niedziela, 27 października 2019

Rozdział 149 cz.3

"...dom jest sześcianem dzieciństwa; dom jest kostką wzruszenia..."
( Zbigniew Herbert, Dom )

Na Białej Ziemi zapanowało poruszenie. Członkowie stada obecni w jaskini, z uśmiechem witali Hurumę i Aishi, gotowi wysłuchać ich opowieści o życiu na Nowej Ziemi.
Syn Wise nie był jednak aż taki chętny do chwalenia się, co było wyjątkowo dziwne. Huru wolał otóż spędzić ten czas na rozmowie z rodziną, w końcu właśnie ich odwiedzał!
Gdy tylko lew zobaczył matkę, podbiegł do niej, rzucając się w jej ramiona. Wise objęła ogonem syna, liżąc go z czułością za uszami. Znowu mogła czuć jego zapach, miękkość sierści, słyszeć jego głos. Był cały i zdrowy. Do tego wydawało jej się, że nawet urósł. Odsuwając się od niego, nie mogła nacieszyć się widokiem jego krwistych oczu, które kiedyś budziły w niej strach.
-Witaj Huru.-uśmiechnęła się.-Cieszę się, że mogę cię znowu zobaczyć. Gdzie Wakati, nie przyszedł z wami?
-Poszedł się spotkać z przyjaciółmi.-odpowiedział spokojnie biały lew z czarną grzywą.-Również się cieszę, mogąc cię zobaczyć, mamo. I Białą Ziemię.
-Trochę się u nas zmieniło...-zaczęła Wise, ale wtedy do przybranego brata, podbiegły Nora i Lajla. Córki Moto rzuciły się na Hurumę, powalając go na ziemię.
-Ciężkie jesteście!-wydął policzki, udając obrażonego. Tak  naprawdę, radość na widok sióstr zdradzał błysk w spojrzeniu.
-A ty nic się nie zmieniłeś.-wyznała Lajla.
-Możemy z ciebie zejść, pod warunkiem, że przyjdziesz się z nami na spacer.-rzuciła Nora, unosząc jedną brew do góry.
Podczas gdy Huru zaczął coś z nimi wyjaśniać, Wise przeniosła wzrok na Ndoto. Czerwonogrzywy syn
usiadł obok Nzuri, rozmawiając z nią z radością słyszalną w głosie. Cieszyła się, że jej syn wracał do pełni sił po śmierci Jicho. Jakby na znak, zza Nzuri wyskoczyła malutka lwiczka. Popędziła na Ndoto, wskakując na niego. Ndoto przewrócił się na plecy. Wymachiwał ostrożnie łapami, ze schowanymi pazurami. Wema śmiała się radośnie. Dla dawnej królowej, ten widok był rozczulający.  Wnuczka wtuliła się w swojego dziadka i chociaż ta pozycja mogła być niewygodna, Ndoto nawet się nie skrzywił, a jedynie zmrużył z czułością oczy. Ta mała kuleczka była w tej chwili dla niego oczkiem w głowie.

***

Nie do opisania było to co teraz czuła Lajla. 
W jednej chwili jej oczom ukazała się jej córka. Dziecko, które tyle miesięcy temu odeszło bez pożegnania, zostawiając ją w niewiedzy, czy jest cała i zdrowa. Jak układało jej się życie? Nie żałowała swojej decyzji? Wiele pytań dopadło teraz do myśli dawnej księżniczki. Jedyne co potrafi zrobić, to uśmiechnął się, pozwalając, by kilka łez spłynęło po jej policzkach. 

Lara rozejrzała się po jaskini. Skinęła na powitanie każdemu głową. Gdy zauważyła swoją mamą, bez chwili namysłu, rzuciła się, by ją przytulić. 
-Mamo! Tęskniłam! Tak się cieszę, że cię widzę! 
-Ja też tęskniłam, słoneczko. Nawet nie wiesz jak bardzo. Opowiadaj mi wszystko. Ze szczegółami.-wyszeptała Lajla, wtulając pysk w sierść córki.
Nie chciały się od siebie odklejać. Ich białe futra wyglądały jak jedna całość, a granatowe oczy błyszczały, gdy lwice wpatrywały się w siebie.
Msimu także podszedł, by przywitać się z córką. 
-Cześć, Laro.-uśmiechnął się po chwili.-Widziałaś się już z Hodarim?
-Najpierw chciałam was zobaczyć.-odpowiedziała medyczka. 
-Jak idzie ci na Nowej Ziemi?-spytał ponownie lew i usiadł, zachęcając córkę i żonę, by zrobiły to samo.
Lara zaszurała łapą po ziemi.
-Jestem szczęśliwa z bycia medyczką. Mam dużo pacjentów, czyli mniej czasu, ale nie narzekam. 
-Na pewno jesteś w tym świetna.-powiedziała Lajla
-Oj, daleko mi do Matibabu.-skromnie odpowiedziała Lara. Następnie dodała.-Mam jeszcze partnera, Neno jest cudowny. Kocha mnie i nasze pociechy. 
Na słowo "pociechy", Lajla otworzyła szerzej oczy. Z resztą nie ona jedna. Każdy kto usłyszał , o czym mówi medyczka Nowej Ziemi, wpatrywał się w nią teraz z uwagą.
-To gdzie oni są?-chrząknął Msimu. Nie podobało mu się, że jakiś lew, którego nie znał, tak po prostu śmiał zostać partnerem jego małej córeczki. 
Lara jakby domyśliła się o co mu chodzi, gdyż trzepnęła ogonem o ziemię. 
-Nie jestem już taka młoda.-zachichotała.-Neno musiał zostać na Nowej Ziemi, ale nasze dzieci przyszły z nami. Poznajcie proszę...-wskazała na wyjście z jaskini, gdzie dwójka lwiątek, wystawiając głowę zza "ściany" , wpatrywała się w nich ciekawskim wzrokiem. Była to jedna lwiczka i jeden lewek.-...to moja córeczka Dora i synek Mkali. 

***

Mia czuła się z każdym krokiem coraz gorzej. Nie mówiła jednak tego zbyt głośno. Żal było jej rozstać się teraz z córką, przez złe samopoczucie. Spacer z jedynym dzieckiem był dla niej prawdziwą przyjemnością. Mii przypomniało się, jak córka była jeszcze małą, pakującą się w kłopoty, kochaną kuleczka.

Miękka trawa ocierała się o jej łapy, a chłodny wiatr muskał pysk. Wokół słyszała wiele dzwięków, wyczuwała jeszcze więcej zapachów. Zmysły miała całkowicie wyczulone. 
-Tęsknisz czasami za Białą Ziemią?
-Niee, mój dom to Nowa Ziemia.-odpowiedziała spokojnie Mady, nawet nie bojąc się wpatrywać w matkę.-Zastanawiałam się, czy przypadkiem nie masz chęci odwiedzić nas kiedyś. Koniecznie z tatą. 
-Jeśli będzie mi kiedyś dane.-uśmiechnęła się Mia.

***

Dora pewnie podeszła do dwójki lwów. Domyśliła się, że są to jej dziadkowie, których tak bardzo chciała poznać. W ogóle Biała Ziemia była pięknym miejscem, różniła się od Nowej Ziemi i to ją fascynowało. Lwiczka podreptała do mamy. Uśmiechnęła się szeroko. 
-Dzień dobry. 
-Cześć, kochanie.-Lajla  nie mogła ukryć wzruszenia. Polizała malutką po główce. Msimu przytulił ostrożnie wnuczkę. 
Mkali mniej pewnie niż siostra, zbliżył się do dwójki lwów. Przytulił się bliżej futra matki, rozglądając się po jaskini wielkimi oczami.
-Tu jest tak.. inaczej. 
-Mkali? Chodz leniu, pójdziemy poznać inne lwiątka!-pisnęła Dora.-Możemy mamusiu?
-Pewnie.-odpowiedziała Lara
Dora machnęła ogonkiem. Tupiąc głośno łapkami, pobiegła przed siebie, ostro skręcając przy schodkach. Mkali ruszył za siostrą.
-Są uroczy.-szepnął Msimu, czując jak Lara i Lajla wtulają się w niego. Obserwowali chwilę lwiątka, nim wrócili do rozmowy. 

***

Spotkania rodzinne. Zawsze były fantastyczne, bo niosły ze sobą tyle wspomnień. Zagłębiając się w rozmowie, nie zauważało się nawet, jak szybko ten czas leciał. 

Wspomnienia były dla każdego stworzenia, dużego lub małego, czymś budzącym albo przyjemność, albo niepewność. Niosły ze sobą bardzo dużo. Zostawały na stale, lub znikały jak woda w porze suchej.

Takie myśli o wspomnieniach, dopadły właśnie Zunię, gdy lwica biegła do Białej Skały. Wyciągała przed siebie długie łapy, susami mknąc przez sawannę. Była tak skupiona na drodze, że nie zauważyła nawet, jak na kogoś wpadła. Heshima otrzepał się z piachu, wstał i bez słowa wyciągnął do Zunii łapę, by pomóc jej wstać.
-O czym tak intensywnie myślisz, wasza wysokość?
-Po prostu się spieszyłam.-mruknęła lwica, przebierając łapami po ziemi.-Przepadkiem nie spieszysz się na nocny obchód? Zawsze go robisz.
Heshima wywrócił oczami.
-To nie jest Tęczowa Kraina.
-Nie widzę większej różnicy.-rzekła Zunia twardym głosem. Ponowiła swoją wędrówkę.
Jej pobratymiec, wywrócił oczami.
-Twój brat już czeka!-zawołał za nią. Lekko się uśmiechnął.

Zunia wspięła się na Białą Skałę.
Od razu dopadł do niej dziwny zapach, niepodobny do niczego co znała. Lwica zmarszczyła nos, jeżąc przy tym futro. Czyżby ktoś ośmielił się ich zaatakować? Jak śmiał!
Warcząc pod nosem, wkroczyła do jaskini. Zatkał ją widok uśmiechniętego starszego rodzeństwa. Ndoto siedząc blisko królowej, bawił się z Wemą. Lajla rozmawiała o czymś z Larą, a Nora wygląda na zmęczoną, jakby właśnie wróciła ze spaceru. Rozmawiała z lwem, którego futro było całe białe. Zunia przyjrzała mu się uważniej. Był dobrze umięśniony, jego czarna grzywa idealnie komponowała się z czerwonymi oczami. Lwica nawet nie zastanawiała się, co powinna zrobić.
-Kto to jest?!-syknęła.
Wszyscy w jaskini odwrócili w jej stronę. Zunia była zdziwiona, gdy Nora wybuchła śmiechem, a Wise uśmiechnęła się wyrozumiale.

Huruma podniósł się ze swojego miejsca.
-Cześć, my się chyba nie znamy. Jestem Huru, król Nowej Ziemi.
-Witaj.-mruknęła lwica.-Ja jestem Zunia, królowa Tęczowej Krainy.
To nie tak, że przemilczała sprawę jego imienia. Nie dość, że brzmiało znajomo, to jeszcze nazwa ziemi i sposób w jaki rodzeństwo na niego patrzyło...  Wystawiła pazury.
-Miło cię w końcu poznać siostro.-odparł Huruma, nawet nie krępując się jej obecnością. To tak bardzo działało Zunii na nerwy!
Znała Huru tylko z opowieści rodziny. Była świadoma co był w stanie zrobić, żeby zostać królem. Jako mała lwiczka była tym wszystkim przerażona, teraz rozumiała go lepiej. Mimo wszystko, nie potrafiła tak po prostu go zaakceptować. Nora, Lajla i Ndoto lubili go bardziej niż ją, a przecież nie był ich prawdziwym bratem. Będąc zazdrosną o tą więz, Zunia z sykiem podeszła do lwa.
-Cała nieprzyjemność po mojej stronie. Nie nazywaj mnie siostrą, nie jesteśmy rodziną. Jesteś Hurumo, zwykłym kłębem sierści, nieczystością, którego łapy są skażone krwią!-warknęła ostro, wpatrując się prosto w jego oczy.-Naprawdę myślisz, że masz prawo nazywać się królem?! Jesteś nic nie warty!
Czarnogrzywy skrzywił się. Zjeżył sierść, ostrzegawczo wysuwając pazury. Odwzajemnij złośliwe spojrzenie Zunii. W głębi duszy było mu przykro, ale nie dał tego po sobie poznać.
-A jestem nic nie warty?! Odezwała się wielka królowa upadłego państwa, która nawet nie potrafi samej dojść do granicy, bo taka jest ślepa!

Ndoto słysząc te słowa, chwycił Wemę za skórę na karku i przeniósł w ciemniejszy kont jaskini. Nie chciał by mała musiała tego słuchać. Członkowie stada nic nie robili, po prostu wpatrywali się w rodzeństwo. Kłótnia wisiała w powietrzu.
-W tej chwili przestańcie!-syknęła Nora.
Kion z żalem spoglądał na córkę. Tęczowa Kraina ją zmieniała - tak jak przed laty jego. Wise minęła go, bez słowa podchodząc do swoich dzieci. Lajla poderwała się na równe łapy.
-Co ty wygadujesz, Zuniu? Dlaczego go tak obrażasz! Huru to nasz brat, szlachetny lew, o czystym sercu! Nie zachowuj się jak rozpieszczone lwiątko.
-Dlaczego go tak nienawidzisz?-sapnęła Nora, przytulając bokiem Wise, by ją uspokoić. Biała lwica ewidentnie była w szoku, przez słowa córki.

Na Zunię nie działały ich słowa. Wciąż z jadem wpatrywała się w białego lwa. Aishi ruszyła do obrony partnera, stając u jego boku.
-Rozpieszczona księżniczka.-splunęła.
-Odezwała się włóczęga.-odwarknęła Zunia, nawet nie racząc na nią spojrzeć.-Wiem swoje. Żyjcie sobie ze świadomością, że pod waszymi łapami wyrosło to coś. Nic nie wnosisz. To..-odwróciła się w stronę wyjścia.-..nawet nie jest twoja rodzina. Prawdziwa się pozbyła wypłosza, kiedy tylko mogła!
Gdyby w tym momencie nie opuściła jaskini, zapewne odebrałaby w pysk. Ostre słowa odbijały się głucho  w głowie każdego w jaskini.
-Dlaczego ona tak mówi?-Wise wtuliła się w Kiona, starając się znalezć w nim pocieszenie.
Zanim brązowy odpowiedział, Huru odwrócił w jej stronę pysk.
-Nie panikuj, wiem, że nie ma racji. Dla mnie w tej chwili ona jest nikim.
-Jesteśmy rodzinną.-Lajla spojrzała po wszystkich.-Powinniśmy...
-Już dużo zrobiliście. Wystarczy.-głos Huru był bez wyrazu. Lew pozwolił, by Aishi wtuliła się w niego. Polizał ukochaną za uchem. Cokolwiek Zunia mówiła,  nie obchodziło go to.

***

Zła atmosfera panująca w jaskini, nie odbiła się na Asancie. Lwiczka przebywała otóż poza jaskinią, już dość dłuższy czas. Znudziła się spacerem, oraz pływaniem, dlatego postanowiła ułożyć się w wysokiej trawie. Promienie słońca ogrzewały jej futerko, gdy tak leżała z przymkniętymi oczami. 

Otworzyła je nagle, gdy ktoś na nią wpadł, sprawiając, że pyskiem wylądowała w błocie. Ze zjeżoną sierścią, zepchnęła z siebie tego kogoś. 
-Ej! Używaj oczu!-syknęła, spoglądając na lewka. 
Brązowy lwiak, wpatrywał się w nią z uwagą. 
-P-przepraszam... nie widziałem cię, niepotrzebnie leżałaś w tej trawie. 
-Mogę sobie leżeć, gdzie mi się podoba.-fuknęła Asanta, wciąż wściekle machając ogonem. Ciekawość sprawiła, że uniosła głowę.-Kim jesteś?
-Nazywam się Mkali, jestem tutaj w odwiedzinach.
-Aaa.. czyli nowoziemiec lub tęczowoziemiec.-stwierdziła już spokojnie Asanta.-Lepiej nie oddalaj się za bardzo, nie znasz tych terenów. 
-Może mnie oprowadzisz?-na jego pysk wlał się wielki uśmiech.
-Wracaj do lwiątek, młody.-powiedziała Asanta,  strzygąc uszami. Słyszała radosne piski, więc najmłodsi musieli bawić się pod okiem opiekunek koło Białej Skały.
-Nie jestem aż takim dzieciakiem!-mruknął lewek z małą pomarańczową grzywką, o dziwnych pojedynczych pasemkach w różnych kolorach.-Mogę ci to pokazać!
To mówiąc skoczył w jej kierunku, z całej siły powalając ją na plecy. Asanta runęła na ziemię, mocując się z nim przednimi łapami. Była silniejsza, więc bez problemu go odepchnęła.
-Musisz się jeszcze dużo nauczyć.
Oczy Mkali'ego błyszczały, ani na chwilę nie schodząc z pyska córki Kilio. 
-Jesteś taka wspaniała. Chyba cię szczerze pokochałem. Może się ze mną przejdziesz, co?
Asanta zamrugała kilkukrotnie, próbując zdusić gromadzący się w niej śmiech. Pokręciła szybko głową. Susami pobiegła w stronę wodopoju i dopiero będąc daleko od pozostawionego syna Lary, pozwoliła sobie na wybuch śmiechu. Lewek naprawdę był taki głupi, żeby myśleć, że ona się z nim umówi? Naprawdę? Przecież był tylko dzieciakiem!
Zaczęła ugniatać łapkami ziemię, śmiejąc się pod nosem. Naiwne dziecko. Trochę jak Akili. Dogadaliby się na pewno.-pomyślała. 
-Cześć. Jestem Dora.
Odwróciła się, słysząc nowy głos. Był bardziej dziewczęcy, przyjemny dla słuchu. Asanta nie chciała spędzać teraz z kimś czasu, ale musiała szczerze przyznać, że lwiczka ją zafascynowała. Wyglądała na jej rówieśniczkę, chociaż ze smutkiem uświadomiła sobie, że nie jest specjalnie urodziwa. 
Dora, bo tak nazywała się lwiczka, uśmiechała się od ucha do ucha, wpatrzona w towarzyszkę. Wyczekiwała widocznie odpowiedzi. 
-Um.. jestem Asanta. 
-Miło cię poznać! Masz ochotę się pobawić? Jakoś trochę czuję się nieswojo, nie mogąc znalezć sobie zajęcia.-powiedziała. 
-Jesteś z jakiej ziemi? Nie widziałam cię tutaj wcześniej.
-Pochodzę z Nowej Ziemi, jestem córką Lary i Neno.
-Lary?-Asanta otworzyła szerzej oczy.-Ja jestem córką Hodari'ego, a to znaczy, że jesteśmy kuzynkami. 
Dora wstrzymała oddech. Podskoczyła radośnie. Asanta również nie mogła powstrzymać się od podskoczenia. Radość koleżanki jej się udzieliła. Skakały tak dłuższą chwilę, nie mogąc nacieszyć się nowo zdobytą informacją. Postanowiły się razem pobawić. Dobrze się dogadywały, a to był duży plus. 

***

Smutny Mkali, zawrócił. Ogonek ciągnął po ziemi. Pierwszy raz ktoś go odrzucił. Lewkowi było smutno, że czarna nie chciała się z nim zaprzyjaznić.
Usiadł na ziemi, owijając łapki ogonem. Przyglądał się dłuższą chwilę radosnym przepychanką innych lwiątek.Jego rówieśnicy, skakali na siebie, turlali po ziemi, gryzli w łapki. Mkali zastrzygł uszami. Wcześniej dobrze mu się z nimi rozmawiało, może pora spytać, czy może do nich dołączyć?
Przełknął głośno ślinę, zbierając w sobie odwagę. 
-M-mogę dołączyć?-spytał, podchodząc bliżej. Przyjrzał się każdemu z malutkich lwiątek z uwagą.  Hope i Kamba uśmiechnęły się w ich stronę, czujnie strzygąc uszami i zachęcająco kiwają głowami. Lwie opiekunki leżały na płaskiej skale, pilnując podopiecznych. 
-Pewnie!-śliczna jasna lwiczka, podskoczyła. Lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu.-Właśnie mieliśmy bawić się w chowanego, a w więcej osób zawsze fajniej!
-Jestem Mkali. 
-Miło cię poznać.-mruknął inna lwiczka, o ciemniejszej sierści. 
-Ja jestem Agenti, to są Kama, Lia, oraz blizniaczki Tamu i Tezya.-powiedziała wesoło, wskazując każdego ogonem.-Niestety Wemy i Dahy nie ma teraz  z nami, ich przedstawimy ci pózniej. 
-Tak!-zaśmiał się radośnie. Fajnie, ma znajomych! 
Tamu podeszła bliżej niego. Obeszła go dookoła. Mkali zgarbił się lekko, nie wiedząc, co chce zrobić. Przez kilka uderzeń ogona, przyglądał jej się, puki Tamu nie usiadła. 
-Zgoda, możesz się z nami pobawić.-powiedziała mała.-Będziesz pierwszy liczył. 
-Nigdy nie bawiłem się w chowanego, wytłumaczycie zasady?-spytał. 
Piątka lwiczek w podskokach znalazła się koło niego. Przekrzykiwały się, próbując wytłumaczyć, na czym ma polegać zabawa. 

***

Bijąc wściekle ogonami na boki, Zunia poruszała się w stronę granicy. W oczach lwicy można było zobaczyć wściekłość. Za nią biegła pomarańczowa lwica, starająca się dogonić swoją władczynię, oraz Heshima. 
-Co się stało, Zunia?!-zatrzymała się zdyszana, zagradzając drogę królowej Tęczowej Krainy. 
Zunia omiotła ją spojrzeniem. 
-Poznałam tą tępą kupę futra. Hurumę.-prychnęła.-Nie zamierzam uważać go za członka rodziny. Nikt nie może mnie do tego zmusić! 
-Oczywiście, że nie mają prawa cię zmuszać, tylko... dlaczego jesteś na niego zła? powiedział ci coś co cię uraziło? 
-Nie śmiał by.-syknął Heshima.-Zunia zawsze podejmuje słuszne decyzje! Skoro to coś ją zdenerwowało, to zrozumiałe, że się na niego wydarła!
-Zunia.-mruknęła pomarańczowa.-Nie zapominaj, że to jest mimo wszystko twój brat. Macie jedną matkę, nawet jeśli Wise go tylko przygarnęła. Powinniście się wspierać i szanować. Nie musicie się przecież lubić!-dodała pospiesznie, widząc zmieszanie malujące się na pysku królowej.
-Miałam rację, dobrze to wiesz. 
-Czyli chcesz opuścić Białą Ziemię w kłótni? A jeśli kiedyś będziemy potrzebowali pomocy nowoziemców, albo białoziemców? Lepiej żyć ze wszystkimi w zgodzie.
-Logika słabeuszy.-zły Heshima, trzepnął ogonem o ziemię. Odwrócił głowę, gdy pomarańczowa liderka na niego warknęła. 
Zunia zmrużyła oczy. 
-Pogodzę się z nim.. ale tylko ze względu na matkę.. nie potrafię go uznać za brata.-powiedziała cicho, dławiąc się zazdrością, smutkiem i gniewem.
Brązowa obrała kierunek Białej Skały, pędząc w tamtą stronę susami. Jej przyjaciele ruszyli za nią, nawet nie zamierzając narzekać na ból łap, albo na swoje towarzystwo. 

***

Mady rzuciła się na Kilio. Powaliły się na ziemię, wybuchając przy tym śmiechem. Rihaya, Sun, oraz Wakati od razu się dołączyli. Wyglądało to zabawnie, gdy kilka dorosłych lwów, zwinęło się w ciasną kulkę. Mia, nie chciała im przeszkadzać. Nawet pomimo wieku, czasem miło było zachowywać się jak młodziki. Ugryzła siebie w łapę, czując, że zaraz zwymiotuję. Zakręciło jej się w głowie, ale uparta lwica zamiast udać się od razu na spoczynek do jaskini, wolała poszukać swoich przyjaciół. Stęskniła się bardzo za Borą. 

Po drodze, ból w okolicach brzucha zwiększył się. Nawet jeśli chciała, Mia nie mogła go zignorować. Dlatego też postanowiła wybrać się do Matibabu. Na szczęście, szara lwica była w jaskini, gotowa by pomóc.
Idąc za jej wskazówkami, Mia usiadła na specjalnym legowisku, czekając na badanie. Matibabu zachowywała się cierpliwie, oraz spokojnie, co uspokoiło jasną lwicę. Jeśli była to jakaś choroba, to Mia była skończona! Przecież jako dawna liderka LG, teraz lwica walcząca, musiała...  Niespokojne myśli, zostały przerwane przez szturchnięcie w bok. 
-Powinnaś częściej  mnie odwiedzać, jesteś spięta bardziej niż zebra podczas lwiego polowania.-mruknęła Matibabu.
Mia powoli skinęła głową. 
-Co mi jest? to coś złego? mam już umierać? 
-Nawet tak nie żartuj.-trzepnęła ją koniuszkiem ogona w ucho.-Jesteś w ciąży, nie wiem, czy to zła czy dobra wiadomość dla ciebie. 
-W ciąży? W sensie z Ni? Będziemy mieć lwiątko? Młode? Dziecko?-z każdym słowem, otwierała coraz szerzej oczy. 
-Ja nie wiem, z kim się szwendasz, ale jesteś w ciąży tak czy siak.-medyczka odwróciła się, by zająć się własnymi obowiązkami.

Mia opuściła jaskinię medyków, próbując zebrać myśli. Chociaż mogła się domyślić od samego początku co jej było, to tego nie zrobiła. Dlaczego?  Przez tyle miesięcy odkąd była z Ni, ani razu nie pomyślała nawet o tym, że mogliby mieć własne lwiątka. Opiekowali się wspólnie Mady, z dumą obserwowali jak stała się silną,niezależną lwicą. To ona ich do siebie zbliżyła. Ich jedyne dziecko, nawet jeśli od złego ojca. 
Jakoś ten czas szybko minął. Nawet za szybko. 
Mia spojrzała na zachodzące słońce. Kiedy tutaj przybyła, nie sądziła, że jej życie potoczy się tak świetnie. Niczego nie żałowała. 
Przejechała ogonem po brzuchu. 
Zaopiekuję się nimi. Będą mieć cudowne życie.-pomyślała, zanim dotarła pod Białą Skałę. Ni akurat rozmawiał o czymś z Chaką, ale gdy tylko zobaczył partnerkę, podszedł do niej. 
-Dzisiaj się jakoś dziwnie zachowujesz. Coś się dzieję?
-Teraz się mnie pytasz?! Teraz?-prychnęła.-Tylko romanse ci w głowie!
-Mia, to była tylko przyjaciółka! Przecież cię kocham, dlaczego myślisz, że mógłbym ci to zrobić?
-Bo każdy lew jest taki sam.-w jej oczach zgromadziły się łzy. Wahania nastroju były typowe w tym okresie. Dlatego też, uśmiechnęła się pogodnie niewiele czasu pózniej.-Też cię kocham i mam cudowną wiadomość.
Ni zamrugał zaciekawiony. 
-Jaką?
-Spodziewam się lwiątka. Lub lwiątek.-odpowiedziała z pewnością w głowie, szczęściem malującym się w oczach, oraz przytulona do grzywy partnera.-Cieszysz się?
-Oczywiście, że się cieszę. To naprawdę cudowna wiadomość.-polizał ją za uchem.
Siedzieli tak, uśmiechnięci od ucha do ucha. Byli ciekawi ile lwiątek im się urodzi i jakie będą mieli charaktery. Szkoda, że trzeba było tak długo czekać...

***

Zunia weszła trochę niepewnie do jaskini. Od wejścia powitały ją nieprzychylne spojrzenia, oraz zawód w oczach rodzeństwa. Chociaż była bardzo dumna, podeszła spokojnie do Hurumy, siadając naprzeciwko niego. 
-Przepraszam. Przesadziłam.-powiedziała, mrużąc oczy.-Nie będziemy nigdy może, że sobą tak blisko, ale wciąż jesteśmy dziećmi Wise. 
Huru zmarszczył nos. Otworzył pysk, by powiedzieć coś nieprzyjemnego, ale właśnie wtedy Wise przytuliła się pyskiem do boku Zunii. Królowa objęła ją swoim ogonem.
Nawet jeśli Huru chciał, nie mógł zranić uczuć Wise. 
-Wybaczam.
Zunia i Huru spoglądali sobie dłuższą chwilę w oczy, ignorując przechodzącego obok lwy, albo radosną paplaninę rodziny. 
-Możemy zagrać w grę "prawda czy wyzwanie"?-zaproponowała Nora, a wszyscy od razu się zgodzili. To  był dobry sposób na integrację. 

***

Gdy nastała noc, białoziemcy zjedli kolację, by następnie ułożyć się do snu. Pierwsze gwiazdy zabłysły już na niebie - dzisiaj wyjątkowo nikt ich nie oglądał. Wszyscy byli zmęczeni tym dniem, śnili o niestworzonych rzeczach, wtuleni w siebie. 

Wiadomość o ciąży Mii rozniosła się już następnego dnia. Lwica od razu została otoczona opieką. Gratulacją nie było końca, zwłaszcza, że strony Mady.
Ciężko były więc kilka dni pózniej, opuścić tereny Białej Ziemi. Mady cały czas odwracała się za siebie, krocząc u boku swojego partnera. Aishi i Huruma prowadzili grupę, kontem oka obserwując Larę, która zbierała w pysk białe kwiaty. Mkali pomagał mamie, natomiast Dora ze smutnie spuszczoną głową, dreptała przed siebie. Każdemu udzielił się jej humor. 

Pierwsi granicę opuścili nowoziemcy, za nimi ruszyli Bora, Barafu i ich córki. Rajska Ziemia leżała dość blisko, ale dla pewności, że będą punktualni, wyruszyli wcześniej. 

Swoją wędrówkę musiała kontynuować również Zunia. Brązowa lwica pożegnała z czułością rodziców. 
-Powodzenia, córeczko.-szepnęła Wise.
Kion przytulił pysk do boku córki. Trwał w takiej pozycji tak długo, dopóki Zunia nie odsunęła się, by pożegnać jeszcze starsze rodzeństwo. Kion cały czas uważnie jej się przyglądał. Obawiał się o nią....
Nama i Heshima poczekali na Zunię Lilę. Brązowa lwica dość szybko skierowała się w stronę jej królestwa, dlatego musieli przyspieszać co i rusz kroku, by dotrzymać jej tępa.

Ostatni koniuszek ogona zniknął na horyzoncie.


**** **** **** ****
Cześć! Witam w nowym rozdziale, który mam nadzieję, okazał się przyjemny w czytaniu :)  Dużo się w nim działo.. nie odbyło się bez kłótni, zdobycia przyjazni, poszerzenia rodziny, oraz oczywiście odnowieniu dawnych kontaktów. 
1. Ile lwiątek + płeć urodzi Mia 
2. Co myślicie, o zachowaniu Zunii? 
3. Czy Dora i Mkali pojawią się jeszcze na Białej Ziemi?
4. Podobał się rozdział? Co wydarzy się w następnym? 

Specjalne podziękowania dla anonimka (aka Użytkownik Fandomu) z wiki , która wymyśliła wygląd Mkali'ego :D
Pozdrawiam! 
Od Kamili Zaleśnej. Dziękuję! c:

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Warto było tyle czekać.
    1. Myślę,że dwójkę,syna i córkę. Synek podobny do mamusi z oczami ojca, a córeczka podobna do taty z oczami mamy.
    2. Myślę, że Kion miał rację i, że to wszystko przez Tęczową Krainę, może stać się jak Uzuri.
    3. Mam nadzieję, że tak bo bardzo ich polubiłam najbardziej Mkaliego.
    4. Świetny jak zwykle.
    Nie mogę się doczekać narodzin dzieci Kukai i Mfalme. Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i czekam na następne genialne rozdziały.
    PS. Będą się pojawiać rozdziały na Historii Uasi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział ci się spodobał ^^ Dziękuję za komentarz i odpowiedz na pytanka (wszystkie odpowiedzi wezmę pod uwagę). Również bardzo serdecznie pozdrawiam :3
      Nowe rozdziały z Historii Uasi są w trakcie tworzenia. Pojawią się może jeszcze w tym tygodniu, ale nic nie obiecuję.

      Usuń
  2. Rozdział jest naprawdę dobry :)
    1.Dwie lwiczki.
    2.Było naprawdę dziecinne >:(
    3.Jestem pewna, że tak.

    OdpowiedzUsuń