piątek, 28 kwietnia 2017

Rozdział 47

Dzisiejszy dzień,był dość nudny.Poranny patrol,sprawy królestwa,śniadanie,z którego każde lwiątko,próbowało się wymigać,nie wspominając już o kąpieli.Co do moich spraw z Moto...pogodziliśmy się.Dałam mu spokój,co do tej sytuacji w tedy.Tak myślał.Nie chciałam,po prostu kłótni,ale dalej...coś mnie dręczyło.Do tego,Arro coś przede mną ukrywał,a Kilio nigdzie nie było.
Zjadłam szybko śniadanie i udałam się,na czubek Białej Skały.Widok był doprawdy nieziemski.Sawanna skropiona w blasku porannego słońca.Białe Kwiaty,dodawały ziemi uroku.Uśmiechnęłam się i wzięłam głęboki wdech.Dziś,niech będzie dzień bez zmartwień.Wypuściłam powietrze.Zaczęłam pomału schodzić z Białej Skały.Dawno nie rozmawiałam z Nyeusi.Ciekawę,co u niej.Zapewne jest dumna z syna i z tego,że jej lwice walczące,dobrze się ostatnio spisują.Ruszyłam w stronę łąki,na której dzisiaj trenowały.Droga była długa,ale się nie zmęczyłam.Usiadłam na pobliskim kamieniu i obserwowałam,walczące lwice.Gryzły się i drapały,pod czujnym okiem czarnej lwicy.Nyeusi uśmiechnęła się,kiedy  mnie zobaczyła.Od razu,podbiegła do mnie i mnie przytuliła.Odwzajemniłam gest.Lwice pokłoniły mi się,ale nie potrzebnie.Przyjaciółka,spojrzała na nie z ukosa.
-Na dziś koniec treningów,wracajcie!
Kiwnęły głowami i odeszły.Spojrzałam na przyjaciółkę,stojącą dumnie.Każdy mój przyjaciel,dostał wysokie stanowisko.Taje była jej doradczynią,Busara natomiast doradcą jej i Moto.Kilio główną lwicą polującą,Nyeusi główną lwicą walczącą,Mto natomiast głównym lwem walczącym.Kamba miała być opiekunką lwiątek.Wiele by jeszcze wymieniać,ale nie starczy czasu...Udałam się,wraz z czarną lwicą,ku wodopojowi.Zaschło jej w gardle,w sumie,tak jak mi.Rozmawiałyśmy cały czas.Przypomniałam sobie,jak kiedyś mnie nie lubiła,a teraz...jesteśmy przyjaciółkami.Obie mamy dzieci..jak ten czas szybko leci.Uśmiechnęłam się szerzej,na myśl o tym i zanurzyłam język,w chłodnej wodzie.

Kilio
Otworzyłam oczy i od razu dostrzegłam,że jestem w "gabinecie".Kątem oka,dostrzegłam Maishe.Z trudem wstałam.
-Co się stało?
-Zemdlałaś.Byłaś zmęczona po porodzie.Powinnaś odpocząć...
Nie słuchałam jej dalej,bo od razu opuściłam "gabinet".Dostrzegłam Kesho,trzymającego w łapach mojego synka.Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
-Jak się czujesz?-zapytał mnie brat.Wydawał się zmartwiony,ale nie wiem..trudno było rozpoznać,po jego głosie.
-Dobrze,-odparłam,-czyżby mój braciszek się o mnie martwił?
-Taa,pomarzyć można,-mruknął,-idziemy?
Posmutniałam.Dalej mnie nie lubił.Spojrzałam na synka,przynajmniej on miał powód do radości.Mój maluszek.Spojrzałam na córkę Kory.
-Maisha,mogę już iść?-szara kiwnęła głową,na moje pytanie,spojrzałam więc na brata,-tak idziemy....dziękuję Maisha
-Nie ma za co,-odpowiedziała z uśmiechem.Ruszyliśmy w stronę jaskini.Całą drogę unikałam jego wzroku.Czułam się...dziwnie? Sama nie wiem.W końcu,doszliśmy do jaskini którą zamieszkiwał Malka.Zdziwił się,widząc w moim pysku,małe lwiątko.Dopiero po chwili,zrozumiał o co chodzi i mnie przytulił.
-A teraz marsz mi spać,-powiedział
-Dobrze mamusiu,-powiedziałam ironicznie i ruszyłam na koniec jaskini.Włożyłam sobie w łapy mojego synka,po czym go umyłam.Był bardzo wesolutkim maleństwem.Najwidoczniej,po mnie wygląd,a po Busarze charakter...o nie! (xd) Zaśmiałam się cicho.Spojrzałam na braci.Kesho wyszedł z jaskini bez słowa.Zmarszczyłam brwi.Spojrzałam z powrotem na synka.Jego jasnoczerwone oczy,wpatrywały się we mnie z radością.Przynajmniej on,będzie miał łatwiejszy start w życiu.Nie tak jak ja i większość moich przyjaciół.
-Trzeba ci wymyślić jakieś imię,-powiedziałam szeptem.Nie chciałam,by Malka-chwilowy,wielki kłębek nerwów,widział,że nie śpię.Myślałam chwilę nad imieniem.W końcu,wpadłam na wspaniały pomysł.tylko z niepasującym znaczeniem,ale trudno.
-Na początku,myślałam nad Kopa,-szepnęłam do młodego,-ale mam lepsze imię.Nie bądź zły,że ma takie znaczenie i że to ja,a nie tatuś cię nazywa,-w tej chwili się zaśmiałam,na szczęście cicho,-dlatego nazywać się będziesz Kisu
Mały pisnął.Chwilę jeszcze na niego patrzyłam,po czym zasnęłam,tak jak on.

Następnego dnia,wstałam wcześnie,umyłam synka i wyszłam z jaskini.Bracia jeszcze spali,znaczy nie wszyscy w jaskini.Kesho nie wrócił do teraz.Nie będę go szukać,niech pobędzie trochę sam.W sumie,mamy,że sobą wiele wspólnego.Ja też,mam ciężkie wspomnienia.Tylko Malka,z braci,zna moją historię i niech tak pozostanie.
Ruszyłam z Kisu,nad wodopój.Położyłam malucha na ziemi i napiłam się wody.Kisu poczołgał się zbyt daleko.Odwróciłam się by go złapać i w tedy,zaśmiałam się.Chował się za kamieniem,unikając motylka.Wzięłam go więc od tej "bestii" i z powrotem,usadziłam bliżej mnie.Podeszła do mnie Kamba.Dziwnę to było,że wcześnie spała.Od lwiątka,kochała dłuuuugie drzemki.
-Księżniczka się obudziła o zacnie wczesnej porze,-rzuciłam na powitanie.Brązowa położyła się koło mnie i spojrzała na mojego synka.
-Tak.Usłyszałam,że urodziłaś i chciałam zobaczyć malucha...słodki.
Polizałam synka po główce
-Twoje też takie będą.
-Oby,-zaśmiała się,-a tak poza tym,jutro nad ranem ruszamy...
-Tak szybko,-zasmuciłam się,-miałam nadzieję,że..
-Kilio,wiesz dobrze,że nie możemy,-powiedziała,-ale możesz spotkać się jeszcze z Leą!
-Racja.Chodź,idziemy ją odwiedzić
Na tym się zakończyła nasza rozmowa.Wzięłam w pysk Kisu i wraz z Kambą,udałyśmy się w stronę Lwiej Skały.

Narrator
Nora siedziała na kamieniu i wpatrywała się w obraz,niezwykłego królestwa jakim była Biała Ziemia.Westchnęła.Kiedy tylko dorośnie,przejmie to królestwo.Tak się bała,a nawet nie mogła nikomu się wyżalić.Nie mogła... Poczuła nagle,łapę na swoim ramieniu.Odwróciła się napięcie.Po chwili,uśmiechnęła się szeroko.Ndoto,odwzajemnił uśmiech i usiadł koło siostry.
-Czym się martwisz?
-Ja? Ja nie..
-Nie mów,że się nie martwisz.Widzę to po tobie,tak samo jak widziałem,to na Nel,-na wzmiankę o lwice,posmutniał,-Co jest?
-Dobra,będziesz pierwszą osobą której to powiem,-wstała i zeskoczyła z kamienia,spojrzała na brata,-boję się,że będę kiepską królową,że wszystkich zawiodę,że sobie nie poradzę!
Biała lwiak,zeskoczył z kamienia i podszedł do siostry.Na jego twarzy,malował się uśmiech,co zdziwiło córkę Wise.
-Strach,także jest nam potrzebny,żebyśmy mogli wzbić się ponad horyzont,-mówiąc to,włożył jej za uszy biały kwiat.Nora wyglądała z nim,nieziemsko
-Dzięki brat,przyznam,że poprawiłeś mi humor.
-To fajnie,a teraz...gonisz!-mówiąc to,dotknął ją łapką i zaczął uciekać.Biała lwiczka,po chwili,ruszyła jego śladem.Kiedy brat i siostra,bawili się w berka,Huru i Aisha,rozmawiali nie daleko.Biały lwiak,przez "przypadek" usłyszał rozmowę starszego rodzeństwa.Uśmiechnął się szyderczo.Aisha widząc wyraz jego twarzy,miała już coś powiedzieć,kiedy podeszła do nich Lajla.Lwiczka właśnie wróciła,że spaceru,na który zabrała ją mama.Uśmiechnęła się do lwiątek,po czym gestem głowy,wskazała im polane,gdzie bawiła się Nora i Ndoto.Lajla od razu pobiegła w ich stronę,z chęcią na zabawę.Huru i Aisha,stali jeszcze chwile w miejscu,po czym lwiak chciał ruszyć za przybraną siostrą,ale zatrzymała go łapka.Spojrzał zdziwiony na Aishe.
-O co chodzi?!
-To ja powinnam zadać ci to pytanie.Huru..ty coś kombinujesz,prawda?
-Może tak,może nie.Na razie,chodź się baw,-białe lwiątko,ruszyło w stronę polany.Aisha patrzyła na niego jeszcze chwilę.Coś jej nie pasowało.Czuła to.Ruszyła do królewskiego rodzeństwa,powolnym krokiem.
*
-Dzieci,chodźcie już!-zawołała lwiątka Wise.Ndoto i Lajla,poderwali się z miejsca i ruszyli za mamą,Aisha zrobiła podobnie.Nora też chciała,ale zatrzymał ją Huru.Spojrzała na niego zaciekawiona.
-Jeszcze nawet nie ma wieczora
-Ale mama woła,-powiedziała Nora,przymrużając oczy.
Huru przewrócił oczami i przysiadł na pobliskim kamieniu.Nora,mimo wcześniejszych wątpliwości,podeszła do brata.Chciała już coś powiedzieć,ale lwiak jej przeszkodził.
-Jesteś pierworodną córeczką,nadzieją Białej Ziemi..
-Tak,wiem,-powiedziała lwiczka,-tylko tyle,chciałeś mi powiedzieć?
-Chciałem ci powiedzieć,że wiem,że nie chcesz rządzisz.
-S-skąd to wiesz? Podsłuchiwałeś!
Huru,nie ma jeszcze takiej dużej grzywy..
-Może.Ważniejsze jednak jest to..wiem,że nie chcesz być królową!
-Ja..-Nora się zawiesiła.Co miała powiedzieć? Skłamać? Przecież nigdy nie kłamała i nie miała zamiaru tego zmieniać.
-Tak...ale proszę,nie mów rodzicom.Nie chce ich zawieść,-mimo takiej sytuacji,Nora dalej się uśmiechała.Optymistka,-zakpił w myślach Huru,po czym uśmiechnął się do siostry i objął ją łapą.
-Nie powiem,znasz moją litość.Ty nie chcesz być królową...
-Nie to,że nie chce,ja tylko się boję...-powiedziała Nora,wstając.
-Ok..-tylko tyle zdołał powiedzieć,bo Wise podeszła do nich wściekła.
-Dzieci,do jaskini..antylopa prawie zjedzona.Jutro sobie pogadacie,zaraz..-spojrzała na niebo,-..spadnie deszcz.
-Wyluzuj mamo,ja tylko z siostrą gadałem,-powiedział Huru i odszedł.Chwilę później,w ślad za nim,poszła Wise i Nora.

Rodzeństwo,obżarte do syta,leżało na podwyżu.Kleiły im się oczy i było pewne,że za chwile zasną.Nie było na tyle starsze,że dały by radę,długo nie spać.No,może tylko Lajla.Właśnie ona,jako ostatnia z rodzeństwa,poszła spać.Wtuliła się w futro Moto i zanurzyła się w krainie snów.

Biała lwica stoi przed Białą Skałą.Obok niej,stoi szaro grzywy lew.Rozgląda się do o koła.Niebo jest skropione w ciemnych barwach.Nigdzie,nie wyczuwa ruchu.Nawet wiatr,wieje zbyt wolno.Mruży oczy i dostrzega kogoś na czubku Białej Skały.Stoi na niej,czerwono grzywy lew.Spogląda na ziemię z...nie widziała dokładnie.Spojrzał na nią.Nagle wszystko pokryła ciemność,widać krew,słychać krzyk,a ona sama znajduję się w wodzie.Widzi ciało białej lwicy,-swojej matki,która nie może się wynurzyć,traci siły.Chce jej pomóc,ale nie może.Wszystko pomału wraca do normy,znów jest przed Białą Skałą.Podbiega do niej mała lwiczka i mówi "Co z babcią? Czy wujek,został mordercą?".Lajla chce odpowiedzieć,lecz nagle budzi się...
-------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.
Macie pytanka:
1.Czy Nora,wyżali się Wise (o swoim lęku)
2.Czy Huru,wyjawi a\tajemnice siostry?
3.Co myślicie o śnie Lajli?
Tylko tyle mam pytanek.No cóż... To może,takie dodatkowe:Myślicie,że Huru powinien być z Aishą (musiałam zapytać xd)

Macie tutaj obrazek Busary i Kilio,oraz Kisu
Po raz kolejny rodzicami!
*pozdrawiam*

sobota, 22 kwietnia 2017

Rozdział 46

Wise
-Huru,nie wierć się,-powiedziałam.
-Kiedy ja nie lubię kąpieli!
Odbywała się właśnie poranna kąpiel.Lwiątka są trochę za małe,aby myć się w wodopoju.Może jeszcze miesiąc i zmienią się nasze metody.Uśmiechnęłam się i wypuściłam syna z łap.Od razu,poprawił swoją grzywkę i dołączył do rodzeństwa.
-Możemy już iść?-spytała Lajla
-Tak
Dzieci powiedziały szybkie "Pa!" i wybiegły z jaskini.Wiedziałam,że zaraz nie będzie śladu,po tych pięknie umytych futerkach.Przewróciłam oczami i położyłam się na drugim boku.Po chwili jednak wstałam.Muszę iść zająć się sprawami królestwa.W końcu,ktoś musi.Moto jest jak zawsze na patrolu,a nie będę lenić się,kiedy mam ważne sprawy na głowie.Wstałam i wyszłam z jaskini.Wiatr powiał moim futrem.W oddali,zobaczyłam baobab.Co mi szkodzi.Ruszyłam w jego stronę.Dawno nie rozmawiałam z Matibabu i Rafą.Ciekawe,co u nich słychać.Wspięłam się bez problemu na baobab i po chwili,byłam już na miejscu.Jak zawsze,wszędzie były zioła i eliksiry,oraz naturalnie malowidła.Przy jednym z nich,stała Matibabu i coś rysowała.Mówiła przy tym te same słowa,co usłyszałam dawniej.

Czerwone oczy,przyniosą cierpienie
Kiedy biały lew,stanie się złym charakterem
Już nie ma ratunku,już nie ma pomocy
Biała lwica koło lwiątka kroczy...


Przez nieuwagę,potrąciłam jakąś fiolkę.Matibabu odwróciła się,lecz nim coś powiedziała,zniknęłam.Pobiegłam czym prędzej na Białą Skałę.Położyłam się,skulona.Te sny i ten lew.Coraz bardziej,zaczynam podejrzewać,że mówią o Ndoto.Ale to nie możliwe.Mój syn,na pewno tego nie zrobi.Na pewno... "ale nigdy nie masz sto procent pewności"

Kilio
Z ciężkim sercem,podeszłam do brata.Leżał koło Zawadi.
-Kesho,możemy porozmawiać?
-No nie wiem,-spojrzał w tedy na Fuharę w jego łapach
-Porozmawiaj z siostrą,-powiedziała Zawadi i wzięła od niego synów Adele.
-No dobrze,-mówiąc to,ruszył za mną.Szliśmy zaledwie kilka minut,aż doszliśmy do granicy Lwiej Ziemi.
-O co chodzi?-zapytał z niechęcią 
-Czemu taki do mnie jesteś?
-Jaki?
-Wredny,oschły,rozumiem straciłeś żonę i dzieci,ale...
-Skąd wiesz o mojej rodzinie!?-zapytał zły.
Dopiero w tedy zrozumiałam,że mogłam mu tego nie mówić.
-Malka,Thanabi,Kifo i Tovu mi powiedzieli
-Nie mieli prawa,to moja sprawa,a ty nie powinnaś wtykać nos w nie swoje sprawy!-krzyknął zły
-Ale jesteś moim bratem!-także podniosłam głos.
-A masz dowód?!
Już miałam coś powiedzieć,kiedy poczułam straszny ból.Złapałam się za brzuch.Nie..nie teraz.Nie mogę! Przecież,nie ma tutaj medyka,nie jestem na Białej Ziemi,nie ma Busary,nie nie mogę!
-Aaaaaa!!!-krzyknęłam,a lew się przeraził
-Co się dzieję?
-Ja rodzę-ę!
Padłam na ziemię,kluczowo trzymając się za brzuch.Czułam straszny ból.Bałam się o dziecko,nie o siebie.Dawaj Kilio,dasz radę.Urodziłaś już jedną parkę,urodzisz i to!-dodałam sobie otuchy w myślach.Mimo wszystko,nie mogłam przestać krzyczeć z bólu.Spojrzałam na Kesho.Stał przestraszony.
-Pomóż mi..proszę bracie!
-Ale jak? Pobiegnę po Maishę!-już miał zacząć biec,lecz mu przerwałam.
-Nie,proszę.Zostań,że mną,ja się boję..aaa!
-Ale..
-Proszę..-tylko tyle zdołałam z siebie wydusić,zanim całkowicie,zapadłam się w tym bólu.Lew otrząsnął się i położył przy mnie,pomagał mi.
-Damy radę,-powiedział

Narrator 
Nora,Lajla,Ndoto,Huru i Aishi,bawili się na polanie.Przeszkadzali tym,próbującym polować lwicą.Lwiątka,nie przejęły się tym zbytnio.Aishi pociągnęła za sobą Huru i oboje,pobiegli gdzie indziej.Nora,Ndoto i Lajla,spojrzeli na siebie porozumiewawczo i pobiegli w stronę Białej Skały.Wbiegli do jaskini,w której Wise rozmawiała z Taje.
-Mamo,gdzie jest Kamba?-spytała młodsza córka
-To wie tylko Arro,-warknęła biała do siebie,-nie chce nic powiedzieć.Martwię się..
-Kilio podobno jest z nią.O nic się nie martw,-odezwała się Taje
-Racja,ja na razie martwię się tylko Moto..
-Mamo? Mamy wyjść
Dopiero w tedy,lwicą przypomniała się ich obecność.Kiwnęły głową z uśmiechem.Lwiątka wybiegły z jaskini,znów ponosząc się w zabawie.Skakali,walczyli i chowali się.W  końcu,padli padnięci na ziemię i spojrzeli na bezchmurne niebo.Zachciało im się spać,postanowili więc wrócić do jaskini.Taje i Wise,jednak tam nie było,bo wybrały się na polowanie.Lwiątka położyły się i zasnęły.Co innego,miały robić? 
Ich sen,przerwał Moto.Lew wszedł do jaskini,akurat w chwili,kiedy mieli zasnąć.
-Co jest tato?-ziewnął Ndoto
-Nic synku,ja tutaj do Nory..
-Do mnie? Po co?
-Chce cię zabrać na lekcje..a właściwie was.Co powiecie,na naukę walki?
-Tak!-krzyknęły radosne lwiątka i pobiegły za ojcem.Miały nauczyć się lepiej walczyć,wspaniale.Cała czwórka,udała się więc na łąkę.Były tam najlepsze warunki,do walki.Kiedy Moto uczył swoje potomstwo,a Wise polowała wraz z Taje,Huruma bawił się z Aishi.Lwia Gwardia,patrolowała teren.Były z nimi córki Taje.Idia miała mieć dzisiaj lekcje,u boku Pierwszej Lwicy Polującej,której aktualnie nie było.Bora także była z tego powodu niezadowolona.Ciekawiło ją,gdzie podziała się jej mama.Kora natomiast,ciągle nie wiedziała,kim będzie.Nie umiała walczyć,a lwiątkami nie mogła się zajmować,gdyż tą fuchę miała dostać Kamba.Kim więc miała zostać?
Arro leżał w jaskini,koło niego leżeli Busara i Mto.Nyeusi,była na treningach,które sama prowadziła.W końcu to ona,była Główną Lwicą Walczącą.Lwy rozmawiały,kiedy podeszła do nich Maji.Busara od razu się podniósł i spojrzał na lwice.Mto przewrócił oczami.Nie było tajemnicą,że ta dwójka,bardzo się lubiła.
-Wiecie,gdzie jest moja siostra?
-Poszła na polowanie z Taje,-powiedział Mto,-pójdę z tobą,przy okazji,pogadam z moją ukochaną
Lew i lwica odeszli.Busara ponownie się położył i spojrzał na przyjaciela.
-A tak w ogóle..gdzie jest Kilio i Kamba?
-Yyy..wiesz,wybrały się na spacer,-skłamał lew
-Nie kłam
Jasno złoty,nie miał ochoty,powiedzieć lwu,że Kamba i Kilio są na Lwiej Ziemi.Wiedział,że w tedy,będzie chciał,po nie ruszyć.A obiecał Kambie,że nikt się nie dowie,gdzie są.
-Wiesz,że Kamba jest w ciąży?
-Serio? Gratuluję.Tylko uważaj na nią..musisz wziąć odpowiedzialność za rodzinę
-Racja.Może pójdziemy do Rafy? Coś mi poradzi i dawno u niego zapewne nie byłeś
-Racja,spoko,-lew ruszył w stronę baobabu,a partner Kamby,ruszył za nim.Odetchnął z ulgą.Miał nadzieję,że uda mu się zachować tą tajemnicę,jak najdłużej.
***
Kilio polizała małą kulkę w jej łapach.Była wykończona,poród był naprawdę ciężki.Spojrzała na Kesho.Lew..uśmiechał się? Zapewne tak.Także się uśmiechnęła i spojrzała ponownie na swoje dziecko.Była szczęśliwa,bardzo szczęśliwa.W jej łapach,leżał mały lewek,obdarzony takim samym futrem jak ona,tym samym noskiem i tymi samymi oczami.Był jak jej mała kopia.Patrzył na otaczający go świat z uśmiechem.
-Dziękuję bracie,-powiedziała lwica
-Za co?
-Nie udawaj głupiego,-zaśmiała się,-za to,że mi pomogłeś.Gdyby nie ty,nie wiem,co by się stało.Dziękuję.
-Może chcesz go potrzymać?-zapytała Kilio
-Mogę?
Lwica włożyła mu w łapy lwiątko.Był to uroczy widok.Może rodzeństwo,zaprzyjaźni się,że sobą? Lew miał lwiątko,jeszcze kilka minut w łapach,po czym oddał go Kilio.Lwica pomimo,że była słaba,wstała i wzięła w pysk syna.Wraz z bratem,udała się do baobabu.No syneczku,jesteś pół lwioziemcem,-zaśmiała się w myślach Kilio,kiedy byli już blisko baobabu.Ledwo co trzymała się na nogach.Czuła,że zaraz upadnie.Na szczęście,doszła w spokoju na baobabach w którym mieszała Maisha,czyli tutejsza szamanka.
-Witaj Maisha,-powiedziała Kilio,kiedy była wraz z bratem i synem,w baobabie.Lwica robiąca wcześniej mikstury,spojrzała na rodzeństwo z uśmiechem.
-W czym mogę wam pomóc?
-Przebadasz mojego syna?
Szara lwica,wzięła malucha w pysk i odeszła.Kilio spojrzała na brata.Otworzyła usta,by coś powiedzieć,lecz nagle,świat zaczął jej się rozmazywać.Zakręciło jej się w głowie.Upadła,mdlejąc.
____________________________________________________________________
Rozdział jest połączony z blogiem Lea-Historia Adele:Pokolenia.Mam nadzieję,że się podobał :)
1.Podoba wam się maluszek Kilio?
Zapraszam do zakładki "Przodkowie"
*pozdrawiam* :)

Rozdział 45

Narrator
Kamba i Kilio,szły pewnie przez Lwią Ziemie.Kiedy były w pobliżu wodopoju,podbiegła do nich biała lwica.Poznały ją od razu i przytuliły.
-Co wy tu robicie?-zapytała zdziwiona
-Chciałam z tobą porozmawiać,-powiedziała Kamba,trochę niepewnie.Nie znała długo Adele,ale wiedziała,że znalazły się po części,w tej samej sytuacji.Kilio spojrzała porozumiewawczo na obie lwice,po czym powiedziała:
-To ja może was zostawię 
-Malka jest w jaskini,-uprzedziła jej pytanie córka Lea.Kilio kiwnęła głową i ruszyła w stronę jaskini brata.Kamba i Adele natomiast,skierowały się w stronę Jasiriego.Lew przyglądał się im bacznie.
-Jasi możesz nas zostawić? muszę porozmawiać z Kambą
-Jasno,-powiedział i pocałował ją w polik.Kiedy odszedł,Adele wzięła w łapy swoich synów,Fuharę i Hakimu.
-Słodkie,-powiedziała Kamba,patrząc na jej maluchy.Coś poczuła...jakby ukucie.Może i moje będę takie urocze?-pomyślała.Z zamyśleń,wyrwał ją głos Adele.
-A więc,o czym chciałam,że mną porozmawiać?
-Więc..ja...no wiesz..bo..-nie potrafiła się wysłowić
-Mów,ja nie gryzę,-zaśmiała się cicho.Córka Nzuri,lekko się uśmiechnęła.Wzięła głęboki wdech i zapytała:
-Jak się czujesz z tym,że jesteś matką,chciałaś tego..nie bałaś się?
-Na początku się bałam,ale teraz,jestem bardzo szczęśliwa.Czemu pytasz?,-mówiąc to,spojrzała na bawiących się w jej łapach,synów.
-Bo ja...spodziewam się lwiątek.
-Serio? To cudownie..
-Nie wiem.Arro się cieszy,ale ja...zwyczajnie się boję.Co będzie,jeśli nie dam rady?!-Kamba wstała i usiadła,plecami do towarzyszki.Adele także wstała i podeszła do brązowej.Zauważyłam u niej łzy.Położyła jej łapę na plecach.
-Każdy się boi,to nie jest nic złego.Wiem,że sobie poradzisz.Nie pożałujesz..
-Dziękuję.Wiedziałam,że mi pomożesz,-brązowa przytuliła się do białej.
Sorki,za tą grzywkę xd
-Teraz..zostaje mi tylko,powiedzieć to reszcie
-Na pewno się ucieszą,-odpowiedziała jej córka Lea,-a teraz wracajmy
Brązowa przytaknęła i zaczęła wraz z Adele,kierować się ku Lwiej Skale.Biała musiała jednak,coś wcześniej załatwić.Złapała więc swoich synów i pobiegła w stronę sawanny.
***
Kilio weszła do jaskini,bardzo szczęśliwa.
-Malka,Tovu!-powiedziała i przytuliła się do braci
-Kilio,co ty tutaj robisz?-zapytał,szczęśliwy Malka
-Odwiedzam,a nie widać,-zapytała z ironią,-jestem tu z Kambą,musiała porozmawiać z Adel
-To jest ona?-spytał,jakiś lew
-Tak,poznajcie naszą siostrę Kilio,-powiedział Tovu
-Czekaj,czekaj,to moi bracia,-Kilio odwróciła się w stronę lwów i spojrzała na nich nie dowierzając.Myślała,że nigdy nie pozna swoich braci,że nigdy się nawet o niej nie dowiedzą.Nie mogła nawet się odezwać,była zbyt zdziwiona i skołowana.
-A co cię to?-usłyszała głos kolejnego lwa.
-Tak,to Thanabi,Kifo,a ten maruda to Kesho,-powiedział Malka
-Miło mi,-zdołała się w końcu coś powiedzieć Kilio
-Chyba tylko tobie,-usłyszała z ust Kesho.Mimo iż powiedział to pod nosem,zdołała to usłyszeć,z resztą,nie tylko ona.Wkurzył ją ton jego głosu,ale starała się nie wyjść z równowagi.
-Nam również,-powiedział za resztę Kifo i przytulił siostrę.Jego gest,powtórzył Thanabi,natomiast Kesho nie.Lwu nie za bardzo,pasowała ta sytuacja.Bez słowa,opuścił jaskinię.
-Pójdę za nim,-powiedziała Tiffu i także,wyszła z jaskini.Wróciła trochę czasu później,ale bez lwa.Kilio tylko westchnęła i spojrzała na każdego z braci.Wydawali się mili i czuła,że się zaprzyjaźnią.Rozmawiali bardzo długo,puki do jaskini,nie wrócił Kesho.
-Bracie,czy to ty?-zapytał rozbawiony Kifo
-O co ci chodzi,-warknął w jego stronę Kesho
-Bo ty przed chwilą,uśmiechnąłeś się
-Wydawało ci się,-warknął,-ja nigdy się nie uśmiecham,jasne?
-Tak
Kesho położył się na końcu jaskini i zasnął.Podobnie zrobiły Tiffu i Sun,natomiast rodzeństwo,wyszło z jaskini.
-Coś jest z nim nie tak,-powiedział Thanabi
-Z kim?-zapytała Kilio
-Z Kesho,-odpowiedział Kifo
-Niby czemu?-zadała kolejne pytanie
-Bo on nigdy się nie uśmiecha,-powiedział Malka,-od wypadku
-Od jaskiego wypadku?
-Malka,miałeś siedzieć cicho!-powiedział zły Tovu
-Ale ona jest naszą rodziną,-powiedział Malka,-ona powinna wiedzieć!
-Ale co?
-Obiecałeś mu,-powiedział Thanabi
-Obiecałem,że nikt się nie dowie oprócz rodziny,a Kilio jest naszą siostrą!
-Malka ma rację,-poparł brata Kifo
-No dobrze,może jej powiedzieć,-powiedział Tovu
-Ale,o co chodzi?-spytała Kilio
-O Kesho,o jego wypadek,-odpowiedział jej Kifo
-No więc..Kesho kiedyś miał  żonę i  dwójkę dzieci . Był wtedy miły i wesoły . Pewnego dnia lew ruszył zapolować , gdy wrócił , jego żona i dzieci leżeli martwi , a obok nich trzy  białe lwice  stały  , uśmiechając się psychopatycznie . Kesho chciał je zaatakować , lecz nie zdążył . Uciekły .  Brat od tamtego czasu  przysiągł sobie zemstę . Również nigdy już się nie uśmiechnął .
-Biedny,-westchnęła Kilio,-zaraz wracam!
Lwy przytaknęły,a lwica,pobiegła w stronę sawanny.Musiała znaleźć Kesho,porozmawiać z nim.Znalazła go w towarzystwie Zawadi.Chwilę się wahała,lecz po chwili,podeszła do nich.

Wise
Leżałam na kamieniu,obserwując moje potomstwo,beztrosko ganiające za świerszczami.Obok mnie leżała Taje,Maji,Nyeusi i ciocia Sherr.Nie wiem,gdzie podziała się Kilio i Kamba.Cały dzień,ich nie widziałam.Pytałam się Arro i Busary,ale ten drugi nic nie wie,a partner Kamby,milczy jak zabity.Z zamyśleń,wyrwał mnie dotyk małej łapki.Spojrzałam na Ndoto.
-Mamo,pobawisz się z nami w berka? Proszę..
Miałam już powiedzieć,że nie teraz,lecz Taje szepnęła do mnie:
-Zmęczą się i szybciej zasną
Miała rację.Od pewnego czasu,nie mogli spać.Z resztą ja też,ciągle,śniły mi się te sny.Bałam się coraz bardziej.Ale nie przedłużając..Wstałam i podeszłam do lwiątek.Wiedziałam,że przyjaciółki,śmieją się z tej sytuacji,więc wystawiłam im język i dotknęłam łapą Huru,krzycząc "gonisz".Biegałam wolno,by mógł mnie dogonić.Przewracał się co jakiś czas.Podeszłam do niego,a on w tedy dotknął mnie i krzyknął "berek".Bawiliśmy się tak długo.No kto by pomyślał,że za własnymi dziećmi będę biegać.Zaśmiałam się cicho.Zobaczyłam w oddali Moto.Był znowu na patrolu,rozmawiał z Zazą.Odeszłam od lwiątek,by także usłyszeć raport.
Usiadłam naprzeciw Mota i także,zaczęłam się przysłuchiwać niebieskopiórej.Mówiła same nudne raporty,o nowym pastwisku antylop,polowaniu na antylopy gnu,krokodylach na Ziemi Strachu.Jak zawsze nudy.Już miałam odejść,kiedy usłyszałam pewne zdanie:
-Mam nadzieję,że nie będzie wojny..
-O czym ty mówisz?-spytałam
Moto spojrzał na mnie i odesłał łapą majordamuske.
-Na Ziemi Strachu,zamieszkały hieny.Mam nadzieję,że stachoziemcy,nie będą chcieli ich wykorzystać.
-Ja także,-powiedziałam,po czym spojrzałam w niebo.Pokryły je ciemne chmury,-wracamy na Białą Skałę.Wydaję mi się,że będzie burza
-Zatem wracajmy,-lew westchnął i zaczął kierować się w stronę Białej Skały.Poszłam w ślad za nim.
Miałam rację.Na dworze rozbłysły błyskawice,zaczął padać deszcz.Huru przyglądał się im z zaciekawianiem,natomiast Ndoto i Lajla,leżeli w moich łapach,przestraszeni.Nora leżała w łapach Moto,już dawno słodko śpiąc.Spojrzałam w stronę Huru.Na chwilę się odwrócił,ale nie widziałam mojego synka,tylko szatański uśmiech i czerwone niczym krew oczy,przeszyte blizną.Przestraszyłam się i przetarłam oczy.Na szczęście,to było tylko wyobrażenie.Ziewnęłam i położyłam się,by w spokoju zasnąć.
--------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się podobał,mimo iż,nie było dużo powiedziane o naszej bohaterce.Powiem tylko tyle co do wojny,na pewno jej nie zabraknie w drugim sezonie.
_pozdrawiam_
Ps:Rozdział jest połączony z blogiem Lea-http://krollew4historialea.blogspot.com/

piątek, 21 kwietnia 2017

Rozdział 44

Minęły dnia dni od znalezienia Nory.Wszystko zaczynało pomału wracać do normy.Lwiątka znów bawiły się całymi dniami.Norze znów wrócił optymistyczny humor.Huru miał dość swojej łapy,ale starał się pomału do niej przyzwyczajać.Członkowie Lwiej Gwardii,w końcu stali się nastolatkami.Lwice miały dłuższe łapy,a samcom zaczynały rosnąć grzywy.Kamba od dłuższego czasu źle się czuła i nikomu nie pozwalała zbliżyć się do siebie,no może tylko jej partnerowi.Właściwie,to wraz z "Przyjacielem" stali się małżeństwem.Coś jednak dręczyło Starszą nastolatkę,wiedziałam to.Nie miałam jednak na to czasu,gdyż cały czas,obserwowałam Moto.Stał się jakiś dziwny.Nyeusi nic nie wiedziała,co się tam w tedy wydarzyło.Powiedziała,że od razu po walce,poszła na polowanie,a Moto chciał tam jeszcze trochę zostać.Coś było nie tak..zdecydowanie.Od pewnego czasu,powróciły do mnie te sny.Tym razem jednak,nie było tam tego lwa,tylko kości i pełno krwi,oraz czerwone oczy na niebie.Zwykle,przeszywał je piorun i pojawiała się straszliwa blizna,z której wydobywał się krzyk.Wiem..straszny.Dlatego,chodziłam niewyspana.Wracając jednak.Ciocia Sherr,zadomowiła się tutaj już całkowicie.To właśnie ona,nauczyła nastolatków,technik polowania.Dzisiaj,nastoletnie lwice miały udać się na swoje pierwsze polowanie.
Zobaczyłam w oddali Moto.Od razu,wstałam i pobiegłam w jego kierunku.Zagrodziłam mu drogę,którą chciał się udać.Spojrzał na mnie zaskoczony.
-O co chodzi,Wise?
-To ja się pytam,o co chodzi? Czemu się tak dziwnie zachowujesz? Ciągle chodzisz tylko na patrole i mnie unikasz,mnie i dzieci.Co jest?
-Nic...wybacz,ale muszę już iść.Kocham cię,-na tym zdaniu mnie zostawił i odszedł.Przewróciłam teatralnie oczami i wróciłam na swój kamień.Mogłam z niego obserwować,igraszki lwiątek i rozmawiające nieopodal stado.Taje rozmawiała z Mto,Nyeusi z Busarą,przy którym leżała Kilio.Maji rozmawiała z ciocią Sherr,a bezimienny mąż Kamby,gdzieś z nią poszedł.Uśmiechnęłam się i zamknęłam leciutko oczy.Słońce przyjemnie mnie ogrzewało.Wiatr muskał mnie po pyszczku.Nawet nie wiem,kiedy zasnęłam.

Narrator
Nora i Lajla,goniły swoich braci.Huru i Ndoto,nie chcieli się jednak dać tak łatwo złapać.Przeskakiwali przez kamienie,omijali drzewa,byle tylko lwiczki ich nie dotknęły.Na tym właśnie,polegała zabawa w berka.W końcu,udało im się i teraz,to lewki goniły je.Bawili się tak jeszcze długo,aż zdecydowali się na zabawę w chowanego.Podeszła do niej Aishi i zaproponowała,zagranie w piłkę.Zgodzili się i pobiegli pod baobab.Rzucili z niego jeden owoc i zaczęli nim grać.Grali bardzo długo,aż padli na ziemię,obserwując chmury.
***
Idia,Kora,Shani,Mia i Bora,leżały na jednej że skał i obserwowały walczących Bahatiego i Kode.Lwy walczyły dla zabawy,gryząc się i drapiąc.Lwice śmiały się z tego.W końcu,stali się tym,kim zawsze chcieli,nastolatkami.Idia nie mogła się doczekać,kiedy w końcu,będą mogli wyruszyć na polowanie.W końcu,jak tylko osiągnie pełnoletność,stanie się za to odpowiedzialna.Lwia Gwardia była dumna,że w końcu,będą zbudzać większy szacunek,dzięki swojemu wiekowi.Kiedy do nastolatków podeszła Kilio,czyli główna lwica polująca i oznajmiła,że to już czas.Młode lwice,od razu pobiegły za nią,zostawiając samce same.Tak w tedy myślały.Do nastoletnich lwów,podszedł Busara i Mto.
-Skoro lwice idą na polowanie,wy pójdziecie,nauczyć się lepiej walczyć,-zaśmiał się Mto.Młodzi spojrzeli na siebie porozumiewawczo i ruszyli za dwójką lwów.Lwice tym czasem,dotarły na Białą Skałę.Wise uśmiechnęła się promiennie na ich widok i ryknęła,co oznaczało,że pora wyruszać na ich pierwsze polowanie.Kilio przytuliła córkę,podobnie zrobiła Maji i Taje.Nastolatki szybkim krokiem,zeszły z Białej Skały i udały się na pastwiska.Na przodzie szła Idia,za nią Kora,Shani,Maji,Bora i jeszcze dwie inne lwice.
Kiedy doszły już na pastwisko,rozdzieliły się.W pierwszej grupie,była Bora,Mia i jeszcze jedna lwica,w drugiej Kora,Shani i inna lwica.Idia miała wyruszyć sama,jako przyszła główna lwica polująca.

Pierwsza grupa
Bez zbędnych trudności,odnalazły niewielkie stadko zebr.Mia,jak przystało na przywódczynie Lwiej Gwardii,miała być atakującą.Bora,jako najszybsza,miała zagonić zebrę.Zaczęły się skradać.Cicho bez szmeru.Ich łapy,przyległy do ziemi.Kiedy były już blisko,cała trójka skoczyła,zabijając zebrę.Prysła krew.Zaczęły ciągnąć ją na Białą Skałę.

Druga grupa
Dzięki świetnemu wzrokowi Shani,nastolatki wypatrzyły stado antylop.Zaczęły się skradać,unikając wiatru.Kora niestety,stanęła na patyku,który pękł.Antylopy uciekły,a towarzysząca im lwica,podniosła na brązową wściekły wzrok.
-Naucz się chodzić!
-A ty,naucz się używać mózgu,-warknęła w jej obronie Shani,-to nie jej wina,lepiej chodźcie,wytropić kolejne.
Znalazły szybko,stado antylop gnu.Nie przepadały za nimi,tak jak Aishi,ale w końcu,musiały udowodnić,że umieją polować.Przycupnęły i zaczęły się skradać.Kiedy były blisko,skoczyły i zabiły antylopę gnu.Prysła krew.Nastolatki uśmiechnęły się i zabrały ją na Białą Skałę.Kora szła jednak smutna z tyłu.Kim będę,kiedy nadejdzie koniec dzieciństwa?-zadała sobie pytanie.Kiedy zobaczyła w oddali Idie,pobiegła w jej stronę.

W tym czasie,u Idii
Towarzyszył jej strach,co jeśli jej się nie uda,co jeśli zawiedzie całe stado? Nie było powodu jednak do zmartwień.Znalazła stado antylop i zaczęła się skradać w ich stronę.Unikała wiatru,szła cicho i bez szmeru.Łapa za łapą,dotarła do antylopy,obnażyła kły i skoczyła na nią.Prysła krew.Spojrzała na swoja zdobycz szczęśliwa.Już miała,zaciągnąć ją na Białą Skałę,kiedy podbiegła do niej jej siostra.Spojrzała na Korę zdziwiona.
-Coś się..
-Tak.Nie umiem polować!
-Oh Kora,to nich złego,nasza mama też nie umie,-mówiła Idia
-Może..ale ja tak nie chce
-Masz racje.Mhm...nauczę cię
-Serio?-tylko tyle zdołała się zapytać,zanim Idia,uciszyła ją.Kazała jej się skradać,do najbliższej antylopy.Pouczyła,by pilnowała wiatru i patrzyła pod nogi.Żeby skoczyła,bezpośrednio na kark.Młodsza siostra przytaknęła i wykonała następujące czynności.Zanim się zorientowała,antylopa była już nieżywa.Siostry razem wróciły na Białą Skałę.Stado zaczęło zajadać się pyszną zwierzyną.Nie całe jednak.Kamba i jej partner,opuścili zebranych i udali się w stronę baobabu.
***
Kamba szła niepewnie za partnerem.
-Nie chce tam iść,-powiedziała i przystanęła.
-Proszę..musimy wiedzieć,co ci jest.
-Masz rację "Przyjacielu" ale..chwila! Kiedyś mi w końcu powiesz,jak się nazywasz?
-Nie zmieniaj tematu,tylko chodź do tej medyczki!
Bez większych wymówek i oporów,para doszła do baobabu.Weszli na niego i zaczęli nawoływać medyków.Podszedł do nich Rafa.
-Matibabu wyszła po zioła,o co chodzi?
-Ja..no..ten..ttttego,-jąkała się lwica
-Kamba się od ostatniego czasu źle czuję i przyszła się przebadać,-powiedział lew
-Zapraszam zatem za mną,przebadam cię.Ty tu zostań,-powiedział,patrząc na lwa.Córka Nzuri pożegnała się z partnerem i podreptała za szamanem.
Godzinę później..
Jasno złoty lew wstał,kiedy podeszła do niego jego partnerka.Wyraz oczu Kamby,nic nie wyrażał,ale lew zdołał zobaczyć w nich łzy.Lwica spuściła głowę.

-Co się dzieję skarbie?-spytał
-M-możemy porozmawiać?
-Oczywiście..
Para opuściła baobab.Na niebie,zaczęły pomału pojawiać się gwiazdy.Położyli się na łące.Kamba unikała wzroku partnera.
-Co się dzieję? Kamba..powiedź...
Brązowa spojrzała na partnera,że łzami w oczach.Uśmiechnęła się lekko.
-Skarbie,ja jestem w......ciąży.Przepraszam...-teraz rozpłakała się na dobre,-Przepraszam.Przepraszam!
-Za co przepraszasz,-jasno złoty lew,przytulił partnerkę,-jestem taki szczęśliwy! 
-Naprawdę?
-Oczywiście! Będę ojcem,ale fajnie!
-Przyjacielu,my..
-Nie mów już do mnie przyjacielu,mam na imię Arro
-Musiałam czekać do ciąży,żebyś mi zdradził swoje imię,-zaśmiała się brązowa,lecz po chwili spoważniała,-boję się.Nie wiem,czy jestem na to gotowa.
-Jesteś..jesteśmy.Damy radę!
-Nie wiem Arro.Muszę z kimś o tym pogadać..
-Pójdę po Wise..
-Nie! Nie chce jej ani innym,jeszcze mówić,-powiedziała wstając
-To..komu chcesz się wyżalić 
-Komuś...kto jest w takiej samej sytuacji co ja,-powiedziała i zaczęła odchodzić,ale nie w stronę Białej Skały,tylko granicy.Partner dogonił ją od razu.
-Gdzie ty idziesz? Kamba!
Brązowa odwróciła się w jego stronę i liznęła go w policzek.
-Pamiętasz Adele?
-Córkę królowej Lwiej Ziemi.Tak pamiętam
-Także była w ciąży,jestem od niej starszy,ale nie szkodzi.Tylko ona mnie zrozumie.
-Czyli jeśli dobrze zrozumiałem,wyruszasz na Lwią Ziemię? Kamba,jesteś w ciąży,nie możesz się narażać! Idę z to..-nie dane mu było skończyć,gdyż przerwała mu lwica.
-Nie! Ty tutaj zostaniesz,żeby mnie kryć.Nie chce,żeby ktoś wiedział.Idę..pa
Nie czekając na jego reakcję,lwica zaczęła biec w stronę granicy,którą szybko przekroczyła.Arro patrzył w ślad za nią jeszcze chwile,po czym ruszył w stronę Białej Skały.Wpadł do jaskini,jak poparzony.Nikt jednak,tego nie widział,gdyż wszyscy spali.Tylko dwie osoby,biegały na dworze.Podszedł do nich.
-Hej..
Lajla i Kilio,rozmawiające,spojrzały na niego.Zwykle tylko córka Wise,przebywała na dworze w nocy.Tej nocy jednak,Kilio nie mogła zasnąć,więc postanowiła dołączyć do księżniczki.
-To może,ja was zostawię,-ziewnęła biała lwiczka i odeszła.Kiedy zostali sami,Kilio zwróciła się do partnera Kamby:
-O co chodzi?
-Posłuchaj...mogłabyś pobiec za Kambą na Lwią Ziemię?
-Mogłabym,ale...co ona tam robi?!
-Musiała pilnie pobiec do Adele..
-Ale po co?!
-Bo...będziemy rodzicami,a ona się tego obawia.
-Gratuluję,-powiedziała Kilio,po czym zaczęła odchodzić w stronę granicy.Jasno złoty lew,uśmiechnął się szeroko i poszedł do jaskini stada.Był bardzo szczęśliwy z wieści,że zostanie ojcem.Gdyby tylko wiedział...
***
Kilio dogoniła Kambe.Razem udały się w dalszą wędrówkę.Dopiero nad ranem,doszły na Lwią Ziemie.Każdej,towarzyszyły inne uczucia.Wzięły głęboki wdech i ruszyły przed siebie,wprost do Lwiej Skały.
---------------------------------------------------
I jak? Ja tam jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału.Dużo się działo.Następny rozdział,będzie połączony z blogiem Lea.

*pozdrawiam*

czwartek, 20 kwietnia 2017

Rozdział 43

Narrator
Nora otworzyła pomału powieki.Całe ciało ją bolało,zaczynając od łap kończąc na głowie.Z wielkim trudem,podniosła się z ziemi.Dopiero w tedy zauważyła,że ma liczne rany,a gdzieniegdzie leci jej krew.Rozejrzała się z niepokojem.Znajdowała się w niewielkiej kratce z kości słoniowej,położonej w małej jaskini.Z zewnątrz,unosił się nieprzyjemny zapach.Łapki piekły ją,od suchej ziemi,pod nią.W jej zielonych oczach,pojawiły się łzy.Chciała w jednej chwili,przytulić się do mamy,do siostry,do taty,a nawet braci.Złapała się kości i zaczęła mocno nimi szarpać.Przerwała,kiedy usłyszała kroki.Może,to mama?-pomyślała.Jednak,to na pewno,nie była Wise.Do księżniczki podeszła,czarna lwica z blizną na oku.Uśmiechnęła się szyderczo,na widok małej,wystraszonej kulki.Usiadła naprzeciw niej,tak,że córka Moto,mogła zobaczyć jej duże pazury.Pisnęła,że strachu.
-Kim pani jest?
-Jestem Hasira,księżniczko Noro
-Skąd pani zna moje imię?
-A kto,by go nie znał.Jesteś nie tylko następczynią tronu Białej Ziemi,ale również córką Wise i Moto.Oraz...moim więźniem,-zaśmiała się,tak,że białej po plecach przeszły ciarki.Do jaskini,wszedł czarny lew z białą grzywą,oraz brązowy lew,z czarną grzywą.Oboje usiedli na przeciw Hasiry.
-Księżniczka się obudziła,-zaśmiał się brązowy,-miło mi cię poznać,mam na imię Shetan,jakbyś nie wiedziała,jestem bratem tego całego "Przyjaciela"
-Stul pysk! Nikogo nie interesujesz.Ty nam tylko pomagasz!-warknął czarny
-Sawa..nie unoś się w stosunku do głupców,-odparła Hasira i ponownie spojrzała na córkę Wise.Mała siedziała,niepewna swojej chwilowej pozycji.Hasira bez zbędnych ceregieli,przewróciła klatkę i złapała małą w zęby.Przestraszona biała lwiczka,nie mogła się nawet ruszyć,bała się,strach ją sparalizował.Hasira z całej siły,puściła ją do wnętrza kolejnej klatki,tym razem większej.Przejechała pazurem po jej ciele,śmiejąc się szyderczo.Warknęła na odchodnym,a Shetan poszedł w jej ślady.Sawa podszedł natomiast do lwiczki i spojrzał na nią z...poczuciem winy? Nora leżała,nie chcąc się ruszyć.Miała nadzieję,że rodzice ją odnajdą i ją uratują.

Wise
-Właściwie,na kogo my czekamy?-powiedziałam zaspana.O bardzo wczesnej godzinie,moja siostra,obudziła mnie i kazała mi wyjść z jaskini.Do tego,rozpadało się.Zmrużyłam oczy i próbowałam,nie rzucić się na siostrę i nie zaśpiewać jej piosenki o mięsie.Wzięłam głęboki wdech i ponownie,zadałam jej to pytanie.Dopiero,po paru minutach,mi odpowiedziała.
-Ciocia,Sherr przychodzi!
-O..-tylko tyle zdołałam powiedzieć,zanim piorun przeszył niebo,a na horyzoncie pokazała się lwia sylwetka.Nie było jej za dobrze widać,pod przykrywką nocy,ale i tak wiedziałyśmy,kto to.Rzuciliśmy się pędem w stronę siostry naszej mamy.Maji pierwsza,przytuliła się do niej.Poszłam w ślad za nią.
-Witajcie dziewczynki,-uśmiechnęła się,-cieszę się,że mogę was zobaczyć!
-Mi też się cieszymy..chociaż,bardzo nas zaskoczyłaś,-powiedziałam cicho
-Wiem...mam pytanie,czy królowa zgodzi się,bym dołączyła do stada?-spytała mnie fiołkowooka
-Pewnie,że się zgodzę,ale...
-Pewnie zapytasz się,czemu.Powiedźmy,że król,od ostatniego czasu przesadza
Skinęłam głową.Wraz z rodziną,poszliśmy w kierunku Białej Skały.Wiedziałam,że Maji,nie spodobała się informacja,że to przez jej byłego męża,nasza ciocia,musi dołączyć do stada.Ku mojemu zdziwieniu,czarna w ogóle nie pokazywała,że jest z tego powodu wściekła.Wraz z ciocią,położyła się w koncie i od razu zasnęła.Miałam zrobić podobnie,kiedy poczułam na sobie łapę.Odwróciłam się.Za mną stała Nyeusi i...Moto.Patrzyli na mnie chwilę,po czym szepnęli,żebym wyszła z jaskini.Zrobiłam to oczywiście i po chwili,znów czułam świeże powietrze.
-Co jest?
-Wraz z królem...
-Nyeusi,mów mi w końcu Moto!-oburzył się mój mąż
-No dobrze...razem z Moto,postanowiliśmy poszukać księżniczki Nory.O wczesnych porach,zawsze jest najlepiej.
-Kocham was,-powiedziałam i przytuliłam moją przyjaciółkę,później partnera.Nie sądziłam,że Moto nie pośpi dłużej,by poszukać Nory.Zawsze był z niego śpioch.Uśmiechnęłam się promiennie i podążyłam za Nyeusi.Szybko doszliśmy do granicy i równie szybko,chodziliśmy po Miejscu Płomieni.Z każdym krokiem,traciłam nadzieję.Pomału zaczynało świtać,a deszcz,znikał równie szybko,co się zaczął.W końcu,padłam na ziemię.
-Nie.Już długo jej szukamy,a jej nie ma!
-Wise,-podszedł do mnie Moto,pomógł mi wstać,po czym mnie przytulił,-znajdziemy ją
-My ją już znaleźliśmy..
Odwróciliśmy się od razu,kiedy z ust Nyeusi,wydobyło się to zdanie.Spojrzałam na nią skołowana.Ona tylko wskazała coś głową,co od razu dostrzegłam.Było to moje dziecko,w pysku jakiejś lwicy.Nosiła je w pysku,a lwy za nią...czekaj! To Sawa? Co on tu robi? Przecież został wygnany i...a ten lew to nie Shetan? Co się tutaj dzieję?!!
Moje rozmyślania przerwał potężny ryk.Moto rzucił się do pomocy córce.Nyeusi także postanowiła nam pomóc.Wiedziałam jednak,że woli walczyć,że swoim byłym.Podbiegłam szybko do córki,leżącej teraz na ziemi.Podniosłam ją i aż oczy mi się zaszkliły.Miała wiele ran,cała była obolała,wolno oddychała.Bez wahania,pobiegłam do baobabu.Musiałam jej jak najszybciej pomóc.Medycy,rzeczywiście jej szybko pomogli,ale było blisko do tego...chlip*...żeby umarła.Kiedy jej stan był unormowany,Rafa wpuścił do nas,rodzeństwo Nory.Od razu,zaczęli podziwiać siostrę.Lajla prawie się nie rozpłakała,podobnie jak Ndoto.Najstarsza córka,podniosła na nich zaciekawiony wzrok i lekko się uśmiechnęła.Podeszłam do Rafy,zostawiając dzieci z ich siostrą.
-Co z nią?
-Już lepiej,ale...może mieć problem z pamięcią,przez pewien czas.
-No dobrze..przynajmniej,przez pewien czas,-zaśmiałam się cicho i wróciłam do dzieci.Pod wieczór,mogliśmy już wracać na Białą Skałę.Wszyscy,ucieszyli się,że Nora wróciła,ja najbardziej zapewne.Moja córeczka,w końcu była w domu! Z nami..z rodziną!
Już się położyłam,kiedy ktoś wszedł do jaskini.Spojrzałam na "tego kogoś" ciekawa.Był to Moto.U jego boku,szła Nyeusi.Czarna położyła się przy synu i zasnęła od razu,Moto spojrzał na mnie z ukosa,podszedł do Nory i polizał ją w policzek.Później,jakby nigdy nic,poszedł spać.
-Co się dzieję,Moto?
-Nic..idź spać
-Ale..
-Idź spać,Wise!-uniósł trochę głos,co mnie bardzo zdziwiło.Nigdy się tak nie zachowywał.Nie wiedziałam,co się tam stało,ale wiem...że na pewno nic miłego.
-Dowiem się tego,-szepnęłam i zamknęłam ponownie oczy.Nie wiem nawet,kiedy zasnęłam.
_____________________________________________________
Mam nadzieję,że rozdział wam się spodobał,mimo iż jest taki krótki.Jak myślicie,co ukrywa Moto? Czy Nyeusi,zna jego sekret?
Mam taką informację,jeszcze tylko 2,3 rozdziały i koniec pierwszego sezonu.Zapewniam,że w następnym sezonie,będzie się jeszcze jeszcze więcej działo.Przed nami jednak,śmierć pewnej osoby...nie spoiler"ując więcej,pozdrawiam i życzę miłej nocy/dnia ;)

środa, 19 kwietnia 2017

Rozdział 42

Wytarłam szybko łzy i bez mniejszego wysiłku,weszłam na baobab.Rany mnie piekły,ale mnie to nie obchodziło.Podeszłam do medyków.Rafa chciał już mi pomóc,ale warknęłam,by tego nie robił.
-I co z nimi Matibabu?
-Jak na taką poważną sytuację,całkiem dobry jest ich stan.Nel i Lajla,ciężko oddychały,przez dym w płucach,ale teraz jest już lepiej,-powiedział Rafa
-Ndoto był bardzo poparzony,ale nic mu nie będzie.Dałam mu maść.Niestety Huruma..-zaczęła Matibabu,lecz jej przerwałam,dalej łamiącym się głosem.
-Co z nim jest? GADAJ!
-Stracił czucie w prawej łapce i nie będzie mógł na niej ustać..
-Przynajmniej żyję,-szepnęłam,spojrzawszy na białe lwiątko.Łzy po raz kolejny,poleciały mi po policzkach.Wszystko niby dobrze,bo dzieci żyją,ale...nigdzie nie ma Nory.Lwice przeszukały już całe Miejsce Płomieni,ale jej nie widziały.Nie wiem,gdzie jest moja córka.Coraz więcej łez,spływało po moich policzkach.Matibabu i Rafa,chcieli mi pomóc,ale im zabroniłam.Zostawili mnie więc samą z moimi serduszkami.Położyłam się obok.Ndoto leżał blisko Nel i oboje spali,Huru na chwile otworzył oczy,lecz szybko je zamknął.Lajla wstała z trudem i podeszła do mnie.
-Czy..czy...z Norą wszystko dobrze?
Nic nie odpowiedziałam,wzięłam tylko małą w łapy.Spojrzałam na widnokrąg,a Lajla spuściła smętnie wzrok.
-Ja..wiem,że żyję,-powiedziała,przez łzy.

Dzień później
Leżałam nie daleko wodopoju z Sawą,Azalee,Simbą i Nel.Nie miałam na nic ochoty,nawet na leżącą nie daleko zebrę.Patrzyłam w swoje odbicie.Białe futro,niebieskie oczy,czarna łata na uchu,czy to daję mi poczucie,że jestem ładna? Spojrzałam na horyzont,na którym pojawiło się kilka lwich sylwetek.Wstałam i podbiegłam bliżej.Byli to Lwiozemcy z moim stadem.Podbiegłam szybko do Moto i wtuliłam się w jego sierść,właśnie tego potrzebowałam,właśnie za tym tęskniłam.Odkleiłam się na chwilę i przytuliłam Lea.
-Tęskniłam przyjaciółko
-Ja za tobą też
Odwróciłyśmy się w stronę Busary,Malki i...jakiegoś lwa.Miał taką samą sierść jak Kilio i podobną do Malki grzywę.Nos miał natomiast czarny.Uśmiechnął się do nas i poszedł za lwami.Przymrużyłam oczy i ponownie podeszłam do Moto.Witał się właśnie z naszymi dziećmi.Huru z trudem,skakał wokół niego.Lajla wtuliła się w jego łapę,a w jej oczach dostrzegłam kilka łez.Ndoto odszedł na chwilę,by pożegnać się z Nel.
-Będę tęsknił Nel,-powiedział i się przytulili.Lex patrzył na to po części wściekły i zazdrosny.
-Ja także,będę tęsknić
Uśmiechnęłam się lekko,zawsze takie momenty mnie wzruszały.
-Wise...gdzie Nora?-spytał mnie nagle mój mąż.Nie spojrzałam mu w oczy,nie mogłam.
-Chodź..muszę ci o czymś powiedzieć...
Kiwnął głową i poszedł za mną.Udaliśmy się do jaskini.Usiedliśmy w ciemnym koncie.Wzięłam głęboki wdech i..

Kilio
Leżałam sobie,rozmawiając z Sun.Zack leżał obok mojej bratanicy.Do jaskini weszły trzy lwy.Wstałyśmy od razu,a na mojej twarzy zagościł uśmiech.Malka,mój brat i Busara,rozmawiali,że sobą.Oni! Zdziwiło mnie to bardzo.Rzuciłam się w objęcia Busary i polizałam go w policzek.
-Tęskniłam,-szepnęłam
-Ja także
Odkleiliśmy się na chwilę od siebie,tak jak Sun od Malki.Przytuliłam brata.Przerwałam,kiedy dostrzegłam obok obcego lwa.
-A on kim jest?-zapytałam cicho warcząc
-Poznaj naszego brata,Tovu,-odparł Malka szczerząc się
Przyjrzałam się mu bliżej,takie samo futro jak moje,grzywa jak Malki.Więc,to jest mój najstarszy brat.
-Jestem...,-nie dokończyłam,bo mi przerwał
-Kilio,tak wiem siostro,Malka i Busara wiele mi o tobie mówili,-powiedział,po czym spojrzał na złotą lwicę,-a ty pewnie jesteś Sun,miło mi
-Mi również wujku
-A co oni o mnie mówili?-spytałam
-Wiele miłych słów,-odparł po czym mnie przytulił,odwzajemniłam gest
Po chwili,do jaskini weszła Tiffu i moje młode.Brązowa przytuliła córkę,a Busara nasze potomstwo.Wkrótce,nasze dzieci,będą nastolatkami.Pomyśleć,że jeszcze nie dawno,byli mniejsi niż moja łapa.Bora przytuliła Sun i Malkę,po czym spojrzała na Tovu. Uprzedziłam jej pytanie.
-To mój najstarszy brat,Tovu,oraz twój wujek
-Super! Rodzina się powiększa!
-Tak,racja.Tovu,mogę prosić cię na słówko?
-Jasne
Wyszliśmy z jaskini,zostawiając ich w zdziwieniu.
-Pamiętasz mnie,jak byłam mała?-tym pytaniem go zaskoczyłam
-Jasne..chodź,widziałem cię zaledwie parę minut
-Zawsze chciałam was poznać,cieszę się,że dwóch już miałam okazję,-uśmiechnęłam się szerzej,-a ty,masz już jakąś rodzinę?
-Wiesz...kiedy wyruszyłem w podróż,spotkałem jakąś lwicę i mamy syna,-odparł,-teraz,ja mogę ci zadać pytanie?
-Pewnie
-Czy nasz ojciec..nie żyję?
Posmutniałam i spuściłam łeb
-Tak...

Wise
Moto zaryczał,zwołując całe stado i przy okazji lwioziemców.
-Wróciliśmy z wojny szczęśliwi,że pomogliśmy Lwiej Ziemi.Będziecie tutaj,zawsze mile widziani.Ogłaszam jednak to zbiegowisko,żeby ogłosić,że księżniczka Nora zaginęła,nie umarła.Wszyscy,mają jej szukać! Lwia Gwardia,wy także się wykażecie.To tyle!
Kiedy skończył,przytulił mnie i odszedł do lwów i lwic walczących.Podeszłam do Taje i ją przytuliłam,później Maji i Nyeusi.
-Cieszę się,że jesteście całe..
-Zostawicie nas same,-powiedziała Taje,nie podobnym do siebie głosem.Przyjaciółki kiwnęły głową i odeszły.
-O co..
-Nie możesz się podać! Myślisz,że nie wiem,że byś chciała utonąć w cichej jaskini! Nora żyję i ty to wiesz.Tyle już przeszłaś,że..
-Wiem wiem Taje,ale....
-Proszę,nie załamuj się.Pogadaj z Lea,bo za nie długo wracają,później wyruszysz z nami,zapewniam,że ją znajdziemy!

Całe stado,biegło ku Miejscu Płomieni.Tylko Kilio,Kamba i lwioziemcy zostali,oraz naturalnie lwiątka.Kamba nie poszła z nami na poszukiwania,bo źle się czuła.Z resztą,ma tak już od tygodnia,ale nie chce iść do medyczki.Chwilowo jednak,nie mogę się o nią martwić,bo mam naprawdę,poważne problemy.Musimy znaleźć Norę,martwą czy żywą.Musimy.
Kiedy znaleźliśmy się na ziemi spalonej,rozdzieliliśmy się.Cały dzień i noc,jej szukaliśmy,ale się nie znalazła.Następnego dnia,lwioziemcy wracali na Lwią Ziemię.Ndoto pożegnał się z Nel,a ja i Taje z Leą.Kilio naturalnie z braćmi,a Lajla z Adele.Propo Adele i Jasiriego,byłam na nich zła,że uciekli,ale im w końcu wybaczyłam.Kiedy przeszli przez granicę,westchnęłam smutna.Lwice poszły na polowanie,a młoda córka Taje,uczyła się tego fachu,mimo iż była lwiątkiem.Upolowały antylopę gnu,ale nie chciałam jeść.Leżałam na podwyżu i nawet Moto,nie wiedział jak mnie pocieszyć.W końcu,on też był smutny.Lajla leżała pomiędzy nami,natomiast Huru leżał przybity obok jedzącej mięso Aishi.Wiedziałam,że jest mu ciężko,ale to i tak cud,że żyję.Aishi,żeby go pocieszyć,skoczyła na niego i zaczęli walczyć.Uśmiechnęłam się lekko,po czym wyszłam z jaskini.Moto wziął jedną,a ja drugą część stada i ruszyliśmy ponownie na poszukiwania.Oby moja córka,się znalazła.

Moto
Przejście przez sawanne,nie zajęło nam dużo czasu.Staliśmy przy granicy.Lwia Gwardia,patrolowała już dawno tereny.Ryknąłem na znak,że stado ma przejść przez granicę.Także miałem iść,kiedy coś zauważyłem.Na kamieniu,stała Lajla i patrzyła na mnie swoimi pięknymi oczami.
-Lajla,co ty tu robisz? Natychmiast wracaj,tu jest niebezpiecznie
-I co z tego? chce wam pomóc..proszę!
-Nie Lajla..nie mogę ci na to pozwolić.
-Dlaczego?-spytała smutna
-Bo boję się,że stracę kolejne dziecko..-po tym zdaniu,wróciła na Białą Skałę.Odetchnąłem z ulgą i udałem się za stadem.Długo przeszukiwaliśmy spaloną całkiem ziemię,ale nigdzie nie zobaczyliśmy Nory,nawet jej ciała.Kazałem stadu wracać,myśląc,jak Wise się poczuję z myślą,że kolejne poszukiwania nic nie dały.Powtórzymy je także jutro,a jak będzie trzeba,to nawet po jutrze.Nie spocznę,puki moja córka,nie będzie w domu z nami.

---------------------------------------------------------
I jak? Przepraszam,za jej jakość.Po prostu,pomysły mi się zmieszały i wyszedł w końcu,rozdział z fabułą o poszukiwaniu Nory.Macie pytanka:
1.Jak myślicie,czy Nora się odnajdzie,jak tak,to myślicie,że coś jej będzie?
2.Cieszycie się,że Kilio poznała kolejnego członka rodziny?
3.Takie pytanie dodatkowe:Jaka ilość+płeć,stawiacie,że będzie miało dziecko Kilio?
4.Czy Huru pogodzi się z tym,że ma prawą łapkę znieczuloną?
Postaram się wrzucić kolejny rozdział,a na razie..
*pozdrawiam*

niedziela, 16 kwietnia 2017

Rozdział 41

Stado leniwie leżało w jaskini.Nikt nie musiał polować,czy nawet patrolować terenu.Medycy mieli dzisiaj wolne,podobnie jak majordamuska.Uśmiechnęłam się,kiedy Ndoto wdrapał się na mnie i zaczął gryźć moje ucho,łapę natomiast dopadł Huru.Bracia bawili się jeszcze chwile,po czym Huruma pobiegł do Aishi,zajadającej się mięsem antylopy gnu,a Ndoto do Nel.Lajla bawiła się kamyczkiem.Wszystko jest piękne,takie...chwila! Gdzie Nora? Rozejrzałam się,lecz nigdzie jej nie widziałam.Już miałam wstać i iść jej szukać,kiedy poczułam ugryzienie w ogon.Odwróciłam się i wzięłam w łapy Norę.Biała położyła się i spojrzała na mnie.
-Mogę wyjść na dwór?-spytała
-A nie wolisz bawić się z rodzeństwem?
-Wolę,ale tym razem,nie chce mi się bawić w jaskini,wole na dworze
-No dobrze..ale uważaj na siebie...
-Dobrze mamo...pa!
Kiedy lwiczka wybiegła z jaskini,zawołałam Zaze.Trochę to trwało,zanim się pojawiła.Pokłoniła mi się i spojrzała na mnie ciekawa.
-Leć za Norą..-powiedziałam krótko.Ona tylko skinęła głową i odleciała.Ziewnęłam i położyłam głowę na łapach.Przymrużyłam oczy i patrzyłam dalej,na bawiące się lwiątka.

Nora
Słońce przyjemnie mnie ogrzewało,a wiatr powiewał moją sierścią,kiedy biegłam w stronę wodopoju,Kiedy już się nad nim znalazłam,napiłam się wody i padłam na ziemię.Chwilę się pobawię i wrócę do rodzeństwa.Wstałam pośpiesznie,widząc nad sobą majordamuske.Uśmiechnęłam się szyderczo.Pobawimy się w berka,co Zaza,-pomyślałam i zaczęłam z piskiem biegać.Niebieskopióra leciała za mną,coraz szybciej machając skrzydłami.Nie dała jednak rady,mnie dogonić.Przeskakiwałam kamienie i omijałam zwinnie drzewa.Na horyzoncie,zobaczyłam,ogromną trawę.Bez namysłów w nią skoczyłam.Schyliłam się,tak jak bym szykowała się do łowów.Majordamuska chwile mnie wypatrywała,po czym odleciała dalej.Zaśmiałam się w duchu i wyszłam z trawy.Spojrzałam na niebo.Słońce było na najwyższym punkcie i przyjemnie ogrzewało moje białe futro,połyskujące w słońcu.Wzięłam rozmach i skoczyłam daleko.Ku mojemu zdziwieniu,skoczyłam na myszkę,którą miałam w łapach.Mysz ,szybko się uwolniła.Zaśmiałam się i zaczęłam za nią podążać.Nagle zobaczyłam ptaka.Zaczęłam za nim biec,co parę sekund się śmiejąc,a uśmiech..wciąż nie schodził z mojego pyszczka.Na plecach,siedziała ta sama mysz,którą przed chwilą goniłam.
Zrobiła Lea :)
Zaczęłam sobie cichutko podśpiewywać:
Gonić ptaszka..myszka na plecach..
Słońce świeci..
Deszczyku brak!
Witaj dzionku..witam wszak
Gonić ptaszka,szybciej wciąż
Myszka na pleckach,siedzi wciąż..

Przerwałam,kiedy przede mną,pojawił się nowy teren.Nie znałam wcześniej tego miejsca.Ptak i myszka,zniknęli.Patrzyłam zaciekawiona,na to,co czekało,kiedy przeszło się przez "most".Drzewa były łyse,a ziemia sucha.Kora drzew,była spalona.Miejsce dodawało strasznego klimatu.Chciałam,jak najszybciej je zwiedzić.Uśmiechnęłam się szerzej i obrałam kierunek Białej Skały.

Narrator
-Nora...gdzie my właściwie idziemy?!-zdenerwował się Huru
-Już niedaleko braciszku...zaraz się dowiecie,-zaśmiała się cicho Nora i przyspieszyła.Jej rodzeństwo,zrobiło to samo.Nie wiedziało,gdzie prowadzi je siostra,a Wise nie wiedziała,że jej dzieci zmieżają w stronę Miejsca Płomieni.Lwica musiała załatwić jeszcze kilka spraw.Na przykład,dowiedzieć się,czy wojna już minęła,kiedy jej stado wróci,czy ktoś jest ranny i najważniejsze dla niej na chwile obecną,gdzie podziewali się Adele i Jasiri.

Rodzeństwo biegło coraz szybciej.Na czele biegła Nora,a za nią Lajla,Huru i Ndoto.Biegli tak,nie zwracając uwagi na nic do o koła.To właśnie doprowadziło do...
-Ała!-krzyknęła Nel,najmłodsza córka Lea,kiedy wpadło na nią królewskie rodzeństwo.Dzieci Wise,spojrzały na nią zakłopotane.
-Gdzie wam tak spieszno,że nie zauważyliście przechodniów,-oburzyła się Nel
-Wybacz..
-Gdzie idziecie?-spytała biało-brązowa lwiczka,kiedy rodzeństwo próbowało ją wyminąć
-To tajemnica...-szepnęła Nora
-I tylko Nora,ją zna,-odparł Huruma z szyderczym uśmiechem,za co dostał kuksańca od najstarszej siostry.
-Mogę iść z wami! Proszę...
-No nie wiem..-zaczęła się zastanawiać Nora,lecz po chwili,z uśmiechem powiedziała,-jasne,że możesz!
Tak właśnie,grupka się powiększyła i dziedzice królewskich rodów,szli dalej w milczeniu.Kiedy przed nimi,pojawił się ten sam teren,co wcześniej widziała Nora,wszyscy wydali z siebie głośne ,,Łał!".Lajla zaniepokoiła się,podobnie jak Ndoto.Jednak syn Moto,lubił uczucie strachu.Lajla natomiast,czuła,że to się źle skończy.
-Nie powinniśmy tam iść,-odparła krótko
-Czemu? Tu jest tak..strasznie.Fajnie! Ciekawe,co tam jest,-ucieszył się Huru
-Lajla..chodź pozwiedzać.Jestem pewna,że nic się nie stanie,-powiedziała Nel,która marzyła,by pozwiedzać inne tereny i ziemie.Lajla nie miała wyboru,przytaknęła,szła jednak dalej niepewnie.Pierwszym,który postawił łapkę w Miejscu Płomieni,z królewskich potomków,był Huru.Za nim Nora,Ndoto i Nel (drużyna N xddd) na samym końcu,Lajla.

Teren wydawał się lwiątkom,nie tylko straszny,ale i ciekawy.Stawiali kroki,trochę niepewnie.Chcieli zajrzeć,pod najmniejszy kamień,patyk,czy nawet obwąchać każde drzewo.Nie unosiły się tu żadne zapachy.Ziemia była sucha,a drzewa spalone.Huru podbiegł do jednego i oberwał z niego,czarną i spaloną korę.Napisał pazurem na już jaśniejszej części H+A.Zaciekawiło to bardzo towarzyszy,ale się nie odzywali.Szli dalej,nie zatrzymując się.Zrobili ten czyn dopiero w tedy,kiedy usłyszeli szelest.Nie widzieli jednak nikogo,a po ich plecach,przeszły drobne ciarki.Nie odpuszczali jednak.Nel i Huruma,wyprzedzili grupę.Nora wolała omijać slalomem drzewa,a Ndoto je obwąchiwać.Lajla też użyła nosa,ale ona czuła inny zapach.Coś jakby...spalenizny.Odwróciła się i..
-Pożar!!!!
Cała grupa,odwróciła się w jej stronę i że strachu pisnęła.Za nimi,panował ogień,który coraz bardziej się rozprzestrzeniał.
-Musimy uciekać!-krzyknęła Nora,której dopiero co,przypomniała się lekcja matki,o tym miejscu.Nie było tutaj nowością,że wynikały pożary.Ten jednak,nie był naturalny.Za wielkimi kamieniami,chowała się para lwów.Lwica i lew.Oboje uśmiechali się szyderczo,na widok spanikowanych lwiątek.Biali biegali w te i wewte,próbując unikać ognia.Było to coraz trudniejsze.Dym rozprzestrzenił się i coraz trudniej było oddychać.Ndoto podszedł bliżej Nel i starał się ją osłaniać,Huruma zrobił podobnie w stosunku do sióstr.Na nieszczęście,ogień mocno poranił jego prawą łapkę.Lwiak syknął z bólu i padł na ziemię.Wybuchła wielka panika.Ndoto musiał podnieść brata.Lajla próbowała się uspokoić,wraz z Nel.Nora rozglądała się.Jak mogłam być taka głupia...naraziłam ich,-pomyślała,a po jej policzkach,spłynęło kilka łez.W jednej chwili,dostrzegła w oddali coś,a była to skała.Była średnia,ale z łatwością,można było dzięki niej,uciec.Popchnęła rodzeństwo w tę stronę.Ogień jednak był szybszy i z powrotem,znaleźli się w potrzasku.
***
Wise
-Czyli,za dwa dni wracamy do domu?-spytał mnie szczęśliwy Simba
-Dokładnie,-uśmiechnęłam się,-Lwia Ziemia wygrała!
Kiedy lwiątko odbiegło,zwróciłam się do Sawy.
-Dalej jednak nie wiem,gdzie są Adele i Jasiri,-lew zawahał się przez chwilę,-jeśli wiesz,gdzie są to powiedź..
*
Kilio leżała nie daleko,a u jej boku jej bratanica i jej partner.Rozmawiali,ale smutnym głosem.Zginęła otóż Milly,czyli biologiczna matka Kilio i babcia Sun.
-Będę za nią tęsknić,-westchnęła Sun,a kiedy jej ciocia się nie odezwała,chrząknęła i dodała,-a ty ciociu?
-Ja..nie wiem.Nie mieliśmy,że sobą tak dużej więzi.Nawet nie chce mi się płakać.Po śmierci ojca,beczałam,a po "śmierci" Kaji,także.Dlaczego więc,po niej nie mogę? Nie jestem już na nią zła...nie mam do niej żalu.
-Nie znamy odpowiedzi na to pytanie,-odparł partner Sun
-Wiem..ale Wise jest zajęta i nie mam z kim o tym pogadać,-zaśmiała się cicho,lecz po chwili znowu spoważniała,-nasza rodzina zmalała,ale jestem pewna,że jeszcze się powiększy,-puściła oczko bratanicy
-Ciociu!-udała oburzenie złota,-nasza rodzina i tak jest już wielka,ty,ja,tata,mama,twoje młode,wujek Busara i wujkowie...
-Wujkowie? Chodzi ci o moich braci?
-Tak..
-Z nich wszystkich,tylko Tovu mnie pamięta,zapewne.Był w tedy starszy od pozostałych.Kesho,Kifo,Thanabi,do dzisiaj pewnie się o mnie nie dowiedzą.Dobrze,że przynajmniej twój tata,mnie poznał,-uśmiechnęła się słabo,-ale i tak,przyda się więcej członków do rodziny..

-CO? jak mogłeś im na to pozwolić!-lwice przerwały swoją rozmowę i spojrzały w stronę białej lwicy,Wise.Stała na przeciw Sawy i Azalle,co parę minut chodząc niespokojnie w kółko.Kilio podniosła się i podeszła do przyjaciółki.
-Co się stało?
-Adele i Jasiri,są na Lwiej Ziemi
-Co? Dobrze,że już po wojnie..
-Na której byli...mam nadzieję,że nic im nie jest.

Wise
-PANI!! WISE!!! KRÓLOWO!!-do jaskini wleciała Zaza i podleciała pod moje łapy,-Miejsce Płomieni...królewskie potomstwo...pożar...!!!
Przed oczami,pokazały mi się nagle płomienie i widok panikujących dzieciaków.Moje dzieci..moje skarby! Bez słowa i namysłu,pobiegłam w dobrze znanym mi kierunku.To właśnie tam,prawie bym zginęła.Biegłam najszybciej jak mogłam,mimo iż łapy odmawiały mi posłuszeństwa.Za mną biegł Sawa,Azalle,Zack i dwie lwice.Reszta została,mimo iż Kilio,Kamba i Sun chciały także nam pomóc,nie mogłam i ich narażać.Nie chciałam także,dzieci Lea i pozostałych,biegnących za mną,ale jakie miałam wyjście.Teraz,liczą się tylko moje serduszka! Przyspieszyłam i po chwili,wskoczyłam między płomienie,a za mną pozostali.
Krztusiłam się dymem,coraz bardziej.Oczy mi się zamykały,a łapy pomału traciły siły,mimo to,nie zamierzałam się poddać.Nie teraz,nie puki są tu moje małe.SZYBCIEJ WISE! Przeskoczyłam kolejne ogniste kółko i zaczęłam się rozglądać.Zmrużyłam lekko oczy,by lepiej widzieć i wstrzymałam oddech.Zauważyłam daleko,Lajle,kulącą się w koncie.Podbiegłam do niej szybko i złapałam ją za kark.Ciężko oddychała i pomału traciła przytomność.Zaczęłam z nią biec.Musiałam jak najszybciej ją uratować,dostać się do świeżego powietrze.Kontem oka zauważyłam,jak Sawa wraz z Nel w pysku,a u jego boku Azalle i Zack,uciakają z płomieni.Udało im się.Także udało się Siri,białoziemce,która uratowała moich synów.Jej siostra,nie mogła się wydostać.Skoczyłam na wysoką skalną półkę i ułożyłam tam Lajlę.Musiałam pomóc także tej lwicy.Szybko złapałam ją za skórę i wydostałam na świeże powietrze.Azalle,złapała w pysk Lajle i zaczęła biec z nią do medyków.Zamknęłam na chwilę oczy.Po chwili,szybko je otworzyłam.Nigdzie nie ma Nory? Gdzie moja córka?!!
Wskoczyłam z powrotem w ogień.Usłyszałam jeszcze za sobą:
-Wracaj królowo..bo się zabijesz!
Była w tym prawda,ale ja nie mogę teraz odpoczywać.Moja córeczka,się dusi zapewne! Gdzie ona jest.
Trochę później
Deszcz spadł z nieba.Zgasił ogień.Leżałam przy skale,ciężko oddychając.Nigdzie jej nie ma! Nawet jej ciała! Moja mała! Moja Nora! Moja córcia! Moje słonko! Coraz więcej łez,spływało po moich policzkach.Gdzie jest,co się stało,z moją córeczką,z Norą?!

Narrator
Wcześniej..
Płomienie,pomału opadały,wraz z kroplami deszczu.Nora zamknęła oczy i upadła bezwładnie na ziemie.Ciężko oddychała,a jej ciało było całkiem poparzone.Ostatkami sił,otworzyła zielone oczy,ale jedyne co zauważyła,to czarne łapy i potworny śmiech.Zemdlała.

********************
Zostawię was w pewnej niepewności.Rozdział się udał? Bo sama nie wiem.. Miałam nadzieję,że będzie trochę bardziej trzymający w napięciu,ale nie wiem,czy był?
Rozdział jest połączony z blogiem Historia Lea,który jest prowadzony przez Lea.Właśnie jej,chce dzisiaj dedykować ten rozdział.Dzięki,że zachęcałaś mnie,bym w końcu ruszyła dupę i  napisała rozdział :*
*pozdrawiam*
Ps:Już północ,a to znaczy,że WESOŁEGO SMINGUSA DYNGUSA!

sobota, 8 kwietnia 2017

Rozdział 40

Lea-rozdział jest połączony

Lajla
Każdej nocy,Adele gdzieś się wymykała.Ostatnim razem,wraz z rodzeństwem,wymknęła się by spotkać się z siostrą.Tej nocy,także gdzieś się wybierała.Tym razem,towarzyszył jej także Jasiri.Wstałam i udałam się parę kroków za nimi.
-Gdzie idziecie?- zapytałam
-Ale nie możesz powiedzieć nikomu!-powiedziała Adele-obiecujesz?
-Obiecuję!
-Idziemy na Lwią Ziemie! – odpowiedział Jasiri
-Co? – krzyknęłam , po czy szybko spojrzałam na jaskinie , na szczęście nikt się nie obudził , poczułam ulgę – ale po co?
-Będę walczyła 
-Będziemy walczyć – poprawił ją Jasiri
- Ale macie uważać –powiedziałam z uśmiechem
-Jak zawsze!- odpowiedzieli
-A czyli już po was –szepnęłam z rozbawieniem
-Ej no – zaśmiali się  
Adele podeszła do mnie i mnie przytuliła
-Pa mała – powiedziała
-Pa duża – odparłam , po czym zwróciłam się do Jasirego – Masz ją pilnować!
-Tak jest kapitanie – odpowiedział – pa Lajla !
Kiedy oboje zniknęli,przeciągnęłam się i ruszyłam do wodopoju.Napiłam się wody i odetchnęłam z ulgą,przewracając się na plecy.Spojrzałam w gwiazdy.Ciągle byłam zmęczona,tym spacerem z Norą.Siostra potrafi wymęczyć.Uśmiechnęłam się tylko i po paru minutach się podniosłam.Po raz pierwszy,poczułam się zmęczona.Wróciłam więc do jaskini,wdrapałam się na podwyże i przytuliłam do futra rodzeństwa.Zasnęłam..
Wise
 Otworzyłam leniwie powieki,ziewnęłam i się przeciągnęłam.Ostrożnie zeskoczyłam z podwyża,tak by nie obudzić dzieciaków.Wyszłam szybko z jaskini i położyłam się na samym czubku.Spojrzałam w dal,mierząc wzrokiem całe królestwo.O wschodzie słońca,kiedy widnokręgowi towarzyszyło białe sklepienie,Biała Ziemia wyglądała..magicznie.Uśmiechnęłam się na ten widok.
Trochę później,całe stado się obudziło.Lewicę poszły na polowanie.Do mnie podeszły dzieci i spytały czy mogą iść się pozbawić.Oczywiście się zgodziłam.Zdziwiła mnie trochę smutna mina Lajli,zupełnie jakby coś skrywała.Uniosłam wysoko brew i z głośnym westchnięciem,zeszłam że skały.Od kąt nie ma Moto,sama muszę robić patrole.Od ostatniego czasu,zwierzęta skarżą się na dziwne odgłosy z Miejsca Płomieni.Nie chce jednak iść w to miejsce,zwłaszcza jeśli to może być tylko plotka.
Szłam spokojnie przez sawanne.Wszystko wydawało się takie spokojnie,z resztą jak to zwykle bywa na Białej Ziemi.Coś mnie jednak niepokoiło.Usiadłam na chwilę,a traw sprawił,że znalazłam się koło wodopoju.Mogłam z tąt,oglądać zabawy lwiątek i radosnych rozmów leżących obok lwic.Zobaczyłam Sawę.On także był smutny.Co jest grane?! Rozejrzałam się do okoła,a następnie podeszłam do jednej z lwic.Afrona,wstała zaniepokojona moją obecnością i zrobiło coś,czego nie lubię...ukłoniła się.
-Coś jest nie tak....wiem,że ty wiesz wszystko..mów więc,co się dzieję?
-Wszystko,to wielkie słowo królowo,-odezwała się lwica,-nie wiem,czemu się smucą.Ale mam także pewne wieści...od rana,nigdzie nie widziałam Adele i Jasiriego
-Co?..może poszli gdzieś na sawanne...
-Nie! Ich nie ma..-dokończyła i odeszła trochę dalej.
Zastanowiłam się chwilę.No to mam dzisiejsze rozrywki..cudownie! Córka Lea zaginęła..zabiję mnie! Odwróciłam się w stronę bawiących się lwiątek.
-Nora! Lajla! Ndoto! Huru!
Dzieciaki od razu,stanęły koło moich łap i wlepiły we mnie ciekawski wzrok.Tylko Huruma,jak zawsze był zły,że przerwało się mu dotychczasowe zajęcie.
-O co chodzi mamo?-spytała Nora
-Nie widzieliście nigdzie Adele?
-Nie!-powiedzieli od razu Nora i Ndoto,patrząc na siebie.Lajla milczała,Huruma także.
-A wy?-zwróciłam się do wcześniej wspomnianych
-Co mnie ona...-odezwał się Huru,-nie widziałem jej..nikt jej nie widział.Może wyszła na spacer,a w robicie z tego takie halo!
-Racja,-uniosłam wysoko brew,-ale zawsze warto się upewnić..Hurumo!
Wiedziałam,że młody nie lubi swojego pełnego imienia.Uwielbiam kiedy mówiono do niego ,,Huru".Wyczuł więc napiętą atmosferę i odszedł.Za nim poszedł Ndoto i Lajla.Nie wiem,czy chodzi o intuicję,ale mówiła mi..że Lajla coś wie.Wystawiłam już łapę do przodu,żeby ją dogonić,ale zatrzymał mnie pewien głosik.Spojrzałam na Norę.
-Tak?
-Nie mamy dzisiaj lekcji?
-A no rzeczywiście,-walnęłam się łapą,-dzisiaj zwiedzamy tereny,tak?
-Dokładnie!
-Więc chodź..

W blasku słońca,nasze białe sierści,pięknie połyskiwały.Nora dotrzymywała mi tempa,kiedy tłumaczyłam jej,piękno Białej Ziemi.Widać,że była zachwycona,ale i zaniepokojona.Stuknęłam ją ogonem,by trochę przyspieszyła.W oddali dostrzegła,kilka zwierząt.Wyraźnie słyszałam ich kłótnie.Warknęłam w myślach.
-Nora,koniec lekcji..
-Naprawdę?-spojrzała w stronę słońca,-zwykle są dłuższe
-Wiem,ale mamy dzisiaj pewien problem,-wskazałam głową w stronę zwierząt.Mała kiwnęła głową.
-Zobaczę mistrza w akcji!
-No dobrze...-zgodziłam się w końcu i oboje pobiegliśmy w ich stronę.Z bliska spostrzegłam,kilka bawołów.Przygotowywali się do pojedynku,a inne zwierzęta,nic nie robiły.Kazałam Norze usiąść na głazie,a sama weszłam w tłum.
-Co się tutaj dzieję?!
Miała szczęście,że byłam idealnego rozmiaru lwicą i łatwo mnie dostrzegli.Wiedząc kim jestem,zaprzestali sporu.
-Wise..
-On zaczął,-zagaił jeden bawół
-Sam zacząłeś!!-bronił się drugi
-Spokój! O co tutaj chodzi? Czemu przeszkadzacie w spokoju tego miejsca?!
-On co dzień,podkrada mi jedzenie,-odezwał się drugi,bardziej ciemniejszy
-Byłem głodny!
-To nie jest wytłumaczenie!-krzyknął znów drugi i skarcił wzorkiem pierwszego
-To jest wytłumaczenie!-warknęłam i zwróciłam się do pierwszego,-czemu jesteś głodny?
-Oddaje swe jedzenie dzieciom..
-Ta na pewno!-znowu podniósł głos ciemniejszy,lecz po chwili uspokoił się,-naprawdę?
-Tak! Przecież wiesz bracie,że nie mamy co jeść
-Ja..przepraszam.Chodź,dam ci wiele!
-Dzięki!-oboje zaczęli się oddalać,tak jak zwierzęta.Podbiegła do mnie Nora.
-Zawsze tak jest?
-Czasem jest gorzej,-westchnęłam,-ci dwoje zawsze tak..
-Idź się pobaw,-odezwałam się ponownie i zachęciłam małą,by pobiegła do przyjaciół w oddali
-No dobrze..-przytuliła mnie i z uśmiechem,odbiegła.Patrzyłam w ślad za nią,po czym także się oddaliłam.Musiałam poszukać naszych zgub.
-------------------------------------------
-------------------------------------------
I jak? Wiem,że krótki,ale uwierzcie mi na słowo,że następny rozdział,będzie warty przeczytania (jak się uda).W końcu,udało mi się coś napisać (niech żyję sobota!).Wrzuciłam jak widzicie dwa rozdziały.
Wkrótce,myślę,że nadejdzie koniec sez.1.Jednak jeszcze trochę rozdziałów przed nami i...śmierć pewnej osoby (spoiler!) W następnym-także się wiele będzie działo.Ale bez przedłużania...
*pozdrawiam* 

Rozdział 39

Rozdział jest połączony z..

Ndoto
Jak zawsze,bawiliśmy się na łące.Graliśmy akurat owocem,ale nie na grupy.Po prostu,podawaliśmy go do siebie.Przerwaliśmy,kiedy Nel zaczęła krzyczeć na Lex'a.Oboje pobiegli gdzieś,jednak lewek że łzami.Postanowiłem pobiec za białą.Nie zajęło mi to wiele czasu i po chwili,byłem już przy niej.
-Czemu tak krzyczałaś?-spytałem,-czy on coś ci zrobił?
-Nie,nic mi nie zrobił,po prostu powiedziałam mu prawdę,czemu go tak nie lubię.Można powiedzieć,że uraziłam jego dumę.
-Muszę powiedzieć,że nieźle mu nagadałaś,bo odbiegł jakiś smutny,miał łzy w oczach,-odparłem,na co Nel zamknęła oczy i pochyliła głowę.
-Przesadziłam?
-I to bardzo
-Muszę go przeprosić,-powiedziała,-wiesz,gdzie pobiegł?
-Chyba na białą skałę
-Dzięki,-odpowiedziała lwiczka,przytuliła mnie i pobiegła na białą skałę.Patrzyłem jeszcze chwilę w ślad za nią,po czym wróciłem do grupy.
-I jak?-spytał mnie Huru
-Wszystko w porządku..chyba.Idziemy grać?
-Tak!

Wise
Obudziłam się niemal natychmiast.Na dworze było jeszcze wcześnie.Uśmiechnęłam się w duchu i spojrzałam na dzieci.Lajla i Nora,spały wtulone w przybranego brata,natomiast Ndoto spał na na plecach Nory.
Spojrzałam również na innych.Lwiej Gwardii,nie było już w jaskini.Córki Taje,spały obok Kamby.Młoda bardzo wyrosła i coraz bardziej,widziałam w niej starszą nastolatkę.Kilio już nie spała.Podeszła do mnie i przytuliła.
-Nie śpisz?-spytałam podejrzliwie
-Nie..nie mogę.Martwię się o innych i dziecko też się martwi,-westchnęła,-z rana,dzieci poszły na patrol.Ja,miałam nadzieję,iść coś upolować,idziesz?
-W sumie...co mi tam!
Kilio uśmiechnęła się lekko i razem opuściliśmy jaskinię.Udałyśmy się z sawanny na pastwiska.Od razu,wypatrzyłyśmy stado zebr.Zaczęłyśmy się skradać.Kilio była pierwszą lwicą polującą i bez problemu,rzuciła się na zwierza,zabijając je.Zaczęłyśmy ją ciągnąć na Białą Skałę.Przed oczami,przebiegł mi obraz nasz,jak byłyśmy małe.W tedy Taje,dobrze polowała,podobnie jak Kilio.Ja,musiałam się wiele uczyć.Uśmiechnęłam się i o mało co,nie upuściłam upolowanego zwierzęcia.Kilio się zaśmiała,kiedy byliśmy już w jaskini.
-Chodzisz z głową w chmurach Wise
Podbiegły do mnie dzieci i przytuliły się do moich łap.
-Czy po śniadaniu,możemy pójść się pobawić?-spytały i zrobiły słodkie oczka
-Oczywiście,-polizałam każdego po główce.
Kiedy młode,rzuciły się na jedzenie,podeszłam do lwioziemskich lwiątek.Simba bawił się z Miko,Lex i Nel leżeli,nie patrząc na siebie,a każde trochę dalej.
-Chodźcie coś zjeść,-uśmiechnęłam się
Simba i Miko,od razu pobiegli ku jedzeniu,Lex z drobnym ociąganiem się.Nel leżała jednak niewzruszona.
-Czemu nie jesz?-położyłam się obok
-Nie mam ochoty...
-Akurat..-uśmiechnęłam się i w duchu się zaśmiałam,-wiem co się dzieję i ty też wiesz.Z Moto było więcej problemów,niż z Lexem.
Mała podniosła się i spojrzała na mnie zaskoczona
-Skąd ty..
-Wiem wszystko kochanie,-popchnęłam ją łapą ku jedzeniu,-musisz coś zjeść
-Dobrze ciociu
***
W nocy..
Zatrzymałam dzieciaki przed pójściem spać i wyprowadziłam je z jaskini.Razem z dziećmi,poszliśmy na bliską polankę.Zdziwiły się trochę,kiedy poprosiłam,żeby się położyli.Cała nasza piątka,spojrzała w górę,na gwiazdy.
-Są piękne...-westchnęła Nora
-A wiesz córeczko,że te gwiazdy to dawni przodkowie,którzy odeszli z tego świata.Niektórzy,zostają naszym duchowym przewodnikiem,a inni nas tylko obserwują.
-Łał!
-A kim są ci duchowi przewodniczy,mamo?-spytał Ndoto
-Przodkowie,którzy nam pomagają w trudnych chwilach.Moja siostra Maji,ma za przewodniczkę naszą matkę,ja króla Mfalme,o którym wam wiele opowiadałam..
-A kim są nasi duchowi przewodnicy?-tym razem pytanie zadał Huru
-Sami się o tym przekonacie,-odpowiedziałam
Jeszcze chwilę patrzyliśmy się na gwiaździste niebo i szukaliśmy kształtów,po czym poszliśmy spać.Jutro miał w końcu,nadejść kolejny dzień.
***
Narrator
-Ah! Wiecie jak miło,było by być już nastolatkami!-krzyknęła uradowana Idia,-moglibyśmy w końcu,robić to co chcemy i nikogo nie pytać o zgodzę
-Fajnie by było,-Bora przybiła pomarańczowej piątkę
Cała Lwia Gwardia z Korą i Idią,szła w stronę Białej Skały.Właśnie skoczyli swoje codzienne patrole i postanowili zrobić sobie dzień przerwy,akurat spotkali po drodze córki Taje.Teraz cała siódemka,zmierzała w stronę wielkiej skały.Koda i Bahati,jak zawsze się przekomarzali,który jest lepszy i próbowali tym samym zaimponować lwiczką.Te jednak nie były specjalnie nimi zainteresowane.Bora i Idia,rozmawiały,o przyszłości,natomiast Mia i Shani,kłóciły się co będzie dzisiaj na obiad.Kora szła natomiast,prowadząc całą grupę,tym samym zastępując Mie.Lwiątka postanowiły,zrobić sobie przerwę i podbiegli ku wodopojowi.Położyli się przy jego brzegu.Lewki postanowiły urządzić sobie pojedynek.Zaczęli więc walczyć.Mia i Bora,postanowiły także dołączyć do walczących.Natomiast Shani,Idia i Kora,leżały,mocząc łapy.Kiedy każde z nich skończyło swoje zajęcia,z powrotem ruszyli ku Białej Skale.Mia zarządziła szybki bieg.Dzięki temu,szybciej znaleźli się przy skale i przy obiedzie,który zjedli od razu.Zebra szybko zniknęła w lwich brzuchach.

Gdzieś na granicy..
Czarna lwica,szła przed siebie.Na zważała na to,że pomału niebo zaczęły pokrywać ciemne chmury.Uważała,ten klimat za najładniejszy.Z jej twarzy,nie schodził szyderczy uśmiech.Podeszła do małej jaskini i wyciągnęła z niej niedawno upolowaną antylopę.Zabrała się szybko do jedzenia i ruszyła dalej.Na jej nos,opadła pierwsza kropla deszczu.Zmarszczyła brwi,lecz nie zamierzała się poddać.Niezauważona,znalazła się w końcu w Miejscu Płomieni.Przeszła przed kłodę i postawiła łapę na suchej ziemi.Nie przerażała ją myśl,że może wybuchnąć jakiś pożar.Szybkim krokiem,znalazła się przy drobnej jaskini.Weszła do środka,zamknęła oczy i zaczęła układać w myślach swój plan.Musiał być dobrze dopracowany,zwłaszcza jeśli chciała pozbyć się.. Usłyszała jakiś hałas.Niemal natychmiast,stanęła na równe nogi.Warknęłam i wystawiła pazury,kiedy koło niej pojawił się czarny lew z białą grzywą.Spoglądał na nią jak zaczarowany.
-Czego?!-warknęła
-Trochę milej co?..ja tutaj tylko przechodzę..
-Dlaczego? CO..mózgu szukasz.Wypad z tond!
-Miła pani niech na mnie nie warczy ok?-odwarknął,-przyznam,że pierwszy raz widzę taką waleczna lwice
-Mądrą lwice,-zaśmiała się i zaczęła go obkrążać,-podobasz mi się,przydasz mi się,tym razem daruje ci życie
-Do czego ci jestem potrzebny? Czemu mam ciebie..
-Nie przerywaj mi! Mój plan może się udać,ale najpierw potrzebuję kogoś,kto mi w nim pomoże.-spojrzała na lwa,swoimi zielonymi oczami.
-Zrobię co każesz,-powiedział fioletowooki
-Świetnie! A tak w ogóle...to jestem Hasira
-Ja jestem Sawa..
Czarna lwica z blizną,wskazała mu tylko jaskinię,a sama gdzieś odeszła.Wiedziała,że jej plan wkrótce może dość do końca,może wypełni swój cel i posmakuję zemsty.
**************************************************