Akili dysząc ciężko z wysiłku, odskoczył od ustawionego w bojowej pozycji ojca. Ndoto wpatrywał się w niego czujnie, oczekując na kolejny atak. Trenowali już godzinę i Akili czuł, jak łapy zaczynają odmawiać mu posłuszeństwa. Zdecydował się na podjęcie następnego ruchu. Wybił się z tylnych łap, celując w grzbiet ojca. Ndoto wykonał jednak unik i samemu chwycił syna, zamykając go w twardym uścisku. Akili ryknął ostrzegawczo i próbował się wyszarpać.
- I już byłbyś zabity przez przeciwnika. - powiedział Ndoto, odsuwając się od nastolatka. Poczuł na sobie jego spojrzenie. - Musisz być czujny, synu. Kiedyś ta umiejętność uratuje ci życie. Biała Ziemia jest często atakowana przez wrogów.
- Zapamiętam. - odpowiedział jedynie, stając w gotowej pozycji na następny ruch.
Trening walki przychodził mu z trudem, ale Akili naprawdę starał się zapamiętać jak najwięcej. Nawet jeśli chciał pokierować swoją przyszłość na inną pozycję, wiedział, że może nie raz stanąć do walki o Białą Ziemię, życie swoje i najbliższych. Dlatego poświęcił kolejną godzinę na trening z Ndoto. Oczywiście z marnym skutkiem.
- Akili!
Oboje przerwali na krzyk czarnej lwicy, która biegła w ich kierunku. Syn Imani wpatrywał się w Asantę na długo zanim lwica zatrzymała się przed nimi. Skinęła na pozdrowienie do Ndoto.
- Rozmawiałam z mamą. Powiedziała, że jeśli będę ciężko pracować, to w przyszłości widziałaby mnie w roli głównej lwicy walczącej. - niemal wykrzyczała te słowa, ostatkami sił starając się zachować spokój. Oczy Asanty lśniły jednak z podekscytowania i wdzięczności. Akili wpatrywał się w nie zachwyconym wzrokiem. Przyzwyczaił się do kamiennej postawy przyjaciółki i taka odmiana była miła dla oka.
- To cudowna wiadomość, Asanto. - odezwał się z uśmiechem syn Wise. - Twoja postawa jest bardzo dobra. Wiesz, co chcesz robić i będziesz do tego dążyć. Akili mógłby się od ciebie uczyć pracowitości.
Chociaż na ostatnie słowa Ndoto zaśmiał się i poczochrał grzywę syna, jakby wypowiedział to w niewinnym żarcie, nastolatek obdarzył go niechętnym spojrzeniem. Przykuł tym uwagę swojego ojca. Akili zwykle starał się przynosić dumę rodzicom i nie być dla nich zmartwieniem. Już i tak śmierć ich starszego syna, Jicho, była dla nich ogromną tragedią i długą żałobą. Teraz jednak czuł, że musi się odezwać, bo inaczej coś w nim wybuchnie.
- O co chodzi, Akili?
Kątem oka zauważył, że Asanta oddala się, jakby wyczuwając ciężką atmosferę.
- Wyobraź sobie, że nie tylko Asanta wie, co chce robić w przyszłości. Ja także, ale jak o tym mówię, to wszyscy każą mi się ogarnąć. To denerwujące!
- Przestań krzyczeć, porozmawiajmy na spokojnie.
- Ale zawsze, kiedy próbuję z tobą porozmawiać, każesz mi więcej trenować. A ja mam dość walki! Zbrzydło mi patrzenie na treningi lwów walczących.
- Wkrótce będziesz dorosłym lwem i połączysz do szeregów Teo.
- Chcę polować!
- Możesz to robić, ale na pierwszym miejscu są obowiązki i Krąg Życia.
- Ty nic nie rozumiesz. - westchnął Akili. Poczuł, jak w oczach gromadzą mu się łzy. Zamrugał, chcąc się ich pozbyć. - Chcę być lwem polującym. Mogę dołączyć do lwic polujących Idii.
- Ale... ty nadal z tym? - Ndoto zamrugał, zdezorientowany kierunkiem w jaki zmierzała ta kłótnia. Teraz sam podniósł głos. - To niedorzeczne! Lwy nie zajmują się polowaniem, tylko bronią królestwa!
- Dlaczego? Też mamy łapy i węch! Wszystko to kwestia treningów, tato. - zmrużył oczy. - Jeśli nie będziesz mnie wspierał, to trudno, jakoś to przeżyje, ale skończ udawać, że nie widzisz mojego prawdziwego przeznaczenia. Bo teraz wsparcie mam tylko w mamie i Agenti!
Akili odwrócił się, gotowy wrócić na Białą Skałę. Miał już dość tego dnia. Kłótnia z Ndoto go wykończyła. Nawet nie chciał widzieć, jak bardzo zjeżone jest futro ojca. Syn Wise szybko zastąpił mu drogę, utrudniając odejście z miejsca ich treningu. Niebieskie oczy lwa nie wyglądały jednak na rozgniewane, czym zwrócił uwagę młodszego.
- Tutaj nie chodzi o to, że chcę ci robić na złość. Chciałem, żebyś potrafił walczyć, umiał się obronić, był przygotowany do przyszłej roli. Nie było w naszym stadzie dotąd lwa polującego. Nie słyszałem o żadnym takim przypadku, a to sprawia, że będziesz miał ciężko. Który rodzic chciałby obserwować, jak jego lwiątko musi się mierzyć z trudnościami zamiast mieć spokojną przyszłość? A co jeśli przez bycie lwem polującym nie uda ci się założyć rodziny, spotkasz się z brakiem akceptacji stada?
- Trudno jest być pierwszym, ale jestem gotowy na wszystkie konsekwencje. Chcę być szczęśliwy i robić to, co uwielbiam. - odpowiedział Akili.
- Więc pozwolisz swojemu staruszkowi dołączyć do grona lwów, które cię wspierają? - zapytał, uśmiechając się lekko. Akili pokiwał energicznie głową, zanim wpadł ojcu w ramiona, chcąc się przytulić. - Kocham cię, Akili i chcę dla ciebie jak najlepiej. Masz przed sobą ciężką drogę, ale chciałbym doczekać tego, jak spełnisz swoje marzenie.
- Też cię kocham, tato. Zobaczysz, każda zwierzyna będzie moja. - zaśmiał się, czując jak wielki kamień spada z jego serca.
- Liczę na to, że mimo wszystko będziemy spędzać razem czas.
Akili uśmiechnął się pod wpływem myśli, że ma ogromne szczęście, mając takich wspierających rodziców. Czuł, że przeszedł przez ważny etap i zbliżył się do swojej przyszłej roli.
środa, 17 lipca 2024
Rozdział 175
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz