poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Rozdział 205

-  Gdy dorosnę to będę polować tak dobrze, jak mama! 
- A ja będę silniejszy niż tata! 
Lwiątka spojrzały na siebie podekscytowane. Siedziały na skałkach, obserwując polowanie lwic, w którym gościnnie uczestniczyła Lea. 
Haki i Afiya przypominali swoich rodziców z wyglądu, ale i charakteru. Oboje uwielbiali podróżować, byli ciekawi świata i radośni. Rodzeństwo było jednak nieśmiałe i najlepiej czuło się w swoim towarzystwie. Afiya zaśmiała się, kiedy jej brat połknął jakiegoś robaka latającego w powietrzu i przez to wykrzywił pyszczek. Haki był mieszanką rodziców przez jego złote futro, czerwoną grzywkę i niebieskie nosy, natomiast Afiya była brązową lwiczką o niebieskich oczach.
- Dzieci, chodźcie.
Oboje odwrócili się na głos Hakimu. Lew przywołał ich do siebie i przytulił na powitanie, zanim w jego oczach odbiła się powaga.
- Zanim opuścimy Białą Ziemię, weźmiemy udział w ważnej ceremonii i proszę was, żebyście zachowywali się podczas niech grzecznie. To bardzo ważne dla wujka Akili'ego. 
Afiya zrobiła wielkie, błagalne oczka. 
- Tato, ale zostaniemy jeszcze na jeden dzień? Babcia Imani obiecała, że zabierze mnie na obserwację słoni. Bardzo chcę to zobaczyć!
Hakimu uśmiechnął się lekko.
- W takim razie jak mógłbym odmówić?
Lea dołączyła do nich niedługo później, wciąż zdyszana po polowaniu. W jej oczach widać było jednak ekscytację z powodu upolowania zdobyczy. Podczas podróży to ona najczęściej polowała, ale zawsze wybierała drobne sztuki. Tyle, żeby wystarczyło dla ich czwórki. Nawet z daleka od Białej Ziemi musieli dbać o Krąg Życia. 
Wrócili na Białą Skałę, gdzie już zaczął zbierać się tłum. Stado oczekiwało na to, co ogłosi król Mfalme. Asanta i Agenti posłały sobie porozumiewawcze spojrzenia, obserwując wyprostowanego i skupionego Akili'ego. Obie wiedziały, że powstrzymuje się od podekscytowanego przebierania łapami.
- Biała Ziemia odżywa, a my możemy to uczcić nową zmianą w naszym stadzie. Akili od zawsze marzył o tym, żeby służyć stadu podczas polować. Do tej pory lwy miały szansę jedynie zostać doradcami albo skupić się na walkach. Cieszę się, że mogę ogłosić, jako wasz król, że Akili zostaje pierwszym lwem polującym w historii Białej Ziemi! - ogłosił uroczyście. 
- Nikt z nas nie ma wątpliwości, że na to zasłużył. - dodała Kukaa. - Gratulację, Akili. 
Lew uśmiechnął się szeroko, nareszcie pozwalając sobie na radość. Otoczyło go stado, składając gratulacje i życząc powodzenia. Oczywiście nie każdemu podobał się wybór młodego lwa i niektórzy stanęli z boku, jedynie mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Liczyło się jednak to, że w tak ważnym dniu, Akili mógł liczyć na wsparcie swoich najbliższych. Imani ściskała go wzruszona, Agenti i Asanta pierwsze mu głośno pogratulowały, a ta druga nawet zdecydowała się złożyć na jego pyszczku pocałunek. Akili spełnił swoje największe marzenie i tylko to miało znaczenie.
- Żałuję tylko, że mój ojciec nie dożył tego momentu. - wyznał Asancie i Agenti, kiedy leżeli na łące, odpoczywając w ostatnich promieniach słońca. Działo się to następnego dnia. Akili zaliczył swoje pierwsze oficjalne polowanie. 
- Jestem pewna, że cię obserwował. - odparła Asanta.
- Zawsze będzie z tobą. - dodała Agenti. 
Akili skinął głową, dając im znać, że usłyszał ich słowa. Obserwował, jak Hakimu i Lea, wraz z towarzyszącymi im dzieciakami, zmierzają w stronę granicy. Wczorajszy dzień spędzili razem, ciesząc się z udaną ceremonią na lwa polującego, jednak następnego dnia po niej musieli wrócić do podróżowania. Rozumiał decyzję brata. Gdyby się tak zastanowić, to każdy z synów Imani i Ndoto miał w życiu swój cel, który udało mu się zrealizować. Jicho stał się wspaniałym lwim strażnikiem. Był duchowym przewodnikiem Wemy i lwiczka przekazała, że jest dumny z młodszego brata. Hakimu spełniał się w podróżach, a Akili mógł zajmować się tylko polowaniem. 
Nie tylko oni wpatrywali się w odchodzące lwy. Wise i Taje siedziały na płaskiej skale, przyglądając się znikającym lwim sylwetkom. Wiatr muskał ich pyszczki i futra. W pewnym momencie Taje sięgnęła po coś. Wise zerknęła pytająco na swoje łapy, kiedy poczuła na nich coś delikatnego. Otworzyła z zachwytem oczy na widok białego kwiatu. Był to największy symbol Białej Ziemi. Przez rządy Kivuli'ego zdążyły jednak uschnąć.
- Biała Ziemia odżywa. - przerwała ciszę Taje.
Wise uśmiechnęła się do przyjaciółki, doceniając jej gest. Białe kwiaty wkrótce znowu pokryją całe ich terytorium, a Biała Ziemia będzie mogła cieszyć się należnym spokojem. 

KONIEC CZĘŚCI I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz