Nora wolno sunęła do przodu. Łapa za łapą, przesuwała się niewidoczna po ziemi. Gęsta trawa pomagała jej w tym. Antylopa pasła się niczego nieświadoma,kiedy królowa próbowała na nią wskoczyć. Stado zerwało się do biegu. Biała lwica ruszyła za nimi. Łapy łomotały o ziemię. Lwica słyszała, jak równy oddech Lajli jej towarzyszy. Obie siostry już dopadały swoje ofiary. Wykonały zgrabny ruch i wkrótce śniadanie dla Kisu i Ndoto, oraz ich, było już gotowe. Pociągnęły je w stronę kamieni.
Kisu zaczął klaskać lwicą. Ndoto tylko skinął im głową. Był zamyślony. Nora przyjęła to normalnie. Od kąt Imani urodziła ,każdą chwilę spędzał z nią i synami. Ale przecież maluchy miały już trzy miesiące, wychodziły nad wodopój i bawiły się z przyjaciółmi. Ndoto musiał wrócić do swoich obowiązków, co wytłumaczyła mu Nora.
Córka Wise pierwsza zanurzyła zęby w pysznym mięsie, reszta poszła za jej przykładem.
Wtedy słodki głosik,wyrwał ich z zamyśleń. Zunia podeszła do nich, z góralkiem w pysku. Położyła go koło swoich łap, wpatrując się w Norę błagalnie. Nora skinęła więc głową ,a więc córka Wise zatopiła kły w mięsie upolowanej zwierzyny.
Nora znów poczuła się dziwnie,że nie ma czasu dla najmłodszej z sióstr .Niestety obowiązki królowej za bardzo ją pochłonęły, a Zunia przecież tak szybko dorastała! Nora miała większą więź z Ndoto i Lajlą, z którymi się wychowywała. Było jej żal Zuni, dla której Wise, Taje, gepardka ,Kion, byli bliźsi, niż starsze rodzeństwo.
Musiała to zmienić.
-Zunia, -zaczęła
Brązowa spojrzała na nią zaciekawiona.
-Tak?
-Masz może ochotę iść na patrol,ze mną,Lajlą,Ndoto i Kisu? Później możemy zapolować.
-Z chęcią!-ucieszyła się mała, uśmiechając się szeroko.
Kisu pochylił się i szepnął partnerce na ucho.
-Nie zapominaj o raporcie.
-Nie bój się,-polizała go w policzek,-nie zanudzę jej.
Kiedy dokończyli swoje danie, ruszyli swoją ścieżką.
*
Jeszcze tego samego dnia, Nora przysiadła na chwile przed wodopojem. Przyglądała się lwiątką, wesoło bawiącym się w berka. Amara uważnie je obserwowała na współkę z Kambą.
Lwiątka skakały na siebie z piskiem. Jak to zwykle bywało, wnuki Kamby stały się dla siebie bardzo bliscy. Lwiaki rywalizowały, a Kukaa zwykle tylko dopingowała, lub biegała dookoła wodopoju, była szybka.
Nora miała w tej obserwacji swój cel. Skoro nie mogła mieć potomka,któryś z synów Ndoto -mieli prezentacje, mimo zdziwienia stada,- był idealnym kandydatem na jej następcę i przyszłego króla Białej Ziemi. Nora zastanawiała się jednak, który najlepiej się nada ,nie chciała kłótni.
Obserwując oba lewki, zdała sobie sprawę z ich charakterów. Jicho mało mówił, wolał obserwować. Był też cierpliwy ,pomocny,odważny. Jego brat był bardziej wygadany, odważny, nie mógł usiedzieć w jednym miejscu.
Nora postanowiła więc,że to starszy z braci powinien zostać jej następcą,chodź oboje się do tego nadawali.
Wstała i wolnym krokiem podeszła do lewków, Jicho po prowadziła na bok.Wyjaśniła,że po swojej śmierci będzie potrzebować następcy i spytała, czy lewek chciałby nim być. Jicho był wniebowzięty .Od razu się zgodził, i pobiegł poinformować o tym przyjaciół . Amara podniosła na białą królową zaciekawione spojrzenie, ale nim się odezwała, Nora zniknęła w swoją stronę. Miała do dokończenia dalsze obowiązki.
*
Jicho podszedł do przyjaciół i przybrał dumną minę. Kukaa spojrzała na niego uważnie.
-Czego od ciebie chciała, kuzynie, nasza królowa?
-Powiedziała mi,że potrzebuje następcy. Zaczniemy lekcje za dwa miesiące i będę przyszłym królem.
-Mówisz poważnie?- spytał zaciekawiony Jasiri, -to ekstra.
-Nie ekstra,-syknął Hakimu,-czemu akurat ty, nie ja? Albo Nguvu? Jasiri? Ty?
-Co w tym złego?!-odsyknął Jicho
Nguvu i Jasiri spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Syn Chaki westchnął:
-Nie kłóćcie się. Królowa wie co robi. Poza tym, my nie jesteśmy wnukami Wise.
-Ale..to takie niesprawiedliwe,-burknął Hakimu. Jego oczy się rozszerzyły.-Wiecie co, pobawmy się w zapasy.
Przyjaciele zdziwili się, że tak szybko mu przeszło. Ale Hakimu był przecież typem luzaka, więc nic dziwnego.
Dobrali się w pary. Kukaa z Jasirim rozpoczęła. Wygrał lwiak, więc walczył z Nguvu. Teraz zwyciężył syn Teo. Oboje spojrzeli na siebie wrogo, nim poczekali,aż synowie Ndoto skączą, by wziąć udział w finale.
Dla obu lewków była to jednak prawdziwa walka. Jicho i Hakimu skakali na siebie z małymi wyciągniętymi pazurkami. Lubili się, byli braćmi, ale teraz coś nimi zawładnęło. Zazdrość i rządza zwycięstwa.
Pierwsza zorientowała się Kukaa, przerażona, pobiegła po mamę, która rozdzieliła oba lewki. Hakimu i Jicho mieli niewielkie zadrapania, a w ich oczach buchowała dalsza rządza władzy. Kukaa przytuliła się do brata ,a Nguvu i Jasiri kumple zaczęli rozmawiać niespokojnie,o tym co właśnie się stało.
-Co tu się dzieję? No ,mówcie,-burknęła Amara
-Nic,-oboje odparli w tym samym czasie.
Kamba podeszła bliżej i uważnie przyjrzała się dwójce.
-Powiecie o co poszło?- nastała krępująca długa cisza. Kamba westchnęła,- idziemy do Imani, niech z wami porozmawia.
Kamba ogonem zagoniła oboje, by szli za nią. Bracia rzucili spojrzenie w stronę przyjaciół, ale poszli za starszą lwicą.
Amara zwróciła się do lwiątek.
-O co im poszło?
-Chyba o to,że Jicho ma być przyszłym królem,-powiedziała Kukaa i wytłumaczyła Amarze dokładniej wszystko.
Amara zaskoczona skinęła głową. Namyśliła się chwile, nim odpowiedziała.
-Nie zajmujmy się tym teraz. Chodźcie dzieci, pójdziemy na spacer. Nguvu, dajmy twojej mamie odpocząć i chodź z nami.
-Dobrze, ciociu,-odpowiedział lewek, zwrócił się następnie do Jasiriego,-wyścig?
-Czekałem aż zapytasz
-Ja też chce,-krzyknęła uradowana Kukaa
Trójka lwiątek pobiegła przed siebie szczęśliwie, za nimi potruchtała Amara.
*
Imani właśnie wracała z polowania z resztą lwic. Upolowały dwie antylopy i zebrę. Szczęśliwe, ciągnęły i równocześnie rozmawiały ze sobą szeptem.
Ślepa lwica nie mogła doczekać się pierwszego polowania od miesięcy.
Idia uniosła zaciekawiona głowę, gdy w ich stronę szła Kamba.
-Już głodna?
-Ja do Imani,-odpowiedziała matka lwicy.
Lwica koloru Toffi, odwróciła się w jej stronę. Skinęła towarzyszką głową, by podejść do opiekunki lwiątek, gdy reszta wróciła do ciągnięcia zwierzyny na Białą Skałę.
Imani zmrużyła oczy.
-O co chodzi, Kambo? Czym się denerwujesz?
-Twoi synowie strasznie się dzisiaj posprzeczali, doszło do bójki.
Imani otworzyła szerzej oczy i spojrzała ślepym wzrokiem na dwójkę lewków, którzy patrzyli w ziemię.
-Może z nimi pogadasz, bo mi nic nie chcą powiedzieć,-odparła Kamba,-idę do Hope. Pa, córeczko.
Odwróciła się i szybko odeszła.
Imani pokręciła kilka razy głową.
-Powiecie mi o co chodzi?
Lewki zawahały się, ale w końcu wytłumaczyły mamie wszystko. Imani była widocznie zdziwiona,ale wysłuchała wszystkiego do końca .A słuch miała bardzo dobry.
Hakimu podniósł głowę.
-To nie jest sprawiedliwe
-Ale ciocia Nora mnie wybrała,-odpowiedział Jicho
-Jicho, nie spodziewałam się tego po tobie,-zaczęła Imani,-zawsze taki cierpliwy, a sprzeczasz się z bratem o coś takiego? Ty nie lepszy Hakimu, jak możesz zazdrościć.To zła cecha i nie tak was wychowałam,- uniosła wyżej głowę,-Rodzeństwo powinno na siebie liczyć.Macie tylko cztery miesiące, jesteście tacy mali.Chce widzieć w was zgodę.
Jicho i Hakimu musieli przyznać Imani rację. Zawsze szanowali lwicę. Spojrzeli na siebie.
-Sorki brat, przegiąłem, -przyznam Hakimu,-może być zgoda?
-Zgoda. Nie będę się przechwalał, obiecuję. Co powiesz na zabawę?
-Z chęcią,- przybili sobie po piątce.
Imani uśmiechnęła się delikatnie.
-Dzieci, ale wy wiecie,że teraz was już nie puszczę,- spojrzeli na nią zdziwieni,-pora na kąpiel.
Wrócili do jaskini.
Synowie Ndoto, nie znosili mycia. Imani ułożyła ich obok siebie, ogonem owinęła dla bezpieczeństwa i poczęła przesuwać język po sierści jednego, potem drugiego. Robiła to delikatnie, ale żeby szedł brud. Oboje siedzieli grzecznie, chodź chcieli się wyrwać.
Po wszystkim, Imani przyniosła im po kawałku mięsa.Ułożyła się obok nich.
-Wasz tata wróci chyba późno.
-Szkoda, pograłby z nami w piłkę,- zawołał Hakimu. Chwile później upuścił uszy po siebie,- m-mamo?
-Tak, skarbie?
-Kim mam być w przyszłości?
To pytanie zaskoczyło córkę Arro.
-Haki,jesteś taki młody, nie myśl o tym. Będziesz tym, kim będziesz chciał. Ja, chciałam być lwicą polującą i pomimo mojego kalectwa, dzięki ciężkiej pracy to osiągnęłam.
Hakimu przewrócił głowę na bok.
-Czy będę mógł nawet opuścić Białą Ziemię, ruszyć w podróż?
-Jeśli będziesz tego chciał,-odpowiedziała Imani i ogonem przejechała po jego plecach,-widzisz, zazdrość przeszła. Na przyszłość, z taką sprawą do mnie.
Jicho skinął głową.
-A opowiesz nam bajkę?
Imani skinęła głową.
*
Nora napiła się wody. Lajla poszła w ślad za nią.
Obie kierowały się w stronę jaskini w której mieszkała Matibabu, by spytać, czy ktoś nie potrzebuje ich pomocy.
Niespodziewanie jednak, postanowiły iść dłuższą drogą koło skałek.
Białe lwice czuły ciepłe promienie słońca, chłodny wiatr muskający pysk .Zmrużyły oczy zachwycone. Wkrótce będą mogły wtulić się w swoich partnerów i zasnąć.
Przechodząc koło skałek, obie nastawiły uszu .Odpoczywające lwice głośno rozmawiały. Nora zatrzymała się nagle gwałtownie, gdy dosłyszała swoje imię.
-Skoro wybrała jednego z..
Nora przybliżyła się bliżej, by w pełni dosłyszeć.
-To musi być coś na rzeczy.
-Może po prostu szuka na wszelki wypadek
-Nie ma jeszcze potomka, myślę,że to prawda..
-Ja także...
-Co ma być prawdą?-przyłączyła się teraz inna lwica
-Że nasza królowa nie urodzi nigdy lwiątka.
Lajla zastrzygła uszami.
-Podłe plotki, nie przejmuj się Nora.
-Kiedy to prawda,- oczy królowej rozszerzyły się, gdy spojrzała na młodszą siostrę,-tak mówiła mi Matibabu.
Lwice nie przestały rozmawiać.
-Skoro nie może mieć lwiątek, to składam jej rezygnacje, lepiej pozbyć się jej z tronu, bo przepadniemy!
-Zgadzam się.
- I ja. Co z niej za lwica? Jak chce nam zapewnić bit.
Lajla zmrużyła brwi. Nora akurat poderwała się i biegła teraz w zupełnie inną stronę. Widać,bardzo dotknęły ją te wszystkie słowa.
Lwice spojrzały w ich kierunku i pyski im opadły.
-My..
Lajla uniosła wysoko głowę i syknęła.
-Nie zapominajcie,że moja matka chciała na tej ziemi spokoju. Nie obelg, bo ktoś dajmy na to,ma inny kolor futra, czy jest niewidzący. Jeśli moja siostra nie ma chwilowo lwiątek, to nie wasza sprawa, a jeśli..-zwróciła się do czwórki,- trzeba wam ofiary, to spójrzcie na siebie, albo jeszcze lepiej odejście do Tęczowej Krainy,-syknęła,-Nora to wasza królowa i ma być spokój, jasne?
Lwice skinęły głowami.
-A teraz od obowiązków, wystarczy wam przerwy,-fuknęła biała lwica.
Kiedy wszystkie odeszły, Lajla westchnęła. Chyba pogorszyła sytuację, ale nie mogła się temu przyglądać bezczynnie.
Smutnym wzorkiem spojrzała daleko za siebie. Nora..czy wszystko dobrze? Gdzie jesteś?
*
Córka Wise biegła nie zatrzymując się przed siebie. Cały czas wiedziała jednak gdzie się kieruję, dobrze znała swój dom. I wciąż widziała Białą Skałę.
Kiedy zaczęły ją boleć łapy, zatrzymała się i od razu ułożyła. Znajdowała się na łące, gdzie trawa delikatnie poruszała się zgodnie z ruchem wiatru. Słońce zaczęło zachodzić i Norę oślepił pomarańczowy blask. Oczy białej lwicy były przy tym puste.
Jej najgorsze obawy się sprawdziły. Nie mogła mieć lwiątka, wśród stada się to rozejdzie i jeszcze gorzej, Kisu się z nią rozstanie.
Położyła głowę na łapach, a smutek zamglił jej oczy.
Wtem zerwał się mocniej wiatr. Nora uniosła głowę i od razu wstała. Niedaleko niej zaczął układać się wizerunek. Z początku niewidoczny, jaśniał i kształtował. Sylwetka lwicy uśmiechnęła się do niej. Nora z ulgą uświadomiła sobie,że widzi swoją własną duchową przewodniczkę, babcię -matkę Wise i Maji.
-Angela..co..
-Potrzebowałaś mnie, czyż nie? więc jestem,-powiedziała delikatnie. Ten głos był tak przyjemny dla uszu, że Nora mimowolnie zamknęła oczy by się w niego wsłuchać.Uśmiechnęła się ,a do nosa dotarł różany zapach.
-Mam. Wiesz, one..
-Wszystko wiem,Noro. Nie martw się, wszystko się ułoży. Stado zapomni.
-Ja nie zapomnę. Chce być matką,- szepnęła królowa
-Jesteś wspaniałą królową i będziesz równie dobrą matką.
-Przeze mnie same kłopoty...-szepnęła Nora i gwałtownie uniosła głowę,-matką?
-Tak mi się powiedziało,-mruknęła Angela,-nie rób sobie nadziei. Nora, kochanie, mogę cię zapewnić,- zaczęła się rozpływać,-że o ile wciąż będziesz działać, będziesz zadowolona.
Lwica całkiem znikła. Nora westchnęła. Spojrzała na granatowe niebo i pierwszą migającą gwiazdę.Angela niewiele jej pomogła, ale jednak mała iskra błysnęła.
Wróciła na Białą Skałę z uniesioną głową. Od razu zagaiła majordamuskę, wzięła kawał mięsa i usiadła na podwyższeniu. Lwice w jaskini zwróciły na nią uwagę. Nora wtuliła się w partnera.
-Jak minął dzień?
-Jak zawsze,-odpowiedział lew,-a u ciebie coś ciekawego?
-Właściwie, to..- Nora zwróciła się głośno do stada,-jutro macie dzień wolny . Sama zapoluję dla stada.
Wszyscy wpatrywali się w nią zdziwieni, nawet Wise. W końcu pochylili z szacunkiem głowy.
Kisu zmrużył oczy.
-Co cię naszło? -po czym dodał,- z chęcią ci pomogę.
-Ja też,-powiedziała Lajla.
-Dziękuję wam. Dobrze ,was mieć przy sobie,-stuknęła się nosem z siostrą i przejechała językiem za uchem partnera.
Z uśmiechem patrzyła w swoją przyszłość. Chodź widocznie tylko ja wiedziałam, że nadciągają poważne kłopoty.
Hej.
Na początku pragnę przeprosić za rozdział. Wiem, że nie udał mi się, nie jestem zadowolona ,więc nie musicie go komentować.
Rozdział pisany dwa dni.Nie wrzucę nic w weekend, więc w tym tygodniu prawdopodobnie będzie tylko ten. Jutro mam urodziny (27- urodziny16).
Zakładka z bohaterami zostanie za niedługo zaktualizowana.
Życzę wam miłej nocy c:
ps: Dochodzimy do głównego wątku sezonu 3 i jego końca(pewnie w grudniu,jeśli dobrze pójdzie, to potem będzie sezon 4) ale także pragnę uprzedzić,że będę często wrzucać piosenki.
Bardzo mi się rozdział podobał :)
OdpowiedzUsuńPs. Wszystkiego najlepszego. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełnienia marzeń i przede wszystkim, dużo weny! :D
Cieszę się,że komuś się rozdział spodobał. Myślałam,że to będzie jeden z najgorszych.
UsuńDziękuję za życzenia ^^ Cieplej aż mi się zrobiło na serduszku :)
Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńsuper rozdział, bardzo mi się podobał <3
wszystkiego najlepszego! wiem, że trochę spóżnione, ale są!