niedziela, 27 maja 2018

Rozdział 97

-Jak to twoja?-obeszłam go do okoła.Lew nawet nie drgnął.-Kim w ogóle jesteś?
-Msimu.
-Tylko to i wiem,-warknęłam,-chodziło mi, skąd pochodzisz?
Msimu przełknął głośno ślinę.To wszystko zdradzało.Zjeżyłam sierść.-Wyrzutek.
-To nie tak,królowo.Ja..jestem tylko ich synem,sam...
-...sam nic złego nie zrobiłeś,-dokończyłam,-Każdy tak mawia,ale nie zawsze dotrzymuje swoich postanowień.-zmarszczyłam brwi,-Kogo jesteś synem?
-H-hasiry i Sawy.
Nie wiem dlaczego-może przez to ,że była moim śmiertelnym wrogiem.Rzuciłam się na lwa i mocno przycisnęłam go do ziemi.Warknęłam:
-Czego tutaj szukasz?! Matka cię przysłała,to przekaż jej lepiej,że Biała Ziemia nie raz ją pokona.
-Królowo...-wydukał,-nigdy nie byłem jak oni.Ja naprawdę kocham Lajlę!
-Wise!
Odwróciłam się.W moją stronę szła Kamba.Zeszłam z białego.
-O co chodzi?
-Lajla urodziła kolejne młode.Chce,byś do niej przyszła.
Spojrzałam jeszcze raz na lwa.
-Dobrze.Ale go zabierzcie na Białą Skałę i pilnujcie,-przeniosłam wzrok na lwiątko,-zajmij się moją wnuczką,Kamba.
Puściłam się biegiem w stronę jaskini Matibabu.

Dotarłam akurat na czas.Matibabu wyszła mnie powitać.Przed jaskinią czekało większość zaciekawionego stada.Przytuliłam medyczkę.
-Co się stało Matibabu? Czy Lajla naprawdę urodziła?
Matibabu się uśmiechnęła.
-Tak ,syna.Chodź...-zawahała się.
-No mów,-ponagliłam
-Lajla urodziła przed wcześnie.Przynieście mi później lwiczkę,obejrzę ,czy nic jej nie jest.Lajla prawie nie umarła przez tą ciążę.
Oczy mi się zaszkliły.
-Ale nic jej nie jest?
Matibabu skinęła głową.
-Tylko jej synek...będzie mieć problem z oddychaniem.Biedak.-dodała,-możesz wejść.
Przekroczyłam próg jaskini pełna obaw.Nie rozumiałam,czemu Lajla uciekła.Bała się mnie? Nigdy nie byłam złą matką,za wszelką cenę starałam się chronić najbliższe mi osoby.Było mi smutno,że mi nie zaufała.

Nora,pochylała się nad Lajlą,delikatnie liząc ją w czoło.Lajla,leżała na baku,a niewielkie lwiątko piło mleko.Gdy mnie dostrzegła,złapała je jednak ,by włożyć sobie w łapy.Podeszłam bliżej.
-Córeczko..
-Mamo,to ..mój syn,-polizała lwiątko w łapach.
Zdębiałam.Lwiątko miało czystą czarną sierść,jedynie z białymi gdzie niegdzie miejscami.Oczy połyskiwały na zielono.Westchnęłam.
-Podobny do Hasiry..-zmarszczyłam brwi,-Lajla,coś ty myślała,zadając się z wyrzutkiem?
-Kocham go mamo.Wybaczcie,-spojrzała na Norę,-że wam nie powiedziałam.Ale proszę,pozwólcie mu zostać w stadzie.Zrobił tyle,że udowodnił,że na nie zasługuję.
Nora skinęła głową.
-Jak dla mnie może zostać.Ważne,byś była szczęśliwa ,a my bezpieczni..-dodała,-poza tym,Hasira wybuchcie gniewem gdy..
-Nora..wroga pokonuje się nie sadysfakcją nad jego dziećmi,-mówiłam ,marszcząc brwi,-a tym,że okazało się jego słabość.
-Nie rozumiem
Polizałam ją po głowie.
-Pewnego dnia zrozumiesz.
Następnie uczyniłam to samo z Lajlą i małym lewkiem.
-Cieszę się,że wróciłaś,-szepnęłam,-jak go nazwiesz?
Lajla zamyśliła się,nim z szerokim uśmiechem,odparła.
-Hodari*
Szczęśliwa mama
*
Lajla

Podbiegłam do Msimu.Lew mocno mnie przytulił.
-Witaj w stadzie,-szepnęłam.Nora weszła zaraz za mną,położyła delikatnie Hodari'ego na trawiastym posłaniu.Obok leżała także moja córeczka.Nora uśmiechnęła się.
-Gratuluję lwiątek.
-Pewnego dnia siostrzyczko,ty też ich doczekasz,-zapewniłam.
Nora opuściła jaskinię.Zapewne poszła porozmawiać z Kisu.Teraz rozumiem,że moje miejsce jest na Białej Ziemi,u boku rodziny i przyjaciół.
Podeszłam do lwiątek wraz z partnerem.
-Wciąż nie mogę uwierzyć,moje marzenia się spełniły,-wyszeptał biały.
Oczy mi się zamgliły.
-Tak mogliśmy postąpić od razu,może nasz syn...-spojrzałam na własne łapy,-mógły umrzeć i ja przy okazji..
-Hej,-podniusł mój pyszczek i lekko musnął,-Już będzie wszystko dobrze.Jesteśmy razem.-Spojrzał na naszą córeczkę,-Musimy ją jakoś nazwać.
-Co powiesz na ...Lea?-zaproponowałam
-A może Luna?-uniusł jedną brew
Przewróciłam oczami.
-Pójdźmy na kompromis...
-Lara!-do jaskini wbiegła Mady.Pochyliła się nad moimi lwiątkami.-Są piękne!
-Co powiedziałaś?-spytał Msimu,-to pierwsze..
-Lara,tak wołam na coś co mnie cieszy,ekscytuję,albo gdy za długo gadam...-zaśmiała się.
Skinęłam głową.
-Podoba mi się.Niech będzie Lara*
-Hodari i Lara,świetnie,-uśmiechnął się Msimu.
-Mama mówiła,że ceremonia za dwa dni,zostaną uznane za dzieci królewskie,tak jak Wakati,-szepnęłam,-a przynajmniej do czasu,puki moja matka będzie władać.
-Oby jak najdłużej,-polizał mnie po policzku.

Hodari i Lara
*
Hasira

-Co!-krzyknęłam.Uderzyłam w twarz wychudzoną lwicę,która  przyniosła mi nieciekawe informacje.Jak wogóle śmiała.Wskoczyłam na nią i ugryzłam mocno z łapę.Pisnęła z bólu.
-Przepraszam pani...ale to prawda.
Sawa wszedł do jaskini.
-Może ją puścisz?
-Nie mów mi co mam robić!
-Ale druga także potwierdziła,-zmarszczył brwi,-i się nie dziwię,że Msimu odszedł.Zawsze był głupi.
Lwica szybko uciekła,kiedy z niej zeszłam.Warknęłam:
-To mój syn ,moja krew.Wiem,że ma jakiś plan.
-Nie działałby sam,-wzruszył ramionami Sawa,-poza tym,przypominam ci,że od urodzenia  miał białą sierść,co jest bardzo dziwne.-uniusł do góry brew,-no chyba że mnie zdradziłaś.
-Nie zrobiłam tego,ale gwarantuję,że zaraz to zrobię,jeśli za pięć sekund nie wezwiesz stada!-warknęłam jadowicie.
Sawa cofnął się przerażony.
-Co chcesz zrobić?
-Wise gra w złą grę.Ona zabrała mi syna..ja zabiorę jej synów,-zaśmiałam się chytrze.Plan zrealizuje nie długo i podbiję Białą Ziemię! Chodź bardziej,zależy mi na śmierci jej i jej dzieci.Zemsta na niej i Moto..
*
Miesiąc później

Dni minęły szybko dla Białoziemców.Wise uwielbiała codzienne zabawy z wnukami.Lajla i Aishi świetnie sprawdzały się w roli mam,a Msimu i Huru w roli ojców.Dni mijały spokojnie,co niepokoiło większość mieszkańców,a inną część radowała.Shani,starała się jak najwięcej czasu poświęcać dziecią,podobnie jak Idia i Kora.Idia często zabierała córkę na polowania,sama wkońcu była główną dowodzącą.
Nyeusi minęła tłum lwic,rozmawiających w najlepsze blisko skałek.Nie znosiła,gdy miały wolne i tłoczyły się jak cielęta.Nim jednak zdołała wdrapać się na Białą Skałę,jej wzrok skierował się na niedaleko bawiące lwiątka.
Kilio II wskoczyła na synka Lajli i leciutko powaliła go na ziemię.Lewek zaśmiał się.Był mniejszy niż towarzyszka,bo młodszy.Hodariemu,pomimo kłopotów z oddychaniem,udawało się być najsilniejszym z samczyków (obok Wakatiego).Miał też niewonpliwy spryt.Przeszkadzało mu jednak to,że nie mógł zbyt szybko biegać.
Nyeusi zmarszczyła brwi.Kilio i Hodari byli wybuchową mieszanką.Mieli uszczypliwe poczucie humoru.Nyeusi podeszła bliżej nich.
-Cześć.
-Dzień dobry,-przywitały się grzecznie lwiątka.
-Kilio,masz może ochotę na króciutki trening z walki? Oczywiście łatwy.
Kilio zmarszczyła brwi.
-Uwielbiam wyzwania!
-Będziesz kiedyś świetną przywódczynią lwic walczących,-rzuciła Nyeusi,-tylko spytaj mamy ,czy możesz że mną iść.
-Ja też mogę?-zaptał Hodari.
-Przykro mi,ale jesteś jeszcze zbyt młody,masz dopiero miesiąc.Może innym razem,co?
-Nie obrażaj się,tylko ruszaj tą słoniową dupę,-rzuciła Kilio.Lwiczka odbiegła,by spytać Shani o zgodę,a gdy lwica się zgodziła,Kilio i Nyeusi udały się na niewielką łąkę.Ćwiczyły tam głównie doskoki i odskoki.

Hodari wolał udać się do jaskini.Nie mógł jeszcze nawet iść do wodopoju,chyba ze z rodzicami lub Kambą.Marzył,by być już dużym!
Wszedł w łapy Lajli.Miał ochotę się zdżemnąć.Kusił go jednak ogon siostry niedaleko,więc go ugryzł.
-Ał!-Lara spojrzała na niego z gniewem,po czym się zaśmiała,-baldo(bardzo) świeczne(śmieszne).
-A rzebyś(żebyś) wiedziała!
Rodzeństwo,bardzo się lubiło.Hodari zwykle spędzał czas i z siostrą i z przyjaciółką,Kilio.Wskoczył na białą lwiczkę i wyślizgneli się,goniąc po całej jaskini.Lara uwielbiała zabawy z bratem i nie mogła się doczekać,aż wyruszą na pierwszą samodzielną wyprawę.A może..nie musieli czekać.Zatrzymała braciszka i pochyliła się do szeptu.
-Mam pomysł,chodź,pójdziemy do granicy.
-To świetny pomysł,odważny,-wysapał czarny.
Lajla,która jako jedyna z dorosłych lwic została w jaskini,przeniosła uwagę na dzieci.
-Co jest maluchy?
-Nic!-krzyknęły równocześnie.
Lajla usiadła.
-Dzisiaj z tatą zabierzemy was pod gwiazdy.CO w na to?
Lwiątka zgodnie pokiwały głowami,z entuzjazmem.


Huru i Aishi wyszli z synem na spacer.Wakati długo nalegał żeby poszła z nimi jego przyjaciółka.Zgodzili się.Teraz biały lewek ganiał wraz z Mady.Lwiczka była dla niego jak siostra,a on pragnął rodzeństwa.Bawili się długo ,ganiając za sobą.Zatrzymali się dopiero wtedy,kiedy przed sobą zauważyli,idących także na spacer Borę,Barafu i ich córki.Aishi i Huru podeszli porozmawiać z dorosłymi lwami.Natomiast Wakati i Mady,podbiegli do sióstr.Sun i Rihaya,bardzo się kochały,były przykładnymi ,pomagającymi i uśmiechniętymi lwiczkami.Sun wyprostowała się dumnie.
-Nauczyłam się nowych zwrotów:Zła Ziemia!
-Nieźle.Chodź sama wyglądasz jak ziemia,taka brudna,-rzuciła Mady.
Sun rzuciła się na nią i obie ze śmiechem,turlały się.Rihaya i Wakati przyłączyli się do zabawy.Skączyła się jednak szybko,kiedy Huru i Aishi zaczęli iść dalej.Mady i Wakati pożegnali się,pobiegli za opiekunami.
-Chodźcie tu ,moje księżniczki!-zawołał Barafu.Córeczki przytuliły się do niego z radością.Bora zaśmiała się cicho.
-Widać,musicie iść razem na oglądanie gwiazd.
-O nie,moja panno,-Barafu uniusł jedną brew,-nie wykręcisz się.
-Tu mnie masz,-Bora przewróciła oczami.Polizała każdą z córek osobno po główce,nim poszła dalej z rodziną w stronę wodopoju.
*
-Jesteś już dorosła,-powiedziała z czułością Wise.
-Jeszcze młoda dorosła,-upomniała Nora,-proszę,nie przekazuj mi tak nagle królestwa.
Wise skinęła głową.Nora z uśmiechem podeszła do Kisu i oboje wybrali się na miły spacer.Wise obserwując ją ,zdała sobie sprawę,że lata uciekają,a ona sama wkrótce odejdzie jako gwiazda.Cieszyła się szczęściem dzieci i tym,że dobrze je wychowała.Zeszła z Białej Skały.

Tym czasem,Lara i Hodari,zjedli grzecznie posiłek i czekali,aż rodzice zasną popołudniową dżemką.Kiedy tak się stało,wybiegli cicho z jaskini.Skierowały się w stronę granicy.Nie mieli dobrego orientu w terenie,do tego szybko się zmęczyły i zgłodniały.Hodari usiadł.
-Jesteś pewna,że idziśmy(idziemy) w dobrym kiehunku(kierunku)
-Tak,-odparła na to lwiczka,-patrz! woda!
Dzieci Lajli podbiegły do wodopoju.Napiły się szybko chłodnej wody,ale widząc,że ktoś nadchodzi,kontynuowały swoją wędrówkę.
Udało im się w długim,długim czasie,pełnym zmęczenia,dojść do granicy.Lara i Hodari z zaciekawieniem przeglądali każdy odcinek.Usiedli.
-Trochę strasznie..
-Nie marudź,-powiedział brat,-ważne,że tak żyją inne lwy,wyrzutki!
-Ważne?
-No..będzie zabawa! Przegonimy je!-syknął udając walkę.Lara skinęła głową.Przegonią je.
Postawili kilka kroków poza linią graniczną,opuszczając białe królestwo.
Wtedy na ich drodze wyrosła lwica.Jej futro mieniło się ciemnozłoto.Uniosła do góry jedną brew.Lwiątka cofnęły się przerażone.Hodari zasłonił siostrę,wystawił pazurki.
-Coś za jehna(jedna)?
Lwica zaśmiała się.
-Chyba powinnam spytać o to samo.Jesteście z Białej Ziemi? Kogo jesteście dziećmi?
-Lajli,-szepnęła lwiczka.
Lwica uśmiechnęła się.
-Znam Lajlę.Księzniczka Lara i Książę Hodari,jak mniemam.Jesteście za małe,by się tu kręcić.Chodźcie,odprowadzę was.
Pchnęła lwiątka,a te bez wahania poszły na przód.

Kiedy dotarły do Białej Skały (chodź lwica musiała je wcześniej nieść na grzbiecie) z ulgą stwierdziły,że Lajla ich nie szuka.Upiecze im się.Poprosiły lwicę,by nic nie mówiła ich mamie,a same pobiegły szybko,by ukryć się w łapać królewskiej córki.
Lwica odwróciła się i ruszyła w stronę baobabu.Wiedziała,że tam ją zastanie.

Wise siedziała pod drzewem i w najlepsze dyskutowała z Taje,kiedy dojrzały ciemnozłotą lwicę.Uśmiechnęły się.
-Hej Kilio,jesteś wcześnie.
-Tak..szybko poszło,-mruknęła Kilio,-przynajmniej już coś umią.
-Gdzie Busara?-spytała Taje.
-Za chwile przyjdzie.Macie gościa...-zawiesiła głos,-muszę wam o czymś powiedzieć.
-Nie gryziemy.-Taje.
Kilio westchnęła.
-Kiedy byłam w Białej Przystanii,był ze mną Kion.Sprawdzałam,czy się zmienił.I muszę mu przyznać rację.Śledziłam go,rozmawiałam,obserwowałam.Wybaczcie mi,ale uważam,że powinnyście dać mu drugą szanse.Będzie dzisiaj czekał na granicy.Będziecie?
-Kilio,chyba cię za przeproszeniem pogrzało!-syknęła Taje,-nigdy!
-W życiu!-syknęła Wise
Kilio wzruszyła ramionami.
-Jak coś,będzie czekał,-następnie odeszła,chciała spotkać się z wnukami.
*
Wbrew jednak wszystkiemu,lwice wiedziały,że Kilio ma dobre zamiary.Dlatego zdecydowały się tam pójść.Przywitały się wcześniej z Busarą i poprosiły go,by czekał blisko,na wszelki wypadek.
Kiedy Wise i Taje dojrzały brązowe futro Kiona,chciały uciec.Przeszły jednak pewnie.Syn Mfalme,uśmiechnął się szeroko.
-Wise.Taje.
-Mów szybko,nie mamy czasu,-syknęła Taje.
-Naprawdę się zmieniłem dziewczyny,-mówił,-proszę,na wszystko.Byłem lwiątkiem,wybaczycie?
-Lwiątkiem niezbyt rozgarniętym,jak dałeś radę wysłać za nami pogoń,zabić niewinną lwicę,złamać naszą przyjaźń,-syknęła Wise.
-Nie ja...to matka sprawowała władzę,-szepnął Kion,-ciągle się zastanawiałem,jak by to było,gdybyście zostały i wiem...chciałbym mieć was u mojego boku.Moje kochane przyjaciółki.
Wise zmarszczyła brwi,nim lekko się uśmiechnęła.
-Dobrze,wybaczymy ci.
-Możemy się przyjaźnić?-spytał
-Tak,-skinęła głową Taje.
Szybko się przytulili.Wise wyszeptała coś pomarańczowej do ucha,po czym ona i Busara odeszli.Wise została sama z Kionem.
-Dalej cię kocham,-szepnął Kion
-Nawet nie wiesz,co to oznacza,-westchnęła,-posłuchaj,wracaj do Tęczowej Krainy i żyj własnym życiem,bo nasze drogi już się rozeszły.Pozostańmy przyjaciółmi,bo nie dam rady zapomnieć.Udowodnij,że się zmieniłeś.
Odeszła.

Prosto w stronę wodopoju.Stamtąd szybko się napiła.Miała ochotę,porozmawiać z Mfalme.Ale...tak dawno go nie widziała.Swojego Duchowego Przewodnika.
Wróciła na Białą Skałę,gdzie zdążyła pobawić się z wnukami,nim całe stado,zapodło w głeboki sen.

Ale spokój został zerwany.

-----------------------------------------------------------------
*zdolny (dziękuję za imię Mfalme Lioness)
*oznacza gadułę/wahałam się między imionami,ale myślę,że to imię będzie dobrym wyborem/ (imię wybrały Kamila Zaleśna i Lea)

Rozdział dedykuję Kamili Zaleśnej,która jako pierwsza poznała dzieci Lajli.

Cześć! Co myślicie o rozdziale? Podobał się? Przepraszam,że taki haotyczny,ale niewiele brakuję,do zakończenia 2 sezonu.
To...chyba tylko tyle.Czekam na komentarze i Pozdrawiam c:
~Udanego Poniedziałku!~

sobota, 26 maja 2018

Rozdział Specjalny #1

Lwy także obchodzą święta.Jednym z ich ulubionym,jest właśnie dzień matki.Szamani donieśli,że nadchodzi wtedy,kiedy słońce budząc się,jest całe fioletowe,a ciepły dzień opanowuje sawanne.

Wise nie spodziewała się.Biała lwica jak zawsze otworzyła niebieskie oczy,przeciągnęła się i rozpoczęła codzienne obowiązki królowej.
Lwice polujące wyszły na polowanie.Chodź Idia dzisiaj się mocno wahała.Jej lwiątka były prawie nastolatkami.Idia wiedziała,że chcą z nią spędzać jak najwięcej czasu.Dlatego zdecydowała się zrobić sprytny myk.
Podeszła do jeszcze śpiącej córki i lekko ją pchnęła.Lili otworzyła zaspane oczy.
-Coś się stało ,mamo?
-Pomyślałam,że chciałabyś zapolować ze mną.To jak?
Lili pokręciła głową.
-Nie chce.Dobranoc.
Idia zmarszczyła brwi.Było jej bardzo przykro.Lwica odbiegła.Miała obowiązki...

Kora też chciała spędzać czas z synem,ale rozumiała,że ten miał własne życie.Głównie widziała w nim  Binti.Czuła,że ta dwójka będzie razem.
Kume przytulił mamę.
-Mamo,spotkamy się dzisiaj po zachodzie na tej polance? Mam niespodziankę!
Kora uśmiechnęła się czule.
-Dobrze,Kume.Ale wiesz,że nie musisz mi nic dawać.
-Idę się bawić,-zmienił temat lewek,nim wybiegł z jaskini.Za nim ruszyła jak na zawołanie cała brygada lwiątek.
Dysząc,dobiegły do wodopoju,nad którym najczęściej się bawiły.Shira uśmiechnęła się triumfalnie.
-Zgodziła się.Ale będzie się działo!
-Ciii,drzewa też słyszą,-syknęła Binti,-Zaza pewnie jest w pobliżu.
-Raczej nie.Przecież też ma młode,-Furaha
-Popływamy?-Shira zaproponowała
-Tak!!!-i jak na komendę,skoczyli do wody.

Wise podeszła do przyjaciółek.
-Co robicie?
Taje z uśmiechem,wskazała na stos kwiatków.
-To od Kory i Idii.Moje kochane.
-Ja też dostałam,-pochwaliła się Kilio,a Nyeusi jej zawtórowała.
Wise skinęła głową.
-Moje widać nie pamiętają.
Wtedy przyjaciółki wybuchły głośnym śmiechem.
-Znając dzieci,nie będziesz się spodziewać niespodzianki!-Nyeusi
Wise przewróciła oczami.

Maji z uśmiechem,przyjęła bukiet fioletowo-niebieskich kwiatów.Shani z triumfem wyprostowała się.
-Podoba ci się ,mamo?
-Jeszcze się pytasz,-Maji polizała swoje dziecko za uchem,-Są przepiękne.Moje ulubione kolory.
-Mam tylko ciebie.Zasługujesz na dużo więcej.Jesteś najlepsza,-mówiła Shani.
Maji jeszcze raz polizała ją za uchem.
-Masz rację,bo mam najlepszą córeczkę świata.

Shani po wizycie u mamy ,usiadła obok Bory koło podwyższenia.Z uśmiechem wypatrywała niespodzianki najmłodszych.A były tu wszystkie lwice z lwiątkami,oprócz Mii.Bora wyszeptała do ucha przyjaciółki.
-Goniły Barafu,by przyniusł mi góralka na śniadanie.Tata,tata,zapoluj na góralka! .Moje kochane złośnice.
-Proszę o ciszę!-Wakati wyszedł naprzeciw.Miał  dokładnie wylizaną sierść,grzywkę zaczesaną do tyłu.Lewek był taki mały,przy wielkim podwyższeniu.Aishi z dumą wpatrywała się w syna.Wakati odchrząknął i zaczął recytować.
-Nasze mamy kochamy,
szanujemy
i szczęście im dajemy
więc pragniemy,
by uśmiechnęły się dzisiaj,
w dzień tak słoneczny!

Zza lewka wyszła reszta lwiątek.Powtarzały:Bo mamy kochamy,są najlepsze,najkochańsze!
Córeczki Bory wysunęły się naprzód.Zaczęła Sun,jeszcze sepleniąc.
-Mamy dziekujemy za opiekee ,za ciełkłe(ciepłe) słowko(słówka)!
Rihaya przejęła pałęczkę.Mówiła z uśmiechem.
-Za kazzdy usniech(uśmiech),za trohskę(troskę) i pełpne(pełne) brzuszki!
Bora miała łzy w oczach.To były jej aniołki.Ostatnia na przód wyszła Kilio.Mała ciemnozłota lwiczka,mówiła pewnie.
-A gdy mamę ucalowajemy(ucałujemy) to mamusia powwie,że nas kocha,a my na to-mamo najlebsza(p) jesteś i ucałujemy ją w odwtcie(odwecie).
Lwice podniosły się.Zaczęły wiwatować.Lwiątka pokłoniły się,nim podbiegły do ukochanych mam,by się w nie wtulić.A każda wylizywała swoje dziecko,kilkanaście razy.

Wise obserwowała to wszystko z  niewielkiej odległości.Także z uśmiechem.Wtedy usłyszała kroki i głos:
-Mamo.
Wise odwróciła się.Czwórka jej dzieci,stała za nią ,każde z bukietem kwiatów w pysku.Nora miała białe,Lajla niebieskie,Ndoto różowe,Huruma fioletowe.Wręczyli kwiaty mamie.Wise z łzami radości,ucałowała każde z dzieci po kilka razy,nim wysłuchała co mają jej do powiedzenia.
-Myślałaś ,że zapomnimy? Przecież to dzięki tobie w ogóle możemy to robić,-Nora uśmiechnęła się ciepło.
-Kochamy cię mamo!-powiedział Ndoto,z jeszcze większym bananem na twarzy.
Cała czwórka przytuliła białą lwicę.


Kamba też spędzała czas z dziećmi.Imani,Chaka i Teo,podeszli do niej z bukietem kwiatów.Jednym,ogromnym,o różnokolorowych kwiatach.Kamba z uśmiechem je przyjęła.
-Z jakiej to okazji?-zaśmiała się
-A z takiej,że zabieramy cię na spacer,-rzucił Teo,-długi i przyjemy.
Kamba zgodziła się i u boku dzieci,spędziła dzień na polowaniu.Z nimi polowała,przechadzała się i odpoczywała.


Mady długo zastanawiała się,jak może spędzić czas z mamą.Wkońcu wymyśliła najlepszy pomysł.Z samego popołudnia,wyciągnęła mamę na sawanne,nie bawiąc się wcześniej z rówieśnikami,a jedynie wylizując sobie sierść.Teraz była czysta i błyszczała.Mia zaśmiała się.
-Gdzie mnie prowadzisz?
-Masz mało czasu na odpoczynek,więc dzisiaj odpoczniesz!-Mady zatrzymała się,by przytulić mamę.Mia polizała ją po główce.-Możesz się ze mną pobawić.Zapolujemy,pobawimy się,nawet zerwałam ci kwiatków!
Mady odwróciła się,wbiegła zza kamień i wyciągnęła z tamtąt pięć niebiesko-żółtych kwiatów.Mia skinęła głową,przyjmując podarunek.Przytuliła córkę.
-Dobrze,moja ukochana córeczko.

Koda,Bahati,Kisu i reszta lwów,dała swoim mamą ogromne bukiety kwiatów,oraz czułe słowa,a to było dla każdej z nich wyjątkowe.

Lajla,przytulona do Msimu,leżała nad strumykiem.Otaczała ich przepiękna łąka,cała pełna kwiatów.Siedzieli tak,aż zachód spodował niezwykłe odbicie się wody.Mała lwiczka w łapach białego lwa,wysunęła się i podpełzła do mamy.
-Jesteś pięnięjsza(piękniejsza) niż ta tęcza!
Lajla z uśmiechem polizała lwiczkę.Pięknie odbijało się to światło i faktycznie,przypominało pływającą tęczę.Lwiczka weszła w łapy matki,naprzeciwko swojego śpiącego rodzeństwa.Lajla jeszcze raz ją polizała.
-Moja kochana.
Bo ona kochała być mamą.

Kora,Idia,Shani,tak jak obiecały,przyszły po zachodzie na łąkę.Od razu przybiegły do nich lwiątka z czerwonymi kwiatami.Każde miało dokładnie ulizaną sierść.
-Jesteście najpiękniejsze i najlepsze,-krzyknęły,-kocham cię mamo!
Przytuliły się do lwic.Te zaśmiały się z radości.Ucałowały lwiątka.Kume odbiegł trochę dalej.Przewrócił kamień,który spowodował,że liany spadły,podobnie jak troszkę liści.Wyglądało to teraz przepięknie.
-Potańczymy?-zaproponowała Binti
Nie musiały długo namawiać mam.Od razu się zgodziły i zaczęły impreze.Trwało to krótko,bo kiedy tylko pojawiły się świetliki,lwiątka zaczęły je gonić,by stworzyć piękny krajobraz.Specjalnie dla swoich mam.


No hej! Troszkę późno,ale myślę,że wam się spodoba.Od razu mówię,że wydarzenia dzieją się pomiędzy następnym rozdziałem.A kiedy następny? Możliwę,że jutro.Mam już imiona dla dzieciaków Lajli,więc jest okey :D
Rozdziały ,o dziwo są często,pomimo trudu nauki.Ktoś jeszcze kończy gimnazjum?
Ten rozdział jest specjalnie dla mam.Ja moją kocham i zaplanowałam z siostrą diabelski plan,jak doprowadzić ją do uśmiechu-udał się!
Pozdrawiam!
-Emilka Uru,autorka.
1.Chcecie jeszcze taki na dzień ojca?

niedziela, 13 maja 2018

Rozdział 96

Bora, zdawała sobie sprawę że śni.Ale nie chciała się jeszcze budzić.Ciepła mgła,otaczająca jej ciało,dawała jej ukojenie.Borze, wydawało się że lata.Nad nią błyszczało milion gwiazd.Bora,przysiadła nad niewielkim strumykiem,by napić się wody.Właśnie wtedy ,usłyszała kroki.Odwróciła się napięcie.Czy we własnym śnie może zostać zaatakowana? 
Kroki były takie delikatne,a zapach znajomy,że Bora mimowolnie się uśmiechnęła.Wkrótce przed nią pojawiła  się znajoma złota sylwetka.Obie lwice długo wpatrywały się w siebie.
Bora cofnęła się do tyłu.
-S-sun? Jak to możliwę..ty przecież...
Sun,jej ukochana kuzynka,nie żyjąca już od dawna,pokręciła tylko głową.Bora kontynowała:
-Co tutaj robisz? Nie przeszłaś do nieba?
-Jestem duchową przewodniczką,mogę wędrować i...jestem tutaj dla ciebie,-westchnęła,-mam złą wiadomość,Bora.Dotyczy twojej córki.
Bora otworzyła szerzej oczy.Jej córki? Jej lwiątka były jeszcze malutkie,urodzone dopiero sześć dni temu.Bora nie wiedziała więc,o co chodzi,ale na słowo "złą", zjeżyła jej się sierść na grzbiecie.
-Co z nią?
-Coś złego jej się przytrafi.Ona...zniknie z Białej Ziemi na..
-Jak to zniknie?! CO jej będzie?! Której córce!?-Bora zdenerwowała się,a oczy jej się zaszkliły.Jej dziecko będzie w niebezpieczeństwie?
Sun jednak nic nie odpowiedziała ,przez dłuższą chwilę.Dopiero później szepnęła:
-Twojej córce jest pisany taki los i tobie też.Lepiej żebyś o niej zapomniała,kiedy wydarzy się nieszczęście ,bo i tobie za miesiące się takie przytrafi..

-Co ty mówisz Sun!-Bora cofnęła się jeszcze kilka kroków,-dlaczego mnie straszysz? Której córeczce grozi niebezpieczeństwo? Czy utracę ją na zawsze?!
Sun, uśmiechnęła się smutno,nim rozmyła się w mgłe.Bora nawoływała ją,żądając odpowiedzi,puki nie padła zmęczona na ziemię,która teraz stała się taka zimna..

Bora obudziła się z krzykiem.Było jeszcze wcześnie i całe stado,otworzyło lekko powieki oczu.Bora rzucuciła im przepraszające spojrzenie.Barafu,spojrzał na nią kontem oka.Bora szybko chwyciła jedną z córek w pysk i wyszła z jaskini.Barafu postąpił tak samo.

Przez całą drogę do wodopoju się nie odzywali.Dopiero na miejscu,układając się na płaskiej skale,lew spojrzał wymornie na partnerkę.
-Co się stało,kochanie?
Bora,uśmiechnęła się lekko.W łapy włożyła sobie wiercące kulki.Każdą polizała po główce.
-To był tylko zły sen
-Opowiedz...zrobi ci się lepiej.
Bora bez wahania zaczęła opowiadać.Kiedy skączyła,Barafu zmarszczył brwi.
-Nie przejmuj się.Przyśniła ci się twoja kuzynka,bo widocznie za nią tęsknisz i boisz o nasze córeczki,-uśmiechnął się,-ale im nic nie grozi.Jesteśmy bezpieczni,zapewniam cię.A z resztą,gdyby to była prawda,odwiedził by cię twój duchowy przewodnik.

Bora skinęła głową.Słowa Barafu ją uspokoiły.A może tylko zakryły część uczuć? Bora,nie chciała teraz o tym myśleć.Ponownie polizała córeczki po główkach i szepnęła,tylko do nich,czule.
-Obronie was,obiecuję.Moje kochane..

Następnie spojrzała na widok wschodzącego słońca,uśmiechając się.
*
Nora i Kisu,też go widzieli.Wyszli wcześnie rano na krótkie polowanie,by później odpocząć mu sczytu Białej Skały.Wiedzieli,że to kiedyś będzie należeć do nich.Oczywiście się bali,ale pokonają strach.Kisu polizał Norę za uchem i znów wrócili do rozmowy.
*
Wise

Szybko przetarłam oczy,ziewnęłam i usiadłam.Zaczęłam wylizywać futro,kiedy u mojego boku usiadł Ndoto.Zdziwiłam się trochę.Dawno nie spędzaliśmy razem czasu.
Rozejrzałam się po jaskini,w poszukiwaniu drugiego syna.Zmarszczyłam brwi.
-A gdzie Huru? Znów go nie ma
Ndoto wzruszył ramionami.
-Nie wiem.Może się gdzieś szlaja.Mamo...ja mam ważną sprawę.
Spojrzałam na białego syna.Dalej nie mogłam się przyzwyczaić do czerwieni jego oczu.Na samą myśl przeszywał mnie strach.
-O co chodzi,skarbie?
Ndoto wziął głęboki oddech.Oho! Szykuję się coś ważnego..
-Mówże,ja nie gryzę,-zaśmiałam się,by złagodzić trochę atmosferę.
-Ale ja tak,-odpowiedział wybuchem śmiechu,następnie spoważniał,-mamo,chciałbym...ja i Imani...byśmy jako dorośli wzięli ślub.
Wybałuszyłam oczy.
-To..
-Daj dokończyć.Nora i Kisu,wzieliby z nami.Co powiesz? Proszę ,zgódź się!
-A co ja mam tu do gadania,-uśmiechnęłam się.Cieszyłam się,że moje dzieci zrobiły się takie odpowiedzialne.
Ndoto uśmiechnął się szeroko.
-Jesteś ...pomyślmy...królową!
Polizałam go za uchem
-A ty moim ukochanym synem i tak,zgadzam się na wasze śluby.

-Dzięki mamo!-krzyknął Ndoto.Przytulił mnie i odbiegł,pewnie powiedzieć to Imani.Przewróciłam oczami za nim.
Znów zaczęłam czyścić białe futre.Czy było piękne? Nie wiem.Nie widziałam w sobie kanionu piękna,a zwykłą lwicę.Dla mnie najważniejsza była rodzina,bo przyjaciele też nią są (❤️).

Obserwowałam zabawę lwiątek.Tych najmłodszych.Mój wnuczek,Wakati,bawił się ,tracając łapką Mady.Córka Mii,odpowiadała mu tym samym,śmiejąc się.Córek Bory nie było-lwiczki miały ze sobą wielką więź.Kilio II, biegała ,co jakiś czas się przewracając,do okkoła Shani.Kiedy się wywaliła,nie płakała,a ze śmiechem szła dalej.
Koło Shani usiadła reszta jej dzieci.Binti,Furaha i Shira.Szara lwiczka pochyliła się nad małą.
-Moja siostrzyczka
Shani złapała małą w pysk i włożyła w łapy,by trójka dzieci mogła ją obserwować.Furaha skrzywił się.
-Spodziewałem się ,że będzie ładniejsza.
-Furu,-oburzyła się Shira,-to dziecko! Moja młodsza siostra.
Binti przewróciła oczami.
-Niech se będzie nawet królem,ale bez chęci do zabawy,daleko nie zajdzie!-Binti uśmiechnęła się szeroko,po czym wyjęła Kilio z łap matki,by się z nią pobawić.

Obserwowałabym tą cudowną scenę dalej,ale zauważyłam Mto i Taje idących w moją stronę.Wyszłam im na przeciw.Przytuliłam oboje,po czym zwróciłam się do Mto.
-Znaleziono Lajlę?
-Przykro mi Wise.Ale nie.
-Napewno żyję,-pocieszyła mnie Taje
Spojrzałam na swoje łapy.
-Modlę się o to każdej nocy,-zaczęłam schodzić z Białej Skały,-chodźcie,muszę odpocząć nad wodopojem.Jestem też spragniona.
Pora sucha nie minęła,ale już nie dużo czasu...

Po drodze minęliśmy polujące lwice.Imani sobie świetnie radziła.Upolowały zebrę.

Doszliśmy nad wodopój.Napiłam się i ułożyłam u boku przyjaciół.
*
Narrator

Ich kroki były szybkie.Białe sierści lekko unosił wiatr.Lajla zatrzymała się na chwilkę ,by odpocząć.Spojrzała z wyrzutem na Msimu.
-Nie wierzę,że mnie do tego zmuszasz.
-Lajla,może lepiej wrócimy na Białą Ziemię?-zaproponował,zmarszczając brwi,-w tym stanie.
-Wolałam zostać na Lwiej Ziemi,ale myślę,że na Wolnej Ziemi,faktycznie będzie nam lepiej,-zignorowała słowa lwa i znów puściła się biegiem przed siebie.Msimu przewrócił oczami i pograł za nią.

Dotarli do granicy z Białą Ziemią.Lajla poczuła smutek.Pewnie zrobiła wielki smutek mamie,odchodząc bez pożegnania.Poczuła łzy w oczach,kiedy stanęła przed nią scena,kiedy Nora zaginęła.Jak wtulała się w łapy Wise...
A później spojrzała na Msimu.Tam nie czeka na nią miłość partnera i posiadania wspaniałych młodych.Podeszła do syna zdrajcyni i go przytuliła.
-Idziemy.Zanim nas zauważą.
Ruszyła przodem.
Pochyliła się nisko.Przeszła w wielką trawę,rosnącą na granicy i ostrożnie brnęła do przodu.Msimu szedł cały czas za nią.

Mięśnie Lajli naprężyły się,kiedy w oddali zauważyła znajomą sylwetkę Bahatiego i Kody.Cofnęła się do tyłu,nadeptując na łapę Barafu.
-Ałła.Co jest?-szepnął.
Obejrzał się przez nią i także dojrzał dwójkę gwardzistów.-Jakoś przejdziemy.Lajla?
Lajla poczuła dziwne ukłucie w brzuchu.Zacisnęła zęby,kiedy się nasilił.Biała padła na ziemię,przycisnając łapy do brzucha.Msimu przestraszył się nie na żarty.
-Lajla,co się dzieję?! Zaczynasz..
-..rodzić,-dokończyła.W oczach miała łzy,więc mocniej zacisnęła zęby,-damy sobie radę.Schowaj się,niech cię nie widzą.
-Nie wierzyła,że tak ryzykuję.Ale to była takie ekscytujące.Pomimo bólu,uśmiechnęła się.Zaraz zostanie mamą!

Msimu,podniusł lekko małą córeczkę.Ułożył ją koło łap Lajli.Córka Wise uśmiechnęła się i polizała córcię po główce.Była całkowicie biała,jak śnieg.Jej oczka,błyszczały granatem.Uszy,końcówki łap i ogonka,miała czarne.Jednym słowem-była kopią swojej mamy.
-Jest śliczna,-zachwyciła się Lajla,-moja mała córeczka
-Jak ją nazwiemy?-spytał Msimu.
-L...-Lajla nie dokończyła,bo usłyszała zbliżone głosy.Rozpoznała w nich Nyeusi,swoją siostrę,Kisu i...mamę.
Spojrzała na córeczkę.Miała czarny nosek.Uśmiechnęła się lekko,po czym złapała ją w pysk.Dała znać Msimu.Teraz musieli biec.


Białe lwy poderwały się z miejsca i wyszczeliły w stronę granicy.Wise,przemknęli przed oczami.Królowa od razu rozpoznała swoją córkę.
-Lajla! Lajla!
Nora także zaczęła nawoływać,nim rzuciła się w pogoń,z resztą pobratyńców.Biegli szybko.Lajla,jednak poczuła jak coś ją podcina.Ból powrócił.Lwica padła na ziemię,skulając się.Zemdlała.Msimu zatrzymał się szybko.Mała lwiczka zaczęła płakać,wypuszczona z pyska.Msimu spojrzał na zbliżające się białoziemki.
-Lajla! Lajla zemdlała,biegnijcie po medyka!-krzyknął.Córkę schował za łapy.

Wise ,kiedy  była już blisko,posłała szybko Norę po Matibabu.Biała księżniczka miała już biec,kiedy Kisu ją zatrzymał.
-Lepiej weźmy ją razem,od razu niech trafi do Matibabu.
Włożyli Lajlę na plecy,po czym pobiegli do medyczki.W oczach Wise błysnęła troska i smutek.Co z jej córeczką? Zmylił ją dopiero widok białego lwa.Nyeusi warknęła groźnie.
-Kim jesteś?!
-Jestem Msimu,a to..-wskazał ogonem na małą białą lwiczkę,która zdołała już zasnąć,-Moja córka.Moja i Lajli.
Wise wybałuszyła oczy.Zapowiadał się naprawdę niezwykle interesujący dzień.

----------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Jak wam się spodobał rozdział? 
Pytanka:
1.Jak myślicie,której córce Bory grozi niebezpieczeństwo?
2.Co myślicie o dziecku Lajli?
3.Czy Msimu zostanie przyjęty na Białą Ziemię?
4.Co się dzieję Lajli?
5.I ostatnie ,najważniejsze:Potrzebuję ładnego imienia dla lewka o czarnej sierści .
*Wybierzcie imię dla córki: Lea,Lara,Lenna,Luna,Livia,Lenna
Pozdrawiam!

Ps:Zostało już tylko 9 rozdziałów do końca drugiego serzonu! Wielkie emocje,rozdziały zaplanowane i szybko się pojawią.Na pewno będzie sezon 3,mogę to obiecać.Co do 4,to zależy od tego,czy dalej będziecie czytać bloga.Zapowiada się wielki finał.Będzie wiele przyjść i odejść.Jak  myślicie,co się wydarzy w dalszym rozdziale? c:

niedziela, 6 maja 2018

Rozdział 95

Nie mogliśmy odnaleźć Lajli.Czułam coraz większy strach i smutek,a każdy dzień zabierał mi nadzieję.Bałam się,że moja córka może już nie żyć.

Nora,wciąż uczęszczała ze mną na lekcje.Musiała przygotowywać się,do przyszłego objęcia tronu.A każdy tydzień,przybliżał ją do tego.

Właśnie,opuściłam jaskinię.Przez zaspane oczy,ledwo co widziałam.Otrzepałam się z kurzu i pewne kroki,skierowałam w stronę czubka Białej Skały.W oddali widziałam lwice,jak szykują się do polowania pod dowóctwem Idii.
Jeszcze dalej, Nyeusi i Mto ćwiczyli swoje odziały.
Kamba pilnowała lwiątek nad wodopojem i postanowiłam do niej dołączyć.Raz dwa,znalazłam się u podnóża Białej Skały, by dalej biec w kierunku wodopoju.

Kiedy byłam na miejscu, z uśmiechem przywitałam lwiątka.One jednak nie zwracały na mnie szczególnej uwagi,zajętę zabawą.Podeszłam więc do Kamby i ułożyłam się u jej boku.Córka Nzuri,posłała mi promienny uśmiech.
-Tak dawno nie wychodziłaś.Miło,że jesteś,-szepnęła,-Arro za chwilkę przyjdzie.
-To dobrze,-skinęłam głową.
Lwiątka bawiły się w berka.
Aishi podeszła do nas i ułożyła się obok,kładąc sobie w łapy Wakatiego.Polizałam wnuka po główce,a ten tylko pisnął ucieszony.Nie był już taki mały,miał wprawdzie kilka tygodni.Aishi zmrużyła oczy.
-Wolałam sprawdzić jak czują się Bora i Shani.Wygląda na to,że już dzisiaj urodzą.
-To dobre wiadomości,-skinęłam głową z lekkim uśmiechem.
Nagle jednak znów ogarnął mnie smutek.Pożegnałam lwice i szybkim krokiem ,poszłam ku Białej Skale.
***
Dwa dni później...
-Wise! Wstawaj śpiochu!!-Taje uderzyła mnie w bok tak mocno,że można było pomylić ją z nosorożcem! Wstałam zdenerwowana i rzuciłam jej nienawistne spojrzenie.
-O co chodzi?-wyjrzałam z jaskini,-jest jeszcze przed wschodem!
-Dlatego nie wydzieraj się tak.Inni śpią!-syknęła
Przewróciłam oczami.
-To czemu mnie budzisz?
Taje pchnęła mnie,byśmy wyszły z jaskini.
-Bo Kilio wróciła.
-Co?-zdziwiłam się,-nie mówiła..
-Czeka na granicy.Musi wracacać za chwilę, ale chciała poznać wnuki,-uśmiechnęła się pomarańczowa,-Busara uznał,że zobaczy je ,jak ich misja się skączy.
-No tak.Wracają za jakiś miesiąc,-skinęłam głową.

Z nową energią,pobiegłam u boku Taje w stronę granicy.Wiatr mierzwił nasze futra.Zatrzymałam się na chwile i rozejrzałam.Pora Sucha jeszcze trwała,ale widocznie chyliła się ku końcowi.I bardzo się z tego cieszyłam.Niosła ze sobą zbyt wiele śmierci i chorób.

Pobiegłam dalej za Taje,puki nie dotarliśmy na granice.Kilio,siedziała tam,ale kiedy nas zobaczyła,podskoczyła i rzuciła się przytulić.Uściskałam ją mocno.
-Cieszę się,że już jesteś.
-Nie na długo,Wise,-zaczęła,-ale chce zobaczyć dzieci moich dzieci.
Taje wcisnęła się między nas dwie,z czego obie się zaśmiałyśmy.
-Na co czekamy? Gazem!
Pomarańczowa rzuciła się w stronę baobabu,za nią Kilio, a na końcu ja.
Naprawdę jestem ciekawa, skąd Taje bierze ten optymizm i energię? Może właśnie duchy przodków zsyłają nam co kolwiek.Mi naprzykład smutek,jej radość? A może poprostu wszystko zależy od nas samych.

Wspiełam się na baobab.Rafa powitał mnie rozkładając ramiona.
-Królowo..
-Rafa,ile razy mam ci powtarzać.Mów mi Wise,-przewróciłam oczami.Przyjaźnie poklepałam szamana po plecach,-Dziewczyny już są?
-W drugim pomieszczeniu,-wskazał ręką nad nami,-poza tym,kró..Wise,mam dobre wieści.
-Jakie? Mów.
-Duchy odpowiedziały na nasze pytanie.Lajla jest bezpieczna,-poczułam taką ulgę,że aż usiadłam.Wysłałam wdzięczną modlitwę do przodków.Rafa nie skączył jednak,-I wygląda na to,że oczekuję dzieci.
-Co ty wygadujesz?!
-Czuję u niej obce ciała,-wzruszył ramionami,-nie miej do mnie pretensji,Wise,że córka nie jest z tobą aż tak szczera.
Wskoczyłam na mandryla z rykiem,przygniatając go do ziemi.
-Nawet się tak nie wasz mówić.Moja córka wróci na Białą Ziemię.Do swojego domu.Z dziećmi,bo ja nic im nie mam do zarzucenia,
Zeszłam z niego.
kto mógł być partnerem Lajli?  Ni? Ni przymał się z Mią,od ostatniego czasu.Podejrzewam,że mogli być już nawet parą.
Teo? Nawet ,że sobą nie rozmawiają.

Z zamyśleń wyrwała mnie Taje.Pchnęła mnie w stronę drugiego pomieszczenia.Od razu ujrzałam dwie lwice.Szarą sierść Shani i ciemnozłotą Bory.Kilio przytuliła się bokiem do córki,słuchając co Shani ma do powiedzenia.
-...ustaliliśmy z Bahatim,kiedy mała się urodziła,że nadamy jej imię kogoś z przodków.Ja,myślałam nad Nyotą,Nzuri.Bahati nad Neemą.
-To jak wkońcu nazywa się moja wnuczka?-spytała Kilio,obserwując ciemnozłote lwiątko.Lwiczka opuściła łapy matki i zaczęła bawić się małymi kamykami.Uśmiechnęłam się do małej.
-Sama jestem ciekawa.To niezłe ziółko.
-Dlatego nazywa się Kilio,-powiedziała z triumfem Shani.
Kilio wybałuszyła oczy.
-Nazwaliście ją moim imieniem?
-No co,podoba mi się,-zaśmiała się szara,-oczywiście,mamie się nie spodobało,ale jest taka do ciebie podobna.Tylko oczy niebieskie..

Kilio II, bawiła się dalej,nie przejmując się spojrzeniami.Zwróciłam więc uwagę na dzieci Bory.Lwica miała w łapach dwie małe kulki.Jedna była brązowa jak Barafu,z różnicą jasnoniebieskich oczu Bory.Druga kuleczka miała złotą sierść i jasnoniebieskie oczy matki.
-To dziewczynki,czy chłopcy?
-Dziewczynki.Obie,-uśmiechnęła się szeroko córka Busary,-Barafu miał imię dla drugiej.Tej brązowej.Chciał by nosiła imię po jego matce.Rihaya.
-Piękne i żadkie imię,-przyznałam,-a jak nazwaliście tą złotą?
Bora polizała pierwszą córkę po główce,nim uśmiechnęła się smutno.
-Ja ją nazwałam.Bardzo przypomina mi moją kuzynkę.Więc nosi imię Sun,-po czym dodała,-I liczę,że jej duchową przewodniczką będzie właśnie moja kuzynka.Niech ją chroni.
Skinęłam głową.

***
Wracałyśmy na Białą Skałę.
-Właściwie,dziewczyny,myślałam nad pewną sprawą.Co to znaczy dać drugą szanse?-zaczęła Kilio,-bo widzicie,spotkałam niedawno...Kiona.I myślę ,że naprawdę się zmienił.Może dacie mu drugą szanse.
Spojrzałam na nią z gniewem.
-Nie potrafię mu dać drugiej szansy i nie kontynuuj tematu.
Więc plan B,-pomyślała Kilio.

Nyeusi,kiedy tylko wspiełam się na Białą Skałę,odciągnęła mnie na bok.Czarna lwica przybrała poważny wyraz twarzy.
-Zacznę szybko.Kilio miała do wyszkolenia Idię.Idia nie szkoli jeszcze nikogo na Główną Lwicę Polującą,a ja...myślę,że powinnam też kogoś dostać do opieki.
-Chcesz przez to powiedzieć,że..
Uśmiechnęła się.
-Mała Kilio ma taki temperament.Myślę,że kiedy odpowiednio podrośnie,może być przezemnie szkolona na Główną lwicę walczącą.Co powiesz? Shani i Bahati się zgodzili.
Skinęłam głową.
-Jeśli Kilio (II) bęzie tego chciała,to masz moją zgodę.Może to właśnie będzie jej przeznaczenie,-powiedziałam.

Wróciliśmy do reszty.Mała Mady,biegała od Mii do Aishi i Wakatiego.Syn Hurumy ,witał przyjaciółkę wymachując łapkami i starał się do niej podejść.To był rozczulający widok.

Narrator
Kilio uznała,że teraz musi wprowadzić nowy plan.Że Kion znów musi pokazać się na Białej Ziemi.Wiedziała jednak,że okaże się to próbą jej przyjaźni z Wise i Taje.


Nora tym czasem,wraz  z Hurumą, odbyła poważną kłutnie.
Nora wściekła,ruszyła w stronę Białej Skały.Kisu pobiegł za nią.
-O co poszło?
-Znów uważa,że nie nadaję się na Królową.Może i to prawda.Ale to nie w tym sens.Kłucę się z Hurumą dość często i zawsze o to samo,-zatrzymała się ,by spojrzeć w oczy partnera,-ja wiem,że zależy mu na koronie,ale nie sądziłam ,że aż tak bardzo.
-Nora,to nic nie znaczy.Może..takie dni?-Kisu przytulił do siebie partnerkę,-wszystko będzie dobrze.

Huru tym czasem, szedł wściekły w stronę granicy.Kiedy położył jedną łapę po drugiej stronie,zdał sobie sprawę,że robi coś złego.Nie mógł tego jednak powstrzymać i ruszył na spotkanie z hienami.

************************************
Hej! Przepraszam,że rozdział taki haotyczny.Przez ten tydzień,postaram się pisać dużo rozdziałów,bo przed wakacjami ,chciałabym rozpocząć nowy sezon-3 i do tego,mam specjał ;)
Zapraszam do komentowania
Pozdrawiam!
1.Jak podoba wam się córka Shani-Kilio II?
2.Jak podobają wam się Sun i Rihaya?

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Rozdział 94

Lajla ,szła przed siebie.Zmierzała w stronę granicy.Było to kilka minut po zachodzie słońca.Na szczęście w nocy, nie grzało tak bardzo.Pora Sucha niosła ze sobą wiele ofiar.Dla ciężarnych lwic,była zwłaszcza trudna.Dlatego Msimu żałował,że nie może być u boku Lajli.Lwica doszła do granicy,gdzie czekał już na nią biały lew.Przywitali się czule.Lajla przejechała ogonem po swoim już dużym brzuchu.Więcej jadła,ale na jej szczęście,nikt nie domyślił się że spodziewa się lwiątek.Dała Msimu znak i ze śmiechem biegli w stronę łąk.Tak rzucili się na siebie,tarzając po trawie.Położyli się na plecach,by móc obserwować gwiazdy.W oczach Lajli widać było zachwyt.Zawsze kochała obserwować gwiazdy.Jedna błysnęła najmocniej.Córka Wise westchnęła.Przeprosiła lwa na chwile,by odejść w stronę niewielkiego jeziorka.Właściwie nie było to już jeziorko.Bardziej dziura ,która nim kiedyś była.Lajla zmrużyła oczy,spoglądając na niebo i na tą jedną gwiazdę.
-Tato? To ty jesteś najjaśniejszą gwiazdą? Czuwasz nademną prawda? Oh,daj mi siłę,żebym przeszła przez te trudne dni.Żeby cała Biała Ziemia sobie poradziła.Tęsknie za tobą.

Ułożyła się ponownie koło partnera.Uśmiechał się promiennie,ale przestał,kiedy w oczach Lajli zauważył łzy.
-Co się dzieję?-spytał Msimu
-Podjęłam decyzję,-odwróciła się w jego stronę,-musimy odejść z Białej Ziemi.

*
Ni także nie spał.Lew więc widział wyjście Lajli z jaskini.Lwica była niezwykle cicho.Szybko opuściła miejsce w którym mieszkała.Pokręcił tylko głowę.Nawet nie miał ochoty spoglądać gdzie się wybiera jego ukochana.Zauważył jednak ruch przed jaskinią i nie mógł powstrzymać ciekawości.Wyszedł więc z jaskini.W pierwszej chwili rozważał coś,później jednak szybko to opuścił.Nie mógł wchodzić na czubek Białej Skały.Poza tym,Lajla mogła być już daleko.Ruch przybliżył się i Ni uśmiechnął się,na widok małej Mady.
-Cześć młoda.Gdzie twoja mama?
-Śpi! Ale mi się nie chce..!
-Rozumiem.Mi też się nie chce spać.To może poobserwujemy gwiazdy?
-Tak!-krzyknęła radośnie malutka lwiczka.
Akurat w tym momencie,obudziła się Mia i zauważywszy brak córki,wyszła z jaskini.Od razu podeszła do Ni,który z lwiczką na grzbiecie patrzył na niebo.
-Cześć mamo!
-Cześć,Mia
Mia zdziwiona nic nie zamierzała odpowiadać.Poprostu położyła się obok i także wsłuchała się w opowieść lwa o gwiazdach.
-Skąd to wiesz?
-Moja mama podróżowała po świecie.Wszystko mi opowiedziała co widziała.Niestety zmarła na polowaniu,kiedy byłem jeszcze lwiątkiem.
-Moi też szybko odeszli,-przyznała Mia.Położyła łapę na jego łapie.-Ale zawsze są z nami.
-Nauczyłem się już,żeby porzucić przeszłość
-Ależ to ona nadaje nam charakteru,-uśmiechnęła się Mia.
*
Następnego dnia..
Wise
-Dzisiaj jest tak spokojnie,-odwróciłam się w stronę Taje.Pomarańczowa lwica,stała za mną i oczekiwała,aż pójdę z nią na patrol.
-Tak.U nas dawno tak nie było,prawda?-zaśmiała się,-ale nie zawsze wychodzi to na dobre.
-Co masz na myśli?
-Chodź już lepiej na ten patrol,-przewróciła oczami.


Ruszyłyśmy w stronę sawanny.Miałyśmy przejść się do granicy i spowrotem.Miałam nadzieję,że nic się nie wydarzy.Ale spokój nie jest dla mnie..
Najpierw musiałyśmy pogodzić dwa krokodyle,następnie pomóc rodzinnie ptaków i pogodzić dwa słonie.W czasie pory suchej,odbywało się więcej kłutni niż wogóle.
Zatrzymałam się i wtopiłam wzrok w dal.Ogień!
Pomarańczowe smugi tańczyły daleko,w Miejscu Płomieni.Tak dawno tam nie byłam ,a tak dużo złych wspomnień mnie z tym miejscem łączyło.

Taje zauważywszy płomienie,skuliła się.
-Chyba nie chcesz tam iść ,prawda?
-Nie.Żadne zwierze tam nie mieszka ,a ogień nie dojdzie na trawiaste pogłoże,-położyłam jej ogon na ramieniu,-możemy już wracać.Na dziś koniec patrolu.Obiecałam Kambie ,że zjemy razem obiad.Przyłączysz się?
-Z ochotą,-uśmiechnęła się.
Zawróciłyśmy.Szłyśmy spowrotem w stronę Białej Ziemi.
-Prawda,że Ndoto i Imani stanowią parę?
-Tak,-skinęłam głową,-martwię się jednak,czy są sobie przeznaczeni,ale puki co,to tylko związek,a nie małżeństwo.
-Jeszcze tylko Lajla,co?
-Nie wtrącam się do jej spraw,-westchnęłam,-ale widzę,że coś jest z nią nie tak...Muszę z nią porozmawiać.
Szłyśmy dalej,wciąż nie przerywając rozmowy.
Taje zakaszlała.Suchy wiatr,wiał w jej oczy,więc musiała zmrużyć oczy.
-A co z Norą? Kiedy będziesz chciała oddać jej tron?
Zdziwiłam się jej pytaniem,ale odpowiedziałam bez zająknięcia.-Jeszcze sporo czasu.Niech najpierw z Kisu się wyszaleją.Może jak będzie spodziewać się młodych,pożyjemy zobaczymy.
*
Po drodze,napiłyśmy się z wodopoju.Mogłyśmy przy okazji oglądać zabawę lwiątek.Już niedługo większość zostanie nastolatkami...Czas szybko leciał.Moje dzieci też miały być dorosłe.Uśmiechnęłam się więc smutno.Chciałabym znowu takie małe lwiątko..
Z zamyśleń wyrwała mnie Taje.
-Są wieści od Busary.
-Jakie?-zaciekawiłam się.
Ciekawe jak sobie radzą w Białej Przystani.Maji i Shani,często tam chodziły,puki Shani nie została w zbyt zaawansowanej ciąży.Mogła urodzić w każdej chwili.
Taje uśmiechnęła się.
-Świetnie im idzie odbudowa królestwa.Kilio uczy lwice polować,-zaśmiała się następnie,-podobno pierwszy dzień był tak koszmarny,że dostała kopytem w głowę!
Zaśmiałam się.
-Wkrótce znów będziemy wszystkie razem.

Do Taje podbiegła trójka lwiątek.Jej wnuki.Taje przytuliła każde pojedyńczo.Lili ,zwróciła się do mnie.
-Pani Wise,obejrzysz nasze polowanie.Idziemy jutro.Chodź to tylko próba szkoleniowa,to..
Uśmiechnęłam się
-Na pewno przyjdę.
-Mogę też?-spytała z uśmiechem Taje
-Tak!-krzyknęły lwiczki.
Lwiątka znów poszły się bawić,a ja i Taje uśmiechnęłyśmy się do siebie promiennie.
*
Doszłyśmy pod Białą Skałę.
-Dzięki za patrol,może jutro...-zaczęłam.
-Wise! Królowo Wise!
Odwróciłam się gwałtownie.W moją stronę biegł Mto.Zdziwiłam się.Może jakieś zagrożenie? Może to ten ogień?
-Mów Mto,co jest?
-To właściwie,dobra wiadomość.Kamba kazała ci jednak przekazać.
Taje podeszła do lwa,a ten z czułością polizał ją po pyszczku.Uśmiechnął się do niej.
-I chyba obie powinnyście to zobaczyć na własne oczy,-wskazał ogonem na Białą Skałę,-Śmiało.
Zdziwione i ciekawskie,wraz z Taje wspiełyśmy się po "schodkach".Mto cały czas szedł za nami.Gdy byłyśmy na samym szczycie,Kamba podbiegła do mnie i pchnęła w jednym z kierunkuch.Było to miejsce zza główną jaskinią,bardziej na płaskim zdobieniu,pozwalające łatwiej zejść z Białej Skały.
-Śmiało,-zaśmiała się Kamba,-Huru też ma ci coś do powiedzenia.

Ukazała mi się Aishi.Lwica uśmiechnęła się do mnie słabo.W łapach miała...lwiątko? Tyle już lwiątek widziałam,ale to było takie...niezwykłe! I dopiero kiedy podeszłam bliżej,mogłam uśmiechnąć się szeroko.Zostałam babcią!
Było tylko jedno maleństwo,białe jak Huruma i połączone ze spalonym kolorem Aishi.Miało także jej oczy-śliczne fioletowe.
Huru leżał obok.Rzucił mi krótkie spojrzenie.
-Pójdę coś upolować,-mruknął i odbiegł z uśmiechem.
Wzruszyłam ramionami i położyłam się obok Aishi i jej  lwiątka.Miało małą czarną grzywkę,więc musiał być to chłopczyk.
-Jest śliczny.Mój wnuczek..-zmrużyłam oczy,-ale nie mówiłaś,że jesteś w ciąży.
-Zapewniam cię Wise,że to dla mnie równie wielki szok,co do ciebie,-uśmiech  szedł z jej pyska,-mogłam się jednak domyślić.To wszystko co się ze mną działo,przez ostatnie miesiące podróży i jeszcze mogłam je skrzywdzić ,przez moje polowania i walki,-polizała go po główce,-ale to dla mnie też takie szczęście.Nigdy nie planowaliśmy z Hurumą młodych...
-Nigdy?
-Nie chcieliśmy lwiątek,ale widzisz jak wyszło i powiem ci,że bardzo się z tego cieszę.Jest moim skarbem.Moim i Huru.
Aria usiadła obok mnie,a po drugiej stronie Taje.Pomarańczowa była równie zdziwiona,ale z uśmiechem spytała:
-Macie już imię,dla.....synka?
Aishi skinęła głową.
-Zdecydowaliśmy się z Huru na imię Wakati*.
Polizałam malucha po główce i wydawało mi się,że się uśmiechnął.
-Pasuje do niego to imię.Teraz musicie go chronić,-wstałam,-myślę,że przyda mu się prezentacja.Co wy na to? Wkońcu jakby nie patrzeć jest piątym do objęcia tronu.
Aishi wydała się zdziwiona,ale właśnie w tym momencie,pojawił się Huru z antylopą.Stanął przedemną pewnie.
-To dobry pomysł.Ja nigdy nie miałem prezentacji.Niech chociaż mój syn ma.
Skinęłam głową
-Więc omówie to z Matibabu i może jutro?
Obgadaliśmy szczegóły,pozachwycaliśmy się Wakatim i udaliśmy się na spoczynek nocny.Nora i Ndoto,gdy tylko poznali młode,zakochali się w bratanku.Lwiątka podobnie.Cała noc mijała więc na rozmowach i nikomu nie chciało się nawet myśleć o śnie.


Wtedy właśnie podbiegł do mnie Ni,a za nim podreptała Mady.Uśmiechnęłam się na ten widok.
-Co jest?
-Widziałaś królowo,gdzieś Lajlę? Miała dzisiaj zająć się popołudniem małą,tak mówiła.I nie ma jej całą noc i ten cały dzień i dalej nie ma!
Rozejrzałam się szybko.Faktycznie,nie było Lajli!
Skoczyłam na równe łapy.Zaryczałam.Stado spojrzało na mnie zaskoczone.
-Lajla zniknęła.Taje,Nyeusi,Kamba,Mto,Arro..chodźcie,pomożecie mi jej szukać.Jeśli się nie znajdzie przez ten czas,wszyscy ruszycie na poszukiwania mojej córki.
Nora wstała.
-Pomogę,matko.
-Nie.Zostań,skarbie.
Wybiegłam z jaskini.Za mną przyjaciele.I znów czułam to uczucie.To samo ,które towarzyszyło mi wtedy,kiedy moje dzieci po raz pierwszy zaginęły.Strach i pustka.Moja córka.
*
Szukaliśmy my.Szukaliśmy wszyscy,całe stado.Przeszukaliśmy Białą Ziemię.Miejsce Płomieni,Strachoziemię,nawet dalsze miejsca.Szukaliśmy przez cztery dni,bez przerwy.W między czasie odbyła się prezentacja mojego wnuka.Co do Lajli-Nawet planowaliśmy już wyprawę na inne ziemię.Chciało mi się płakać.Moja córka.Lajla zniknęła,nie wiedziałam gdzie jest.
Nora i Ndoto,przytulili się do mnie od boku.
-Znajdziemy ją ,-szepnął Ndoto
-Musimy,-wyszeptałam,przełykając łzy.
Spojrzałam w niebo.
Moto,Mfalme..gdzie jest moja Lajla?
*
Lajla

Wraz z Msimu,biegliśmy,nawet nie myśląć by zwolnić.Dobiegliśmy nawet do Lwiej Ziemi,ale trwała walka.Ukryliśmy się więc blisko baobabu Maishi,mając nadzieję,że nie lwioziemcy nie wydadzą nas mojej matce.Ukryliśmy się w wnętrze.Trwała wojna,byłam ciekawa o co,ale w tym stanie nie mogłam pomóc przyjaciołą.
Wtuliłam się w partnera.Msimu wyglądał na zmartwionego.
-Lajla,czy to była dobra decyzja? W twoim stanie...
-Msimu,raczej wątpie,żeby twoja matka czepiała się twojego odejścia.
-Ale twoja cię szuka.Może powinniśmy wrócić,może mnie przyjmie do stada?!
-Nie wiem,Msimu.Nie wiem i nie chce ryzykować.Ważne,że mamy siebie,a lwiątko jest zdrowe.Moja córeczka,-uśmiechnęłam się,ogonem przejechawszy po brzuchu.Wtuliłam się mocniej w białego lwa i w takiej pozycji,poczułam jak zasypiam.
---------------------------------------------------------
*Czas

Hej! Tak,tak,wkońcu rozdział.Mam nadzieję,że dość ciekawy.Głównie,przez większość rozdziałów,będą teraz się rodzić lwiątka,więc...
Pytanka c: (najważniejsze na czerwono)
1.Ile lwiątek + płeć ,urodzi Lajla?
2.Czy Lajla i Msimu wrócą na Białą Ziemię?
3.Czy Wise zdoła odnaleźć córkę?
4.Czy Msimu zostanie przyjęty do stada?
5.Podoba wam się mały Wakati?
Pozdrawiam!

sobota, 7 kwietnia 2018

Rozdział 93

Idia, szybko utosamiła się z nową rolą w stadzie.Była świetna.Wszelkie obawy jej matki i mentorki zniknęły.Idia otóż odziedziczyła po ojcu optymizm,a matce determinację i dążenie do celu.Miała też dobrą figurę,co pomagało jej na polowaniu.Idia ,z początku obawiała się, że źle poprowadzi towarzyszki.Nie dała po sobie tego poznać..
Jak co dzień,lwice miały polować na śniadanie,obiad i kolacje.Królowa Wise, obudziła stado rykiem, dając jawny znak lwicą polującym.Idia wstała ,gotowa by działać.Wybrała siódemkę lwic polujących na ranne polowanie.Następnie ustaliła do obidowej pory i nocnej pory.Poprosiła też Kiki oraz dwie inne lwicę,by zamiast iść na polowanie, udzieliły treningu lwiczką i lewką.Idia uznała otóż, że lwy także potrzebują tej umiejętności.Lili,Shira i Binti,które marzyły o stanowiskach lwic polujących,napewno będą mile zaskoczone.
Wybrane lwicę ,zgodziły się.Nawet Kiki,co było niespotykalne u pyskatej starszej lwicy.
Idia przed wyjściem z jaskini, dostrzegła siostrę.Uśmiechnęła się do niej ciepło.Kora także to zrobiła,następnie przytulając pomarańczowa.
-Koda mówił,że chcą z Bahatim zorganizować spotkanie.Takie jak za czasów nastoletnich.Będziesz siostro?
-A kto jeszcze będzie?-córka Taje ogonem dała znać swoim lwicą,by poczekały.
-Ja,Koda,Bahati,Shani i pewnie też Mia z Borą i małą Mady.Cała nasza paczka.
-Więc i ja będę.-uśmiech zszedł z jej pyska.-Szkoda,że ten czas tak szybko leci.
-Nic nie poradzimy.A ty chyba siostra powinna już iść.Ja mam dzisiaj wolne,ale twoje lwicę się raczej zniecierpliwią i dopiero będzie.
-Jakoś sobie poradze.Chodź..-westchnęła,-..szkoda,że pora sucha jest tak blisko.. (Czyli jutro).

Pora sucha miała tylko jedną zaletę w oczach córki Taje.Nie wiał wiatr.A jak już to suchy i nieprzyjemny dla oczy.Szybko więc Idia rozprawiła się z upolowaniem zwierzyny.Jedna lwica ją wytepiła,przywołując pozostałe.Idia uśmiechnęła się sama do siebie .Naradzie wszystko szło dobrze.Przystąpiła do polowania,wolno usunąć ku ziemi.Skupiona była tylko na antylopie gnu.Łapy przylegały jej do ziemi, a pazury były schowane.W końcu ogonem dała znać towarzyszką.Przystąpiły do ataku.Idia wysunęła pazury, by wbić je w bok antylopy gnu.Lwice powaliły martwe zwierzę.Idia obwąchała je szybko,nim uśmiechnęła się do towarzyszek.
-Dobra robota! Upolujmy jeszcze jedną i możemy wracać na Białą Skałę.
Lwice skinęły głowami, nim znów ukryły się w trawach.

Polowanie zakończyło się sukcesem i niebawem całe stado pochłonęło śniadanie.Idia dostrzegła Lili,bawiącą się przed jaskinią wraz z Shirą.Przywołała do siebie córkę.Lili wbiegła w jej łapy,by matka mogła polizać ją po głowie.
-Jak się bawisz?
-Jest świetnie.Tylko gorąco!.
-Byłaś na polowaniu?
-Podobno zachwilę idziemy,-pochwaliła się z uśmiechem,-będę najlepsza,tak jak ty!
Idia ucieszyła się na jej słowa.Ona  sama za wiele miesięcy będzie musiała wyznaczyć następce wraz z królową.Ale to jeszcze tak dużo czasu.. Idia usiadła,by poobserwować zabawę lwiczek.Skakały na siebie ze śmiechem.Idia też się zaśmiała.Nim wróci do obowiązków, może pooglądać swoje największe szczęście.
*
Kora rzeczywiście miała dzisiaj wolne.Nyeusi zwolniła ją z obowiązku trenowania.Kora,postanowiła więc spędzić ten czas z synem.Po śniadaniu ,wyciągnęła Kume od zabaw z kolegami.Ruszyli energicznym krokiem.Kume szedł koło łap matki, kiedy ta nagle się zatrzymała.Przystanął.Przed nimi trenowały lwice walczące.Nyeusi warczała coś na nie, kiedy młode nastolatki nieumiejętnie próbowały siebie powalić na ziemię.
Kora zastanawiała się,czy Mto także trenuję nastolatków dzisiaj.Jeśli tak,synowie Wise i ich kumple,na pewno uczestniczyli  w tym.A przecież synowie Wise byli dobrzy w walce,zwłaszcza Huruma.

Kume spojrzał na matkę zdziwionym wzrokiem.
-Co oni tu robią?
-Trenują,Kume,-wytłumaczyła córka Taje,-By być silniejsi niż napastnicy,którzy mogą nas napaść.Patrolują też granicę.Chodź..pokaże ci jeszcze trening lwów..
-Też kiedyś będę walczyć i będę miał największą pozycję,-pochwalił się dziarsko.
Kora skinęła głową.
-Dobrze.Więc pokazesz swoje umiejętności ,kiedy podrośniesz.Po drodze zapolujemy,dobrze?
Skinął głową i specjalnie wyprzedził matkę,by pierwszemu dotrzeć na miejsce.Kora zaśmiała się cicho.
*
-Pójdziemy tylko wzdłuż granic?-spytał Koda.
Razem z Bahatim szli na obchód.Od kąt lwia gwardia składała się tylko z ich dwójki, chodzili tylko na patrole.Zaczeli nawet podejrzewać,że Lwia Gwardia szybko się rozpadnie.I dlatego Bahati wymyślił dzień intergracji z całą ich paczką.Miał odbyć się popołudniem,więc musieli się spieszyć.
-Myślę,że to dobry pomysł,-przyznał syn Busary,-tylko się poszpieszmy.Miejmy uszy i oczy szeroko otwarte.
Oba lwy jak było powiedziane, szli wzdłuż granicy.Najpierw uważnie obejrzeli Miejsce Płomieni.Opuścili je szybko.Było jasne,że podczas pory suchej będą większe wybuchy pożarów.Pozatym nie podejrzewali,że Największy wróg Białej Ziemi mieszka w okolicach.Doszli w szybkim tempie do granic z Ziemią Strachu.Bahati się wykrzywił.
-Nie wiem,jak mogą tu mieszkać.
-To nie nasz problem...lepiej chodźmy już,-burknał od niechcenia Koda,-muszę jeszcze porozmawiać z matką przed spotkaniem z resztą.
Szli więc w ciszy dalej,wzdłuż granic.Wtedy rozległ się krzyk.Przystanęli,by szybko spojrzeć w tamtą stronę.Koda jedną łapę położył poza granicznym terenem.
-Może powinniśmy..
-To nie nasza sprawa...chyba,-zawachał się Bahati.
Wkońcu jednak postanowili,że powinni sprawdzić co się dzieję.Trochę niepewnie Bahati ,poszedł za odważnym Kodą.Szli dłuższą chwilę,tylko raz na jakiś czas słysząc krzyki.Wszystko dobiegało za usypiska skalnego.Koda wyjrzał przez nie,odwracając się z dziwną miną.
-Yyy..wiesz..szakale.
-Co szakale?
-Nawet niewiedziałem,że żyją w naszych okolicach
-Bo nie żyją..-syn Kilio także wyjrzał.Dojrzał jak siedem szakali ,czają się na białego lwa i beżową lwicę.Lwica była młoda,więc nic dziwnego ,że się bała.W tym momencie wyskoczyli zza ukrycia,warcząc.Szakale odwrócili się w ich stronę,z czego skorzystał lew.Rzucił się na dwie,od razu powalając na ziemię.Koda i Bahati postanowili się przyłączyć i w krótkim czasie ,cała trójka pozbyła się szakali.Lwy spojrzeli na siebie z wrogością.Bahati zawarczał gardłowo.
-Coś wy za jedni?
-Ja chyba powinnienem zadać to pytanie,-odpowiedział biały,po chwili jednak skinął głową,-Jestem Msimu,powiedzmy że strachoziemiec.
-Wracamy do siebie,-wzruszył ramionami Koda,-nic tu po nas.
Msimu skinął głową beżowej lwicy,która w przestrachu odbiegła.
-To Hofu.Strasznie strachliwa,ale to temu że jeszcze zbyt młoda.
-Skąd te szakale?-spytał Koda
-Hieny,szakale ,lwy..Strachoziemia jest miejscem dla wszystkich pasożytów,-przewrócił oczami,-a my akurat mieliśmy nieszczęście takich spotkać.Dzięki za pomoc.
-Dobra.Dla nas to nic,-burknął Bahati.
Szybko się pożegnali,po czym każdy wrócił do siebie.Msimu pomyślał,że musi pilnie porozmawiać z Lajlą.Otóż Hasira ,nie bez powodu wysłała go do Strachoziemców.Miała w tym swój cel,swój plan.Krwawy plan.

Koda przytulił czarną lwicę.Nyeusi spojrzała na niego z czułością.
-Dobrze,że jesteś.Rozmawiałam z Mto i mamy do ciebie i Bahatiego propozycję.
-Jaką?
-Możecie potrenować lwiątka.Chodzi mi o nauczenie je walki.Także lwiczki.
Skinął głową.
-Z wielką ochotą.Zaczniemy od jutra.
Nyeusi przytuliła syna.

Isaka spędził dzień z synem.Nauczył Ikimę walczyć i polować.Później zabrał córkę i syna na krótki spacer,nim ci odbiegli się bawić.Dostrzegł Kambę i Arro,przytulonych do siebie.Niedaleko to samo czynili Taje i Mto.Idia podeszła do niego i przytuliła.
-Idziemy?
-Idziemy,-odpowiedział pewnie.

Bahati bardzo chciał każdą minutę spędzać z Shani.Dlatego ucieszył się,kiedy pojawiła się jako pierwsza na spotkaniu.Ciężarna lwica,wciąż miała dobry wzrok.Powitała partnera promiennym uśmiechem.
Dzień Shani był bardziej spokojniejszy.Pospała długo,zjadła coś,nim spędziła czas na rozmowie z matką i przybraną siostrą.Widziała się jeszcze z dziećmi,nim te pobiegły nad wodopój w celu zabawy.
Shani przytuliła partnera.Akurat chwile później,Koda i Kora wraz z Idią i Issaką ,przybiegli.Bora z Barafu ,przyszli w towarzystwie Mii.Wszyscy ułożyli się koło siebie.Akurat z tego miejsca,świetnie widać było zabawę lwiątek.Ikima,Lili,Furaha,Binti i Shira,ganiali się.Bawili się w berka.
-Gdzie Mady?-spytała Shani,kierując się do Mii.
-Zostawiłam ją z Maji.Chciała spędzić czas z małą.
-My też powinniśmy się częściej spotykać.Chyba nie są z nas aż takie stare dziady!-wybuchł śmiechem Koda.Zawtórowali mu wszyscy.

Mii czas obracał się wśród córki,którą bardzo kochała.

Lwiątka bawiły się bez oporów.Ganiały się i przewracały.Obserwowała je Lajla.Lwica siedziała oczekując nocnego nieba.Musiała spotkać się z Msimu,jak każdej nocy.Ni,przechodząc obok posłał jej gniewne spojrzenie,które zignorowała.Akurat obok nadbiegła Mady i zderzyła się z lwem.Ten jednak tylko się zaśmiał.Maji podeszła do nich.
-Przepraszam za nią..
-Nic się nie stało.To Mady,córka Mii?
-Tak.Właśnie do niej zmierzamy,-wskazała ogonem na śmiejących się dorosłych.Ni skinął głową.
-To ja ją odprowadzę,-zapewnił.Mady ucieszyła się,zwłaszcza ,że Ni zapewnił jej wyścig.Maji odeszła z chęcią porozmawiania z siostrą.Lajla zastanowiła się,czy możliwe jest że Ni i Mię coś połączy? Upewniła się w tym,kiedy zobaczyła jak rozmawiają.Uśmiechnęła się tylko..To było jej na łapę.

Huru spędzał cały dzień z Aishi.Nie pojawił się na treningu walki,o czym chciał z nim porozmawiać Ndoto.Zatrzymała go jednak Imani,która zaproponowała spacer wraz z Amarą i Chaką.Zgodził się bez zawachania.
Nora tym czasem,bawiła się jak lwiątko.Ganiała się z Kisu i co rusz przewracała.

Lajla także to widziała.Nikt nie zwracał na nią uwagi,a ona wszystko obserwowała.Czaiła się w mroku,za drzewami,za głazami.Wkońcu łapy poniosły ją w stronę baobabu.Wspieła się na wielkie drzewo.Miała zamiar porozmawiać z Rafą,ale nie zastała mandryla.Uśmiechnęła się szeroko,kiedy dostrzegła malunki.Szybko znalazła swój.Już od dawna domyśliła się,że szamani znają przyszłość.Pod jej obrazkiem były niewyraźne kontury.Nie mogła się doczekać,kiedy pozna swoje przyszłe młode.Dotknęła  łapą brzucha.
-Już niedługo ,skarbie

*
-Berek!-krzyknęła Lili,dotykając ramienia Furahy.Lewek uśmiechnął się do niej,po czym pobiegł śladem Ikimy.Dotknał jego boku,zaczynając uciekać w drugą stronę.Ikima pobiegł w kierunku Binti.
*

Pora Sucha stanowiła największe wyzwanie dla Wise.Gorące i suche powietrze.Wysychające wodopoje,uciekająca czy umierająca zwierzyna.Królowa wiedziała jednak,że ma u swojego boku wspaniałych przyjaciół,którzy jej zawsze pomogą.Z całych sił  chciała by Biała Ziemia poradziła sobie w tak ciężkim czasie.Uznała,że każdemu gatunkowi zwierząt da jedno źródło wody,a lwice będą polować raz dziennie.
Wise usiadła na czubku Białej Skały.Nora zrobiła to samo.Obie wpatrywały się w oddalony choryzont.

Cześć! Przepraszam,jeśli rozdział mógł się niespodobać.Trochę się spieszyłam.Mógł być też troszkę nudny,ale to dlatego by chodź jeden dzień był spokoju na Białej Ziemi i chciałam pokazać,co robią pozostali bohaterowie.Liczę ,że mimo wszystko chodź troszkę się spodobał.Jak już mówiłam,akcja jest mocno przyspieszona i wkrótce dojdziemy do 3 sezonu.Ocenę rozdziału pozostawiam wam.
Kilio,Taje,Lajla,Nora,Wise,Nyeusi i Matibabu

niedziela, 1 kwietnia 2018

Rozdział 92

Słońce unosiło się na najwyższym punkcie.Sawanna wręcz roiła się od mieszkańców.Słonie szykowały się do czorocznej wędrówki.Wkrótce otóż miała nastąpić Pora Sucha.Wise ,jako świeża królowa,nie wiedziała,czy sprosta temu obowiązkowie.Próbowała przypomnieć sobie Porę Suchą w Tęczowej Krainie,ale wspomnienie było zatarte.
Wiał mocny ,ciepły wiatr.Ptaki ćwierkały z radością,a większa część zwierzyny,oznaczała nowe tereny.Krokodyle przy granicy,pomału zapadały w sen na czas Pory Suchej.
Właśnie w ten dzień,piątka lwic szła w ciszy ku pastwisku.Po długim marszu,ujrzały wkońcu znajome źdzbła żółto-zielonej trawy.Była dość wysoka,by można się w niej skryć.Nie daleko były skały,do odpoczynku.Zwierzyna składająca się z antylop,pasła się widocznie na końcu trawiastego podłoża.
Wise odwróciła się w stronę młodej lwicy.Kilio i Idia,usiadły na kamieniach,obserwując całą akcję.Kamba z zawachaniem ,wpatrywała się w lwice koloru tofii.
-O co chodzi?-Imani wydawała się skołowana.
Amara przybiegła kilka minut później.
-Sorki za spuźnienie.Chaka zagadał mnie,-pochyliła się i wyszeptała do Imani "Poradzisz sobie",po czym także usiadła na kamieniach ,obok dwóch lwic polujących.
-Ndoto miał do mnie prośbę.Powiedział,że polowałaś w podróży i że bardzo chciałabyś być lwicą polującą,-Wise westchnęła,-Jesteś może..
-Ślepa,-powiedziała wprost wspomniana.
-..ale jeśli pokazesz na co cię stać,zajmiesz pozycję lwicy polującej,-uśmiechnęłam się,-chodź musisz najpierw dorosnąć.Chce dać ci szanse.
Imani poczuła ciarki przebiegające od początku nosa,po czubek ogona.Mogła spełnić swoje największe marzenie!!
Pochyliła z szacunkiem głowę.
-Pokaże na co mnie stać!
Kamba uśmiechnęła się lekko.
-Moje słońce.Zawsze wiedziałam,że dojdziesz do czegoś wielkiego.Pokaż ,że jesteś gotowa.-Szybko ją przytuliła.Nie była pewna decyzji królowej,ale wiedziała,że musi dać córce szanse.Usiadła na skałach,gotowa do szybkiej pomocy w razie czego.Wise skinęła głową.
-Pora zaczynać.Upoluj przynajmniej dwie antylopy.
Imani skinęła z determinacją głową.Wise usiadła na skałkach.Imani wyostrzyła wszystkie zmysły.Zaczęła niuchać.Jest! Czuła wyraźny zapach antylop! Zaczęła się skradać.Cicho,bezszelestnie.Łapy przylegały do ziemi,wystawiła pazury.Oblizała pysk,obnażyła kły.I skoczyła...Wzbiła się w powietrze,by znaleźć się szybko na grzbiecie antylopy.Ta wiła się,ale marnie,kiedy Imani przegryzła jej krtań,pozbawiając ją życia.Zostawiła swą ofiarę,żeby pognać za uciekającym stadem.Biegła bokiem,by nie mogły jej dostrzec.Wiedziała bowiem,że ich nie dogoni.Ukryła się,oczekując,aż zatrzymają się.Następnie wykonała podobny manewr co w przypadku pierwszej.Tyle ,że trafiła na silną sztukę.Udało jej się uciec.Imani z rykiem ruszyła za nią,by po chwili mieć kolejną upolowaną zdobycz.

Imani czuła,że biegną w jej kierunku.
-Świetna robota,Imani!-krzyknęła Wise,kiedy już zatrzymała się obok córki Arro.Kamba rzuciła się by przytulić córkę.
-Oh,niech tylko tatuś usłyszycczego dokonałaś!-mówiła z dumą.
-Powiem mu o tym..-obiecała lwica koloru toffi.
Następnie przytuliły się z Amarą.
-To dla mnie zaszczyt,że będziesz w mojej grupie,-uśmiechnęła się Idia,-napewno świetnie się dogadamy.
-Dziękuje
Spełniły się jej marzenia.Jej największe marzenie od lwiątka.
-Muszę tylko iść coś załatwić,-i odbiegła,nim ktoś zdążył ją powstrzymać.Wise spojrzała na Kilio.
-Możemy na słówko?
Kilio skinęła głową i obie odeszły dalej.Amara pożegnała się z resztą.Musiała spotkać się ponownie z ukochanym.Kamba i Idia,same więc musiały ciągnąć zdobycz na Białą Skałę.A była już pora obiadowa.

Imani biegła z wiatrem.Poszukiwała tego,któremu wiele zawdzięczała.Trudno było go znaleźć,więc ucieszyła się,kiedy Teo i jego kolejna nowa dziewczyna,zaoferowali się jej pomóc.Znaleźli go przy wodopoju,kiedy rozmawiał z Norą i Hurumą.Imani podeszła do Ndoto.
-Hej,Imani,-odparł na jej widok.
-Możemy pogadać na osobności?-spytała
Ndoto wstał ,odpowiedział ,że tak i odszedł z lwicą dalej.Nora i Huru spojrzeli na siebie porozumiewawczo,nim zaczeli się bawić jak małe lwiatka w berka.Przyłączyła się do nich reszta (oprócz Lajli i Ni) i tak bawili się,jak starzy dobrzy przyjaciele zza dzieciństwa.Wkrótce przecież,musieli poddać się dorosłym obowiązką.

Wise i Kilio siedziały niedaleko siebie.Kilio była ciekawa,co też przyjaciółka chce jej powiedzieć.
-Kilio.Wiesz,że od kąt Biała Przystań (konkretnie dwa dni temu) stała się naszą prowincją,muszę o nią dbać.I wiesz dobrze,że białoziemki z tamtych rejonów nie umią polować..zapomniały...
-Nie da się tego zapomnieć,to jak z chodzeniem,-powiedziała Kilio
-Tak.I....i chodzi o to,że ktoś musi im to przypomnieć.Idia jest młoda,ale nie ma doświadczenia.Kilio,chce byś...
-..Bym nauczyła je polować,-uniosła brwi do góry.Wise bała się,że uraziła przyjaciółkę,ale ta wybuchła śmiechem.-Oczywiście Wise,że im pomogę.Przecież już dawno,Idia powinna przejąć panowanie nad łowczyniami.Chętnie zamieszkam w Białej Przystani..oczywiście na pewien czas.
-Nie będziesz tęsknić za dziećmi,Busarą?
-Wise,moje dzieci są już dorosłe,a przecież będę się z nimi widywać,nie idę tam na zawsze.Busarę mogę zabrać  ze sobą,będzie ci przekazywał raporty jako twój doradca.
Wise po raz kolejny zaciekawiła władczość Kilio i po raz kolejny uzmysłowiła sobie,że ta byłaby dobrą królową.
Przytuliła przyjaciółkę.
-Oczywiście,że ruszy z tobą.Porozmawiajcie o tym.
-Wyrusze za dzień czy dwa.
-No dobrze.Pasujemy Idię dzisiaj na główną łowczynię,-spojrzałam w oczy Kilio,-Przykro mi,że musimy się rozdzielać.
-Wise,zluzuj.Przecież nie będę daleko.Dzień drogi z tąt.Poza tym...-przytuliła białą,-..chce pomagać.

Imani i Ndoto byli na spacerze.Zatrzymali się dopiero na łące,gdzie oboje położyli się na płaskim kamieniu.
Imani o dziwo,przytuliła syna Wise.Czuło i mocno.Ndoto zdziwił się i zakłopotany się zaśmiał.
-A to za co?
-Nie udawaj futrzaku,-zaśmiała się ,-dzięki,że porozmawiałeś z matką i królową.Przystąpiłam dziś do próbnego polowania i zostanę lwicą polującą.
Ndoto uśmiechnął się szeroko.Szybko przytulił córkę Kamby.
-Gratuluję.To wszystko jednak dzięki twojej wytrwałości.
Imani odsunęła się od niego i....i pocałowała go.Długo i namiętnie.Ndoto był i zdziwiony i szczęśliwy.
-Imani..
Córka Kamby przytuliła się do jego grzywy.
-Wiesz,słyszałam kiedyś twoją rozmowę.Wiem o twoich uczuciach co do mnie.Ja..jestem taka wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś.
-Więc,chcesz być moją dziewczyną?-spytał z nadzieją.
W ślepych oczach Imani,można było wyobrazić sobie iskry szczęścia.
-Tak.Bardzo chce być twoją dziewczyną.
Znów się pocałowali.
To był najpiękniejszy dzień dla obojga.

***
Lajla biegła przed siebie.Ni nie chciał dać jej spokoju.Bez zmęczenia,podążał za nią.Wkońcu ,wściekła biała lwica się odwróciła.
-O co ci chodzi?! Czemu musisz mnie śledzić?!
-Nie wiem co jest nie tak,ale chce..
-To nie chciej Ni! Nie będziemy razem!
-Lajla,nie igraj ze mną w gre!-zagrodził jej drogę,-kocham cię nade wszystko i nie mogę pojąć.Zachowujesz się jak jakieś lwiątko,jak możesz nie być pewna własnych uczuć!
Córka Wise miała łzy w oczach,ale głos nieugięty i poważny.
-Jestem ich pewna,Ni.Pogódź się z tym!
-Ależ...-lew tracił cierpliwość,-dlaczego musisz że mną grać w grę! Zachowuj się jak księżniczka,bo narazie tego nie widzę,Lajla.
Odszedł szybko.
Lajla wytarła łzy.Było to trudne.Jak każda nastolatka wahała się w uczuciach,puki nie będzie pewna wyboru.
Niepostrzeżenie przekroczyła granicę.Weszła do dobrze znanej sobie jaskini,gdzie już czekał na nią Msimu.Wtuliła się w jego grzywę.
-Tęskniłem..
Nie odpowiedziała.Wszystko runęło jak domek z kart,a ona potrzebowała tylko spokoju.Dość problemów,chodź jeden raz..
Pocałowała partnera namiętnie,a ten powalił ją na ziemię.W oczach księżniczki błysnęły iskry.Msimu uśmiechnął się i ponownie złożyli długi pocałunek.


***
-Madusia,chodź już!-Mia ze śmiechem ponagliła własną córkę.Mady burknęła coś pod nosem i przerwacając się co jakiś czas,dotarła do matki.Mia złapała ją w pysk i powolnym krokiem ,ruszyła ku Białej Skale.Tam położyła sobie córkę w łapach,po czym ją umyła.Mady uwielbiała kąpiele.Przewróciła się na plecy,by spojrzeć na matkę.
-Mamo,coś dziś jest?
Mała Mady rosła jak na drożdzach.Mia uśmiechnęła się do córki.
-Tak.Dlatego musisz wyglądać przepięknie.

Bora weszła do jaskini Matibabu.Musiała załatwić to szybko,gdyż chciała pożegnać się jeszcze z matką i ojcem przed ich odejściem,zdążyć pogratulować Idii i pobawić się z córeczką Mii przed snem.Była blisko z rodzicami i przyjaciółmi.Barafu zatrzymał się przed jaskinią i posłał partnerce spojrzenie.Od kąt dołączył do stada,nie rozdzielali się prawie wogóle.Bora uśmiechnęła się do niego.
-To nie potrwa długo.Zaczekaj
-Dobrze.
Córka Kilio,weszła głębiej do jaskini.Szara lwica ,przywitała ją uśmiechem.Oderwała się od robienia mikstur i podeszła do Bory.Najszybsza z lwiej gwardii,skłoniła głowę z szacunkiem.
-O co chodzi,Bora?
-Przebadzasz mnie,Matibabu?
Po badaniach,które nie trwały długo,Matibabu podała Borze jakieś małe liście.
-Możesz przekazać to Wise? Od dawna dręczą ją złe sny,to ją uspokoi.
-Dobrze,Matibabu.A co z moją sprawą?
Matibabu ,medyczka i szamanka Białej Ziemi,uśmiechnęła się szeroko,a w oczach miała rozbawienie.Bora poczuła nadzieję.
-Tak,Bora,miałaś rację.Gratuluję,jesteś w ciąży.
Bore zamurowało,chodź spodziewała się takiej wiadomości po swoim przedwczorajszym omdleniu.Podziękowała ze łzami w oczach Matibabu,po czym chwyciła w pysk liście i wybiegła z jaskini.Wpadła na partnera.Barafu uśmiechnął się do niej.
-Co cię tak uszczęśliwiło.
Pochyliła się i wyszeptała mu do ucha to,co zaraz wszystkim rozgłosi.
-Będziemy mieli lwiątko.

***
Wise
-Jako królowa Białej Ziemi,cieszę się,że mogę udzielić tego zaszczytu,-mówiła podnieconym głosem biała lwica.Wszyscy ze stada,wpatrywali się we mnie.Kilio i Idia stały naprzeciwko siebie,otoczone kołem lwic.Nyeusi z zadrością przyglądała się temu.Ona nie miała zastępczyni.Wise zeskoczyła z kamienia,by stanąć obok pomarańczowej i ciemnozłotej.
-Kilio,czy oddajesz stanowisko głównej lwicy polującej,Idii? Czy jest już gotowa by prowadzić w polowaniach?
Kilio wyprostowała się dumnie.
-Tak.Jest gotowa.
-Idia,czy uważasz,że dasz sobie radę?
Córka Taje przełkneła ślinę.
-Chyba tak.
-A więc,Idia mianuję cię Główną lwicą polującą.
Kilio i Idia zetknęły się nosami.Następnie to samo Idia uczyniła ze mną.Stado zaczęło wiwatować nowej przywódczyni polowań.Taje i Mto byli wniebowzięci,nie mówiąc o Korze,Issace czy Ikimie i Lili.Lwiątka podbiegły przytulić matkę.
Podeszłam do Kilio.Spojrzałam też wymownie na Busarę.
-Jutro ruszasz?
-Tak.Chce jeszcze zobaczyć jak sobie poradzi,-mówiła z lekkim uśmiechem,-będzie dobrze,a ze mnie szedł jeden ciężar,chodź pewnie nauka całego stada będzie trudniejsza,-zaśmiała się.
Podbiegła do niej Bora.Za córką przyjaciółki biegł jej brat.
-Nie uwierzycie co się stało!
-Brat,wyluzuj wkońcu,-następnie Bora zwróciła się do rodziców,a zwłaszcza matki,-Jestem w ciąży.
-Gratuluję!-krzyknęłam 
Busara spojrzał na Bahatiego wymownie i zniknęli w tłumie,pewnie porywając na poważną rozmowę Barafu.Kilio przytuliła córkę i z czułością polizała ją w policzek.
-Moje szczęście.Gratuluję.
Tak.Kilio po raz kolejny będzie cieszyć się z wnuków,a ja nie mam ani jednego.Nie no ,śmieje się.Na każdego wkońcu przecież przyjdzie czas..
Kilio
Cieszyłam się z ciąży córki.Cieszyłam się,że moja podopieczna wyrosła na świetną lwicę polująca.Cieszyłam się,że będę miała szanse pokazać moje umiejętności.Cieszyłam się,że mam przy sobie ukochanego.Ale nie cieszyłam się ,że muszę okłamać przyjaciółkę.Miałam otóż pewien plan.Zabiorę do Białej Przystani również Kiona.Będzie udawał zwykłego mieszkańca i przez te miesiące,pokaże że jest godny by być z Wise.Myślę,że to będzie jego ostateczny test.Usafi musi wiedzieć o wszystkim,gdyż tak jak Busara ,idzie ze mną.
Spojrzałam na uśmiechniętą Borę.
-Barafu wie?
-Już tata i brat go pewnie gonią,-zaśmiała się.
Przytuliłam ją.


Hej.Ten rozdział (3 tego dnia) mogę uznać za udany.Imani spełniła marzenie i jest z Ndoto #mojaulubionapara...Idia przejmuje dowodzenie lwicami polującymi,a Borcia jest w ciąży.Oczywiście każde lwiątko urodzone w tzw.Złotym wieku lwiątek,czyli przed 3 sezonem,będzie miało ważny wpływ na historię.Nic nie robię z widzimisię c:
Rozdział dedykuję Kamili Zaleśnej.Dziękuję,że komentujesz,to dodaje sił do dalszego pisania.Oraz dedykuje go anonimkowi od "dla was".Co w tej zakładce się dzieję,to tylko przodkowie wiedzą XD.
Pozdrawiam! C: