środa, 17 lipca 2024

Rozdział 174

    Gorące słońce ogrzewało czarne futro białoziemki. Asanta lubiła wygrzewać się na płaskiej skale, położonej daleko od wodopoju. Lubiła swoje stado, ale czasami byli zbyt hałaśliwi. Wolała unikać lwiątek, które zapraszałyby ją do zabawy, a ona musiałaby im ciągle odmawiać. Nie chciała również mieć bliższego kontaktu z gadatliwymi, lubiącymi plotki lwicami, często odpoczywającymi nad wodopojem bądź na skałkach. 
    Asanta zanurzyła zęby w mięsie antylopy gnu. Zatrzymała dla siebie kawałek z obiadu, zachwycona, że lwice polujące złapały coś, co uwielbiała. Myśli nastolatki kręciły się jednak wokół innego tematu niż mięso. Dora mieszkała na Nowej Ziemi, położonej daleko stąd i przez to niestety miały ograniczony kontakt. Raz do czarnej lwicy przyleciał posłaniec z Nowej Ziemi z wiadomością od córki Lary. Była to tak miła niespodzianka, że Asanta musiała na nią odpowiedzieć tym samym. Czasami wymieniały się takimi krótkimi liścikami. To jednak nie mogło zaspokoić uczucia tęsknoty, jakie odczuwała Asanta. Uważała Dorę za swoją najlepszą przyjaciółkę. Tylko ona potrafiła ją zrozumieć i nie oceniać. Czasami nawet wnuczka Lajli miała ochotę wybrać się na Nową Ziemię i zamieszkać u swojej kuzynki. Była jednak zbyt blisko ze swoimi rodzicami i stadem, żeby opuścić Białą Ziemię. Pomyślała, że na zawsze pozostanie "uwięziona" w tym królestwie. Tak jak większość członków. Nic dziwnego, skoro kochali swoje spokojne i pełne dostatku życie na Białej Ziemi. Czy mogli potrzebować czegoś więcej?
    Przyglądając się spacerującym Maishy i Belli, usłyszała i poczuła w następnej sekundzie, jak ktoś zajmuje miejsce obok niej. Westchnęła, szybko orientując się, kto postanowił dotrzymać jej towarzystwa. Przeniosła znudzony wzrok na drugiego nastolatka w stadzie. 
    - Cześć, Asanta. Jak ci mija dzień? - uśmiechnął się lew, zaczynając pierwszy rozmowę. 
    - Mijał dobrze, zanim się pojawiłeś. - mruknęła, odkładając resztki mięsa. - Nie masz dzisiaj treningu z walki?
    Akili podrapał się niezręcznie. 
    - Właściwie to na niego idę. Okrężną drogą, ale idę. - Asanta spojrzała na niego spod uniesionych brwi, przez co syn Imani westchnął. - Nie chcę trenować z ojcem. 
    - Może zmień nauczyciela? - podsunęła czarna lwica.
    - Tu nie chodzi o tatę jako mentora. Uczy świetnie. To ja jestem kiepskim uczniem. Nie podoba mi się walka sama w sobie. Kto by chciał całe życie nawalać się z innymi lwami? Nawet podczas walki wszyscy pokładają największe nadzieje w tobie, bo przecież to twój obowiązek. - oparł głowę na łapach.
    - Ja bym chciała. Uwielbiam walczyć. 
    - Twoi rodzice są świetnymi lwami walczącymi. To oczywiste, że poszłaś w ich ślady. - odpowiedział, nawiązując do Kilio II i Hodari'ego. - Wolałbym spędzić z ojcem czas na robieniu czegoś innego i odpuścić sobie walkę.
    - Każdy musi coś robić w stadzie. - stwierdziła ostro Asanta. - Przestań marzyć, tylko weź się do treningów. Dla twojego dobra. Jeśli masz zostać lwem walczącym, musisz dużo trenować.
    Akili uniósł głowę, tylko dlatego, żeby nią pokręcić. Spojrzał w oczy przyjaciółki.
    - Ja nie będę lwem walczącym. Wolę polować. 
    Asanta gryzła się ze swoimi emocjami. Chciała mu niemiło odpowiedzieć i kazać wziąć się w garść, ale pamiętała, że Akili często wspominał o polowaniach. Już nie był lwiątkiem, który mógł sobie tak mówić z lenistwa. Naprawdę zdawał się przekonany, że to jego przeznaczenie. 
    - Więc porozmawiaj z królem Mfalme. To jego decyzja, czy stworzy dla ciebie nową pozycję w stadzie. - odparła. - A jeśli chodzi o walkę, to może i pójdę w ślady swojej mamy. Chciałabym być główną lwicą walczącą. Słabsza pozycja w stadzie nie będzie zadowalająca, jestem ambitna.
    - Wierzę w ciebie, Asanta. Myślę, że idealnie sprawdziłabyś się w tej roli. - uśmiech Akili'ego był szczery i przyjazny. - Porozmawiaj z Kilio. A jakbyś mnie szukała, to będę się męczył na treningu. 
    Teatralnie westchnął, na co Asanta wybuchła śmiechem. Szybko jednak zakryła pysk łapą, czując się niezręcznie. Śmiać mogła się tylko w obecności rodziców. Przy innych lwach zawsze wolała być twarda. Wstała więc i prychając na lwa, ruszyła w poszukiwaniu matki.
    - Nie mów mi, co mam robić. - rzuciła jeszcze do nastolatka. 
    Znalezienie Kilio II okazało się proste. O tej godzinie zawsze odbywały się treningi lwic walczących. Asanta usiadła kawałek dalej, obserwując ruchy białoziemek i słuchając poleceń ciemnozłotej lwicy. Kilio dostrzegła obecność córki i zadając jakieś ćwiczenia na rozgrzewkę, mogła podejść z nią porozmawiać. Rzuciła jej zmartwione spojrzenie.
    - Coś się stało, Asanto?
    - Chciałam tylko z tobą porozmawiać, ale nie chcę przeszkadzać. 
    - Gdybyś przeszkadzała, to byśmy teraz nie rozmawiały, więc przejdź już do sedna. - odpowiedziała Kilio, siadając obok córki. 
    - Podjęłam decyzję, że będę więcej czasu poświęcać na naukę walki. Może tata zgodzi się pokazać mi kilka ruchów. Chciałabym w przyszłości być główną lwicą walczącą. 
    - Jesteś pewna? To większy obowiązek. 
    - Zrobię wszystko, żeby się udało. Będę ciężko pracować. - odparła z mocą lwica. - Myślisz, że mam szansę? 
    Lekki uśmiech zalśnił na pysku ciemnozłotej lwicy.
    - Jak odejdę na emeryturę, to miło byłoby widzieć moją córkę w tej roli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz