sobota, 10 sierpnia 2024

Rozdział 200

Tęczowa Kraina

Minął miesiąc od powrotu Agenti. Plan ataku został dopracowany. Udało im się również namówić ptaki do pomocy. Każdy dzień mijał na treningach walki. No przynajmniej niektórym. Agenti najwięcej czasu spędzała z przyjaciółmi, Tamu zbliżyła się do Mkali'ego i spędzali nawet więcej czasu razem niż zakochani Maji i Cheka. 
- Obiecuję, że wrócę przed obiadem! - Mvua spoglądał prosząco na matkę, robiąc najsłodsze oczka na jakie było go stać. To zawsze działało na Zunię Lilę. Była stanowcza i dobrze wychowywała swoje lwiątko, ucząc go ważnych wartości i odpowiedzialności. Wcześniej jednak zabraniała mu opuszczać Tęczową Skałę, uważając, że jest zbyt mały. Zauważył wahanie w jej oczach, jeszcze zanim westchnęła. 
- Mam dzisiaj dużo królewskich raportów do wysłuchania i spraw, którymi muszę się zająć. Jeśli wrócisz przed obiadem, to możesz iść nad wodopój, ale tylko tam. Jeśli się dowiem, że było inaczej, możesz być pewien, że będę za tobą wszędzie wysyłać opiekunki. Czy mnie zrozumiałeś, Mvua? 
- Tak, dziękuję, mamo! - początkowo pisnął, ale przypominając sobie o dobrych manierach, odchrząknął i przytulił lwicę, chcąc jej w ten sposób okazać swoją wdzięczność. Zunia odprowadziła go wzrokiem, kiedy opuścił jaskinię. 
- Dokąd tak się spieszysz, synu? - zapytał Heshima, kiedy minęli się na Tęczowej Skale. Mvua posłał ojcu dumne spojrzenie. - A, no tak, dzisiaj twoje pierwsze samodzielne wyjście. W takim razie uważaj na siebie.
Heshima pomyślał w tamtym momencie, że lwiątka szybko dorastają i należało cieszyć się każdą wspólną chwilą.
Mvua przyspieszył kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się nad wodopojem. Znał drogę. Zunia pokazała mu ją, kiedy wspólnie oglądali Tęczową Krainę. Przychodził tutaj też z Heshimą, żeby się pobawić lub wysłuchać jego opowieści. Mama miała dla niego mniej czasu przez obowiązki, więc głównie zajmowali się nim ojciec, babcia Wise lub dziadek Kion. Teraz jednak czuł się na tyle dużym lwiątkiem, żeby samodzielnie wybrać się na poszukiwanie przygód. 
Zatrzymał się dopiero na widok lwiątek, bawiących się nad tęczowym wodopojem. Przełknął ślinę, wahając się tylko przez chwilę, zanim ruszył w ich kierunku. Zawsze powtarzał sobie, że trzeba być odważnym, żeby osiągnąć swoje cele. Uwaga innych lwiątek od razu skupiła się na nim. Otoczyły go, zaciekawione nowym potencjalnym towarzyszem zabaw. 
- Jak się nazywasz?
- Przecież to Mvua, syn królowej!
- Ale wyrosłeś, już nawet masz grzywkę! 
- Chcesz się z nami pobawić?
Lwiątka były głośne i podekscytowane. Musiał się cofnąć, żeby przetrawić nowe informacje. 
- Może najpierw mu się przedstawcie, co? - prychnęła lwiczka. Podeszła do nich już wcześniej, również gotowa się poznać, ale dopiero teraz mógł przyjrzeć jej się lepiej. Miała brązową sierść i takie same oczy, natomiast pędzelek jej ogonka był pomarańczowy. 
Lwiątka obdarzyły swoją koleżankę niezadowolonymi spojrzeniami, ale faktycznie zaczęły się przedstawiać. Mvua zapamiętał ich imiona. Dwójka lewków: Kion i Sawa, oraz dwie lwiczki: Taje i Siri. Zerknął zaciekawiony na brązową lwiczkę, która zwróciła jego największą uwagę. Uśmiechnęła się do niego lekko, podchodząc bliżej. 
- Ja nazywam się Nawa*.
- Chętnie dołączę i miło was poznać. - odpowiedział Mvua, pierwszy raz uśmiechając się tak szeroko. Aż do pory obiadowej bawił się z nowymi towarzyszami. Obiecali, że nauczą go nowych zabaw, a Mvua chętnie na to przystał. 
Zaczął kierować się do Tęczowej Skały na obiad, zgodnie z obietnicą daną matce. Tam czekała go jednak niespodzianka. Koło Tęczowej Skały zgromadziła się większość członków stada białoziemców, nowoziemców i tęczowoziemców, rozmawiając o czymś zajadle. Stanął pomiędzy przednimi łapami Heshimy, przysłuchując się wszystkim zgromadzonym. Nawet jeśli był mądrym lewkiem, niewiele potrafił z tego zrozumieć. 
- Chcecie ryzykować? Co jeśli znowu ktoś straci życie?
- Odzyskanie naszej ziemi jest tego warte!
- Mówisz tak, bo lwice idą w niewolę, a lwy są od razu zabijane!
- Boicie się stada ptaków i usypiających zawiniątek? Czy stada lwic i jednego porąbanego lwa?
- Co proponujecie? Chcecie się wycofać?
Głosy stawały się coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Malkia przysłuchiwała się im z niepokojem. Mfalme, siedzący obok córki, zaciskał zęby w złości, a równocześnie starał się zrozumieć nastroje swojego stada. Mieli wkrótce wyruszyć na Białą Ziemię, jednak wszyscy musieli być w pełnej gotowości, żeby to się udało. 
Malkia wypuściła powietrze ze świstem, rozejrzała się i wreszcie zdecydowała się wskoczyć na schodek Tęczowej Skały, jednak nie w celu udania się do jaskini. Zmrużonymi oczami wpatrywała się w stado, tylko po to, żeby zaryczeć głośno. Zwróciła tym ich uwagę. 

- Wypada nam działać szlachetnie, 
Lecz co to ma znaczyć, kto wie?
Tego nikt nie wie na pewno, 
Nie wiem czy ktoś wiedzieć chce, 
Musimy dbać zawsze o bliskich, 
Ale bliscy to nie tylko my, 
To są wszystkie te lwy w królestwie, 
Których także los dotknął zły.
Ja walczyć za nich chcę, 
Nie wolno mi się bać, 
Muszę odważnie w pierwszej linii stać, 
Panowanie to też oddanie, 
Bo mieszkańcy wierzą w nas, 
To królestwo to nasz dom, 
Oto zaufania czas, 
Pokonam zło, uwierzmy w to, 
Że w nas jest moc!

- To jest ryzyko, którego musimy się podjąć, żeby uratować nasz dom. - odezwał się Mfalme. 
- Musimy dbać o Białą Ziemię. - zgodziła się Nora, obdarzając wnuczkę uśmiechem. 
Malkia wyprostowała się dumnie. 

- Przeznaczenie wyznacza cel, 
Co zrobić mam, teraz już to wiem,
Ruszajmy bo innej drogi brak, 
Przed nami jest wyraźny szlak! 

----------------------------------------------------------------------
*ze mną
Wow! Blog doczekał 200 rozdziałów! To dla mnie jako autorki niesamowite osiągnięcie :)
Biorę się za pisanie kolejnych rozdziałów. Przyznam wam, że czekałam na moment w którym będę mogła wykorzystać tę piosenkę. Uważam, że świetnie tutaj pasuje. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz