Kamba i Kilio,szły pewnie przez Lwią Ziemie.Kiedy były w pobliżu wodopoju,podbiegła do nich biała lwica.Poznały ją od razu i przytuliły.
-Co wy tu robicie?-zapytała zdziwiona
-Chciałam z tobą porozmawiać,-powiedziała Kamba,trochę niepewnie.Nie znała długo Adele,ale wiedziała,że znalazły się po części,w tej samej sytuacji.Kilio spojrzała porozumiewawczo na obie lwice,po czym powiedziała:
-To ja może was zostawię
-To ja może was zostawię
-Malka jest w jaskini,-uprzedziła jej pytanie córka Lea.Kilio kiwnęła głową i ruszyła w stronę jaskini brata.Kamba i Adele natomiast,skierowały się w stronę Jasiriego.Lew przyglądał się im bacznie.
-Jasi możesz nas zostawić? muszę porozmawiać z Kambą
-Jasno,-powiedział i pocałował ją w polik.Kiedy odszedł,Adele wzięła w łapy swoich synów,Fuharę i Hakimu.
-Słodkie,-powiedziała Kamba,patrząc na jej maluchy.Coś poczuła...jakby ukucie.Może i moje będę takie urocze?-pomyślała.Z zamyśleń,wyrwał ją głos Adele.
-A więc,o czym chciałam,że mną porozmawiać?
-Więc..ja...no wiesz..bo..-nie potrafiła się wysłowić
-Mów,ja nie gryzę,-zaśmiała się cicho.Córka Nzuri,lekko się uśmiechnęła.Wzięła głęboki wdech i zapytała:
-Jak się czujesz z tym,że jesteś matką,chciałaś tego..nie bałaś się?
-Na początku się bałam,ale teraz,jestem bardzo szczęśliwa.Czemu pytasz?,-mówiąc to,spojrzała na bawiących się w jej łapach,synów.
-Bo ja...spodziewam się lwiątek.
-Serio? To cudownie..
-Nie wiem.Arro się cieszy,ale ja...zwyczajnie się boję.Co będzie,jeśli nie dam rady?!-Kamba wstała i usiadła,plecami do towarzyszki.Adele także wstała i podeszła do brązowej.Zauważyłam u niej łzy.Położyła jej łapę na plecach.
-Każdy się boi,to nie jest nic złego.Wiem,że sobie poradzisz.Nie pożałujesz..
-Dziękuję.Wiedziałam,że mi pomożesz,-brązowa przytuliła się do białej.
![]() |
Sorki,za tą grzywkę xd |
-Na pewno się ucieszą,-odpowiedziała jej córka Lea,-a teraz wracajmy
Brązowa przytaknęła i zaczęła wraz z Adele,kierować się ku Lwiej Skale.Biała musiała jednak,coś wcześniej załatwić.Złapała więc swoich synów i pobiegła w stronę sawanny.
***
Kilio weszła do jaskini,bardzo szczęśliwa.
Kilio weszła do jaskini,bardzo szczęśliwa.
-Malka,Tovu!-powiedziała i przytuliła się do braci
-Kilio,co ty tutaj robisz?-zapytał,szczęśliwy Malka
-Odwiedzam,a nie widać,-zapytała z ironią,-jestem tu z Kambą,musiała porozmawiać z Adel
-To jest ona?-spytał,jakiś lew
-Tak,poznajcie naszą siostrę Kilio,-powiedział Tovu
-Czekaj,czekaj,to moi bracia,-Kilio odwróciła się w stronę lwów i spojrzała na nich nie dowierzając.Myślała,że nigdy nie pozna swoich braci,że nigdy się nawet o niej nie dowiedzą.Nie mogła nawet się odezwać,była zbyt zdziwiona i skołowana.
-A co cię to?-usłyszała głos kolejnego lwa.
-Tak,to Thanabi,Kifo,a ten maruda to Kesho,-powiedział Malka
-Miło mi,-zdołała się w końcu coś powiedzieć Kilio
-Chyba tylko tobie,-usłyszała z ust Kesho.Mimo iż powiedział to pod nosem,zdołała to usłyszeć,z resztą,nie tylko ona.Wkurzył ją ton jego głosu,ale starała się nie wyjść z równowagi.
-Nam również,-powiedział za resztę Kifo i przytulił siostrę.Jego gest,powtórzył Thanabi,natomiast Kesho nie.Lwu nie za bardzo,pasowała ta sytuacja.Bez słowa,opuścił jaskinię.
-Pójdę za nim,-powiedziała Tiffu i także,wyszła z jaskini.Wróciła trochę czasu później,ale bez lwa.Kilio tylko westchnęła i spojrzała na każdego z braci.Wydawali się mili i czuła,że się zaprzyjaźnią.Rozmawiali bardzo długo,puki do jaskini,nie wrócił Kesho.
-Bracie,czy to ty?-zapytał rozbawiony Kifo
-O co ci chodzi,-warknął w jego stronę Kesho
-Bo ty przed chwilą,uśmiechnąłeś się
-Wydawało ci się,-warknął,-ja nigdy się nie uśmiecham,jasne?
-Tak
Kesho położył się na końcu jaskini i zasnął.Podobnie zrobiły Tiffu i Sun,natomiast rodzeństwo,wyszło z jaskini.
-Coś jest z nim nie tak,-powiedział Thanabi
-Z kim?-zapytała Kilio
-Z Kesho,-odpowiedział Kifo
-Niby czemu?-zadała kolejne pytanie
-Bo on nigdy się nie uśmiecha,-powiedział Malka,-od wypadku
-Od jaskiego wypadku?
-Malka,miałeś siedzieć cicho!-powiedział zły Tovu
-Ale ona jest naszą rodziną,-powiedział Malka,-ona powinna wiedzieć!
-Ale co?
-Obiecałeś mu,-powiedział Thanabi
-Obiecałem,że nikt się nie dowie oprócz rodziny,a Kilio jest naszą siostrą!
-Malka ma rację,-poparł brata Kifo
-No dobrze,może jej powiedzieć,-powiedział Tovu
-Ale,o co chodzi?-spytała Kilio
-O Kesho,o jego wypadek,-odpowiedział jej Kifo
-No więc..Kesho kiedyś miał żonę i dwójkę dzieci . Był wtedy miły i wesoły . Pewnego dnia lew ruszył zapolować , gdy wrócił , jego żona i dzieci leżeli martwi , a obok nich trzy białe lwice stały , uśmiechając się psychopatycznie . Kesho chciał je zaatakować , lecz nie zdążył . Uciekły . Brat od tamtego czasu przysiągł sobie zemstę . Również nigdy już się nie uśmiechnął .
-Biedny,-westchnęła Kilio,-zaraz wracam!
Lwy przytaknęły,a lwica,pobiegła w stronę sawanny.Musiała znaleźć Kesho,porozmawiać z nim.Znalazła go w towarzystwie Zawadi.Chwilę się wahała,lecz po chwili,podeszła do nich.
Wise
Leżałam na kamieniu,obserwując moje potomstwo,beztrosko ganiające za świerszczami.Obok mnie leżała Taje,Maji,Nyeusi i ciocia Sherr.Nie wiem,gdzie podziała się Kilio i Kamba.Cały dzień,ich nie widziałam.Pytałam się Arro i Busary,ale ten drugi nic nie wie,a partner Kamby,milczy jak zabity.Z zamyśleń,wyrwał mnie dotyk małej łapki.Spojrzałam na Ndoto.
-Mamo,pobawisz się z nami w berka? Proszę..
Miałam już powiedzieć,że nie teraz,lecz Taje szepnęła do mnie:
-Zmęczą się i szybciej zasną
Miała rację.Od pewnego czasu,nie mogli spać.Z resztą ja też,ciągle,śniły mi się te sny.Bałam się coraz bardziej.Ale nie przedłużając..Wstałam i podeszłam do lwiątek.Wiedziałam,że przyjaciółki,śmieją się z tej sytuacji,więc wystawiłam im język i dotknęłam łapą Huru,krzycząc "gonisz".Biegałam wolno,by mógł mnie dogonić.Przewracał się co jakiś czas.Podeszłam do niego,a on w tedy dotknął mnie i krzyknął "berek".Bawiliśmy się tak długo.No kto by pomyślał,że za własnymi dziećmi będę biegać.Zaśmiałam się cicho.Zobaczyłam w oddali Moto.Był znowu na patrolu,rozmawiał z Zazą.Odeszłam od lwiątek,by także usłyszeć raport.
Usiadłam naprzeciw Mota i także,zaczęłam się przysłuchiwać niebieskopiórej.Mówiła same nudne raporty,o nowym pastwisku antylop,polowaniu na antylopy gnu,krokodylach na Ziemi Strachu.Jak zawsze nudy.Już miałam odejść,kiedy usłyszałam pewne zdanie:
-Mam nadzieję,że nie będzie wojny..
-O czym ty mówisz?-spytałam
Moto spojrzał na mnie i odesłał łapą majordamuske.
-Na Ziemi Strachu,zamieszkały hieny.Mam nadzieję,że stachoziemcy,nie będą chcieli ich wykorzystać.
-Ja także,-powiedziałam,po czym spojrzałam w niebo.Pokryły je ciemne chmury,-wracamy na Białą Skałę.Wydaję mi się,że będzie burza
-Zatem wracajmy,-lew westchnął i zaczął kierować się w stronę Białej Skały.Poszłam w ślad za nim.
Miałam rację.Na dworze rozbłysły błyskawice,zaczął padać deszcz.Huru przyglądał się im z zaciekawianiem,natomiast Ndoto i Lajla,leżeli w moich łapach,przestraszeni.Nora leżała w łapach Moto,już dawno słodko śpiąc.Spojrzałam w stronę Huru.Na chwilę się odwrócił,ale nie widziałam mojego synka,tylko szatański uśmiech i czerwone niczym krew oczy,przeszyte blizną.Przestraszyłam się i przetarłam oczy.Na szczęście,to było tylko wyobrażenie.Ziewnęłam i położyłam się,by w spokoju zasnąć.
--------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podobał,mimo iż,nie było dużo powiedziane o naszej bohaterce.Powiem tylko tyle co do wojny,na pewno jej nie zabraknie w drugim sezonie.
_pozdrawiam_
Ps:Rozdział jest połączony z blogiem Lea-http://krollew4historialea.blogspot.com/
-Mamo,pobawisz się z nami w berka? Proszę..
Miałam już powiedzieć,że nie teraz,lecz Taje szepnęła do mnie:
-Zmęczą się i szybciej zasną
Miała rację.Od pewnego czasu,nie mogli spać.Z resztą ja też,ciągle,śniły mi się te sny.Bałam się coraz bardziej.Ale nie przedłużając..Wstałam i podeszłam do lwiątek.Wiedziałam,że przyjaciółki,śmieją się z tej sytuacji,więc wystawiłam im język i dotknęłam łapą Huru,krzycząc "gonisz".Biegałam wolno,by mógł mnie dogonić.Przewracał się co jakiś czas.Podeszłam do niego,a on w tedy dotknął mnie i krzyknął "berek".Bawiliśmy się tak długo.No kto by pomyślał,że za własnymi dziećmi będę biegać.Zaśmiałam się cicho.Zobaczyłam w oddali Moto.Był znowu na patrolu,rozmawiał z Zazą.Odeszłam od lwiątek,by także usłyszeć raport.
Usiadłam naprzeciw Mota i także,zaczęłam się przysłuchiwać niebieskopiórej.Mówiła same nudne raporty,o nowym pastwisku antylop,polowaniu na antylopy gnu,krokodylach na Ziemi Strachu.Jak zawsze nudy.Już miałam odejść,kiedy usłyszałam pewne zdanie:
-Mam nadzieję,że nie będzie wojny..
-O czym ty mówisz?-spytałam
Moto spojrzał na mnie i odesłał łapą majordamuske.
-Na Ziemi Strachu,zamieszkały hieny.Mam nadzieję,że stachoziemcy,nie będą chcieli ich wykorzystać.
-Ja także,-powiedziałam,po czym spojrzałam w niebo.Pokryły je ciemne chmury,-wracamy na Białą Skałę.Wydaję mi się,że będzie burza
-Zatem wracajmy,-lew westchnął i zaczął kierować się w stronę Białej Skały.Poszłam w ślad za nim.
Miałam rację.Na dworze rozbłysły błyskawice,zaczął padać deszcz.Huru przyglądał się im z zaciekawianiem,natomiast Ndoto i Lajla,leżeli w moich łapach,przestraszeni.Nora leżała w łapach Moto,już dawno słodko śpiąc.Spojrzałam w stronę Huru.Na chwilę się odwrócił,ale nie widziałam mojego synka,tylko szatański uśmiech i czerwone niczym krew oczy,przeszyte blizną.Przestraszyłam się i przetarłam oczy.Na szczęście,to było tylko wyobrażenie.Ziewnęłam i położyłam się,by w spokoju zasnąć.
--------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podobał,mimo iż,nie było dużo powiedziane o naszej bohaterce.Powiem tylko tyle co do wojny,na pewno jej nie zabraknie w drugim sezonie.
_pozdrawiam_
Ps:Rozdział jest połączony z blogiem Lea-http://krollew4historialea.blogspot.com/
Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam z niecierpliwością na następny .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam