Wiadomość o śmierci szamana wkrótce krążyła na językach wszystkich. Znowu w królestwie zapanowała żałoba. Rafa długo zajmował swoje stanowisko. Matibabu musiała znaleźć następcę, który mógłby zostać szamanem i medykiem. Nikt nie wydawał się jednak odpowiednim kandydatem, więc szara lwica musiała poczekać i jak najdłużej utrzymać zdrowie. Nie mogli jej stracić.
Tabia został przyjęty do stada na okres próbny. Malkia wspomniała, że będzie ostatnim członkiem, który nie urodził się na Białej Ziemi ani w Białej Przystani. Musieli uważać na obcych. Kto by pomyślał, że jeden lew był w stanie tak bardzo zepsuć przyjazne nastawienie wobec nieznajomych, którym od lat cieszyła się Biała Ziemia. Kivuli był największym koszmarem.
Tabia szybko zaprzyjaźnił się z Akili'm i Asantą. Spędzali dużo czasu w czwórkę. Agenti opowiadała mu o ich królestwie, z Akili'm brał udział w polowaniach, a Asanta uczyła go lepiej walczyć. Wkrótce Tabia pokochał Białą Ziemię. Udało mu się dołączyć na stałe do stada, chociaż jeszcze długo musiał walczyć o zaufanie białoziemców. Pomogło to, że między nim i Agenti zaczęło iskrzyć. Wkrótce zostali partnerami. Akili śmiał się, że teraz mogą chodzić na podwójne randki.
- Słyszałam, że Tabia zdecydował się zostać lwem polującym. - Imani zwróciła się do syna. Nie wpatrywała się w niego, ale wiedział, że go słucha.
- Tak! Stwierdził, że najlepiej odnajduje się w polowaniach. Teraz jest nas dwóch. - odpowiedział Akili z charakterystycznym dla siebie uśmiechem.
- Cieszę się, że oboje odnajdujecie się w tej roli. Zwłaszcza ty. Zostałeś zaakceptowany przez stado jako lew polujący. Nie mogłabym być z ciebie jeszcze bardziej dumna.
Czułe słowa Imani sprawiły, że lew od razu się do niej przytulił, wdzięczny za wsparcie, które od zawsze mu okazywała.
W tamtym okresie napłynęła również do ich królestwa wiadomość, że syn Zunii, Mvua, w przyszłości zostanie królem Tęczowej Krainy. Oznaczało to, że lew wykazał się odpowiednimi cechami, godnymi przyszłego władcy. Ta wiadomość szczególnie ucieszyła Kiona.
Ten dzień zapowiadał się słonecznie, jak większość z upływających na sawannie. Maji skusiła się na drzemkę, podczas kiedy Adele wesołym głosem opowiadała Kuimbie bajkę o dobrych lwach. Córka Kukii skuliła się na ostrzejszy ból, który przeszył jej ciało, jeszcze zanim jęknęła. Zwróciła na siebie uwagę Cheki, odpoczywającego obok niej. Lew od razu podniósł głowę, zaalarmowany.
- Boli cię?
- To takie nieprzyjemny uczucie. - wydyszała, łapiąc się lekko za brzuch.
Adele przerwała bajkę i razem z Hope, odwróciły się w stronę przyszłej matki.
- Pójdę po Matibabu. Tak na wszelki wypadek. - od razu zgłosiła się Hope.
"Na wszelki wypadek" okazało się najlepszym rozwiązaniem. Cheka pocieszał swoją partnerkę, ale z każdym skrzywieniem jej pyszczka lub przeszywającym jej ciało bólem, niepokoił się coraz bardziej. Wkrótce przed jaskinią zebrało się zainteresowane stado, jednak do środka weszła tylko matka lwicy, od razu wyganiając z niej Chekę. Lew wyszedł dopiero na rozkaz Matibabu, która oznajmiła, że Maji rodzi.
Jasno złota lwica bała się porodu. Była świadkiem, kiedy Adele rodziła i wiedziała, że to bolesne. Dlatego zdziwiła się, kiedy jej poród przebiegł krótko i sprawnie, nawet pomimo mocnego bólu i ogromnego wysiłku. Jednym z problemów okazało się to, że w pewnym momencie nie mogła złapać oddechu. W łapach lwicy wylądowały dwa lwiątka, na które spoglądała z miłością, jaką tylko matka może okazać swoim dzieciom.
- Są piękne! - zachwyciła się Kukaa. Polizała córkę po głowie. - Spisałaś się świetnie, Maji.
- Zajrzę do ciebie jutro, na kontrolę, ale lwiątka wyglądają na silne i zdrowe. - zapewniła Matibabu.
Cheka wdarł się do jaskini, od razu podbiegając do partnerki. Za nim weszły siostry Maji, rodzice i dziadkowie, wszyscy ciekawi narodzin nowych potomków.
- Powinnaś odpocząć. - podpowiedziała Wise. Biała lwica podziwiała następnych członków swojej rodziny. - Chyba, że chcecie najpierw nadać im imiona.
- Są takie urocze. - zachwyciła się Milele. - Teraz na mnie kolej.
Maji zachichotała cicho. Każde z lwiątek polizała po głowie. Była ich dwójka, idealna parka. Cheka usiadł obok partnerki, wpatrując się z dumą w córkę i syna. Nie było wątpliwości, że lwiątka wdały się w ojca. Obdarzeni ciemnobrązową sierścią różnili się tylko oczami. Podczas kiedy lewek miał ciemnozielone, lwiczka wpatrywała się w zebranych jasnoniebieskimi.

- Nasz syn będzie nazywał się Kweli**.
- Witajcie na świecie Thema i Kweli. - wyszeptała Maji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz