sobota, 10 sierpnia 2024

Rozdział 199

Biała Ziemia

Adele

Przysunęłam kawałek mięsa zebry w stronę Kamby. Lwica obdarzyła mnie krótkim spojrzeniem, zanim ostrożnie zabrała się do jedzenia posiłku. Mięso nie było świeże, ale tylko tyle udało mi się zachować z wczorajszego obiadu. Odkąd Kamba sprzeciwiła się decyzji Kivuli'ego, zakazał jej udania się do Matibabu w celu wyleczenia. Chociaż starsza lwica umyła rany, wciąż wyglądały brzydko i powinien je ktoś obejrzeć. Była jednak obserwowana. Kivuli zabronił jej także jedzenia razem ze stadem, przez co Kambie szybko zaczął doskwierać głód. Chciałam jej chociaż trochę pomóc. 
- Nie musisz tego robić, Adele. 
- Jeśli nie dostanie mnie, to pewnie kogoś zabije. Dobrze wiesz, że jest przygotowany na bunt.
- Ale czy jesteś pewna, że sobie poradzisz? - zadała mi kolejne pytanie.
Kiwnęłam głową. Dobrze wiedziałam, co powinnam zrobić. Pożegnałam się z Kambą, żeby przygotować się do swojego ślubu. Właściwie niewiele musiałam zrobić ze swoim futrem. Normalnie włożyłabym za ucho biały kwiat, jednak nasza ziemia przestała być taka piękna. Kwiaty uschły, zwierzyny było coraz mniej, nawet słońce zdawało się mniej ogrzewać. Skończyłam myć swoje futro i z westchnieniem spojrzałam na swoje siostry. Wpatrywały się we mnie ze zmartwieniem, więc posłałam im lekki uśmiech. Każda z nas musiała odegrać swoją role. 
Opuściłam jaskinię, kierując swoje kroki od razu na czubek Białej Skały. Moje serce zaczęło szybciej bić ze stresu, właściwie cała się spięłam. Stanęłam obok lwa, jednym uchem słuchając Rafy. Kivuli wywoływał we mnie wiele sprzecznych sobie uczuć. Nienawidziłam go tylko po to, żeby innego dnia za nim tęsknić, słuchać komplementów i gorzkich uwag. 
Kiedy nadszedł odpowiedni moment, Kivuli zaryczał, skupiając na sobie uwagę całego stada. Później zaryczeliśmy oboje, żeby na samym końcu przyłączyło się do nas zniewolone stado. Chociaż wiedziałam, że niektórzy tylko otworzyli pysk, udając, zachowałam to dla siebie. Ta informacja mogłaby tylko rozzłościć Kivuli'ego. 
Tego dnia on został królem, a ja jego królową.
Królowa Adele. 
To brzmiało dziwnie i nie potrafiłam się z tego cieszyć. 
- Tobie pierwszej chce zrobić potomka, zanim zajmę się innymi lwicami. 
Spojrzałam na Kivuli'ego z zaskoczeniem. Leżeliśmy nad wodopojem, odpoczywając po ceremonii. Właściwie Kivuli mało integrował się ze stadem, wolał im rozkazywać. Zauważyłam, że jego córka robiła to samo, ślepo podążając śladami ojca. 
- Musisz urodzić mi syna, żebym miał następcę. 
Zmrużyłam oczy, słysząc te słowa. Nie myślałam o lwiątkach i wolałabym uniknąć ciąży z takim lwem, jak Kivuli, jednak jego słowa same prosiły się o odpowiedź. 
- Lwiczka też mogłaby dobrze rządzić. Przestań wątpić w siłę lwic. 
Kivuli przyglądał mi się dłuższy czas w zamyśleniu.
- Jesteś intrygującą lwicą, Adele. - powiedział, a po moim ciele instynktownie przebiegł dreszcz. - Gdyby się tak zastanowić, to z tobą mógłbym mieć synów i córki. Czuję, że mielibyśmy silne potomstwo. 
Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- No widzisz.
Kiedyś opowiedział mi, że pochodził z bardzo daleka i długo był samotnikiem. W jego rodzinie zawsze brakowało jedzenia i musiał walczyć o uwagę. Często był przeganiany przez dorosłe lwy i to skłoniło go, żeby nauczyć się walczyć. 
Uwielbiał walczyć.
Odwzajemniłam pocałunek. Był tak blisko, że czułam jego zapach.
- Jesteś piękna, Adele. - wyznał.
W takich chwilach czułam się wspaniale. Lubiłam przyjmować jego komplementy, które były rzadkością dla innych lwic. Mówił, że tylko ja na nie zasługuje.
Zostaliśmy tutaj na noc. Było to niezapomniane wspomnienie. Kiedy obudziłam się następnego dnia, czułam na swoim brzuchu jego łapę. Westchnęłam, myślami będąc z resztą naszego stada. Udało im się uciec, ale czy wrócą po nas? Czułam, że nie możemy dłużej czekać i sami musimy zatroszczyć się o swoją przyszłość. Spojrzałam na Kivuli'ego. Miałam plan. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz