sobota, 10 marca 2018

Rozdział 86

-Cofnijcie się,zobaczymy tych nowych,-odparła Taje.Kilio zdążyła już przecisnął się przed tłum.Wpatrywała się teraz w nieznajomych nieobecnym wzrokiem.Koło niej stanęły Wise i Taje.Pomarańczowa spojrzała na białą lwicę wymownie.W jej oczach odbiło się wzburzenie,złość i strach.Wise także wyglądała na przejętą,a serce jej przyspieszyło.
Beżowa lwica warknęła.
-Przywódca biała lwica? To chyba moje niewinniontko udzielisz nam schronienia?-spytała z drwiną,którą starała się ukryć.
Nieznajomy brązowy lew,podniusł teraz wzrok z Mto.Przejechał nim wbierw po Kilio,później po Taje i stanął na Wise.Otworzył pysk,że zdziwienia,a w jego oczach odbiły się iskry.Białoziemcy i jego towarzysze zamilkli na chwile.Wise zmarszczyła brwi.Starała się odpowiedzieć obojętnie,ale nie dała rady.Przystąpiła krok na przód.
-Kion?


Zapadła długa,nużąca chwila milczenia.Białoziemcy spoglądali po siebie pytającym wzrokiem.Niektórzy zdążyli już odejść,wiedząc,że wieści i tak się rozejdą.Teraz wokół nieznajomych została tylko lwia gwardia,trzy lwice walczące na czele z Nyeusi,Mto,Busara,Usafi i dwójka innych lwic.Wise,Kilio i Taje,stały dalej wpatrując się w brązowego lwa.Beżowa lwica oniemiała,najwyraźniej także rozpoznając białą lwice.Czarne lwy,stały obojętnie,nie przestając warczeć.Byli w każdej chwili gotowi do ataku,z resztą podobnie jak białoziemcy.
Wise tym czasem,czuła jakby nogi się pod nią uginały.Rozpoznała lwa.Brązowe futro,zielone oczy,mały uśmiech.Rozpoznałaby go wszędzie.Kion.TEN Kion.
-Czego tutaj szukasz?!-warknęła wbrew sobie kiedy już zdołała się otrząsnąć.Kilio dalej nie rozpoznawała lwa,ale Taje przycisnęła się bliżej do futra Wise.
-Ja...ja nie wierzę,że żyjecie,-odpowiedział Kion.W jego głosie unosiła się radość.Widać,że bardzo obwiniał się i tęsknił.Widać,że nie chciał by umarły.Ale Wise i Taje to nie przekonywało.Widziały przed sobą tylko byłego przyjaciela,zdrajcę.
-Powtarzam,czego tutaj szukasz?!
-Widzisz,żyjemy,smutno co?-Taje warknęła głośno,-możesz pozdrowić Uzuri,napewno sprawimy jej tym miłą niespodziankę.A no tak,zapomniałam,ona jest mordercą!
-Co ty gadasz?!-warknęła beżowa,o imieniu Dicky.Spojrzała na czarną lwicę.
-To Uzuri zabiła Nzuri!!-warknęła z jadem Nyeusi i już miała się rzucić na brązowego,kiedy Mto złapał ją za sierść na karku,trzymając także Busarę.Oboje byli gotowi zabić syna Uzuri.A Wise..widziała w Kionie także syna Mfalme.
-Ja...cieszę się że was widzę-powiedział z radością Kion,jego oczy spowiła mgła,-myślałem,że nie żyjecie.Bałem się.Ja nie chciałem waszej śmierci
-Chciałeś,kiedy rzuciłeś naszą przyjaźń jak jakąś kością!-syknęła Taje
-Ale nie chciałem..
-Kiedy odchodziłyśmy,nie próbowałeś nas zatrzymać.Twoja matka zabiła naszą opiekunkę,swoją siostrę.Gdzie wtedy byłeś? W przytulnej jaskini? Pod łapą matki? Chrzań się!-warknęła gardłowo Taje.
Kilio zdołała już sobie przypomnieć lwa i przybrała pozycję bojową,rzucając ogonem na boki.Z gardła wydobywała gardłowe,ostre,jadowite warczenie.Przypomniała sobie,jak przez tą ucieczkę,jej przyjaciółki traciły nadzieje,a one same tętniły głodem.
A potem przypomniała sobie śmierć Mfalme..
-Nie zbliżaj się do nich,Kion!-syknęła.
-Żyjemy,jak widzisz,-Wise wyprostowała się,w jej oczach błyszczał gniew i żal.-Więc możesz już wracać do siebie,nie chce cię widzieć Kion.Nienawidzę cię.
Kion podszedł kilka kroków do białej lwicy.
-Wise..
-Mto! wyrzućcie ich z Białej Ziemi,za granicę! Pilnuj granicy przy tym! Niech tu więcej nie przychodzą,-syknął Busara.Taje skinęła głową,akceptując jego słowa.Kion jednak długo jeszcze wpatrywał się w oczy Wise,nim został popchnięty za granicę.
Wise i Taje powolnym krokiem ruszyły do Białej Skały.
Na miejscu ułożyły się na podwyższeniu,zabraniając wszystkim wchodzić:nawet Kilio.Spoglądały dlugo na siebie.
-Myślałam ,że to już zamknięty rozdział,-zaczęła Wise,w której oczach zaczęły gromadzić się łzy,-Czemu przeszłość musi wracać i znowu ranić?
Taje nie odpowiedziała,a jedynie przytuliła białą lwicę.
*
-Pilnuj granicy Mto.Nyeusi,nie rób nic głupiego,zemścisz się na samej Uzuri.Coś czuję,że szykuję się wojna,-warknęła przez zaciśnięte zęby Kilio,-róbcie patrole.Idę na polowanie.
Zabrała że sobą pięć lwic polujących i poszła.
Busara spoglądał za nią.
-Lwia Gwardia zostaję.Niech pilnują Białej Ziemi wewnątrz,-omiutł wzrokiem syna,-lepiej,żeby Borze się nic nie stało,bo osobiście ich zagryzę.
Bahati wystawił pazury i wbił je w ziemie.
-Tak jak ja.
*
-Zostaniesz moją dziewczyną,Lili?-Furaha wyszedł z wody.Lili wciąż się śmiała,kiedy wrzuciła lewka do wody,lecz po wypowiedzeniu tych słów zamilkła.W niebieskich oczach coś błysnęło.
-Tak,zostanę!-pocałowała go w policzek.

Ikima przyglądał się im z pewnej odległości,nim zdecydował się postąpić podobnie.Poprosił Shirę na stronę,po czym zerwał dla niej różowy kwiatek.Wręczył jej.
-Dziękuję,-powiedziała z rumieńcami,-z jakiej to okazji?
-Chciałem się zapytać,-zaczął,-czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moją dziewczyną?
Shira miała łzy w oczach,kiedy przytuliła lewka.
-Tak,zostanę.
Pocałowali się.

Kume spojrzał na Binti.
-Jak myślisz,co to za lew?
-Mów ciszej,-syknęła,-Kamba nas obserwuję.Coś ewidentnie nie gra,-po czym dodała,-zapytam później mamy kim on był,ona zawsze mi odpowiada.W końcu jestem pierworodna.
Kume zaśmiał się
-Ależ oczywiście!
*
Amara wtuliła się w Chakę,który polizał ją w policzek.
-Jak myślisz,gdzie teraz jest Imani?
-Oby jak najbezpieczniejszym miejscu,-odpowiedział lew.
*
Tym czasem,Nora z przyjaciółmi opuściła Ptasią Ziemie po cztero-pięcio dniowym pobycie na nim.Ruszyli w stronę Wolnej Ziemi.Wolnych terenów,w których panował spokój i zrozumienie.Na której każdy mógł być sobą.
-Przynajmniej odpocznę,mówię wam,znowu źle się czuję,-warknęła Aishi
-Cóż,Wolna Ziemia jest piękna.Przynajmniej z tego co mówi matka.Ale większość z nich to lwy roślinożercy.I mają dużo jezior.
-Wydaję się niezwykła,-Imani westchnęła,-Ciekawe jak mnie przywitają?
Przed nimi ukazał się widok Wolnej Ziemi.

Tak jak starał się ją opisać Ni,ziemię pokrywało wiele jezior i wód.Po całych dwóch dniach wędrówki,miło było się napić chłodnej i czystej wody z wodopoju.Zwierząt było pełno i Lajla zastanawiała się,czy rzeczywiście tutejsze lwy nie jadają mięsa.
Podbiegła do nich pomarańczowo-biała lwica,o różowym nosie.Zielonymi oczami wpatrywała się w przybyłych,za nią biegł biały lew,o czarnej grzywie z takimi samymi kolorystycznie łatami na obu oczach.Nos miał różowy,ale oczy fioletowe.Wraz z lwicą zatrzymali się przed nieznajomymi.Najpierw zmierzyli ich długim wzrokiem,zwłaszcza Imani,nim się odezwali.
-Kim jesteście?
Głosy były równe,czyste,nie wrogie i wypowiedziane równocześnie.Musieli często witać nieznajomych.
Nora przystąpiła krok do przodu.
-Jestem Nora,a to są mój partner Kisu,moje rodzeństwo Lajla,Ndoto i Huru,oraz przyjaciele Imani,Ni i Aishi.
-Skąd przybywacie?-spytała nieufnie lwica,-nie wyglądacie na chorowitych
-Chorowitych?
-Nie wiecie,Wolna Ziemia jest domem dla chorych lwów,którzy są odzucani i szukają pomocy,-wytłumaczył Ni
-Widać wiele o nas wiesz,-przewrócił oczami biały lew,-chodź to oczywiste.Mówcie,z kąt jesteście?
-Z Białej Ziemi,-odparła Nora,-my jesteśmy w podróży
-Kojarzymy królową Wise.Moja babka wiele o niej mówiła,-odparła lwica,-potrzebujecie pomocy?
-Tylko postoju jednodniowego,-odparł Kisu
-No dobrze.Radzę przebadać wam się u Maishy,Zawadi i mojej siostry Riwayi.
-Są medyczkami?-spytała Aishi
-Tak,-odpowiedział lew,-my zwiemy się Bahari i Imara.
Imara podeszła do Imani i polizała ją za uchem.
-Potrzebujesz czegoś?
-Nie.Może tylko odpoczynku.
-No dobrze.Zaprowadzę was do Rihayi,bo możliwe,że Maisha i Zawadi będą jeszcze spały.Jest dopiero po wschodzie słońca.My jesteśmy ze straży granicznej,więc często wstajemy wcześnie.Rihaya zawsze wcześnie wstaje,ale jest troche nieśmiała,-powiedziała Imara.
-Ale przyjazna.Chodźcie.-ponaglił Bahari,-Witamy na Wolnej Ziemi.
Ruszyli za lwami*

*Czy ktoś może pamięta Rihaye,Bahari'ego i Imarę?

Co myślicie o rozdziale? Podobał się?
Był cudowny:
:D
Był fajny:
:)
Był zaskakujący:
:O
Był głupi:
:(
Pozdrawiam! c:

1 komentarz: