,-powiedział zawstydzony Shetan.-tylko..nie sądzisz..
-Wysłów się!-warknęła głośniej
-Nie uważasz,że jest nas za mało na..
-Jest idealnie.Cierpliwości.Kiedyś..będzie nas więcej.A teraz sza!-powiedziała,-bądźcie cicho i obserwujcie
Wskazała na coś łapą.Lwy warknęły cicho i tak jak lwica,zaczęły obserwować,a ta..szeptała im swój plan.Bardzo podły plan.

N
Lwiątka wróciły ze spaceru z ojcem.Lajla usiadła na czubku skały I wpatrywała się w Miejsce Płomieni.Pierwsza wizyta tam,skończyła się nie najlepiej.Mimo to,chciała tam znowu pójść.Coś ją przyciągało,chodź słabo.. Uśmiechnęła się i spojrzała w niebo.Było jeszcze wcześnie.Do wieczora,tym samym gwiazd,zostało jeszcze sporo czasu.
Wstała i zeszła ze skały.Na dole,bawiło się jej rodzeństwo i przyjaciele.Nora biegała u boku Kisu.Widać,że ta dwójka przypadła sobie do gustu.Mimo iż,były miesiące różnic.Za nimi,biegli Huru i Aishi.Oni także,dogadywali się wspaniale.Tylko że ci,byli z jednego rocznika.Lajla wpatrywała się w nich chwile,kiedy podszedł do niej Ndoto.Lwiak objął siostrę,czule się uśmiechając.Odwzajemniła gest.
-Idziemy do..-nie dokończyła,bo jej uwagę przykuli idący w inną stronę,Huruma i Aishi.Zdziwiła się,lecz nic nie powiedziała.Pokazała gestem ogona,żeby dołączyli do Nory i Kisu.Jej brat przytaknął.
*
Kamba leżała w jaskini.Niedaleko niej leżał Arro.Lew patrzył na nią czule,lecz ona szybko zmieniła to,złym spojrzeniem.
-Na pewno,nie masz z nim kontaktu?
-Mówię ci skarbie,że spotkałem go tylko raz i od razu przepędziłem.Też nie chce,go znać,-odparł
-Wierzę ci..ale i tak proszę,nie miej z nim kontaktu.Czuję,że coś się wkrótce wydarzy.
*
Huru i Aishi,doszli do skałek.Od razu,dostrzegli na nich trzy sylwetki.Biały lwiak,przyspieszył,żeby stanąć koło matki.Wise spojrzała na niego,odrywając się od rozmowy z Taje i Kilio.Aishi położyła się,obserwując poczynania przyjaciela.Nie wiedziała,o co mu chodzi.Od ostatniego czasu,nawijał coś ciągle,ale go nie słuchała.Tylko ona wiedziała dlaczego.Zaczęła przysłuchiwać się rozmowie,która już dawno się kręciła.
-Więc..Nora chce że mną porozmawiać?-spytała biała,-to czemu tu nie przyjdzie,tylko ciebie przesyła,synku?
-Bo....kto by tam wiedział!?-uśmiechnął się lekko i pociągnął przyjaciółkę za łapę.Szybko zniknęli za jedną z pobliskich skał.Huru wychylił głowę i wpatrywał się w sytuację.Widział,jak lwice idą w swoją stronę,jego przybrana matka w miejsce,gdzie bawiła się Nora.Uśmiechnął się szerzej.
-Powiesz mi w końcu,o co chodzi?!
-Ja tylko pomagam siostrze..
-W czym?
-W ujawnieniu prawdy,-zaśmiał się cicho
*
Nora szła za matką,nie wiedząc o co chodzi.Zatrzymały się na pastwisku.Wise usiadła twarzą do córki.
-O co chodzi,Noro?
-Mi? Przecież to ty mnie wyciągasz..
-Huru mówił,że chcesz mi coś powiedzieć,-odparła biała,-zresztą,już nieważne,pewnie coś na ściemniał.Ale skoro jesteśmy razem,może zaczniemy kolejną lekcje?
Nora wykrzywiła się,lecz z jej pyska nie szedł uśmiech
-Jasne..
-Nora.O co chodzi? Nie lubisz lekcji,wiesz przecież,że musisz w nich uczestniczyć,jako przyszła królowa..
-No właśnie,-zebrała się na uwagę,-ja..boję się trochę tego.No wiesz,jak to będzie
-A będzie to tak,że będę ci pomagać,puki sama nie staniesz na siłach.Dasz radę.Poza tym,to jeszcze daleko do tego momentu.Przecież..nawet nie masz pełnych ośmiu miesięcy.
-No racja,-lwiczka przytuliła się do sierści matki.
***
Kamba usiadła niedaleko,wpatrując się w biegające za antylopami lwice.Zmrużyła oczy i uśmiechnęła się szyderczo.Wstała i podbiegła bliżej.Nic na pewno się nie stanie,jeśli zapoluję,-pomyślała.Brzuch nie był jeszcze tak wielki,więc nie było trudności,że skradaniem się.Szybko wykonała tą czynność,wystawiła pazury i już miała skoczyć,kiedy antylopa na którą miała zapolować,wzdrygnęła się i popędziła w jej stronę.Brązowa nie zdążyła odskoczyć i antylopa wpadła na nią.Złapała się szybko za brzuch,zasłaniając go sobą.Była zdeptana,ale brzuch nie bolał tak bardzo.Szybko popędziła do medyczki,modląc się by nic się nie stało z jej maleństwem.

Moto odwrócił się,dalej warcząc.Pazury miał wystawione,a sierść zjeżoną,Dwa lwy,stojące naprzeciw niego także warczeli.Oni jednak,byli przygotowani na to spotkanie.
Przestali warczeć,kiedy zbliżyła się do nich czarna lwica,roztąpili się,żeby mogła spojrzeć królowi Białej ZiEmi w oczy.Oboje zmierzyli się wzrokiem,po czym zaczęła się walka.

Wise
Szłam przed siebie.Pomału zachodziło słońce,nie przeszkadzało mi to jednak.Przyspieszyłam.Nie czułam się za dobrze dzisiaj,musiałam trochę pospacerować.A wiatr,miło powiewał na mój pyszczek.Uśmiechnęłam się.
Byłam blisko granicy,więc usiadłam.Dyszałam ze zmęczenia.Nagle,zobaczyłam na horyzoncie czarną postać.Zbliżała się do mnie coraz szybciej.Serce zaczęło mi mocniej bić,kiedy stanęła przy mnie czarna lwica z blizną na oku.Spojrzała się na mnie swoimi zielonymi oczami.Już miałam kiedyś z nią styczność.
-Hasira..-warknęłam,-co ty tu robisz? Jesteś wygnana!
-Ja tylko załatwiam stare sprawy,Wise,-odparła
-To mnie nie interesuję!
-Powinno,-uśmiechnęła się szyderczo,-wiesz..powiem ci coś.Spokój na Białej Ziemi,nigdy nie nastąpi.Bój się Wise,każdej nocy składaj modlitwy do przodków,bo wkrótce z twojego królestwa,nic nie zostanie!
Warknęłam głośno
-Nigdy...nigdy.Puki ja,moi przyjaciele i moja rodzina będziemy żyć,nigdy ci się to nie uda!
-Haha,ty dalej wierzysz w szczerość,tak? A twój mężulek,przyznał się kim jestem?!
-Przecież wiem,-warknęłam,-jesteś Hasira,lwica która porwała mi córkę!
-Nie tylko,-zaczęła,-wiesz z kąt mam tą bliznę.Moto mi ją zrobił.Zacznę od początku.Urodziliśmy się na Lwiej Ziemi,lecz przeprowadziliśmy się na Rajską.On jako ukochany synek rodziców,ja jako porzucona lwiczka.Jego rodzice,Miko i Dogo,opiekowali się mną,przez większość życia.Byłam przyjaciółką Moto.Nierozłącznymi,do czasu.Kiedy byliśmy nastolatkami,pokłóciliśmy się,wiesz co w tedy zrobił?
Pokręciłam głową
-Uderzył mnie tak mocno,że na oku powstała mi skaza.Skazał mnie na nią,na cierpienia.Straciłam w tedy nie tylko urodę,ale także lwiątko! Nie jego,nie bój się.Z resztą,nie ważne kogo.Zranił mnie.Uciekłam,czekając na zemstę.Która nadeszła..
-Co? Co to ma znaczyć,-spytałam
Nie uzyskałam odpowiedzi,ponieważ lwica zniknęła na granicy.Patrzyłam tam jeszcze chwile.Nie mogłam w to uwierzyć,na pewno kłamała! Na pewno! 
Jedyna osoba,która może potwierdzić jej słowa,wyszła z jaskini wcześniej.
Miałam już wracać,kiedy podbiegł do mnie Busara,był zdenerwowany.
-Wise...szybko!
Tylko tyle powiedział,nim zaczął biec.Pobiegłam jego śladem.Im byłam bliżej,tym więcej widziałam.Lwice i lwy,stały na około czegoś.Nyeusi płakała najbliżej.Pierwszy raz ją widziałam w takim stanie.Po chwili,byłam już na tyle blisko brązowego ciała,by z moich oczu wylały się łzy.I więCej łez.
-Moto..

Ogłoszenie,pojawi się za chwile.W rozdziale,poszukajcie kilka literek,zaznaczonych specjalnie.Utworzą ono pewne słowo.
*pozdrawiam*

niedziela, 7 maja 2017

Rozdział 48

*BUrza Kilio z ciężkim sercem,szła za Taje.W pysku miała Kisu.Pomimo,iż wracała na Białą Ziemię,do rodziny,była smutna.Polubiła braci i było jej ciężko,się z nimi roztać,zwłaszcza po tym,co powiedział jej Kesho."Kocham cię siostrzyczko" nie mogła wybić sobie tego zdania z głowy.Zrobiła to jednak jej nieuwaga.Przewróciła się i o mało co,nie upuściła swojego synka.Kamba spojrzała na nią.
-Widzę,że wolisz się zabić,niż przekroczyć granicę
-Nie żartuj,po prostu się zagapiłam..,-powiedziała,po czym szybko dodała,-ile jeszcze do granicy?
-Kilio? Jesteś dziś nie sobą..eh! Niedaleko
Ciemno złota,wstała i z powrotem,udała się za brązową.W końcu,doszły na granicę,którą z radością przekroczyły.Znowu ich oczom,ukazały się białe kwiaty,zwierzęta,wodopoje.Urok Białej Ziemi.Kilio wytężyła wzrok i spostrzegła białą lwice.Podbiegła do niej natychmiast i przytuliła.Kamba z ociąganiem,zrobiła to samo.
***
Wise
-Witajcie,gdzie byłyście?-spytałam i zmierzyłam lwice wzrokiem.Kamba stała niepewnie,co było do niej niepodobne.Kilio patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem,w pysku miała małe lwiątko.Domyśliłam się kto to.
-Gratuluję Kilio!
-Dzięki.Poznaj proszę Kisu
-Jak twoja mała kopia,-zaśmiałam się,-Busara jest na Białej Skale
Kilio kiwnęła tylko głową i bez słowa,zaczęła biec we wskazanym kierunku.Podeszłam bliżej córki Nzuri.Chciałam już się coś zapytać,ale Kamba mnie ubiegła.
-Byłyśmy na Lwiej Ziemi...
-Po co?-spytałam
-Bo...bo..
Zdziwiło mnie jeszcze bardziej jej zachowanie.Koło nas,pojawił się nagle Arro.Podszedł do Kamby i ją przytulił,szepcąc jej coś do ucha.
-Musimy ci coś powiedzieć królowo,-zaczął Arro,-Bo Kamba,znaczy my..
-Spodziewamy się lwiątka..jestem w ciąży
Brązowa wybuchła płaczem,a ja..stałam skołowana.Nie spodziewałam się tego.Opanowałam się szybko i położyłam jej łapę na ramieniu.
-Gratuluję,-zaczęłam,-wszystko się ułoży,zapewniam
Przytuliłam ją i odeszłam.Niech pobędzie trochę ze swoim partnerem,w końcu,długo się nie widzieli.Chyba.Cały czas,pilnowałam tylko dzieciaków i układałam sprawy z Moto.

Weszłam na czubek Białej Skały i z podziwem,patrzyłam na królestwo.Tyle się zmieniło,od kiedy,po raz pierwszy postawiłam tu łapę.Uśmiechnęłam się,na myśl,ile mnie jeszcze czeka.Z jaskini,dobiegały radosne odgłosy.Bora widać,chciała zaprezentować przyjaciołom,nowego brata.Zaśmiałam się cicho.
***
Rozpadało się.Wiatr wiał zbyt mocno,więc lwice nie mogły ruszyć na polowanie.Całe stado,musiało siedzieć w jaskini.Treningi,patrole..to wszystko zostało odwołane.Niebo przeszyła pierwsza błyskawica,zagrzmiało.Lwiątka,skuliły się.Lajla weszła mi w łapy,a Nora i Ndoto,położyli się pomiędzy mną,a Moto.Huru,wraz że swoją przyjaciółką,bawili się w koncie.Nie przejmowali się tym,co się dzieję na dworze,tylko tym,żeby powalić się nawzajem.Zaśmiałam się cicho i spojrzałam po stadzie.Kora-córka Taje,rozmawiała z Nyeusi.W końcu,miała być przyszłą lwicą walczącą.Matka lwicy,rozmawiała z drugą córką.Arro i Kamba,rozmawiali z Mto.Busara,Kilio,Bora,podziwiali nowego członka ich rodziny.Bahati nie był tym zainteresowany.
Moto wstał i podszedł do Mto.Zaczęli rozmawiać,a Kamba i Arro,odeszli trochę i poszli spać.Lajla też spała smacznie.Położyłam ją obok,równie śpiącego Ndoto.Nora ziewnęła,ale nie położyła się,by zapaść w sen.Podeszła do białego brata i ugryzła go w ucho.Ndoto spojrzał na nią zły i rzucił się na nią.Zaczęli się bawić.Tym razem,zaśmiałam się głośniej.
------------------------------------------------------
#72-przeczytaj
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Mam też nadzieję,że nie przeszkadza wam jego długość.Mam małe opóźnienie i bardzo za nie przepraszam.Sezon z Wise,skończy się na #50. Postaram się jak najszybciej pisać rozdziały,ale na pewien czas...mam zbyt mało czasu :/ Dla tych którzy czytają blog o Uru i Siri-rozdziały pojawią się nie długo.
*pozdrawiam*

piątek, 28 kwietnia 2017

Rozdział 47

Dzisiejszy dzień,był dość nudny.Poranny patrol,sprawy królestwa,śniadanie,z którego każde lwiątko,próbowało się wymigać,nie wspominając już o kąpieli.Co do moich spraw z Moto...pogodziliśmy się.Dałam mu spokój,co do tej sytuacji w tedy.Tak myślał.Nie chciałam,po prostu kłótni,ale dalej...coś mnie dręczyło.Do tego,Arro coś przede mną ukrywał,a Kilio nigdzie nie było.
Zjadłam szybko śniadanie i udałam się,na czubek Białej Skały.Widok był doprawdy nieziemski.Sawanna skropiona w blasku porannego słońca.Białe Kwiaty,dodawały ziemi uroku.Uśmiechnęłam się i wzięłam głęboki wdech.Dziś,niech będzie dzień bez zmartwień.Wypuściłam powietrze.Zaczęłam pomału schodzić z Białej Skały.Dawno nie rozmawiałam z Nyeusi.Ciekawę,co u niej.Zapewne jest dumna z syna i z tego,że jej lwice walczące,dobrze się ostatnio spisują.Ruszyłam w stronę łąki,na której dzisiaj trenowały.Droga była długa,ale się nie zmęczyłam.Usiadłam na pobliskim kamieniu i obserwowałam,walczące lwice.Gryzły się i drapały,pod czujnym okiem czarnej lwicy.Nyeusi uśmiechnęła się,kiedy  mnie zobaczyła.Od razu,podbiegła do mnie i mnie przytuliła.Odwzajemniłam gest.Lwice pokłoniły mi się,ale nie potrzebnie.Przyjaciółka,spojrzała na nie z ukosa.
-Na dziś koniec treningów,wracajcie!
Kiwnęły głowami i odeszły.Spojrzałam na przyjaciółkę,stojącą dumnie.Każdy mój przyjaciel,dostał wysokie stanowisko.Taje była jej doradczynią,Busara natomiast doradcą jej i Moto.Kilio główną lwicą polującą,Nyeusi główną lwicą walczącą,Mto natomiast głównym lwem walczącym.Kamba miała być opiekunką lwiątek.Wiele by jeszcze wymieniać,ale nie starczy czasu...Udałam się,wraz z czarną lwicą,ku wodopojowi.Zaschło jej w gardle,w sumie,tak jak mi.Rozmawiałyśmy cały czas.Przypomniałam sobie,jak kiedyś mnie nie lubiła,a teraz...jesteśmy przyjaciółkami.Obie mamy dzieci..jak ten czas szybko leci.Uśmiechnęłam się szerzej,na myśl o tym i zanurzyłam język,w chłodnej wodzie.

Kilio
Otworzyłam oczy i od razu dostrzegłam,że jestem w "gabinecie".Kątem oka,dostrzegłam Maishe.Z trudem wstałam.
-Co się stało?
-Zemdlałaś.Byłaś zmęczona po porodzie.Powinnaś odpocząć...
Nie słuchałam jej dalej,bo od razu opuściłam "gabinet".Dostrzegłam Kesho,trzymającego w łapach mojego synka.Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
-Jak się czujesz?-zapytał mnie brat.Wydawał się zmartwiony,ale nie wiem..trudno było rozpoznać,po jego głosie.
-Dobrze,-odparłam,-czyżby mój braciszek się o mnie martwił?
-Taa,pomarzyć można,-mruknął,-idziemy?
Posmutniałam.Dalej mnie nie lubił.Spojrzałam na synka,przynajmniej on miał powód do radości.Mój maluszek.Spojrzałam na córkę Kory.
-Maisha,mogę już iść?-szara kiwnęła głową,na moje pytanie,spojrzałam więc na brata,-tak idziemy....dziękuję Maisha
-Nie ma za co,-odpowiedziała z uśmiechem.Ruszyliśmy w stronę jaskini.Całą drogę unikałam jego wzroku.Czułam się...dziwnie? Sama nie wiem.W końcu,doszliśmy do jaskini którą zamieszkiwał Malka.Zdziwił się,widząc w moim pysku,małe lwiątko.Dopiero po chwili,zrozumiał o co chodzi i mnie przytulił.
-A teraz marsz mi spać,-powiedział
-Dobrze mamusiu,-powiedziałam ironicznie i ruszyłam na koniec jaskini.Włożyłam sobie w łapy mojego synka,po czym go umyłam.Był bardzo wesolutkim maleństwem.Najwidoczniej,po mnie wygląd,a po Busarze charakter...o nie! (xd) Zaśmiałam się cicho.Spojrzałam na braci.Kesho wyszedł z jaskini bez słowa.Zmarszczyłam brwi.Spojrzałam z powrotem na synka.Jego jasnoczerwone oczy,wpatrywały się we mnie z radością.Przynajmniej on,będzie miał łatwiejszy start w życiu.Nie tak jak ja i większość moich przyjaciół.
-Trzeba ci wymyślić jakieś imię,-powiedziałam szeptem.Nie chciałam,by Malka-chwilowy,wielki kłębek nerwów,widział,że nie śpię.Myślałam chwilę nad imieniem.W końcu,wpadłam na wspaniały pomysł.tylko z niepasującym znaczeniem,ale trudno.
-Na początku,myślałam nad Kopa,-szepnęłam do młodego,-ale mam lepsze imię.Nie bądź zły,że ma takie znaczenie i że to ja,a nie tatuś cię nazywa,-w tej chwili się zaśmiałam,na szczęście cicho,-dlatego nazywać się będziesz Kisu
Mały pisnął.Chwilę jeszcze na niego patrzyłam,po czym zasnęłam,tak jak on.

Następnego dnia,wstałam wcześnie,umyłam synka i wyszłam z jaskini.Bracia jeszcze spali,znaczy nie wszyscy w jaskini.Kesho nie wrócił do teraz.Nie będę go szukać,niech pobędzie trochę sam.W sumie,mamy,że sobą wiele wspólnego.Ja też,mam ciężkie wspomnienia.Tylko Malka,z braci,zna moją historię i niech tak pozostanie.
Ruszyłam z Kisu,nad wodopój.Położyłam malucha na ziemi i napiłam się wody.Kisu poczołgał się zbyt daleko.Odwróciłam się by go złapać i w tedy,zaśmiałam się.Chował się za kamieniem,unikając motylka.Wzięłam go więc od tej "bestii" i z powrotem,usadziłam bliżej mnie.Podeszła do mnie Kamba.Dziwnę to było,że wcześnie spała.Od lwiątka,kochała dłuuuugie drzemki.
-Księżniczka się obudziła o zacnie wczesnej porze,-rzuciłam na powitanie.Brązowa położyła się koło mnie i spojrzała na mojego synka.
-Tak.Usłyszałam,że urodziłaś i chciałam zobaczyć malucha...słodki.
Polizałam synka po główce
-Twoje też takie będą.
-Oby,-zaśmiała się,-a tak poza tym,jutro nad ranem ruszamy...
-Tak szybko,-zasmuciłam się,-miałam nadzieję,że..
-Kilio,wiesz dobrze,że nie możemy,-powiedziała,-ale możesz spotkać się jeszcze z Leą!
-Racja.Chodź,idziemy ją odwiedzić
Na tym się zakończyła nasza rozmowa.Wzięłam w pysk Kisu i wraz z Kambą,udałyśmy się w stronę Lwiej Skały.

Narrator
Nora siedziała na kamieniu i wpatrywała się w obraz,niezwykłego królestwa jakim była Biała Ziemia.Westchnęła.Kiedy tylko dorośnie,przejmie to królestwo.Tak się bała,a nawet nie mogła nikomu się wyżalić.Nie mogła... Poczuła nagle,łapę na swoim ramieniu.Odwróciła się napięcie.Po chwili,uśmiechnęła się szeroko.Ndoto,odwzajemnił uśmiech i usiadł koło siostry.
-Czym się martwisz?
-Ja? Ja nie..
-Nie mów,że się nie martwisz.Widzę to po tobie,tak samo jak widziałem,to na Nel,-na wzmiankę o lwice,posmutniał,-Co jest?
-Dobra,będziesz pierwszą osobą której to powiem,-wstała i zeskoczyła z kamienia,spojrzała na brata,-boję się,że będę kiepską królową,że wszystkich zawiodę,że sobie nie poradzę!
Biała lwiak,zeskoczył z kamienia i podszedł do siostry.Na jego twarzy,malował się uśmiech,co zdziwiło córkę Wise.
-Strach,także jest nam potrzebny,żebyśmy mogli wzbić się ponad horyzont,-mówiąc to,włożył jej za uszy biały kwiat.Nora wyglądała z nim,nieziemsko
-Dzięki brat,przyznam,że poprawiłeś mi humor.
-To fajnie,a teraz...gonisz!-mówiąc to,dotknął ją łapką i zaczął uciekać.Biała lwiczka,po chwili,ruszyła jego śladem.Kiedy brat i siostra,bawili się w berka,Huru i Aisha,rozmawiali nie daleko.Biały lwiak,przez "przypadek" usłyszał rozmowę starszego rodzeństwa.Uśmiechnął się szyderczo.Aisha widząc wyraz jego twarzy,miała już coś powiedzieć,kiedy podeszła do nich Lajla.Lwiczka właśnie wróciła,że spaceru,na który zabrała ją mama.Uśmiechnęła się do lwiątek,po czym gestem głowy,wskazała im polane,gdzie bawiła się Nora i Ndoto.Lajla od razu pobiegła w ich stronę,z chęcią na zabawę.Huru i Aisha,stali jeszcze chwile w miejscu,po czym lwiak chciał ruszyć za przybraną siostrą,ale zatrzymała go łapka.Spojrzał zdziwiony na Aishe.
-O co chodzi?!
-To ja powinnam zadać ci to pytanie.Huru..ty coś kombinujesz,prawda?
-Może tak,może nie.Na razie,chodź się baw,-białe lwiątko,ruszyło w stronę polany.Aisha patrzyła na niego jeszcze chwilę.Coś jej nie pasowało.Czuła to.Ruszyła do królewskiego rodzeństwa,powolnym krokiem.
*
-Dzieci,chodźcie już!-zawołała lwiątka Wise.Ndoto i Lajla,poderwali się z miejsca i ruszyli za mamą,Aisha zrobiła podobnie.Nora też chciała,ale zatrzymał ją Huru.Spojrzała na niego zaciekawiona.
-Jeszcze nawet nie ma wieczora
-Ale mama woła,-powiedziała Nora,przymrużając oczy.
Huru przewrócił oczami i przysiadł na pobliskim kamieniu.Nora,mimo wcześniejszych wątpliwości,podeszła do brata.Chciała już coś powiedzieć,ale lwiak jej przeszkodził.
-Jesteś pierworodną córeczką,nadzieją Białej Ziemi..
-Tak,wiem,-powiedziała lwiczka,-tylko tyle,chciałeś mi powiedzieć?
-Chciałem ci powiedzieć,że wiem,że nie chcesz rządzisz.
-S-skąd to wiesz? Podsłuchiwałeś!
Huru,nie ma jeszcze takiej dużej grzywy..
-Może.Ważniejsze jednak jest to..wiem,że nie chcesz być królową!
-Ja..-Nora się zawiesiła.Co miała powiedzieć? Skłamać? Przecież nigdy nie kłamała i nie miała zamiaru tego zmieniać.
-Tak...ale proszę,nie mów rodzicom.Nie chce ich zawieść,-mimo takiej sytuacji,Nora dalej się uśmiechała.Optymistka,-zakpił w myślach Huru,po czym uśmiechnął się do siostry i objął ją łapą.
-Nie powiem,znasz moją litość.Ty nie chcesz być królową...
-Nie to,że nie chce,ja tylko się boję...-powiedziała Nora,wstając.
-Ok..-tylko tyle zdołał powiedzieć,bo Wise podeszła do nich wściekła.
-Dzieci,do jaskini..antylopa prawie zjedzona.Jutro sobie pogadacie,zaraz..-spojrzała na niebo,-..spadnie deszcz.
-Wyluzuj mamo,ja tylko z siostrą gadałem,-powiedział Huru i odszedł.Chwilę później,w ślad za nim,poszła Wise i Nora.

Rodzeństwo,obżarte do syta,leżało na podwyżu.Kleiły im się oczy i było pewne,że za chwile zasną.Nie było na tyle starsze,że dały by radę,długo nie spać.No,może tylko Lajla.Właśnie ona,jako ostatnia z rodzeństwa,poszła spać.Wtuliła się w futro Moto i zanurzyła się w krainie snów.

Biała lwica stoi przed Białą Skałą.Obok niej,stoi szaro grzywy lew.Rozgląda się do o koła.Niebo jest skropione w ciemnych barwach.Nigdzie,nie wyczuwa ruchu.Nawet wiatr,wieje zbyt wolno.Mruży oczy i dostrzega kogoś na czubku Białej Skały.Stoi na niej,czerwono grzywy lew.Spogląda na ziemię z...nie widziała dokładnie.Spojrzał na nią.Nagle wszystko pokryła ciemność,widać krew,słychać krzyk,a ona sama znajduję się w wodzie.Widzi ciało białej lwicy,-swojej matki,która nie może się wynurzyć,traci siły.Chce jej pomóc,ale nie może.Wszystko pomału wraca do normy,znów jest przed Białą Skałą.Podbiega do niej mała lwiczka i mówi "Co z babcią? Czy wujek,został mordercą?".Lajla chce odpowiedzieć,lecz nagle budzi się...
-------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.
Macie pytanka:
1.Czy Nora,wyżali się Wise (o swoim lęku)
2.Czy Huru,wyjawi a\tajemnice siostry?
3.Co myślicie o śnie Lajli?
Tylko tyle mam pytanek.No cóż... To może,takie dodatkowe:Myślicie,że Huru powinien być z Aishą (musiałam zapytać xd)

Macie tutaj obrazek Busary i Kilio,oraz Kisu
Po raz kolejny rodzicami!
*pozdrawiam*

sobota, 22 kwietnia 2017

Rozdział 46

Wise
-Huru,nie wierć się,-powiedziałam.
-Kiedy ja nie lubię kąpieli!
Odbywała się właśnie poranna kąpiel.Lwiątka są trochę za małe,aby myć się w wodopoju.Może jeszcze miesiąc i zmienią się nasze metody.Uśmiechnęłam się i wypuściłam syna z łap.Od razu,poprawił swoją grzywkę i dołączył do rodzeństwa.
-Możemy już iść?-spytała Lajla
-Tak
Dzieci powiedziały szybkie "Pa!" i wybiegły z jaskini.Wiedziałam,że zaraz nie będzie śladu,po tych pięknie umytych futerkach.Przewróciłam oczami i położyłam się na drugim boku.Po chwili jednak wstałam.Muszę iść zająć się sprawami królestwa.W końcu,ktoś musi.Moto jest jak zawsze na patrolu,a nie będę lenić się,kiedy mam ważne sprawy na głowie.Wstałam i wyszłam z jaskini.Wiatr powiał moim futrem.W oddali,zobaczyłam baobab.Co mi szkodzi.Ruszyłam w jego stronę.Dawno nie rozmawiałam z Matibabu i Rafą.Ciekawe,co u nich słychać.Wspięłam się bez problemu na baobab i po chwili,byłam już na miejscu.Jak zawsze,wszędzie były zioła i eliksiry,oraz naturalnie malowidła.Przy jednym z nich,stała Matibabu i coś rysowała.Mówiła przy tym te same słowa,co usłyszałam dawniej.

Czerwone oczy,przyniosą cierpienie
Kiedy biały lew,stanie się złym charakterem
Już nie ma ratunku,już nie ma pomocy
Biała lwica koło lwiątka kroczy...


Przez nieuwagę,potrąciłam jakąś fiolkę.Matibabu odwróciła się,lecz nim coś powiedziała,zniknęłam.Pobiegłam czym prędzej na Białą Skałę.Położyłam się,skulona.Te sny i ten lew.Coraz bardziej,zaczynam podejrzewać,że mówią o Ndoto.Ale to nie możliwe.Mój syn,na pewno tego nie zrobi.Na pewno... "ale nigdy nie masz sto procent pewności"

Kilio
Z ciężkim sercem,podeszłam do brata.Leżał koło Zawadi.
-Kesho,możemy porozmawiać?
-No nie wiem,-spojrzał w tedy na Fuharę w jego łapach
-Porozmawiaj z siostrą,-powiedziała Zawadi i wzięła od niego synów Adele.
-No dobrze,-mówiąc to,ruszył za mną.Szliśmy zaledwie kilka minut,aż doszliśmy do granicy Lwiej Ziemi.
-O co chodzi?-zapytał z niechęcią 
-Czemu taki do mnie jesteś?
-Jaki?
-Wredny,oschły,rozumiem straciłeś żonę i dzieci,ale...
-Skąd wiesz o mojej rodzinie!?-zapytał zły.
Dopiero w tedy zrozumiałam,że mogłam mu tego nie mówić.
-Malka,Thanabi,Kifo i Tovu mi powiedzieli
-Nie mieli prawa,to moja sprawa,a ty nie powinnaś wtykać nos w nie swoje sprawy!-krzyknął zły
-Ale jesteś moim bratem!-także podniosłam głos.
-A masz dowód?!
Już miałam coś powiedzieć,kiedy poczułam straszny ból.Złapałam się za brzuch.Nie..nie teraz.Nie mogę! Przecież,nie ma tutaj medyka,nie jestem na Białej Ziemi,nie ma Busary,nie nie mogę!
-Aaaaaa!!!-krzyknęłam,a lew się przeraził
-Co się dzieję?
-Ja rodzę-ę!
Padłam na ziemię,kluczowo trzymając się za brzuch.Czułam straszny ból.Bałam się o dziecko,nie o siebie.Dawaj Kilio,dasz radę.Urodziłaś już jedną parkę,urodzisz i to!-dodałam sobie otuchy w myślach.Mimo wszystko,nie mogłam przestać krzyczeć z bólu.Spojrzałam na Kesho.Stał przestraszony.
-Pomóż mi..proszę bracie!
-Ale jak? Pobiegnę po Maishę!-już miał zacząć biec,lecz mu przerwałam.
-Nie,proszę.Zostań,że mną,ja się boję..aaa!
-Ale..
-Proszę..-tylko tyle zdołałam z siebie wydusić,zanim całkowicie,zapadłam się w tym bólu.Lew otrząsnął się i położył przy mnie,pomagał mi.
-Damy radę,-powiedział

Narrator 
Nora,Lajla,Ndoto,Huru i Aishi,bawili się na polanie.Przeszkadzali tym,próbującym polować lwicą.Lwiątka,nie przejęły się tym zbytnio.Aishi pociągnęła za sobą Huru i oboje,pobiegli gdzie indziej.Nora,Ndoto i Lajla,spojrzeli na siebie porozumiewawczo i pobiegli w stronę Białej Skały.Wbiegli do jaskini,w której Wise rozmawiała z Taje.
-Mamo,gdzie jest Kamba?-spytała młodsza córka
-To wie tylko Arro,-warknęła biała do siebie,-nie chce nic powiedzieć.Martwię się..
-Kilio podobno jest z nią.O nic się nie martw,-odezwała się Taje
-Racja,ja na razie martwię się tylko Moto..
-Mamo? Mamy wyjść
Dopiero w tedy,lwicą przypomniała się ich obecność.Kiwnęły głową z uśmiechem.Lwiątka wybiegły z jaskini,znów ponosząc się w zabawie.Skakali,walczyli i chowali się.W  końcu,padli padnięci na ziemię i spojrzeli na bezchmurne niebo.Zachciało im się spać,postanowili więc wrócić do jaskini.Taje i Wise,jednak tam nie było,bo wybrały się na polowanie.Lwiątka położyły się i zasnęły.Co innego,miały robić? 
Ich sen,przerwał Moto.Lew wszedł do jaskini,akurat w chwili,kiedy mieli zasnąć.
-Co jest tato?-ziewnął Ndoto
-Nic synku,ja tutaj do Nory..
-Do mnie? Po co?
-Chce cię zabrać na lekcje..a właściwie was.Co powiecie,na naukę walki?
-Tak!-krzyknęły radosne lwiątka i pobiegły za ojcem.Miały nauczyć się lepiej walczyć,wspaniale.Cała czwórka,udała się więc na łąkę.Były tam najlepsze warunki,do walki.Kiedy Moto uczył swoje potomstwo,a Wise polowała wraz z Taje,Huruma bawił się z Aishi.Lwia Gwardia,patrolowała teren.Były z nimi córki Taje.Idia miała mieć dzisiaj lekcje,u boku Pierwszej Lwicy Polującej,której aktualnie nie było.Bora także była z tego powodu niezadowolona.Ciekawiło ją,gdzie podziała się jej mama.Kora natomiast,ciągle nie wiedziała,kim będzie.Nie umiała walczyć,a lwiątkami nie mogła się zajmować,gdyż tą fuchę miała dostać Kamba.Kim więc miała zostać?
Arro leżał w jaskini,koło niego leżeli Busara i Mto.Nyeusi,była na treningach,które sama prowadziła.W końcu to ona,była Główną Lwicą Walczącą.Lwy rozmawiały,kiedy podeszła do nich Maji.Busara od razu się podniósł i spojrzał na lwice.Mto przewrócił oczami.Nie było tajemnicą,że ta dwójka,bardzo się lubiła.
-Wiecie,gdzie jest moja siostra?
-Poszła na polowanie z Taje,-powiedział Mto,-pójdę z tobą,przy okazji,pogadam z moją ukochaną
Lew i lwica odeszli.Busara ponownie się położył i spojrzał na przyjaciela.
-A tak w ogóle..gdzie jest Kilio i Kamba?
-Yyy..wiesz,wybrały się na spacer,-skłamał lew
-Nie kłam
Jasno złoty,nie miał ochoty,powiedzieć lwu,że Kamba i Kilio są na Lwiej Ziemi.Wiedział,że w tedy,będzie chciał,po nie ruszyć.A obiecał Kambie,że nikt się nie dowie,gdzie są.
-Wiesz,że Kamba jest w ciąży?
-Serio? Gratuluję.Tylko uważaj na nią..musisz wziąć odpowiedzialność za rodzinę
-Racja.Może pójdziemy do Rafy? Coś mi poradzi i dawno u niego zapewne nie byłeś
-Racja,spoko,-lew ruszył w stronę baobabu,a partner Kamby,ruszył za nim.Odetchnął z ulgą.Miał nadzieję,że uda mu się zachować tą tajemnicę,jak najdłużej.
***
Kilio polizała małą kulkę w jej łapach.Była wykończona,poród był naprawdę ciężki.Spojrzała na Kesho.Lew..uśmiechał się? Zapewne tak.Także się uśmiechnęła i spojrzała ponownie na swoje dziecko.Była szczęśliwa,bardzo szczęśliwa.W jej łapach,leżał mały lewek,obdarzony takim samym futrem jak ona,tym samym noskiem i tymi samymi oczami.Był jak jej mała kopia.Patrzył na otaczający go świat z uśmiechem.
-Dziękuję bracie,-powiedziała lwica
-Za co?
-Nie udawaj głupiego,-zaśmiała się,-za to,że mi pomogłeś.Gdyby nie ty,nie wiem,co by się stało.Dziękuję.
-Może chcesz go potrzymać?-zapytała Kilio
-Mogę?
Lwica włożyła mu w łapy lwiątko.Był to uroczy widok.Może rodzeństwo,zaprzyjaźni się,że sobą? Lew miał lwiątko,jeszcze kilka minut w łapach,po czym oddał go Kilio.Lwica pomimo,że była słaba,wstała i wzięła w pysk syna.Wraz z bratem,udała się do baobabu.No syneczku,jesteś pół lwioziemcem,-zaśmiała się w myślach Kilio,kiedy byli już blisko baobabu.Ledwo co trzymała się na nogach.Czuła,że zaraz upadnie.Na szczęście,doszła w spokoju na baobabach w którym mieszała Maisha,czyli tutejsza szamanka.
-Witaj Maisha,-powiedziała Kilio,kiedy była wraz z bratem i synem,w baobabie.Lwica robiąca wcześniej mikstury,spojrzała na rodzeństwo z uśmiechem.
-W czym mogę wam pomóc?
-Przebadasz mojego syna?
Szara lwica,wzięła malucha w pysk i odeszła.Kilio spojrzała na brata.Otworzyła usta,by coś powiedzieć,lecz nagle,świat zaczął jej się rozmazywać.Zakręciło jej się w głowie.Upadła,mdlejąc.
____________________________________________________________________
Rozdział jest połączony z blogiem Lea-Historia Adele:Pokolenia.Mam nadzieję,że się podobał :)
1.Podoba wam się maluszek Kilio?
Zapraszam do zakładki "Przodkowie"
*pozdrawiam* :)

Rozdział 45

Narrator
Kamba i Kilio,szły pewnie przez Lwią Ziemie.Kiedy były w pobliżu wodopoju,podbiegła do nich biała lwica.Poznały ją od razu i przytuliły.
-Co wy tu robicie?-zapytała zdziwiona
-Chciałam z tobą porozmawiać,-powiedziała Kamba,trochę niepewnie.Nie znała długo Adele,ale wiedziała,że znalazły się po części,w tej samej sytuacji.Kilio spojrzała porozumiewawczo na obie lwice,po czym powiedziała:
-To ja może was zostawię 
-Malka jest w jaskini,-uprzedziła jej pytanie córka Lea.Kilio kiwnęła głową i ruszyła w stronę jaskini brata.Kamba i Adele natomiast,skierowały się w stronę Jasiriego.Lew przyglądał się im bacznie.
-Jasi możesz nas zostawić? muszę porozmawiać z Kambą
-Jasno,-powiedział i pocałował ją w polik.Kiedy odszedł,Adele wzięła w łapy swoich synów,Fuharę i Hakimu.
-Słodkie,-powiedziała Kamba,patrząc na jej maluchy.Coś poczuła...jakby ukucie.Może i moje będę takie urocze?-pomyślała.Z zamyśleń,wyrwał ją głos Adele.
-A więc,o czym chciałam,że mną porozmawiać?
-Więc..ja...no wiesz..bo..-nie potrafiła się wysłowić
-Mów,ja nie gryzę,-zaśmiała się cicho.Córka Nzuri,lekko się uśmiechnęła.Wzięła głęboki wdech i zapytała:
-Jak się czujesz z tym,że jesteś matką,chciałaś tego..nie bałaś się?
-Na początku się bałam,ale teraz,jestem bardzo szczęśliwa.Czemu pytasz?,-mówiąc to,spojrzała na bawiących się w jej łapach,synów.
-Bo ja...spodziewam się lwiątek.
-Serio? To cudownie..
-Nie wiem.Arro się cieszy,ale ja...zwyczajnie się boję.Co będzie,jeśli nie dam rady?!-Kamba wstała i usiadła,plecami do towarzyszki.Adele także wstała i podeszła do brązowej.Zauważyłam u niej łzy.Położyła jej łapę na plecach.
-Każdy się boi,to nie jest nic złego.Wiem,że sobie poradzisz.Nie pożałujesz..
-Dziękuję.Wiedziałam,że mi pomożesz,-brązowa przytuliła się do białej.
Sorki,za tą grzywkę xd
-Teraz..zostaje mi tylko,powiedzieć to reszcie
-Na pewno się ucieszą,-odpowiedziała jej córka Lea,-a teraz wracajmy
Brązowa przytaknęła i zaczęła wraz z Adele,kierować się ku Lwiej Skale.Biała musiała jednak,coś wcześniej załatwić.Złapała więc swoich synów i pobiegła w stronę sawanny.
***
Kilio weszła do jaskini,bardzo szczęśliwa.
-Malka,Tovu!-powiedziała i przytuliła się do braci
-Kilio,co ty tutaj robisz?-zapytał,szczęśliwy Malka
-Odwiedzam,a nie widać,-zapytała z ironią,-jestem tu z Kambą,musiała porozmawiać z Adel
-To jest ona?-spytał,jakiś lew
-Tak,poznajcie naszą siostrę Kilio,-powiedział Tovu
-Czekaj,czekaj,to moi bracia,-Kilio odwróciła się w stronę lwów i spojrzała na nich nie dowierzając.Myślała,że nigdy nie pozna swoich braci,że nigdy się nawet o niej nie dowiedzą.Nie mogła nawet się odezwać,była zbyt zdziwiona i skołowana.
-A co cię to?-usłyszała głos kolejnego lwa.
-Tak,to Thanabi,Kifo,a ten maruda to Kesho,-powiedział Malka
-Miło mi,-zdołała się w końcu coś powiedzieć Kilio
-Chyba tylko tobie,-usłyszała z ust Kesho.Mimo iż powiedział to pod nosem,zdołała to usłyszeć,z resztą,nie tylko ona.Wkurzył ją ton jego głosu,ale starała się nie wyjść z równowagi.
-Nam również,-powiedział za resztę Kifo i przytulił siostrę.Jego gest,powtórzył Thanabi,natomiast Kesho nie.Lwu nie za bardzo,pasowała ta sytuacja.Bez słowa,opuścił jaskinię.
-Pójdę za nim,-powiedziała Tiffu i także,wyszła z jaskini.Wróciła trochę czasu później,ale bez lwa.Kilio tylko westchnęła i spojrzała na każdego z braci.Wydawali się mili i czuła,że się zaprzyjaźnią.Rozmawiali bardzo długo,puki do jaskini,nie wrócił Kesho.
-Bracie,czy to ty?-zapytał rozbawiony Kifo
-O co ci chodzi,-warknął w jego stronę Kesho
-Bo ty przed chwilą,uśmiechnąłeś się
-Wydawało ci się,-warknął,-ja nigdy się nie uśmiecham,jasne?
-Tak
Kesho położył się na końcu jaskini i zasnął.Podobnie zrobiły Tiffu i Sun,natomiast rodzeństwo,wyszło z jaskini.
-Coś jest z nim nie tak,-powiedział Thanabi
-Z kim?-zapytała Kilio
-Z Kesho,-odpowiedział Kifo
-Niby czemu?-zadała kolejne pytanie
-Bo on nigdy się nie uśmiecha,-powiedział Malka,-od wypadku
-Od jaskiego wypadku?
-Malka,miałeś siedzieć cicho!-powiedział zły Tovu
-Ale ona jest naszą rodziną,-powiedział Malka,-ona powinna wiedzieć!
-Ale co?
-Obiecałeś mu,-powiedział Thanabi
-Obiecałem,że nikt się nie dowie oprócz rodziny,a Kilio jest naszą siostrą!
-Malka ma rację,-poparł brata Kifo
-No dobrze,może jej powiedzieć,-powiedział Tovu
-Ale,o co chodzi?-spytała Kilio
-O Kesho,o jego wypadek,-odpowiedział jej Kifo
-No więc..Kesho kiedyś miał  żonę i  dwójkę dzieci . Był wtedy miły i wesoły . Pewnego dnia lew ruszył zapolować , gdy wrócił , jego żona i dzieci leżeli martwi , a obok nich trzy  białe lwice  stały  , uśmiechając się psychopatycznie . Kesho chciał je zaatakować , lecz nie zdążył . Uciekły .  Brat od tamtego czasu  przysiągł sobie zemstę . Również nigdy już się nie uśmiechnął .
-Biedny,-westchnęła Kilio,-zaraz wracam!
Lwy przytaknęły,a lwica,pobiegła w stronę sawanny.Musiała znaleźć Kesho,porozmawiać z nim.Znalazła go w towarzystwie Zawadi.Chwilę się wahała,lecz po chwili,podeszła do nich.

Wise
Leżałam na kamieniu,obserwując moje potomstwo,beztrosko ganiające za świerszczami.Obok mnie leżała Taje,Maji,Nyeusi i ciocia Sherr.Nie wiem,gdzie podziała się Kilio i Kamba.Cały dzień,ich nie widziałam.Pytałam się Arro i Busary,ale ten drugi nic nie wie,a partner Kamby,milczy jak zabity.Z zamyśleń,wyrwał mnie dotyk małej łapki.Spojrzałam na Ndoto.
-Mamo,pobawisz się z nami w berka? Proszę..
Miałam już powiedzieć,że nie teraz,lecz Taje szepnęła do mnie:
-Zmęczą się i szybciej zasną
Miała rację.Od pewnego czasu,nie mogli spać.Z resztą ja też,ciągle,śniły mi się te sny.Bałam się coraz bardziej.Ale nie przedłużając..Wstałam i podeszłam do lwiątek.Wiedziałam,że przyjaciółki,śmieją się z tej sytuacji,więc wystawiłam im język i dotknęłam łapą Huru,krzycząc "gonisz".Biegałam wolno,by mógł mnie dogonić.Przewracał się co jakiś czas.Podeszłam do niego,a on w tedy dotknął mnie i krzyknął "berek".Bawiliśmy się tak długo.No kto by pomyślał,że za własnymi dziećmi będę biegać.Zaśmiałam się cicho.Zobaczyłam w oddali Moto.Był znowu na patrolu,rozmawiał z Zazą.Odeszłam od lwiątek,by także usłyszeć raport.
Usiadłam naprzeciw Mota i także,zaczęłam się przysłuchiwać niebieskopiórej.Mówiła same nudne raporty,o nowym pastwisku antylop,polowaniu na antylopy gnu,krokodylach na Ziemi Strachu.Jak zawsze nudy.Już miałam odejść,kiedy usłyszałam pewne zdanie:
-Mam nadzieję,że nie będzie wojny..
-O czym ty mówisz?-spytałam
Moto spojrzał na mnie i odesłał łapą majordamuske.
-Na Ziemi Strachu,zamieszkały hieny.Mam nadzieję,że stachoziemcy,nie będą chcieli ich wykorzystać.
-Ja także,-powiedziałam,po czym spojrzałam w niebo.Pokryły je ciemne chmury,-wracamy na Białą Skałę.Wydaję mi się,że będzie burza
-Zatem wracajmy,-lew westchnął i zaczął kierować się w stronę Białej Skały.Poszłam w ślad za nim.
Miałam rację.Na dworze rozbłysły błyskawice,zaczął padać deszcz.Huru przyglądał się im z zaciekawianiem,natomiast Ndoto i Lajla,leżeli w moich łapach,przestraszeni.Nora leżała w łapach Moto,już dawno słodko śpiąc.Spojrzałam w stronę Huru.Na chwilę się odwrócił,ale nie widziałam mojego synka,tylko szatański uśmiech i czerwone niczym krew oczy,przeszyte blizną.Przestraszyłam się i przetarłam oczy.Na szczęście,to było tylko wyobrażenie.Ziewnęłam i położyłam się,by w spokoju zasnąć.
--------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podobał,mimo iż,nie było dużo powiedziane o naszej bohaterce.Powiem tylko tyle co do wojny,na pewno jej nie zabraknie w drugim sezonie.
_pozdrawiam_
Ps:Rozdział jest połączony z blogiem Lea-http://krollew4historialea.blogspot.com/