sobota, 3 sierpnia 2024

Rozdział 195

Tęczowa Kraina

Wiadomość o decyzji podjętej przez Wakati'ego i Mady rozeszła się błyskawicznie po sawannie. Dora i Mkali otrzymali wiele gratulacji. Nowoziemcy, tęczowoziemcy i białoziemcy mieli okazję spędzić wspólnie czas, odbyć wiele rozmów, w skrócie rozwijać rodzinne więzi. Lajla, Lara i Hodari szczególnie dużo czasu spędzali razem. Dora wolała włóczyć się u boku Asanty i Akili'ego, natomiast Mkali dołączył do grupki nastolatków. Często jednak wymykał się gdzieś z Tamu. Lew i lwica lubili nie tyle spędzać czas na spacerach, co poznawać siebie nawzajem. Decyzja Mady i Wakati'ego była usprawiedliwiona tym, że lew nie mógł mieć potomstwa, a Mady nie widziała się w roli matki. O wiele łatwiej było przekazać władzę w łapy kogoś z rodziny. Mkali miał jednak dużo czasu na naukę, więc mógł się cieszyć towarzystwem rówieśników. 
Nie tylko Tamu i Mkali chodzili na randki. Swoją pierwszą mieli zaliczyć Kesho i Malkia. Chociaż przesunęła się odrobinę w czasie ze względu na przybycie nowoziemców, wraz z porą górowania słońca oboje zaplanowali wyjście na sawannę. 
- Stroisz się tak dla niego?
- Umyłam jedynie futro. Wyluzuj, Daha. Zazdrość ci wychodzi uszami. - wywróciła oczami najstarsza księżniczka, powoli schodząc z Tęczowej Skały. Lew ruszył w ślad za nią.
- Jeśli chcesz wyjść na spacer, to wystarczyło powiedzieć. Jestem gotowy pójść z tobą gdzie chcesz. 
- Tu nie chodzi o spacer. Jestem tylko ciekawa, co zaplanował. Nie mogę spędzać czasu tylko z tobą i siostrami, a innych przyjaciół odtrącać. 
- Przyjaciół? - Daha prychnął. Wyprzedził lwicę, żeby zatrzymać ją w połowie drogi. - Daj spokój, Malkia, jeszcze się w tobie zauroczy!
- I co, będziesz miał konkurencje? Kolejny powód do waszych bójek. - uśmiechnęła się z politowaniem. Ominęła go, wreszcie znajdując się na dole. 
- Nie spotykaj się z nim. 
Odwróciła się na słowa syna Gizy.
- Daj mi powód, Daha. 
Lew zawahał się. Malkia czekała cierpliwie, ale kiedy w oddali zauważyła Kesho, pożegnała się z przyjacielem, żeby dołączyć do syna Mii. Daha wypuścił powietrze ze świstem. Śledził zazdrosnym wzrokiem, jak Kesho i Malkia oddalają się.
- Daha znowu ma z czymś problem? - przerwał panującą ciszę syn Ni. Ponieważ Malkia przemilczała odpowiedź, co zdarzało się rzadko, Kesho zapatrzył się na nią dłużej. - Co jest? - zmrużył oczy. 
- To irytujące, że nie potraficie się dogadać i ciągle rywalizujecie. Nawet ja i Milele przez całe życie się tyle nie pokłóciłyśmy, co wasza dwójka. 
- Zaczął Daha. - skrzywił się Kesho.
- Najpierw szło o twoją grzywę i jego wychowanie bez ojca, a teraz o mnie. Co będzie następne?
Kesho zapatrzył się na nią odrobinę dłużej.
- Będziesz musiała wybrać.
- A jeśli nie wybiorę żadnego z was? - uniosła brew Malkia. - Przestańcie myśleć, że was potrzebuje. 
Przez resztę drogi milczeli, każde zatopione we własnych myślach. Opuścili granicę Tęczowej Krainy, uchodząc uwadze strażników. Malkia rozglądała się, zaciekawiona, dotąd ją prowadzi.
- Idziemy na Białą Ziemię. - wreszcie zdecydował się odezwać lew, kątem oka obserwując jej reakcje.
- Przecież nie wolno. - zmarszczyła nos Malkia. - Jak rodzice się dowiedzą, dadzą nam szlaban do końca życia. 
- Być może, ale ryzyko się opłaci. Czy nie o tym marzyłaś? Chciałaś zobaczyć, jak się ma Biała Ziemia. Ukryjemy się i nie damy złapać. Potraktuj to jako randkę z dreszczykiem emocji.
Zatrzymali się; Malkia ze zdziwienia, Kesho w oczekiwaniu na odpowiedź. Kesho był wrednym i upartym lwem, ale jedno mu trzeba było przyznać - potrafił słuchać. Tylko raz wspomniała, kiedy całą grupą siedzieli nad tęczowym wodopojem, że chciałaby znowu znaleźć się na Białej Ziemi chociaż na minutę. A Kesho ją tam zabrał. Wpatrywała się w niego oczarowana, aż wreszcie skinęła głową.
- Niech będzie, chodźmy. 
- Zuch lwica. - odpowiedział i była pewna, że na jego pysku mignął lekki uśmiech.
Zanim jednak zdołali odejść jeszcze dalej, spotkali na swojej drodze lwicę o jasnej sierści. Była to nastolatka, ale starsza od nich. Czerwonymi oczami wpatrywała się w księżniczkę, aż postawiła krok do przodu, podobnie jak Malkia. Lwice wpadły sobie w objęcia, ściskając się mocno.
- Malkia, jesteś dorosła. - westchnęła jasna lwica.
- To tylko nastoletni wiek. - stwierdziła Malkia, odsuwając się. - Agenti, wróciłaś. 
- Miałam wrócić wcześniej, ale po drodze odwiedziłam ciocię Borę i wujka Barafu. Widziałam się też z Sun i Rihayą. Przesyłają pozdrowienia. Podobnie jak wujek Hakimu i ciocia Lea, ale oni wkrótce zamierzają odwiedzić Białą Ziemię. 
- Nie byłaś na Białej Ziemi? - zapytała powoli Malkia, zerkając porozumiewawczo na Kesho.
Odpowiedź Agenti zaskoczyła ich oboje.
- Słyszałam od miejscowych zwierząt, co się wydarzyło, jeszcze zanim tam dotarłam. I mam plan, jak skopać dupę Kivuli'emu. 

4 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że zerknęłaś na recenzje poszczególnych rozdziałów na moim blogu. Chciałabym wiedzieć, co myślisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Zdaję sobie sprawę, że moje blogi mają błędy ortograficzne i pewnie fabularne, nie są idealne, ale pisałam je jako dziecko i dopiero się wszystkiego uczyłam. Jeszcze jakby ta analiza faktycznie nią była, ale na razie widzę tam tylko krytykę i naśmiewanie się z tego, że robiłam błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Robienie takich błędów jest normalne w młodym wieku. Więc takie chamskie wytykanie ich jest nie na miejscu. Analiza powinna zajmować się omawianiem świata przedstawionego, a nie pluciem jadem na czyjeś początki pisarskie.

      Usuń
    2. Tego typu analizy polegają właśnie na omawianiu takich błędów. Omawiam kolejne rozdziały i wierz mi - poza ortografią i interpunkcją są dziury fabularne i kiepski rozwój postaci. Jeśli to dla Ciebie problem - naturalnie przestanę je pisać.

      Usuń
  2. https://damazborsukiem.blogspot.com/2024/08/lwica-wise-5.html

    OdpowiedzUsuń