czwartek, 18 lipca 2024

Rozdział 176

    W swoich snach znowu widziała ciemnozłote futro i zamazany pysk lwicy, jednak była pewna, że ta się do niej uśmiechała i mówiła coś słodkim tonem. Agenti zawsze czuła się wtedy bezpiecznie i z trudem przychodziło jej otworzenie oczu.

    Na swoje nastoletnie miesiące czeka właściwie każda lwiczka. To właśnie wtedy następuje czas intensywnych lekcji polowania i walki, żeby w przyszłości mogły zdecydować o swojej roli. Agenti od dawna wiedziała, co chce robić w przyszłości. Księżniczka często obserwowała Zawadi przy pracy i chciała w przyszłości zajmować się doradzaniem. Spodziewała się jednak, że to Milele zostanie wybrana, kiedy Malkia obejmie tron. Agenti czasami dopadała myśl, że dlaczego to właśnie młodsza siostra została wybrana na to odpowiedzialne stanowisko. Z tego, co pamiętała, zostało to ustalone w dzień jej ceremonii. Nie rozumiała decyzji rodziców, skoro władza powinna przypadać pierworodnemu synowi lub córce pary królewskiej. Czy uważali, że byłabym złą królową? Przecież nie mogli tego stwierdzić, kiedy była malutka. Jako lwiątko zbyt często nie analizowała swojej sytuacji, ale kiedy wystarczająco podrosła, pojawiły się nowe pytania i brak odpowiedzi.
    - Gotowa?
    Odwróciła się na głos ojca. Mfalme wpatrywał się w nią z dumą i czułością, na jakie tylko rodzica było stać. Posłała w jego stronę delikatny uśmiech, zanim ostatni raz wyczyściła swoje futro.
    - Tak. 
    - Pierwsze polowanie to poważna sprawa. Kto wie, może wrócisz do stada ze słoniem? - puścił do niej żartobliwie oko, zanim objął siostrzenicę ogonem i wyprowadził z jaskini.
    Agenti rozejrzała się po tłumie pobratymców. Jak każda nastolatka musiała odbyć swoje pierwsze polowanie i bardzo czekała na ten moment.
    - Powodzenia, Agenti. Jestem pewna, że pójdzie ci świetnie. - zwróciła się do niej Wise, obdarzając promiennym uśmiechem.
    Nora i Lajla, obserwując oddalającą się nastolatkę, miały okazję wspominać swoje pierwsze polowanie. Jedno się nie zmieniało - wciąż wzbudzało emocje. 

    Agenti miała świadomość, że podstawą jest zachować spokój i cierpliwość. Polować nauczyła się od Nory i Kukii, które dużą wagę przywiązywały do jej edukacji. Zupełnie jakby prowadziły ze sobą wyścig, która ją więcej nauczy. Rezultat był jednak taki, że Agenti czuła się przygotowana. Nie stresowała się, a jedynie przez jej ciało przechodził podekscytowany dreszczyk. Mogła pokazać, że potrafi być świetną łowczynią i upolować śniadanie dla stada.
    Łapa za łapą oddalała się od Białej Skały, docierając ostatecznie na sawannę. Promienie porannego słońca ogrzewały lekko jej futro. Przynajmniej nie było aż tak gorąco. Zupełnie jakby duchy przodków czuwały nad jej polowaniem. Pomyślała, że to pewnie sprawka Jasiri'ego. 
    Zatrzymała się na widok gazeli, która skubała trawę, nieświadoma obecności nastolatki. Wyglądała na młodą i może będzie stanowić łatwy cel. Agenti przypadła do łowieckiej pozycji, chowając ciało w wysokiej trawie. Musiała uważać, gdzie stawia łapy, kiedy przybliżała się do zwierzyny. Wreszcie znalazła się wystarczająco blisko, żeby wybić się z tylnych łap, prosto na gazelę. Oblizała pyszczek z resztek krwi, przyglądając się swojej zwierzynie. Pomyślała, że na Białej Skale będą mogli być z niej zadowoleni. Przyjrzała się gazeli, dopiero teraz dostrzegając jej ciemnozłote umaszczenie. Przez myśl przemknęło jej wspomnienie. Ostatnio nawiedzały ją praktycznie każdej nocy, jakby usilnie próbowała sobie przypomnieć coś ważnego. 

    Ciemnozłota lwica schyliła pyszczek, żeby umyć jej futerko, chociaż Agenti wydała z siebie pisk protestu. Była już przecież czysta. Podniosła wzrok, żeby spojrzeć na lwicę, wymachując przy tym małymi łapkami. 

    Agenti była przekonana, że to wspomnienie dotyczy okresu, w którym była malutka. Westchnęła, zanim chwyciła zwierzynę za jedną nogę, chcąc zaciągnąć ją na Białą Skałę. Cóż, może kiedyś uda jej się dostrzec całe wspomnienie?
    Ten dzień zbliżał się ogromnymi krokami.
***
    Polowanie księżniczki Agenti okazało się udane, co pozwoliło jej przespać następny poranek. Polowaniem mogły zająć się profesjonalne lwice polujące. Agenti spała na podwyższeniu, ignorując docierające podekscytowane głosy księżniczek. Córki Mfalme postanowiły wybrać się na skałki i sądząc po odgłosach kroków, szybko opuściły jaskinię. Agenti przewróciła się na drugi bok, przez sen poruszając przednimi łapami.

    Znowu widziała ciemnozłotą lwicę, ale teraz wydawała się realniejsza. Jej pysk zdobił uśmiech, a czułe mruczenie uspokajało bijące szybko serce Agenti. Lwiczka poruszała łapkami, chcąc jej dosięgnąć. Lwica przytuliła ją mocniej do siebie i kolejny raz zniżyła pyszczek, żeby z miłością polizać jej główkę. Wtedy Agenti dostrzegła jej zielone oczy, takie same jak miała babcia Nora. Rysy pyszczka lwicy stały się wyraźniejsze i wreszcie mogła przyjrzeć się lwicy, która tak długo nawiedzała ją w snach. Wyglądała młodo i znajomo. Agenti rozpoznała w niej malunek na jednej ze ścian w baobabie Rafy, który lubiła odwiedzać jako lwiątko. Kira.

    Księżniczka otworzyła oczy, oddychając szybciej pod wpływem emocji. Teraz łatwiej jej było rozpoznać Kirę, kiedy cały pyszczek przestał być rozmazany, a wspomnienie stało się tak wyraźne, że trudno było zaprzeczyć jego prawdziwości. Pomasowała głowę, próbując to wszystko przyswoić. Ciotka Kira mogła opiekować się nią, jak była jeszcze malutka, w końcu zmarła niedługo po jej narodzinach. Rodzice dużo o niej opowiadali, ale najwięcej słyszała od babci Nory i dziadka Kisu. Kira, przywódczyni Lwiej Gwardii i posiadaczka ryku pradawnych, była również ich córką i siostrą Mfalme. Zawsze była więc obecna w życiu Agenti. Księżniczka dotknęła łapą okolic swojego serca. Więc dlaczego to wspomnienie wywarło w niej tyle emocji?
    - Wstałaś już, Agenti? Zaraz prześpisz cały dzień. - Kukaa zajrzała do jaskini, uśmiechając się delikatnie do adoptowanej córki. 
    Agenti dopiero teraz rozejrzała się po jaskini, dostrzegając, że faktycznie została w niej sama. Musiała długo spać. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w złotą lwicę, której wyraz pyszczka pokazywał, że zaczynała się martwić. 
    - Coś się stało?
    - Tak, właściwie to tak. - mruknęła niepewnie, podnosząc się do siadu. Kukaa weszła do jaskini, a zaraz za nią Mfalme, również uśmiechnięty od ucha do ucha. - Miałam dziwny sen. To znaczy miewałam go często, ale teraz wszystko było takie... wyraźne. I prawdziwe. 
    - Opowiesz nam swój sen, skarbie? - Kukaa usiadła obok niej, czule obejmując ogonem. Agenti oparła swoją głowę na ramieniu lwicy, którą uważała za matkę. 
    - Widziałam tam ciocię Kirę. Opiekowała się mną, kiedy leżałam w jej łapach. Była taka miła. Czułam się w tym śnie bezpieczna. - ponieważ opierała głowę o ramię Kukii, wyczuła, jak jej mięśnie się spinają i to ją zaalarmowało. Agenti podniosła głowę, obdarowując rodziców uważnym spojrzeniem.
    - Często się tobą opiekowała przed swoją śmiercią. - odpowiedział Mfalme, ponieważ w oczach Kukii pojawiły się łzy na samo wspomnienie przyjaciółki. Królowa wytarła je jednak szybko, kiedy do jaskini weszła Nora. Biała lwica przejechała wzrokiem po zebranych w jaskini, wyczuwając, że coś się dzieje. 
    - Musiała być dobrą ciocią, ale nie rozumiem, dlaczego mi się śniła? Dlaczego to wspomnienie odzyskałam dopiero teraz? 
    - Może jest twoim duchowym przewodnikiem? - zasugerowała Kukaa.
    - Nie, jest nim twój brat, mamo, wujek Jasiri. 
    Jeśli to możliwe, mięśnie Kukii napięły się bardziej, sam wyraz jej pyszczka stał się jakiś zestresowany. Uciekła wzrokiem na Mfalme, który jedynie uśmiechnął się tak... dziwnie i mało szczerze. Agenti zmrużyła oczy, przenosząc teraz wzrok na babcię Norę. 
    - Zachowujecie się dziwnie. Coś nie tak z nim?
    - To tylko wspomnienia, nie martw się, Agenti. Może wyjdziemy na spacer? - zaproponowała Kukaa, chcąc zmienić temat. - Możemy zgarnąć po drodze twoje siostry.
    - Przestańcie ją wreszcie okłamywać. Jest dość duża, żeby poznać całą prawdę. - wreszcie odezwała się Nora. Słowa dawnej królowej sprawiły, że w jaskini zapanowała cisza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz