sobota, 15 czerwca 2019

Rozdział 140

Kira otworzyła delikatnie oczy, gdy poczuła, jak coś trąca ją w bok. Spojrzała od razu na swój brzuch, przy którym mała lwiczka próbowała się na nią wspinać. W czerwonych oczkach było widać determinacje. Kira zaśmiała się wdzięcznie, po czym złapała córkę za skórę na karku, by położyć ją w swoich łapach.
Mała chwilę się wierciła. Kira polizała więc ją po brzuszku. Ślicznie pachniała. Agenti zachichotała, wlepiając w matkę spojrzenie  dużych oczu.
-Cześć,-szepnęła Kira
-Mami!
Kira zachichotała. Uniosła ogon do malutkiej, by ta mogła się pobawić. Agenti chwytała ogonek w swoje łapki, lub ząbki, śmiejąc się przy tym z zabawy.

Stado pomału zaczęło się budzić. Każdy był ciekawy co przyniesie ze sobą ten dzień. Minął ponad tydzień od porodu Kiry. Lwica czuła się lepiej i starała się każdy dzień spędzać ze swoją ukochaną córką. Jasiri im towarzyszył. Wise spędzała czas ze stadem. 

Nora opuściła jaskinię w towarzystwie Kisu. Lwica chwilę przyglądała się wyruszającym na łowy lwicą polującym, oraz zmierzającym na trening lwicą i lwą walczącym. Biała lwica otarła się bokiem o Kisu.
-Słuchamy dzisiaj razem raportu?
-Muszę iść na patrol. Wezmę Msimu, Ndoto i Kodę,-odparł, unosząc głowę,-Chyba powinniśmy się dodatkowo przyjrzeć Miejscu Skał. Mam złe przeczucia.
-Jest zbyt spokojnie,-westchnęła Nora,-Czy kiedykolwiek będziemy mogli cieszyć się wiecznym pokojem bez żadnych zmartwień?
-Pewnego dnia. Biała Ziemia staję się coraz silniejsza,-powiedział z dużą pewnością. Przejechał językiem za uchem małżonki, po czym zszedł z Białej Skały.
Lajla podeszła do siostry, wciąż senna.
-Może powinnaś przesypiać noce a nie oglądać gwiazdy?-zasugerowała Nora ze śmiechem.
Lajla uniosła jedną brew do góry. Nic nie powiedziała, a jedynie się uśmiechnęła. Pożegnała się z wychodzącymi właśnie z jaskini Msimu i Ndoto.
-Raport?
Nora podniosła wzrok na niebo. Zaza właśnie szykowała się do lądowania. Nora skinęła więc głową. Królowa i jej doradczyni ruszyły wykonać obowiązki.

Lwia Gwardia była trocha zagubiona, że nie mają porannych patrolów i misji. Starali się więc te chwile wykorzystać jak najlepiej. Kukaa więcej trenowała, oraz spędzała czasu z Mfalme. Natomiast Jicho, Nguvu mogli cieszyć się perspektywą bycia rodzicem.

***

Akili, opuścił jaskinię, czując jak wstępuję w niego nowa energia. Otrzymał zgodę od rodziców. Pierwszy raz mógł wybrać się sam na sawanne!  Lwiak czuł ogromne emocje. Nie był pewny w którą stronę się udać, co pierwsze zobaczyć.Czuł też się dumny, że on wybierze się przed Agenti. Postanowił, że kiedyś przekaże lwiczce całą swoją wiedzę o sawannie.
Teraz jednak rozejrzał się niespokojnie. Asanta wybrała się rano na trening z ojcem. Wcześniej odmówiła zabawy z nim. Lewek westchnął.Dlaczego ona tak bardzo nie chciała jego towarzystwa?
Po chwili jednak się rozchmurzył. Zbiegł z Białej Skały. Postanowił udać się na ślepo w stronę wodopoju. Skierował się udeptaną ścieżką.
Po długim i męczącym marszu, dotarł  w końcu na miejsce.Czuł promienie słońca na futrze. Lewek napił się chłodnej wody. Dysząc, ułożył się. Chwilę obserwował krajobraz. Dwie zebry i jedna żyrafa piły wodę. Akili usiadł, zastanawiając się co dalej. Miał ochotę wybrać się na zwiedzanie dalszej części Białej Ziemi. Kłopot jednak w tym, że chciał to zrobić dzisiaj, a czuł, że łapki nie zaniosą go w stronę wodospadu, czy granicy. Zdecydował się więc ruszyć w stronę baobabu. Był niedaleko, a jego wnętrze mogło ukazać wiele tajemnic.
.
***

Kira, polizała córeczkę po główce, by ją obudzić. Musiała coś zjeść. Agenti od razu się rozchmurzyła, gdy tylko dotarła do mleka. Kira zastanawiała się, czy ona kiedykolwiek przestanie być taka wesoła. Oczywiście, chciała by jej życie upływało w optymizmie. Zaciekawiła się jednak czy będzie z charakteru podobna do niej, Jasiri'ego, czy może babci Nory.

Hope uniosła na nią wzrok, po czym ziewnęła szeroko.
-W taką pogodę nie ma się nawet ochoty ruszać, prawda?-po czym dodała,-ale czuję się głodna.
-Lwice polujące powinny zaraz wrócić,-uśmiechnęła się. Szturchnęła następnie leżącego obok Jasiri'ego, zmuszając go by na nią spojrzał. Jasiri polizał ją prędko w policzek.
-Mfalme poszedł na patrol?
-Mówił coś, że idzie poćwiczyć z lwami walczącymi,-mruknął lew,-Z resztą ja też dawno nie ćwiczyłem.
-Musisz poćwiczyć,-powiedziała Kira,-Nasza córka będzie potrzebowała tej techniki, gdy tylko podrośnie.
-Jak widzisz jej przyszłość, Kira?
-Chce tylko by była szczęśliwa,-lwica złapała swoją córkę, by włożyć ponownie w łapy. Znowu zaczęła się z nią bawić.

-Też bym chciała, żeby Lia była szczęśliwa,-Hope pochyliła głowę, by polizać swoją córeczkę. Mała lwiczka odziedziczyła po niej jasnozłotą sierść, oraz czarny pędzelek ogonka. Brzuszek, łapki i środek uszu przypominały natomiast kolorem ten Kamby. Hope przytuliła do siebie mocniej Lię. Lwiczka mrużyła sennie fioletowe oczka, po czym ziewnęła szeroko.
-Czasami myślę, że jest bardzo do Zawadi podobna,-przyznała Hope,-Ona też  przed posiłkiem zasypiała, a nocami hałasowała. 
-A twój partner tak nie robił?-rzuciła Kira, nie przestając mając ogonem przed Agenti.
-Mhm.. w sumie nie wiem. Mówiłam ci już, że spotkałam się tylko z nim raz,-mruknęła posępnie lwica,-Bardzo chciałam mieć młode. Jestem pewna, że będę wspaniałą matką.
-Byle nie nad opiekuńczą,-rzuciła ze śmiechem Nzuri, przez co Hope się uśmiechnęła.
Sama Nzuri wyglądała najbardziej szczęśliwie spośród nich. Na jej pysku wciąż trwał uśmiech mimo ciężkiego porodu. Urodziła tego samego dnia co Hope i także dziewczynkę.

Jak na zawołanie, do jaskini wszedł Jicho. Uśmiechnął się do przebywających w jaskini młodych matek. Kira i Hope przywitały go skinieniem głowy.  Jicho podszedł do Nzuri. Lew położył się obok partnerki, która  wtuliła się w jego bok. W łapach miała lwiczkę. Wygląd dziecka nie budził żadnych wątpliwości-była mieszanką cech rodziców. Brązowa sierść ojca, jego zielone oczy i pędzelek ogona, natomiast po mamie dostała szare jasno szare łapki, brzuszek oraz czarny nosek. Właśnie spała smacznie. Jicho polizał córkę po główce, z uśmiechem.
-Wciąż nie mogę się zachwycić jaka ona jest piękna!-szepnął,-Masz już dla niej imię?
Nzuri pokręciła głową.
-Nie mogę się zdecydować
-Może Mti?-zaproponował Jicho
-Drzewo?-Nzuri uśmiechnęła się pobłażliwie,-Nie.. to musi coś znaczyć. Może Nyota?
-Podoba mi się imię Wema.
-Pasuję,-lwica polizała lwiczkę.
Wema otworzyła oczka, ciekawa co też przerwało jej sen. Już teraz zapowiadała się strasznym śpiochem.
-Kocham was,-wyznał Jicho,pochylając się by dotknąć noskiem małej,-I nie chce was stracić.

***

Droga do baobabu była ciężka, ale Akili mknął prosto. Zwierzęta nie zwracały na niego uwagi, gdy przechodził obok nich. Gdy Akili dotarł do baobabu, wystawił pazurki, gotowy wspiąć się na drzewo. Słyszał raz od Asanty, że czekają tam rysunki wszystkich pokoleń Białej Ziemi.

Nim jednak zdążył wykonać chodz mały ruch, usłyszał za sobą głos. Odwróciwszy się, z ulgą stwierdził, że to Imani. Lwica wyczuła jego zapach i zmierzała w jego kierunku. Akili przytulił się do jej łap.
-Jak pierwsze samodzielne zwiedzanie? Zadowolony?
-Biała Ziemia jest ogromna! Nie wiem, czy moje łapki mają tyle siły by zwiedzić ją całą.
-Pewnego dnia urosną i nabiorą siły. A wtedy cały wielki świat stanie dla ciebie otworem,-lwica polizała syna po głowie,-Widziałeś się z tatą? 
Akili pokręcił głową. Imani zmrużyła oczy.-Ciekawe kiedy wrócą.
-Mamo, a co ty robisz przed baobabem?-spytał, przekręcając głowę na bok.
-Bella oberwała w czasie polowania. Na szczęście nie groznie. Zawadi jest z nią w środku, ja czekam na zawnętrz,-Imani westchnęła. Bella była w zaawansowanej ciąży, trzecim miesiącu! Było pewne że wkrótce urodzi i teraz lwica żałowała, że w ogóle nie powstrzymała jej przed polowaniem. Co jednak poradzić, jeśli w krwi lwic płynęło czyste polowanie?
Imani uniosła głowę, by powąchać powietrze.
-Muszę wracać. Trzeba złapać coś na śniadanie. A właściwie już obiad...
-Mamo! Czy mogę obejrzeć jak polujecie?-oczy Akili'ego błysnęły. Nigdy nie widział skąd bierze się znane jemu mięso.
Imani wahała się chwilę, nim skinęła głową. Córka Kamby skierowała się ponownie w stronę pastwiska, cały czas uważając by nie zgubić Akili'ego. Lwiak jednak pewnie szedł za nią, dysząc z wysiłku. Czekała go niezapomniana przygoda.

Pastwisko porastała wysoka żółto-zielona trawa. Było jednak pełne antylop, leniwie zjadających trawę. Kilka lwic czekało już niespokojnie. Imani poleciła Akili'emu usiąść na skale, dla bezpieczeństwa. Pouczyła też, by w razie czego uciekał i uważnie ich obserwował. Imani podeszła do Idii. Po szybkiej wymianie zdań, Idia dała ogonem znać lwicą. Ruszyły za nią przez wysoką trawę, pochylając się i wystawiając pazury. 
Akili usiadł na płaskiej skale, wpatrując się w polujące. Nie nudziło go to,  a wręcz fascynowało. Lwice poruszały się cierpliwie, ale gdy były już blisko, otaczały wybraną ofiarę, by szybkim i skutecznym ruchem odebrać jej życie.

W takim tempie udało się upolować dwie antylopy, które białoziemki zaczęły ciągnąć w stronę Białej Skały. Imani z Amarą podeszły do płaskiej skały całe uradowane.
-To było epickie!-głos Akili'ego odbił się echem przez część sawanny, gdy lewek radośnie podskakiwał w miejscu.
Amara uśmiechnęła się.
-To było nic. Więcej frajdy jest gdy polujemy osobno.
-Też bym mógł polować?
-Pewnego dnia pokażę ci co i jak,-odpowiedziała Imani
-Pierwszy lew który cieszy się na myśl o polowaniu,-Amara z niedowierzeniem pokręciła głową,-To może jeszcze zostaniesz... lwem polującym,-zachichotała.
Imani także się zaśmiała.
Akili'emu jednak nie było do śmiechu. Przeciwnie... zamierzał w przyszłości polować. 
-Okej, wracamy na obiadek na Białą Skałę?-spytała Imani
-Jeszcze nie,-obruszył się Akili,-Nie skończyłem zwiedzania
-W porządku, ale powiedz mi najpierw gdzie idziesz,-Imani odchyliła głowę do tyłu,-Może wodopój lub skałki?
-Idę zwiedzać sawannę,-odparł Akili. Odwrócił się by szybko odbiec. Dwie przyjaciółki chwilę przyglądały się lwiątku.

***

Luna leżała wygodnie w drugiej jaskini. Była co prawda mniejsza, ale zdecydowanie przyjemna w swej ciszy. Większość stada przebywało dzisiaj na sawannie, albo w głównej jaskini. Luna nie zamierzała zajmować się plotkowaniem, czy taplaniem w świeżej, chłodnej wodzie. Lwica nawet nie miała ochoty na polowanie z mamą, Binti. Jedyne czego pragnęła to odpocząć. 
Właśnie dzisiaj opuściła jaskinię Matibabu, po wczorajszym porodzie. Lwica czuła dziwne uczucie w środku. Niby wiele lwic wydawało na świat potomstwo w tym czasie, ale za to jakie to były lwice!  Luna poczuła jak krew jej zamiera, gdy w "progu" jaskini stanął Nguvu. 
Lew wydawał się zmieszany, gdy Luna mierzyła go wściekłym spojrzeniem. Wszedł jednak do jaskini, by ułożyć się obok niej.
-Jak się czujesz? Byłem u Matibabu, ale powiedziała, że wróciłaś na Białą Skałę..
-Lepiej się czuję,-burknęła,-Czego chcesz?
-Zobaczyć... nasze lwiątka. 
Luna odwróciła się by złapać za skórę na karku dwa lwiątka leżące obok niej i wcześniej pijące mleko. Włożyła je w łapy.
Nguvu oczy się zaświeciły. Ależ te lwiątka były to niego podobne! Oba miały jego ciemną sierść: jedno identyczną, drugie o wiele ciemniejszą(połączenie sierści jego i Luny). Lwiątka poruszały czarnymi noskami, przy tym wpatrując się w rodziców zaciekawionym wzrokiem. 


-Masz już dla nich imiona?-spytał Nguvu. Jicho mówił, że lwiątka muszą je mieć-przypomniał sobie. Nie był może typowym opiekuńczym lwem, ale naprawdę zależało mu na potomstwie.
Luna zmarszczyła brwi.
-Myślałam nad imieniem  Tamu dla tej z niebieskimi oczami. Jest taka słodka.
-Czyli obie to córeczki?-dopytał Nguvu
-Ja też spodziewałam się syna,-odparła Luna,-ale powinniśmy się cieszyć, że w ogóle są. Więc, jakie masz imię?
-Tezya*
-Śliczne,-przytaknęła Luna. Polizała córkę o jednym oku niebieskim, a drugim fioletowym. Następnie podniosła wzrok na Nguvu pełen determinacji,-Ale teraz możesz już iść. Do Gizy. Belli. Lotty, czy ile ty tam ich jeszcze masz!-warknęła.
Nguvu usiadł.
-Przykro mi Luna, że to cię zraniło.
-A miało mnie nie zranić!? Do jasnej kości, Nguvu, jednak jesteś moim partnerem! 
-To nie była zdrada.
-To jak chcesz to opisać?-Luna musiała położyć córki ponownie obok brzucha, bo przez jej podniesiony głos, zaczęły płakać.
Nguvu przebierał łapą po twardej powierzchni. 
-Taką mam naturę,-podniósł na nią wzrok pełen nadziei,-Ale żadna z nich nic dla mnie nie znaczyła. Zawsze byłem pewien, że chce mieć dzielną partnerkę. Bardzo mi na tobie zależy Luna. Kocham cię. 
-Myślisz, że te słowa coś załatwią,-zniżyła trochę głos,-Mi również na tobie zależy. Chyba zawsze zależało... ale czy pasujemy do siebie?
-Oczywiście. Oboje nie boimy się stać przeciw światu,-położył się, by dotknąć ją nosem,-Jesteś moją ukochaną Luna.
-I nie będziesz się widywał z żadną z nich?
-Z żadną,-obiecał,-Spójrz na Tamu i Tezyę. Są takie do nas podobne.
-Jaka będzie ich przyszłość,-Luna ściszyła swój głos do szeptu, przymykając oczy. 
-Najlepsza.
Pocałowali się krótko, następnie wtulając w siebie i z dumą spoglądając na swoje potomstwo.

***

Poza Białą Ziemią

-Zbierzcie się stado Kissasi! 
Lwy, marszcząc nosy, zaczęły wynurzać się z niewielkich jaskiń. Zachodzące słońce padało na ich futra, wprawiając je  w większy mrok. Lwy sunęły nisko przy ziemi, wystawiając kły i pazury. Zmęczone po codziennych treningach ciała, ledwo stąpały po twardej ziemi.  Różne kolory futer zmieszały się w ogromnym tłumie samotników i wyrzutków.  
Całe stado usiadło, przepychając się i warcząc przed wysokim głazem. Na jego szczycie siedziała dumnie dorosła lwica, o białym futrze. Johari.
Za czerwonooką stał Sawa, przyglądając się wszystkim zebranym z kpiną.
-Jesteśmy gotowi,-syknęła Johari, wystawiając pazury,-Mam dość siedzenia w tym kurzu. Chce rozlewu krwi, zemsty! Zostaliście przezemnie powołani, jako wielka siła walki. Macie zginąć na polu bitwy, albo wygrać! Podbijając Białą Ziemię, zabijemy tych wszystkich nieudaczników. Ja zajmę się osobiście Norą, Wise i Kirą,-warknęła. Odwróciła się w stronę partnera,-Wyruszymy jutro w nocy.
-I wygramy. Zemsta się dopełni. Pogoda będzie po naszej stronie.
Johari zeskoczyła na ziemię, za nią Sawa. Stado oczekiwało, aż ich przywódczyni ryknie. Ale ona tylko spoglądała na nich mocno. Ten wzrok kuł ich w ogony. Oznaczał, że nie ma już odwrotu.

***

Na Białej Ziemi

Białoziemcy, gdy tylko blask księżyca oblał sawannę, wrócili do jaskini głównej i mniejszej. Wszyscy czuli się senni, oraz głodni. Tak więc kolacja w postaci zebr została zjedzona, a następnie każdy rozszedł się w swoich sprawach. Rutynowa kompiel, rozmowa z bliskimi, a następnie długi sen. 
Kamba leżała obok Hope, Jicho przytulał Nzuri, Nguvu pozostał w jaskini wraz z Luną, natomiast Lajla rozmawiała z Ndoto.

Gdy Kira była pewna, że wszyscy już zasnęli, wstała z miejsca na podwyższeniu między Jasiri'm a Norą. Złapała swoją córeczkę delikatnie za skórę na karku, po czym wyszła z jaskini. Wdrapała się na sam szczyt Białej Skały. Ułożyła się, wpatrzona w niebo. Agenti położyła w swoich łapach. Lwiątko z zachwytem, spoglądała na niebo pełne gwiazd. 
-Cio to?! Cio to?!
-To gwiazdy. 
-Sią piękne!-szepnęła z zachwytem.
Kira przytuliła do siebie córeczkę, której oczka już kleiły się do snu.
Zaczęła śpiewać:
 Wiem, że się męczysz
Wiem, że boisz się
Że brak ci sił, by odważnym być
Będę przy tobie, by cię prowadzić,
By cie kochać i chronić.

Chce żale ukoić,
Osuszyć chce łzy,
Niech zło ucichnie, a radość niech brzmi,
Będę twym strużem, wiernym obrońcą,
Blisko nam razem do celu


Na sawannie jest burza, więc posłuchaj mnie,
Oczka swe zmruż, nie lękaj się
Będę przy tobie, by cie prowadzić,
By cię kochać i chronić,
By cię kochać i chronić


Gdzie droga zbyt długa, gdzie zbyt stromy szczyt,
Gdzie w mroku hula zimny nocny wiatr,
Nie bój się już, ja postoje na warcie,
Aż poranny świt wzejdzie.



Hej! Uwierzycie, że jeszcze tylko dwa rozdziały do końca sezonu 3? 
Piosenka śpiewana przez Kirę pochodzi z bajki "Małe anioły"-mojej jednej z faworyt w dzieciństwie. Troszkę ją zmieniłam. Czy wy także poczuliście ten klimat, który towarzyszył temu rozdziałowi?
Większość lwów została rodzicami :) 
Zapraszam do nowej zakładki.
*kwiat
Pozdrawiam!

5 komentarzy:

  1. Super rozdział😘 Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Cieszę się, że wróciłaś :)

      Usuń
  2. Mam pytanie kto jest ojcem Lii? Bo ani w bohaterach ani w żadnym rozdziale nie jest powiedziane kto nim jest.Bardzobym prosiła o odpowiedź na moje pytanie jeśli oczywiście możesz na nie odpowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że nie mogę na nie odpowiedzieć bezpośrednio. Ojca Lii poznałaś w jednym z sezonów. Informacje kim był, ukryłam w wyglądzie lwiczki. Mogę zaprzeczyć, lub potwierdzić, jeśli sama odgadniesz imię.
      ~~Pozdrawiam. Emilka Uru :)

      Usuń
    2. Czy to jest Nguvu?

      Usuń