Asanta i Akili mieli już wcześniej przygotowane imię, jednak oboje obstawiali narodziny syna. Los jednak przygotował dla nich córeczkę. Akili przyznał później, że cieszył się jeszcze bardziej i nie mógł się doczekać, aż jego mała lwiczka będzie odkrywać świat. Asanta ze śmiechem mówiła, że Machozi będzie córeczką tatusia. Zastanawiali się, czy wyrośnie na lwicę polującą czy walczącą. Oboje chcieli ją nauczyć swojej roli, przez co dało się czuć niezdrowe napięcie.
I kiedy już stado myślało, że będą mogli odetchnąć z ulgą, a zwłaszcza Mfalme i Kukaa, miesiąc później Malkia także zaczęła rodzić. Działo się to w środku nocy, kiedy stado smacznie spało. Królowa przekręciła się na drugi bok, krzywiąc pyszczek pod wpływem nagłego i nieprzyjemnego bólu. Otworzyła oczy, od razu szukając wzrokiem partnera. Na podwyższeniu spało za dużo lwów z królewskiej rodziny. Kesho znajdował się u jej boku. Jego bok unosił się w rytmie oddechu. Trąciła go łapą. Zareagował dopiero za drugim razem, otwierając leniwie oczy, które natychmiast się rozszerzyły na jej ciche jęknięcie.
- Co jest?
- To już. - syknęła cicho, przenosząc się do wygodniejszej pozycji. - Tak mi się wydaje. Leć po Matibabu.
- Co się dzieje? - Nora mrugała zaspanymi oczami.
Wkrótce całe stado zostało postawione na łapy. Musieli opuścić jaskinię, żeby zaczekać na zewnątrz. Niebo było ciemne i gwieździste, a powietrze chłodne i rozbudzające. Mimo wszystko większość lwów zdecydowała się pójść spać do drugiej jaskini lub położyć się na schodkach. Zwłaszcza Adele z najstarszym lwiątkiem, Kuimbą. Lewek dogadywał się świetnie z resztą maluchów.
Ostatecznie to Kukaa pobiegła po Matibabu, popisując się swoją szybkością i razem z medyczką weszła do jaskini. Kesho nie zgodził się zaczekać na zewnątrz. Malkia podczas długiego i bolesnego porodu, trzymała swoją łapę na tej partnera, szukając w nim wsparcia.
Królowa urodziła dopiero nad ranem, zaraz po wschodzie słońca. Matibabu uznała jednak, że warto zostawić parę królewską samą, żeby mogli nacieszyć się młodymi i żeby Malkia mogła się przespać. Nikt nie zaprotestował, więc dopiero pod wieczór królewskie lwiątka miały zostać zaprezentowane stadu.
Malkia wpatrywała się zmęczonym wzrokiem w Kesho. Lew siedział u jej boku, wpatrzony z ojcowską miłością w trójkę lwiątek w łapach partnerki. To ciekawe, że królewskie trio urodziły kolejno dwa, jedno i trzy lwiątka. Zupełnie jakby los miał dla ich dzieci ciekawe plany. Malkia była jednak zbyt senna, żeby o tym rozmyślać.
- Powinniśmy nadać im imiona.
- Nie wolisz się najpierw zdrzemnąć? - zaproponował z troską Kesho.
- Zaśniemy oboje, ale chcę skorzystać z tego, że jesteśmy sami.
Kesho posłał jej spojrzenie jasno wyrażające "Wolałabym, żebyś odpoczęła teraz", jednak ugryzł się w język przed kłótnią. Malkia kiwnęła głową i przeniosła wzrok na swoje lwiątka. Urodziła dwóch synów i jedną córkę. Pierwszy urodził się lewek o jasnobrązowej sierści, jako druga na świat przyszła biała lwiczka. Oboje mieli brązowe oczy. Ich drugi syn i najmłodsze lwiątko mógł pochwalić się jasną sierścią, przypominającą te na brzuchu matki i zielonymi oczami.
- Są idealni. - stwierdziła Malkia, a w jej oczach zalśniło uczucie. Już kochała swoje lwiątka, a przecież dopiero je poznała. - Chcę nazwać naszą córkę Nafasi. Pięknie brzmi, prawda?
- Masz rację, pasuje do niej. - zgodził się Kesho. Zamyślił się. - Czy nasz syn zostanie pierwszym w historii prawowitym królem Białej Ziemi, który ma jasnobrązową sierść zamiast białej?
Malkia spojrzała na partnera i cicho parsknęła.
- To się stado zdziwi. Biała Ziemia rządzona przez lwa, który nie ma białego futra. Widocznie nasze rządy wprowadzają same zmiany. Może nazwiemy go Badilika?
Kesho skrzywił się.
- Chciałabyś nazwać przyszłego króla Badilika? Może od razu Mbuyu?
- To jaki ty masz pomysł, geniuszu? - warknęła Malkia.
- Hewa!
Malkia już otworzyła pyszczek, żeby się z nim kłócić, ale po przemyśleniu uznała, że imię brzmi całkiem ładnie. Taki powiew świeżości dla ich stada. Imię nie było tradycyjne, ale łatwo można było je zapamiętać. Skinęła głową, zgadzając się z tym wyborem. Zapatrzyli się na ostatnie lwiątko.
- To może Mrithi? Myśleliśmy wcześniej o tym imieniu.
- Bo brzmi genialnie. - zgodził się Kesho i polizał partnerkę w policzek.
Urządzili sobie w piątkę drzemkę. Nie mogli się już doczekać, aż będą mogli ujawnić imiona swoich dzieci członkom stada.
- Masz rację, pasuje do niej. - zgodził się Kesho. Zamyślił się. - Czy nasz syn zostanie pierwszym w historii prawowitym królem Białej Ziemi, który ma jasnobrązową sierść zamiast białej?
Malkia spojrzała na partnera i cicho parsknęła.
- To się stado zdziwi. Biała Ziemia rządzona przez lwa, który nie ma białego futra. Widocznie nasze rządy wprowadzają same zmiany. Może nazwiemy go Badilika?
Kesho skrzywił się.
- Chciałabyś nazwać przyszłego króla Badilika? Może od razu Mbuyu?
- To jaki ty masz pomysł, geniuszu? - warknęła Malkia.
- Hewa!
Malkia już otworzyła pyszczek, żeby się z nim kłócić, ale po przemyśleniu uznała, że imię brzmi całkiem ładnie. Taki powiew świeżości dla ich stada. Imię nie było tradycyjne, ale łatwo można było je zapamiętać. Skinęła głową, zgadzając się z tym wyborem. Zapatrzyli się na ostatnie lwiątko.
- To może Mrithi? Myśleliśmy wcześniej o tym imieniu.
- Bo brzmi genialnie. - zgodził się Kesho i polizał partnerkę w policzek.
Urządzili sobie w piątkę drzemkę. Nie mogli się już doczekać, aż będą mogli ujawnić imiona swoich dzieci członkom stada.
Słowniczek:
Mlinzi - strażnik
Machozi - łzy
Nafasi - przestrzeń
Nafasi - przestrzeń
Badilika - zmiana
Mbuyu - baobab
Hewa - powietrze
Mbuyu - baobab
Hewa - powietrze
Mrithi - dziedzic
Nareszcie!!! Maluch Malkii i Kesho na świecie. Są PRZEŚLICZNI. I bardzo zaskoczyło mnie to, że nie białe lwiątko jest pierworodne, ale muszę przyznać, że to bardzo ciekawy pomysł. Bardzo się cieszę z narodzin lwiątek Agenti i Asanty. Ciekawi mnie bardzo jak obie lwiczki wyglądają. Mam nadzieję, że pojawią się gdzieś ich obrazki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę Ci mnóstwa weny
Dziękuję za komentarz, poprawił mi humor <3
UsuńWkrótce wygląd wszystkich lwiątek zostanie ujawniony
Pozdrawiam!