Kroki Kiry były równe i szybkie. Wzrok księżniczki spoczywał w oddalonym punkcie na samym końcu ich trasy. Idąc tak przed siebie, miały dobry punkt obserwacyjny, oraz spokój dla wyciszenia myśli. W zastanowieniu przyglądała się matce pomagającej swoim lwiątką, widocznie wykończonym podróżą, oraz idących blisko niej dwójkę samców pochłoniętych rozmową. Różnice stad są wyraźnie widoczne, nikt nie chce pomóc nie swoim... Myśląc to, Kira przyspieszyła by zrównać się z lwią matką.
-Pomóc pani?
Brązowa lwica spojrzała kontem oka na Kirę. Zmarszczyła nos.
-Nie. Poradzę sobie.
Przyspieszyła ruchy swoich energicznych lwiątek. Kira westchnęła. Kiedy lwy stały się takie humorzaste? Jak dobrze, że urodziłam się białoziemką.
Lwiczka odwróciła się, by zamiast na Białą Skałę, pójść nad wodopój, by trochę się ochłodzić.
Nad wodopojem panowała cisza. Chłodny wiatr musnął sierść Kiry, gdy ta przysiadła nad brzegiem wodopoju, zanurzając następnie pysk w wodzie. Obok niej tylko pojedyncze zwierzęta wykonywały taką samą czynność: dwie zebry i żyrafa. Kirze to nie przeszkadzało. Przyjemnie było odpocząć po całym dniu w hałasach i towarzystwie.
Weszła do wody, mocząc swoje futro. Ciemnezłote zaiskrzyło w świetle księżyca. Lwiczka brodziła w wodzie, nie widząc własnych łapek. Musiała w połowie swojej trasy zaczął pływać, ochlapując ze wszystkich stron wodą. Głowę miała wysoko, by nie zachłysnąć się. Zmrużyła oczy, ciesząc się tą chwilą radości.
Nagle jednak usłyszała donośne głosy dochodzące z nie daleka, oraz odgłosy kroków. Odwróciła się w stronę zwierząt. Zebry niespokojnie poruszyły się, by odejść. Sierść Kiry zjeżyła się i lwiczka musiała się zatrzymać, by odpocząć. Oparła się na niewielkim kamieniu, nastawiając czujnie uszu. Przypominając sobie o czym mówiła jej mama, sprawdziła wiatr. Wiał z przeciwnej strony, co znaczyło, że nadchodzący nie mógł jej wyczuć. Ona jednak czuła jego zapach-białoziemca. Odetchnęła z ulgą. Na chwilę.
-Jasiri, czy to przypadek że twoje imię oznacza "odważny"?
-Taki był pomysł mojej mamy, gdy się urodziłem,-wyjaśnił lewek, idąc kilka kroków przed lwiczką. Czarna tęczowoziemka nie spuszczała oczu od niego, dotrzymując mu kroków,-Więc pewnie przypadek.
-Bardziej zbieg okoliczności,-zaśmiała się wdzięcznie lwiczka.
Kira zmarszczyła pysk.
-Wracam za chwilę do Tęczowej Krainy, może mnie kiedyś odwiedzisz?
-Wiesz... może... zwłaszcza, że jest u was Wise...
-A Wise! Dobra lwica!-czarna przytaknęła, zbliżając się szybciej do lewka. Położyła łapkę na jego boku.-Odwiedz mnie koniecznie, dobrze?
Z szerzej otworzonymi oczami, Kira przyglądała się, jak Jasiri i ta cała lwiczka stykają się w pocałunku. Oczy zaszły jej mgłą, serce przyspieszyło.
-Wracamy na Białą Skałę?-spytała, gdy Jasiri się odsunął.
W tej samej chwili, Kira wyskoczyła z wody. Otrzepała sierść, nawet nie odwracając się za siebie. Powoli zaczęła kierować się w stronę granicy.
-Kira! Kira!
To był głos Jasiri'ego, który ją wołał. Olała lewka. Kolejny raz potrzebowała odpocząć, zwłaszcza, że przez futro przechodziło jej niemiłe uczucie żalu. Strasznie się czuła, do tego nie potrafiła tego opanować. W oczach czuła łzy, chociaż właściwie nie wiedziała dlaczego tak się działo. Zły dzień.. to tylko zły dzień... uspokój się , Kira. Masz wziąć się w garść! Natychmiast!
Chociaż prosiła o to samą siebie, dalej nie mogła się uspokoić, nabrać głębokiego powietrza.
Zatrzymała się na granicy, ciężko oddychając.
Uspokój się, Kira! Natychmiast!
Tak tak.. uspokój się i daj mi mówić.
Kira potrząsnęła głową. Powinna się uspokoić ,bo już ma omamy!
Poczuła, że głowa ją boli.
Długo czekałam aż wyjdziesz z siebie na tyle, byśmy mogły porozmawiać.
Kira zmarszczyła nos. Czy to Kilio do niej mówiła? Nie.. to nie był jej głos, ani jej sylwetka. Przed nią pojawił się cień postaci, widoczny mimo późnej pory. Kira spoglądała w dół na to, z oczami otwartymi ze zdumienia. Łapki same wiodły ją bliżej.
-Kim jesteś? Mogłabyś mi się pokazać?
Niestety na zawsze jestem zesłana do świata podziemi. Moje ciało zniknęło, ale dusza na zawsze pozostanie mroczna. Choć chcieli mi i to odebrać!
-Hasira,-warknęła Kira, trochę ze złości, trochę z niedowierzania.
Cień widocznie się poruszył. -Czego ode mnie chcesz?!
O tak , tak, moje imię zapisało się w historii, was słabych białoziemców.
-To nie my przegraliśmy!
Hasira pozostała dłuższą chwilę cicho.
Myślałaś kiedyś, jakie życie miałabyś gdybyś używała ryku dla siebie? Zamilcz, daj mi dokończyć. Miałabyś wszystko, o czym byś zamarzyła. Nikt by nie wątpił w twoje racje, ani nie ranił twoich uczuć..
-Nie.. ja..
Moi następcy są zbyt słabi, by mnie pomścić, ale ty to co innego.. jesteś silna i gotowa by działać. Musisz tylko pozwolić mi zostać twoją przewodniczką. Nie pożałujesz, jeśli mi zaufasz. Ryk należy do ciebie.
-Skoro należy do mnie, nie zamierzam z tobą rozmawiać! Nigdy nie stanę się zła, słyszysz?!-syknęła Kira, siląc się by spoglądać na mroczną stronę Hasiry. Musiała przyznać, że niektóre jej argumenty były kuszące, a w takim stanie, trudno było jej je odeprzeć.
Głupia. Mogłabyś mieć wszystko, a wybierasz dobro. Ale dobrze, zobaczysz, że przepowiednia zabierze ci najważniejsze co może być. Z piątki zostanie jedno prawda?
Cień zaczął zanikać. Kira milczała, wsłuchując się w ostatnie słowa Hasiry:
Czy nie będzie sprawiedliwie, jeśli tym razem zło pokona dobro?
Kira stała dłuższą chwilę w ciszy. Następnie ustawiła się w idealnej pozycji i ryknęła. Ryk przodków znów zadziałał. Owiał swoją siłą teren przed nią, kompletnie niszcząc drzewa w Miejscu Skał. Kira buchnęła gniewem.
Chciała wrócić na Białą Skałę, od razu, ale jak zawsze, jej Lwia Gwardia była w samą porę. Zatrzymali się obok niej, wpatrując się w nią z szeroko otwartymi oczami.
-Wszędzie cię szukaliśmy!-wytknęła Kukaa,-Królowa Nora prosiła, byśmy eskortowali Trawiastoziemców do pustyni!
-Poza tym, widziałem jak uciekasz i pomyślałem, że coś się stało,-powiedział prędko Jasiri, nie patrząc jej w oczy.
-I ten ryk..-Jicho
-Kira, czy wszystko w porządku?-Nguvu
-Oczywiście, wszystko w jak najlepszym porządku! Ale chyba tylko u mnie.-syknęła, strosząc futro. Dlaczego tak reaguję, czy nie mogę być z nimi szczera? Czy kiedykolwiek byłam...
-Wracam na Białą Skałę, jak chcecie możecie iść ze mną,-odparła lwiczka, kierując się szybkim krokiem w wybraną przed siebie stronę. Nie odwracając się za siebie, czy przyjaciele za nią podążają, zajęła się własnymi myślami.
-Co jej się stało?-spytała cicho Kukaa,-Musiało się coś wydarzyć!
-Może jest zmęczona?-podsunął Jicho,-Jak Hakimu jest zmęczony, to też tak reaguję..
-.. Kira to wieczne opanowanie, prawda?-zamyślił się Nguvu,-Jasiri,ostatni ją widziałeś, było za nią iść!
-To moja wina!?-wytknął lewek, strosząc sierść.-Nie wiem dlaczego tak zareagowała, naprawdę.
-Chodzcie, odprowadzimy tych Trawioziemców do pustynii i idzmy spać. Na dzisiaj mam dość tego dnia,-westchnął Jicho.
Gdy Kira dotarła na Białą Skałę, minęła bez słowa brata. Zamierzała od razu położyć się spać bez posiłku. Wpadła jednak na ojca.
-Kira, mama cię szukała. Gdzie byłaś?
-Nad wodopojem, musiałam się napić.
-Tam cię szukałam, kochanie,-do lwiczki podeszła Nora. Oparła ogon na jej karku,-Chciałabym być wraz ze swoją Lwią Gwardią eskortowała trawioziemców do pustynii. Dobrze? Chyba że jesteś zbyt zmęczona?
-Nie no, co ty.. mam dużo siły,-mruknęła Kira, odwracając się by odejść. Akurat jej towarzysze dotarli.
-Proszę za mną, zaprowadzimy was do pustynii,-powiedziała Kira do członków stada Trawiastej Ziemi, siląc się na uśmiech. -Czy są wszyscy?
-Tak, jesteśmy w komplecie,-odpowiedziała bura lwica, z ciemnymi oczami.
-Więc zapraszam. Powinniśmy dojść tam góra do dwustu ruchów skrzydeł Zazy.
Wywołała śmiech, chodz to nie był żart. Kira dała ogonem znać swojej Lwiej Gwardii , by ci ruszyli za nią. Trawiastoziemcy ruszyli za nimi, żegnając się z władcami Białej Ziemi.
Kira zmrużyła oczy, by lepiej widzieć w ciemności. Musiała jednak oddać prowadzenie Jicho, by ten ich poprowadził.
-Biała Ziemia to naprawdę piękne miejsce, nie dziwię się , że Ni tutaj zamieszkał!-z emocjami powiedziała pomarańczowa lwica
-Racja.-skinęła głową brązowa lwica obok.
Ni pochodził z Trawiastej Ziemi? Tyle jeszcze nie wiem o własnym stadzie.. a to moje stado.
Gdy po określonym czasie, Lwia Gwardia i członkowie stada Trawiastej Ziemi błądzili dalej po Miejscu Skał, jeden z członków zapytał:
-Wy w ogóle wiecie co gdzie leży?
-Nie bądź niemiła, Milly! Oczywiście, że wiedzą, pewnie..-brązowa lwica próbowała bronić Lwiej Gwardii, ale na próżno.
-Kiedy w końcu stąd wyjdziemy?
-Chce być w domu!
-Nikt wam nie kazał tutaj przychodzić!-syknęła Kira, odwracając się w ich stronę, -A to nie moja wina, że tak błądzimy!
-Niby moja?-spytał zaskoczony Jicho
-Tak! Zobaczcie, zawaliliśmy misję. Przez nas wszystkich. To.. złe wyjście. Ojciec miał rację, jestem za młoda na Lwią Gwardię.
-Kira, co chcesz przez to powiedzieć?-spytał Nguvu
-Jesteś świetną liderką!-wytknął Jasiri
-Tobie to w nic już nie uwierzę!-syknęła Kira,-Jestem okropna, bo nie umiem dobrze korzystać z tego co dostałam. Dajcie mi spokój. Zamykam Lwią Gwardię, słyszycie?! Koniec!
Odwróciła się napięcie , szybko ruszając w stronę Miejsca Płomieni, a przynajmniej próbowała. W ciemności, co jakiś czas się przewracała. Za sobą słyszała podniesione głosy stada które mieli prowadzić, oraz jej.... przyjaciół.
***
Cześć, sami oceńcie, czy rozdział się spodobał, czy nie. Następny już w drodze. Jak myślicie,co się wydarzy dalej? Widzieliście już nową zakładkę "Obrazki"? Czy Hasira dała radę namieszać w życiu Kiry? Chce wam życzyć miłej Wielkanocy i mokrego lanego poniedziałku <3
"Taje koszyczek przygotowała
Wise kamyki umalowała"-możecie dokończyć :P
Dla Lusi <3
Pozdrawiam!
Super! Widzę, że akcja powoli się rozkręca. Będę szczera, Hasira chyba nieźle namieszała. Hmm... Czyżby Kira zamierzała użyć Ryku do niecnych celów? Ach! Aleś mnie zaciekawiła! Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Wesołych Świąt, oraz mokrego Dyngusa! :D
Bądz silna Kira
OdpowiedzUsuń