Tęczowa Kraina
Wiadomość o decyzji podjętej przez Wakati'ego i Mady rozeszła się błyskawicznie po sawannie. Dora i Mkali otrzymali wiele gratulacji. Nowoziemcy, tęczowoziemcy i białoziemcy mieli okazję spędzić wspólnie czas, odbyć wiele rozmów, w skrócie rozwijać rodzinne więzi. Lajla, Lara i Hodari szczególnie dużo czasu spędzali razem. Dora wolała włóczyć się u boku Asanty i Akili'ego, natomiast Mkali dołączył do grupki nastolatków. Często jednak wymykał się gdzieś z Tamu. Lew i lwica lubili nie tyle spędzać czas na spacerach, co poznawać siebie nawzajem. Decyzja Mady i Wakati'ego była usprawiedliwiona tym, że lew nie mógł mieć potomstwa, a Mady nie widziała się w roli matki. O wiele łatwiej było przekazać władzę w łapy kogoś z rodziny. Mkali miał jednak dużo czasu na naukę, więc mógł się cieszyć towarzystwem rówieśników.
Nie tylko Tamu i Mkali chodzili na randki. Swoją pierwszą mieli zaliczyć Kesho i Malkia. Chociaż przesunęła się odrobinę w czasie ze względu na przybycie nowoziemców, wraz z porą górowania słońca oboje zaplanowali wyjście na sawannę.
- Stroisz się tak dla niego?
- Umyłam jedynie futro. Wyluzuj, Daha. Zazdrość ci wychodzi uszami. - wywróciła oczami najstarsza księżniczka, powoli schodząc z Tęczowej Skały. Lew ruszył w ślad za nią.
- Jeśli chcesz wyjść na spacer, to wystarczyło powiedzieć. Jestem gotowy pójść z tobą gdzie chcesz.
- Tu nie chodzi o spacer. Jestem tylko ciekawa, co zaplanował. Nie mogę spędzać czasu tylko z tobą i siostrami, a innych przyjaciół odtrącać.
- Przyjaciół? - Daha prychnął. Wyprzedził lwicę, żeby zatrzymać ją w połowie drogi. - Daj spokój, Malkia, jeszcze się w tobie zauroczy!
- I co, będziesz miał konkurencje? Kolejny powód do waszych bójek. - uśmiechnęła się z politowaniem. Ominęła go, wreszcie znajdując się na dole.
- Nie spotykaj się z nim.
Odwróciła się na słowa syna Gizy.
- Daj mi powód, Daha.
Lew zawahał się. Malkia czekała cierpliwie, ale kiedy w oddali zauważyła Kesho, pożegnała się z przyjacielem, żeby dołączyć do syna Mii. Daha wypuścił powietrze ze świstem. Śledził zazdrosnym wzrokiem, jak Kesho i Malkia oddalają się.
- Daha znowu ma z czymś problem? - przerwał panującą ciszę syn Ni. Ponieważ Malkia przemilczała odpowiedź, co zdarzało się rzadko, Kesho zapatrzył się na nią dłużej. - Co jest? - zmrużył oczy.
- To irytujące, że nie potraficie się dogadać i ciągle rywalizujecie. Nawet ja i Milele przez całe życie się tyle nie pokłóciłyśmy, co wasza dwójka.
- Zaczął Daha. - skrzywił się Kesho.
- Najpierw szło o twoją grzywę i jego wychowanie bez ojca, a teraz o mnie. Co będzie następne?
Kesho zapatrzył się na nią odrobinę dłużej.
- Będziesz musiała wybrać.
- A jeśli nie wybiorę żadnego z was? - uniosła brew Malkia. - Przestańcie myśleć, że was potrzebuje.
Przez resztę drogi milczeli, każde zatopione we własnych myślach. Opuścili granicę Tęczowej Krainy, uchodząc uwadze strażników. Malkia rozglądała się, zaciekawiona, dotąd ją prowadzi.
- Idziemy na Białą Ziemię. - wreszcie zdecydował się odezwać lew, kątem oka obserwując jej reakcje.
- Przecież nie wolno. - zmarszczyła nos Malkia. - Jak rodzice się dowiedzą, dadzą nam szlaban do końca życia.
- Być może, ale ryzyko się opłaci. Czy nie o tym marzyłaś? Chciałaś zobaczyć, jak się ma Biała Ziemia. Ukryjemy się i nie damy złapać. Potraktuj to jako randkę z dreszczykiem emocji.
Zatrzymali się; Malkia ze zdziwienia, Kesho w oczekiwaniu na odpowiedź. Kesho był wrednym i upartym lwem, ale jedno mu trzeba było przyznać - potrafił słuchać. Tylko raz wspomniała, kiedy całą grupą siedzieli nad tęczowym wodopojem, że chciałaby znowu znaleźć się na Białej Ziemi chociaż na minutę. A Kesho ją tam zabrał. Wpatrywała się w niego oczarowana, aż wreszcie skinęła głową.
- Niech będzie, chodźmy.
- Zuch lwica. - odpowiedział i była pewna, że na jego pysku mignął lekki uśmiech.
Zanim jednak zdołali odejść jeszcze dalej, spotkali na swojej drodze lwicę o jasnej sierści. Była to nastolatka, ale starsza od nich. Czerwonymi oczami wpatrywała się w księżniczkę, aż postawiła krok do przodu, podobnie jak Malkia. Lwice wpadły sobie w objęcia, ściskając się mocno.
- Malkia, jesteś dorosła. - westchnęła jasna lwica.
- To tylko nastoletni wiek. - stwierdziła Malkia, odsuwając się. - Agenti, wróciłaś.
- Miałam wrócić wcześniej, ale po drodze odwiedziłam ciocię Borę i wujka Barafu. Widziałam się też z Sun i Rihayą. Przesyłają pozdrowienia. Podobnie jak wujek Hakimu i ciocia Lea, ale oni wkrótce zamierzają odwiedzić Białą Ziemię.
- Nie byłaś na Białej Ziemi? - zapytała powoli Malkia, zerkając porozumiewawczo na Kesho.
Odpowiedź Agenti zaskoczyła ich oboje.
- Słyszałam od miejscowych zwierząt, co się wydarzyło, jeszcze zanim tam dotarłam. I mam plan, jak skopać dupę Kivuli'emu.
Mam nadzieję, że zerknęłaś na recenzje poszczególnych rozdziałów na moim blogu. Chciałabym wiedzieć, co myślisz.
OdpowiedzUsuńWitam. Zdaję sobie sprawę, że moje blogi mają błędy ortograficzne i pewnie fabularne, nie są idealne, ale pisałam je jako dziecko i dopiero się wszystkiego uczyłam. Jeszcze jakby ta analiza faktycznie nią była, ale na razie widzę tam tylko krytykę i naśmiewanie się z tego, że robiłam błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Robienie takich błędów jest normalne w młodym wieku. Więc takie chamskie wytykanie ich jest nie na miejscu. Analiza powinna zajmować się omawianiem świata przedstawionego, a nie pluciem jadem na czyjeś początki pisarskie.
UsuńTego typu analizy polegają właśnie na omawianiu takich błędów. Omawiam kolejne rozdziały i wierz mi - poza ortografią i interpunkcją są dziury fabularne i kiepski rozwój postaci. Jeśli to dla Ciebie problem - naturalnie przestanę je pisać.
Usuńhttps://damazborsukiem.blogspot.com/2024/08/lwica-wise-5.html
OdpowiedzUsuń