środa, 28 sierpnia 2024

Rozdział 228

Lwia Gwardia brała udział w intensywnych treningach. Mbio bardzo zależało, żeby zrobić z nich dobrych obrońców Białej Ziemi. Lwiątka wracały zmęczone do jaskini, ale zadowolone z małych efektów. Gepardzica potrafiła ich pochwalić i podzielić się radami. Była jednak wymagająca.
Nadszedł również moment, w którym mogli sprawdzić się w swojej pierwszej misji. Stało się to niespodziewanie, kiedy brali udział w zajęciach u Binti. Mbio zwolniła ich u mentorki, zaznaczając, że mają ważne zadanie do wykonania jako Lwia Gwardia. Kuimba i Mlinzi przyjęli to z wielkim entuzjazmem, już od połowy drogi dyskutując szeptem o tym, co mogło się wydarzyć.
- Jesteśmy na miejscu. - oznajmiła Mbio, kiedy zwolniła tempo. Lwiątka zatrzymały się za gepardzicą lekko zdyszane. Wszystkie z wyjątkiem Sury, któremu szybki chód odpowiadał.
Nafasi dostrzegła, że zatrzymali się blisko wąwozu. Jego krawędzie były ostre i niebezpieczne. Miejsce to było rzadko odwiedzane, właściwie mało lwów się tutaj zapuszczało ze względu na odległość do Białej Skały. Nie było tutaj nic ciekawego do obejrzenia, a polowanie na tutejszą zwierzynę było zakazane ze względu na ryzyko spadnięcia w przepaść. 
- Ostrożnie zejdziecie tą ścieżką i kiedy znajdziecie się na dole, ocenicie sytuację w jakiej znalazło się stado antylop. Macie im pomóc wydostać się z wąwozu. Liczę na was. Szczególnie na twój ryk, księżniczko Nafasi. Chciałabym go zobaczyć na żywo. - oznajmiła gepardzica. 
Liderka Lwiej Gwardii skinęła łebkiem, rozumiejąc powagę zadania. Ich pierwszej misji. Piątka lwiątek z wahaniem podeszła do ścieżki, która prowadziła w dół wąwozu, ale była stroma. Nafasi przełknęła ślinę, rzucając ostatnie spojrzenie na ich trenerkę. Wyraz jej pyszczka pozostał poważny, a spojrzenie surowe. Gdyby się teraz wycofali, byłaby zawiedziona ich postawą. 
Mlinzi i Kuimba zerknęli w dół wąwozu. 

- Kto chce zejść pierwszy? - zapytała córka Malki. 
- Ja! - Mlinzi odważnie zgłosiła się pierwsza. Nie wyglądała jednak na tak pewną siebie jak zwykle. Ostrożnie zaczęła schodzić ścieżką, prowadząc przyjaciół, którzy podążyli niewiele czasu później za nią. A kiedy wszyscy znaleźli się na dole, lwiczka pierwsza zaczęła się rozglądać. 
- Są tam! - oznajmiła Machozi, dostrzegając stado młodych antylop. Była ich właściwie trójka, wydawały się młode i zdezorientowane. Przyjrzała im się uważniej. - Któraś z nich podczas schodzenia musiała sobie coś zrobić w nogę. Kuleje. 
- Czyli trudniej im będzie wrócić na górę. - skrzywił się Sura.
- Zakładając, że w ogóle będą chciały nas słuchać. - westchnął Kuimba. Spojrzał na Nafasi. - Jaki jest plan?
Nafasi posłała mu zdziwione spojrzenie, jednak szybko musiała się uspokoić. No tak, wymyślanie planu musiało być jej zadaniem. To była jej Lwia Gwardia. Uspokoiła się, żeby lepiej myśleć. 
- Machozi czy widzisz jakąś inną drogę wyjścia?
Czarno-biała lwiczka od razu zaczęła ponownie się rozglądać. Nawet przeszła kilka kroków do przodu, aż wreszcie zwróciła się do księżniczki.
- Jest jeszcze jedna ścieżka, wydaje się mniej stroma. Jest tylko jeden problem. Została zablokowana przez kamień. 
- Kuimba spróbuj go przesunąć. - poleciła Nafasi.
Syn Adele zbliżył się do kamienia i zerknął na liderkę niepewnie.
- Jest za duży. Zasłania praktycznie całą ścieżkę. Myślę, że nawet hipopotam miałby z tym problem, żeby go przesunąć. 
Antylopy zerkały na nich nerwowo. Wreszcie dwie z nich zaczęły uciekać, kiedy lwiątka zbliżyły się za bardzo. Sura od razu pobiegł ich śladem, wyprzedzając zwierzęta i zagradzając im drogę ucieczki. Spojrzał na nie surowo. Mlinzi stanęła od tyłu antylop, mówiąc coś do nich uspokajająco.
- Może użyj ryku przodków? Ma taką siłę, że bez problemu zniszczy kamień. - podsunęła Machozi. - Jest to też najbezpieczniejsze rozwiązanie. 
- A jak ścieżka będzie otwarta, to pomogę rannej antylopie dostać się na górę. - dodał Kuimba.
Nafasi przełknęła ślinę. Ponownie zerknęła na kamień. 
- Em, no nie wiem, cóż, mogę spróbować. - jąkała się. 
- Oby się udało, Mbio patrzy. - mruknęła Machozi, wskazując dyskretnie ogonem na sylwetkę gepardzicy. Faktycznie przenosiła właśnie wzrok z Sury i Mlinzi na trójkę pozostałych strażników. Jej oceniający wzrok pozwolił Nafasi szybko podjąć decyzję. 
Lwiczka cofnęła się o kilka kroków do tyłu. Kuimba i Machozi schowali się za jej plecami, wcześniej pomagając tam dotrzeć kulejącej antylopie. Nafasi wzięła głęboki wdech i wydech, próbując sobie przypomnieć, co wcześniej robiła, że udało jej się użyć ryku. Wreszcie otworzyła pyszczek i.... nic. Otrząsnęła się, próbując ponownie. Tym razem wyszedł z tego mały ryk, coś w stylu pisku niezadowolonego lwiątka. Daleko temu było do szlachetnego i potężnego daru.
- Ej, co jest? - zapytał Kuimba, wpatrując się zdezorientowany w przyjaciółkę. 
- Spróbuj jeszcze raz. Może musisz skupić się na kamieniu? - podsunęła Machozi. 
Nafasi faktycznie spróbowała ponownie. Jeszcze raz i kolejny, jednak każda próba wywołania ryku kończyła się niepowodzeniem. 
- Dobra, zostawmy to, znajdziemy inne rozwiązanie. - zaproponowała Mlinzi, obserwując, co się dzieje. - Co proponujesz, Nafasi?
- Ja.... nie wiem. - spuściła głowę, wpatrując się we własne łapki. Czuła, że nie tylko przyjaciele ją teraz obserwują. 
Lwia Gwardia wymyśliła, że muszą wrócić tą samą drogą, ale będzie to trudne i ryzykowne. Nie mieli jednak wyjścia. Sura odcinał drogę antylopą, żeby nie uciekły, Machozi prowadziła przodem, Mlinzi i Nafasi pilnowały tyłów, natomiast Kuimba pomagał rannej antylopie dotrzeć na górę. 
- Powinnaś udać się do Matibabu. - zwrócił się do niej, kiedy wszyscy pokonali wąwóz. 
Antylopy oddaliły się, a do Lwiej Gwardii podeszła szybkim krokiem Mbio.
- Wasza pierwsza misja i cóż, nie jestem zadowolona. Czas na kolejny trening. - oznajmiła.
- Teraz? - zdziwił się Sura. - Jest prawie wieczór. 
Mbio wzruszyła ramionami. Lwiątka podążyły za odchodzącą gepardzicą, przygotowując się na nieuniknione. 

Piosenka przerobiona z filmu "Mulan" - Zrobię z was mężczyzn. 
Link do piosenki: https://www.youtube.com/watch?v=8JJwCOjPMYU

Mbio: Brać się do roboty, wroga bić już czas
Widzę zamiast strażników mnóstwo małp wśród was
Takiej bandy nikt nie zlęknie się 
Zadrżyjcie więc na dźwięk tych słów 
Gwardię z was wkrótce sama zrobię znów.
(Lwiątka zajmują miejsca na skałkach i muszą stać nieruchomo)
Z wierzchu masz być skałą, ma się żar w niej tlić 
Każdy bój zwyciężysz; zawsze tak ma być
(Lwiątka walczą ze sobą)
Dziś, gdy widzę was, niedobrze mi 
Lecz wytężcie wreszcie słuch 
(Mbio z zadowoleniem widzi, jak Kuimbie i Machozi udaje się powalić swoich "przeciwników")
Gwardię z was wkrótce sama zrobię znów.
Kuimba: Co chwila coś męczy mnie!
Sura: Ja ostatnio czuję dreszcze!
Machozi: Nieraz przyjdzie nam wytężyć wzrok
Mlinzi: Ona da nam nieźle w kość!
Nafasi: Może mnie ominie jeszcze?
Wszystkie lwiątka: Nie ćwiczyliśmy dużo, to był błąd!
Mbio: Musicie być jak szalona rzeka
Jak zwierzę które obali lęk 
A równocześnie tak tajemniczy 
Jak księżyc co wygląda tu zza chmur.
(Lwiątka biegną za gepardzicą) 
Blisko już do misji, naprzód gna ten czas 
Tylko twardy rozkaz łączy mnie i was 
(Docierają do rzeki i ćwiczą skakanie po kamieniach, Nafasi wpada do wody)
Lepiej odejdź, bo dla ciebie brak 
Miejsca więc gnaj stąd co tchu 
Z ciebie nic nie da się zrobić tu!
(Nafasi ponownie nie udaje się użyć ryku przodków i przez to traci równowagę)
Musicie być jak szalona rzeka 
(Lwiątka ćwiczą pływanie)
Jak zwierzę które obali lęk 
A równocześnie tak tajemniczy 
Jak księżyc co wygląda tu zza chmur.
(Mbio obserwuje, jak lwiątka wspinają się na drzewo)
Musicie być jak szalona rzeka 
Jak zwierzę które obali lęk 
A równocześnie tak tajemniczy 
Jak księżyc co wygląda tu zza chmur.

- To koniec na dziś. - oznajmiła, wpatrując się uważnie w pięciu członków Lwiej Gwardii. - Takie treningi teraz będziemy robić jeszcze częściej, ponieważ będzie również więcej misji. Chociaż nie wszyscy z was są gotowi, żeby być w Lwiej Gwardii.
Lwiątka rzuciły sobie zdezorientowane spojrzenia. Gepardzica przystąpiła krok do przodu, gromiąc wzrokiem Nafasi. Księżniczka starała się unikać jej spojrzenia, ale wreszcie musiała unieść pyszczek. Widziała na pyszczku trenerki niezadowolenie.
- To wszystko przez stres. - wyjaśniła Nafasi. - Nie wiem dlaczego nie udaje mi się ryk przodków, ale się nauczę, potrzebuję więcej czasu.
- Zgodzę się z tym ostatnim. To nie jest czas dla ciebie. Misja zakończyła się niepowodzeniem przez twoją niekompetencje. Twoja postawa i brak zaangażowania źle świadczą o twojej pozycji liderki. Osłabiasz swoją gwardię. Jak tak dalej pójdzie, to powinni znaleźć nowego przywódcę. Co to za lider, który nawet nie umie skupić się na misji, wydać rozkazu i użyć ryku? Oh, twoi rodzice będą zawiedzeni. 
Nafasi słuchała każdego słowa, coraz bardziej bliska wybuchnięcia płaczem. Wreszcie odwróciła się i najszybciej jak potrafiła, rzuciła się biegiem przez sawannę. Nie chciała, żeby ktoś ją dogonił. Musiała uciec. Potrzebowała samotności. Droga zaczęła jej się rozmazywać przez coraz więcej łez. Słyszała jak przyjaciele za nią wołają. Czuła, że zawiodła wszystkich i zwątpiła w sobie jako liderkę. Może faktycznie powinna oddać Lwią Gwardię komuś, kto sobie poradzi? Co jeśli wszystko jeszcze bardziej zepsuje? Przez wszystkie myśli nie zauważyła, że przekroczyła granicę królestwa. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz