wtorek, 21 marca 2017

Rozdział 33

Ten dzień zapowiadał się leniwie.Kiedy tylko słońce wzeszło się na najwyższy punkt,całe stado ruszyło nad wodopój.Lwiątka od razu,ruszyły do zabawy,a lwice położyły się na skałkach.Z przyjaciółmi,położyliśmy się koło brzegu.Z tego miejsca,świetnie widziałam zabawę lwiątek.Kamba rozmawiała,że swoim partnerem,a młodsi się bawili.Nawet Lwia Gwardia,zrobiła sobie przerwę.Moje dzieciaki,także brykały niezdarnie po sawannie.Kontem oka,dostrzegłam Kilio że złością przyglądającą się Busarzę i Maji.Taje,która rozmawiała z Nyeusi o nowych lwicach w stadzie itd. PO chwili,przyszli do nas chłopcy.Mto,przytulił się do Taje,a Moto do mnie.Polizałam go w policzek i razem przyglądaliśmy się skaczącej na motyle Norze.W końcu,wszyscy się rozeszliśmy.Moto zabrał dzieciaki,a ja ruszyłam przed siebie.Miałam ochotę coś zrobić,co kol wiek.Słońce,nie grzało dzisiaj tak bardzo,więc była idealna pora na spacer.Przeszłam więc,przez pół królestwa,kiedy moim oczom ukazało się pewne miejsce.Miejsce Płomieni.Pamiętam,jak jeszcze jako nastolatka,zostałam otoczona płomieniami.Ogień,wyrządził wiele zła.Odwróciłam już wzrok i miałam iść..ale coś mi nie pozwoliło.Intuicja,kazała mi iść w stronę tego miejsca.

Kiedy znalazłam się,na spalonej trawie,zaczęłam iść prosto przed siebie.Źle się czułam,wchodząc coraz dalej.Miałam dziwne przeczucia..bardzo dziwne.Odetchnęłam,kiedy znalazłam się na samym końcu miejsca.Był to teren w całości pokryty skałkami.Były szare i zimne w dotyku.Chodziło się po nich gorzej,niż po spalonej trawie.Dobra,pora wracać!-pomyślałam i odwróciłam się,w ten jednak usłyszałam coś.Kiedyś już słyszałam ten dźwięk.Ten był jednak dużo cichszy i mniej spokojny.Odwróciłam się z powrotem i stanęłam na jednej z skałek.Zajrzałam do jej szczeliny i...zobaczyłam lwiątko.
Lwiątko ma czarny nos,tylko dałam zły i nie mogę poprawić (xd)
Było całe białe i wyglądało na trochę młodsze od moich.Spojrzał na mnie czerwonymi oczkami i poruszył łapkami w moją stronę.Stuknęłam go nosem,oddychał lekko.Bez wahania złapałam go za kark i pobiegłam w stronę baobabu Matibabu.Wiedziałam,że każda sekunda się liczy.Musiałam go uratować.Przyspieszyłam.Minęłam zwierzęta i znane mi miejsca.Wiele spojrzeń,spojrzało na mnie.Nie codziennie,widuję się taki widok.W końcu,dobiegłam do baobabu.Wdrapałam się po drewnianych schodkach,prosto na górę.Szara lwica,kiedy tylko zobaczyła mnie z lwiątkiem,od razu je ode mnie zabrała i pobiegła do drugiego pomieszczenia.Zaczęłam się rozglądać w stresie,dostrzegłam wiele obrazków.Jeden z nich przedstawiał mnie,Moto i nasze dzieciaki.Obok mnie stała Lajla i Nora,obok Moto,Ndoto i jakiś lwiak.Na środku było narysowane kółko.Nad mną była namalowana niebieska pręga z kawałkami białego,natomiast nad Norą,niebieska.Dalej patrzyłam na ten obrazek,kiedy przyszedł Rafa.Zauważyłam,że wzdycha ciężko.
-Coś nie tak?
-Nie nie..wszystko dobrze,-powiedział schylając głowę,-możesz zobaczyć lwiątko
Nie trzeba było powtarzać,od razu podbiegłam tam,gdzie jeszcze przed kilkoma minutami udała się Matibabu z lwiątkiem.

W pomieszczeniu,było więcej mikstur niż w pierwszym.Podeszłam do zmartwionej szarej lwicy.Kiedy jednak mnie zobaczyła,uśmiechnęła się nieszczerze.Pokazała mi maleństwo,śpiące na blacie drewnianym.Podeszłam do niego i sprawdziłam jak się ma.Już lepiej oddychał,ale i tak słabo.
-Ma problem z oddychaniem,-wyprzedziła moje pytanie szara,-od wczoraj leży w tej jaskini,miał wiele szczęścia
-Miał? Czyli to chłopiec?
-Tak,-powiedziała z przekąsem,-co chcesz z nim zrobić?
-Jeszcze nie wiem,-spojrzałam na dopiero co obudzonego lewka,-porozmawiam z Moto i spróbujemy znaleźć jego rodziców
-Dobry pomysł,-odparła,-a teraz przepraszam,ale jestem zajęta więc..
-Kiedy lwiak,będzie mógł wyjść?
-Jutro,jeśli jego stan nie ulegnie zmianie
-Dobrze,dziękuję...do widzenia Matibabu
-Do widzenia Wise
***
Następnego dnia,lwiątko mogło wyjść.Wzięłam je w pysk i pobiegłam na białą skałę.Opowiedziałam wczoraj,o wszystkim Moto.Ogłosiliśmy stadu,że poszukujemy rodziców lwiaka,jednak nikt się nie zgłosił.Nie mieliśmy więc,co zrobić z maluchem.Kiedy weszłam do jaskini,położyłam się,a lwiątko wzięłam w łapy.
I znowu problem z nosem (xd)
Tuliłam go właśnie w łapach,słuchając jego wolno bijącego serca,kiedy do jaskini weszła Taje.Spojrzałam na nią zaskoczona,kiedy przysiadła obok mnie.Wiedziałam,że coś się kroi.
-Wise,co chcesz z nim zrobić?
-Cóż,chyba oddamy go z Moto,jakiejś lwicy albo...
-Albo,sama go przygarniesz
-Co?
-To co słyszysz,-powiedziała,-nie uważasz,że ten maluszek powinien mieć zarezerwowane miejsce w twoim sercu?
-Taje ja..
-Nie przerywaj! Ma taki sam kolor sierści,jak twoje młode i ty,niczym się nie wyróżnia.No może nosem i oczami,ale się nie domyśli,że jest adoptowany,będziecie żyć tak..jakby był waszym synem.
-Taje,to nie jest takie łatwe,-jej argumenty,coraz bardziej mnie przekonywały,ale nie wiedziałam,czy to dobry pomysł.Polizałam malucha po głowie.
-Dlaczego,ci na tym tak zależy?-spytałam 
-Dlatego,że wiem jak to jest być na jego miejscu
-Nigdy mi nie mówiłaś,o swoim życiu...
-Jeśli to cię przekona do adopcji,to zgoda,opowiem....
Byłam małą pomarańczową lwiczką,urodzoną w Tęczowej Krainie i tam wychowywanej przez rodziców.Poznała najlepszą przyjaciółkę,miała kochających rodziców,jej życie było wspaniałe.Jednak nie...pewnego dnia,dowiedziałam się od pewnej lwicy,że moi rodzice nie żyją.Zginęli z powodu pożaru,który rozbłysł niedaleko.Przytuliłam się w tedy do pewnej lwicy,która chciała mnie przygarnąć.Płakałam wiele dni.Byłam szczęśliwa,kiedy dowiedziałam się,że mam szanse na adopcję.Oni jednak ją odwołali,mówiąc że nie jestem i nigdy nie będę nic warta.Nigdy się tym nie przyjęłam,ale wiem,że każe młode zasługuję na kochający dom.Daj go temu maluchowi...
-Taje..
Nic nie odpowiedziała,opuściła jaskinię.Byłam wstrząśnięta jej wyznaniem.Nigdy bym nie podejrzewała,że pamięta Niko i Idie-jej rodziców.Zrobiło mi się smutno i jeszcze bardziej,przytuliłam się do lwiątka.
-Dobrze kochanie,przygarnę cię,-szepnęłam mu na ucho,-ale będziesz wiedział o adopcji,nie chce,żebyś później przez to cierpiał.
Została tylko jedna kwestia,jak go nazwać.Skoro miał należeć do rodziny,chciałam żeby miał imię,które by pasowało.Nie mogłam jednak,znaleźć odpowiedniego imienia.Spojrzałam na malucha i powiedział,pierwsze imię które przyszło mi do głowy:
-Huruma*w skrócie Huru,-zaśmiałam się
*** 
------------------------------------------------
I jak wam się podoba rozdział? jakieś przemyślenia? 
*litość
*pozdrawiam*

2 komentarze:

  1. Fantastyczny rozdział i oczywiście czekam na next
    Coś czuję, że Huru to ten lew że snu

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, ten rozdział był uroczy <3 Dobrze, że w Wise obudziła się intuicja - od początku, gdy tylko pojawiła się wzmianka o tym, że nikt się nie zgłosił po kwiąko, kibicowałam, aby zostało przygarnięte :) Szkoda mi trochę Taje :c Mam nadzieję, że Huruma doczeka sie lepszej przyszłości
    Pozdrawiam :) ~ Kräva

    OdpowiedzUsuń