— Przepraszam, kochanie, twoje siostrzyczki zgłodniały.
Jasna kontem oka dostrzegła trzy kuleczki koło łap przybranej mamy, wiercące się i piszczące. Królowa westchnęła, a pochyliwszy się, zaczęła wylizywać malutkie.
— Gdzie tata? — spytała lwiczka, rozglądając się za wspomnianym.
Pustka panująca w jaskini była oznaką, że lwice polujące, lwy i lwice walczące, co za tym szło również król z doradcami, udali się wykonać codzienne obowiązki. W jaskini pozostały opiekunki, oraz starsi członkowie stada, jeszcze dosypiający po ciężkiej nocy. Księżniczki dawały się otóż we znaki wszystkim, całą noc piszcząc. Kukaa po pytaniu córki Kiry, zawahała się , zanim obdarzyła lwiczkę uśmiechem.
— Wyszedł na patrol.
— Szkoda, że mnie nie zabrał. Tu jest strasznie nuuudno. — jęknęła, podnosząc się do siadu. — One są za małe by się ze mną bawić.
— Brakuje ci towarzystwa? — zdziwiła się lwica.
Agenti skinęła łebkiem.
— Może pobawisz się z przyjaciółmi? — zaproponowała lwica, marszcząc przy tym brwi.
— Kiedy oni śpią!
— To może coś zjesz?
— Nie jestem głodna! Chce się bawić!
Księżniczki zaczęły głośniej piszczeć, więc Kukaa przykryła je opiekuńczo ogonem. Spojrzała karcąco na lwiczkę, przez której głośne zachowanie, małe tylko się bały. Jasna prychnęła pod noskiem, odwracając się, by zeskoczyć z podwyższenia. Może prababcia Wise znajdzie dla niej czas?
W poszukiwaniu swojej prababci, lwiczka musiała opuścić jaskinię. Cały czas uważała, by skierować się we właściwą stronę. Wnuczka Amary usiadła na czubku Białej Skały, wpatrzona jak zaczarowana w horyzont. Królestwo bardzo ja fascynowało, a ponieważ należała do królewskiego rodu, poznała już zasady i Krąg Życia.
— Cześć
Odwróciła pyszczek. Jej śliczne oczy, spotkały się z tymi Akili'ego.
— Hejka! Masz jakiś pomysł? Nudzi mi się!
Porzuciła poszukiwania Wise. Zamiast tego skupiła całą swoją energię na synu Ndoto. Lewek stał od niej o parę króliczych skoków, z promiennym uśmiechem wymalowanym na pysku. On również potrzebował towarzystwa.
— Mogę ci coś tajnego pokazać
— Wodopój? Baobab? — zgadywała Agenti. Wzruszyła ramionami, na pokręcenie głową przez przyjaciela. Zainteresowana jego tajemniczym spojrzeniem, tupiąc łapkami, ruszyła za synem Imani.
Dwójka lwiątek zeszła z Białej Skały, niemal od razu kierując się na tyły. Agenti z zaskoczeniem rozglądała się wokół, podziwiając każdą napotkaną roślinę, oraz śledząc ruch ślicznych motylków, zanim Akili zniknął jej z oczu. Rozejrzała się w jego poszukiwaniu przyjaciela, trochę się wahając, dopóki nie ujrzała pędzelka ogona. Weszli do mniejszej jaskini, w której panowało przycienienie. Akili stawiał swoje kroki pewnie, najprawdopodobniej będąc tutaj nie raz. Skupił się na ścieżce przed sobą, co jakiś czas tylko strzygąc uszami, by mieć pewność, że Agenti za nim nadąża. Lwiczka złapała żyłkę podróżnika. Wesoło machała ogonkiem, podziwiając wnętrze jaskini. Mały strumyk przepływający koło większego, płaskiego kamienia. Co jakiś czas migały jej przed oczami trawiaste posłania, albo dziwne symbole na jaskini. Całe pomieszczenie było pełne lian, oraz pajęczyn. Otworzyła pyszczek, smakując powietrza i z ulgą przyjęła informację, że wyczuwa wyłącznie woń lwów. Do tego starą.
— Witaj w jaskini Lwiej Gwardii.
— Wow!
Mała słyszała nie raz o tym, czym była Lwia Gwardia i o członkach, którzy do niej należeli. Chociaż gwardia Kiry już nie żyła, lwiczka znała o nich właściwie każdą ważną informację i obarczała tamtejsze lwy wielkim szacunkiem, z kolei żyjących przedstawicieli pierwszej grupy, zamierzała jak najszybciej poznać. To było niesamowite, że należała do białoziemców, dla niej najlepszego stada na całej ziemi!
— Tutaj omawiali najważniejsze sprawy, oraz odpoczywali przed misjami. — powiedział z wyczuwalną dumą w głosie lewek.
— Poznałeś ich? — pisnęła szczęśliwa, jednak widząc zmieszanie wymalowane na pysku lwiątka, a także jego smutne oczy, położyła uszka na głowie. — P-przepraszam.
— To nie twoja wina. T-tak miałem okazję ich poznać. Mój brat był jednym ze strażników. Twoi... — szybko ugryzł się w język. Kukaa by go zabiła, gdyby dowiedziała się, że wypaplał.
Agenti na szczęście nie zauważyła zmiany jego zachowania. Lwiczka wtuliła się w jego sierść, chcąc pocieszyć przyjaciela. Akili objął ją ogonem, dziękując za ten czyn. Poczuł się faktycznie lepiej. Korzystając z okazji, otarł łapą pojedynczą łzę.
— Chce jeszcze pokazać ci malunki. Udamy się do Matibabu.
— Matibabu jest nie miła! Gdy chcieliśmy z Tamu zjeść jej zioła, to się na nas bezczelnie wydarła! — poskarżyła się Agenti, tupiąc przy tym łapką.
Akili powstrzymał się od wybuchu śmiechu.
— Matibabu jest cool i wszystko co robi, jest dla dobra mieszkańców Białej Ziemi. To idziemy? Po przygodę!
— Przygodę!
Oboje ruszyli we wskazanym kierunku równym, zwartym krokiem.
Dotarcie do jaskini medyczki, zajęło lwiątkom wiele uderzeń serca. Słońce dawno unosiło się w zenicie, pomału oznajmiając, że zaraz będzie zachodzić, a co za tym szło, wnuki Wise będą musiały wracać do jaskini stada.
Akili wbiegł pierwszy, od razu podbiegając do szarej lwicy. Matibabu na dźwięk kroków, odłożyła trzymaną miskę z farbą, by się do nich uśmiechnąć i przyjąć przytulasa od syna Ndoto. Agenti niepewnie weszła za lewkiem, wlokąc ogonek po ziemi i nieśmiało podnosząc wzrok na medyczkę.
— Witajcie. Co was do mnie sprowadza? — spytała ze spokojem, chociaż w jej głosie można było dosłyszeć nutkę troski.
Akili machnął ogonem.
— Chciałem pokazać Agenti malunki
Matibabu pośpiesznie skinęła głową. Nie musieli czekać długo na odpowiedz, bowiem szara lwica odprowadziła ich pod pierwszą ścianę, łapą wskazując piękną białą lwicę, o niebieskich oczach i pręgach w różnych kolorach nad głową.
— Babcia!
— Zgadza się, Agenti. To jest Wise, czyli pierwsza królowa Białej Ziemi. — powodziła łapą niżej. — Wise i Moto doczekali czwórki lwiątek. Nora. Lajla. Ndoto. Huruma. Dalej biegnąca linia pokazuje Zunię, wnuki, prawnuki, oraz połączonych więzią przyjaciół dawnej królowej i ich rodziny...
Matibabu mówiła dość powoli, żeby lwiątka wszystko zrozumiały, pokazując na dany rysunek łapą. Oczy córki Kiry lśniły zadowoleniem. To było niesamowite!
— Ładnie malujesz.
— Dzię-
Zanim Matibabu zdążyła dokończyć, Agenti podbiegła do ściany, opierając się na niej przednimi łapkami.
— To ja! Jestem tutaj! I Malkia, Maji i Milele też są!
Nie zwróciła uwagi na fakt, że znajduję się pod innymi lwami, niż jej przybrane siostry, bo w jej główce uznała, że to nie jest nic istotnego.
Wrócili do jaskini dopiero wtedy, gdy słońce całkowicie zaszło. Matibabu zdecydowała się odprowadzić pobratymców, żeby bezpiecznie trafili do rodziców. Przy okazji zamierzała porozmawiać z Mfalme o pewnym konflikcie krokodyli.
Agenti ziewnęła szeroko, odsłaniając różowy języczek, jeszcze zanim położyła się obok Kukii. Posłała Akili'emu zadowolone spojrzenie, pomału zamykając zmęczone oczy, z wiedzą, że gdy tylko je otworzy, wszystko wyda się jeszcze lepsze.
— Dobranoc.
WALENTYNKI!
Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńWesołych Walentynek! Ciekawy rozdział. Podoba mi się
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do mnie. dziś nowy rozdział