poniedziałek, 29 lipca 2024

Rozdział 192

 Tęczowa Kraina 

Zunia obserwowała, jak lwice polujące przynoszą do jaskini śniadanie. Wkrótce całe stado zabrało się do zjedzenia posiłku, żeby w krótkim czasie wybrać się na trening walki, patrol lub powrócić do innych obowiązków bądź przyjemności. Zunia jako królowa miała prawo jako pierwsza do posiłku, jednak nie musiała z niego korzystać, bo Heshima położył przed nią świeżo upolowanego ptaka. Zunia podziękowała mu uśmiechem, zabierając się szybko do jedzenia. Dopiero wtedy zdała sobie sprawę z tego, że jest głodna. Oblizała pyszczek.
- Dziękuję, było pyszne. Dawno nie byłeś na polowaniu. 
- Wcześniej nie miałem powodu. - odpowiedział, zerkając na łapy partnerki. Zunia również spojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się wzruszona. Ich lwiątko spało w najlepsze. - Teraz mam was.

- On jest naszym największym skarbem. - powiedziała Zunia, zanim westchnęła ciężko i chwyciła lwiątko za skórę na karku, wybudzając je z drzemki. Mvua pisnął niezadowolony, kiedy włożyła go w łapy Wise. Biała lwica zgłosiła się do opieki nad wnukiem. Obecność rodziny pomagała jej przetrwać żałobę. Od razu polizała lewka po łebku, żeby go uspokoić i pomóc w ponownym zaśnięciu. Co prawda Tęczowa Kraina też miała opiekunkę lwiątek. Była nią Msaada*. Zunia wolała jednak przekazać opiekę nad synem jego babci, doskonale wiedząc, że Msaada ma o tej porze dnia wiele lwiątek pod opieką. Była też świadoma, że Mvua będzie się lepiej czuł w obecności członka rodziny i że Wise również chciała spędzać z nim jak najwięcej czasu.
- Postaram się wrócić szybko. Jest nakarmiony, powinien wkrótce zasnąć.
- Poradzę sobie, Zunia. - uśmiechnęła się Wise. - Opowiem mu o czasach, gdy byłaś mała. 
Zunia zaśmiała się cicho i razem z Heshimą opuściła jaskinię stada, żeby udać się do mniejszej położonej trochę dalej od Tęczowej Skały. Kiedy weszli do środka, Zunia dostrzegła swojego ojca. Kiongozi siedział wyprostowany, rozmawiając o czymś z Simbą, jednym z tęczowoziemców. Nama również była obecna i od razu uśmiechnęła się do przyjaciół. Zunia powitała ją uśmiechem, zanim podeszła do ojca.
- Tato, co tutaj robisz?
- Pomyślałem, że wpadnę na naradę tęczowoziemców. Dawno nie było mnie na żadnym spotkaniu, właściwie odkąd oddałem ci tron. - rzucił swobodnie lew. Zunii nie umknął fakt, jakim nieprzyjemnym wzrokiem obdarzył Heshimę. - Chyba nie ma nic złego w tym, że chcę zobaczyć swoją jedyną córkę w akcji, co?
Zunia Lila westchnęła w odpowiedzi.
- Jak już jesteś to zostań. 
Wyszła na środek jaskini, w której odbywały się zebrania i machnęła ogonem, zwracając na siebie uwagę rady tęczowoziemców. Narada odbywała się tylko wtedy, kiedy działo się coś szczególnego w Tęczowej Krainie. Do rady należały lwy i lwice, wybrane przez obecnie rządzącego władcę i przez pozostałych członków stada. Tak więc do obecnego składu oprócz Zunii, należeli Heshima, Nama, Simba, Ushauri** i Shani. Wspomniane lwy krótko ukłoniły się przed królową, zanim ponownie usiedli, wpatrzeni w nią uważnie.
- Dzisiejsza narada będzie miała szczególny charakter z powodu narodzin mojego syna. Jak wiecie, mój pierworodny narodził się zaledwie dwa dni temu i wkrótce odbędzie się jego ceremonia. Mój partner, Heshima, nie zostanie jednak królem. Nadal na tronie Tęczowej Krainy zasiadać będę jedynie ja, jako wasza jedyna władczyni, aż do momentu mojej śmierci. Nadal będę dokładać starań, żeby Tęczowa Kraina rozwijała się, była bezpieczna i pełna pożywienia. Natomiast mój syn, Mvua, nie będzie nosił tytułu księcia. - po jaskini rozległy się zaskoczone szepty, które uciszyła jednym stanowczym spojrzeniem. Tak również brzmiał jej głos, kiedy ponownie przemówiła. - Postanowiłam, że chociaż Mvua jest moim jedynym i biologicznym dzieckiem, to o tym, czy obejmie władzę zadecyduje sprawdzian z wiedzy, umiejętności, duszy i serca. Do tego czasu nazywamy będzie "synem królowej" i taki właśnie tytuł otrzymuje. 
- Kiedy ma odbyć się ten sprawdzian? - zapytał Ushauri. 
- Kiedy będzie młodym dorosłym. - odpowiedziała.
- A jeśli obleje sprawdzian? - teraz zapytał Heshima. Jego głos brzmiał na niezadowolony, co tylko utwierdziło przebywających w jaskini, że nie wiedział wcześniej o planach partnerki. Była to niecodzienna decyzja. Zwykle potomek władcy zasiadał na tronie. 
- Wtedy wyznaczę następcę wśród innych lwiątek. Będę jednak rządzić jeszcze bardzo długo, do samego końca mojego życia. Koniec z tradycją, że tylko potomstwo władcy ma prawo do tronu Tęczowej Krainy. Niech naszą ziemią zaopiekuje się najlepszy z najlepszych. To koniec zebrania.
Zunia do samego końca zachowała wyprostowaną sylwetkę, wskazującą na to, że jest pewna swojej decyzji. Obserwowała wychodzących z jaskini, aż został w niej tylko jeden lew. Kiongozi podniósł się z miejsca, podchodząc do córki. W jego oczach widziała żal.
- Skąd taka decyzja?
- Nie zamierzam odbierać mojemu synowi prawa do tronu. Chcę jedynie, żeby udowodnił, że się do tego nadaje, nie tylko ze względu na krew. Chcę żeby się starał być jak najlepszym przyszłym królem. Skupiał na zdobywaniu wiedzy i dbaniu o stado.
- W naszej rodzinie od zawsze - zawsze! - była tradycja, że to z ojca na syna przechodzi władza nad Tęczową Krainą! - warknął Kion z niezadowoleniem. - Nie możesz sobie od tak zmieniać zasad! Co by na to powiedział twój dziadek?!
Zunia poruszyła ogonem, czując narastający w niej gniew.
- Dziadek Mfalme zaakceptowałby moją decyzję. Sam mówiłeś, że chciał posadzić na tronie mamę - cudowną dawną królową Białej Ziemi, Wise - a nie ciebie, chociaż jesteś jego potomkiem!
- A ty właśnie zabierasz władzę Mvua, żeby dać ją obcemu lwiątku!
- Niczego mu nie odbieram na zawsze! - warknęła.
Kłótnia narastała i teraz oboje mierzyli się wściekłymi spojrzeniami. Wreszcie jednak w oczach Zunii pojawił się smutek. 
- Czy gdyby to prawo weszło w życie wcześniej, a ty miałbyś inne dzieci, to czy nadal wybrałbyś mnie na królową Tęczowej Ziemi?
Kion zapatrzył się dłużej na córkę, pomału się uspokajając. Odpowiedź wydawała się oczywista, widząc jak wiele zrobiła dla Tęczowej Krainy Zunia. Więcej niż on kiedykolwiek. 
- Tak. 
- Więc zaufaj mi, tato. 
- Zawsze. - westchnął, poddając się. 
Oboje opuścili jaskinię, żeby wziąć udział w ceremonii Mvua. Zunia wspięła się na szczyt Tęczowej Skały i stanęła u boku szamana. Lew trzymał w pysku jej syna i podniósł go, przedstawiając zebranym w dole zwierzętom. Wśród zwierząt zamieszkujących Tęczową Ziemię wybuchły radosne okrzyki, natomiast członkowie lwiego stada westchnęli z zachwytem. Wise wpatrywała się we wnuka wzruszona, wtulając się w grzywę Kiona.
Kiedy ceremonia dobiegła końca, wszyscy wrócili do jaskini. Zunia i Heshima cieszyli się czasem spędzonym z synem, podczas kiedy do środka wleciała Zaza. Zdyszana majordamuska obdarzyła spojrzeniem króla Mfalme, od razu zabierając się do przekazania wiadomości, w jakim stanie jest Biała Ziemia. Było gorzej niż myśleli.

*wsparcie
**rada

Pytanka:
- Co myślicie o decyzji Zunii?
- Gdybyście byli lwem to wolelibyście mieszkać na Białej Ziemi czy w Tęczowej Krainie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz