sobota, 20 lipca 2024

Rozdział 185

Lwiątka zostały przeniesione do drugiej jaskini. Nie była wcale mniejsza od pierwszej, ale brakowało w niej podwyższenia. Ścisnęły się w jednym kącie, ogrzewając siebie nawzajem. 
- Chciałabym, żeby mama z nami była. - wyznała Lia. 
- A ja, żeby ten zły lew sobie poszedł. - przyznała Wema. 
- Tęsknię za mamą i Tamu. - pisnęła Tezya. 
- Nie martwcie się, musi wszystko dobrze się skończyć. - dodała Vasanti, chcąc pocieszyć przyjaciółki.
- A jeśli nie? - zapłakała Kama, wtulając się w futerko przybranej siostry.

Tymczasem w głównej jaskini:

- Na dniach będzie trzeba odwiedzić Rafę i Matibabu. Upewnić się, że nic nie kombinują. - szepnęła Kivulia, nadal kątem oka obserwując białoziemki. 
- Zajmij się tym. Ja muszę sprawdzić, czy kolejne usypiające zioła są w trakcie zrywania. - mruknął.
Wzrok lwa przesunął się na Imani. Jako jedyna nie oberwała usypiaczem, a mimo wszystko zdecydowała się zrezygnować z ucieczki. Teraz leżała pomiędzy Kambą a Amarą. Jakoś jednak wyczuła na sobie jego spojrzenie, bo uniosła ślepe oczy, wlepiając je w miejsce, gdzie powinien stać. Kivuli warknął pod nosem, robiąc niebezpieczny krok do przodu i zwracając na siebie uwagę stada.
- Ślepa lwica nie jest mi potrzebna w stadzie. Dla takich jak ty jedynym rozwiązaniem jest śmierć. - warknął, wysuwając łapę z ostrymi pazurami. 
Wszystkie białoziemki, nawet te z Białej Przystani, skrzywiły się na jego słowa. Z gardeł niektórych wydobywało się ostrzegawcze warczenie. Mięśnie Kamby napięły się, jakby była przygotowana do bronienia córki. 
Pomarańczowa lwica o niebieskich oczach i uroczej grzywce, podniosła się ze swojego miejsca. Kaszlnęła niepewnie, zwracając na siebie uwagę ostrych oczu Kivuli'ego. Adele jednak wpatrywała się w niego pewnym wzrokiem. Musiała się wtrącić i spróbować obronić Imani.
- Imani pomimo ślepoty jest najlepszą lwicą polującą w stadzie. Ma ogromne umiejętności. Będzie nam potrzebna podczas pory suchej. Niech udowodni, że zasługuje na życie, zanim wydasz rozkaz.
Kivuli wpatrywał się w nią dłuższy czas w milczeniu. Dopiero później powoli skinął głową, nie zmieniając jednak groźnego wyrazu pyska. 
- Niech tak będzie. 
Amara odetchnęła z ulgą, obejmując jedną łapą przyjaciółkę. Imani zdawała się jednak niewzruszona. Adele westchnęła, jakby z jej barków spadł właśnie ciężar. Ponownie położyła się obok sióstr, słuchając ich zmartwień na temat lwiątek. Giza cieszyła się, że Daha był bezpieczny, natomiast Nzuri martwiła się o Wemę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz