-Co jest? Czemu ty to zielsko zbierasz?
-Po prostu muszę,-odparła i przyspieszyła,by po chwili zerwać kolejne zielsko.
-Powiesz czemu?-przewrócił oczami i stanął przed lwiczką
Naomi westchnęła
-Obiecaj,że nikomu nie powiesz
-Obiecuję
Szara zamknęła oczka i zaczęła mówić:
-Co noc,śnią mi się dziwne sny.Odwiedzają mnie w nich..duchy.Widziałam mojego dziadka,babcie,wujka.Coś..coś ma się wydarzyć w mojej rodzinie..
-Ta!-fuknął,-wiesz,może lepiej nie kłam!
-Nie kłamie!
-Jasne! Kłamczucha-zaśmiał się,-idę na obiad,pa Naomi!
-Pa,-burknęła i wróciła do zbierania ziół
Następnego dnia,gdy wraz z bratem,lwiczka podeszła do przyjaciół,poczuła na sobie ich spojrzenia.Z początku to zlekceważyła,lecz później,stało się to denerwujące.
-O co wam chodzi?
-Duszki ci nie powiedziały?-zaśmiała się Mia
W oczach Naomi,pojawiły się łzy.Spojrzała na Kesho,który miał swój głupkowaty uśmieszek.Przetarła łzy.
-Jak mogłeś! Jak!..-chciała coś dodać,kiedy przybiegł Ajabu.
-Co się stało,tato?-spytał Hakimu,wraz z Naomi-która odzyskała spokój
-Wasza mama,zaczęła rodzić,-powiedział spokojnie,po czym wziął dzieci na grzbiet i ruszył w stronę domu.Zostawił dzieci przed jego wejściem i wszedł do jaskini,z kąt wydobywały się słabe piski.Naomi zmrużyła oczy,wiedziała co zaraz nastąpi.Weszła z bratem do środka.Hope,trzymała w łapach małą brązową kuleczkę.Wpatrywała się w zebranych,wielkimi niebieskimi oczami.
-Jak ją nazwiecie?-spytał Hakimu
-Jego synku,-poprawiła go matka lwiątka,-zdecydowaliśmy się na imię Kifo
-Ładnie,-powiedziała cicho Naomi,dalej mrużąc oczy.
Dosłownie po chwili,maluch zaczął się dusić.Dusił się potwornie,więc rodzice nie wiedzieli co zrobić.Ajabu złapał w zęby syna i wybiegł z jaskini.Hope wpatrywała się chwile w lwiątko,po czym także odeszła.Śmierć-była czymś znajomym.Tak stracili pierwsze dziecko.Naomi,nie odeszła.Poszła po zioła i po chwili,była przy bracie.Zawiał wiatr i poczochrał jej sierść.Wyjęła jeden liść i zamoczyła go w jakiejś substancji-którą sama zrobiła.Nasmarowała nią lwiątko.Po godzinie,jej brat przestał się dusić.Złapała go w zęby i delikatnie zabrała do rodziców.Można się domyślić,co odczuli,kiedy córka przyszła do nich z lwiątkiem.Radość,zaskoczenie,wzruszenie,jak i ulgę.Naomi milczała,nie mówiła jak to zrobiła.Tą noc,spędziła przytulona do brata,a we śnie,rozmawiała z duchami.
Po kilku dniach,wszyscy pomału o tym zapominali.Mały miał apetyt.Poznawał już członków rodziny.Naomi nie spotykała się z przyjaciółmi,więc nie szła za bratem,kiedy ruszał w ich kierunku.Któregoś ranka,poszła do doliny w której był baobab.Wspięła się na niego.Już się nie bała,tak jak za pierwszym razem.Oglądała malunki na ścianach i wąchała zioła i mikstury.Spędziła na tym cały dzień,kiedy poczuła czyiś oddech za sobą.Pisnęła i odwróciła się.Za nią stał ten sam gepard,co wtedy.Uśmiechnął się na jej widok.
-Witaj Naomi
-Z-znasz moje imię?
-Tak.Wiesz,duchy wiedzą wszystko,powiedziały mi,że mieszka tu pewna niezwykła lwiczka.
-Ja?
-Tak.Powiem w prost.Powiedziały,żebyś poszła tą ścieżką..
-Jaką znowu ścieżką?-z początku nie zrozumiała,lecz po chwili usiadła,-mam być szamanką? Ja się na tym nie znam
-Zapewniam,że sobie poradzisz.Pomogę ci.Nie chcesz chyba zawieść przodków?
Przez kolejne dni,Naomi uczestniczyła w lekcjach szamana,Madawy.W końcu,stała się nastolatką.Jej brat,spotykał się z Maji i miał mniej czasu na nią.Kifo,był zbyt towarzyski.Hope i Ajabu,zajmowali się sobą,a ona-wciąż uczestniczyła w lekcjach starego szamana.Dorastała.Stała się starszą nastolatką.Wtedy,na ich drzewie zamieszkała rodzina mandryli.Zaprzyjaźniła się z ich synem,Rafą.Widziała w nim potencjał.Któregoś dnia,Madawa umarł.Pochowała go,składając pierwszą żałobną mowę:Hebu roho ni wewe katika huduma.Moshi angani.Jua lako imeweka.Kuondoka wapendwa, utapata mwenyewe katika paradiso.Kuangalia juu yetu, kuangalia macho.Jua lako na kuweka, alikuwa kumbukumbu tu..
Przez kilka dni,uczyła Rafę-tak dla zabawy niby,ale oboje traktowali to poważnie.Spędzała też wiele czasu w rodzinie.Pewnego popołudnia,nadszedł TEN dzień.Stała się młodą dorosłą.Ruszyła na pierwsze polowanie,zakończone sukcesem.Nie cieszyła się długo,gdyż wezwał ją wkrótce król.
-Jak pewnie wiesz,w tym wieku trzeba się zaręczać,-zaczął,-moja córka Maji,wybrała twego brata,mój syn ciebie
Zamurowało ją
-Więc,za dwa dni wasz ślub
-Nie możesz mnie zmusić!
-Wiesz jakie jest prawo.Poza tym,to jest też kara,że chodziłaś do Doliny Hero-o.Nie pamiętasz,że osiedlił się tam nasz wróg!-syknął,-wiem o tym drogie dziecko.Okazałem ci jednak litość.Możesz wyjść za mojego syna
-To już prędzej kara,-burknęłam
Dni mijały.
Nadszedł ten dzień...
Dzień,który zmienił moje życie na zawsze
-Po prostu muszę,-odparła i przyspieszyła,by po chwili zerwać kolejne zielsko.
-Powiesz czemu?-przewrócił oczami i stanął przed lwiczką
Naomi westchnęła
-Obiecaj,że nikomu nie powiesz
-Obiecuję
Szara zamknęła oczka i zaczęła mówić:
-Co noc,śnią mi się dziwne sny.Odwiedzają mnie w nich..duchy.Widziałam mojego dziadka,babcie,wujka.Coś..coś ma się wydarzyć w mojej rodzinie..
-Ta!-fuknął,-wiesz,może lepiej nie kłam!
-Nie kłamie!
-Jasne! Kłamczucha-zaśmiał się,-idę na obiad,pa Naomi!
-Pa,-burknęła i wróciła do zbierania ziół
Następnego dnia,gdy wraz z bratem,lwiczka podeszła do przyjaciół,poczuła na sobie ich spojrzenia.Z początku to zlekceważyła,lecz później,stało się to denerwujące.
-O co wam chodzi?
-Duszki ci nie powiedziały?-zaśmiała się Mia
W oczach Naomi,pojawiły się łzy.Spojrzała na Kesho,który miał swój głupkowaty uśmieszek.Przetarła łzy.
-Jak mogłeś! Jak!..-chciała coś dodać,kiedy przybiegł Ajabu.
-Co się stało,tato?-spytał Hakimu,wraz z Naomi-która odzyskała spokój
-Wasza mama,zaczęła rodzić,-powiedział spokojnie,po czym wziął dzieci na grzbiet i ruszył w stronę domu.Zostawił dzieci przed jego wejściem i wszedł do jaskini,z kąt wydobywały się słabe piski.Naomi zmrużyła oczy,wiedziała co zaraz nastąpi.Weszła z bratem do środka.Hope,trzymała w łapach małą brązową kuleczkę.Wpatrywała się w zebranych,wielkimi niebieskimi oczami.
-Jak ją nazwiecie?-spytał Hakimu
-Jego synku,-poprawiła go matka lwiątka,-zdecydowaliśmy się na imię Kifo
-Ładnie,-powiedziała cicho Naomi,dalej mrużąc oczy.
Dosłownie po chwili,maluch zaczął się dusić.Dusił się potwornie,więc rodzice nie wiedzieli co zrobić.Ajabu złapał w zęby syna i wybiegł z jaskini.Hope wpatrywała się chwile w lwiątko,po czym także odeszła.Śmierć-była czymś znajomym.Tak stracili pierwsze dziecko.Naomi,nie odeszła.Poszła po zioła i po chwili,była przy bracie.Zawiał wiatr i poczochrał jej sierść.Wyjęła jeden liść i zamoczyła go w jakiejś substancji-którą sama zrobiła.Nasmarowała nią lwiątko.Po godzinie,jej brat przestał się dusić.Złapała go w zęby i delikatnie zabrała do rodziców.Można się domyślić,co odczuli,kiedy córka przyszła do nich z lwiątkiem.Radość,zaskoczenie,wzruszenie,jak i ulgę.Naomi milczała,nie mówiła jak to zrobiła.Tą noc,spędziła przytulona do brata,a we śnie,rozmawiała z duchami.
Po kilku dniach,wszyscy pomału o tym zapominali.Mały miał apetyt.Poznawał już członków rodziny.Naomi nie spotykała się z przyjaciółmi,więc nie szła za bratem,kiedy ruszał w ich kierunku.Któregoś ranka,poszła do doliny w której był baobab.Wspięła się na niego.Już się nie bała,tak jak za pierwszym razem.Oglądała malunki na ścianach i wąchała zioła i mikstury.Spędziła na tym cały dzień,kiedy poczuła czyiś oddech za sobą.Pisnęła i odwróciła się.Za nią stał ten sam gepard,co wtedy.Uśmiechnął się na jej widok.
-Witaj Naomi
-Z-znasz moje imię?
-Tak.Wiesz,duchy wiedzą wszystko,powiedziały mi,że mieszka tu pewna niezwykła lwiczka.
-Ja?
-Tak.Powiem w prost.Powiedziały,żebyś poszła tą ścieżką..
-Jaką znowu ścieżką?-z początku nie zrozumiała,lecz po chwili usiadła,-mam być szamanką? Ja się na tym nie znam
-Zapewniam,że sobie poradzisz.Pomogę ci.Nie chcesz chyba zawieść przodków?
Przez kolejne dni,Naomi uczestniczyła w lekcjach szamana,Madawy.W końcu,stała się nastolatką.Jej brat,spotykał się z Maji i miał mniej czasu na nią.Kifo,był zbyt towarzyski.Hope i Ajabu,zajmowali się sobą,a ona-wciąż uczestniczyła w lekcjach starego szamana.Dorastała.Stała się starszą nastolatką.Wtedy,na ich drzewie zamieszkała rodzina mandryli.Zaprzyjaźniła się z ich synem,Rafą.Widziała w nim potencjał.Któregoś dnia,Madawa umarł.Pochowała go,składając pierwszą żałobną mowę:Hebu roho ni wewe katika huduma.Moshi angani.Jua lako imeweka.Kuondoka wapendwa, utapata mwenyewe katika paradiso.Kuangalia juu yetu, kuangalia macho.Jua lako na kuweka, alikuwa kumbukumbu tu..
Przez kilka dni,uczyła Rafę-tak dla zabawy niby,ale oboje traktowali to poważnie.Spędzała też wiele czasu w rodzinie.Pewnego popołudnia,nadszedł TEN dzień.Stała się młodą dorosłą.Ruszyła na pierwsze polowanie,zakończone sukcesem.Nie cieszyła się długo,gdyż wezwał ją wkrótce król.
-Jak pewnie wiesz,w tym wieku trzeba się zaręczać,-zaczął,-moja córka Maji,wybrała twego brata,mój syn ciebie
Zamurowało ją
-Więc,za dwa dni wasz ślub
-Nie możesz mnie zmusić!
-Wiesz jakie jest prawo.Poza tym,to jest też kara,że chodziłaś do Doliny Hero-o.Nie pamiętasz,że osiedlił się tam nasz wróg!-syknął,-wiem o tym drogie dziecko.Okazałem ci jednak litość.Możesz wyjść za mojego syna
-To już prędzej kara,-burknęłam
Dni mijały.
Nadszedł ten dzień...
Dzień,który zmienił moje życie na zawsze
KONIEC CZĘŚCI 2
Super, bardzo ciekawe opowiadanie, czekam na next
OdpowiedzUsuń