Żałoba zapanowała w całym królestwie. Książę Furaha został pochowany następnego dnia, a na jego pogrzebie zjawili się wszyscy członkowie stada. Odkąd lewek przyszedł na świat, każdy widział w nim przyszłego władcę. Był pewnym siebie i odważnym księciem. Sarabi wtulała się w futro Ushauri, Mwana przesiedział całą ceremonię pożegnania ze spuszczoną głową, Maji szeptała modlitwę do przodków. Członkowie stada i rodzina otoczyli parę królewską, chcąc złożyć im swoje kondolencje. Mto i Saga zostali otoczeni przez swoich przyjaciół. Mto wtuliła się w futro brata, zdając się nie słuchać słów pocieszenia. Płakała za swoim partnerem. Saga walczył ze łzami, jednak te w coraz większej ilości ciekły po jego policzkach. Z rozpaczą wpatrywał się w miejsce, gdzie został pożegnany jego brat. Wspominał ich wspólne zabawy i czas, kiedy był dla niego wzorem do naśladowania. Saga ciągle chodził za Furahą, chcąc robić wszystko to, co on. Strata brata była ciosem wymierzonym prosto w serce. Zwłaszcza, że mogli cofnąć czasu i mu pomóc.
- Saga? - usłyszał cichy głos Luny. Siedziała obok niego wraz z pozostałymi członkami Lwiej Gwardii. - Czy chcesz o tym porozmawiać?
- Wybaczcie, ale muszę pobyć sam. - odpowiedział zachrypniętym głosem.
Saga odwrócił się i odszedł w tylko sobie znanym kierunku. Potrzebował wypłakać się w samotności. Przeniósł wzrok na nocne niebo pełne gwiazd. Przypomniał sobie lekcję ojca o tym, że z gwiazd patrzą na nich wszystkie wielkie lwy z przeszłości.
- Furaha, dlaczego musiałeś nas opuścić? - zapytał, kierując swoje pytanie w stronę gwiazd, ale odpowiedziały mu milczeniem.
Przez kolejne dwa dni starał się mało przebywać na Białej Skale. Płacz matki łamał mu serce. Dopiero później zdołał z nią porozmawiać o tym, co teraz oboje czują i nawet znalazł czas, żeby zapewnić Mto, że nie mogła nic zrobić, żeby uratować Furahę i kiedy minie żałoba, będzie musiała iść do przodu. On też wziął sobie swoją radę do serca. Zajmie się misjami Lwiej Gwardii i chociaż to nie wyleczy żałobnej rany, pozwoli ulżyć w jego bólu.
Ojciec miał jednak inne plany, bo kiedy skończyło się śniadanie, zawołał Sagę na poranny patrol. Zwykle Saga o tej porze mógł oddalić się, żeby pobyć w samotności. Smętnym krokiem ruszył za ojcem w stronę sawanny. Rozglądał się czujnie, jak to miał w zwyczaju, odkąd został liderem Lwiej Gwardii. Znamię przynależności do Lwiej Gwardii nadal lśniło na boku nastolatka.

- Patrolowanie królestwa to jeden z obowiązków króla. Drugim jest wysłuchanie raportów. - Mwana zatrzymał się, żeby na jego ramieniu usiadła majordamuska Zizi. Skłoniła niebiesko-fioletowe pióra przed królem i księciem. - Wysłuchamy wspólnie raportu, a później ja pójdę rozwiązać problemy o których będzie wspomniane. Ty znajdź zastępcę dla swojej Lwiej Gwardii. Jutro z samego rana....
- Poczekaj. - nastolatek zmrużył oczy. Wiedział, że ojciec nie lubi, kiedy mu się przerywa, ale kontynuował. - Dlaczego mam znaleźć zastępcę? Nigdy nie kazałeś mi też wysłuchiwać raportów.
- Nie, ale wszystko się zmieniło, Sago. Furaha odszedł, więc teraz ty jesteś następcą tronu. Utrudnia nam to sprawę, bo nigdy nie przygotowywałem cię do tej roli. Obowiązek jest obowiązkiem i dlatego musisz wypełnić swój jako książę.
Saga otworzył szerzej oczy. Poczuł się tak, jakby wielki głaz spadł na jego barki. Czy za to przeprosił go brat? Że musiał zostawić go z presją i obowiązkami księcia? Król Mwana wpatrywał się w niego stanowczym wzrokiem, nie ułatwiając mu pogodzenia się z nową rolą. Wręcz od razu nakazał Zizi zacząć raport. Potok słów wdarł się do umysłu Sagi niczym robactwo. Starał się skupić, może nawet raport zdradzi misję Lwiej Gwardii.
Lwia Gwardia. Przecież nie zostawi ich bez lidera. Został obdarzony rykiem przodków. Gdyby bycie królem było jego przeznaczeniem, przecież ryk nie zostałby mu powierzony pierwszy raz od pokoleń. Wszystko miało wyglądać inaczej.
Kiedy Zizi skończyła składać raport, wzbiła się ponownie w powietrze.
- Na dzisiaj to wszystko. - odezwał się ojciec.
Saga wbił w niego zirytowane spojrzenie.
- Szybko pogodziłeś się ze śmiercią Furahy, co?
Król Mwana odwrócił się, a gniew błysnął w jego oczach.
- Jako król nie mogę pozwolić sobie na samotne spacerki. Obowiązek jest....
- Obowiązkiem, tak, wiem, ale gdyby był z ciebie lepszy ojciec, może Furaha nadal byłby dzisiaj z nami! Jeśli będziesz kazał mi wybierać, zawsze wybiorę Białą Ziemię, ale zrobię to na własnych warunkach! - warknął książę, odbiegając od króla. Nie miał ochoty z nim więcej rozmawiać.
Ze swoich problemów wyżalił się Lunie. Lwica wysłuchała go w milczeniu.
- Lwia Gwardia dużo straci bez mojego ryku. Nie chcę was z tym wszystkim zostawiać. Bycie liderem było moim przeznaczeniem. Nigdy nie miałem być królem.
- Na swoich barkach dźwigasz ogromny ciężar. - westchnęła Luna. Leżeli obok siebie w zagajniku przypominającym dżunglę. - Czy musisz z czegoś rezygnować?
- Nie mogę zostawić królestwa bez następcy tronu. Zawsze byli nimi potomkowie czystej krwi Wise. Nie chcę też zostawiać Lwiej Gwardii. Widzę ile ojciec ma obowiązków, praktycznie nigdy go nie widuje. Nie wiem czy jest możliwe, żeby pogodzić ze sobą te dwie role. Co jeśli całe życie będę musiał być tak zajęty pracą jak on, że zapomnę, jak się nazywam?
- Musi istnieć jakieś rozwiązanie.
Saga zerknął w stronę nadciągających przyjaciół.
- Mam jedno.
Paka i Wema, którzy wcześniej nie zajmowali miejsca w Lwiej Gwardii, teraz dołączyli do patroli i misji swoich przyjaciół. Mieli zastępować Sagę w zadaniach, które nie wymagały użycia ryku przodków, żeby on mógł równocześnie uczyć się obowiązków księcia. Do ich Lwiej Gwardii dołączył ptak imieniem Sefu. Obowiązkiem strażnika było powiadomić Sagę, jeśli byłby potrzebny podczas którejś z misji. Kilka razy okazał się bardzo pomocny i dzięki szybkiej reakcji, Saga mógł dobiec na miejsce misji i wykorzystać liderskie zdolności oraz ryk przodków.
Król Mwana początkowo sceptycznie podchodził do jego pomysłu. Często kłócili się z królową Sarabi. Napięta atmosfera wisiała w powietrzu. Saga brał udział w coraz większej liczbie patroli jako lider Lwiej Gwardii, słuchał raportów Zizi i nawet podróżował z ojcem na inne ziemie, już jako jego oficjalny następca. Stado martwiło się, co się stanie, jeśli i Saga odejdzie z Kręgu Życia. Królowa musiała wziąć sobie te zmartwienia do serca, bo stała się nadopiekuńcza wobec nastolatka.
- Nadal kłócisz się z ojcem?
Któregoś dnia dołączył do babci Maji na skałkach. Lwica wylegiwała się w promieniach słońca, leniwie obserwując polowanie.
- Nie, teraz bardziej się skupia na przekazaniu mi wiedzy i umiejętności w jak najkrótszym czasie.
- Postaraj się go zrozumieć. Jego ojciec a mój partner, król Moto, był bardzo wymagający wobec niego. Później jeszcze Mwana musiał szybko dorosnąć, kiedy zostałam samotną władczynią królestwa i miałam w przyszłości mu je przekazać. Był dobrym bratem dla swojego rodzeństwa, cudownym synem i uwielbianym królem. Nadal tak jest, tylko teraz nie widzi świata poza obowiązkami. Moto mi opowiadał, że też przeszedł przyspieszony trening, bo jego rodzicom bardziej zależało na udaniu się w podróż niż zadbaniu o synów i Białą Ziemię.
- Czy i mnie to czeka?
- Liczę na to, że będziesz umiał to wszystko pogodzić i zostaniesz zapamiętany przez historię jako dobry król. - odpowiedziała z uśmiechem starsza lwica.
Czas mijał w zaskakująco szybkim tempie. Saga stał się młodym dorosłym. Obserwował polowania i treningi walki, brał udział w naradzie białoziemców, a nawet przekazywał lwiątkom jak ważne jest dbanie o Krąg Życia. Misje jego Lwiej Gwardii przenosiły się teraz do innych prowincji królestwa. Ojciec nadal dużo od niego wymagał. Czasami Saga miał dość. Musiał wcześnie wstawać i późno chodzić spać, ale starał się udowodnić ojcu, że ten może na nim polegać. Może wtedy odejdzie na emeryturę i wreszcie odpocznie.
Stado uwielbiało Sagę i zawsze zapewniało mu wsparcie. Czasami nawet kryli go przed ojcem, kiedy potrzebował spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Saga wiedział, że Biała Ziemia to cudowne miejsce. Zdarzały się jednak dni, kiedy to wszystko go przerastało. To był jeden z takich dni. Saga opuścił Białą Skałę, żeby zaszyć się w swoim ulubionym miejscu - zagajniku przypominającym dżunglę. Lew leżał pośród roślin i liści, wpatrując się w chmury błądzące po niebie. Taka sielanka i lenistwo były rzadkością odkąd odkrył w sobie ryk przodków. Czasami brakowało mu tej beztroski.
- Byłam lwiątkiem, kiedy musiałam uciekać i znaleźć nowy dom. Później należało się o niego zatroszczyć i tak naprawdę zawsze coś się działo.
Saga drgnął na dźwięk nowego głosu. Brzmiał łagodnie, ale i tak zaalarmowany wysunął pazury, podnosząc się od razu na równe łapy i odwracając za siebie. Biała lwica siedziała na płaskim kamieniu, przyglądając mu się uważnie. Na jej pysku błądził przyjazny uśmiech, a niebieskie oczy lśniły mądrością. Saga schował pazury uświadamiając sobie, że nie miał do czynienia z żywym lwem.
- Żal ściska moje serce, kiedy widzę, że w tak młodym wieku musisz sobie radzić sam z tyloma wyzwaniami. Równocześnie jestem dumna, że tak dobrze sobie radzisz. To tylko pokazuje, że chociaż twoim przeznaczeniem nie było zostać królem, jesteś stworzony do bycia dla Białej Ziemi bohaterem.
- Kim jesteś? - zapytał zdezorientowany przez słowa, tak bardzo trafiające do jego serca.
Lwica podniosła się i zeskoczyła, żeby do niego podejść dostojnym, niespiesznym krokiem.
- Nazywam się Wise i jestem twoim duchowym przewodnikiem. Długo musiałam czekać, żeby z tobą porozmawiać. Obserwowałam, jak sobie radzisz i jak wielu przyjaciół cię otacza. Masz naprawdę dobre serce, Sago i nie wolno ci o tym zapominać.
- Wise? Pierwsza królowa Białej Ziemi? - dopytał lew, a kiedy skinęła głową, kontynuował z podekscytowaniem. - Wow! To zaszczyt cię poznać. Wybrałaś mnie?
- Jesteś moim drugim podopiecznym. Pierwszym był król Furaha, twój przodek. - odpowiedziała nie kryjąc uśmiechu. - Znajdujesz się teraz w najważniejszym etapie swojego życia. Przed tobą trudne zadanie bycia królem i liderem Lwiej Gwardii. Musisz pamiętać, kiedy już zostaniesz królem, że sam ustalasz, jak będą wyglądały twoje rządy. Nie bój się prosić o pomoc przyjaciół i rodzinę.
- A co jeśli będę zapracowany?
- Będziesz, to pewne, ale to czy znajdziesz czas dla przyjaciół i rodziny, którą masz i którą założysz, będzie zależało od podjętych przez ciebie decyzji. Król Mwana wybrał samotną podróż, ty możesz zaangażować bliskich. Nie szukać problemu, tylko rozwiązania. A ja zawszę będę czuwać nad tobą i jeśli będziesz mnie potrzebował, przybędę i doradzę.
Saga wpatrywał się w miejsce, gdzie stała Wise, jeszcze długo po tym, jak lwica zniknęła. Znał historie wszystkich swoich przodków i nadal nie mógł uwierzyć, że rozmawiał właśnie z nią. Pierwsza królowa nie miała łatwego zadania, a mimo wszystko zadbała o Białą Ziemię. Nawet doczekała śmierci ze starości. Kierując się tą myślą, Saga opuścił zagajnik, kierując się z powrotem w stronę Białej Skały. Niebo już dawno pokryły gwiazdy i lśniący księżyc. Saga uznał, że to całkiem piękna noc i brakowało mu tylko towarzystwa do pełni szczęścia.
- Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam. - prychnęła Luna, wyrastając przed nim niczym z podziemi.
Saga zapatrzył się w granatowe oczy przyjaciółki. Posłał jej uśmiech.
- Luna, może zostańmy tutaj na noc? Możemy pooglądać gwiazdy.
Czarna lwica zgodziła się bez wahania. Uwielbiała gwiazdy i zawsze korzystała z okazji, żeby je poobserwować. Ułożyli się pośród trawy, wskazując sobie nawzajem najciekawsze konstelacje.
- Patrz, tam jest zebra!
- Gdzie ty widzisz zebrę? Przecież to antylopa! - odpowiedziała z rozbawieniem.
- Nie no, założę się, że to zebra.
- Sam jesteś zebra.
- Uznam to za komplement. - Saga odwrócił głowę, żeby mrugnąć psotnie do przyjaciółki. Luna roześmiała się uroczo. Książę przyłapał się na tym, że zbyt długo się w nią wpatruje. Wiek tylko zadziałał na korzyść córki Kilio. Miała łagodne rysy i lśniące futro, łapy jej się wydłużyły, a sylwetka wyszczuplała. Serce białego lwa zabiło szybciej, jakby popędzone przez stado motyli. - Luna, czy jeśli cię teraz pocałuje, to uderzysz mnie w pysk?
Luna zamrugała zdziwiona jego pytaniem.
- Sam się przekonaj. - zabrzmiała odpowiedź.
Saga przybliżył się do Luny, łącząc ich ogony jeszcze zanim ich pyszczki styknęły się w pocałunku. Początkowo był niepewny, czy odwzajemni jego uczucia. Była dla niego ważna odkąd się poznali, zawsze mógł na nią liczyć i nie wyobrażał sobie przyszłości w której mogłoby jej zabraknąć. Była gwiazdą, która wskazywała mu drogę. Lwica wtuliła się w jego futro, kiedy zakończyli odwzajemniony pocałunek. Saga był teraz pewniejszy swoich gestów.
- Od jak dawna coś do mnie czujesz? - zapytała niespodziewanie.
- Zauroczyłem się w tobie, kiedy byliśmy lwiątkami, ale byłem młody i zbyt pochłonięty nowymi obowiązkami. Odepchnąłem to wszystko, uważając cię tylko za przyjaciółkę.
- Ty byłeś dla mnie kimś więcej odkąd wkroczyliśmy w nastoletni wiek. - odpowiedziała Luna. - Ale nie chciałam ryzykować, gdyby to uczucie było nieodwzajemnione. Obawiałam się stracić w tobie przyjaciela.
Oboje podnieśli się z ziemi. Saga uśmiechnął się i polizał Lunę w policzek.
- Czy to znaczy, że zgodzisz się zostać moją partnerką?
Czarna lwica podniosła wzrok na nocne niebo.
- Tak. - spojrzeli sobie ponownie w oczy. - Coś czuję, że to ciąg dalszy czegoś pięknego.

Luna miała rację. Budzili się koło siebie rano i obdarzali czułymi gestami. Saga codziennie się uśmiechał, nawet podczas nużących lekcji z ojcem. Na misjach zachowywali się zwyczajnie, ale po nich szukali wymówek na wspólne spędzenie czasu, zwykle w nocy obserwując gwiazdy lub szukając świetlików. Miłość była wspaniałym uczuciem.
Król Mwana zdążył nauczyć młodszego syna wszystkiego, co sam potrafił. Zrezygnował jednak z przejścia na emeryturę. Pewnego dnia został zaatakowany przez intruza, a osłabione łapy nie pozwoliły mu na skuteczną walkę. Zmarł jako król.
Wiadomość o śmierci króla Mwany wstrząsnęła całym królestwem. Wszyscy wiedzieli, że teraz nadeszła era jego syna i byli ciekawi rządów białego lwa. Saga dał sobie czas na przejście żałoby, żeby w ciągu jednego z cieplejszych dni zostać mianowanym przez Mti na nowego króla.
- Gotowy? - zapytała Sarabi, wpatrując się z czułością w swoje dziecko. - Jestem pewna, że ojciec i babcia Maji będą spoglądać na ciebie w tak ważnym dniu.
Saga westchnął na wspomnienie dwóch bliskich osób, które utracił w ciągu miesięcy swojej dorosłości. Nie czuł się jednak samotny, mając zawsze u swojego boku matkę, partnerkę i przyjaciół.
- A ja będę o nich pamiętać. - odpowiedział Saga. - Bardziej gotowy już nie będę.
Sarabi skinęła głową i odsunęła się, żeby Saga mógł opuścić jaskinię stada. Przyszły król skierował się na czubek Białej Skały, gdzie już czekał na niego szaman. Zauważył, że członkowie stada już teraz mu się kłaniają i szeptają słowa wsparcia. Odpowiedział im uśmiechem.
- Czas namieszać. - Luna kroczyła u jego boku, ramię w ramię.
Saga posłał jej najlepszy ze swoich uśmiechów, na co odpowiedziała pocałunkiem. Dotarli na szczyt, gdzie najpierw zaryczała królowa Sarabi, ogłaszając koniec swoich rządów. Szaman wygłosił podziękowania dla królowej i zmarłego króla Mwany, po czym zaprosił do siebie ich następcę. Saga wziął głęboki wdech, zanim wystąpił do przodu. Spojrzał na zwierzęta i część członków stada zgromadzonych na dole. Zaryczał, ogłaszając siebie królem Białej Ziemi.

W błękicie nieba i płynących po nim chmurach, zdawało mu się, że zobaczył przodków, przyglądających mu się z dumą. Jeśli tak smakowało życie władcy, to mógł kosztować tego częściej. Obok partnera stanęła Luna i teraz oboje zaryczeli, po chwili dołączyło do nich stado. Zwierzęta podniosły wiwat na cześć nowego władcy, a Mti dodał od siebie kilka słów. Wieczorem odbyła się impreza na cześć króla i królowej, na której bawili się wszyscy tak dobrze, że przeciągnęła się do wschodu słońca. Na swoją doradczynię Saga wybrał Weme, natomiast Luna wybrała na swojego doradcę Pakę.
Podczas swoich rządów król Saga i królowa Luna rozwiązali problem z intruzami, utrzymali sojusze i pozbyli się konfliktów. Duże wsparcie otrzymywali od swoich przyjaciół. Saga i Luna słuchali raportów w obecności swoich doradców i podczas kiedy Wema i Paka udawali się rozwiązać mniejsze sprawy lub zlecić to radzie białoziemców, król i królowa dołączali do Lwiej Gwardii w kolejnej misji, rozpoczynając od patrolowania terenu. Opiekunowie prowincji byli zadowoleni z rządów Sagi i wkrótce ich opinię podzieliło całe stado.
Saga dał radę połączyć dwie najważniejsze role i zapisał się dzięki temu w historii jako wielki król. Co więcej - raz w miesiącu znajdowali dla siebie czas z Luną, żeby cieszyć się czasem spędzonym tylko we dwoje. Podczas jednego z takich wyjść, doszło do ich zbliżenia, które zapoczątkowało narodziny nowego życia. Luna zaszła w ciążę, wywołując radość u mieszkańców królestwa. Zastanawiali się, czy urodzi się lwiątko o białym kolorze futra, ile ich będzie i jakieś płci. Saga był szczęśliwy, że zostanie ojcem. Bardzo opiekował się swoją partnerką, nie spuszczając jej nawet na krok i wyręczając ze wszystkich obowiązków.
Ich miłość została przypieczętowana tak samo, jak się rozpoczęła. W gwiezdną noc Luna zaczęła rodzić. Od razu został wezwany szaman, a Saga uparł się, że zostanie z partnerką. Poród Luny trwał długo, zakończył się dopiero o wschodzie słońca. Kiedy ból minął, królowa spojrzała z czułością na małą istotkę przy swoim brzuchu.
- Jutro odbędzie się ceremonia. Trzeba pokazać księżniczkę królestwu. - zwrócił się Saga do szamana, zanim skupił uwagę na lwiątku, teraz leżącym w łapach swojej matki.
Lwiczka odziedziczyła białe futro ojca, różowy nos matki, a kiedy otworzyła oczka były granatowe jak nocne niebo. Saga od razu pomyślał, że jest idealna. Nachylił się, żeby dotknąć jej czubkiem nosa. Poczuł łzy wzruszenia gromadzące się w jego niebieskich oczach.
- Witaj na świecie, Wise.
Spis postaci:
Saga (mielić) - główny bohater opowieści, król Białej Ziemi i lider Lwiej Gwardii (lew o białym futrze i takiej samej grzywie, niebieskich oczach i czarnym nosie)
Luna (księżyc) - przyjaciółka i partnerka Sagi, córka Kilio, królowa Białej Ziemi i najlepszy wzrok w Lwiej Gwardii (czarna lwica z szarymi elementami, różowym nosem i granatowymi oczami w których odbijają się gwiazdy)
Mwana (syn) - zmarły król Białej Ziemi, ojciec Sagi i Furahy (pomarańczowy lew o takiej samej grzywie, białym pysku i brzuchu, a także niebieskich oczach)
Sarabi (miraż) - dawna królowa Białej Ziemi, matka Sagi i Furahy (brązowa lwica o zielonych oczach)
Furaha (zabawa) - zmarły starszy brat Sagi (pomarańczowy nastoletni lew o brązowej grzywie i zielonych oczach)
Upendo (miłość) - przyjaciel Sagi, brat Paki i Kijani, partner Bili, najsilniejszy w Lwiej Gwardii (pomarańczowy lew o czerwonej grzywie i zielonych oczach)
Kijani (zielony) - przyjaciółka Sagi, siostra Upendo i Paki, najodważniejsza w Lwiej Gwardii (pomarańczowa lwica o zielonych oczach)
Bila (bez) - przyjaciółka Sagi i partnerka Upendo, najszybsza w Lwiej Gwardii (beżowa lwica o brązowych oczach)
Paka (kot) - przyjaciel Sagi, doradca Luny, brat Upendo i Kijani oraz partner Wemy (pomarańczowy lew o czerwonej grzywie i zielonych oczach)
Wema (życzliwość) - przyjaciółka Sagi i jego doradczyni, partnerka Paki (brązowa lwica o niebieskich oczach)
Maji (woda) - babcia od strony ojca, zmarła dawna królowa (szaro-biała lwica o niebieskich oczach)
Wise (mądry) - duchowa przewodniczka Sagi, pierwsza królowa i założycielka Białej Ziemi (biała lwica z szarymi elementami, ma różowy nos, jedno ucho czarne i niebieskie oczy)
Kilio (płacz) - główny lew polujący i jeden z członków rady białoziemców, ojciec Luny (ciemnozłoty lew o zielonych oczach)
Zizi - majordamuska (ma niebiesko-fioletowe pióra)
Mti (drzewo) - szaman (ciemnoszary mandryl)
Mto (rzeka) - lwica polująca, partnerka i przyjaciółka zmarłego księcia Furahy (brązowa lwica o żółtych oczach)
Ushauri (rada) - doradczyni królowej Sarabi i jej przyjaciółka (czarna lwica z białą plamką na nosie, ma zielone oczy)
Sefu - ptak należący do Lwiej Gwardii Sagi (czerwone pióra i żółty dziób)
Księżniczka Wise II - pierworodna córka Sagi i Luny, prawdopodobnie następczyni tronu (biała lwiczka z różowym nosem i granatowymi oczami)
Saga i Luna w drugim miocie doczekają córek: Nyota (gwiazda) i Mwezi (miesiąc), a w trzecim miocie trójki synów: Busara (mądry), Bahati (szczęście) i Barafu (lód)