czwartek, 18 lipca 2024

Rozdział 177

    - Przestańcie ją wreszcie okłamywać. Jest dość duża, żeby poznać całą prawdę. - wreszcie odezwała się Nora. Słowa dawnej królowej sprawiły, że w jaskini zapanowała cisza. 
    Agenti śledziła wzrokiem swoich najbliższych, wyczuwając napięcie wiszące w powietrzu. Kukaa wbiła w Norę wściekłe spojrzenie, Mfalme wpatrywał się we własne łapy, natomiast Nora twardo odwzajemniała wzrok swojej synowej. Dopiero później przeniosła je na wnuczkę.
    - To najwyższy czas, żeby jej powiedzieć. 
    - Co mi powiedzieć? - dopytała Agenti. Spojrzała na złotą lwicę. - Mamo, o co chodzi?
    Kukaa odetchnęła, ale jej ciało nadal było napięte. 
    - To nie jest odpowiednie miejsce i czas, Noro. 
    - Obiecaliście mi, że powiedziecie jej, kiedy będzie odpowiednio starsza. Kiedy to ma nastąpić? Jak jej futro będzie siwe? - mruknęła Nora. Teraz przeniosła wzrok na syna. - Powiedz jej albo zrobię to sama. 
    Kukaa zamilkła, jakby sama zastanowiła się nad jej słowami. A może nie była gotowa wyznać prawdy w obawie przed tym, że już przestanie być matką Agenti? Że ta ich znienawidzi za ukrywanie prawdy? Wychowywała Agenti odkąd Jasiri i Kira odeszli z tego świata i traktowała lwiczkę jak własną córkę. Spojrzała w oczy nastolatki, czekając na słowa partnera. Mfalme odchrząknął, wskoczył na podwyższenie i usiadł z drugiej strony Agenti. Ogon wnuczki Kisu poruszył się w oczekiwaniu na to, co mieli jej do powiedzenia. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że to wstrząśnie jej światem. 
    - Moja siostra należała do Lwiej Gwardii i służyła jej długo, korzystając z ryku pradawnych. Jednak los postawił na jej drodze przeznaczenie, że kiedyś będzie musiała zginąć. Razem ze swoim partnerem Jasiri'm, doczekała jednak narodzin lwiątka. Córeczki. - wzrok białego lwa stał się bardziej wymowny.
    Agenti wstała pod wpływem nagłych emocji. W jej oczach przewijały się one niczym przyspieszony film, w głowie zrodził się chaos. 
    - Kira i Jasiri byli moimi rodzicami? Nie wujostwem? Okłamywaliście mnie?! - ostatnie słowa wykrzyczała, czując, że dłużej nie da rady zachować spokoju.
    A więc to znaczył ten sen. Było to wspomnienie, gdzieś z tyłu jej głowy, które udało jej się wreszcie odzyskać. Wszystko zaczęło łączyć się w całość. Malkia jako następczyni tronu, jej rysunek na ścianie w baobabie Rafy, gdzie była namalowana pod innymi lwami niż jej przybrane siostry, a także sam wygląd Agenti. 
    - Bardzo cię kochali. Byłaś ich największym skarbem. - odezwała się Nora. - Cieszę się, że chociaż jedno z nich jest twoim przewodnikiem. Kira była dobrą matką.
    - Nie chcieliśmy cię okłamywać, Agenti. To było dla twojego dobra. Chcieliśmy, żebyś miała spokojne dzieciństwo. - odezwała się Kukaa i starała się przytulić lwicę, ale ta cofnęła się. - Jesteś dla nas jak córka. Zawsze się tobą opiekowaliśmy i... 
    - Córka? Wy mnie okłamywaliście! Nie powiedzieliście mi prawdy o mojej prawdziwej mamie i tacie! Chociaż podobno mnie kochaliście! Miałam prawo znać swoją krew!
    - Gdybyśmy mogli cofnąć czas, może inaczej byśmy to rozegrali, ale zrozum też nas. Baliśmy się, że cię stracimy i że będziesz cierpieć przez to, że wychowujesz się bez prawdziwych rodziców. Kochaliśmy cię jak własne lwiątko i to się nie zmieni. - odezwał się Mfalme, również wstając. 
    - Nienawidzę was! - warknęła Agenti, walcząc ze łzami. Zeskoczyła z podwyższenia, wybiegając z jaskini. Teraz wszystko miało tak dużo sensu. Oczywiście, że Mfalme i Kukaa sprawdzali się w roli rodziców, ale przez to, że ją okłamywali, nie mogła właściwie przejść żałoby po swoich biologicznych. Zawsze czuła, że czegoś jej brakuje i teraz znalazła ostatni element układanki. 
    W jaskini, Kukaa wtulała się w grzywę swojego partnera.
    - Ona nas nienawidzi. - załkała. 
    - Zrozumie i wam wybaczy, tylko musicie być cierpliwi. - odezwała się Nora, siedząc u boku Kisu. Zdążyła już wyjaśnić mężowi, co się wydarzyło. 
    - Może i wybaczy, ale czuję, jakbyśmy stracili na zawsze jej zaufanie. - westchnął ciężko Mfalme, obejmując łapą partnerkę. 

***

    Zwolniła dopiero, kiedy dotarła do baobabu szamana. Wspięła się na niego sprawnie, wdzięczna za długie łapy. Odkąd została nastolatką, była szybsza i zwinniejsza. Niestety wraz z osiągnięciem starszego wieku, pojawiło się więcej problemów. Weszła powoli do środka, rozglądając się w poszukiwaniu szamana. Nie dostrzegła go jednak w pobliżu, co pozwoliło jej pomyśleć, że pewnie ukrył się w gęstej koronie drzewa. Wyszukała na jednej ze ścian swojego rysunku i usiadła, przyglądając mu się pierwszy raz z taką uwagą. Może gdyby zrobiła to wcześniej, prawda szybciej wyszłaby na jaw? Nie chciała jednak mieć wyrzutów sumienia, kiedy wiedziała, że to właśnie Mfalme i Kukaa zawinili. Zmrużyła oczy i uderzyła ogonem ze złością. Od teraz nawet nie zamierzała nazywać ich tatą i mamą. Nie mogła również wrócić do jaskini. Członkowie stada wiedzieli od początku, że nie jest prawdziwą księżniczką i również to ukrywali. Nie chciała widzieć ich współczujących spojrzeń i reakcji własnych sióstr na to, że w rzeczywistością są tylko kuzynkami. 
    Dotknęła łapą obrazka przedstawiającego Kirę. 
    - Dlaczego Jasiri mi nie powiedział? Dlaczego wszyscy mnie okłamywali? - w oczach lwicy pojawiło się jeszcze więcej łez. Przyłożyła głowę do ściany, chcąc chociaż trochę ochłonąć. 
    - Prawda jest zawsze lepszym rozwiązaniem niż kłamstwo. - Rafa wyszedł ze swojej pracowni, trzymając w jednej z rąk miskę z niebieską mazią. Odłożył ją, kiedy Agenti przeniosła na niego wzrok. Rafa miał lata młodości dawno za sobą i była zdziwiona, że nadal tak dobrze się trzymał. - Dorośli też podejmują głupie decyzje i uczą się na swoich błędach. Wybaczenie jest kluczem do osiągniecia spokoju własnego ducha.
    - A jeśli ja nie umiem wybaczyć?
    - Przyjdzie na to czas, księżniczko Agenti. - odpowiedział. - Pamiętaj, że się tobą opiekowali i nawet jeśli źle zrobili, okłamując ciebie, to nie powinno decydować o całej waszej relacji. 
    Agenti pokręciła głową. Była teraz w kiepskim stanie. Nie chciała analizować całej sytuacji. Potrzebowała odpocząć od Białej Ziemi. Spojrzała na rysunek wujka Hakimu, zanim ponownie przeniosła wzrok na szamana. 
    - Czy dobrze znałeś moją matkę?
    - Twoja matka była najdzielniejszą lwicą, jaką dane mi było poznać. Była prawdziwie oddana Lwiej Gwardii i dla dobra Białej Ziemi, pogodziła się ze swoim losem. 
    - Opowiesz mi o nich więcej? - zapytała, wpatrując się w uśmiechniętego mandryla błyszczącymi oczami. Rafa usiadł i faktycznie opowiedział wszystko, co skrywała historia. 

***

    Akili skradł się wysokiej trawie, uważając na swoje kroki. Musiał zachować ciszę i być skupionym, jeśli chciał złapać antylopę. Powoli zbliżał się do nieświadomego celu, a kiedy był w odpowiedniej odległości, wyskoczył z rykiem. Spłoszona antylopa odbiegła w akompaniamencie cichego śmiechu nastolatka. 
    - Z tego, co wiem, od śmiechu jeszcze nikt nie umarł. 
    Akili odwrócił się na głos swojej przyjaciółki i posłał w jej stronę szeroki uśmiech.
    - To prawda, ale ja tylko ćwiczę polowanie. Zabijanie zwierzyny w celu treningu mogłoby naruszyć zasady Kręgu Życia. - odpowiedział, zanim w jego spojrzeniu dało się dostrzec zmartwienie. - Trzymasz się jakoś, Ag? 
    Agenti wzruszyła ramionami. Odkąd Akili opowiedział jej o rozmowie z ojcem i o tym, że może rozpocząć szkolenie na lwa polującego, praktycznie każdy dzień spędzał w obecności Imani, która pokazywała mu nowe techniki łowieckie. Oczywiście Akili musiał sam wymyślić własne, skoro miał być pierwszym lwem w historii na tej pozycji. O ile król Mfalme wyrazi zgodę. Cieszyła się, że chociaż teraz zastała lwa samego. Musiała z nim porozmawiać. 
    - Wszyscy już wiedzą, prawda? 
    - Na Białej Ziemi wszystko się szybko roznosi. - westchnął Akili. - Malkia, Maji i Milele martwią się o ciebie. Zgarnęły całą grupę lwiątek i przeszukują za tobą sawannę. 
    Agenti uśmiechnęła się na myśl o kuzynkach. Dobrze się dogadywały i wiedziała, że zawsze może liczyć na ich wsparcie. Będzie za nimi tęskniła. Nic już nie mogło być takie, jak kiedyś. 
    - Wiesz, że teraz wszystko wydaje się takie oczywiste? Słyszałam wiele historii o Lwiej Gwardii prowadzonej przez Kirę i czuję zaszczyt, że taka lwica mnie urodziła. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to było, gdyby to ona mnie wychowywała. 
    - Może powinnaś porozmawiać z królem Mfalme i królową Kukąą? Wydawali się naprawdę zmartwieni twoją ucieczką i pewnie chcieliby cię przeprosić. 
    - Nie mogę teraz wrócić na Białą Skałę. Potrzebuję wszystko przemyśleć i jakoś spróbować pogodzić się z faktem, że mnie okłamywali. Muszę poznać siebie od nowa. Mimo wszystko trudno gniewać się na kogoś, kogo się kochało. 
    Akili objął ją łapą, a ona z wdzięcznością wtuliła się w jego pierś. Uważała, że jest jej najlepszym przyjacielem i poczuła ucisk w sercu na myśl, że to było ich pożegnanie. 
    - Opuszczam Białą Ziemię. - zdecydowała się wreszcie to wyszeptać, a kiedy te słowa opuściły jej pyszczek, zdawały się jeszcze prawdziwsze. - Pójdę poszukać Hakimu. Będę z nim podróżować. 
    - Agenti. - Akili cofnął się o krok, próbując spojrzeć jej w oczy, które ona skierowała na własne łapy. - Chcesz odejść z Białej Ziemi? Jak to? A jeśli obiecam, że zamieszkam z tobą w jakiejś jaskini poza Białą Skałą i nie będziesz musiała widywać stada, to wtedy zgodzisz się zostać?
    - Tu nie chodzi tylko o stado. Czuję się teraz zbyt okropnie, żeby dalej być białoziemką. Muszę do tego wszystkiego dorosnąć, a tylko podróż jest w stanie mi pomóc. I muszę to zrobić teraz. Jeśli porozmawiać z rodzi- to znaczy z królem i królową, to mogę zmienić zdanie, a naprawdę nie chcę go zmieniać. 
    - Wrócisz?
    - Obiecuję, Akili, że kiedyś ponownie się spotkamy, ale do tego czasu, musisz być silny za nas dwoje. - wreszcie podniosła wzrok, wpatrując się w oczy nastolatka. - Poradzę sobie, umiem polować i jestem sprytna. Chciałam się tylko pożegnać. Proszę, przekaż moim dziadkom, że to moja decyzja i żeby się nie martwili. 
    - Trudno będzie się nie martwić. - westchnął. 
    - Zobaczysz, że moi rodzice będą ze mnie kiedyś dumni. - powiedziała z mocą w głosie, myśląc o Kirze i Jasiri'm. Przystąpiła o krok do przodu. - Nie słuchaj lwów dla których walka jest jedynym sposobem na życie albo lwic, które już są tak zmęczone codziennymi obowiązkami, że robią to byle jak. Ciebie do polowań zachęciła pasja. Będziesz najlepszym lwem polującym. Pierwszym i najlepszym. Poradzisz sobie i nie mam wątpliwości, że to właśnie rola dla ciebie. 
    Akili wpatrywał się w stronę Agenti nieobecnym wzrokiem. Z każdym słowem lwicy, jego oczy robiły się szersze. Poczuł nadzieję i motywację do działania. Wszystko mogło się jeszcze udać, prawda? Lekki uśmiech nasunął mu się na pysk. Ukochana lwica nie była już małą kuleczką, potykającą się o własne łapki. Wyrosła i był pewien, że kiedyś stanie się najlepszą z najlepszych, a może nawet królową Białej Ziemi. Dotknął nosem jej nosa. Wzruszenie wzięło górę. 
    - Jesteś... jesteś najlepszą przyjaciółką. Będę za tobą tęsknił. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz