sobota, 20 lipca 2024

Rozdział 184

Kivuli siedział na czubku Białej Skały, wpatrując się w oddalające lwie sylwetki. Ciała miały zostać pochowane. Nie chciał ich więcej oglądać. Usłyszał za sobą kroki, ale nawet nie musiał się odwracać. Doskonale wiedział, że tylko jedna lwica miała odwagę do niego podejść. Kivulia usiadła obok ojca, wpatrując się w horyzont. 
- Zdobyliśmy potężne królestwo. 
- Zdobyłem. - poprawił ją z naciskiem. - Teraz tylko muszę zabić lwiątka, ponieważ nie są moje. Zapełnię to stado własną krwią. 
- Jeśli mogę się wtrącić, ojcze, to te lwiczki wkrótce będą głupimi nastolatkami. Warto zostawić je przy życiu. 
- Zabicie lwiątek byłoby dla mnie łatwe i jestem gotowy to zrobić. - zamyślił się. 
Dowiedziała się, co postanowił, dopiero kiedy lew skierował się do jaskini, w której dalej siedziały białoziemki. Kivulia poszła za nim. Stanęła przy ścianie, słuchając z zadowoleniem jego słów. Zauważyła, że Lili i Kora wtulały się w siebie. Ich oczy i policzki były mokre od łez. Obie opłakiwały swoich ojców. 
- Lwice z Białej Przystani zostaną rozdzielone na dwie jaskinie. Białoziemki zostaną tutaj, będę zwracał na was szczególną uwagę.
- Nie możemy zostać na Białej Ziemi. - zaczęła brązowa lwica, ale zawahała się przed następnymi słowami. Na pomoc przyszła jej koleżanka ze stada. 
- Biała Przystań nie może być pozostawiona bez opieki. 
- To nie mój problem. Teren mojego stada jest tutaj i nikt nie przekroczy granicy. - warknął. 
- To nie jest twój teren. - warknęła Kora, piorunując go pełnym żalu spojrzeniem. 
- Jeśli nadal będziecie tak uważać, zabije wasze lwiątka. - dostrzegł ich przerażone spojrzenia. Szczególnie wśród lwiątek, które teraz skuliły się przy Hope. Białoziemki były przerażone swoim losem. - Lwiątka zostaną rozdzielone i przeniesione do mniejszej jaskini. Hasira, Chuki i Kuangaza, będziecie się nimi zajmować. - zwrócił się do obcych lwic. 
Hope podniosła się na równe łapy i zbliżyła się do niego.
- Błagam, pozwól mi zostać z moimi córkami. Nie rozdzielaj nas. One się boją. 
- Jaką jesteś gotowa zapłacić cenę za niesłuchanie rozkazów swojego króla? - zapytał groźnie.
Teraz podniosła się Kamba, obdarowując lwa wyzywającym spojrzeniem. 
- Nie jesteś naszym królem. - stwierdziła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz