czwartek, 18 lipca 2024

Rozdział 178

    Trwały poszukiwania Agenti. Odkąd Akili wrócił do jaskini stada, żeby przekazać wiadomość Norze, Kisu i królowi, został wyznaczony specjalny patrol poszukiwawczy, który w ślad za księżniczką opuścił Białą Ziemię. Wrócił jednak bez wieści. Wyglądało na to, że Agenti była już daleko od Białej Ziemi. Akili czuł na swoich barkach poczucie winy, ale równocześnie miał świadomość, że musiał być lojalny wobec swojej przyjaciółki. Wspominał jej uśmiech i znikający ogon w zaroślach. Liczył na to, że ponownie się spotkają i że to jeszcze nie był koniec ich relacji.
    Największą rozpacz przeżywała jednak Kukaa. Lwica odmówiła jedzenia i skryła się w najciemniejszym kącie jaskini. Raz wybrała się tylko pobiegać. To ją trochę uspokoiło. Mfalme starał się pocieszać partnerkę, ale jego również gryzły wyrzuty sumienia. W końcu Agenti postanowiła opuścić swój dom przez to, że ukrywali przed nią prawdę o biologicznych rodzicach. 
    - Agenti czuje się teraz zdezorientowana i musi to wszystko przemyśleć. To silna i mądra lwica, jestem pewna, że będzie na siebie uważać. - Wise położyła się obok Kukii, pozwalając złotej lwicy wtulić się w jej sierść. Często przytulenie uspokajało bardziej niż słowa. 
    - Odeszła kierowana gniewem i nienawiścią. Co jeśli coś jej się stanie? Albo postanowi nie wracać na Białą Ziemię? Nawet nie zdążyliśmy jej przeprosić. - Kukaa wlepiła zamglone ślepia w dawną królową. - To wszystko nasza wina. Mogliśmy od początku powiedzieć jej prawdę.
    Wise westchnęła. 
    - Wiesz, że nie można cofnąć czasu i że każdy lew uczy się na swoich błędach. Zostaliście postawieni z Mfalme w bardzo trudnej sytuacji. Strata najbliższych, objęcie tronu i oczywiście adopcja Agenti, chociaż nie mieliście jeszcze doświadczenia w opiece nad lwiątkami. Agenti wróci, bo będzie pamiętać o tym, kto ją wychował i że ta ziemia była domem także Kiry i Jasiri'ego. Tu ma rodzinę.

    ***

    Asanta zabrała Akili'ego na spacer, chcąc trochę poprawić mu samopoczucie. Miała świadomość, że bardzo lubili się z Agenti i jej odejście powodowało u niego tęsknotę. Dziwnie było patrzeć na smutek Akili'ego, podczas kiedy zwykle kojarzył się z wiecznym uśmiechem i dobrym słowem. 
    - Uważam, że Agenti jest naprawdę odważna i głupia równocześnie. - czując na sobie wzrok nastolatka, kontynuowała. - Jest odważna, bo zdecydowała się ruszyć w nieznane, opuścić Białą Ziemię i odnaleźć siebie. To godne podziwu. Ale jest też głupia, mając wszystko, łącznie z rodziną i przyjaciółki, a jednak rezygnując z tego z powodu wstydu. 
    - Wiedziała, co robi i popieram jej decyzję, jeśli w ten sposób ma się poczuć lepiej. Nie mów o niej, że jest głupia. Nie możesz postawić się w jej sytuacji i zrozumieć, co czuje. - odpowiedział. 
    Asanta zmrużyła oczy i westchnęła. 
    - Jesteś w nią strasznie zapatrzony. To na pewno jedynie przyjaciółka?
    - Jesteś zazdrosna? - spojrzał na czarną lwicę, zatrzymując się w miejscu. - To ty mnie odrzuciłaś, kiedy zaproponowałem ci związek.
    - Byliśmy lwiątkami, Akili, a ty mnie strasznie denerwowałeś. Nadal to robisz. 
    - To dlaczego spędzasz ze mną czas?
    Wątpił, że mu odpowie na pytanie. Wrócili do spaceru, idąc teraz w ciszy. Akili zwrócił uwagę, że przechodzili blisko granicy z Miejscem Skał. Zdziwił się, kiedy Asanta wreszcie odpowiedziała.
    - Bo lubię spędzać z tobą czas. - powiedziała to cicho i niepewnie, jednak uśmiech z pyszczka Akili'ego nie schodził cały dzień.

***

    Amara polizała się po boku, kątem oka obserwując spacerujących Akili'ego i Asantę. Przeniosła wzrok na Imani, która cieszyła się ostatnimi promieniami słońca. Amara westchnęła, przewracając się na brzuch. Uśmiechnęła się zadowolona. 
    - Uwielbiam nasze wspólne spędzanie czasu. 
    - Nawet nie wiesz, jak mi tego brakowało. Ostatnio dużo polowaliśmy. - odpowiedziała Imani. - Jesteś pewna, że nie chcesz wrócić już do polowania? 
    - Czasami za tym tęsknię, ale przerwa dobrze mi robi. Nie potrafię spojrzeć na zwierzynę po wypadku. - westchnęła Amara. - To straszne, że od śmierci dzieliło mnie tak niewiele.
    Imani położyła swoją łapę na tej przyjaciółki i otworzyła pysk, gotowa coś dodać, kiedy do jej uszu dotarł odgłos ciężkich kroków i drugi, lekki i pewny - ktoś nadciągał. Zawęszyła i podniosła się zaalarmowana na nieznany zapach. Amara również się podniosła, wpatrując się w lwa i lwicę, którzy kierowali się w ich stronę. 

***

    Trójka księżniczek tęskniła za Agenti równie mocno, jak Kukaa. Myśl, że nastolatka opuściła Białą Ziemię i prawdopodobnie minie dużo czasu, zanim spotkają się ponownie, wywoływała u nich silne połączenie tęsknoty i smutku. Było to dla nich zaskakujące i niesprawiedliwe, że nagle ze starszej siostry stała się starszą kuzynką. Maji płakała za Agenti, podczas kiedy Milele i Malkia starały się wypytywać grupę poszukiwawczą o najdrobniejsze szczegóły. Zapewne w swoich młodych umysłach, stwierdziły, że same wyruszą na poszukiwania. Pocieszająca była jedynie opowieść dziadka Kisu o czasach, kiedy on i jego przyjaciele wybrali się na zwiedzanie świata. Akili pocieszył lwiczki tym, że Agenti ma przyłączyć się do Hakimu. To oznaczało, że będzie bezpieczna. 
    Popołudniu Mfalme obudził Malkię z drzemki i zaprowadził na szczyt Białej Skały. Księżniczka lubiła to miejsce. Uwielbiała wpatrywać się w horyzont, widzieć całe królestwo opromienione w blasku słońca. Wyprostowała się, chcąc wyglądać jak najbardziej dostojnie.
    - Dla mnie Agenti dalej jest siostrą. - odezwała się, przerywając wykład Mfalme na temat hierarchii panującej w stadzie. Po co miała się o tym uczyć, skoro znała to z praktyki. Wolała wykorzystać ten czas na rozmowę z ojcem. - Kocham ją tak samo jak Milele i Maji. 
    - Miło to słyszeć, córeczko. Masz naprawdę wielkie serce. 
    - Tato, a czy dla Agenti nadal jesteśmy rodziną?
    - Tak, zawsze nią będziemy. Ponieważ się kochamy i troszczymy o siebie nawzajem. Podobno nie ma na tym świecie silniejszego lwa niż ten, za którym stoi rodzina. Zapamiętaj te słowa. 
    Biała lwiczka kiwnęła głową. Zaczęła wiercić łapką w skale. 
    - Czy Agenti wróci? - zapytała ze smutkiem na myśl o siostrze. 
    - Tak uważam. - odpowiedział i objął łapą lwiczkę. Córeczka schowała się w jego futrze, chichocząc z rozbawieniem i radością. Księżniczki były promieniami słońca w życiu białoziemców. 
    - Królu Mfalme, masz gości. - Amara zatrzymała się przed wejściem na szczyt i wskazała głową na dwójkę lwów, stojących obok Imani. 
    - Córeczko biegnij się pobawić z siostrami i zawołaj proszę mamę. - zwrócił się czule do lwiczki. Malkia kiwnęła łebkiem i zbiegła ze szczytu, żeby pognać do jaskini, podczas kiedy Mfalme wyszedł na spotkanie gościom. 
    - W czym mogę mówić? 
    - Witaj, królu Mfalme. To duży zaszczyt, że możemy cię poznać. Słyszeliśmy wiele o Białej Ziemi i nareszcie udało nam się tutaj trafić. - lew uśmiechnął się lekko. 
    Mfalme miał okazję przyjrzeć im się czujnie, bo właśnie w tym momencie z Białej Skały wypadły roześmiane księżniczki, a za nimi podążyła złota lwica. Kukaa zajęła miejsce u boku Mfalme, posyłając mu pokrzepiające spojrzenie. Lew miał ciemnozłotą sierść, czarną grzywę i zielone oczy, był wysoki i dobrze zbudowany zapewne dzięki wielu treningom. Towarzysząca mu lwica różniła się wyglądem. Była szczupła i wysoka, koniuszek ogona zdobił czarny kolor, natomiast sierść była w kolorze bordowym, co tylko przyciągało uwagę na jej czerwone oczy. Oboje byli w wieku dorosłych, chociaż lwica była młodsza. Milczała, pozwalając swojemu towarzyszowi prowadzić rozmowę. 
    - Witamy również królową Kukęę. - lew lekko skłonił głowę. 
    - Was również witamy na Białej Ziemi. Co was sprowadza? - dopytała. 
    - Słyszeliśmy, że można dołączyć do stada w każdym momencie o ile umie się współpracować, przestrzegać zasad kręgu życia i być tolerancyjnym. A więc jesteśmy, żeby spróbować swoich sił. - ponownie odezwał się lew. 
    - Oh, a więc chcecie dołączyć do stada. - zamyślił się Mfalme. - Myślę, że możemy wam zapewnić miejsce w stadzie. Tak, w drugiej jaskini jest jeszcze sporo miejsca dla nowych członków.
    - Bardzo dziękujemy. - wreszcie odezwała się chrapliwym głosem lwica. 
    - A jak mamy się do was zwracać? - zapytał biały lew. 
    - Jestem Kivuli, a to moja córka Kivulia. Wędrujemy przez sawannę, szukając miejsca, które będziemy mogli nazwać domem.
    - Więc dobrze trafiliście. Chodźcie, Kivuli i Kivulio, przedstawię was reszcie stada. 
    - Mieliśmy już przyjemność poznać Amarę i Imani. Myślę, że moja córka odnajdzie się jako lwica polująca. - stwierdził Kivuli, idąc za Kukąą w stronę wodopoju. 

Rozdział 177

    - Przestańcie ją wreszcie okłamywać. Jest dość duża, żeby poznać całą prawdę. - wreszcie odezwała się Nora. Słowa dawnej królowej sprawiły, że w jaskini zapanowała cisza. 
    Agenti śledziła wzrokiem swoich najbliższych, wyczuwając napięcie wiszące w powietrzu. Kukaa wbiła w Norę wściekłe spojrzenie, Mfalme wpatrywał się we własne łapy, natomiast Nora twardo odwzajemniała wzrok swojej synowej. Dopiero później przeniosła je na wnuczkę.
    - To najwyższy czas, żeby jej powiedzieć. 
    - Co mi powiedzieć? - dopytała Agenti. Spojrzała na złotą lwicę. - Mamo, o co chodzi?
    Kukaa odetchnęła, ale jej ciało nadal było napięte. 
    - To nie jest odpowiednie miejsce i czas, Noro. 
    - Obiecaliście mi, że powiedziecie jej, kiedy będzie odpowiednio starsza. Kiedy to ma nastąpić? Jak jej futro będzie siwe? - mruknęła Nora. Teraz przeniosła wzrok na syna. - Powiedz jej albo zrobię to sama. 
    Kukaa zamilkła, jakby sama zastanowiła się nad jej słowami. A może nie była gotowa wyznać prawdy w obawie przed tym, że już przestanie być matką Agenti? Że ta ich znienawidzi za ukrywanie prawdy? Wychowywała Agenti odkąd Jasiri i Kira odeszli z tego świata i traktowała lwiczkę jak własną córkę. Spojrzała w oczy nastolatki, czekając na słowa partnera. Mfalme odchrząknął, wskoczył na podwyższenie i usiadł z drugiej strony Agenti. Ogon wnuczki Kisu poruszył się w oczekiwaniu na to, co mieli jej do powiedzenia. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że to wstrząśnie jej światem. 
    - Moja siostra należała do Lwiej Gwardii i służyła jej długo, korzystając z ryku pradawnych. Jednak los postawił na jej drodze przeznaczenie, że kiedyś będzie musiała zginąć. Razem ze swoim partnerem Jasiri'm, doczekała jednak narodzin lwiątka. Córeczki. - wzrok białego lwa stał się bardziej wymowny.
    Agenti wstała pod wpływem nagłych emocji. W jej oczach przewijały się one niczym przyspieszony film, w głowie zrodził się chaos. 
    - Kira i Jasiri byli moimi rodzicami? Nie wujostwem? Okłamywaliście mnie?! - ostatnie słowa wykrzyczała, czując, że dłużej nie da rady zachować spokoju.
    A więc to znaczył ten sen. Było to wspomnienie, gdzieś z tyłu jej głowy, które udało jej się wreszcie odzyskać. Wszystko zaczęło łączyć się w całość. Malkia jako następczyni tronu, jej rysunek na ścianie w baobabie Rafy, gdzie była namalowana pod innymi lwami niż jej przybrane siostry, a także sam wygląd Agenti. 
    - Bardzo cię kochali. Byłaś ich największym skarbem. - odezwała się Nora. - Cieszę się, że chociaż jedno z nich jest twoim przewodnikiem. Kira była dobrą matką.
    - Nie chcieliśmy cię okłamywać, Agenti. To było dla twojego dobra. Chcieliśmy, żebyś miała spokojne dzieciństwo. - odezwała się Kukaa i starała się przytulić lwicę, ale ta cofnęła się. - Jesteś dla nas jak córka. Zawsze się tobą opiekowaliśmy i... 
    - Córka? Wy mnie okłamywaliście! Nie powiedzieliście mi prawdy o mojej prawdziwej mamie i tacie! Chociaż podobno mnie kochaliście! Miałam prawo znać swoją krew!
    - Gdybyśmy mogli cofnąć czas, może inaczej byśmy to rozegrali, ale zrozum też nas. Baliśmy się, że cię stracimy i że będziesz cierpieć przez to, że wychowujesz się bez prawdziwych rodziców. Kochaliśmy cię jak własne lwiątko i to się nie zmieni. - odezwał się Mfalme, również wstając. 
    - Nienawidzę was! - warknęła Agenti, walcząc ze łzami. Zeskoczyła z podwyższenia, wybiegając z jaskini. Teraz wszystko miało tak dużo sensu. Oczywiście, że Mfalme i Kukaa sprawdzali się w roli rodziców, ale przez to, że ją okłamywali, nie mogła właściwie przejść żałoby po swoich biologicznych. Zawsze czuła, że czegoś jej brakuje i teraz znalazła ostatni element układanki. 
    W jaskini, Kukaa wtulała się w grzywę swojego partnera.
    - Ona nas nienawidzi. - załkała. 
    - Zrozumie i wam wybaczy, tylko musicie być cierpliwi. - odezwała się Nora, siedząc u boku Kisu. Zdążyła już wyjaśnić mężowi, co się wydarzyło. 
    - Może i wybaczy, ale czuję, jakbyśmy stracili na zawsze jej zaufanie. - westchnął ciężko Mfalme, obejmując łapą partnerkę. 

***

    Zwolniła dopiero, kiedy dotarła do baobabu szamana. Wspięła się na niego sprawnie, wdzięczna za długie łapy. Odkąd została nastolatką, była szybsza i zwinniejsza. Niestety wraz z osiągnięciem starszego wieku, pojawiło się więcej problemów. Weszła powoli do środka, rozglądając się w poszukiwaniu szamana. Nie dostrzegła go jednak w pobliżu, co pozwoliło jej pomyśleć, że pewnie ukrył się w gęstej koronie drzewa. Wyszukała na jednej ze ścian swojego rysunku i usiadła, przyglądając mu się pierwszy raz z taką uwagą. Może gdyby zrobiła to wcześniej, prawda szybciej wyszłaby na jaw? Nie chciała jednak mieć wyrzutów sumienia, kiedy wiedziała, że to właśnie Mfalme i Kukaa zawinili. Zmrużyła oczy i uderzyła ogonem ze złością. Od teraz nawet nie zamierzała nazywać ich tatą i mamą. Nie mogła również wrócić do jaskini. Członkowie stada wiedzieli od początku, że nie jest prawdziwą księżniczką i również to ukrywali. Nie chciała widzieć ich współczujących spojrzeń i reakcji własnych sióstr na to, że w rzeczywistością są tylko kuzynkami. 
    Dotknęła łapą obrazka przedstawiającego Kirę. 
    - Dlaczego Jasiri mi nie powiedział? Dlaczego wszyscy mnie okłamywali? - w oczach lwicy pojawiło się jeszcze więcej łez. Przyłożyła głowę do ściany, chcąc chociaż trochę ochłonąć. 
    - Prawda jest zawsze lepszym rozwiązaniem niż kłamstwo. - Rafa wyszedł ze swojej pracowni, trzymając w jednej z rąk miskę z niebieską mazią. Odłożył ją, kiedy Agenti przeniosła na niego wzrok. Rafa miał lata młodości dawno za sobą i była zdziwiona, że nadal tak dobrze się trzymał. - Dorośli też podejmują głupie decyzje i uczą się na swoich błędach. Wybaczenie jest kluczem do osiągniecia spokoju własnego ducha.
    - A jeśli ja nie umiem wybaczyć?
    - Przyjdzie na to czas, księżniczko Agenti. - odpowiedział. - Pamiętaj, że się tobą opiekowali i nawet jeśli źle zrobili, okłamując ciebie, to nie powinno decydować o całej waszej relacji. 
    Agenti pokręciła głową. Była teraz w kiepskim stanie. Nie chciała analizować całej sytuacji. Potrzebowała odpocząć od Białej Ziemi. Spojrzała na rysunek wujka Hakimu, zanim ponownie przeniosła wzrok na szamana. 
    - Czy dobrze znałeś moją matkę?
    - Twoja matka była najdzielniejszą lwicą, jaką dane mi było poznać. Była prawdziwie oddana Lwiej Gwardii i dla dobra Białej Ziemi, pogodziła się ze swoim losem. 
    - Opowiesz mi o nich więcej? - zapytała, wpatrując się w uśmiechniętego mandryla błyszczącymi oczami. Rafa usiadł i faktycznie opowiedział wszystko, co skrywała historia. 

***

    Akili skradł się wysokiej trawie, uważając na swoje kroki. Musiał zachować ciszę i być skupionym, jeśli chciał złapać antylopę. Powoli zbliżał się do nieświadomego celu, a kiedy był w odpowiedniej odległości, wyskoczył z rykiem. Spłoszona antylopa odbiegła w akompaniamencie cichego śmiechu nastolatka. 
    - Z tego, co wiem, od śmiechu jeszcze nikt nie umarł. 
    Akili odwrócił się na głos swojej przyjaciółki i posłał w jej stronę szeroki uśmiech.
    - To prawda, ale ja tylko ćwiczę polowanie. Zabijanie zwierzyny w celu treningu mogłoby naruszyć zasady Kręgu Życia. - odpowiedział, zanim w jego spojrzeniu dało się dostrzec zmartwienie. - Trzymasz się jakoś, Ag? 
    Agenti wzruszyła ramionami. Odkąd Akili opowiedział jej o rozmowie z ojcem i o tym, że może rozpocząć szkolenie na lwa polującego, praktycznie każdy dzień spędzał w obecności Imani, która pokazywała mu nowe techniki łowieckie. Oczywiście Akili musiał sam wymyślić własne, skoro miał być pierwszym lwem w historii na tej pozycji. O ile król Mfalme wyrazi zgodę. Cieszyła się, że chociaż teraz zastała lwa samego. Musiała z nim porozmawiać. 
    - Wszyscy już wiedzą, prawda? 
    - Na Białej Ziemi wszystko się szybko roznosi. - westchnął Akili. - Malkia, Maji i Milele martwią się o ciebie. Zgarnęły całą grupę lwiątek i przeszukują za tobą sawannę. 
    Agenti uśmiechnęła się na myśl o kuzynkach. Dobrze się dogadywały i wiedziała, że zawsze może liczyć na ich wsparcie. Będzie za nimi tęskniła. Nic już nie mogło być takie, jak kiedyś. 
    - Wiesz, że teraz wszystko wydaje się takie oczywiste? Słyszałam wiele historii o Lwiej Gwardii prowadzonej przez Kirę i czuję zaszczyt, że taka lwica mnie urodziła. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to było, gdyby to ona mnie wychowywała. 
    - Może powinnaś porozmawiać z królem Mfalme i królową Kukąą? Wydawali się naprawdę zmartwieni twoją ucieczką i pewnie chcieliby cię przeprosić. 
    - Nie mogę teraz wrócić na Białą Skałę. Potrzebuję wszystko przemyśleć i jakoś spróbować pogodzić się z faktem, że mnie okłamywali. Muszę poznać siebie od nowa. Mimo wszystko trudno gniewać się na kogoś, kogo się kochało. 
    Akili objął ją łapą, a ona z wdzięcznością wtuliła się w jego pierś. Uważała, że jest jej najlepszym przyjacielem i poczuła ucisk w sercu na myśl, że to było ich pożegnanie. 
    - Opuszczam Białą Ziemię. - zdecydowała się wreszcie to wyszeptać, a kiedy te słowa opuściły jej pyszczek, zdawały się jeszcze prawdziwsze. - Pójdę poszukać Hakimu. Będę z nim podróżować. 
    - Agenti. - Akili cofnął się o krok, próbując spojrzeć jej w oczy, które ona skierowała na własne łapy. - Chcesz odejść z Białej Ziemi? Jak to? A jeśli obiecam, że zamieszkam z tobą w jakiejś jaskini poza Białą Skałą i nie będziesz musiała widywać stada, to wtedy zgodzisz się zostać?
    - Tu nie chodzi tylko o stado. Czuję się teraz zbyt okropnie, żeby dalej być białoziemką. Muszę do tego wszystkiego dorosnąć, a tylko podróż jest w stanie mi pomóc. I muszę to zrobić teraz. Jeśli porozmawiać z rodzi- to znaczy z królem i królową, to mogę zmienić zdanie, a naprawdę nie chcę go zmieniać. 
    - Wrócisz?
    - Obiecuję, Akili, że kiedyś ponownie się spotkamy, ale do tego czasu, musisz być silny za nas dwoje. - wreszcie podniosła wzrok, wpatrując się w oczy nastolatka. - Poradzę sobie, umiem polować i jestem sprytna. Chciałam się tylko pożegnać. Proszę, przekaż moim dziadkom, że to moja decyzja i żeby się nie martwili. 
    - Trudno będzie się nie martwić. - westchnął. 
    - Zobaczysz, że moi rodzice będą ze mnie kiedyś dumni. - powiedziała z mocą w głosie, myśląc o Kirze i Jasiri'm. Przystąpiła o krok do przodu. - Nie słuchaj lwów dla których walka jest jedynym sposobem na życie albo lwic, które już są tak zmęczone codziennymi obowiązkami, że robią to byle jak. Ciebie do polowań zachęciła pasja. Będziesz najlepszym lwem polującym. Pierwszym i najlepszym. Poradzisz sobie i nie mam wątpliwości, że to właśnie rola dla ciebie. 
    Akili wpatrywał się w stronę Agenti nieobecnym wzrokiem. Z każdym słowem lwicy, jego oczy robiły się szersze. Poczuł nadzieję i motywację do działania. Wszystko mogło się jeszcze udać, prawda? Lekki uśmiech nasunął mu się na pysk. Ukochana lwica nie była już małą kuleczką, potykającą się o własne łapki. Wyrosła i był pewien, że kiedyś stanie się najlepszą z najlepszych, a może nawet królową Białej Ziemi. Dotknął nosem jej nosa. Wzruszenie wzięło górę. 
    - Jesteś... jesteś najlepszą przyjaciółką. Będę za tobą tęsknił. 

Rozdział 176

    W swoich snach znowu widziała ciemnozłote futro i zamazany pysk lwicy, jednak była pewna, że ta się do niej uśmiechała i mówiła coś słodkim tonem. Agenti zawsze czuła się wtedy bezpiecznie i z trudem przychodziło jej otworzenie oczu.

    Na swoje nastoletnie miesiące czeka właściwie każda lwiczka. To właśnie wtedy następuje czas intensywnych lekcji polowania i walki, żeby w przyszłości mogły zdecydować o swojej roli. Agenti od dawna wiedziała, co chce robić w przyszłości. Księżniczka często obserwowała Zawadi przy pracy i chciała w przyszłości zajmować się doradzaniem. Spodziewała się jednak, że to Milele zostanie wybrana, kiedy Malkia obejmie tron. Agenti czasami dopadała myśl, że dlaczego to właśnie młodsza siostra została wybrana na to odpowiedzialne stanowisko. Z tego, co pamiętała, zostało to ustalone w dzień jej ceremonii. Nie rozumiała decyzji rodziców, skoro władza powinna przypadać pierworodnemu synowi lub córce pary królewskiej. Czy uważali, że byłabym złą królową? Przecież nie mogli tego stwierdzić, kiedy była malutka. Jako lwiątko zbyt często nie analizowała swojej sytuacji, ale kiedy wystarczająco podrosła, pojawiły się nowe pytania i brak odpowiedzi.
    - Gotowa?
    Odwróciła się na głos ojca. Mfalme wpatrywał się w nią z dumą i czułością, na jakie tylko rodzica było stać. Posłała w jego stronę delikatny uśmiech, zanim ostatni raz wyczyściła swoje futro.
    - Tak. 
    - Pierwsze polowanie to poważna sprawa. Kto wie, może wrócisz do stada ze słoniem? - puścił do niej żartobliwie oko, zanim objął siostrzenicę ogonem i wyprowadził z jaskini.
    Agenti rozejrzała się po tłumie pobratymców. Jak każda nastolatka musiała odbyć swoje pierwsze polowanie i bardzo czekała na ten moment.
    - Powodzenia, Agenti. Jestem pewna, że pójdzie ci świetnie. - zwróciła się do niej Wise, obdarzając promiennym uśmiechem.
    Nora i Lajla, obserwując oddalającą się nastolatkę, miały okazję wspominać swoje pierwsze polowanie. Jedno się nie zmieniało - wciąż wzbudzało emocje. 

    Agenti miała świadomość, że podstawą jest zachować spokój i cierpliwość. Polować nauczyła się od Nory i Kukii, które dużą wagę przywiązywały do jej edukacji. Zupełnie jakby prowadziły ze sobą wyścig, która ją więcej nauczy. Rezultat był jednak taki, że Agenti czuła się przygotowana. Nie stresowała się, a jedynie przez jej ciało przechodził podekscytowany dreszczyk. Mogła pokazać, że potrafi być świetną łowczynią i upolować śniadanie dla stada.
    Łapa za łapą oddalała się od Białej Skały, docierając ostatecznie na sawannę. Promienie porannego słońca ogrzewały lekko jej futro. Przynajmniej nie było aż tak gorąco. Zupełnie jakby duchy przodków czuwały nad jej polowaniem. Pomyślała, że to pewnie sprawka Jasiri'ego. 
    Zatrzymała się na widok gazeli, która skubała trawę, nieświadoma obecności nastolatki. Wyglądała na młodą i może będzie stanowić łatwy cel. Agenti przypadła do łowieckiej pozycji, chowając ciało w wysokiej trawie. Musiała uważać, gdzie stawia łapy, kiedy przybliżała się do zwierzyny. Wreszcie znalazła się wystarczająco blisko, żeby wybić się z tylnych łap, prosto na gazelę. Oblizała pyszczek z resztek krwi, przyglądając się swojej zwierzynie. Pomyślała, że na Białej Skale będą mogli być z niej zadowoleni. Przyjrzała się gazeli, dopiero teraz dostrzegając jej ciemnozłote umaszczenie. Przez myśl przemknęło jej wspomnienie. Ostatnio nawiedzały ją praktycznie każdej nocy, jakby usilnie próbowała sobie przypomnieć coś ważnego. 

    Ciemnozłota lwica schyliła pyszczek, żeby umyć jej futerko, chociaż Agenti wydała z siebie pisk protestu. Była już przecież czysta. Podniosła wzrok, żeby spojrzeć na lwicę, wymachując przy tym małymi łapkami. 

    Agenti była przekonana, że to wspomnienie dotyczy okresu, w którym była malutka. Westchnęła, zanim chwyciła zwierzynę za jedną nogę, chcąc zaciągnąć ją na Białą Skałę. Cóż, może kiedyś uda jej się dostrzec całe wspomnienie?
    Ten dzień zbliżał się ogromnymi krokami.
***
    Polowanie księżniczki Agenti okazało się udane, co pozwoliło jej przespać następny poranek. Polowaniem mogły zająć się profesjonalne lwice polujące. Agenti spała na podwyższeniu, ignorując docierające podekscytowane głosy księżniczek. Córki Mfalme postanowiły wybrać się na skałki i sądząc po odgłosach kroków, szybko opuściły jaskinię. Agenti przewróciła się na drugi bok, przez sen poruszając przednimi łapami.

    Znowu widziała ciemnozłotą lwicę, ale teraz wydawała się realniejsza. Jej pysk zdobił uśmiech, a czułe mruczenie uspokajało bijące szybko serce Agenti. Lwiczka poruszała łapkami, chcąc jej dosięgnąć. Lwica przytuliła ją mocniej do siebie i kolejny raz zniżyła pyszczek, żeby z miłością polizać jej główkę. Wtedy Agenti dostrzegła jej zielone oczy, takie same jak miała babcia Nora. Rysy pyszczka lwicy stały się wyraźniejsze i wreszcie mogła przyjrzeć się lwicy, która tak długo nawiedzała ją w snach. Wyglądała młodo i znajomo. Agenti rozpoznała w niej malunek na jednej ze ścian w baobabie Rafy, który lubiła odwiedzać jako lwiątko. Kira.

    Księżniczka otworzyła oczy, oddychając szybciej pod wpływem emocji. Teraz łatwiej jej było rozpoznać Kirę, kiedy cały pyszczek przestał być rozmazany, a wspomnienie stało się tak wyraźne, że trudno było zaprzeczyć jego prawdziwości. Pomasowała głowę, próbując to wszystko przyswoić. Ciotka Kira mogła opiekować się nią, jak była jeszcze malutka, w końcu zmarła niedługo po jej narodzinach. Rodzice dużo o niej opowiadali, ale najwięcej słyszała od babci Nory i dziadka Kisu. Kira, przywódczyni Lwiej Gwardii i posiadaczka ryku pradawnych, była również ich córką i siostrą Mfalme. Zawsze była więc obecna w życiu Agenti. Księżniczka dotknęła łapą okolic swojego serca. Więc dlaczego to wspomnienie wywarło w niej tyle emocji?
    - Wstałaś już, Agenti? Zaraz prześpisz cały dzień. - Kukaa zajrzała do jaskini, uśmiechając się delikatnie do adoptowanej córki. 
    Agenti dopiero teraz rozejrzała się po jaskini, dostrzegając, że faktycznie została w niej sama. Musiała długo spać. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w złotą lwicę, której wyraz pyszczka pokazywał, że zaczynała się martwić. 
    - Coś się stało?
    - Tak, właściwie to tak. - mruknęła niepewnie, podnosząc się do siadu. Kukaa weszła do jaskini, a zaraz za nią Mfalme, również uśmiechnięty od ucha do ucha. - Miałam dziwny sen. To znaczy miewałam go często, ale teraz wszystko było takie... wyraźne. I prawdziwe. 
    - Opowiesz nam swój sen, skarbie? - Kukaa usiadła obok niej, czule obejmując ogonem. Agenti oparła swoją głowę na ramieniu lwicy, którą uważała za matkę. 
    - Widziałam tam ciocię Kirę. Opiekowała się mną, kiedy leżałam w jej łapach. Była taka miła. Czułam się w tym śnie bezpieczna. - ponieważ opierała głowę o ramię Kukii, wyczuła, jak jej mięśnie się spinają i to ją zaalarmowało. Agenti podniosła głowę, obdarowując rodziców uważnym spojrzeniem.
    - Często się tobą opiekowała przed swoją śmiercią. - odpowiedział Mfalme, ponieważ w oczach Kukii pojawiły się łzy na samo wspomnienie przyjaciółki. Królowa wytarła je jednak szybko, kiedy do jaskini weszła Nora. Biała lwica przejechała wzrokiem po zebranych w jaskini, wyczuwając, że coś się dzieje. 
    - Musiała być dobrą ciocią, ale nie rozumiem, dlaczego mi się śniła? Dlaczego to wspomnienie odzyskałam dopiero teraz? 
    - Może jest twoim duchowym przewodnikiem? - zasugerowała Kukaa.
    - Nie, jest nim twój brat, mamo, wujek Jasiri. 
    Jeśli to możliwe, mięśnie Kukii napięły się bardziej, sam wyraz jej pyszczka stał się jakiś zestresowany. Uciekła wzrokiem na Mfalme, który jedynie uśmiechnął się tak... dziwnie i mało szczerze. Agenti zmrużyła oczy, przenosząc teraz wzrok na babcię Norę. 
    - Zachowujecie się dziwnie. Coś nie tak z nim?
    - To tylko wspomnienia, nie martw się, Agenti. Może wyjdziemy na spacer? - zaproponowała Kukaa, chcąc zmienić temat. - Możemy zgarnąć po drodze twoje siostry.
    - Przestańcie ją wreszcie okłamywać. Jest dość duża, żeby poznać całą prawdę. - wreszcie odezwała się Nora. Słowa dawnej królowej sprawiły, że w jaskini zapanowała cisza. 

środa, 17 lipca 2024

Rozdział 175

     Akili dysząc ciężko z wysiłku, odskoczył od ustawionego w bojowej pozycji ojca. Ndoto wpatrywał się w niego czujnie, oczekując na kolejny atak. Trenowali już godzinę i Akili czuł, jak łapy zaczynają odmawiać mu posłuszeństwa. Zdecydował się na podjęcie następnego ruchu. Wybił się z tylnych łap, celując w grzbiet ojca. Ndoto wykonał jednak unik i samemu chwycił syna, zamykając go w twardym uścisku. Akili ryknął ostrzegawczo i próbował się wyszarpać. 
    - I już byłbyś zabity przez przeciwnika. - powiedział Ndoto, odsuwając się od nastolatka. Poczuł na sobie jego spojrzenie. - Musisz być czujny, synu. Kiedyś ta umiejętność uratuje ci życie. Biała Ziemia jest często atakowana przez wrogów. 
    - Zapamiętam. - odpowiedział jedynie, stając w gotowej pozycji na następny ruch. 
    Trening walki przychodził mu z trudem, ale Akili naprawdę starał się zapamiętać jak najwięcej. Nawet jeśli chciał pokierować swoją przyszłość na inną pozycję, wiedział, że może nie raz stanąć do walki o Białą Ziemię, życie swoje i najbliższych. Dlatego poświęcił kolejną godzinę na trening z Ndoto. Oczywiście z marnym skutkiem. 
    - Akili!
    Oboje przerwali na krzyk czarnej lwicy, która biegła w ich kierunku. Syn Imani wpatrywał się w Asantę na długo zanim lwica zatrzymała się przed nimi. Skinęła na pozdrowienie do Ndoto. 
    - Rozmawiałam z mamą. Powiedziała, że jeśli będę ciężko pracować, to w przyszłości widziałaby mnie w roli głównej lwicy walczącej. - niemal wykrzyczała te słowa, ostatkami sił starając się zachować spokój. Oczy Asanty lśniły jednak z podekscytowania i wdzięczności. Akili wpatrywał się w nie zachwyconym wzrokiem. Przyzwyczaił się do kamiennej postawy przyjaciółki i taka odmiana była miła dla oka. 
    - To cudowna wiadomość, Asanto. - odezwał się z uśmiechem syn Wise. - Twoja postawa jest bardzo dobra. Wiesz, co chcesz robić i będziesz do tego dążyć. Akili mógłby się od ciebie uczyć pracowitości. 
    Chociaż na ostatnie słowa Ndoto zaśmiał się i poczochrał grzywę syna, jakby wypowiedział to w niewinnym żarcie, nastolatek obdarzył go niechętnym spojrzeniem. Przykuł tym uwagę swojego ojca. Akili zwykle starał się przynosić dumę rodzicom i nie być dla nich zmartwieniem. Już i tak śmierć ich starszego syna, Jicho, była dla nich ogromną tragedią i długą żałobą. Teraz jednak czuł, że musi się odezwać, bo inaczej coś w nim wybuchnie. 
    - O co chodzi, Akili?
    Kątem oka zauważył, że Asanta oddala się, jakby wyczuwając ciężką atmosferę.
    - Wyobraź sobie, że nie tylko Asanta wie, co chce robić w przyszłości. Ja także, ale jak o tym mówię, to wszyscy każą mi się ogarnąć. To denerwujące!
    - Przestań krzyczeć, porozmawiajmy na spokojnie.
    - Ale zawsze, kiedy próbuję z tobą porozmawiać, każesz mi więcej trenować. A ja mam dość walki! Zbrzydło mi patrzenie na treningi lwów walczących. 
    - Wkrótce będziesz dorosłym lwem i połączysz do szeregów Teo. 
    - Chcę polować!
    - Możesz to robić, ale na pierwszym miejscu są obowiązki i Krąg Życia. 
    - Ty nic nie rozumiesz. - westchnął Akili. Poczuł, jak w oczach gromadzą mu się łzy. Zamrugał, chcąc się ich pozbyć. - Chcę być lwem polującym. Mogę dołączyć do lwic polujących Idii. 
    - Ale... ty nadal z tym? - Ndoto zamrugał, zdezorientowany kierunkiem w jaki zmierzała ta kłótnia. Teraz sam podniósł głos. - To niedorzeczne! Lwy nie zajmują się polowaniem, tylko bronią królestwa!
    - Dlaczego? Też mamy łapy i węch! Wszystko to kwestia treningów, tato. - zmrużył oczy. - Jeśli nie będziesz mnie wspierał, to trudno, jakoś to przeżyje, ale skończ udawać, że nie widzisz mojego prawdziwego przeznaczenia. Bo teraz wsparcie mam tylko w mamie i Agenti!
    Akili odwrócił się, gotowy wrócić na Białą Skałę. Miał już dość tego dnia. Kłótnia z Ndoto go wykończyła. Nawet nie chciał widzieć, jak bardzo zjeżone jest futro ojca. Syn Wise szybko zastąpił mu drogę, utrudniając odejście z miejsca ich treningu. Niebieskie oczy lwa nie wyglądały jednak na rozgniewane, czym zwrócił uwagę młodszego.
    - Tutaj nie chodzi o to, że chcę ci robić na złość. Chciałem, żebyś potrafił walczyć, umiał się obronić, był przygotowany do przyszłej roli. Nie było w naszym stadzie dotąd lwa polującego. Nie słyszałem o żadnym takim przypadku, a to sprawia, że będziesz miał ciężko. Który rodzic chciałby obserwować, jak jego lwiątko musi się mierzyć z trudnościami zamiast mieć spokojną przyszłość? A co jeśli przez bycie lwem polującym nie uda ci się założyć rodziny, spotkasz się z brakiem akceptacji stada? 
    - Trudno jest być pierwszym, ale jestem gotowy na wszystkie konsekwencje. Chcę być szczęśliwy i robić to, co uwielbiam. - odpowiedział Akili. 
    - Więc pozwolisz swojemu staruszkowi dołączyć do grona lwów, które cię wspierają? - zapytał, uśmiechając się lekko. Akili pokiwał energicznie głową, zanim wpadł ojcu w ramiona, chcąc się przytulić. - Kocham cię, Akili i chcę dla ciebie jak najlepiej. Masz przed sobą ciężką drogę, ale chciałbym doczekać tego, jak spełnisz swoje marzenie. 
    - Też cię kocham, tato. Zobaczysz, każda zwierzyna będzie moja. - zaśmiał się, czując jak wielki kamień spada z jego serca.
    - Liczę na to, że mimo wszystko będziemy spędzać razem czas. 
    Akili uśmiechnął się pod wpływem myśli, że ma ogromne szczęście, mając takich wspierających rodziców. Czuł, że przeszedł przez ważny etap i zbliżył się do swojej przyszłej roli.

Rozdział 174

    Gorące słońce ogrzewało czarne futro białoziemki. Asanta lubiła wygrzewać się na płaskiej skale, położonej daleko od wodopoju. Lubiła swoje stado, ale czasami byli zbyt hałaśliwi. Wolała unikać lwiątek, które zapraszałyby ją do zabawy, a ona musiałaby im ciągle odmawiać. Nie chciała również mieć bliższego kontaktu z gadatliwymi, lubiącymi plotki lwicami, często odpoczywającymi nad wodopojem bądź na skałkach. 
    Asanta zanurzyła zęby w mięsie antylopy gnu. Zatrzymała dla siebie kawałek z obiadu, zachwycona, że lwice polujące złapały coś, co uwielbiała. Myśli nastolatki kręciły się jednak wokół innego tematu niż mięso. Dora mieszkała na Nowej Ziemi, położonej daleko stąd i przez to niestety miały ograniczony kontakt. Raz do czarnej lwicy przyleciał posłaniec z Nowej Ziemi z wiadomością od córki Lary. Była to tak miła niespodzianka, że Asanta musiała na nią odpowiedzieć tym samym. Czasami wymieniały się takimi krótkimi liścikami. To jednak nie mogło zaspokoić uczucia tęsknoty, jakie odczuwała Asanta. Uważała Dorę za swoją najlepszą przyjaciółkę. Tylko ona potrafiła ją zrozumieć i nie oceniać. Czasami nawet wnuczka Lajli miała ochotę wybrać się na Nową Ziemię i zamieszkać u swojej kuzynki. Była jednak zbyt blisko ze swoimi rodzicami i stadem, żeby opuścić Białą Ziemię. Pomyślała, że na zawsze pozostanie "uwięziona" w tym królestwie. Tak jak większość członków. Nic dziwnego, skoro kochali swoje spokojne i pełne dostatku życie na Białej Ziemi. Czy mogli potrzebować czegoś więcej?
    Przyglądając się spacerującym Maishy i Belli, usłyszała i poczuła w następnej sekundzie, jak ktoś zajmuje miejsce obok niej. Westchnęła, szybko orientując się, kto postanowił dotrzymać jej towarzystwa. Przeniosła znudzony wzrok na drugiego nastolatka w stadzie. 
    - Cześć, Asanta. Jak ci mija dzień? - uśmiechnął się lew, zaczynając pierwszy rozmowę. 
    - Mijał dobrze, zanim się pojawiłeś. - mruknęła, odkładając resztki mięsa. - Nie masz dzisiaj treningu z walki?
    Akili podrapał się niezręcznie. 
    - Właściwie to na niego idę. Okrężną drogą, ale idę. - Asanta spojrzała na niego spod uniesionych brwi, przez co syn Imani westchnął. - Nie chcę trenować z ojcem. 
    - Może zmień nauczyciela? - podsunęła czarna lwica.
    - Tu nie chodzi o tatę jako mentora. Uczy świetnie. To ja jestem kiepskim uczniem. Nie podoba mi się walka sama w sobie. Kto by chciał całe życie nawalać się z innymi lwami? Nawet podczas walki wszyscy pokładają największe nadzieje w tobie, bo przecież to twój obowiązek. - oparł głowę na łapach.
    - Ja bym chciała. Uwielbiam walczyć. 
    - Twoi rodzice są świetnymi lwami walczącymi. To oczywiste, że poszłaś w ich ślady. - odpowiedział, nawiązując do Kilio II i Hodari'ego. - Wolałbym spędzić z ojcem czas na robieniu czegoś innego i odpuścić sobie walkę.
    - Każdy musi coś robić w stadzie. - stwierdziła ostro Asanta. - Przestań marzyć, tylko weź się do treningów. Dla twojego dobra. Jeśli masz zostać lwem walczącym, musisz dużo trenować.
    Akili uniósł głowę, tylko dlatego, żeby nią pokręcić. Spojrzał w oczy przyjaciółki.
    - Ja nie będę lwem walczącym. Wolę polować. 
    Asanta gryzła się ze swoimi emocjami. Chciała mu niemiło odpowiedzieć i kazać wziąć się w garść, ale pamiętała, że Akili często wspominał o polowaniach. Już nie był lwiątkiem, który mógł sobie tak mówić z lenistwa. Naprawdę zdawał się przekonany, że to jego przeznaczenie. 
    - Więc porozmawiaj z królem Mfalme. To jego decyzja, czy stworzy dla ciebie nową pozycję w stadzie. - odparła. - A jeśli chodzi o walkę, to może i pójdę w ślady swojej mamy. Chciałabym być główną lwicą walczącą. Słabsza pozycja w stadzie nie będzie zadowalająca, jestem ambitna.
    - Wierzę w ciebie, Asanta. Myślę, że idealnie sprawdziłabyś się w tej roli. - uśmiech Akili'ego był szczery i przyjazny. - Porozmawiaj z Kilio. A jakbyś mnie szukała, to będę się męczył na treningu. 
    Teatralnie westchnął, na co Asanta wybuchła śmiechem. Szybko jednak zakryła pysk łapą, czując się niezręcznie. Śmiać mogła się tylko w obecności rodziców. Przy innych lwach zawsze wolała być twarda. Wstała więc i prychając na lwa, ruszyła w poszukiwaniu matki.
    - Nie mów mi, co mam robić. - rzuciła jeszcze do nastolatka. 
    Znalezienie Kilio II okazało się proste. O tej godzinie zawsze odbywały się treningi lwic walczących. Asanta usiadła kawałek dalej, obserwując ruchy białoziemek i słuchając poleceń ciemnozłotej lwicy. Kilio dostrzegła obecność córki i zadając jakieś ćwiczenia na rozgrzewkę, mogła podejść z nią porozmawiać. Rzuciła jej zmartwione spojrzenie.
    - Coś się stało, Asanto?
    - Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale nie chcę przeszkadzać. 
    - Gdybyś przeszkadzała, to byśmy teraz nie rozmawiały, więc przejdź już do sedna. - odpowiedziała Kilio, siadając obok córki. 
    - Podjęłam decyzję, że będę więcej czasu poświęcać na naukę walki. Może tata zgodzi się pokazać mi kilka ruchów. Chciałabym w przyszłości być główną lwicą walczącą. 
    - Jesteś pewna? To większy obowiązek. 
    - Zrobię wszystko, żeby się udało. Będę ciężko pracować. - odparła z mocą lwica. - Myślisz, że mam szansę? 
    Lekki uśmiech zalśnił na pysku ciemnozłotej lwicy.
    - Jak odejdę na emeryturę, to miło byłoby widzieć moją córkę w tej roli.

Rozdział 173

Zanim zaczniesz rozdział polecam zapoznać się z opublikowanymi rozdziałami sezonu 4. Pomoże to w zrozumieniu fabuły i poznaniu bohaterów. ~ autorka. 

    Każda księżniczka musiała mieć wiedzę i umiejętności, dzięki którym będzie mogła skutecznie dbać o Białą Ziemię. W taki etap wkroczyły córki Mfalme. Milele od dawna przechwalała się, że jest szybka jak mama. Kukaa, znana jako najszybsza lwica w stadzie, była oczywiście dumna z córki i często wybierały się razem pobiegać. Malkia spędzała coraz więcej czasu z Mfalme, ucząc się królewskich spraw. Chciała być w przyszłości dobrą królową i rozumiała, że to wymaga poświęceń. Cztery księżniczki uczyły się także podstaw polowania i walki od babci Nory i cioci Lajli. Każdy dzień upływał im aktywnie i kiedy nadchodziła noc, zasypiały na podwyższeniu, wtulone w ciepłe futra rodziców. 
    Były jednak nadal lwiątkami, którym w głowie głównie zabawa. Dlatego ich lekcje odbywały się dwa razy w tygodniu, podczas kiedy pozostały czas mogły przeznaczać na zabawy z innymi lwiątkami. Najczęściej spotykali się nad wodopojem. Wema wymyślała najlepsze zabawy i rzadko któreś lwiątko decydowało się zmienić plany lwiczki. Agenti przestała brać udział w zabawach, kiedy Akili stał się nastolatkiem i najczęściej wypatrywała swojego przyjaciela, żeby to właśnie jemu poświęcić czas.
    Tego dnia lwiątka grały w piłkę. Podzieliły się na drużyny, próbując odebrać kamyk sobie nawzajem. Była to jedna z ich ulubionych zabaw. Asanta również ją lubiła i chociaż pewnie by się wszystkiego wyparła, często dało się ją zauważyć, jak odbija kamyczek. Czasami pozwalała przyłączyć się Akili'emu. Malkii udało się odebrać piłkę Tezyi. Tamu przyspieszyła, chcąc dogonić białą lwiczkę. Księżniczka dostrzegła Maji i kopnęła w jej stronę kamyczek. Młodszej lwiczce udało się go przyjąć. Malkia obserwowała, jak siostra pędzi w stronę bramki przeciwnika. Właśnie w tym momencie jedno z lwiątek wpadło na nią i powaliło na ziemię. Malkia zmrużyła oczy, przyglądając się Kesho.
    - Uważaj jak biegniesz! - mruknęła niezadowolona. Jeszcze zanim syn Mii otworzył pyszczek, wiedziała, że nie usłyszy z niego żadnych przeprosin. 
    - Było nie stać jak słoń na środku sawanny. - prychnął i zaczął się podnosić. Przerwał na dźwięk zwycięskiego okrzyku. Wygrała drużyna Malkii. Księżniczka na to uśmiechnęła się szeroko i korzystając z okazji, przyszpiliła do ziemi lewka, teraz samej znajdując się na górze. 
    - I to tu stoi jak słoń, hm? 
    - Złaź ze mnie, ciężka jesteś. - wywrócił oczami.
    - No właśnie, złaź z niego, jeszcze cię czymś zarazi. 
    Malkia podniosła pyszczek na znajomy głos i teraz swój uśmiech posłała synowi Gizy. Zeszła jednak z Kesho, pamiętając, że ci dwoje lubią ze sobą rywalizować. Kesho zjeżył futerko, wpatrując się nieprzyjemnie w Dahę, z wzajemnością. 
    - Odryczysz to albo pożałujesz. - prychnął Kesho. - Kto kogo zaraża? 
    - Zaraża ten, kto nie jest prawdziwym lwem. - wysyczał w odpowiedzi Daha.  
    Malkia obserwowała, jak dwoje lewków skacze na siebie w krótkiej szarpaninie. Daha od dawna dokuczał Kesho z powodu jego małej, niewyrośniętej grzywki, natomiast Kesho przechwalał się, że ma chociaż oboje rodziców. Opiekunki lwiątek często upominały samczyki, ale akurat teraz nie było ich w pobliżu. 
    - Przestańcie się kłócić, mieliśmy się bawić. - westchnęła Malkia. - Daha, Kesho, no weźcie. 
    - Kesho, przestań. - Cheka, brat wspomnianego lewka, pojawił się u jej boku. - Będziemy teraz bawić się w królestwo. Nie możesz tego przegapić. Ty też Daha.
    Daha i Kesho odskoczyli od siebie, wciąż mierząc się nieprzyjaznymi spojrzeniami. Cheka od razu zaciągnął brata w stronę pozostałych lwiątek. Malkia posłała krótkie spojrzenie w stronę Milele i Maji.
    - Jak on działa mi na nerwy. - warknął Daha.
    Malkia zerknęła na niego kątem oka. 
    - Mógłbyś przestać mu dokuczać. 
    - Kiedy to jest takie ciekawe. - wzruszył ramionami. Księżniczka miała już odejść, kiedy zatrzymał ją głos przyjaciela. - Może wybierzemy się razem na skałki?
    - Skąd ten pomysł? - odwróciła się, wpatrując się w oczy lewka. 
    - Moglibyśmy spędzić trochę czasu we dwoje. 
    - Może innym razem. Chodź już, bo dostaniemy najgorsze role. - pisnęła, puszczając się biegiem w stronę sióstr. Dopadła do nich, obdarowując krótkim przytulasem. Daha dołączył z krótkim opóźnieniem. 
    - No dobrze, więc ja będę królową! - powiedziała Milele, prostując dumnie sylwetkę. 
    - Dlaczego ty masz być królową? - prychnęła Malkia. - Wiesz, że lepiej sprawdzę się w tej roli. 
    - Ale ty zawsze jesteś królową, teraz moja kolej. Też jestem księżniczką. - odpowiedziała ze złością Milele.
    - Tak, ale ja jestem następczynią tronu. - Malkia położyła łapkę na swojej piersi. 
    - Więc już się dość narządziłaś! - Milele zjeżyła futerko.
    Malkia już otwierała pyszczek, gotowa do jednej z licznych kłótni z Milele, kiedy przerwał jej cichutki głosik Maji. 
    - To może Tamu?
    Tamu podskoczyła, zadowolona z tego pomysłu i chętnie zgodziła się grać królową Białej Ziemi, podczas kiedy Daha został jej królem. Reszta lwiątek została podzielona na majordamusów, lwice polujące i lwy walczące, natomiast Maji została szamanką. Lwiątka rozpoczęły zabawę.

niedziela, 14 lipca 2024

Powrót

Na blogu nastąpiła długa przerwa. Dla mnie też było to niespodziewane. Czasami jednak w życiu zdarza się tak, że trzeba coś zostawić, żeby skupić się na czymś innym. I tak właśnie było w tym przypadku. Miałam zbyt mało czasu i doszły nowe obowiązki. Skupiłam się też na pisaniu na innych stronach i zanim się obejrzałam, minęło sporo czasu od ostatniego rozdziału. Bardzo Was przepraszam, że zniknęłam bez słowa i za wszystkie obietnice, których dotrzymać w tamtym czasie nie potrafiłam. Dorastałam wraz z moimi blogami i to właśnie na nich uczyłam się ładnie pisać. Myślę, że to właśnie przez pisanie przestałam popełniać tak dużo błędów ortograficznych. Z góry przepraszam za wszystkie w starszych rozdziałach!
Wiecie, że blog opowiadający historię Wise jest moim najdłuższym? Już sama ilość napisanych rozdziałów pokazuje, jak bardzo złożona była opowieść o białej lwicy i jej najbliższych. Żałuję, że zostawiłam ten blog, ale nie mogę cofnąć czasu. Wróciłam, żeby doprowadzić historię do końca. Nie lubię zostawiać czegoś, co zaczęłam i jestem przekonana, że młodsza wersja mnie zgodziłaby się z tym powrotem. Warto zawalczyć o epilog. Jednak pomimo, że jestem już dorosła i nie czuję tak bardzo Króla Lwa jak dawniej, nie chcę przyspieszać rozwoju akcji i napisać rozdziałów na siłę. Nie, moi kochani czytelnicy, zrobimy to porządnie. Na szczęście młodsza ja zostawiła notatki, pamiętam też po części, co planowałam wprowadzić. Mając taki plan, stawiam sobie cel zakończenia bloga do końca wakacji albo przynajmniej do końca roku. Rozdziały będą się pojawiać różnie, niektóre będą krótkie, inne dłuższe. Nie będzie jednak typowych zapychaczy i w każdym rozdziale będzie jakaś akcja. Nie chcę otóż go za bardzo przedłużać w obawie, że znowu mogę zniknąć. Pisząc rozdziały postaram się zachować stary styl, a nie robić książkowych, długich tekstów. To ma być coś luźnego, przyjemnego do poczytania podczas przerwy w szkole, przy kawce lub przed snem. Będzie prosto i dobrze! 
W planach było, żeby sezon 4 był najdłuższy i możliwe, że uda się tego dotrzymać, biorąc pod uwagę, że nie doszliśmy nawet do połowy akcji. Czy powstanie sezon 5 (który również był zaplanowany) to zależy od tego, jak potoczy się pisanie i ile rozdziałów uda się stworzyć. 
Po zakończeniu historii Wise, miał powstać osobny blog, opowiadający historię jej potomka - Sagi. Zamiast jednak robić osobny blog, który pewnie nie przyciągnąłby nikogo uwagi, wolę napisać historię Sagi po epilogu w formie takiego prezentu i całkowitego zakończenia historii białoziemców. 
Zdaję sobie sprawę z tego, że powrót po tylu latach ma swoje konsekwencje. Nie oczekuję, że ktoś jeszcze tutaj zagląda i będzie czytał nowe rozdziały. Dlatego tego bloga nie będę pisać dla komentarzy, ale dla samej siebie. Sama byłam czytelnikiem wielu blogów i wiem, jak bolesne może być ich przerwanie i rodzące się w głowie pytanie "Co było dalej?". Jeśli jednak widzisz ten post, możesz zostawić po sobie ślad. Może ktoś jeszcze zajrzy do tego kawałka świata i będzie mógł poznać zakończenie. Ono nadejdzie, bo na to zasłużyła Wise.