niedziela, 5 listopada 2017

Rozdział 67

Miesiąc minął bardzo szybko i można powiedzieć spokojnie.Słońce wolno wschodziło na widnokrąg,przebudzając sawanne.Wiatr zawiał potężnie,muskając nasze białe futra.Nora spokojnie przyglądała się widnokręgowi.Kiedy tylko sobie przypomniałam,jak niegdyż z energicznego lwiątka,robiła się z niej obdarzona instynktem nastolatka,czułam wewnętrzy spokój.Szybko dorastali,chodź dalej byli nastolatkami.Nora dalej psikuska i energiczna lwica,siedziała teraz spokojnie u mojego boku.Uśmiechnęłam się do niej.Trwaliśmy tak jeszcze długo,obserwując nasz dom.Biała Ziemia,była kiedyś ziemią bez nazwy,ziemią bez żadnej historii.Przypomniałam sobie to,wpatrując się w daleką na horyzoncie Lwią Gwardie.
Nora westchnęła
-Kiedyś to ja będę tym rządzić
-Ustaliliśmy już to,-zaśmiałam się szeptem,-martwisz się?
-Sama nie wiem,mamo,-Nora spojrzała w moją stronę,-chciałabym zobaczyć..zobaczyć,co dzieję się na innych ziemiach,jak tam jest.Jakby nie patrzeć,znam tylko tą ziemię i Lwią Ziemię
-Oh Noro,-zaśmiałam się głośniej,-Jako królowa,będzie ważna dla ciebie tylko twoja ziemia.Dla mnie jest także ziemia mojej przyjaciółki.Noro,będziesz musiała..
-Zawiązywać pokoje,-dokończyła,-wiem wszystko
Biała lwica wstała i oddaliła się trochę
-Zakończymy trochę wcześniej? Muszę się spotkać z Kisu
-Dobrze,-przytaknęłam
Nora uśmiechnęła się szczerze,po czym szybko pobiegła w stronę wodopoju.Zaśmiałam się w duchu,a do moich myśli,znów wróciła pewna mowa:Szybko dorastają.

I nie tylko moję

Jeszcze chwile wpatrywałam się w widnokrąg,po czym wstałam i podeszłam do Taje,siedzącej przed jaskinią.
-Hej Taje,-przytuliłam pomarańczową
Lwica wstała i posłała mi promienny uśmiech
-Idziesz na polowanie?
-Taje,to na pewno ty?-zaśmiałam się.Moja przyjaciółka,nie znosi polowań,właściwie nie specjalnie umie do nich przystępować.Było to już od lwiątka,kiedy polowałyśmy na góralki,by przygotować się do opuszczenia Tęczowej Krainy*,kiedy jako nastolatki chcieliśmy polować,kiedy jako dorosłę,udałyśmy się na polowania.
Taje przewróciła oczami
-Bardzo śmiesznę! Mówię poważnie.Dzisiaj Idia będzie prowadzić polowanie.Zapomniałaś?
Idia była córką Taje.Jest następna po Kilio w kolejce do stanowiska Głównej Lwicy Polującej.Pod nieobecność Kilio,miała przejąć polowania,ale musiała chować nowonarodzone dzieci,więc obowiązki przejęła Usafi.Kiedy jej młode ,w końcu stały się na tyle dojrzałe by wychodzić samym,Idia mogła wrócić do swoich obowiązków.
Taje kontynuowała:
-Chciałabym zobaczyć,jak to robi,usiądziemy nie daleko.
-Zgoda,-przytaknęłam,-chętnie zobaczę Idię w akcji
Taje wstała
-Nie wiesz może,kiedy Kilio wraca?
-Nie..-przyznałam,-kiedy będzie chciała to wróci,widać,chce jeszcze zostać z braćmi.Najwyżej wyślemy po nią Busarę,-wybuchnęłam kolejnym śmiechem.Przypomniało mi się,jak Kilio mówiła,że jej brat,nie specjalnie lubi Busarę,puki się nie pogodzili.
-Chodź,idziemy,-powiedziałam,schodząc z Białej Skały.Taje poszła za mną,zachowując odpowiednia ostrożność.Kiedy zesłyśmy,a nasze łapy poczuły mięką trawę,puściłyśmy się biegiem w stronę pastwisk.

Lwice zgromadziły się już w dwóch grupkach.Na mój widok,ukłoniły się.Kiwnęłam im głową i wraz z Taje,zbliżyłyśmy się do lwic.
Idia siedziała z dumnie uniesioną głową,a jej świeżo umyte futro,iskrzyło się z ekscytacji.Pomarańczowa,podeszła do matki i ją czule przytuliła.
-Przyszłaś
-Ja tylko popatrzeć,-zaśmiała się Taje,-chciałabym zobaczyć,jak moja pierworodna poluję
-Ja także,-powiedziałam,-w końcu pewnego dnia,będziesz polować dla stada.Kilio była z ciebie zadowolona
Idia skinęła wdzięcznie głową.Usafi podeszła do nas,
-Dzisiaj polujemy w dwóch grupkach,ja poprowadzę pierwszą,a Idia drugą,-powiedziała szara,-w ten sposób,Idia rozprostuję kości,a i tak będziemy mieli jedzenie..
-Ha ha,-burknęła Idia,-zobaczymy kto tutaj będzie rozprostowywał kości!
Wraz z Taje,usiadłyśmy na skałach niedaleko i uważnym wzrokiem,śledziłyśmy polowanie.Idia rzeczywiście,była w dobrej formie i po chwili,pierwsza zebra padła martwa.Czyn się powtórzył.Oczy Taje błyszczały dumą.Uśmiechnęłam się do niej.Mój wzrok spoczoł na siedzącej na skałach obok Imani.Zastanawiało mnie to.Może się zgubiła.Doskoczyłam do niej.Imani spojrzała w moją stronę.
-To ja Wise..
-Czuję twój zapach ciociu królowo,-odparła Imani,znów odwracając się w stronę polujących
-Co tu robisz,Imani?-spytałam
-Ja..nie ważne,-Imani wstała i pobiegła w stronę Białej Skały.Nie musiała nic mówić,pewnie marzyła o polowaniu.Biedna.Westchnęłam i spowrotem znalazłam się obok Taje.Lwicą szło świetnie,nasza spiżarnia na pewno,będzie zapełniona po brzegi.

Narrator
Nora uśmiechnęła się,po czym skoczyła na plecy Kisu.Zaskoczony lew,rzucił ją z siebie,po czym głośno się zaśmiał.Lwy wpadły sobie w ramiona,tuląc się do siebie z czułością.Nora musnęła pyszczek Kisu,lew natomiast pocałował ją w policzek.
Po chwili usiedli blisko wody.
-Za chwilę,przyjdą pozostali,-powiedział Kisu
-Dobrze,mamy trochę czasu,-zaśmiała się córka Wise,wtulając się w grzywę lwa.
-Na co? Czyżbyś miała jakiś pomysł,skarbie?
-Jak najbardziej,-Nora odchyliła się,by spojrzeć w oczy lwa,wyszeptała mu na ucho cały pomysł,jaki zagościł w jej głowie.Kisu uśmiechnął się szyderczo.

-Przepraszamy za spóźnienie,-rzuciła Aishi,kładąc się na głazie.Lajla i Ndoto,zajęli swoje miejsca i po chwili,wszyscy pogłębili się w rozmowie.
-Gdzie jest Huru?-spytał Kisu,spoglądając na przyjaciółkę lwa.
-Musiał coś załatwić,-wzruszyła ramionami,kładąc głowę na łapach,-o czym rozmawiamy?
-Właściwie,mam coś wam do zaproponowania,-Nora uśmiechnęła się szeroko,a Kisu poszedł w ślad za nią.Cała reszta,czekała w napięciu na to,co powie przyjaciółka,-Nie myśleliście czasem,o opuszczeniu Białej Ziemi?
-Co?!-lwy spojrzały na siebie porozumiewawczo
-Dajcie dokończyć.Chodzi mi o,wyruszenie w podróż.Po kilku ziemiach,a później wrócimy.
-Dobry pomysł,-przyznał Ndoto,-masz pomysł na jakie ziemię wyruszymy?
-To się okażę po drodzę,-zaśmiała się Nora,-Damy sobie radę,przynajmniej udowodnimy,że jesteśmy gotowi zdać dojrzałość.
-A co z rodzicami?-Lajla spojrzała na siostrę
-Moi się na pewno zgodzą,-Aishi przewróciła oczami,-przecież adopcyjni rodzice się na wszystko w moim przypadku zgadzają
-Tata się zgodzi,-Kisu wzruszył ramionami,-mamy chwilowo nie ma
-A nasza?-spytała ponownie Lajla
-Będzie problem,-przyznała Nora,-ale to już zostaw mi.Bardziej zależy mi na tym,żebyście się zgodzili.Co powiecie?
-Nasza przyjaźń wzrośnie,jestem za,-powiedział Ndoto
-Zgoda,-Aishi i Lajla po chwili milczenia przytaknęły
-Czyli już wiadomo..-Nora nie skączyła,bo przerwało jej pojawienie się dwóch lwic.Amara usiadła obok Lajli,natomiast Imani obok Ndoto.
-Ja jestem za,-powiedziała Imani
-Imani,wiesz..
-Dajcie spokój,-Amara zgromiła ich wzrokiem,-będziecie jej zabraniać?!
-Tego nie powiedziałam,-Nora spojrzała na obie,-ale jesteś Imani pewna?
-Na sto procent,Nora,-przytaknęła córka Kamby
Base wzięta z tąt--****
-Więc zgoda,-przytaknął Kisu,-a ty Amara?
-Nie,ja akurat zostaję,-odpowiedziała lwica
Przyjaciele jeszcze długo rozmawiali,wiedząc już dokładnie,kiedy wyruszą i kiedy wrócą.Zapowiadała się przygoda.
**********
-Muszę już iść,-rzuciła Lajla i odeszła od przyjaciół,dalej wesoło,że sobą rozmawiających.
Ruszyła w stronę granicy.Tam,gdzie ostatnio często przebywała.Odwróciła się jeszcze zza siebie,by mieć pewność,że nikt jej nie widzi,po czym puściła się biegiem.Przy granicy zwolniła.Przeszła przez granicę,po chwili znajdując miejsce, do którego zmierzała.Była nim dziura,schowana za kamieniami.Bez cienia strachu,weszła do niej.Mimo ciemności,lwica dostrzegła kontury lwa.Biały lew,przytulił się do lwicy.Trwali tak chwilę,po czym usiedli,wpatrzeni w siebie.
-Cieszę się,że przyszłaś,myślałem,że dzisiaj cię nie zobaczę
-Jestem jak widzisz,-zaśmiała się Lajla,-wczoraj nie mogłam bo padało,ktoś by się domyślił.Wiesz..wiesz,że nie mogą.
-Pewnego dnia,nie będziemy musieli się ukrywać.
Msimu wyjrzał przez dziurę.Jeszcze kilka godzin do wieczora.
-Mamy jeszcze czas..
**********
Kiedy noc otuliła sawannę,Lajla wyjrzała powoli z dziury,po czym odetchnęła z ulgą.Wraz z Msimu u boku,opuściła ją i skierowali się bliżej granicy,którą od razu przeszli.Przeszli jeszcze kilka kroków,po czym się zatrzymali,odwracając w swoją stroną.
-To..mam nadzieję do jutra,-Msimu musnął pyszczek Lajli
Serce córki Wise mocniej zabiło.Wtuliła się w grzywę lwa.
-Pewnego dnia,nie będziemy musieli się ukrywać,-szepnęła
Nagły trzask,rozdzielił od siebie młode lwy.
-To tylko...
Mandryl,zwisał z drzewa,co spowodowało krzyk obu.
-Nie bójcie się,to tylko stary mądry ja!-Rafa wybuchnął śmiechem
-Nie wiem,czy taki mądry,-prychnął Msimu
-Nie wiesz,że nie można straszyć,-Lajla przewróciła oczami,po czym cofnęła się kilka kroków,-nie mów mamie proszę
-Nie zamierzam,-szaman wysunął dłonie i przysunął do siebie oba lwy,-nie będę przeszkadzał duchą w ich planach.
Rysunek robiłam bodejrze na poprzednią zimę,wiosnę.
Ah,jak ten czas mija c:
**********
Następnego dnia,powietrze wydawało się suchę,co przepowiadało,słoneczny dzień.Lwy spały spokojnie,przytulone do siebie,pochrapując cicho.Bahati poczuł,ugryzienie w ucho,więc otworzył jedno oko.Ujrzał wściekłą twarz córki.
-Co jest Binti?-spytał syn Kilio
-Tato,śpisz tak dłuuugo! Szkoda dnia!
-Chcą iść na sawannę,-dopowiedziała Shani,która spała koło Bahatiego.Obok niej,siedzieli także wściekli Furaha i Shira.Bahati ziewnął,uniusł głowę i pokiwał głową.
-Ale tylko nad wodopój
-I wracajcie szybko,-szepnęła Shani
-Dobrze!-wykrzyczało rodzeństwo,po czym wybiegło z jaskini.Jak Bahati i Shani zdążyli zauważyć,nie tylko oni zostali zbudzeni.Kume,Lili i Ikima,wybiegli za ich dziećmi z jaskini,tupiąc łapkami na prawo i lewo.Koda podszedł do przyjaciela.
-Zaczniejmy wcześniej patrol,-szepnął,-Cała Lwia Gwardia jest już na łapach!
Bahati przytaknął.Shani odpowiedziała tym samym i wraz z mężem i Kodą,opuściła jaskinię.Bora przeciągnęła się i także ruszyła za nimi.Mia pochyliła się nad uchem Shetana.
-Dasz sobie radę?
-Pewnie,-powiedział z irytacją,-mam jakieś plany na dzisiaj
Mia przytaknęła,po czym pobiegła za przyjaciółmi,od nowa odzyskując swój charakter.Pamiętała jednak,że musi coś dzisiaj zrobić,ale to może zaczekać.Shetan uśmiechnął się chytrze,plan szedł po jego myśli.
Idia obudziła lwicę i wraz z nimi,ruszyła na pastwiska.Kora za Nyuesi i lwicami,ruszyła w miejsce treningów.Mto zrobił to samo z lwami,także wychodząc.Nora,Lajla,Kisu,Ndoto,Aishi i Huru,wybiegli z jaskini,za nimi podreptały dzieci Kamby i Amara.Wise z Busarą i Taje,poszła wykonywać codzienne sprawy.Jaskinia opustoszała.
***
Lwiątka,dobiegły do wodopoju i niemal od razu,rzuciły się do picia wody.Kiedy ostudziły pragnienie,zaczęły obsypywać się pomysłami.
-Może berek?
-Chowanego?
-Zapasy?
-Pływamy?
Propozycji było dużo,aż w końcu zdecydowali się pobawić w królestwa.Binti rzuciła zgodne spojrzenie Kume.
-My idziemy
-Rodzice mówią żeby się nie rozdzielać,-Shira spojrzała na siostę,-kiedy będziemy się uczyć polować,też będziesz zmykać?
-Do tego jeszcze sporo czasu,-Binti wzruszyła ramionami,po czym wraz z Kumę,pobiegła przed siebie.Pozostali przekręcili tylko oczami i wrócili do zabawy.Jak to się mówi,przyjaciół się nie rozdzieli.
Kume i Binti,faktycznie byli przyjaciółmi.Mieli do siebie wielkie zaufanie,lubili się także bawić.
Przez sawanne,przebiegły głośne śmiechy obu lwiątek,które gnając do przodu,coraz bardziej oddalały się od wodopoju.
-Kto ostatni ten jest karmą dla hien!-zaśmiał się Kume,przyszpieszając.Binti zmrużyła oczy i z determinacją,pobiegła znacznie do przodu.Jej ciemnozłotym futrem,pomuskał wiatr.Binti w mgnieniu oka,dogoniła przyjaciela,a co więcej wyprzedziła.
Lwiątka zatrzymały się zdyszane.Dotarły na pastwiska,Usiedli  blisko skał,twarzą do siebie.Wzrok Binti powędrował ku zwierzynie.
-Nie mogę się doczekać,aż zacznę polować,-powiedziała,-mama mówi,że nie długo nauczy nas podstaw.
-A może sprubujesz?-zaproponował z wrednym uśmieszkiem syn Kory.Binti przekazała mu pożądnego kuksańca w ramie,po czym,że śmiechem,odeszła do przodu.Przyczupnęła,wysunęła pazury.Starała się jak najbardziej wyglądać  odpowiednio.Przygotowała się i po chwili skoczyła do przodu.Góralek,na którego polowała,uciekł w popłochu,a córka Bahatiego,wylądowała że śmiechem w trawie.
-Widać,jeszcze nie jestem przygotowana,-zaśmiała się Binti,-teraz twoja kolej!
-Obserwuj mistrza!
Kume przyczupnął,obnażył kiełki,po czym jak przyjaciółka,w wielkiem skupieniu,wyczekiwał przesunięcia się góralka.Kiedy zwierzak podsedł bliżej,Kume ryknął i skoczył do przodu.Góralek szybko uciekł,a z ust Binti wydobył się kolejny głośny śmiech.Kume warknął,ale i on nie powstrzymał się od śmiechu.
-Obydwoje,musimy jeszcze poćwiczyć,-powiedział lwiak,uspokajając się.Wraz z Binti,postanowili wrócić do rówieśników.Szybkim krokiem,ruszyli w stronę wodopoju,przewracając się co i rusz.
**********
Kamba leżała wygodnie,obserwując bawiące się nad wodopojem lwiątka.Słońce przyjemnie ogrzewało jej sierść.Opiekunka lwiątek,miała za zadanie pilnować lwiątek,aż nie wrócą na Białą Skałę.Kambie przypomniały się czasy,kiedy jej dzieci były malutkie,a także jak sama z kolegami,biegała po tych terenach.Córka Nzuri,zaśmiała się cicho.Właśnie takie wspomnienia były najpiękniejsze.
Shetan usiadł obok Kamby i wyszczerzył się w jej stronę.Brązowa lwica,od razu warknęła,wstając.
-Czego chcesz?!
-Przykro mi,że mnie nie lubisz,jesteśmy w końcu rodziną
Kamba wysunęła pazury,a sierść na grzecie jej się zjeżyła.
-Nigdy nie będziemy rodziną! Nie zapomniałam co mi zrobiłeś!
Shetan uniusł wysoko jedną brew
-Mogę to powtórzyć,-uśmiechnął się szyderczo i w jednej minucie,skoczył na Kambę od razu ją powalając.Wysunął pazury i podrapał nimi lwicę,ugryzł ją w łapę.Kamba syknęła i także go ugryzła.Lew nie pozostał dłużny,podrapał ją po raz kolejny.Lwiątka wstrzymały oddech i cofnęły się przerażonę.Furaha zebrał się w sobie i pobiegł w stronę Białej Skały.Potrzebowali pomocy.

Wszyscy obecni w jaskini,od razu poderwali się na równe łapy.Wszyscy przerażeni,jak i wściekli,pobiegli w stronę,gdzie Kamba musiała walczyć o życię.Shani,która wróciła z Lwią Gwardią,zabrała z Borą lwiątka.Kamba ciężko oddychała,kiedy białoziemcy odganiali Shetana.Arro uderzył brata z całej siły,po czym od razu zabrał ukochaną do jaskini medyków,która wydawała się być najbliżej.
Wise warknęła wściekła w stronę lwa
-Widać wyrzutką nigdy nie powinno się ufać!
-Zgodzę się z tobą,-syknął z jadem Shetan,-wracam do mojej królowej,Hasiry
Imię to zabiło w uszach Wise.Nienawidziła tej lwicy.Lwicy,która odebrała jej Moto.Nie mogę być taka naiwna,-pomyślała biała królowa-już nigdy więcej.Nie zaufam nikomu,spod jej łap,
-Wygnanie!!-warknęła do lwa,-tym razem na zawsze!
Shetan posłał jej tylko szyderczy uśmiech,po czym w akompaniamęcie warków i obraźliwych okrzyków,ruszył w stronę swojego domu.Miejsca Płomieni.

-Nie każdy wyrzutek jest taki jak on!-Lajla szła za matką,z całej siły broniąc swoich racji
-Dość Lajla! Ja już postanowiłam.Żaden wyrzutek ,nigdy nie zostanie przyjęty do naszego stada!
-Mamo..
-Lajla dość!-Wise syknęła,-idź do Nory,mam więcej spraw do załatwienia!
Lajla przytaknęła głową,patrząc jak matka odchodzi.Czy szansa na to,że Msimu zostanie przyjęty do stada,legła w gruzach?

Kamba leżała na posłaniu z liści.Ciężko oddychała i miała zamknięte oczy.Matibabu opiekowała się nią,przy pomocy także Rafy.Wise weszła do jaskini gotowa na wszystko.Podeszła do medyków.
-I jak? Przeżyję?
Matibabu zagryzła wargi,po chwili jednak wypuszczając powietrze.
-Jest ciężko poraniona,ale przeżyję,-odparła,-wysłałam Arro po wodę,musi dużo pić.Za dwa tygodnie powinna wrócić do pełni sił
-Dziękuję Matibabu,-Wise dotknęła boku medyczki w wdzięczności,-i tobie także Rafo
Mandryl pokiwał głową
Wise zbliżyła się do Kamby,po czym usiadła obok przyjaciółki.Jej wzrok dotarł do wychodzącej z cienia Mii.Lwica zbliżyła się do królowej.
-Co się stało?
-Shetan okazał się zdrajcą,zaatakował Kambę,-powiedziała Wise,spoglądając na córkę Nzuri
-To..to nie możliwę!-Mia usiadła,dalej będąc w szoku
-Prawda,-powiedziała tylko tyle Wise,-Nie martw się,znajdziesz sobie innego,Tym razem wierniejszego,-dodała,widząc wzrok Mii,który po tych słowach,wcale się nie zmienił.Lwica wstała i pokręciła głową w niedowierzaniu.
-Nie,nie rozumiesz!
-Czego nie rozumiem?
-Ja..jestem z nim w ciąży,-Mia zalała się łzami.

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Muszę was przeprosić,że tyle się dzieję,ale to było potrzebne.Następny rozdział,muszę was powiadomić,że dopiero będzie za dwa tygodnie.No wiecie,trochę za dużo obowiązków szkolnych mnie do tego skłoniło.Chce was także uspokoić tym,że blog o Wise,na pewno nie zostanie zawieszony.Do zobaczenia! Pora na pytanka:
1.Czy Msimu i Lajla,będą dalej się spotykać? Czy ktoś się o tym dowie?
2.Kume vs Binti ,kto bardziej wam się spodobał?
3.Wise zgodzi się na podróż nastolatków?
4.Jak myślicie płeć+ilość lwiątek,będzie miała Mia?
5.Co postanowi Mia,czy zejdzie na złą drogę?

*Scena ta została napisana,ale nigdy nie opublikowana.Taje,Kilio i Wise,polują w niej na góralki,chcąc przygotować się do opuszczenia Tęczowej Krainy.(jeśli chcecie,bym kiedyś ją opublikowała,piście w komentarzu)

czwartek, 2 listopada 2017

Rozdział 66

Msimu
Łapy zaczynały mnie coraz bardziej boleć.Nie chodziło tu o kilometry,a o zmianę warstwy ziemi.Kiedy więc tylko opuściłem Miejsce Płomieni,odetchnąłem z ulgą.Ziemia na której stanąłem,była miękka i ozdobiona trawą.Powietrze było luźne.Wiatr poczochrał moją grzywą.Uśmiechnąłem się lekko.Biała Ziemia,tętniła życiem.U nas,panowało duszące powietrze i sucha ziemia.Mimo to,była moim domem.Może kiedyś będzie inna,-pomyślałem,-może pokryję się trawą.Ruszyłem w kierunku pastwisk,zachowując ostrożność.Od lwiątka,ojciec uczył mnie ostrożności.Nie raz,wybieraliśmy się na te tereny,przeczesując krajobraz,chowając się przez białoziemcami.Zawsze wtedy się śmiałem,bo jak można było nas nie zauważyć,uważałem to za głupie.Dziś jednak,cieszę się,z pozyskania takiej umiejętności.Przechodziłem przez trawy,niezauważony.Kiedy dotarłem do końca pastwisk,ukazał mi się biały lew.Stał na szczęście odwrócony do mnie tyłem.Obserwował lwice,która rzucała się co i rusz na antylopę.W końcu,zwierzę padło martwe.Lwica zjadła kilka kęsów i odbiegła.Niedbałe to było.W Miejscu Płomieni,każdy posiłek był ważny,dlatego jej nie rozumiałem.Zapomniała,czy po prostu białoziemcy marnują jedzenie? Zastanowiłem się.Kiedy lew także zniknął,odczekałem kilka minut,nim i ja zacząłem się skradać.Fakt faktem,nie byłem w polowaniu mistrzem,ale szło mi nieźle,że tak powiem.Łapa za łapą,byłem bliżej celu.Tłuściutkiej antylopy.Przygotowałem się do skoku i..skoczyłem,akurat na jej plecy.Bez większych komplikacji,pozbawiłem ją życia,zapewniając stadu posiłek.Wziąłem jeden gryz i już miałem,ciągnąć antylopę na teren mojego stada,kiedy usłyszałem za sobą warczenie.Natura dała górę.Wystawiłem pazury,warknąłem przeciągle i także się odwróciłem.Kiedy jednak zobaczyłem mojego przeciwnika,zaniemówiłem.Była to biała lwica,z oboma czarnymi uszami.Patrzyła na mnie,przymrużając piękne granatowe oczy.Była prześliczna.Zmierzyła mnie wzrokiem,nie przestając warczeć

-Kim jesteś!?
-Jestem Msimu,ja..
-Widzę.Polujesz na terytorium Białej Ziemi.Dobrze wiem,że nie należysz do stada,-warknęła
-Nie należę,jestem wyrzutkiem.Ale,pozwól,że powiem to inaczej.To prawda,jestem wyrzutkiem,ale tylko z zamieszkania
-Nie wiem z czego i mnie to nie obchodzi,-syknęła,-ale nie możesz polować na Białej Ziemi,skoro matka cię wygnała
-Matka?
Tym pytaniem mnie szokowała.Stałem twarz w twarz z księżniczką,córką Wise.Matka zawsze mówiła,że w takim przypadku,muszę atakować.Nie mogłem jednak.To nie było to,co pochlebiałem.Westchnąłem.
-Lwiczko,pozwolisz chyba mi zabrać tą antylopę co?
-Nie że mną takie gadki,-warknęła,-nie weźmiesz jej,radzę ci jednak uciekać w swoje strony,albo będę zmuszona wezwać straż,a oni możesz mi wierzyć,nie mają litości!
-Czyli ty ją masz?-spytałem,lwica jednak nie odpowiedziała,postanowiłem grać dalej,-jestem Msimu jak już mówiłem,miło mi cię poznać,księżniczko
Spojrzała na mnie zaciekawiona
-Skoro jesteś wyrzutkiem,to pewnie nosisz w sobie złą krew.Kim są twoi rodzice?
Zapadło długie milczenie.Miałem jej opowiedzieć? Sam nie wiedziałem.Rzadko kłamałem,tylko wówczas kiedy musiałem,czy i teraz musiałem? W końcu westchnąłem.
-Sawa i Hasira
Lwica wydała z siebie przeciągłe warczenie
-W takim razie,wracaj do siebie.Syn zdrajczyni i morderczyni,nie jest tu milewidziany!
-To niby moja wina?-rzuciłem poważnie,-myślisz,że nie wiem,jacy oni są,co uczynili.Mimo to,nie rozumiem.Czemu ja mam płacić za ich błędy
-A czego byś chciał?-spytała łagodniej
-Po prostu od czasu do czasu pozwiedzać,-powiedziałem,-wiem,wracam już do siebie,ale proszę,nie mów nikomu,że tu byłem,już i tak mam dużo kłopotów..
Nie wierzę,że proszę o coś białoziemkę.Mama mówiła,że oni nie mają zasad.Mimo to,warto było spróbować.No przecież,gdyby Hasira się dowiedziała,że jej nie zabiłem,sama by to,że mną uczyniła.Chodź wiem,że nigdy by nie odebrała życia jedynemu dziecku.W środku uśmiechnąłem się chytrze.Wiem,że mam brata,od strony ojca.Jakiegoś Kodę.Może kiedyś go poznam.
Podszedłem bliżej lwicy,a jej granatowe oczy lśniły.Patrzyła na mnie pytająco,ciągle mając się na baczności.
-Spokojnie,nie powiem nikomu.Możesz wziąść tą antylopę,ale nigdy więcej,nie chce cię przyłapać na Białej Ziemi,-uprzedziła.
-W takim razie,zapraszam do siebie następnym razem,-rzuciłem,-chętnie poznam cię bliżej
Lwica odwróciła się i już zaczęła się oddalać.Rzuciła jeszcze przez ramie.
-Może przyjmę propozycję,-odwróciła się w moim kierunku,przystając,-a tak w ogóle,jestem Lajla
Patrzyłem jeszcze jak Lajla znika na horyzoncie,po czym wziąłem antylopę,ciągnąć ją w kierunku naszego terenu.Mam nadzieję,że jeszcze spotkam kiedyś Lajle.

Narrator
Lajla przebiegła kilka kroków,po czym wyjrzała za siebie z uśmiechem.Całkiem miły ten lew,-pomyślała,-tylko szkoda,że.. Nie dokończyła,gdyż przed nią stanął lew o czarnej grzywie.Lajla zmrużyła zaciekawiona oczy.Huru uśmiechnął się szyderczo.
-Czyś ty oszalała?! Pozwoliłaś wyrzutkowi uciec! I to tego zabrać...Lajla,zgłupiałaś! Niech tylko się matka o tym dowie!
-Huru,przecież nie zrobiłam nic złego,-powiedziała biała,-Msimu..
-Nie interesuję mnie to siostrzyczko i tak powiem mamie,-warknął
-Sama jej powiem,-syknęła Lajla,-ale nie wiem co..
-Lajla,Lajla,Lajla,-Huru pokręcił głową,-a niby taka grzeczniutka...
-Dobra koniec,nie wiem o co ci chodzi! Tak,pozwoliłam mu zabrać tę antylopę,ale niczego nie żałuję,braciszku,-odparła,odchodząc.Pobiegła biegiem w kierunku Białej Skały.Huru zaśmiał się szyderczo,a potem zmrużył gniewnie oczy.Oh Lajlo,nawet nie wiesz,do czego mogę być zdolny,-pomyślał,-a tym bardziej,że nie toleruję takiego postępowania.
Lew ruszył pewnie przed siebie.Musiał znaleźć Aishi.
***
Lajla zatrzymała się,po czym usiadła na kamieniu.Wpatrywała się w trening Lwiej Gwardii.Ćwiczyli,jak co dzień.Córka Wise,wpatrywała się w nich jeszcze chwile,puki koło niej nie usiadła druga biała lwica.Jej sierść,iskrzyła.Nora uśmiechała się od ucha do ucha.
-Coś się stało?-zaśmiała się Lajla
-Oczywiście,ale nic złego,-przyznała Nora,-idziemy dziś z Kisu na wieczorne oglądanie gwiazd
-Gwiazdy są piękne
-Ty wiesz to najlepiej,siostro,-po drugiej stronie Lajli,usiadł Ndoto.Rodzeństwo,długo milczało,aż w końcu Nora zaśmiała się głośno,po czym spojrzała w stronę siostry i brata.
-Chciałabym,abyście i wy znaleźli drugie połówki
Ndoto i Lajla,spojrzeli na siebie porozumiewawczo,po czym przenieśli wzrok z powrotem na Norę.
-Kiedyś na pewno
-Mam nadzieję,że już nie długo,-biała lwica ułożyła się wygodnie,a rodzeństwo poszło w ślad za nią.Resztę dnia,spędzili właśnie tak się wylegując.

Wise
Następnego dnia padało.To odpowiednie słowo.Deszcz okrywał cały teren,a niebo pokrywały ciemne chmury.Kiedy na nie patrzyłam,zastanawiałam się,czy będzie burza.Westchnęłam tylko i ponownie,położyłam się na swoim miejscu.Obserwowałam przy tym stado.Wszyscy byli albo pochłonięci w rozmowie,albo zachwycali się młodymi,którejś z lwic.W takich chwilach,łatwo jest sobie przypomnieć,jak moje dzieci były malutkie.Poszukałam ich wzrokiem.Huru rozmawiał z Aishi i Teo.Nora tuliła się do Kisu,a Ndoto i Lajla,leżeli nie daleko,odpoczywając.Westchnęłam z ulgą.Pamiętam chwile,kiedy tak się o nich bałam,z resztą,także się boję.Chce,by były szczęśliwe.Pamiętam doskonale,jak bardzo się bałam,kiedy Lajla została porwana,bądź jak Nora zaginęła.Przypomniały mi się także szczęśliwe chwile,kiedy się urodzili i kiedy znalazłam Hurumę.Ułożyłam się wygodnie,a moje powieki opadły.Po każdym deszczu w końcu pojawia się słońce.Postanowiłam przespać deszcz,który także jest potrzebny sawannie.
Właśnie w momencie,kiedy zasypiałam, lekka łapka,dotknęła mojego boku.Otworzyłam jedno oko i uśmiechnęłam się.Niebieskie oczy,wpatrywały się we mnie w skupieniu.
-Co aniołku?-spytałam,podnosząc głowę.Lwiczka usiadła.Przyjrzałam jej się dokładnie.Wkrótce,powinna być dość duża,może chociaż miesiąc,by opuścić jaskinię.Futro,miało taką samą barwę,jak jej ojca,ale obwódki i brzuszek,były szare.Zapewne dobrze byłoby mieć takie małe lwiątko ,ile bym dała by moje dzieci,były chodź jeden dzień w wieku Binti.Wnuczka Kilio,przysunęła się bliżej mnie, przechylając w zapytaniu łebek.
-Desc?-pisnęła,wskazując łapką na wyjście z jaskini.
-Tak,to deszcz,-przyznałam,-dzięki niemu rosną rośliny i napełniają się jeziora.Jest ważny w Kręgu Życia.Pewnie malutka,kiedyś będziesz go potępiać,kiedy zmoczy ci futro,co?
-Niet,-Binti pokręciła głową,-ja lube desc
-To dobrze,-powiedziałam
Lwiczka pobiegła z powrotem w stronę rodzeństwa,na które się od razu rzuciła.Zaśmiałam się cicho,nie pozostało bez wątpliwości,że ta mała rządzi lwiątkami.
Podeszła do mnie Maji,przytulając się do mojego boku.
-Fajne lwiątka,co?-Maji posłała mi przyjacielski uśmiech,lecz wzrok powędrował ku córce,upominającej maluchy,-jestem bardzo dumna z Shani
Przytaknęłam.Wiedziałam,że Maji kocha bardzo córkę,jak i wnuki.Jej relacje z Kilio,dalej były napięte,przez co także Nyeusi żywiła urazę.Kilio i Nyeusi,bardzo zbliżyły się do siebie przez ostatnie lata.
-Widziałam jak patrzysz na Binti,-siostra spojrzała teraz na mnie,-chciałabyś takie małe lwiątko,co?
-Pewnie,-przyznałam,-ale zauważ,że wszyscy się starzejemy.Kamba,ta mała kuleczka,ma już prawie dorosłe dzieci,że nie wspomnę o moich,-westchnęłam,-mam nadzieję,że i Ndoto i Lajla,znajdą sobie drugie połówki
-Na pewno,-przytaknęła Maji,-a co z Huru?
-O Huru się nie martwię,wiem z kim będzie,niech tylko on to dostrzeże

Kiedy deszcz,przestał padać,wraz z siostrę i Taje,wybrałyśmy się nad wodopój.

Hej! Po pierwsze,przepraszam,że rozdział taki zagmatwany,ale się starałam i liczę,że rozdział się spodobał.Następny,powinien być jutro,bądź w sobotę.W #67 będzie się wiele działo,możecie mi wierzyć! Ale,do rzeczy..W rozdziale,w końcu mogliśmy zobaczyć scenę,na którą ja tak długo czekałam,spotkanie Msimu i Lajli.Mogę od razu powiedzieć,że tych dwoje będą parą,bo to raczej jest oczywiste.Ale..co się stanie dalej? 
Pozdrawiam!

środa, 1 listopada 2017

Rozdział 65

Narrator
-I wtedy padnie,na ziemię,pozbawiony żywota,utonie w wodopoju,czerwonymi oczami patrząc przerażony...-Nora wskoczyła na brata,powalając go na plecy.Huru z początku,wyrywał się,lecz po chwili zaśmiał się.
-Będę pamiętać,żeby nie przeszkadzać ci,kiedy bierzesz prysznic! Ale dla jasności,myj te łapy szybciej!
-Odezwał się wielki...
-Przestańcie się już kłucić,-Ndoto przewrócił oczami
-No właśnie,Nora,czuję się zazdrosny,-Kisu wyszczerzył się w szerokim uśmiechu
-Nie masz powodów głuptasie,-Nora wtuliła się w gęstą brązową sierść lwa,mrucząc cicho.Lajla cały czas,siedziała na skalę,wpatrując się w przyjaciół i rodzeństwo.Na jej twarzy malował się spokój,który po chwili umknął,w miarę jak spojrzała na horyzont.Malował się tam obraz,zachodzącego słońca.Westchnęła.Ktoś na nią skoczył,powalając na ziemię.Uśmiechnęła się i dała kuksańca w ramię lwa.
-No wiesz,zwalać mnie z nóg,-lwica przewróciła oczami
Teo prychnął
-Zawsze to lepsze,niż się nudzić na skale
-Skąd wiesz,że się nudziłam?
-A co może być ciekawego w siedzeniu na skale,-zaśmiał się
Po chwili,dołączyli do nich pozostali.Chaka potrzedł bliżej brata.Imani i Amara,siedziały wyprostowane,obok Ndoto,który siedział koło Hurumy i Aishi.Nora i Kisu,siedzieli na kamieniu,gdzie przed jeszcze kilkoma sekundami,siedziała biała córka Wise.
-To..co robimy?-spytała Amara,a Chaka uśmiechnął się w jej stronę
-Nie wiem,-przyznała Aishi
-Może zapasy?-zaproponował Huru
-Lwą to tylko jedno w głowie,-skwitowała Imara
-Mi tam odpowiada,-powiedziała Nora,-Lajla,będziesz sędziować
-A niby na starość się mądrzeje,-wybuchł śmiechem Teo
-Dalej jestem starsza,ale jeszcze nie umieram,-warknęła żartem,po czym zeskoczyła z kamienia.Rozejrzała się po towarzystwie,mrużac oczy,-Teo walczysz z Chaką,Ndoto z Kisu,ja biorę sobie ciebie Huru!
-I to twój błąd,-zaśmiał się szyderczo lew,po czym rzucił na siostrę.Przekomarzali się chwilę.Lajla przewróciła oczami,a jej białą sierść,spłowił wiatr.
-Zaczynamy nim się ściemni?
-Chwila,a co że mną?-Imara spojrzała na wszystkich zdziwiona
-Ty jesteś ślepa,-odezwał sie Teo
-No, i?
-To..że nie możesz walczyć,-skwitował Chaka
-Niby jakie prawo tak mówi!-oburzyła się Imara
-No właśnie!-poparła ją przyjaciółka,Amara
-Poprostu ślepi nie mogę,-powiedział Huru,-zrozumiano?
Imara warknęła wściekle,po czym zniknęła na horyzoncie.Lajla i Amara,spojrzały na siebie porozumiewawczo,a Nora zgromiła wszystkich wzrokiem.
-Nie dołujcie jej!
-A ty co Nora..-Aishi spojrzała na nią,-jako przyszła królowa wiesz,jakie ważne jest bezpieczeństwo.A co gdyby..
-Możemy zaczynać?-spytał obojętnie Teo,-nim się ściemni
-Za siostrą nie pobiegniesz?-spytała Lajla,marszcząc gniewnie brwi.
-Da sobie radę,-Chaka spojrzał na nią pewnie,-jest silna..-teraz spojrzał na Amarę,-..zawsze była
***
Imara zatrzymała się.Chłodny wietrzyk,poruszył jej futrem,muskając je przyjemnie.Nie wiem o co im chodzi.Ślepota,nic mi nie odbiera.Nie ważne jest to,czy jestem ślepa,chora,to ja sama sobie wyznaczam granicę.Imara miała dobrze rozwinięte zmysły,bez namysłu zdała sobie sprawę z tego,że blisko pasie się stado antylop.Uśmiechnęła się szyderczo.Zawsze lubiała polowania.Przypomniało jej się,że jeszcze jako lwiątko,przysłuchiwała się ich polowaniom.Zawsze chciała wziąść w nich udział,lecz albo matka,albo lwice,ktoś zawsze jej zabraniał.Teraz jestem tylko ja i one.Imara wystartowała.Kierowała się węchem.Kiedy była bliżej antylop,zatrzymała się,przyczupnęła,wysunęła pazury i obnażyła kły.Nie miała pojęcia o podstawach polowania,musiało jej wystarczyć to co usłyszała.Przypomniało jej się,jak Arro zabrał ją pewnego dnia na pastwisko z braćmi i mówił,o polowaniu na góralki.Wówczas nie mogła polować,mimo iż tata ją zachęcał,była chora i nic nie czuła.Teraz na szczęście,wszystko doskonale do niej docierało.Utworzył jej się obraz jej ofira.Skradała się wolno,bezdźwięcznie,nie wdając sobie sprawy,że jest obserwowana.Łapa za łapą,jak zawsze słyszała.Była cicho,brnęła coraz dalej.Kiedy była bardzo blisko antylop,poczuła mocny zapach i wiedziała,że jest blisko.Przygotowała się.Trudno będzie skoczyć,ale musi na oślep.Odbiła się i wylądowała na plecach antylopy.Zwierze,od razu ją z siebie rzuciło i uciekło z pobratyńcami.Imara nie zamierzała się jednak poddać.Ruszyła za nią,przyspieszając co i rusz.Nos jej nie mylił i po chwili,skoczyła na antylopę,tym razem ją zabijając.Kiedy zwierzę wylądowało na ziemi,zanużyła kły w jego mięsie.Po zaledwie kilku chwilach,część antylopy zniknęła.Imara wyprostowała się.Nie wezmę jej na Białą Skałę.I tak mi nikt nie uwierzy.Phi,dla nich jestem tą slabą.Nawet..dla mamy? Imara wstała,ruszając wolnym krokiem w stronę Białej Skały,czyli za mocnymi zapachami lwów.Mama się o mnie martwi,niepotrzebnie.Wiem,że sobie poradzę.Muszę znaleźć Amarę,opowiedzieć jej o wszystkim.Ona na pewno,mnie zrozumie.
Córka Kamby,puściła się pędem przed siebie,zostawiając w tyle swoją zdobyć.Lew podszedł do nieżywej antylopy i wziął kilka kęsów.Krąg Życia,nie powinno się polować dla przyjemności-wiedział to doskonale.Dokończył antylope,po czym usiadł.Imara jest niesamowita.Poluję doskonale.Ndoto wstał,po czym ruszył w stronę Białej Skały,powolnym krokiem.
***
Wśród wyrzutków panowała napięta atmosfera.Do wyrzutków,dołączyły dwie nowe lwice i trzy lwy,z czego Hasira była zadowolona.Czarna lwica siedziała właśnie w towarzystwie Sawy,spoglądając w stronę lwów,walczących o upolowaną antylopę.Zaśmiała się szyderczo.
-Co cię śmieszy Hasiro?-spytał Sawa,wpatrując się w nią
-Nie widzisz,ich cierpienie.Są zbyt głodni,-że wściekłością uderzyła łapą o suchą ziemię,-Przez Białoziemców,cierpimy głód! Zapłacą mi za to!
-Nam,-poprawił ją Sawa,-wszyscy nam zapłacą
Stali tak jeszcze chwile,z dumnie uniesionymi głowami,kiedy podszedł do nich biały lew.Jego czarna grzywa,powiewała na wietrze.Msimu skłonił głowę przed rodzicami.
-Matko,może ruszę na polowanie? Może..
-Msimu,nie szukaj powodów,-warknęła łagodnie Hasira,-nie potrzebujemy żarcia dla nich! jeśli jesteś głodny,wyślij kogoś innego
-Sam dam radę,-odpowiedział i zanim lwica coś dodała,puścił się biegiem w stronę granicy.Sawa przewrócił oczami.
-Jest młody..
-Nie czuję w nim żądzy mordu,-warknęła z jadem Hasira,-trzeba to zmienić i najlepiej,jak najszybciej.
***
Wise
Usafi kiwnęła głową.Na czas,kiedy Kilio nie ma,to właśnie ona dowodziła polowaniami.Idia nie mogła,puki karmi młode.Córka Taje,zapowiadała się na świetną lwice polującą.Przejmnie jednak dowodzenie dopiero wówczas,kiedy Kilio uzna że jest gotowa.Z zamyśleń,wyrwało mnie poruszanie ogonem przez Usafi.Lwica była córką jednej z pierwszych lwic,które osiedliły się na Białej Ziemi.Znałam więc ją od dziecka,dobra łowczyni,matka i przedewszystkim lojalna.
-Dziękuję ci Usafi,polowania idą dobrze
-Tak,królowo.Jest coraz więcej zwierzyny w spiżarni.
-Doskonale.Macie wolne do jutra,-uśmiechnęłam się
Usafi kiwnęła głową i odeszła.Stanęłam na czubku Białej Skały,wpatrując się w horyzont.
-Pięknie,-szepnęłam
Koło mnie usiadła Taje.Jej pomarańczowa sierść błyszczała.
-Hej Taje,-spojrzałyśmy na siebie
-Cześć Wise,-powiedziała,-wiesz,że za kilka miesięcy twoje urodziny
-Wiem,-przytaknęłam,-nie wierzę,że to już tyle czasu minęło.Nawet nie wiem,które to będą urodziny
Taje przytuliła się do mojego boku.
-Jak twoje wnuki?-spytałam przyjaciółkę
-Są wspaniałe! Myślę,że nie długo,będą brykać po sawannie
Śmiałyśmy się chwile,po czym zeszłyśmy niżej,do głównej jaskini.Położyliśmy się w koncie,zatapiając się w rozmowie.
Do jaskini weszła Lajla.
-Mamo,idę się przejść
-Dobrze,córeczko,-powiedziałam,patrząc jak znika,-szybko rosną
-Racja,-przyznała Taje,-a my się starzejemy
-Tak bywa,-wzruszyłam ramionami,odwracając się do pomarańczowej,-ciekawe,kiedy Kilio wróci
-Nie prędko,-zaśmiała się,-nasza nierozłączna paczka...myślisz,że zawsze taka będzie?
-Z czasem się przekonamy,-powiedziałam,schylając głowę,by polizać swoją łapę,-wiesz,gdzie jest Nyeusi?
-Chyba na skałkach
-Idziemy?
-Idziemy
Wraz z Taje,ruszyłyśmy w stronę skałek.Zapowiadał się długi dzień i na pewno,pełen wrażeń.
***********************
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.W następnym,wydarzy się jedna ze scen,na które czekałam! Więc,do zobaczenia w następnym rozdziale.
Pozdrawiam! c:

niedziela, 8 października 2017

Rozdział 64

Wise otworzyła powoli zaspane oczy.Skierowała wzrok ku wyjściu z jaskini,a chłodne powietrze od razu,opatuliło jej pyszczek.Było już widno,pomimo to,wszyscy jeszcze pogrążeni byli w głębokim śnie.Wise trąciła nosem śpiące obok siebie córki i Kilio.Lwice otworzyły lekko oczy,zwracając uwagę na Wise.Ziewnęły przeciągle.Biała lwica,ruszyła w stronę wyjścia z jaskini,zachowując się cicho,by nie zbudzić lwioziemców.Białe i ciemnozłota,ruszyły w ślad za nią,dobudząjąc się po drodze.
Kiedy tylko znalazły się na dworze,odetchnęli świeżym powietrzem,ruszając w stronę sawanny.Zwierzęta na sawannie,pomału przebudzały się do życia,uważnie przypatrując się lwicą.Szły przed siebie,stawiając spokojnie kroki.Wiatr powiewał ich futrami,muskając przy tym ich pyszczki.Żadna nie zamierzała się odezwać i dopiero przy wodopoju,Wise odwróciła się w stronę lwic z lekkim uśmiechem,opadającym na jej białym pysku.
-Piękny dzień,prawda?
-No tak,-przytaknęła Nora,po czym westchnęła,-idealny na powrót na Białą Ziemię,prawda mamo?
-Tak..powinnaś się cieszyć,że wracamy do domu,-Wise polizała córkę za uchem,-jeszcze nie raz,zapewne się tu pojawimy
-Oby,-Lajla przytaknęła,uśmiechając się szeroko w stronę matki i siostry.
Czwórka lwic,napiła się chłodnej wody płynącej w wodopoju,po czym ruszyła znów przed siebie.
-Ndoto dalej jest z Nel?-spytała nagle Wise,spojrzawszy w granatowy oczy córki
-Wiesz mamo,że nie mogą się roztać,-powiedziała Lajla
-Z resztą,niewiadomo,kiedy się znowu spotkają,-tym razem głos zabrała Nora.
Kilio cały czas milczała,w końcu jednak,dotknięta ogonem przez Wise,przytaknęła.
-Co ty taka zamyślona?-spytała Wise
-Powiem ci...na osobności,-zaznaczyła czerwonooka,patrząc na Norę i Lajlę.Wise kiwnęła głową w ich stronę,więc lwice odeszły,szybkim krokiem,kierując się w stronę Lwiej Skały.

Wise
-Więc?-ponagliłam,uśmiechając się lekko
Kilio odwzajemniła gest,siadając na trawie,podobnie jak ja
-Musimy dzisiaj wracać?
-Nie chcesz zostawiać brata,mam rację?
-Tak,więc..mogłabym zostać?
-Pogadam z Leą,-powiedziałam,wstając
-Mam nadzieję,że się zgodzi,muszę pomóc bratu,-powiedziała,-Busara da sobie radę..
-To Busara,-zaśmiałam się,-będzie cię błagał na kolanach,żebyś wróciła!
-Napewno,-także się zaśmiała
Chwile jeszcze porozmawiałyśmy,ruszając w stronę pastwisk.Postanowiłyśmy zapolować dla lwioziemców.
Szybko doszliśmy na pastwiska,gdzie od razu poczułam zapach antylop.Ślinka zaczęła gromadzić mi się w pyszczku.Schyliłam się,a trawa zasłoniła moje ciało,co dało mi możliwość,żeby mnie nie zauważyły.Kilio zrobiła to samo,zaczęłyśmy mknąć prosto przed siebie,łapa za łapą,cichutko,unikając powiewu wiatru.Będąc już blisko,skoczyliśmy na dwie antylopy,zabijając je.Uśmiechnęłyśmy się do siebie z trijumfem,po czym złapałyśmy je za nogi,ciągnąć w stronę Lwiej Skały.

Po śniadaniu,wszyscy się rozeszli.Tak jak myślałam,Ndoto i Nel,nie było nawet na śniadaniu,ale muszą się widać sobą nacieszyć.Nora i Lajla,przed chwilą wyszły.Kilio została i właśnie teraz,siedziała przy mnie i Lea.Rozmawiałyśmy w najlepsze,aż do jaskini weszła Luna-wnuczka Lea.Ona i Lea,wyszły,więc zostałam sam na sam z Kilio.
-Wise..-szepnęła Kilio,więc spojrzałam w jej stronę,-chcesz iść że mną do moich braci? W końcu poznasz całą naszą ekipę
-Z przejemnością,-uśmiechnęłam się,po czym wraz z lwicą,ruszyłam w stronę jaskini Malki
***
Narrator
Ndoto i Nel-byli najleplepszymi przyjaciółmi,od kąt tylko się poznali.Nel przybyła wtedy na Lwią Ziemią z rodzeństwem,prosząc o pomoc w obronie ich domu.Ndoto pomagał Nel,gdy upadała,a także często z nią rozmawiał.Stali się najlepszymi przyjaciółmi.Nic więdz dziwnego,że nie mogli się roztać i spędzali wiele czasu razem.Ndoto cieszył się,że Nel spełniła swoje największe marzenie,a także że spodziewa się młodych.Bał się jednak,o jej staw.Dalej była przybita śmiercią ojca.
***
Wise
Kiedy tylko słońce ukazało się na horyzoncie,westchnęłam.Za chwilę będziemy ruszać do domu.Czeka nas długa wędrówka.Spojrzałam na córki,delektujące się dopiero co złapanym ptakiem.Ndoto był gdzieś z Nel.Kiedy oni tak urośli? Przed oczami ukazał mi się obraz,kiedy były jeszcze małymi kuleczkami,a teraz,wkrótce sami będą takie mieli.Zaśmiałam się na tą myśl.
Poczułam dotyk na plecach,więc się odwróciłam.Za mną stała Lea,wpatrując się we mnie ślepymi oczami.Zdawało mi się jednak,że widzę w nich błysk emocji.Przytuliłam ją.Dla mnie dalej była tą samą Leą,którą poznałam,mimo iż,jej oczy oślepły.Zaśmiałam się bezgłośnie,przypominając sobie,nasze pierwsze spotkanie.
-Już wracasz..-powiedziała,kiedy się od siebie odkleiłyśmy.
-Nie zostawie Białej Ziemi na długo,-powiedziałam,po czym się dumnie wyprostowałam,-w końcu jestem jej królową.
Wówczas,mój wzrok przeszedł na Norę.Kiedy tylko ona obejmie władzę,nie będzie miała aż tak łatwo.Przynajmniej jednak,będzia mogła liczyć na czyjąś pomoc,ale..i tak się obawiałam,kiedy ciężar prowadzenia stadem,przejdzie na nią.
-Napewno się jeszcze kiedyś zobaczymy,-powiedziałam szeptem do Lea,po czym liznęłam ją w ucho.

Trochę później,pożegnaliśmy się że wszystkimi.Ndoto właśnie żegnał się z Nel i Lexem,Nora z Simbą.
Stałam koło Kilio
-Jesteś pewna,że nie idziesz z nami?
-Mówiłam ci,Wise,-powiedziała,że spokojem,-za kilka dni przyjdę,a na razie,lepiej żebyście już ruszali.Spójrz na niebo...jest ciemniejsze.
Rzeczywiście takie było,musieliśmy więc już ruszać.Poderwałam się na łapy i wykrzyknęłam do dzieci.
-Ruszamy,szkoda czasu,-po czym ruszyłam truchtem przed siebie,co i rusz isę odwracając.Nora,Lajla i Ndoto,ruszyli za mną,co i rusz dotrzymując mi tempa.

Zatrzymaliśmy się tylko raz na drobne polowanie,więc przed wieczorem,byliśmy na Białej Ziemi.Od razu powitał nas widok zwierzyny i bieli kwiatów,oraz zieleni traw.Ruszyliśmy szybko w stronę Białej Skały.
Tak jak można się było spodziewać,wszyscy już na nas czekali.Kisu i Taje,pierwsi wystrzelili na powitanie.Za nimi reszta.
-Tęskniłem,-Kisu przytulił Norę 
-Fajnie,że już wróciliście,-powiedziała Kamba
-Cieszę się,że już cię widzę,-szepnęła mi na ucho Taje
-Coś się działo pod naszą nieobecność?-spytałam,a Taje od razu wymieniła z Busarą zaniepokojone spojrzenia.Kiwnęłam więc głową i podeszłam do syna by się przywitać.Zaniepokoiłam się tym,co chcą mi powiedzieć,ale nie trudno było się domyślić,że jest to coś niebezpiecznego.Wolę na razie nie powiadamiać o tym stada.

Kiedy z wszystkimi się przywitaliśmy,a księżyc pojawił się na niebie,wymknęłam się z Taje i Busarą na skałki.Busara był smutny,że Kilio nie przyszła,ale nie narzekał.Nad nami leciała Zaza,powiewając niebieskimi piórami,na tle nieba.Gdy byliśmy już na miejscu,usadowiliśmy się na skałach.Zaza wylądowana u naszych łap.
Spojrzałam na nich wyczekująco.
-Przez czas,kiedy cię nie było niewiele się działo,ale..-zaczęła Taje,-Zaza zauważyła,że znika coraz więcej pożywienia a Usafi*,mówi że polują jak zwykle.
-Ponadto,wyczułem ostatnio więcej zapachów lwów z granicy
-Może to nasi?-odezwałam się w zamyśleniu
-Nie sądze,-powiedział Busara
-Wise,czuję że coś złego,nie długo się wydarzy..
*****
*Usafi,puki Kilio nie wróci,bierze odpowiedzialność za polowania,bo Idia na razie nie może w nich uczestniczyć

wtorek, 19 września 2017

Rozdział 63

Narrator
Kiedy tylko opuścili jaskinię,Kilio spojrzała prosto w oczy brata,w których widniała jedynie obojętność.
-Co ty tu robisz?-warknął w jej stronę
-Nie cieszysz się?-zapytała zaskoczona,wciąż się mu przyglądając.Przez chwile nawet,przez głowę przeleciała jej myśl,że to nie jest jej brat.Ten którego znała.Tak poczuła.
-Co ty tu robisz?-zapytał ponownie,ignorując jej pytanie
-Wszyscy się o ciebie martwią...-zaczęła lwica,lecz Malka jej przerwał
-To niech przestaną,-warknął odwracając wzrok
-Rozumiem,że straciłeś córkę,ale nie możesz taki być,nie możesz odtrącać wszystkich,-powiedziała Kilio
-Ty nic nie rozumiesz!!-warknął wściekły,-wyjdź!
Lwica chciała już coś powiedzieć,lecz złoty ponownie jej przerwał
-powiedziałem wyjdź!!!
Ciemnozłota lwica,miała się już wycofać,kiedy dopadła ją jedna myśl.Westchnęła głęboko i spojrzała ponownie w oczach brata.Widziała w nich obojętność,gniew i smutek.Znów wydała z siebie głębokie westchnięcie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo rozumiem,-powiedziała szczerze,-najbardziej bolą śmierci bliskich,a uwierz,że już taką przeżyłam,-wzięła głęboki wdech,-nie możesz tak! Zamierzasz całe życie spędzić w tej jaskini? Życie toczy się dalej i nie chce,żeby mój ukochany brat,go nie dostrzegał!
-Poprostu wyjdź,-syknął
-Czemu..-syknęła,-bo mówię ci prawdę? Poprostu Malka,musisz..się z tym pogodzić.Taki jest Krąg Życia,chodź często jest niesprawiedliwy.
Kilio podeszła do brata i go przytuliła.Miała nadzieję,że to pomoże.Czekała,co powie.
***
Huru krążył po Białej Ziemi bez celu.Nie miał zabardzo pomysłu na ten dzień.Wstał,zjadł,poćwiczył walkę,spotkał się z Aishi i tyle..Nie było wyścigów z Norą,zapasów z Ndoto,czy nawet rozmów z matką.Taki,nudny dzień.Trening był szybki,w końcu walczył najlepiej że wszystkich obecnych,co dawało mu powód do dumy.Kiedy więc go zakończył,spotkał się z Aishi,pogadali trochę jak to przyjaciele i musiał ruszać dalej.
Właśnie teraz,idąc tak przez równiny sawanny,natknął się na Kisu.

Syn Kilio uśmiechnął się ironicznie w jego kierunku.
-Co tam porabiasz Huru?
-Nie widać,-odparł z obojętnością
-Idziesz,że mną na skałki?
-Nie,idę gdzie indziej,-powiedział i nim Kisu się obejrzał,biały lew zniknął na horyzoncie.

Wiatr muskał futro księcia,a słońce przyjemnie ogrzewało jego futro.Huru biegł przed siebie.Nie wiedział konkretnie,gdzie się udaję i nawet nie miał takiej chęci.Nudziło mu się od ostatniego czasu.Kontem oka,dostrzegł Mię i Shetana,a kilka metrów później,stadko antylop.Może zapoluję?-pomyślał,zatrzymując się na chwile.Po chwili jednak,ruszył zdając sobie sprawę,że nie warto tracić czasu.Słońce górowało wysoko na niebie,co było jawnym znakiem,że będzie z niego schodzić.
Huru,zatrzymał się przed kłodą,zapewniającą przejście na drugą stronę.Rozpoznał już okolicę.Granica Strachoziemi z ich.Burknął coś pod nosem i skoczył na kłodę.Spojrzał od razu w dół.Nie widział tam nic,oprócz brudnej wody.Z resztą,czego miał się spodziewać.Nikt nie bywał w tych okolicach i mimo iż Sakka,nie sprawiał już zagrożenia i tak,od tej ziemi trzymali się zdaleka.Huru jednak był na tyle znudzony,że bez cienia strachu,chodził po Strasznej Ziemi.

Z każdym krokiem oddalał się coraz bardziej,aż w końcu,znalazł się w samym centrum tej ziemi.Zobaczył kilka czarnym i szarych lwów,włuczącym się po terenie i domyślił się,że to strachoziemcy.Prychnął.Myślał,że będą wyglądać inaczej.Pewnie,bez problemów bym ich pokonał-pomyślał,po czym skradając się,szedł coraz dalej.
Przed oczami,ukazała mu się szara jaskinia zbudowana z kamieni.Podszedł bliżej i od razu,doszedł do niego dziwny,dławiący zapach.Nie znał go do tej pory,ale po odgłosie jaki usłyszał,domyślił się.Warknął.
Hieny wyszły z jaskini.Była ich mniejwięcej czwórka,wszystkie wychudzone,patrzyły na niego z nienawiścią.
-Czego tu lwie?!-syknęła jedna
-Wiesz,patrze chwilowo na jakieś futrzaki,-odwarknął Huru
-Odszczekaj
-To bardziej wasze zadanie,-warknął ponownie,przybliżając się bliżej.Rozejrzał się,-niezły teren..he.Co wy tu robicie? Na tych terenach,nie żyją hieny
-A co cię to!-syknęła kolejna
-A ty gdzie byś przebywał,gdybyś musiał wybrać teren! Ten nam odpowiada,zawsze coś się zabierze,-powiedziała trzecia
-Padliny?
-Żadko,-odparła czwarta,-wolisz kości,czy mięcho!?
-He,nieźła logika,jak na hieny..-odparł Huru,-jest was tylko tyle?
-Nie,jeszcze szóstka się znajdzie,-powiedziała druga obojętnie,-a ty lwie..co tu robisz?
-Zwiedzam,-burknął biały,-to nie istotne.Jestem Huru
-Ja jestem Mtini*,to są Mbovu**,Kubwa*** i Fisi****,-powiedziała druga,po czym spojrzała w niebo,-zbiera się na deszcz,zostajesz?
Huru pokręcił głową na "nie",po czym szybkim krokiem ruszył w stronę granicy.Tym razem,z łatwością,odnalazł drogę i bez większego wysiłku,znalazł się na Białej Ziemi.Właśnie wtedy,rozpadało się i futro księcia,szybko zmokło.Burknął coś szybko pod nosem,po czym przyspieszył tempa.

Kiedy znalazł się na Białej Skale,otrzepał się i od razu,wszedł do jaskini.Położył się na podwyżu,obserwując wszystkich.W końcu jednak zasnął.
***
Taje wpatruwała się w horyzont.Leżała w jaskini pod Białą Skałą.Zastanawiała się,kiedy wrócą Wise i Kilio.Nie mogła z nimi pójść,gdyż była zajęta,ale teraz tego po części żałowała.Westchnęła,po czym spojrzała na śpiące wnuczęta w jej łapach.Zarówno syn Kory,jak i bliźnięta Idii,leżały w  jej pomarańczowych łapach,mrucząc cicho.Uśmiechnęła się na ten widok i ponownie przeniosła wzrok na horyzont.Przypomniało jej się,jak jeszcze będąc lwiątkiem,bawiła się z Wise na sawannie.Pamiętała to doskonale...
    Pomarańczowa i biała lwiczka,bawiły się w zapasy.Zielonooka skoczyła na białą i z sadysfakcją,zaczęła gryźć jej ucho.Wise śmiała się w najlepsze.Uwielbiały zabawę w zapasy.Nagle ich wzrok,przykuł inne lwiątko.Przerwały więc i do niego podbiegły.

Taje westchnęła.Przyjaźń jej i Wise,wielka przyjaźń,która jeszcze nigdy się nie rozdzieliła,pomimo trudności.Pamiętała,jak to właśnie ona broniła Wise,przed lwiątkami,które się z niej wyśmiewały.Była ciekawa,czy jej przyjaciółka teraz,potrzebowała by jej obrony.Na myśl,przyszły jej kolejne wspomnienia,lecz szybko wypłynęły,kiedy wnuki lwicy się obudziły z głośnym piskiem.Taje uśmiechnęła się lekko i zaczęła je kołysać.
-Ciii
***
Wise
Rozmawiałam z Leą bardzo długo.Dopiero pod koniec dnia,wróciliśmy na Lwią Skałę.Lea przewracała się nie raz,ale zawsze wstawała.Podziwiam ją za to,że sobie radzi.Kiedy dotarliśmy na Lwią Skałę,spotkałam się tam z Lajlą i Norą.Przytuliłam córki.
-A gdzie Ndoto?-spytałam
-Z Nel,ostatnio widziałam,jak idą do Lexa,-uśmiechnęła się Nora
-Ciekawe,jak tu wyglądają gwiazdy,-szepnęła Lajla,po czym powiedziała do nas,-idzę po Ndoto..
Kiwnęłam głową,a Lajla od razu zniknęła na sawannie.Wraz z Norą,ruszyłam w stronę jaskini.
-------------------------------------------------------------------------
Hej! Rozdział w końcu się pojawił c: Mam nadzieję,że się spodobał.
Następny,postaram się wrzucić w wolnym czasie,bo już wyzdrowiałam i raczej w domu nie posiedzę.
Pozdrawiam c:

*figowa
**zgniły
***olbrzym
****hiena

sobota, 2 września 2017

Rozdział 62

Ndoto
Kiedy tylko przeszliśmy przez granicę,naszym oczom ukazała się Lwia Ziemia.Była taka,jak opisywała ją matka,jednak zobaczenie jej na własne oczy,było czymś..lepszym? Można tak to nazwać.Na samym środku,widać było Lwią Skałę.Większą zapewne,od niejednej.Nabrałem powietrza do płuc,po czym wypuściłem je powoli.Zapowiadał się miły pobyt tutaj.Duże pastwiska,zapewne masa zwierzyny,piękne wodopoje.Co jednak mnie najbardziej ciekawiło w tej krainie? Czy spotkam tu moją przyjaciółkę,Nel.Wiedziałem,że mam na to lichłe szanse.Wiem,że opuściła Lwią Ziemię,jednak nigdy nie powędrowała na Białą.A miałem nadzieję,że to będzie pierwszy cel jej wędrówki.Widocznie się myliłem.Dobrze przynajmniej,że nie ruszyła w tę podróż sama.Nie chodzi o jej oko,bo wiem,że dała by sobie świetnie radę i tak,ale dobrze,że chociaż nie była samotna.Ruszył z nią Lex.Na to wspomnienie,cicho się zaśmiałem.Pamiętam,jak jeszcze w dzieciństwie,Nel go nienawidziła.Jak to się mówi,kto się czubi,ten się lubi.
Uśmiechnąłem się lekko do sióstr.One widać także,nie mogły się doczekać,kiedy zaczniemy zwiedzać.Lajla,była tu już kiedyś,ale zapewne jako malutka lwiczka,nic nie pamięta.Nora wyruszyła tu,by pozwiedzać,zobaczyć jak wygląda Lwia Ziemia? Czy może to po prostu chęć przygody i spotkania z dawnymi przyjaciółmi?

Na choryzoncie,dostrzegłem biało-czarną sylwętkę lwiczki.Biegła w naszą stronę szczęśliwa.Kiedy tu już dotarła,już wiedziałam,kim jest w tym stadzie.
-Babciu,-krzyknęła wesoła lwiczka,przytulając się do dawnej królowej,po czym spojrzała w naszą stronę.
-Kto to jest?-zapytała ciekawa
Lea odpowiedziała na pytania lwiczki i wyjaśniła,kto jest kim.Tiffu,Kilio,jak i rodzeńśtwo lwicy,ruszyli w nieznaną mi stronę,natomiast reszta,szła w stronę Lwiej Skały.
-Ty jesteś Ndoto? Przyjaciel cioci Nel?-lwiczka spojrzała w moją stronę
-Tak,-odpowiedziałem krótko
-Ciocia Nel się ucieszy!-krzyknęła wesoła,skacząc wokół mnie,ja się tylko uśmiechnąłem.
-Nel jest na Lwiej Ziemi?-zapytała ciocia Lea
-Tak,przyszła kilka godzin po tym,jak babcia Lea i ciocia Tiffu,wujek Tovu i wujek Kesho,przeszli przez granicę,-wytłumaczyła wesoło lwiczka.
Powiem bez bicia,że kiedy tylko usłyszałem,że moja przyjaciółka jest tutaj,serce zabiło mi jak oszalałe,a na twarzy pojawił się wielki uśmiech.Ucieszyłem się,że ją zobaczę.Zapytałem lwiczki:
-Wiesz,gdzie teraz może być?
-Tak,-powiedziała energicznie,-chodź za mną
Lwiczka poszła przodem,ja natomiast ruszyłem za nią.Moja rodzina i ciocia,zapewne udali się na Lwią Skałę,bo słyszałem oddalające się kroki.

Kiedy wraz z lwiczką,dotarliśmy nad wodopój,ujrzałem Nel.Leżała na jedym z kamieni,wpatrując się w wodę.
-Ciociu!-krzyknęła lwiczka,-ktoś przyszedł cię odwiedzinach
Lwica odwróciła się w naszą stronę,a biało-czarna odbiegła,zostawiając nas samych.Nel wstała i ruszyła w moją stronę,a ja w jej.Przytuliliśmy się.
-Co ty tutaj robisz?-zapytała z delikatnym uśmiechem
-A co,nie cieszysz się?-zapytałem żartem
-Jasne,że się cieszę,-powiedziała,-po prostu byłam ciekawa
Jeszcze raz ją przytuliłem
-Wiesz,że tęskniłem
-Ja za tobą także,-zaśmiała się
Podeszliśmy do wodopoju,po czym usiedliśmy na skałach
-Opowiadaj,co u ciebie,-zapytałem z uśmiechem

Wise
Kiedy doszliśmy do Lwiej Ziemi,wróciły do mnie wspomnienia.Pierwszy raz,jak tutaj zawitałam z przyjaciółkami,kolejny kiedy szukałam Lajli.Cieszyłam się,że i moje dzieci to zobaczą.Podbiegła do nas biało-czarna lwiczka,w której rozpoznałam córkę Adele i Jasiriego.
krzyknęła wesoła lwiczka,przytulając się do dawnej królowej,po czym spojrzała w naszą stronę.
-Kto to jest?-zapytała ciekawa
Lea odpowiedziała na pytania lwiczki i wyjaśniła,kto jest kim.Tiffu,Kilio,jak i rodzeńśtwo lwicy,ruszyli w stronę jaskini Malki,my tym czasem,udaliśmy się w stronę Lwiej Skały.
-Ty jesteś Ndoto? Przyjaciel cioci Nel?-lwiczka spojrzała w stronę białego lwa
-Tak,-odpowiedział
-Ciocia Nel się ucieszy!-krzyknęła wesoła,skacząc wokół mojego syna
-Nel jest na Lwiej Ziemi?-zapytała Lea
-Tak,przyszła kilka godzin po tym,jak babcia Lea i ciocia Tiffu,wujek Tovu i wujek Kesho,przeszli przez granicę,-wytłumaczyła wesoło lwiczka.
-Wiesz,gdzie teraz może być?-spytał Ndoto
-Tak,-powiedziała energicznie,-chodź za mną
Mój syn z lwiczką,oddalili się,a my kontynuawaliśmy wędrówkę.

Przez ten cały czas,rozglądałam się na wszystkie strony,zwracając uwagę na to,co się zmieniło.W końcu,dotarliśmy do Lwiej Skały.
Podeszła do nas Adele,która od razu przytuliła moją przyjaciółkę,a potem mnie i moje córki.Chwile pogadaliśmy,po czym Nora,Lajla i królowa Lwiej Ziemi,oddaliły się.Wraz z Leą,usiadłyśmy niedaleko i ponownie zatopiłyśmy się w rozmowie.

Nora
Adele się nic nie zmieniła.Pomimo iż została królową i matką,wciąż była tą samą lwicą,rację przyznała mi także po cichu Lajla.Moja siostra,chciała spotkać się z Kiarą,ja natomiast z pewnym lwem.
-Adele,wiesz gdzie jest Simba?-spytałam jak zawsze z szerokim uśmiechem
-Napewno gdzieś na sawannie,a czemu pytasz?-spojrzała na mnie
-Mam jedną sprawę do załatwienia,-zaśmiałam się,-idźcie dalej same
Mówiąc to,odbiegłam od nich.Jakoś sobie poradzę w zwiedzaniu.W końcu,jestem przyszłą królową,powinnam się orientować.Odwróciłam się jeszcze na chwile,patrząc co robią lwice.Lajla i Adele,ruszyły w jakimś kierunku,kontynuowałam wyprawę.

Bieg nie był dla mnie wysiłkiem,od zawsze ścigałam się z Huru.Nie raz ponosiłam wygraną.Nie zmęczyłam się więc,bieganiem po sawannie.Kiedy dotarłam na pastwiska,wdrapałam się na kamień,by się rozejrzeć.Ujrzałam znajomą sylwętkę brązowego lwa z białą grzywą.Nie miałam wątpliwości,był to Simba.Wydoroślał,jak widzę.Czaił się na antylopy,miałam pewien pomysł.Walnęłam łapą w kamień,żeby się przepłoszyły.Zrobiły to,a Lew spojrzał w moją stronę.Na początku mnie nie poznał,lecz później się uśmiechnął.
Także uśmiechnęłam się,lecz mój uśmiech był szyderczy.
-Spłoszyłaś mi zwierzynę,-powiedział
-I tak byś jej nie złapał
-Ah tak?
-Tak!
Rzuciliśmy się na siebie i jak małe lwiątka,zaczęliśmy walczyć dla zabawy.Role,można powiedzieć się odwróciły.Kiedyś on przepłoszył mi motylka,dzisiaj ja jego antylopy.Na tą myśl,zaśmiałam się,po czym powaliłam lwa na ziemię.
-Tęskniłem za Norą?

Kilio
Wraz z Tiffu,Tovu i Kesho,weszliśmy do jaskini żółtego.Byli tam także Kifo i Thanabi,którzy podeszli do nas.
-Jadł coś?-zapytał Tovu
-Nie,mówiliśmy mu,żeby coś zjadł,ale on się uparł,-powiedział Kifo
-Nie chce w ogóle z nikim rozmawiać,jest z nim coraz gorzej,-dodał Thanabi,patrząc na żółtego lwa,który leżał na końcu jaskini.Także na niego spojrzałam.Tiffu podeszła do niego.
-Masz gościa,-powiedziała
-To niech ten "gość" wyjdzie,-warknął lew,nie odwracając się
Bracia spojrzeli na mnie ze smutkiem,ja w sumie także byłam smutna.To już nie był ten lew,którego poznałam,czułam to.Wescthnęłam tylko cicho.Tiffu chciała już coś powiedzieć,ale ją uprzedziłam.
-Siostrę wyrzucisz?
Właśnie w tym momencie,na mnie spojrzał.
-Wyjdźcie,-zwróciłam się do braci i Tiffu
Z wahaniem,opuścili jaskinię.
*
*
Rozdział połączony z-Historia Adele:Pokolenia prowadzonego przez Lea

Hej! I oto powstał kolejny rozdział! Mam nadzieję,że się spodobał i że wybaczycie mi to,że jest pisany z perspektywy 4 osób.
Teraz,odpowiem na pytanie,na które każdy bloger,powinnien odpowiedzieć:Co się stanie z blogiem w wakacje? Nie zawiesze go.Uważam,że to było by złe,ponieważ chciałam ten blog prowadzić dwa (przynajmniej) lata,bez zawieszenia.Tak więc,ten blog powtarzam nie zostanie zawieszony.Podobna decyzja spotka także Historię lwicy Uru,którego także nie zamierzam zawieszać.Pozostałe blogi? No cóż,decyzja jest jasna :(
Żeby nie przedłużać! Pozdrawiam c:

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Rozdział 61

Narrator
-To jak,pomożesz nam?-zapytał obojętnie Kesho,po tym jak Tiffu opowiedziała Kilio w jakim celu tutaj przybyli
-Jasne,że tak,w końcu to mój brat,-powiedziała bez wahania Kilio.Tiffu szczęśliwa,przytuliła się do niej.Bardzo się cieszyła,że lwica im pomoże,była w końcu ich ostatnią nadzieją.
-To kiedy wyruszamy?-zapytał poważnie Tovu
-Jutro,muszę porozmawiać z Wise,-odpowiedziała jego siostra

I tak jak było powiedziane,Kilio ruszyła w stronę wodopoju,koło którego rozmawiały dwie białe lwice.Królowa Białej Ziemi,na widok przyjaciółki,uśmiechnęła się szeroko.
-Kilio,fajnie,że jesteś.Szukali cię...
-Tak,wszystko wiem,-uśmiechnęła się ciemnozłota,-jutro wyruszam wraz z braćmi i Tiffu na Lwią Ziemię,-dopowiedziała
-W takim razie idę z wami,-powiedziała bez namysłu Wise
-Serio?
-Będę mogła spędzić chociaż więcej czasu z moją przyjaciółką,-powiedziała biała,przytulając Lea
-A zatem,ruszamy w szóstkę
***
Mia zdążyła już pokazać Shetanowi większość Białej Ziemi.Sama niewiedziała,czemu mu zaufała,chodź normalnie nie była ufna.Do tego jej przyjaźń z Borą upadała.Lwica westchnęła więc,po czym zwróciła się do lwa.
-Co byś chciał teraz zwiedzić?
-Może polanę,-powiedział,lecz widząc jej wzrok dodał,-nigdy jeszcze jej nie widziałam,a z taką lwicą u boku,to będzie przyjemność
Mia się zauroczyła,po chwili obierając kurs na polanę.Lew ruszył za nią z chytrym uśmiechem.

Ndoto i Huru w tym czasie,toczyli,że sobą pojedynek.Nie była to może walka na śmierć i życie,a zwykły pojedynek dla zabawy dwóch nastoletnich książąt.Ale i tak,sprawiał sporo prawdy.Czarnogrzywy właśnie,ugryzł w łapę brata,tym samym zdobywając przewagę.Wykorzystał to szybko,żeby powalić brata na ziemię,przyciskając go do niej.
Ndoto westchnął.
-No i znowu wygrałeś!
-Wiadomo!-zaśmiał się,schodząc z brata,-ja zawsze wygrywam!
-Z Norą nie zawsze,-odparł Ndoto,dla żartów,lecz Huruma potraktował to poważnie.
-Tylko jedna przeszkoda,-zaśmiał się krzywo,po czym spojrzał na niebo,-wracamy na Białą Skałę? Może jest już obiad
-Chodźmy
Książęta,ruszyli w stronę swojego domu szybkim krokiem.
Na Białej Skale,czekały już na nich siostry.Nora i Lajla.Lwice uściskały ich.
-Wiecie co..-zaczęła Lajla,-na Białej Ziemi są ciocie Lea i Tiffu,oraz bracia cioci Kilio
-I podobno wyruszają z ciocią na Lwią Ziemię,-dopowiedziała Nora
-A wy niby z kąt to wiecie?-zaśmiał się Ndoto,a Lajla poczochrała jego grzywę
-Ma się swoje dojścia
-I ja już nawet wiem,co zamierzacie,-Huru przewrócił oczami

Wise
Nie minęło sporo czasu,kiedy byłam już na Białej Skale.Kilio z resztą,musieli coś omuwić.Ja,miałam jeszcze kilka spraw.Po pierwsze,musiałam o wszystkim powiedzieć Taje.Nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic,no może tylko tą przepowiednie.
Drugą sprawą było znalezienie kogoś,kto zajmie się dziećmi.

I jak na zawołanie,koło mnie znalazła się czwórka moich pociech.Na czele Nora i Lajla.Lwice,bo tak już powinnam je nazwać (nie lwiczki),spojrzały na mnie z miną szczeniaczka.Szykowało się coś ciekawego.Usiadłam więc.
-Słucham?
-Mamo,chciałybyśmy wyruszyć z tobą na Lwią Ziemię,-zaczęła Nora dumnie
-Dlaczego?-zdziwiłam się bardzo
-Ja chciałabym spotkać się z Simbą,-powiedziała Nora
-Ja natomiast chciałabym jeszcze raz zobaczyć Lwią Ziemię,-dopowiedziała Lajla
-Ja nic nie chce,-burknął Huru,-zostanę tutaj i będę czuwał
-A ty Ndoto?-spytałam
-Ja..poprostu dla towarzystwa.I tak mojej przyjaciółki tam nie będzie...-dodał ostatnie zdanie szeptem.

-Więc mamo,zgadzasz się?? Proszęęęę!!!
-Dobrze,-powiedział krótko,po czym moje dzieci podbiegły do mnie,przytulając mnie.Trwaliśmy tak kilka minut,po czym weszłam do jaskini.Musiałam się zdżemnąć,przed jutrem.Widziałam jednak kontem oka,że Lajla wdrapuję się na sam szczyt.Ta chyba nigdy nie jest zmęczona.
*
Kiedy nastał kolejny dzień,wszyscy nas pożegnali.Mieliśmy ruszać na Lwią Ziemię.Lwioziemcy zgodzili się jednak,żeby ruszyli z nami moje dzieci.Nora,Lajla i Ndoto,wydawali się podekscytowani i pewnie tacy byli.
-Ruszamy?-spytała Tiffu
-Tak,-odpowiedziała jej Kilio,rozglądając się po nas wszystkich.
Po chwili,ruszyliśmy w stronę granicy.Lea szła między mną a Tovu(bratem Kilio).Kilio szła na przodzie,wraz z Tiffu.Lajla szła na końcu,zapewne rozmyślając,podobnie z resztą jak Ndoto.Ciekawa byłam,o czym tak myśleli.

Przeszliśmy granicę..
*****************************************************
Hej!
Przepraszam,że taki krótki.Po nieprzestanej nocy,trochę mi trudno pisać ;)
Co wydarzy się dalej?
Rozdział jest połączony z-Historia Adele:Pokolenia
Pozdrawiam c: