piątek, 30 sierpnia 2024

Epilog

Lwia Gwardia zawsze pomagała mieszkańcom Białej Ziemi, a kiedy wkroczyli w nastoletni wiek, wszystkie misje wykonywali z sukcesem. Mia okazała się dobrą trenerką i bardzo wspierała młodych obrońców. Przyjaciele zbliżyli się do siebie, a znak Lwiej Gwardii na ich barkach lśnił niczym gwiazdy na nocnym niebie. Z czasem wszyscy odkryli swoich duchowych przewodników. U Hewy była Kamba, u Mrithi'ego - Msimu. Kuimbie pokazał się Nguvu, czyli najsilniejszy z Lwiej Gwardii Kiry. Surą opiekował się Ndoto, Mlinzi mogła liczyć na Jasiri'ego (swojego dziadka i najodważniejszego lwa) a Machozi na Jicho (tego o najlepszym wzroku).
Największym dokonaniem Lwiej Gwardii o którym należy wspomnieć, było pokonanie antagonistki. Kivulia przeprowadziła atak na białoziemców z pomocą wrogiego stada. Lwica zdążyła zabić Kiona, partnera Wise, jednak zanim skrzywdziła kogoś jeszcze, ryk przodków odepchnął ją z największą mocą, jaką widział ten świat. Należał do nastoletniej Nafasi. Lwia Gwardia pokonała zło i zapewniła wiele lat spokoju na Białej Ziemi i jej prowincjach.
Królowa Malkia i król Kesho nadal władali królestwem i z czasem zaczęli coraz więcej uczyć swojego najstarszego syna. Książę Hewa uwielbiał zdobywać wiedzę, więc radził sobie świetnie. Zawsze mógł też liczyć na wsparcie swojej partnerki. Kiedy on i Savana ogłosili swój związek, wszyscy członkowie stada im pogratulowali. Ich miłość pięknie się rozwijała. 
Słońce wschodziło dając początek nowemu życiu i zachodziło, zabierając z Kręgu Życia kolejnych mieszkańców. Nyeusi zmarła niedługo po pokonaniu Kivulii. Nawet w chwili śmierci była otoczona przez przyjaciół i rodzinę.
Matibabu również odeszła z Kręgu Życia. Wcześniej mianowała nastoletniego, a więc wciąż młodego Mrithi'ego na swoje miejsce. Lew został szamanem i medykiem. Przyjął na siebie wszystkie obowiązki oraz ostatnią przepowiednię wyszeptaną przez przodków. Matibabu przekazała mu ją przed śmiercią i nawet teraz, chociaż od śmierci medyczki minęło kilka dni, Mrithi wpatrywał się w ścianę z wizerunkiem. Zmrużył oczy w zamyśleniu. 
- Nad czym się zastanawiasz, bracie?
Hewa usiadł u jego boku, wcześniej kontrolnie rozglądać się po baobabie, w którym jego brat zamieszkał. Obecnie przebywała tutaj tylko ranna antylopa, natomiast ściany nadal zdobiły malowidła. Mrithi wpatrywał się szczególnie w jeden obrazek. Znajdował się na nim biały lew otoczony przez zielone pnącza. Był oddalony od wszystkich pozostałych. 
Mrithi zignorował pytanie brata. Wiedział, że przepowiednia musi na razie pozostać tajemnicą, przynajmniej dopóki on sam nie przekaże jej swojemu następcy.
Kiedy przeminie kilka pokoleń, pojawi się lew wyglądający jak początek. A jego imię pozna całe królestwo. Zanim gwiazdy upadną na ziemię, niech pozna swoje przeznaczenie. O Białą Ziemię się zatroszczy dzięki rykowi potężnemu, ale przede wszystkim dobremu sercu.
Posłał księciu uśmiech.
- Idziemy poszukać Nafasi? Może spędzimy ten dzień razem? Ostatni przed tym, jak kwiat Białej Ziemi zwiędnie. - podniósł się na równe łapy, zerkając jeszcze na antylopę, zanim skierował się do wyjścia.
Hewa dogonił go i ignorując brak odpowiedzi na swoje pytanie, zadał kolejne.
- Co to znaczy, że kwiat Białej Ziemi zwiędnie? Który kwiat?
Mrithi spojrzał na niego ostrożnie.
- Ten od którego wszystko się zaczęło. 
Oboje spojrzeli w kierunku Białej Skały. Dzisiejszy dzień był piękny i ciepły, więc większość członków stada zdecydowała się wybrać nad wodopój, wcześniej wykonując codzienne obowiązki. Pozostałe lwy udały się na spacer albo skałki. Na Białej Skale zostały tylko dwie lwice. Już od dawna były staruszkami o siwych pyszczkach. Łapy odmawiały im posłuszeństwa, szybciej się męczyły i przesypiały większość dni. Wise i Taje były ostatnimi żyjącymi założycielkami królestwa. Ich czas w Kręgu Życia dobiegał końca i zdawały sobie z tego sprawę. Obie spędzały więcej czasu ze swoimi rodzinami, chcąc się nacieszyć dziećmi i wnukami (również tymi pra). Wspominały z nostalgią swoją młodość. Ucieczkę z Tęczowej Krainy, trafienie pod opiekę Nzuri, założenie Białej Ziemi, założenie rodziny i wiele przygód, które wspólnie przeżywały ze swoimi bliskimi. Wspominały poznanych przyjaciół i dawnych wrogów. 
Czasami wpatrywały się w słońce, obserwując czy to już pora kolacji. Ich życie nabrało spokoju. Wise opierała głowę o ramię przyjaciółki, czując się coraz słabsza. To był moment w którym uświadomiła sobie, że to jej ostatni dzień na Białej Ziemi. Nadal jednak zamierzała czuwać nad swoimi pobratymcami, może kiedyś zostanie duchowym przewodnikiem. 
- Wise? - Taje zwróciła jej uwagę, więc biała lwica uniosła głowę, żeby na nią spojrzeć. - Czy odnalazłaś to, co w życiu najważniejsze?
Taje oparła głowę na swoich łapach i zamknęła oczy, ale Wise wiedziała, że jej słucha. Zamyśliła się tylko na minutę, zanim z uśmiechem zaczęła mówić. Znała odpowiedź na to pytanie.
- Widzę rodzinę, przyjaciół, stado i królestwo, Krąg Życia, bezpieczeństwo, tęsknota, smak miłości i wolności, wierność temu co uznajemy za słuszne. To życie było pełne niespodzianek, ale było dobre. A ty jakbyś odpowiedziała na to pytanie, Taje?
Spojrzała na przyjaciółkę tylko po to, żeby zobaczyć, że jej bok przestał się unosić w rytmie oddechu. Taje zapadła w wieczny sen, nareszcie mogąc spotkać się ze zmarłym ukochanym. W oczach Wise pojawiły się łzy. Wtuliła nos w futro przyjaciółki.
Słyszała kroki wracających na Białą Skałę i zaproszenie na kolację, ale pozostała na szczycie, czekając na zachodzące słońce. I kiedy ponownie uniosła wzrok, wpatrywała się w pomarańczowo-czerwone niebo. Wise uśmiechnęła się lekko na ten widok, czując w sercu dziwne uczucie tęsknoty i oczekiwania. Położyła się, obserwując Białą Ziemię powoli szykującą się do nocnego snu. Chłonęła ten widok, wszystkie dźwięki dobiegające z sawanny i jaskini stada. Zamknęła oczy, przygotowując się na zasłużony odpoczynek. 
Bo każda historia musi mieć swój koniec. Wise zmarła, pozostawiając Białą Ziemię w łapach lwów o dobrych i sprawiedliwych sercach. 

1 komentarz:

  1. Wow. Super Ci wyszedł ten epilog. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Aż mi się łezka w oku zakręciła. Ten blog na zawsze pozostanie w moim sercu i aż mi się chce płakać, że to już koniec.

    OdpowiedzUsuń