Wczoraj padał deszcz.Na trawie,widać było jeszcze rosę.Leżałam na czubku Białej Skały i wpatrywałam się w Białą Ziemię.Ogółem,dzień zaczął się dość spokojnie.Niewiele się działo.Nie licząc tego,że było strasznie gorąco.Ziewnęłam i przewróciłam się na drugi bok,teraz tylko kontem oka,obserwowałam naszą ziemię.Uśmiechnęłam się lekko i zamknęłam oczy.Niestety,nie na długo.Po chwili,usłyszałam kroki lwic i chcąc czy nie chcąc,wstałam i zeszłam z czubka.Lwice polujące,upolowały dwie zebry.Udałam się więc,by ją skonsumować.Nie minęła minuta,a całe stado zebrało się wokół zebr i zaczęło je pochłaniać.Kiedy wszyscy skończyliśmy,podbiegły do mnie moje maluchy.
-Co tam skarby?-spytałam z uśmiechem
-Możemy już wyjść,mamusiu?-spytał Ndoto
-Pewnie,tylko wróćcie przed zachodem,-odparłam,a one tylko kiwnęły głową.Wybiegły z jaskini.Patrzyłam chwile w ślad za nimi,a następnie ułożyłam się na podwyżu.Obok mnie,położyła się Taje.Trochę pogadałyśmy.
Poczułam tyknięcie,więc otworzyłam jedno oko,a następnie kolejne.Nade mną stała Kamba.
-Co się stało?-spytałam
-Wise..ja chyba..no wiesz..
Wstałam
-Naprawdę? To co ty tu jeszcze robisz,już dawno powinnaś iść do Matibabu
Taje także wstała
-Rodzi?
-A jak myślisz,-westchnęłam,-Kamba,połóż się w koncie,ja biegnę po Matibabu..Taje,zostań z nią!
Wybiegłam z jaskini i biegiem,skierowałam się w stronę jaskini medyków.Musiałam biec bardzo szybko,żeby zdążyć na czas.Wparowałam do jej jaskini,zdyszana.Szara podeszła do mnie szybko.
-Co jest? Pali się?
-Nie..tylko mamy nieoczekiwane przyjście na świat nowego członka stada
Matibabu kiwnęła głową i wraz ze mną,ruszyła w stronę Białej Skały.Na miejscu,kazała mi i Taje wyjść i poczekać na zewnątrz.
Całe stado,zgromadziło się wokół jaskini.Arro dreptał niespokojnie w kółko.Przypomniał mi się ten dzień,kiedy to ja byłam na miejscu Kamby.Teraz,to przed nią i jej pociechami,całe życie rodzinne.Uśmiechnęłam się szeroko,kiedy z jaskini wyszła szara lwica.
-Kamba,chce widzieć was oboje,-Matibabu zwróciła się do mnie i do męża Kamby(tak,wzięli ślub).Arro od razu,wbiegł do jaskini,ja poszłam w ślad za nim.
Córka Nzuri,leżała na końcu jaskini.W jej łapach,leżały trzy lwiątka.Arro ułożył się koło brązowej i czule polizał jej policzek.Spojrzał na pociechy.
-To są dziewczynki?
-Tylko ta koloru toffi,-uśmiechnęła się Kamba,-pozostali to samczyki
-Jak ich nazwiecie,-spytałam,wpatrując się w zielone oczka brązowego lwiątka.Miał on taki sam pasek na główce,jak jego matka.Futro też miał po niej.Jego brat,miał jasnozłote futro po Arro,kolor oczu,odziedziczył po Kambie.Lwiczka,była koloru toffi.Jeszcze nie otworzyła oczu,więc zaczęłam się zastanawiać,jaki będą miały kolor.
-Jak ich nazwiecie?-spytałam,a młodzi rodzice spojrzeli po sobie.
-Najmłodszego,czyli brązowego,nazwiemy Teo,-odezwał się z uśmiechem Arro,-natomiast drugiego synka,Chaka
-Córka jest pierworodna,-zamyśliła się niespokojnie Kamba,co mnie zdziwiło,-myślałam nad Shani,ale teraz..niech nazywa się Imani
-Pięknie,-uśmiechnęłam się szerzej
Jasnozłoty lew,musiał na chwile opuścić jaskinię.Zostałam sama z Kambą.Lwica zaczęła myć swoje młode.
-Adele miała rację,nie ma nic lepszego niż posiadanie potomstwa,-powiedziała i ponownie polizała swoje dzieci.W tej właśnie chwili,jej córka otworzyła oczy.W pierwszej chwili,zamurowało mnie.Kamba cicho warknęła.Imani była..ślepa.Jej oczka nie miały koloru.
-Jak?
-Ah,to przez ten wypadek,ten z antylopami,-zasmuciła się,-przeszkadza ci,że ona jest ślepa?
-Nie..-powiedziałam po namyślę,-mogę ci obiecać,że będzie miała dobrą pozycję
Przytuliłam Kambę,polizałam małą po główce,po czym wyszłam,żeby zostawić ją samą z dzieciakami.Na dworze,było już zupełnie ciemno.Te noc,spędzimy na dworze.Lajla się ucieszy,-pomyślałam.
Narrator
Isaka i Idia,spojrzeli sobie głęboko w oczy.Byli nad wodopojem.W nocy,woda cudownie lśniła.Spojrzeli na chwilę na nią,a córka Taje wzięła jeden łyk wody.Spojrzała ponownie na lwa.
-Idia,wiem że znamy się krótko,ale..zastanawiałem się..czy chcesz,zostać moją partnerką?-spojrzał na swoje łapy,-zakochałem się w tobie
-Też cię kocham,-polizała jego policzek,po czym wstała,-zgadzam się,a teraz wracajmy,robi się zimno
Lew kiwnął głową i ruszył za pomarańczową
***
Miejsce Płomieni,nie było już takim obskurnym miejscem.W jego głębi,było kilka jaskiń,a każda zamieszkana.
Shetan walczył dla zabawy z Sawą.Starszy lew,bez trudu powalił brata Arro.
-I co teraz,he?
-Teraz..to złaź że mnie!-warknął brązowy
-Jasne!-zaśmiał się,lecz natychmiast umilkł,kiedy dobiegł go potężny i wściekły ryk.Niedługo potem,koło niego stanęła czarna lwica.Spojrzała na lwy swymi zielonymi oczami i warknęła zajadle.
-Złaś z niego
Sawa niechętnie szedł z zielonookiego
-W Co ja się wżeniłem? W jakiegoś giermka,-warknął pod nosem Sawa
-Żebyś wiedział kretynie,-zaśmiał się szyderczo Shetan.Czarna lwica znowu warknęła
-Daj memu mężowi odetchnąć Shatanie! bo będziesz szorował każdy centymetr tego odludzia!!
Shetan skulił ogon.Hasira wskoczyła na niewielki kamień,po czym ryknęła.Całe stado,od razu zgromadziło się pod jej łapami.Stali w ciszy,nikt nie śmiał nawet drgnąć.Hasira zmierzyła ich wzrokiem.
-Ile ich jest?-zwróciła się do Sawy
-Dziesięć lwic i trzy lwy,nie licząc nas,-odpowiedział
-Tak mało!! Beznadziejnie! Jak mam wypełnić mój plan,z takimi pokurczami!-zeskoczyła z kamiania,a całe stado udało się do swoich jaskiń,odetchnowszy z ulgą.Sawa poszedł za lwicą.Weszli do największej z jaskiń.Lwica udała się w najciemniejszy kont.Było tam posłanie z liści,na którym leżało białe lwiatko.Lwica ułożyła się obok niego.
-Spójrz na niego,oto potomek zemsty,-powiedziała,a lwiątko spojrzało na nią swoimi zielonymi oczami,-będzie zwał się Msimu!
Polizała go po łebku,po czym opuściła jaskinię,za nią podążył Sawa.
-----------------zapraszam do nowej zakładki--------------------------
![]() |
Kamba i Imani |
Super rozdział ,,oczywiście czekam na next...
OdpowiedzUsuńTe maluchy Kamby są słodkie , biedna Imani