piątek, 17 marca 2017

Rozdział 29

Słońce uniosło się na najwyższy punkt sawanny.Zwierzęta przebudziły się do życia i od razu poszli załatwiać swoje sprawy.Białoziemki poszły na polowanie,a lwy na patrol.Co do lwiątek,dzisiaj nie pognały na poszukiwanie przygód.Dzisiaj otóż,był dzień zawodów.Dzień,w którym młode lewki prezentują swoje ryki.Lwiątka startują w różnych zawodach.Bahati i Koda,zostali wzięci dzisiaj na ostatni trening.Każdy poszedł za swoim rodzicem.Lwiczki podbiegły do matek.Leżałam w jaskini i jak zawsze,opiekowałam się dzieciakami.Nora gryzła ucho śpiącego brata.Moje aniołki.Minął tydzień,od czasu zaginięcia Lajly.Tęskniłam za nią,a moją głową targnęły myśli,że nigdy się nie odnajdzie.Kiedy Nora ugryzła mój ogon,oprzytomniałam i zaczęłam się z nimi bawić.Nikt oprócz Moto i Maji,nie wiedział co zamierzam.Szykowało się coś wielkiego w dzisiejszym dniu.Wstałam i zabrałam że sobą dzieci.Położyłam je sobie na plecach i pobiegłam w kierunku skałek.Leżały tam wszystkie lwice,przygotowując swoich potomków.Moi nie wystartują,bo byli za mali.Kiedy się zbliżałam,lwice oddały mi pokłon.Kazałam im usiąść.Denerwowały mnie te ciągłe ukłony,ale cóż...jak mus to mus.Puściłam lwiątka na trawę.Nora od razu,wskoczyła w trawę i bawiła się z owadami.Ndoto,oswajał się pomału z środowiskiem,lecz po chwili także szalał w trawie.Uwielbiam,kiedy zwracają się do mnie i chcą bym się z nimi bawiła.Właśnie teraz tak było.Podbiegłam do nich i zaczęłam się z nimi bawić.Kopałam im lekko kamyczki,powtarzały mój gest.Lwice śmiały się z nas cicho.No piękna,że mnie królowa ^^

Wdrapałam się na wysoki głaz i spojrzałam na zebranych.Obok mnie usiadł Moto.Uśmiechnęłam się do lwa i zaczęłam:
-Zaczynamy zawody.Na samym początku,wyścigi lwiątek,później lwiczki zademonstrują nam jak polują,następnie odbędzie się przedstawienie ryku każdego młodego lewka.Na sam koniec...przygotowałam niespodziankę.
-Więc..zaczynajmy!-krzyknął Busara z tłumu.Przyznałam mu rację i wszyscy zebraliśmy się na polanie.Były ustawione tam kłody i kamienie.Najpierw przeskoczą trzy kłody,później poskaczą po kamieniach i na koniec,wdrapią się na niskie drzewo.Lwiątko,które pierwsze przekroczy linię mety...wygra.Na znak start wszystkie lwiątka,rzuciły się do biegu.Na przodzie biegła Bora,czyli najszybsze lwiątko z grupy.Za nią Shani i jakieś dwie nieznane mi lwiczki.Idia i Kora,przyszpieszyły trochę by dogonić Bahatiego i Kodę.Usiadłam i przyglądałam się im.Coraz bardziej targnęła mną tęsknota za ukochanym dzieckiem,zwłaszcza gdy widziałam lwiątka.
Zwinnie ominęli przeszkody i w końcu,przekroczyli linię mety.Mogłam ogłosić zwycięzców tej rundy.Na pierwszym miejscu,wylądowała Bora,na drugim jakaś lwiczka z stada,na trzecim Shani.Zwyciężcy,nie mogli wziąść udziału w następnej konkuręcjii.Na polowaniu,udało się z szczególną łatwością Idii i jakiejś lwicze.Widać,że córka Taje,będzie mieć do tego talent.Ostatnia konkurencja,idealna dla lwiaków.
Wszystkie lewki,zgromadziły się w kole.Na trybunach,zasiedli ich rodzice i rodzeństwo.Moto podszedł do każdego z nich i kazał mu ryknąć.Koda i Bahati,chcieli udowodnić,który z nich ryczy najgłośniej.Natomiast przyjaciele Kamby,chcieli już to skończyć.Po zakończeniu wszystkiego,weszłam na chwile do jaskini.Wiedziałam już,kto trafi na jakie stanowisko.Uśmiechnęłam się i wybiegłam z powrotem do tłumu.Ustawiłam się na głazie i zaczęłam:
-Dziękujemy każdemu lwiątku za wzięcie udziału.Żadne z was nie przegrało,każde z was jest swojego fachu zwycięzcą.Co do niespodzianki...jest nią pewna decyzja.Maji moja siostra,podpowiedziała mi pewien pomysł,który chce wykorzystać,-przerwałam na chwilę,-tak więc...postanowiłam założyć Lwią Gwardie.
-Naprawdę?
-Tak moi drodzy i już wiem od dawna,kto do niej dołączy 
-Kto?-spytali wszyscy chórem

-Szybkość..Bora,siła..Bahati,odwaga..Koda,dobry wzrok..Shani..i ostatnia kwestia przywódca,,-spojrzałam na lwiątka,-jeszcze go nie wybrałam..
-To jak Lwia Gwardia,ma funkcjonować bez przywódcy?-spytała jakaś lwiczka
-Normalnie jedno z naszych lwiątek by do niej dołączyło,-zaczął Moto,-ale ryk przodków,jest przewidziany dopiero w następnym pokoleniu.A więc..przywódca zostanie wybrany z czasem

Lwia Gwardia,poszła do Matibabu i Rafy.Medycy mieli im wytłumaczyć na czym będą polegać ich nowe obowiązki.Odetchnęłam z ulgą,kiedy ten dzień dobiegł końca.Zasnęłam.

Wszędzie trawa..mnóstwo trawy.Nagle pojawia się jakaś biała plama.Jest rozmazana i nie łatwa do rozpoznania.Dalej widać już tylko,ogromną skałę i ciemność.W niej pojawiają się niebiesko ciemne oczy.Obraz zaczyna znikać..lecz słychać w oddali jeszcze cichy pisk JUŻ NIEDŁUGO...
------------------------------------
Jeśli ciekawi was,co się dzieję z córeczką Wise-zapraszam na rozdziały na blogu Lea

Rozdział 28

Biały lew siedzi na szczycie białej skały.Patrzy swoimi czerwonymi oczami w dal.Po chwili,zamyka oczy a kiedy je otwiera..nie widzi już tego pięknego widoku.Widzi ciemność..Głosy wiją się w jego głowie.Traci nad sobą panowanie,uderza w coś łapą.Dopiero później zauważa,że ofiarą której zadał cios,było małe lwiątko.Zbliża się do niego i dopiero po chwili zauważa,że to on jest tym krwawiącym lwiątkiem....

Obudziłam się niemal natychmiast.Oddech miałam przyspieszony,oczy szeroko otwarte.Musiałam przyzwyczaić mój wzrok,do porannego światła.Najgorsze sny,to te z tym lwem.Każda sytuacja z nim była inna.Raz próbował mnie zabić,a raz widziałam tylko jego oczy w ciemności.Dzisiaj pojawiła się nowa scenka,jak zaatakował lwiątko.Już nie wiem,co mam myśleć.Nie chce denerwować Moto lub przyjaciół,a Matibabu na dwa dni z Rafą,poszli na jakiś zjazd szamanów.Popatrzyłam na partnera i maluchy.W tedy zamarłam.Nigdzie nie było Lajli.Rozejrzałam się po jaskini,po czym skoczyłam na równe łapy.
-Wstawać!!-krzyknęłam,na co stado się obudziło niemal od razu,-Lajla zniknęła!
-Co?-Moto podszedł do mnie,-jak to możliwe?
-Mnie się pytasz!-wydarłam się lecz po chwili,po moich policzkach spłynęły łzy,-gdzie nasza córka?

Narrator
Od paru godzin,na Białej Ziemi trwały poszukiwania księżniczki Lajly.Porywacz,nie pozostawił po sobie żadnego śladu,a zapach już wywietrzał.Wise siedziała w jaskini i płakała.Przyjaciele próbowali ją pocieszyć,ale na marne.Lwiątka wyczuwając zły stan matki,także zaczęły płakać.Tego dnia,niebo pokryły czarne chmury.Może,był to znak od duchów przodków? Jedno było pewne,Wise nie porzuci nadziei.

Na granicy..
Kamba czeka na kogoś,przy pniu drzewa.Wpatruję się swoimi czerwonymi oczami,w dal.Otaczają ją drzewa bez liści i krzewy.W końcu,dostrzega coś na horyzoncie.
-Hej,-odzywa się lwiczka i podbiega do lewka,-wiedziałam,że przyjdziesz
-Jak,że bym mógł nie przyjść...zwłaszcza teraz
-Znowu cię uderzył,-westchnęła Kamba.Wiedziała,że ojciec lewka go biję.Rozmawiała właśnie z lewkiem,poznanym na strachoziemi.Tym,którego imię było tajemnicą.Uśmiecha się do niego nieszczerze,dalej czując się niezręcznie.Pamiętała,jak parę dni temu..udało jej się go namierzyć i tak zaczęli się spotykać na granicy,potajemnie.Nawet najlepsza przyjaciółka Kamby,Julii,o tym nie wiedziała.
-Niestety tak,-z rozmyślań wyrwał Nzuri,smutny głos lwiątka,-tym razem również mojego starszego brata
Dopiero teraz,Kamba dostrzega,że za lewkiem stoi brązowy lwiak.Ten sam,co zaledwie miesiąc temu,chciał ją zaatakować
-Witaj Shetan,-warknęła brązowa
-Witaj Kambo,-powiedział z nutką sarkazmu,-cieszę się,że pozwoliłaś nam zamieszkać na Białej Ziemi..
-Co?
-Tak  Kambi,-powiedział jasno złoty lewek,-nie chcemy już do niego wracać,a wiem że ty zawsze mi pomożesz
-Tobie tak,ale jemu...-zawachała się przez chwilę.Wiedziała,że bracia są że sobą bardzo związani,ale wiedziała też,że Shetan jest złośliwy i nie ma dla niego miejsca,na ziemi spokoju.Z drugiej jednak strony,przyjaciel Kamby,może z nią zamieszkać i...może staną się kimś więcej niż przyjaciółmi? Wybór był oczywisty.
-Także mu pomogę,-uśmiechnęła się sztucznie.Brązowy wystawił oczy w zdziwieniu,a jasnozłoty przytulił Kambe.
-Dziękuję 
-Spoko,tylko najpierw musimy namówić Moto,bo Wise ma...dużo problemów ostatnio.Król na pewno się zgodzi...
-Więc chodźmy,-powiedział unosząc brew Shetan
-No zgoda,ale chce wiedzieć...jak mam się zwracać do was?
-Do mnie...-lekko złoty zbliżył pyszczek do brązowej,-mów przyjacielu,bo me imię poznasz z czasem
-Więc poczekam miły,-zaśmiała się i zaczęła iść w kierunku białej skały,za nią dreptał lewek nazywany przyjacielem.Shetan patrzył chwilę za nimi...
-A mnie nazywaj swoim koszmarem,-szepnął i poszedł za nimi.
***
-Jakbym dopadł tego porywacza,to bym go...pozabijał,-warknął Bahati 
-Pomogę ci,-Koda przybił piątkę przyjacielowi
Lwiczki zaśmiały się.Tak właśnie wyglądało,zwykłe popołudnie lwiątek.Zabawy,pogawędki itd. Shani przytuliła się do syna Kilio,natomiast Kora do Kody.Idia i Bora,stały z tyłu.Córce Busary,nie doskwierał brak partnera,ale co innego Idii.Marzycielka,marzyła o wielkiej miłości.Miała nadzieję,że ona wkrótce stanie na jej drodze.Podbiegła do zbiegowiska i stuknęła łapą siostry,krzycząc Gonisz.Zaczęła uciekać,a Kora ją gonić.Inni także przyłączyli się do zabawy.Ganiali się tak długo,puki nie przyszli ich rodzice.Nikt nie chciał,żeby lwiątka przebywały same w nocy.Zabrali ich do jaskini.Busara i Mto,wzięli dzieciaki na plecy i pobiegli ku skale.
Po udanej kolacji,wszystkie lwiątka i te starsze i małe,zasnęli w łapach rodziców.Tylko Wise nie spała.Stała na szczycie białej skały i patrzyła w gwiazdy.
-Odnajdę cię córeczko...
---------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że się podobało.Wysyłam wam wielki uśmiech i życzę miłego dnia/nocy.. 
Dzieci Wise i Moto

Rozdział 27

Narrator
Minęły dwa dni.Przez ten czas,białoziemcy i strachoziemcy,walczyli zacieńcie.Na szczęście nikt nie odszedł z tego świata.Pomimo przewagi Białej Ziemi,strachoziecmcy wygrywali.W ostateczności to oni przegrali,a Biała Ziemia mogła w spokoju odetchnąć.Matibabu i Rafa,zajęli się stadem.Kiedy,było już po wszystkim,mogli w spokoju wrócić do swoich obowiązków.Wise i Moto,kiedy sprawdzili stan stada,mogli w spokoju odpocząć.Kiedy jednak,przekroczyli próg jaskini,zostali napadnięci przez dopiero uczące się chodzić lwiątka.Zaśmiali się,kiedy maluchy próbowały ich zaatakować a same się przewracały.Wise wzięła w łapy swoje córki,a Moto syna.Nora jednak,nie chciała spać.Wyszła z łap matki i podreptała do brata.Ugryzła go w ucho,na co ten odpowiedział piskiem niezadowolenia.Próbował tak jak siostra stanąć,ale mu nie wyszło.Położył się z powrotem,tym razem ignorując białą lwiczkę.Zrezygnowana,próbowała wspiąć się ojcu na plecy.Widząc,jej zajęcie...Lajla postanowiła dołączyć.Na jeszcze chwiejnych nogach,doszła do siostry.Także zaczęła się wspinać.Już na szczycie ojcowskich pleców,zaczęły go gryźć.Dla dorosłych było to zabawne,dla lwiątek warte wysiłku.

Wise
Moto musiał pilnie wyjść na patrol z Mto i Busarą.Oddał mi więc lwiątka i opuścił jaskinię.Maluchy jednak,nie zamierzały spać.Zaczęły się bawić.Obserwowałam ich czujnie.Gdyby coś się stało,zadziałała bym natychmiast.Przypomniała mi się wojna.Mam nadzieję,że strachoziemcy nas nie zaatakują i nabiorą rozumu po tym wszystkim.Myślałabym tak dalej,gdyby nie atak maluchów na moje uszy.
-Miamo?-sepleniła Lajla
-Co się stało skarbie?-spytałam i trąciłam ją nosem
-Jeść!-zawołało jej rodzeństwo i nie usłyszałam odpowiedzi.Nakarmiłam szybciutko maluchy,po czym je umyłam.Nora zasnęła wtulona w futro śpiącego smacznie brata.Lajla nie spała,patrzyła na horyzont.
-Co się stało?-spytałam
-Nic,wiesz..kochiam ciee miamo!-pisnęła i się we mnie wtuliła
-Ja ciebie też złotko,-polizałam ją po główce,-ale teraz zaśnij,bo mama musi coś załatwić.

Kiedy zasnęły,położyłam ich na podwyżu,pod opieką przyszłej opiekunki lwiątek-Kamby.Wyszłam z jaskini i skierowałam się do Taje i Kilio. Obydwie zaczęły walczyć.Świetnie się bawiło na ich zabawy,podobne do tych lwiątek.Zaśmiałam się,zdradzając moją pozycję.Przestały i spojrzały na mnie.
-No co...nie przeszkadzajcie sobie,-zaśmiałam się
-Ja ci się zaśmieję,-Taje podbiegła do mnie i mnie przytuliła,-fajnie widzieć cię bez maluchów
-Obowiązki matki
-Racja,-powiedziała Kilio,-co powiesz,na mają zabawę jak z dawnych lat?
-Mhm...no dobrze
Zaczęłyśmy się bawić.Miło trochę odpocząć od królewskich obowiązków.Położyłam się na trawie i razem z dziewczynami,szukaliśmy kształtów w chmurach.Takie dni lubię...takie z przyjaciółmi.

Kiedy zaszła noc,a niebo pokryły gwiazdy,wróciliśmy do jaskini.Wskoczyłam na podwyże i zajęłam miejsce obok śpiącego Moto.Miał w łapach maluszki,nie chciałam ich zabierać...niech spędzą te noc w jego łapach.Zamknęłam oczy i dałam sobie odpłynąć do krainy snów.DO uszu,jednak dochodziły różne słowa rzucane przez przyjaciół leżących koło podwyża.Zwykle brzmiały one dobranoc.

Sawa
Nadszedł w końcu ta noc.Jako szpieg,muszę wykonać zadanie jednego z moich pracodawców.Kto by pomyślał,że brat wielkiego króla Ziemi Strachu,zleci mi takie zadanie.Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem bez szmeru,wchodzić ku górze.Kiedy znalazłem się w środku,musiałem być jeszcze cichszy.Z daleka,zobaczyłem Nyeusi i mojego syna.Widziałem również,dzieciaki Kilio i Taje.Wyrosły.Kamba...jednak żyję! No trudno,mam teraz ważniejsze zadanie niż patrzenie na to coś,takie samo jak mój słaby i nic nie warty syn!
Podszedłem bliżej podwyża.Obeszłem wzrokiem białą lwicę i brązowego lwa.Uśmiechnąłem się szyderczo,widząc ich młode.No no Wise..gratuluję.Wyjąłem jakieś lwiątko.Była nią biała lwiczka,z czarnymi uszami i....pięknymi oczami.Wybiegłem z jaskini,zanim zaczęła się drzeć.Położyłem ją na trawie,była serio piękna.Patrzyła na mnie oczami niczym gwiazdy.NO WEŹ JĄ ZABIJ SAWA!! Wystawiłem już łapę i....nie mogę.Nie zabiję tej małej,ale i tak mogę ją odsunąć od rodziców.Wziąłem ją z powrotem w pysk i obrałem jakiś kierunek.Nie widziałem dobrze w ciemności,ale jakoś dałem radę.Musiałem przyspieszyć,musiałem.W końcu,udało mi się i dotarłem do celu.Zaczynało już świtać.Znalazłem się pod wielką skałą.W sumie,znałem to miejsce.Lwia Ziemi.Położyłem lwiątko gdzieś w trawie i z powrotem..udałem się na granice Białej Ziemi....
Wydaje mi się,że rozdział się nie udał...
Pytanka:
1.Dlaczego Sawa nie dał rady zabić Lajly?
2.Gdzie przebywa lwiczka?
3.Czy rodzice odnajdą białe lwiątko?
4.Wiecie już,co się wydarzy dalej?
*pozdrawiam*

środa, 15 marca 2017

Rozdział 26

Cały dzień,byłam zestresowana.To właśnie dzisiaj,całe królestwo miało oglądać moje dzieci na prezentacji.Moje maluszki,były już umyte i nakarmione.Teraz,słodko spały w łapach ojca.Uśmiechnęłam się do lwa i wyszłam z jaskini.Słyszałam już,że zbliżają się do białej skały.Stanęłam na jej szycie i zaczęłam,przyglądać się poddanym.Wszystkie zwierzęta,począwszy od tych małych po te duże.Żyrafy,zebry,antylopy,słonie itd. Radosny świergot ptaków,rozbrzmiewał po całym królestwie.Każdy chciał zobaczyć,królewskich potomków.Lekki wiatr,zaczął przytulać moje futro.Spojrzałam w górę i przez chwilę,wydawało mi się że widzę Mfalme.Podeszła do mnie Maji.Przytuliliśmy się i zaczęłyśmy schodzić z czubka.
-Jak ten czas mija,-spojrzałam na jej radosna twarz,oświetloną przez słońce.Lwica kontynuowała:
-Jeszcze niedawno,bawiłyśmy się razem w łapach matki a teraz...jesteśmy już same matkami 
-Masz racje Maji,ten czas mija bardzo szybko,-zaśmiałam się,kiedy byliśmy już na dole.Miałam już wejść do jaskini,kiedy zatrzymała mnie Zaza.Oddała mi pokłon i zaczęła:
-Matibabu chce cię widzieć....
-Dobrze Zazo,powiadom wszystkich,że za parę minut zaczynamy
-Tak jest Królowo

Pobiegłam w stronę jaskini medyków.Matibabu przytuliła mnie na powitanie.
-Chciałaś mnie widzieć?
-Tak Wise,pozwól...-weszłyśmy trochę głębiej.W tedy,moim oczom ukazała się mandryl.Od razu,wiedziałam,że to szaman.
-Poznaj Rafe,drugiego szamana na tej ziemi
-Jak to,czyli odchodzisz?!-przeraziłam się
-Nie nie...po prostu potrzebne mi więcej łap do pracy,-zaśmiała się,-wiesz,że my szamani nie mamy łatwo.Uwierz,on pomoże nie jednemu zwierzęciu....to właśnie Rafe,przeprowadzi prezentacje dzisiaj,zgoda?
-Jeśli tak uważasz,to zgoda....zaczynamy za parę minut,-powiedziałam i razem z medykami,ruszyliśmy w kierunku białej skały.
***
Droga minęła nam bez większych trudności,więc kiedy znaleźliśmy się na białej skale,mogliśmy zaczynać.Mieszkańcy naszej skały,zgromadzili się w kółeczku,natomiast zwierzęta czekały przed nią.Wypatrywały już nerwowo młodych.Przytuliłam Moto,po czym przedstawiłam wszystkim Rafe.
Matibabu podeszła do moich lwiątek i namalowała im łapą na czole znak koła,symbolizującego harmonie i krąg życia.Następnie Rafa,przejął Norę i zaczął wchodzić na sam szczyt.Podniósł ją wysoko do góry,a zwierzęta ukłoniły się przyszłej królowej.Powitały ją wiwaty,ukłony i pieśni.Słońce oświetliło jej wiercące się w jego rękach ciało.Pisnęła,że szczęścia.Kiedy skończył,wziął ode mnie i Moto Nore i Ndoto.
Moto popatrzył na syna z dumną,w końcu szaman oboje podniósł ku górze.Znowu wiwaty radości i stukot kopyt antylop i zebr.Uśmiech nasunął mi się na twarz,kiedy widziałam jak Ndoto próbuję złapać latające na wietrze liście.Lajla siedziała grzecznie w rękach mandryla.Kiedy skończył,oddał mi i Moto maluchy,a on i Matibabu,wrócili do jaskini,namalować nowe pokolenie.

Położyłam się wyczerpana,obok Moto.Lew miał w łapach Ndoto i Norę,ja miałam Lajle.Mała już smacznie spała.Była takie śliczna,taka delikatna.Przypominała mi trochę moją przodkinie Zawadi.Ona także,miała urodzę nieziemską.Polizałam małą po główce i razem z Moto,zaczęliśmy rozmowę o tym,jak to będzie kiedy podrosną?

Leżąc tak,zauważyłam lwice kładące się w kontach i moich przyjaciół.Kilio i Busara oraz Taje i Mto,bawili się z dziećmi.Maji i Nyeusi,leżały że swoimi w kącie i obserwowały ich figle.Kamba siedziała na szczycie,jak zawsze wpatrzona za horyzont.Nie wierzę,że do tego doszłam.Czuję jednak,że wiele jeszcze przede mną.Mam kochającą rodzinę,przyjaciół.Spojrzałam na maluchy...i pomału zapadłam w sen.
***
Narrator
Sawa szedł przez pola.Minął parę drzew bez liści i uciekające zwierzęta.Zatrzymał się pod jaskinią niedaleko jeziora.Ryknął.Z jaskini,wyszedł szary lew.Uśmiechnął się do czarnego.
-Witaj Janya..-powiedział sucho czarny,-po co mnie wzywałeś?
-Jak mógł bym nie wezwać mojego ulubionego szpiega,-zaśmiał się,-tym razem mój drogi...masz ważniejszą misję
-Jaką?
-Wiesz,że chcą zaatakować moją ziemię ci ci białoziemcy?!
-Wiem 
-Chce,żebyś kogoś zabił...
-----------------------------------------------
I jak? Co dalej spotka naszą bohaterkę,wiecie już...
Zapraszam do nowej zakładki.A co do rozdziału,macie pytania:
1.Co myślicie o nowym szamanie?
2.Kogo ma zabić Sawa?
Pozdrawiam :)

wtorek, 14 marca 2017

Rozdział 25

Czerwone oczy,wpatrują się w nią z chęcią mordu.Uśmiecha się do białej lwicy,która zaczyna się cofać.W końcu,oboje poderwali się do biegu.Wise uciekała przed białym,który nie chciał odpuścić.Przed jej oczami,ukazała się ciemność.Upadła.Stanął nad nią,zbliżył swój pysk do jej ucha i....
-Śpij dobrze mamusiu,-po czym wbił w nią pazury.Strużki krwi,pociekły z jej ciała.Syknęła z bólu i popatrzyła na niego,że strachem i zawodem.Niebo pokryły błyskawice,oświetliły ich twarze.
-Zawiodłam się na tobie,-warknęła i zamknęła oczy.Czekała na to,co miało nadejść.....

Narrator
Wise obudziła się z krzykiem.Bardzo się bała,serce jej szybko biło.Leżący obok Moto,przytulił się do białej.Jego wolno bijące serce,uspokoiło ją.
-Spokojnie,to tylko zły sen
-Może...ale był taki realistyczny
Biała spojrzała na swoje maluchy.Smacznie spały w łapach ojca.Na ten widok,serce jej zmiękło.Przytuliła się do lwa i ponownie spróbowało zasnąć.Nie udało się to jednak,przez Kambe. Brązowa wpadła do jaskini,a za nią Taje.Wise otworzyła jedno oka i zaczęła przysłuchiwać się ich kłótni.Jak zawsze,poszło o to samo.O wyprawę na Ziemię Strachu.
Córka Nzuri,już wszystkich pytała o zgodę,lecz każdy odpowiadał nie.Widzieliśmy,że puki nie zawiążemy ostatecznego pokoju,musimy być na baczności.Kamba jednak nie ustępowała.Biedulka...marzy o spotkaniu z tym lewkiem,a ja coraz bardziej odnoszę wrażenie,że on nie istnieje.Dawniej bym pomyślała,że to duchowy przewodnik lwiczki,ale teraz...nie wiem sama.
-Kamba,zostaw Taje,-powiedział Moto i przekazał mi lwiątka,-chodź lepiej na patrol...
-Na Ziemię Strachu?-spytała z nadzieją
-Kambi..ile ty masz lat? Nie długo,staniesz się nastolatką,a ciągle...
-Wiem wiem Moto...-chciała coś powiedzieć jeszcze,ale się powstrzymała,-pójdę z tobą na patrol

Oboje zaczęli się oddalać.Wise została sama z młodymi,bo Taje także wyszła.Biała lwica,zaczęła myć i karmić,swoje potomstwo.Kiedy słodko zasnęły,utulone matczynym językiem,mogło w spokoju przeanalizować swój sen.Spojrzała w swoje łapy.Jej dwie córeczki,obudziły się.
-Przecież,niedawno jadłyście,-zaśmiała się,kiedy Nora próbowała ugryźć jej nos.No cóż...takie uroki bycia mamą....
***
Moto,kiedy skończył patrol,wezwał do siebie lwich podanych.Wise nie przyszła,bo była zajęta opieką nad malcami.Brązowy upewniwszy się,że są wszyscy,zaczął:
-Strachoziemcy,wchodzą nam na głowę coraz bardziej.U Matibabu,jest coraz więcej rannych.Cóż...skoro nie chcą po dobroci,to jej nie będzie!
-Co to znaczy panie?-zapytała jakaś lwica
-To znaczy,że...zaczynamy wojnę

Wise
-Jesteś pewna?-spytałam się Nyeusi.Ta tylko pokiwała głową.
-Czyli zaczynają się wojny,-westchnęłam,-mam nadzieję,że chociaż prezentacja dzieciaków wyjdzie bez trudności
-Ja też,-powiedziała Taje i razem z Kilio,położyły się koło nas,-i że,Tęczowa Kraina się nie zjawi
-Wiesz co? A niech się zjawi,teraz ta cała Uzuri,mi nie podskoczy,-prychnęłam 
-I taką Wise lubię,-powiedziała Taje i przybiła że mną piątkę.Podeszła do nas Maji,wraz z Shani.Szara usiadła obok Nyeusi,a jej matka,poprosiła mnie na słowo....
-Wise,możesz na chwile?
-Tak,-przekazałam maluchy Taje i poszłam za siostrą,-o co chodzi?
-Mam propozycję,dla waszej ziemi,ale najpierw muszę wiedzieć...za ile lwiątka,staną się starsze?
-Po święcie,a co?,-kiedy to powiedziałam,zbliżyła się do mnie i szepnęła coś na ucho.Przytaknęłam,w sumie siostra miała rację.Wróciłam do dzieci,bo dziewczyny musiały już iść.Tylko Taje została,widziałam w jej oczach smutek.
-Co się stało?-spytałam,równocześnie  obserwując zabawę lwiątek w moich łapach
-Tęsknisz za nią?
-Za kim?
-Za Leą,no wiesz...tą z Lwiej Ziemi
-Przecież wiem,-zaśmiałam się,lecz po chwili spoważniałam,-jasne,że tęsknie,fajnie się zgrałyśmy
-A chciałabyś kiedyś,odwiedzić ją?
-Oczywiście,ale na razie nie możemy,-spojrzałam na lwiątka,-a może zjawi się na prezentacji,kto wie?
-Haha masz rację,losu nie da się oszukać,a Każdy problem da się rozwiązać...jednak musimy być cierpliwi i zaufać przyjaciołom
-Wiem wiem,-przytuliłam ją lekko,-a teraz,jeśli pozwolisz...pójdę spać
-Dobranoc
-Dobranoc
***
-Taje,możesz na słówko?
-Jasne Matibabu....o co chodzi?-spytała pomarańczowa
-Czy mogłabyś,że mną,pójść po kogoś?
-Jasne....a kogo?
-----------------------------------------------------------------------------
I jak? Mam nadzieję,że poprawiłam komuś humor.Trochę improwizowałam...z resztą nie ważne :) 
Może jakieś pytanka dla odmiany:
1.Wiecie już,kim będzie lew,że snu?
2.Co myślicie,o rozmowie Taje z Wise i Maji z Wise
3.Kto wygra wojnę,strachoziemcy czy białoziemcy?
A teraz bonusik:
4.Które z lwiątek Wise,wam się bardziej podoba? Macie już ulubieńca?
Pozdrawiam :)
Ps:zapraszam do nowej zakładki ,,przodkowie"

sobota, 11 marca 2017

Rozdział 24

-Co się stało?-powtórzył Moto
-Moto,moje gratulacje,zostałeś tatusiem!-krzyknęła szczęśliwa lwica.Wszyscy wystawili oczy z zdumienia,a na ich twarzach zagościł uśmiech.
-Niestety poród był ciężki,więc Wise musi odpocząć,zostajemy dzisiaj na dworze.
-A ja,mogę wejść?
-Tak Moto,możesz,-uśmiechnęła się,kiedy lew jak szczała,wleciał do środka.Wzrokiem szukał ukochanej.Dostrzegł ją w kącie,w najciemniejszym zaułku.Oczy miała zamknięte.Lew podszedł bliżej i w tedy się obudziła.Uśmiechnęła się do niego,na co ten ją polizał.Wzięła w łapy swoje pociechy,wcześniej pijące mleko.Moto,nie mógł wyjść z podziwu.Te małe istotki naprawdę były jego.Na widok lwa,lwica wpadła w lekki śmiech.Brązowy dostrzegł,że jest zmęczona i chciał wyjść,ale go zatrzymała.

Wise
-Moto,nie wychodź..
-Ale jesteś zmęczona i...
-Nie ważne,zostań,-powiedziałam słabo.Naprawdę dziwnie się czułam.Zaledwie godzinkę temu,leżałam sobie spokojnie,aż tu nagle ogromny ból.Poród z tego co mówiła Matibabu,był ciężki.Według mnie jednak,warty wysiłku.Brązowy podszedł do mnie,położył się obok i przytulił.Oboje spojrzeliśmy na nasze pociechy w moich łapach.
Doczekaliśmy się trojaczków.Wszystkie były jak ja,białe.Bardzo mnie to cieszyło,w końcu nie będę jedyna w stadzie o takiej sierści.Miały taki błysk w oku,trochę taki jak...Mfalme.
Jeden maluch,słodko pochrapywał,a dwie inne kuleczki,spoglądały na świat.Nasz śpioszek,miał nos Moto i jego końcówkę ogona,a może i nawet...w przyszłości grzywę? Te dwie,miały nos różowy-po mnie,ich końcówki ogonów jednak się różniły.Jedna miała biały-jak ja,druga czarny-tak jak kolor swoich uszu.Co do ich oczu.Jedna kuleczka,miała je zielone i jak wytłumaczyła mi Matibabu,ma je po swoich przodkach.Druga miała je niebieskie,niczym ciemne niebo-przepiękne.Trzeci maluch,miał je niebieskie-tak jak ja i Moto.
-Które jest starsze? Synowie czy córki?-zapytał mnie lew,na co się zaśmiałam
-Mamy dwie córeczki i synka
-Syn starszy?
-Nie,ta o zielonych oczach starsza,ta o ciemnoniebieskich po niej,a synek ostatni
-No trudno,czyli mamy królową..
-Moto! Dopiero,co się narodziły,a ty już ustalasz sprawy państwa? 
-Masz rację przepraszam
-Nie przepraszaj,-polizałam go w policzek,-tak,córeczka będzie królową
-A jak ich nazwiemy?-dodałam
-Myślałem nad imieniem dla syna...Ndoto*
-Dobrze,a dla córek wymyśliłam imiona,dla młodszej Lajla,a dla starszej Nora
-Pięknie,a więc...witajcie pociechy,-stuknął je noskiem,na co wybuchnęły śmiechem.Na ten widok,moje serce się radowało,w końcu mam rodzinę,mam dzieci i przyjaciół.Życie pomimo wielu niespodzianek,potrafi zaskoczyć.

Trochę później,do jaskini weszli moi przyjaciele i lwice.Każdy zachwycał się na widok młodych,nawet lwiątka.Kamba pomimo złego nastroju,z radością przywitała nowych członków stada.Dowiedziałam się przy okazjii,o nowych parach w naszym stadzie,a mianowicie Koda+Kora i Bahati+Shani.Polizałam moje maluchy i zmęczona,wyprosiłam wszystkich,bym mogła w spokoju odpocząć.Kiedy zostałam sama,z maluchami (bo Moto,poszedł na polowanie) zaczęłam im nucić kołysankę:
Niebo pełne gwiazd,wśród nich jedna lśni 
Ona chce uwagi,chce miłości,zrozumienia...
mama wam to zapewni,ona was ukołyszę
Będzie jak księżyc,nad wami czuwała
W powietrzu coś pachnie,czy czujęcie to?
Pełno jest marzeń,pełno trosk
Przez wszystkie przejdziemy,bo jesteśmy razem
Zaśnijcie więc me skarby.....

Kiedy zasnęły w moich łapach,mogłam w spokoju odpocząć.Nagle koło mnie,pojawił się Mfalme.Uśmeichnął się do mnie i maluchów.W tedy,obudziła się Lajla i pisnęła radośnie w stronę lwa.
Czerwone oczy,sprowadzą zło

-Co to znaczy?
Nie odpowiedział,zniknął.
-Nyota,dam ci tak na drugie,-spojrzałam na Lajle (no co? Lajla Nyota,pasuję :))
Ziewnęłam wraz z córką.W końcu,zasnęłam.Ten dzień,zapamiętam do końca życia.

*marzenia-śnić

piątek, 10 marca 2017

Rozdział 23

Nadszedł długo oczekiwany dzień,spotkanie z królem strachoziemców.Musiałam zostać,że względu na mój stan.Moto,Busara,Mto..mieli pójść z początku sami,ale w końcu Nyeusi,Kilio,Taje i dwie inne lwice,postanowiły pójść z nimi.Że mną miała zostać Maji,bo oczywiście Kamba,musiała iść z ekipą na Ziemię Strachu.Nie muszę wyjaśniać czemu,bo każdy już o tym wie.Biedaczka,dalej marzy o spotkaniu z tamtym lewkiem.Już nie mam do niej sił.Przed paroma minutami,ruszyła za ekipą,a ja położyłam się na podwyżu.Słońce przyjemnie mnie ogrzewało,w oddali słyszałam śpiew ptaków.Idealne para na odpoczynek.

Narrator
Wyznaczeni,by pójść na Ziemię Strachu,przeszli już pół trasy.Każdy z zebranych,odczuwał inne emocje.Kamba czuła ciekawość,Moto niepewność,inni strach.W końcu,przekroczyli granicę i znaleźli się na suchej ziemi.Jeszcze trochę przeszli,żeby w końcu,zostać zatrzymani przez strachoziemców.
-Przybywamy do króla,-powiedział Busara
-Grrrr kim jesteście?-warknął jeden
-Ja,jestem król Białej Ziemi,Moto....a to moja ekipa!
-Witaj panie,-powiedział drugi,-wiemy po co tu jesteście,chodźcie...-lwy zaczęły się oddalać.Białoziemcy,wysłali sobie porozumiewawcze spojrzenia i poszli za nimi.Przeszli zaledwie kilometr,a już spotkali się z przywódcą.Był nim umięśniony czarny lew,o przenikliwych czerwonych oczach.Uśmiechnął się do zebranych.
-Witam białoziemców,jestem Sakka,król strachoziemców,wy się nie przedstawiajcie,bo to nie jest ważne...,-powiedział,po czym dodał,-a która z was to Wise?
-Oooo teraz to chcesz wiedzieć nieważną rzecz,-warknęła Kilio,tym samym zaintrygowała lwa,-Wise nie ma!
-Mhm...to interesujące
-Przejdźmy już do rzeczy! Czemu wchodzicie na nasze ziemię,-warknął Mto
-Czemu?,-prychnął,-bo chcemy coś jeść,chcemy mieć lepsze miejsce do życia i...
-I dlatego atakujecie nasze lwice?
-To tylko hobby...
-Ja ci dam hobby,-Moto rzucił się na lwa i przycisnął go do ziemi,-nie przejmiecie naszych ziem,a polować możecie tylko w nocy i jeśli zaatakujecie moje lwice....zginiecie!!!!
-Jasne,-powiedział już wystraszony.W końcu,Moto szedł z niego i skierował się w stronę przyjaciół.Zarządził powrót,mając nadzieję,że już wszystko się ułoży.
-Poczekaj Moto,nigdzie nie ma Kamby!
-CO? Macie ją znaleźć,-powiedział Busara i tak jak pozostali,zaczęli jej szukać.
***
W tym czasie,Kamba szukała poznanego lewka.Brązowa przemierzała nieznaną ziemię w nadziei,która pomału ją opuszczała.Doszła do kolejnego ślepego zaułku.Westchnęła z irytacją i zaczęła kierować się w stronę powrotną,kiedy...
-Hej Kamba!-na głos nieznajomego,lwiczka odszkoczyła.Spojrząła na lwiątko zła,lecz po chwili szczęśliwa a nawet zdziwiona.Był to ten sam złoty lewek,którego w tedy spotkała.Zdziwiła ją sprawa,że pamięta jej imię.Uśmiechali się do siebie,gdy w końcu powiedziała:
-Cieszę się,że się ponownie spotkaliśmy...
-Ja także,długo myślałem o tobie.
-Serio?
-Ależ oczywiście Kambo,przecież zamieniliśmy,że sobą zaledwie pare zdań
-A ja nawet,nie znam twojego imienia,-westchnęła
-Jestem....
Uwielbiam wygląd Kamby :)
Nie zdąrzył dokączyć,bo musiał uciekać,ponieważ w odali rozległ się potężny ryk.Kamba rozpoznała jego ton,odgłos należał do Moto.Kiedy lewek ponownie uciekł,nie powiedziawszy jej imienia,pomyślała,że rozszarpie lwa za ten ryk.Tak bardzo cieszyła się,że go spotkała,a t takie nic.
,,Wrócę tutaj i dowiem się jak masz na imię,porozmawiamy....przyżekam"-obiecała sobie w myślach i odwróciła się,by ruszyć w stronę przyjaciół-niechętnie.
***
Ekipa wysłana na Ziemię Strachu,pomału wracała.Kamba szła dumnie z przodu,do nikogo się nie odżywając.Kilio i Busara,szli do siebie przytuleni,,natomiast Moto,dręczyła sprawa z strachoziemcami.Coś czuł,że to nie koniec.
Doszli po zaledwie paru minutach.Zauważyli,że wszyscy śpią na dworze,za białą skałą i tylko Maji,przy niej stoi.
-Coś się stało?-spytała Taje
Po wyrazie jej twarzy,nie można było nic rozpoznać....