Kira
Dziwnie było wpatrywać się w to samo słońce tyle razy. Właściwie nie pamiętałam, kiedy widziałam je po raz pierwszy. Widok zawsze zapierał wdech w piersi. Słońce mieniło się w barwach pomarańczowych i żółtych, gdy powoli sunęło po niebie. Dawało życie, ciepło i wywoływało radość. Budziło w dzień zwierzynę, która zapewniała nam pożywienie.
Owinęłam łapy ogonem, by tak jeszcze chwile na nie spoglądać. Nie mogłam jednak robić tego zbyt długo. Za chwilkę będę wyprowadzać moją Lwią Gwardię w stronę sawanny. Musimy przeprowadzić kontrolę. Każdy dzień był dla nas pełnym pracy. Ale lubiliśmy to i nie narzekaliśmy.
Odwróciłam głowę, gdy ktoś mnie zawołał.
Kukaa stała za mną z wielkim uśmiechem.
-Już nie śpisz?-spytałam, również z uśmiechem,-Mfalme wypuścił cię z ramion?
-Nie musisz być złośliwa!-obruszyła się lwica,-Sama zasypiasz każdej nocy u boku Jasiri'ego.
-Zazdrosna o brata?-rzuciłam, szykując się do zejścia ze szczytu.
Czekała na dole, tak jak musiała, dopóki nie pojawiłam się u jej boku. Przytuliłyśmy się.
-Reszta wstała?
-Phi! Nguvu ledwo zwlekł się na łapy! Ja się serio pytam, co on robi po nocach ( ͡° ͜ʖ ͡°)?
-Ja nie wiem,-wzruszyłam ramionami.
Odczekałyśmy, aż zbierze się reszta. Jicho szedł trochę ze smutnym wyrazem pyska, ale nie można mu się dziwić. Odczuwał brak bycia w związku. Nie wiem, dlaczego żadna lwica nie chciała z nim być jak na razie, nikt z wyjątkiem nas i Matibabu nie znał przepowiedni...
Zadżałam przypominając sobie ją.
Za Jicho nadeszli Nguvu i Jasiri. Uśmiechnęłam się szerzej widząc tego drugiego. Odkąd staliśmy się młodymi dorosłymi, wyprzystojniał.
Za nimi wyszedł Hakimu, ale tylko skinął nam głową, sam udając się w inną stronę sawanny, niż mieliśmy iść.
Dałam znać ogonem i zeszliśmy z Białej Skały, by wykonać codzienne obowiązki. Nie mogłam się już doczekać!
*
Sunęliśmy wzdłuż sawanny, przyspieszając coraz szybciej nasze ruchy. Wiatr muskał nasze pyski, promienie słońca ogrzewały futro, natomiast kroki obijały się twardo o ziemię. Mknąc tak, zastanawiałam się, gdzie powinniśmy zacząć.
Długo włóczyliśmy się po sawannie, z czujnie wystawionymi zmysłami. Rozglądaliśmy się ze zmrużonymi oczami, by wypatrzeć chociaż najmniejsze zagrożenie.
-Ostatnio zastanawiałem się nad znalezieniem partnerki..-przerwał nieoczekiwanie ciszę Jicho.
Usłyszałam ruch. Nguvu odwrócił głowę w stronę Jicho.
-Stary wez się za Nzuri!
-Ej, co masz do Nzuri?-spytał Jasiri
-Nic, ale jest wolna!
-Całe stado to połowa lwic,-dodałam swój argument
-Moje,-rzucił Nguvu, z uśmiechem
Przewróciłam oczami
-Sugerujesz, że lwice nie mają własnego zdania? Czy ja też jestem twoja?
-Jesteś partnerką Jasiri'ego,-wytknął Nguvu z naciskiem,-I nie zabiera się dziewczyny kumplowi. Nawet jeśli się ją kiedyś kochało...
Zmrużyłam oczy zarumieniona i przyspieszyłam kroku. Miałam świadomość pomruku niezadowolenia Jasiriego. Zrobiło mi się znowu słabo. Miałam ochotę zarządzić przerwę. Usłyszeliśmy jednak wtedy głośne odłosy. Spłoszone stado!
Długo włóczyliśmy się po sawannie, z czujnie wystawionymi zmysłami. Rozglądaliśmy się ze zmrużonymi oczami, by wypatrzeć chociaż najmniejsze zagrożenie.
-Ostatnio zastanawiałem się nad znalezieniem partnerki..-przerwał nieoczekiwanie ciszę Jicho.
Usłyszałam ruch. Nguvu odwrócił głowę w stronę Jicho.
-Stary wez się za Nzuri!
-Ej, co masz do Nzuri?-spytał Jasiri
-Nic, ale jest wolna!
-Całe stado to połowa lwic,-dodałam swój argument
-Moje,-rzucił Nguvu, z uśmiechem
Przewróciłam oczami
-Sugerujesz, że lwice nie mają własnego zdania? Czy ja też jestem twoja?
-Jesteś partnerką Jasiri'ego,-wytknął Nguvu z naciskiem,-I nie zabiera się dziewczyny kumplowi. Nawet jeśli się ją kiedyś kochało...
Zmrużyłam oczy zarumieniona i przyspieszyłam kroku. Miałam świadomość pomruku niezadowolenia Jasiriego. Zrobiło mi się znowu słabo. Miałam ochotę zarządzić przerwę. Usłyszeliśmy jednak wtedy głośne odłosy. Spłoszone stado!
*
-Jaki plan?-spytał sapiąc Jicho, gdy biegł równym krokiem za mną. Krztusiłam się od kurzu wywołanym ruchem kopyt bawołów. Ich kopyta mocno uderzały o ziemię.
Wzięłam głęboki oddech, by przemówić.
-Kukaa spróbuj zrównać się z liderem bawołów i ich przekonać go by zwolnił!-po czym dodałam,-Nguvu, Jasiri ubezpieczacie boki, Jicho i ja zajmiemy się tyłami. Musimy skłonić ich do zatrzymania się!
Skinęli prędko głowami, i nim się zorientowałam, biegliśmy jeszcze szybciej, gotowi wykonać nasze zadania.
Narrator
Imani opuściła jaskinię stada, mrugając pod nagłym naciskiem światła. Przeciągnęła się, wystawiając przed siebie łapy. Poczuła obok siebie ruch, więc odwróciła głowę.
-Dzisiaj na zmianę obiadową?-spytała kierując się do lwicy o wyraznym zapachu.
Idia spojrzała przed siebie, marszcząc nos.
-Śniadanie było dzisiaj dość obfite, myślę, że dzisiaj poradzimy sobie bez obiadów i kolacji. Musimy dbać o Krąg Życia,-dodała, spoglądając w stronę lwicy,-Poprowadzisz jutro grupę?
-Z przyjemnością,-rzuciła w stronę liderki grupy polującej
Idia skinęła głową, po czym odeszła dość prędko. Imani wstała na równe łapy i ponownie wróciła do jaskini.
Ledwo utrzymała równowagę, gdy coś wpadło między jej łapy, zmuszając ją, do prędkiego zatrzymania się. Imani ostrzegawczo warknęła.
-Przepraszam, mamo!
Po usłyszeniu cichego głosiku i wyczuciu znajomego zapachu, lwica uśmiechnęła się lekko. Jak mogłaby się gniewać na własne dziecko?!
Usiadła.
-Gdzie się wybierasz?-spytała, oplatając ogonem lwiątko. Dawało im to uczucie bezpieczeństwa i bliskości. Imani odpłynęła myślami do chwili, gdy na świat przyszło jej trzecie lwiątko. Bardzo cieszyła się, gdy zaszła w ciążę. Razem z Ndoto oczekiwała dnia narodzin ich trzeciego dziecka dość długo, gdyż jej ciąża przesunęła się. Ich syn, urodził się gdy Kira i jej przyjaciele prawie wychodzili z wieku nastoletniego. Tym samym, Akili urodził się jako silne i wysokie lwiątko. Chodz Imani i Ndoto chcieli córkę, ucieszyła ich wizja lewka. Postanowili nadać mu takie same imię, jakie wcześniej wymyślili z myślą o lwicze: Akili.
Dzień narodzin trzeciego dziecka był słoneczny i przyjemny. Lwice upolowały syty posiłek, a całe stado następnie wybrało się nad wodopój. W jaskini została więc tylko Imani z Ndoto. Gdy naszedł ją wielki ból, lwica zawołała do partnera, że to już czas. Ndoto szybko i z paniką zerwał się na równe łapy, by pobiec po Matibabu.
Medyczka była ogromnym wsparciem dla ślepej lwicy. Imani nie czuła już takiego strachu, jak podczas pierwszego porodu. Akili urodził się szybko. Imani z dumą wpatrywała się w syna, chociaż nie wiedziała jak wyglądał. Matibabu pochwaliła jednak, że jest silny i pewnie szybciej dojrzeje, niż jego rówieśnicy. Ndoto gdy wszedł do jaskini, przed którą pewnie zdołał zrobić dziurę, chodząc niespokojnie, przysiadł przy partnerce, by przyjrzeć się dziecku.Nie czekając na prośbę Imani, Ndoto zaczął jej opisywać wygląd synka. Gdy tylko całe stado obejrzało maleństwo, a Hope, Maisha i Zawadi zasypały siostrę tonami pytań, Jicho i Hakimu w końcu mogli go poznać. Oboje sprzeczali się , kto będzie lepszym starszym bratem. Kamba polizała małego i powitała serdecznie na Białej Ziemi.
Teraz Akili był starszy , wciąż silny i wciąż wesoły.
Z zamyśleń, Imani wyrwał głos jej dziecka:
-Nad wodopój, pobawić się!
Imani uniosła głowę, by powąchać powietrze.
-Jesteś jeszcze za mały. Masz dopiero cztery miesiące
-Jestem już dość duży, żeby iść sam!
-Nie wolisz pobawić się z Asantą?-spytała,-a jutro mogę cię zabrać na polowanie
-Yej!-wiedziała, że podskoczył,-Mamo, czy mogę zobaczyć latające zebry?
-Co? Jakie latające zebry?
-Mówiłaś, że jak polujesz, to zebry podskakują tak wysoko, jakby latały!-powiedział wesoły. Imani polizała go po główce. Mały pózniej odbiegł wprost do jaskini.
Zderzył się tam, ze śpiącą Asantą. Lwiczka z oburzeniem spojrzała na niego.
-Co ty wyrabiasz?!
-Asanta, chodz się pobawić!
-Nie widzisz, że śpię!-obruszyła się buntowniczo.
Na te słowa, leżąca obok Kilio, pchnęła córkę nosem.
-Idz się pobawić.
Asanta z westchnieniem wstała. Powlokła się za Akilim w kont jaskini.
-No dobrze, to w co chcesz się bawić?
-Może w berka?
-Zbyt mała przestrzeń
-Ale łatwa na łapanie zwierzyny. Ja będę łowcą, a ty antylopą!
Asanta zmarszczyła brwi.
-Lepiej żebym to ja polowała. Lwy się do tego nie nadają.
-Dlaczego? Ja chciałbym polować,-uparł się Akili,-Jak mama!
-Będziesz mógł, ale nie zawodowo jak ona,-wzruszyła ramionami ze znużeniem Asanta,-Szkoda, że jesteś zbyt mały by wychodzić nad wodopój, tam to jest życie!-rozmarzyła się,-Biała Ziemia jest naprawdę piękna!
-Jest dużo lwiątek do zabawy?
-Jesteśmy tylko my,-odparowała,-na Białej Ziemi nie ma innych stad lwów. Ale jest dużo miejsc do zwiedzana i kryjówek! Może pobawimy się tradycyjnie kamieniem?
-Niech będzie,-powiedział Akili, chwytając między łapki mały szary kamień, który podał kopnięciem do Asanty. Lwiczka zgrabnie go przyjęła, po czym popchnęła w jego kierunku.
Wkrótce dogoniły stado bawołów na tyle, by pilnować ich boków. Stado bawołów zaczęło pod ich warkami i naciskiem ciał skręcać w stronę dobrze znaną Kirze-Wąwóz.
Musieli co prawda dobiec do granicy i kilka metrów dalej, ale było warto. Stado bawołów znalazło się bardzo blisko potrzasku.
Nagle Kirze zrobiło się ciemno przed oczami. Lwica ostatkiem sił zdołała nie paść na ziemię. Ułożyła się ostrożnie. Kontem oka obserwowała jak bawoły zwalniają, a Jicho, Kukaa i Nguvu uspokajają je. Następnie Kira poczuła się bardzo słabo. Jasiri pozostający z tyłu, podbiegł do niej i pochylił się nad nią.
-Kira! Kira, wszystko dobrze?
Lwica dłuższą chwilę milczała, nim odparła:
-Tak, tylko zle się poczułam. To pewnie od tego pyłu.
-Może powinnaś wybrać się do Matibabu?-spytał zmartwiony.
-Nic mi nie jest,-podniosła się na równe łapy i jakby nigdy nic powitała swoją Lwią Gwardię z szerokim uśmiechem na pysku.
-I jaki był powód?
-Myśleli, że nasze stado chce na nich polować.-powiedział spokojnie Nguvu,-To co.. odprowadzamy ich?
-Jestem za!-przytaknął Jicho,-Kira?
-To dobry pomysł.
Trójka lwów skierowała się w stronę pozostawionego i wciąż niespokojnego stada. Kira rzuciła szybką modlitwę do przodków, by stado bawołów nie zrobiło im krzywdy. Te zwierzęta zawsze były na pieńsku z lwami.
Ku jej zadowoleniu, Lwia Gwardia zaczęła z cierpliwością podążać z bawołami. Jasiri cała czas pozostawał obok Kiry.
-Powinieneś do nich dołączyć, twoja odwaga będzie potrzebna
-Najpierw idziemy do Matibabu!-uparł się lew,-Myślisz, że nie widzę, że od rana zle się czujesz. Może się podtrułaś?
-Może,-mruknęła Kira. Nie lubiła gdy ktoś się o nią martwił, wolała być niezależna. Mimowolnie powlokła się za lwem.
Droga do Matibabu, tak dobrze im znana, minęła im szybko i bezproblemowo. Zrobili nawet przerwę na napicie się z kałuży po deszczu sprzed dwóch dni.
Gdy weszli do jaskini należącej do szarej medyczki, Matibabu właśnie kończyła sprzątać. Spojrzała w stronę strażników z szerokim uśmiechem.
-Co was do mnie sprowadza?
-Nic wielkiego,-chrząknęła Kira, ale Jasiri jej przerwał:
-Kira zle się poczuła, nawet omdlała, czy mogłabyś ją przebadać?
Kira zjeżyła sierść na karku.
-Przestań mnie tak pilnować!
-Badania potrwają szybko, jestem pewna, że jesteś zdrowa jak ryba,-powiedziała medyczka,-To pewnie od upałów i wysiłków, najbliższy tydzień był ciężki.
-To prawda , pełno misji,-przytaknął Jasiri, jakby nagle w to uwierzył.
Księżniczka Białej Ziemi spokojnie zrównała swoje kroki z Matibabu. Ułożyła się na posłaniu z liści. Było jej wygodne. Mimo wszystko odczuwała jednak lęk. Co jeśli to jakaś choroba?
Szara lwica ostrożnie zaczęła ją badać, dotykając łapą każdej części jej ciała. Nagle jednak się zatrzymała.Uważnie i chłodno spojrzała w oczy Kiry. Córka Nory się wzdrygnęła.
-Czy wy może już ze sobą współżyliście?
-Co?-Kira zamrugała kilkukrotnie. Gdy dotarło do niej o co lwica zapytała, skinęła głową. Matibabu spoglądała dłuższą chwilę na Jasiri'ego, po czym go wyprosiła. Lew niechętnie wyszedł.
Matibabu powróciła do badania lwicy.
Po kilku minutach było po wszystkim . Matibabu odwróciła się, by odejść po jakąś maść.
-Powiem Rafie żeby namalował nowy obrazek.Teraz powinniśmy zatroszczyć się również o twój ślub.
Kira usiadła, owijając łapy ogonem.
-Co mi jest?
Matibabu odwróciła się w jej stronę.
-Dam ci zioła i maść zmacniającą, -westchnęła,-Nie sądziłam, że taki przyprawisz mi zawód. Jak to sobie wyobrażasz, przez kilka miesięcy Lwia Gwardia nie będzie mogła funkcjonować!
Kira zjeżyła futro i syknęła:
-Powiesz mi co się stało?! Jakie zamknięcie gwardii!?
-Jesteś w ciąży,-powiedziała z naciskiem Matibabu,-Przecież nie będziesz chciała usunąć!
-W ciąży?
Kira otworzyła szeroko oczy. No tak! To by wszystko wyjaśniało! Lwica skuliła się. Nie planowała dzieci. Przecież wiedziała, że być może pewnego dnia odejdzie z tego świata. Z kim wtedy zostanie jej lwiątko? Jakimi ona i Jasiri będą rodzicami? Wiele wątpliwości urosło w głowie lwicy. Wiedziała jednak jedno: Urodzi i wychowa to maleństwo.
Wstała na równe łapy, pochyliła głowę z szacunkiem przed Matibabu.
-Cztery miesiące nie zbawią Białej Ziemi. A poza tym lwy walczące mogą patrolować granicę.
-Jak chcesz,-wzruszyła ramionami Matibabu.
-Dziękuję, że się mną tak dobrze zajęłaś,-odparła na odchodnym.
Jasiri czekał przy wyjściu. Gdy tylko zobaczył Kirę, podszedł do niej i zaczął lizać za uszami.
-I jak? Co ci powiedziała?
Kira spojrzała na niego przerażonymi oczami, więc cofnął się o krok. Na jej pysku widniał jednak słaby uśmiech.
-Zostaniemy rodzicami Jasiri,-w jej oczach błysnął smutek,-I nie wiem czy damy sobie radę.
-Damy. Oczywiście że damy!-Jasiri przytulił się do Kiry, a ona, pod wpływem jego ciepła, wtuliła się w niego mocniej, czując pocieszenie. Tulili się ta do siebie dłuższą chwilę, ciesząc tą chwilą.
Idia skinęła głową, po czym odeszła dość prędko. Imani wstała na równe łapy i ponownie wróciła do jaskini.
Ledwo utrzymała równowagę, gdy coś wpadło między jej łapy, zmuszając ją, do prędkiego zatrzymania się. Imani ostrzegawczo warknęła.
-Przepraszam, mamo!
Po usłyszeniu cichego głosiku i wyczuciu znajomego zapachu, lwica uśmiechnęła się lekko. Jak mogłaby się gniewać na własne dziecko?!
Usiadła.
-Gdzie się wybierasz?-spytała, oplatając ogonem lwiątko. Dawało im to uczucie bezpieczeństwa i bliskości. Imani odpłynęła myślami do chwili, gdy na świat przyszło jej trzecie lwiątko. Bardzo cieszyła się, gdy zaszła w ciążę. Razem z Ndoto oczekiwała dnia narodzin ich trzeciego dziecka dość długo, gdyż jej ciąża przesunęła się. Ich syn, urodził się gdy Kira i jej przyjaciele prawie wychodzili z wieku nastoletniego. Tym samym, Akili urodził się jako silne i wysokie lwiątko. Chodz Imani i Ndoto chcieli córkę, ucieszyła ich wizja lewka. Postanowili nadać mu takie same imię, jakie wcześniej wymyślili z myślą o lwicze: Akili.
Dzień narodzin trzeciego dziecka był słoneczny i przyjemny. Lwice upolowały syty posiłek, a całe stado następnie wybrało się nad wodopój. W jaskini została więc tylko Imani z Ndoto. Gdy naszedł ją wielki ból, lwica zawołała do partnera, że to już czas. Ndoto szybko i z paniką zerwał się na równe łapy, by pobiec po Matibabu.
Medyczka była ogromnym wsparciem dla ślepej lwicy. Imani nie czuła już takiego strachu, jak podczas pierwszego porodu. Akili urodził się szybko. Imani z dumą wpatrywała się w syna, chociaż nie wiedziała jak wyglądał. Matibabu pochwaliła jednak, że jest silny i pewnie szybciej dojrzeje, niż jego rówieśnicy. Ndoto gdy wszedł do jaskini, przed którą pewnie zdołał zrobić dziurę, chodząc niespokojnie, przysiadł przy partnerce, by przyjrzeć się dziecku.Nie czekając na prośbę Imani, Ndoto zaczął jej opisywać wygląd synka. Gdy tylko całe stado obejrzało maleństwo, a Hope, Maisha i Zawadi zasypały siostrę tonami pytań, Jicho i Hakimu w końcu mogli go poznać. Oboje sprzeczali się , kto będzie lepszym starszym bratem. Kamba polizała małego i powitała serdecznie na Białej Ziemi.
Teraz Akili był starszy , wciąż silny i wciąż wesoły.
Z zamyśleń, Imani wyrwał głos jej dziecka:
-Nad wodopój, pobawić się!
Imani uniosła głowę, by powąchać powietrze.
-Jesteś jeszcze za mały. Masz dopiero cztery miesiące
-Jestem już dość duży, żeby iść sam!
-Nie wolisz pobawić się z Asantą?-spytała,-a jutro mogę cię zabrać na polowanie
-Yej!-wiedziała, że podskoczył,-Mamo, czy mogę zobaczyć latające zebry?
-Co? Jakie latające zebry?
-Mówiłaś, że jak polujesz, to zebry podskakują tak wysoko, jakby latały!-powiedział wesoły. Imani polizała go po główce. Mały pózniej odbiegł wprost do jaskini.
Zderzył się tam, ze śpiącą Asantą. Lwiczka z oburzeniem spojrzała na niego.
-Co ty wyrabiasz?!
-Asanta, chodz się pobawić!
-Nie widzisz, że śpię!-obruszyła się buntowniczo.
Na te słowa, leżąca obok Kilio, pchnęła córkę nosem.
-Idz się pobawić.
Asanta z westchnieniem wstała. Powlokła się za Akilim w kont jaskini.
-No dobrze, to w co chcesz się bawić?
-Może w berka?
-Zbyt mała przestrzeń
-Ale łatwa na łapanie zwierzyny. Ja będę łowcą, a ty antylopą!
Asanta zmarszczyła brwi.
-Lepiej żebym to ja polowała. Lwy się do tego nie nadają.
-Dlaczego? Ja chciałbym polować,-uparł się Akili,-Jak mama!
-Będziesz mógł, ale nie zawodowo jak ona,-wzruszyła ramionami ze znużeniem Asanta,-Szkoda, że jesteś zbyt mały by wychodzić nad wodopój, tam to jest życie!-rozmarzyła się,-Biała Ziemia jest naprawdę piękna!
-Jest dużo lwiątek do zabawy?
-Jesteśmy tylko my,-odparowała,-na Białej Ziemi nie ma innych stad lwów. Ale jest dużo miejsc do zwiedzana i kryjówek! Może pobawimy się tradycyjnie kamieniem?
-Niech będzie,-powiedział Akili, chwytając między łapki mały szary kamień, który podał kopnięciem do Asanty. Lwiczka zgrabnie go przyjęła, po czym popchnęła w jego kierunku.
***
Kira i jej Lwia Gwardia mknęli w dół zbocza, dopóki nieznalezli się między stadem. Bawoły nie zamierzały się jednak zatrzymać, mimo ich próśb, grózb i rozkazów. Jicho i Kira z przymrużonymi oczami, starali się zatrzymać bawoły gryząc ich nogi. Nguvu i Jasiri spychali bawoły na siebie, gdy jakiś próbował uciec. Natomiast biegnąca naprawdę szybko Kukaa, starała się przekonać lidera stada by zwolnić. Bawół był jednak na tyle uparty, że Lwia Gwardia musiała zostawić spłoszone stado , by poszukać nowego rozwiązania.
-Może użyjesz ryku przodków?-zaproponował Jasiri
-A jeśli zranię kogoś niepotrzebnie? To zły pomysł,-zmarszczyła brwi,-Ale może byśmy zapędzili ich do wąwozu , w jakiś ślepy zaułek?
-Nie zrobią sobie krzywdy?-to była Kukaa
-Więcej krzywdy robią teraz Białej Ziemi i jej mieszkańcą,-upierała się Kira,-co w na to?
-Zgoda,-skinął głową Jicho,-ale lepiej się pośpieszmy, widzę, że przyspieszają.
Kira skinęła głową. Lwica ruszyła pierwsza, wystawiając łapy przed siebie, by nabrać prędkości. Kukaa biegła u jej boku, a chłopcy za nimi.-Zgoda,-skinął głową Jicho,-ale lepiej się pośpieszmy, widzę, że przyspieszają.
Wkrótce dogoniły stado bawołów na tyle, by pilnować ich boków. Stado bawołów zaczęło pod ich warkami i naciskiem ciał skręcać w stronę dobrze znaną Kirze-Wąwóz.
Musieli co prawda dobiec do granicy i kilka metrów dalej, ale było warto. Stado bawołów znalazło się bardzo blisko potrzasku.
Nagle Kirze zrobiło się ciemno przed oczami. Lwica ostatkiem sił zdołała nie paść na ziemię. Ułożyła się ostrożnie. Kontem oka obserwowała jak bawoły zwalniają, a Jicho, Kukaa i Nguvu uspokajają je. Następnie Kira poczuła się bardzo słabo. Jasiri pozostający z tyłu, podbiegł do niej i pochylił się nad nią.
-Kira! Kira, wszystko dobrze?
Lwica dłuższą chwilę milczała, nim odparła:
-Tak, tylko zle się poczułam. To pewnie od tego pyłu.
-Może powinnaś wybrać się do Matibabu?-spytał zmartwiony.
-Nic mi nie jest,-podniosła się na równe łapy i jakby nigdy nic powitała swoją Lwią Gwardię z szerokim uśmiechem na pysku.
-I jaki był powód?
-Myśleli, że nasze stado chce na nich polować.-powiedział spokojnie Nguvu,-To co.. odprowadzamy ich?
-Jestem za!-przytaknął Jicho,-Kira?
-To dobry pomysł.
Trójka lwów skierowała się w stronę pozostawionego i wciąż niespokojnego stada. Kira rzuciła szybką modlitwę do przodków, by stado bawołów nie zrobiło im krzywdy. Te zwierzęta zawsze były na pieńsku z lwami.
Ku jej zadowoleniu, Lwia Gwardia zaczęła z cierpliwością podążać z bawołami. Jasiri cała czas pozostawał obok Kiry.
-Powinieneś do nich dołączyć, twoja odwaga będzie potrzebna
-Najpierw idziemy do Matibabu!-uparł się lew,-Myślisz, że nie widzę, że od rana zle się czujesz. Może się podtrułaś?
-Może,-mruknęła Kira. Nie lubiła gdy ktoś się o nią martwił, wolała być niezależna. Mimowolnie powlokła się za lwem.
Droga do Matibabu, tak dobrze im znana, minęła im szybko i bezproblemowo. Zrobili nawet przerwę na napicie się z kałuży po deszczu sprzed dwóch dni.
Gdy weszli do jaskini należącej do szarej medyczki, Matibabu właśnie kończyła sprzątać. Spojrzała w stronę strażników z szerokim uśmiechem.
-Co was do mnie sprowadza?
-Nic wielkiego,-chrząknęła Kira, ale Jasiri jej przerwał:
-Kira zle się poczuła, nawet omdlała, czy mogłabyś ją przebadać?
Kira zjeżyła sierść na karku.
-Przestań mnie tak pilnować!
-Badania potrwają szybko, jestem pewna, że jesteś zdrowa jak ryba,-powiedziała medyczka,-To pewnie od upałów i wysiłków, najbliższy tydzień był ciężki.
-To prawda , pełno misji,-przytaknął Jasiri, jakby nagle w to uwierzył.
Księżniczka Białej Ziemi spokojnie zrównała swoje kroki z Matibabu. Ułożyła się na posłaniu z liści. Było jej wygodne. Mimo wszystko odczuwała jednak lęk. Co jeśli to jakaś choroba?
Szara lwica ostrożnie zaczęła ją badać, dotykając łapą każdej części jej ciała. Nagle jednak się zatrzymała.Uważnie i chłodno spojrzała w oczy Kiry. Córka Nory się wzdrygnęła.
-Czy wy może już ze sobą współżyliście?
-Co?-Kira zamrugała kilkukrotnie. Gdy dotarło do niej o co lwica zapytała, skinęła głową. Matibabu spoglądała dłuższą chwilę na Jasiri'ego, po czym go wyprosiła. Lew niechętnie wyszedł.
Matibabu powróciła do badania lwicy.
Po kilku minutach było po wszystkim . Matibabu odwróciła się, by odejść po jakąś maść.
-Powiem Rafie żeby namalował nowy obrazek.Teraz powinniśmy zatroszczyć się również o twój ślub.
Kira usiadła, owijając łapy ogonem.
-Co mi jest?
Matibabu odwróciła się w jej stronę.
-Dam ci zioła i maść zmacniającą, -westchnęła,-Nie sądziłam, że taki przyprawisz mi zawód. Jak to sobie wyobrażasz, przez kilka miesięcy Lwia Gwardia nie będzie mogła funkcjonować!
Kira zjeżyła futro i syknęła:
-Powiesz mi co się stało?! Jakie zamknięcie gwardii!?
-Jesteś w ciąży,-powiedziała z naciskiem Matibabu,-Przecież nie będziesz chciała usunąć!
-W ciąży?
Kira otworzyła szeroko oczy. No tak! To by wszystko wyjaśniało! Lwica skuliła się. Nie planowała dzieci. Przecież wiedziała, że być może pewnego dnia odejdzie z tego świata. Z kim wtedy zostanie jej lwiątko? Jakimi ona i Jasiri będą rodzicami? Wiele wątpliwości urosło w głowie lwicy. Wiedziała jednak jedno: Urodzi i wychowa to maleństwo.
Wstała na równe łapy, pochyliła głowę z szacunkiem przed Matibabu.
-Cztery miesiące nie zbawią Białej Ziemi. A poza tym lwy walczące mogą patrolować granicę.
-Jak chcesz,-wzruszyła ramionami Matibabu.
-Dziękuję, że się mną tak dobrze zajęłaś,-odparła na odchodnym.
Jasiri czekał przy wyjściu. Gdy tylko zobaczył Kirę, podszedł do niej i zaczął lizać za uszami.
-I jak? Co ci powiedziała?
Kira spojrzała na niego przerażonymi oczami, więc cofnął się o krok. Na jej pysku widniał jednak słaby uśmiech.
-Zostaniemy rodzicami Jasiri,-w jej oczach błysnął smutek,-I nie wiem czy damy sobie radę.
-Damy. Oczywiście że damy!-Jasiri przytulił się do Kiry, a ona, pod wpływem jego ciepła, wtuliła się w niego mocniej, czując pocieszenie. Tulili się ta do siebie dłuższą chwilę, ciesząc tą chwilą.
***
Najtrudniejszą rozmową jaką Kira musiała odbyć w życiu, była ta z rodzicami. Gdy lwica i jej partner stanęli przed Norą i Kisu, Kira wybuchła niekontrolowanym płaczem. Nora ją przytuliła i z radością przyjęła wiadomość o ciąży córki. Kisu pogratulował obojgu.
Kira i Jasiri postanowili jednak nie informować o tym całego stada. Sami dowiedzą się, gdy tylko Kirze urośnie brzuch.
Liderka poprosiła Jasiri'ego by ten powiadomił ich przyjaciół z Lwiej Gwardii o ich następcy. Jasiri uczynił to z wielką przyjemnością.
Teraz już w stadzie były dwie ciężarne lwice: Kira i Luna.
Kira postanowiła powiadomić o tym Kukkę. Wiedziała, że przyjaciółka ucieszy się. Gdy spotkały się nad wodopojem, Kukaa podeszła do niej powoli.
-Bawoły są bezpieczne.
-Czemu nie jesteś z resztą?
-Oni są w jaskini.
-Jasiri miał wam ważną wiadomość do przekazania,-odparła Kira,-Ale w sumie, to i lepiej, że ja ci ją powiem osobiście.
Kukaa pokręciła głową.
Kira odparła z tajemniczym uśmiechem.
-Zamykam Lwią Gwardię na kilka tygodniu. -zanim Kukaa się sprzeciwiła, Kira dodała, -Jestem w ciąży.
Kukaa otworzyła szeroko oczy, a na jej pysk wlał się wielki uśmiech. Bez chwili namysłu rzuciła się by przytulić przyjaciółkę, otulając ją ogonem.
-Tak się cieszę! Będziesz cudowną mamą! To chłopiec czy dziewczynka?
-Jeszcze za wcześnie, by to stwierdzić,-zachichotała Kira, odsuwając się delikatnie,-Co powiesz na polowanie by to uczcić?
-Dawno nie widziałam, byś tak promieniała,-powiedziała z uśmiechem złota lwica,-Na polowanie jestem zawsze chętna, ale ostrożnie.
-Nie planowałam dziecka,-wyznała Kira,-ale skoro już jest, niech chociaż wie, że jest kochane.
-Piękne słowa.
Dwie lwice ruszyły w stronę pastwisk. Akurat zauważyły dorodne stado antylop.Kira i Kukaa zaczęły się skradać, powoli przesuwając przed siebie łapy, wystawiając pazury, nie pod wiatr, łapa za łapą i tak, by zwierzyna nie słyszała szelestu. Wkrótce były na tyle blisko, że wzbiły się w niebo, lądując na grzbiecie młodej. Łatwo wgryzły się w jej kark, powalając ją na ziemie. Stado odbiegło wystraszone, a Kira i Kukaa miały swój wieczorny posiłek, który był na domiar taki pyszny.
Kęs za kęsem, Kukaa coraz bardziej wydawała się zamyślona. W końcu przeżuła mięsny kawałek, by powiedzieć:
-Ja też bym chciała lwiątka.
Kira przestała jeść, by na nią spojrzeć:
-Mfalme by się ucieszył,-zachichotała,-A powiedz mi, ile byś chciała?
-Jak najwięcej! Chce jak największą przyszłą rodzinę,-powiedziała z dumą złota lwica,-Będziemy dobrymi mamami. Chciałabyś córkę czy syna?
-Wszystko mi jedno,-wzruszyła ramionami Kira, po czym wzięła jeszcze jeden kęs mięsa i żując odparła,-Kochana, więc co z tymi młodymi?
Kira i Jasiri postanowili jednak nie informować o tym całego stada. Sami dowiedzą się, gdy tylko Kirze urośnie brzuch.
Liderka poprosiła Jasiri'ego by ten powiadomił ich przyjaciół z Lwiej Gwardii o ich następcy. Jasiri uczynił to z wielką przyjemnością.
Teraz już w stadzie były dwie ciężarne lwice: Kira i Luna.
Kira postanowiła powiadomić o tym Kukkę. Wiedziała, że przyjaciółka ucieszy się. Gdy spotkały się nad wodopojem, Kukaa podeszła do niej powoli.
-Bawoły są bezpieczne.
-Czemu nie jesteś z resztą?
-Oni są w jaskini.
-Jasiri miał wam ważną wiadomość do przekazania,-odparła Kira,-Ale w sumie, to i lepiej, że ja ci ją powiem osobiście.
Kukaa pokręciła głową.
Kira odparła z tajemniczym uśmiechem.
-Zamykam Lwią Gwardię na kilka tygodniu. -zanim Kukaa się sprzeciwiła, Kira dodała, -Jestem w ciąży.
Kukaa otworzyła szeroko oczy, a na jej pysk wlał się wielki uśmiech. Bez chwili namysłu rzuciła się by przytulić przyjaciółkę, otulając ją ogonem.
-Tak się cieszę! Będziesz cudowną mamą! To chłopiec czy dziewczynka?
-Jeszcze za wcześnie, by to stwierdzić,-zachichotała Kira, odsuwając się delikatnie,-Co powiesz na polowanie by to uczcić?
-Dawno nie widziałam, byś tak promieniała,-powiedziała z uśmiechem złota lwica,-Na polowanie jestem zawsze chętna, ale ostrożnie.
-Nie planowałam dziecka,-wyznała Kira,-ale skoro już jest, niech chociaż wie, że jest kochane.
-Piękne słowa.
Dwie lwice ruszyły w stronę pastwisk. Akurat zauważyły dorodne stado antylop.Kira i Kukaa zaczęły się skradać, powoli przesuwając przed siebie łapy, wystawiając pazury, nie pod wiatr, łapa za łapą i tak, by zwierzyna nie słyszała szelestu. Wkrótce były na tyle blisko, że wzbiły się w niebo, lądując na grzbiecie młodej. Łatwo wgryzły się w jej kark, powalając ją na ziemie. Stado odbiegło wystraszone, a Kira i Kukaa miały swój wieczorny posiłek, który był na domiar taki pyszny.
Kęs za kęsem, Kukaa coraz bardziej wydawała się zamyślona. W końcu przeżuła mięsny kawałek, by powiedzieć:
-Ja też bym chciała lwiątka.
Kira przestała jeść, by na nią spojrzeć:
-Mfalme by się ucieszył,-zachichotała,-A powiedz mi, ile byś chciała?
-Jak najwięcej! Chce jak największą przyszłą rodzinę,-powiedziała z dumą złota lwica,-Będziemy dobrymi mamami. Chciałabyś córkę czy syna?
-Wszystko mi jedno,-wzruszyła ramionami Kira, po czym wzięła jeszcze jeden kęs mięsa i żując odparła,-Kochana, więc co z tymi młodymi?
***
Noc.
Stado białoziemców już smacznie spało. Niektórzy w pierwszej, inni w drugiej jaskini bo było tam chłodniej. Akili jeszcze długo nie mógł usnąć, więc razem z Lajlą dzielili się opowieściami.
Kukaa weszła po cichu do jaskini. Wiedziała, że jest już dawno po ciszy nocnej. Lajla rzuciła jej domyślne spojrzenie, więc Kukaa tylko skinęła głową. Widziała śpiącą smacznie Kirę na podwyższeniu między rodzicami, oraz swojego partnera.
Zbliżyła się bliżej, by obudzić Mfalme. Biały książę spojrzał na nią zaspanym wzrokiem. Zszedł jednak z podwyższenia, domyślając się, czego chce lwica. Nie mogła spać na podwyższeniu, więc często z Mfalme kładli się na ziemi obok. Złota lwica wtuliła się w sierść lwa. Oboje przymknęli oczy.
-Twoja siostra spodziewa się lwiątka. To super wiadomość, nieprawdaż najdroższy?-szepnęła do ucha lwa. Mfalme polizał ją po uchu.
-Nawet mi nie powiedziała,-burknął,-Muszę z nią rano porozmawiać.
-Wiesz jaka ona jest,-Kukaa ułożyła głowę na łapach. Zaspany syn Kisu, zdążył jeszcze polizać ją po głowie.
-Pewnego dnia i nam się uda,-szepnął jeszcze lew i oczy Kukii się rozświetliły. Po raz kolejny odgadł jej myśli i po raz kolejny ją zaskoczył. Wtuliła się w niego mocniej, przysięgając sobie, że cokolwiek się stanie, obroni go przed wszystkim co złe.
Hej! Nowy rozdział, średniej długości, ale myślę, że z zaskakującą fabułą. Pisany kilka dni. Mam nadzieję, że się spodobał :)
Jak myślicie, jakiej płci będzie dziecko Kiry i Jasiriego. Zdradzę tylko, że jest piękne!
Czy oboje będą dobrymi rodzicami?
Podoba wam się Akili?
Pozdrawiam!
Podoba wam się Akili?
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz