W poprzednim rozdziale: Deszczowa pogoda nie przeszkadza Lwiej Gwardii w wykonywaniu ich obowiązków. Podczas przerwy, Kira i Jasiri udają się do Rafy, gdzie otrzymują straszliwą wróżbę o ich losie. Kira zaczyna się martwić. Tego samego dnia, już po deszczu, odbywa się jej ślub z Jasirim.Oboje są bardzo szczęśliwi z tego dnia, tak jak całe stado. Nikt więc nie zauważył pojawienia się gościa.
W tej ekscytacji, nikt z początku nie zauważył pojawienia się niespodziewanego gościa. Lwica stała na największym stopniu i z radością w oczach przyglądała się scenie. Kira i Jasiri długo się całowali, ciesząc tym dniem. Ptaki zerwały się i pod dowodzeniem Zazy, zaczęły sypiać kwiatami na świeżo upieczone małżeństwo. Całe stado cieszyło się ślubem, głośno piszcząc i rozmawiając. Zerwali się, by pogratulować parze.
Akili skakał wokół łap Kiry, a Nora lizała córkę po głowie. Amara robiła to samo z Jasirim. W jej oczach widać było ogromną dumę i radość.
Lajla przytuliła się do Kiry.
-Gratuluję, skarbie.
Odsunęła się, by zrobić miejsce kolejnym lwom. Cofając się, zdołała odwrócić się na tyle, by kontem oka zauważyć białą postać. Stanęła jak wryta, szeroko otwartymi oczami wpatrywać się w gościa. Jakiego gościa!
Lajla pisnęła z radości, zwracając tym na siebie uwagę części stada. Reszta dalej była zajęta Kirą.
-Mama!
Lajla rzuciła się by przytulić do boku białej lwicy. Podobnie zrobił z resztą Ndoto, który także rozpoznał lwicę.
To była Wise!
Gdy stado otrząsnęło się z szoku, każdy po kolei podchodził, by obwąchać i przywitać się z dawną królową, oraz ich wielką przyjaciółką.
Nora ze łzami w oczach wtulała się w sierść matki. Wciąż pachniała tak samo i wciąż dawała jej bezpieczeństwo.
Wise każdego witała uśmiechem i łzami szczęścia w oczach. Nie zapomniała żadnego członka swojej wielkiej rodziny zwanej stadem. Dawno z nimi jednak nie rozmawiała, wiele miesięcy nie będąc na Białej Ziemi. Z ulgą słuchała ich trajkotania.
Gdy zdołała się od nich odkleić, podeszła do Kiry. Przytuliła mocno wnuczkę, nie wierząc, że jej małe lwiątko tak bardzo urosło.
-Gratuluję. Niech ci duchy sprzyjają.
-Babciu..-Kira polizała Wise za uchem. Jasiri skłonił z szacunkiem głowę.
Wise odwróciła się teraz w stronę Mfalme, na którego widok również się zdziwiła. Wyrósł na silnego lwa. Biała lwica nie była nawet pewna, czy kiedykolwiek przestanie się cieszyć widokiem najbliższych. Odczuwała teraz wielką ekscytacje, przytulając każdego z nich i obarczając dobrym słowem.
Nyeusi wreszcie zdołała przepchać się przez tłum. Rzuciła się w stronę Wise w wielkim przytulasie. Wise objęła ją, wdychając zapach przyjaciółki.
-Tak dawno cię nie widziałam,-wyznała.
Polizała Nyeusi za uchem. Następnie odwróciła się w stronę Rafy.
-Odwiedzę pózniej ciebie i Matibabu.
-No ja myślę,-zaśmiał się mandryl, obejmując ją,-Matibabu się ucieszy! Masz nam tyle do opowiedzenia!
-Nie jestem sama,-ogonem wskazała na stopnie.
Taje i Mto spokojnie wspinali się w górę. Idia i Kora zerwały się z miejsca, w którym stały, by przytulić rodziców.
Wise zachichotała. Taje obawiała się wcześniej, że nikt się na jej widok nie ucieszy!
Ndoto podszedł blisko matki. Za nim dreptał wesoło Akili. Wise zwróciła uwagę na lwiątko, przechylając głowę na bok.
-A kto to?
-To mój i Imani syn. Akili,-odwrócił się do lwiątka,-Akili, to twoja babcia.
-Babcia!-lwiak podskoczył, nim pognał do lwicy. Wise przytuliła go ostrożnie, przy tym liząc po główce. Asanta również powoli podeszła i przywitała legendarną lwicę uśmiechem.
-Ja jestem Asanta, córka Hodari'ego i Kilio.
Wise otworzyła szerzej oczy. Nawet nie wiedziała, że jej ukochany wnuk doczekał się lwiątka!
Pochyliła się by polizać małą z miłością.
-Witaj, skarbie.
Gdy ogromna radość ustała na tyle, żeby stado przeniosło się do głównej jaskini (musieli się ścisnąć, by wszyscy się zmieścili) Wise, Taje i Mto usiedli na podwyższeniu. Ndoto, Lajla i Nora nie odstępowali Wise na krok, natomiast Kora, Idia, Kume, nie zamierzali stracić chodzby chwili z najbliższymi. Kamba z radością spoglądała na przyjaciół. Myślała otóż, że Wise nigdy nie powróci, a bez niej, ta ziemia nie byłaby taka sama!
W jaskini było pełno mięsa, przygotowanego na ucztę. Chwilowo jednak, nikt nie miał ochoty jeść. Każdy skupił swą uwagę na Wise.
-Jak było w Tęczowej Krainie?-spytał Isaka
-Jak Zunia?-to pytanie padło z kolei od Nory
-Czy jest dobrą królową?-zaniepokoiła się Maisha
-Tak się cieszę, że wróciłaś!-to był z kolei głos Shani, siedzącej obok Kody, Bahati'ego , Mii i Ni.
Wise uśmiechnęła się szeroko.
-Bardzo się cieszę widząc was wszystkich w komplecie. I tak powinno pozostać. Wróciłam już na stałe, z czego jestem bardzo zadowolona. Tęskniłam za Białą Ziemią. Musicie mnie jednak zrozumieć. Zunia potrzebowała mojej opieki na jej drodze ku dorastaniu i staniu się królową. Kion również zamieszka na Białej Ziemi, ma pojawić się jutro, nie chcieliśmy ryzykować idąc tak dużą grupą.
-Biała Przystań musi się o tym dowiedzieć!-zaszczebiotała Zaza, wierna majordamuska.
Wise skinęła głową. Kontynuowała:
-W Tęczowej Krainie wszystko poszło po mojej myśli. Lwy tamtejsze zaczęły bardziej się starać i zmieniać.
-Potwierdzam!-przytaknęła Taje
-Więc mamy nie tylko sojusz, ale i pozbyliśmy się wrogów. Uwierzcie mi kochani, że nasza Zunia jest świetną królową. Już pierwszego dnia po swojej koronacji patrolowała swoją ziemię, doradzała zwierzynie i zmieniała Tęczową Krainę na lepszą. Dlatego po kilku dniach, zdecydowałam, że pora powrócić. Zunia poradzi sobie sama, a ja czuję, że jestem potrzebna tutaj.
-Czy spotkały was tam jakieś przygody?-spytał Kisu, wspominając swoją podróż.
Wise pokręciła głową.
-Tylko patrole, polowania, pilnowanie stada. Nic czym można by się pochwalić. Nawet nauka Zunii przebiegała inaczej niż na naszej ziemi, bo obiegała inne tereny. Wróciliśmy do was,-spojrzała na Mto i Taje,-Wolałabym byście to wy pochwalili się wszystkim co działo się u was. Jak wpadliście na pomysł o Igrzyskach?-mówiła z ekscytacją. Wise przerwała jednak na moment, nim Msimu zdążył się odezwać,-I chodz jestem tego bardzo bardzo ciekawa, wiem, że dzisiaj jest ważniejszy dzień.-spojrzała na Kirę z dumą w oczach,-Wszystkie najlepszego na waszej drodze życia, Kiro i Jasiri!
***
Wesele upłynęło do końca w przyjemnej atmosferze. Wise, Taje i Mto cieszyli się jako dusza towarzystwa, podczas gdy inni zajadali się , rozmawiali z nimi, oraz tańczyli. Kira i Jasiri w tym czasie również cieszyli się tym dniem, a gdy tylko niebo ściemniało i pokryły je gwiazdy, para przeszła się na krótki spacer.
***
Trzy miesiące pózniej
Kira poczuła poranne mdłości. Z resztą nie pierwszy raz. Lwica delikatnie podniosła się, by usiąść. Zauważyła, że większość stada wstała już na równe łapy. Na środku jaskini czekała niezjedzona jeszcze antylopa, natomiast część lwów odpoczywała w promieniach słońca na zewnątrz.
Kira zmarszczyła brwi zauważając wśród nich również Nguvu i Lunę. Brzuch lwicy był widoczny bardziej i nie było wątpliwości, że wkrótce wyda na świat potomka.
Z resztą-Kira spojrzała na swój brzuch-u niej podobnie. Był dobrze zaokrąglony, a Matibabu przy badaniu kontrolnym zachwalała, że jej potomek będzie silny i zdrowy.
Złe przeczucia dręczyły jednak lwicę. Ponownie więc ułożyła się do snu, nie czując ani trochę głodu.
W końcu, wraz z wędrówką słońca po błękitnym niebie, kolejni członkowie stada opuszczali jaskinię, z myślą udania się nad wodopój.
W jaskini zostali więc tylko: Wise i Nora rozmawiające o czymś napięcie, Bahati udzielający sobie popołudniowej drzemki, Zawadi poddająca się pielęgnacji futra, oraz Msimu który właśnie wrócił z patrolu. Kira ułożyła wygodniej głowę na łapach. Może mała drzemka jej nie zaszkodzi?
Nim jednak zdołała zamknąć oczy, poczuła okropny ból w okolicach brzucha. Położyła na nim ogon i syknęła głośno. Poczuła się jakby coś ją rozrywało.
W jaskini zostali więc tylko: Wise i Nora rozmawiające o czymś napięcie, Bahati udzielający sobie popołudniowej drzemki, Zawadi poddająca się pielęgnacji futra, oraz Msimu który właśnie wrócił z patrolu. Kira ułożyła wygodniej głowę na łapach. Może mała drzemka jej nie zaszkodzi?
Nim jednak zdołała zamknąć oczy, poczuła okropny ból w okolicach brzucha. Położyła na nim ogon i syknęła głośno. Poczuła się jakby coś ją rozrywało.
Nora i Wise od razu zwróciły ku niej oczy. W oczach Wise odbijała się mądrość i spokój, natomiast u Nory panika. Matka podbiegła do Kiry natychmiast.
-Co się dzieję? Boli cię mocno?
-To... chyba już,-sapnęła Kira.
Wise skinęła głową, natomiast Nora polizała uważnie córkę za uchem.
-Zawadi! Mogłabyś pobiec po Matibabu?-poprosiła Wise, spoglądając w stronę córki Kamby. Zawadi skinęła głową z powagą, następnie wybiegła z jaskini.
Bahati obudził się natychmiast słysząc ruch w jaskini. Wraz z Msimu wyszli z jaskini. Kira nie miała wątpliwości, że oboje ogłoszą szczęśliwą nowinę stadu i powiadomią Jasiri'ego.
Na przodków, gdzie on jest!?-pomyślała, zaciskając zęby,-A co jeśli mi się coś stanie? Kilio proszę zaopiekuj się mną w tym czasie...-zacisnęła oczy.
Matibabu pojawiła się szybko. Jej łapy były brudne, pewnie kilka razy się potknęła. Kira była jednak wdzięczna z jej obecności. Ufała jej i wiedziała, że szara lwica pomoże jej.
Wise i Nora starały się pomagać Matibabu. Szara lwica usiadła obok Kiry i poprosiła ją by się skupiła.
-Jeszcze nie rodzisz..
-Jak to,-szepnęła Kira,-Tak mnie boli...
-To tylko skurcz. Prawdopodobnie będziemy siedzieć tu do wieczora,-westchnęła,-Ale będzie warto.
Kira ułożyła głowę na łapach. Może poczekać.
Ból wraz z nadejściem księżyca nie zelżał, a wzrósł. Stado przez cały ten czas przebywało albo w drugiej jaskini, albo przed tą. Lajla dołączyła do Nory i Wise, chcąc dać Kirze wsparcie. Nora i Wise lizały Kirę dla uspokojenia. Nguvu, Jasiri, Kukaa , Jicho i Mfalme siedzieli niespokojnie przed jaskinią.
Kira cały czas przewracała się z boku na bok, dopóki Matibabu nie kazała jej przeć. Kira żałowała w tamtej chwili, że nie zjadła czegoś. Zgłodniała i była wyczerpana. Właściwie to nic nie słyszała, ani nie czuła, skupiona na własnych myślach.
Dopiero gdy Matibabu umyła lwiątko, które piszczało obudzone i włożyła je w łapy Kiry, lwica zwróciła na nie uwagę.
Była to lwiczka. Sierść odziedziczyła po ojcu, natomiast środek uszu, brzuszek i łapki miała białe po niej. Mały różowy nosek zdobił jej pyszczek. Mała wpatrywała się w nią szeroko otwartymi czerwonymi oczami. Kira westchnęła z ulgą, po czym się uśmiechnęła.
-Ona jest taka piękna!
Lwiczka miała łagodne rysy, które wraz z wyglądem sprawiały, że naprawdę można było jej zazdrościć uroku.
Mała kichnęła.
-Dobra robota,-Nora otarła się o bok córki,-Silna, piękna lwiczka.
-Wróżę jej dobre życie,-powiedziała z dumą Wise.
-Zawołać Jasiri'ego?-spytała Lajla, cofając się kilka kroków do tyłu.
-Tak, proszę.
Kira uniosła głowę. Przyglądała się wejściu do jaskini, w którym stanął Jasiri. Podszedł do niej spokojnie. Nim usiadł, polizał ją po głowie. Następnie lew przeniósł swój wzrok na lwiczkę.
-To córeczka czy synek?-spytał.
-Córka.
-Jest cudowna!-lew polizał ją szybko. Mała pisnęła przez nagły ruch. Kira chwyciła ją delikatnie za skórę na karku, po czym położyła obok swojego brzucha, by maleństwo mogło napić się mleka.
Obijała jej brzuch małymi łapkami, podczas gdy Kira i Jasiri przyglądali jej się z radością. Nora, Wise, Lajla wpatrywały się w małą z dumą.
-Jest zdrowa,-rzuciła Matibabu, nim opuściła jaskinię.
Do głównej jaskini prędko weszła reszta zaciekawionych lwów ze stada. Każdy podchodził pokolei do Kiry, by przyjrzeć się prawnuczce Wise.
Gratulowali świeżoupieczonej matce, a prawie każda lwica miała łzy w oczach.
"Jest piękna!" "Wykapany tatuś!" "Kira, jesteś wielka!"
Padło też jedno pytanie o imię.
Akili podszedł bliżej.
-To lwiątko!? Hura! Nie jestem już najmłodszy! I będzie nowa kumpela do zabawy!-Akili spoglądał na pojedyńczych członków stada, którzy uśmiechali się beztrosko na jego słowa.
-Nasz mała córeczka,-westchnęła z ulgą, wtulając się ostrożnie w grzywę Jasiri'ego.
Kukaa, Nguvu i Jicho podeszli bliżej. Chcieli pogratulować przyjaciółce. Kukaa przytuliła ją ostrożnie, kontem oka spoglądając na malutką.
Kira polizała córkę, kierując pysk w jej stronę. Mała zdążyła już zasnąć.
-Jestem z ciebie dumny córeczko,-szepnął Kisu, spoglądając na Kirę.
Ciemnozłota lwica skinęła głową, dalej nie przestając się uśmiechać. Poczuła się jednak na tyle zmęczona, że postanowiła, iż uczyni sobie krótką drzemkę.
Wcześniej jednak zwróciła się do Jasiri'ego.
Wcześniej jednak zwróciła się do Jasiri'ego.
-Musimy ją nazwać
-Imię będzie jej symbolem na całe życie,-przytaknął lew
-Co powiesz...-Kira przyjrzała się swojej córce, której futerko zabłysło w blasku nocy,-...na Agenti?
-Agenti? To oznacza srebro prawda?-gdy Kira potwierdziła, Jasiri się uśmiechnął,-W takim razie do niej pasuję!
-Witaj na świecie, Agenti,-szepnęła Wise,-Twój Krąg Życia dopiero się rozpoczął...
Ta noc zdecydowanie nie mogła już być lepsza.
Pytanka
1.Cieszycie się, że Wise wróciła?
2.Jakim dzieckiem będzie Agenti?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz