Maji odetchnęła porannym powietrzem. Ostatnio polubiła wstawanie przed całym stadem. Dorośli przez większość czasu chodzili nerwowi przez sytuację związaną z ich wygnaniem. Jednak podczas snu wydawali się odprężeni. Ten widok rozczulał lwiczkę. Zwłaszcza, kiedy przyglądała się śpiącym siostrom. O każdej porze wschodu słońca najmłodsza księżniczka siadała na płaskiej skale, przyglądając się budzącej do życia sawannie. Stało się to rutyną dwójki, zakochanych w sobie lwiątek. Lwiczka nawet nie musiała odwracać głowy, kiedy usłyszała odgłos kroków, ponieważ doskonale wiedziała, kogo tam ujrzy. Nie spodziewała się jednak widoku kwiatów, które Cheka podsunął jej pod nos, ledwo trzymając je w pyszczku. Maji wstała, wydając z siebie zaskoczone westchnięcie. Była to typowa dla sawanny roślinność, czyli ciężko nazwać trawę i liście bukietem, jednak księżniczka i tak była zachwycona podarunkiem. Przyjęła go od lewka, próbując zapanować nad różowymi policzkami i promiennym uśmiechem. Z resztą trudno byłoby przebić ten należący do Cheki. Lewek uśmiechał się radośnie.
- Oh, Cheka, to bardzo miłe. Z jakiej to okazji?
- Każda lwica zasługuje na to, żeby dostać kwiatki. - mrugnął do niej psotnie. Maji odłożyła bukiet, żeby przytulić lewka. - Jesteś wyjątkowa, Maji i będę ci to powtarzał codziennie.
- A ja będę cię przytulać na "dzień dobry" i "dobranoc". - odpowiedziała.
- Czy to znaczy, że zgodzisz się zostać moją dziewczyną? - zapytał, nadal odwzajemniając przytulasa.
- Tak! - pisnęła, przytulając się mocniej. - Musimy powiedzieć o tym moim siostrom i twojemu bratu.
- A zaczęło się od niewinnej zabawy. - zaśmiał się lewek.
💖💖💖💖💖
Można powiedzieć, że dzisiejszy dzień był prawdziwym świętem miłości dla młodych lwów. Akili również postanowił wyznać swoje uczucia. Ostatnim razem, kiedy poprosił o chodzenie Asantę, lwica odrzuciła go. Długo musiał leczyć złamane serce, ale mimo wszystko nadal przyjaźnił się z czarną lwicą. Akili miał w swoim życiu dwie najlepsze przyjaciółki: Agenti i Asantę. Posmutniał na myśl o córce Kiry, która opuściła Białą Ziemię jeszcze przed atakiem Kivuli'ego. Akili martwił się o nią, a równocześnie był wdzięczny losowi, że nastolatka uniknęła niebezpieczeństwa. Wiele dałby, żeby Agenti była teraz przy nim, podzieliła się radą i wsparciem.
Westchnął zestresowany, powoli zbliżając się do przyjaciółki. Asanta odpoczywała w blasku słońca. Obok niej leżeli Ikima i Hodari. Cała trójka spojrzała na niego z zainteresowaniem. Akili odrząknął, szczególnie zestresowany obecnością ojca lwicy, której zamierzał wyznać miłość.
- Asanta, masz czas przejść się na spacer? Muszę ci coś powiedzieć.
- Liczę na dobre wieści. - mruknął Hodari.
Akili natychmiast pokiwał głową, natomiast Asanta wywróciła oczami. Zaczęli się oddalać, początkowo obserwowani przez oba lwy, zanim całkowicie zniknęli im z oczu. Sawanna w Tęczowej Krainie była mniejsza od tej należącej do Białej Ziemi.
- To o czym chciałeś porozmawiać? Znowu o Agenti? - Asanta spojrzała na niego uważnie.
Ostatnio spędzali dużo czasu razem, pomimo treningów Asanty z walki, prowadzonych przez Kilio. Akili zatrzymał się, starając uspokoić szybko bijące serce. Kiedy był lwiątkiem, poproszenie czarnej lwicy o chodzenie było łatwiejsze.
- Właściwie chciałem porozmawiać o nas. Wiem, że nie chciałaś nawet myśleć o zostaniu moją partnerką, ale może zmienisz zdanie, jeśli złożę ci kilka obietnic? - dała mu znak, że może kontynuować. - Obiecuję, że będę wiernym i kochającym partnerem. Obiecuje, że zawsze będę cię wspierać. Obiecuje, że dam ci czas dla siebie, że pomogę ci naprawić każdy błąd, że nigdy cię nie odtrącę i że....
Nie dokończył. Lwica zbliżyła się do niego i złączyła ich pyszczki w długim pocałunku. Akili wewnętrznie odetchnął z ulgą, odwzajemniając czuły gest. Asanta odsunęła się pierwsza, obdarzając go czujnym spojrzeniem.
- Zgadzam się zostać twoją dziewczyną. Pragnę cię, Akili, nawet bez tych obietnic. Nawet kiedy byłam dla ciebie wredna, ty zawsze mnie wspierałeś i byłeś obok. Nie chcę być dłużej dla ciebie tylko przyjaciółką. Poza tym nastoletnie tęczowoziemki zbyt często robią do ciebie maślane oczka.
Akili zaśmiał się na ostatnie zdanie, zanim spojrzał na swoją partnerkę z miłością i szacunkiem.
- Długo kazałaś mi na siebie czekać.
- Ale zobaczysz, że było warto. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko.
💖💖💖💖💖
Trzy miesiące później
W głównej jaskini stada siedziały wszystkie lwiątka - białoziemskie i tęczowoziemskie. Wpatrywały się w zaciekawieniem w Namę. Pomarańczowa lwica, znana jako kapitanka grupy strażników i przyjaciółka królowej Tęczowej Krainy, wpatrywała się w najmłodszych członków z uśmiechem.
- Opowiem wam o założeniu naszej ziemi. Dawno temu gdy jeszcze sawanna była bez nazwy, niezamieszkana przez żadne zwierzęta, nastał pierwszy deszcz. Po nim niebo rozświetliła tęcza. Przeszła przez naszą krainę prosto do jeziora i zamarła w nim. Kilka lat później gdy już świat wyglądał podobnie do naszego, a lew istniał, pewien podróżnik Apollo dotarł do naszej ziemi i napił ze świętej wody tęczy. Oczarowany pięknem tego terytorium, postanowił założyć tutaj stado. Posiadał on od każdego koloru tęczy jakiś dar. Od czerwieni niepokonaną siłę, pomarańczy nieprzemijalne piękno, od żółtego wieczną młodość, od zieleni nieśmiertelność, a od błękitu zdrowie. Ciemny błękit dał mu natomiast dar uwodzenia, a fiolet wielkiej mądrości. Tymi cechami Król Apollo dał radę przez wiele lat rządzić potężnie miejscem nazwanym Tęczową Krainą. Jego stado rosło, podobnie jak rodzina lwa. Gdy znudzony Apollo postanowił wyruszyć w kolejną podróż, kazał walczyć swoim synom o przywództwo. Wygrał ten najkrwawszy, znamy później Kivulim I. Apollo wyruszył natomiast szukając kolejnej ziemi, którą mógłby rządzić. Był typem podróżnika.*
- Czy król Apollo nadal żyje? - zapytała brązowa lwiczka.
- No pewnie, przecież dostał dar nieśmiertelności! - odpowiedziała Milele, dumna, że uważnie słuchała.
- Ale lwy nie mogą żyć wiecznie. - upierała się brązowa.
- On nie był zwykłym lwem, Chokoleti**. - mruknęła pomarańczowa lwiczka. Spojrzała następnie na Namę. - A ilu było władców Tęczowej Krainy?
- To bardzo dobre pytanie, Zawadi. Po królu Kivulim rządził jego syn, Busara. Tron przechodził z ojca na syna i tak następnym władcą był, jeśli dobrze pamiętam, król Usiku***. Następnie jego syn, Kiongozi, wraz ze swoją partnerką Sonii, rządził Tęczową Krainą, dopóki władza nie trafiła w łapy ich syna, Mfalme. Następnym władcą był Kiongozi II, a obecnym pierwsza lwica, nasza wspaniała królowa Zunia Lila. Taka to właśnie historia.
- Kivuli to okropne imię. - uznała Malkia.
Lwiątka jeszcze długo dyskutowałyby o opowieści, gdyby nie krzyk, który rozległ się w jaskini. Wszyscy od razu spojrzeli w stronę Zunii, która wcześniej smacznie spała na podwyższeniu. Teraz złapała się za brzuch i oddychała ciężko. Nama od razu wiedziała, co to oznacza, więc wygoniła lwiątka z jaskini, a jednej z lwic kazała pobiec po szamana. Nama została z królową i wkrótce dołączyła również Wise. Nie trzeba było długo czekać na pojawienie się szamana i jego ucznia. Przed jaskinią zebrało się stado, ciekawe narodzin księcia lub księżniczki Tęczowej Krainy. Niewiele czasu później na świecie pojawiło się lwiątko.
- Jest piękny!
Wise zachwycona wpatrywała się we wnuka. Lewek odziedziczył sierść po ojcu - była ciemnoszara. Zielone oczy przypominały natomiast te matki. Zunia wzięła syna w łapy, przyglądając mu się z miłością. Równie czułym spojrzeniem obdarzyła Heshimę. Lew wszedł do jaskini, od razu skupiając uwagę na partnerce i ich lwiątku. Za nim do jaskini weszły Nora i Lajla. Nama cały czas siedziała blisko królowej, podobnie jak Wise, która dodatkowo polizała córkę za uchem.
- Najważniejsze, że jest zdrowym i silnym lwiątkiem. Mamy syna. - zwróciła się do przebywających w jaskini, szczególną uwagę poświęcając partnerowi.
- Gratuluję wam obojgu. - powiedziała Nama do przyjaciół. - Jak go nazwiecie?
Heshima usiadł obok Zunii, przyglądając się synowi. Uśmiechnął się lekko. Zunia była pewna, że gdy zostaną sami, ten uśmiech powiększy się, a oczy lwa zabłysną radośnie. Znała go przecież zbyt dobrze.
- Wymyśliliśmy imię dla naszego dziecka, jak jeszcze Zunia była w ciąży. - zaczął Heshima i dał znać Zunii, żeby kontynuowała. Lwica zrobiła to z przyjemnością, wypowiadając imię ich dziecka.
- Mvua. To oznacza deszcz.
**czekolada
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz