Mfalme ziewnął szeroko, odsłaniając przy tym różowy języczek, natomiast Kukaa przeciągnęła się, wyciągając przed siebie długie łapy. Para królewska wysunęła się z jaskini, podążając równym krokiem w stronę szczytu Białej Skały. Za nimi rozległy się ciche piski, pełne podekscytowania, jeszcze zanim trzy kulki szczęścia wystrzeliły na krótkich łapkach. Co jakiś czas się przewracała, jednak zamiast płakać wybuchały śmiechem. Agenti szła natomiast za przybranymi siostrami, nie chcąc przerywać im figlów, a przy okazji uważnie je obserwując.
Kukaa zmrużyła oczy. Wiatr musnął jej pysk, zapewniając jej trochę ochłodzenia, zanim ta zmieniła pozycję, na taką bardziej wygodniejszą. Biały lew usiadł obok niej, spoglądając z uwagą na odległy horyzont. Złączyli ze sobą ogony, ciesząc się wspólnym towarzystwem.
- Miamo! Tiato!
Uśmiech Kukii stał się szerszy, gdy Malkia przepchała się przed nich, zwracając na siebie uwagę rodziców. Spojrzeli na córkę z zainteresowaniem. Mała zmrużyła brwi, ale zabiła ogonkiem, wyraźnie zadowolona.
- Tak, kochaniutka? - spytała matka lwiczki
- Cio to? - ogonek małej błyskawicznie wystrzelił w stronę wschodzącego słońca.
- To jest słońce. - wtrąciła się Agenti, siadając wyprostowana obok władców. Rzuciła księżniczce rozbawione spojrzenie. - Piękne, prawda? Ono daje życie!
- Naprawdę? - pisnęła Milele, przysiadając obok Malki.
Biała lwiczka skoczyła w kierunku siostry. Obie rozpoczęły zabawę, bardziej zainteresowane swoimi sprawami, niż jakimś słońcem.
Maji nieśmiało wychyliła głowę zza pleców Agenti.
- J-jest ł-ładne
Agenti westchnęła. Maji była zdecydowanie mniejsza od sióstr, przy tym nieśmiała i skromna. Jasna obawiała się, że te cechy kiedyś mogą sprawić, że będzie narażona na niebezpieczeństwo. Nie mogła do tego dopuścić. Otoczyła ją ogonem, przyciskając bliżej siebie.
- Opowiedzieć ci coś super? - gdy Maji skinęła główką, Agenti chrząknęła. - Słyszałaś kiedyś o Kręgu Życiu?
- N-nie...
- Cio to? Cio to? Mów! No mów! - Malkia przerwała gryzienie ucha siostry, na której wygodnie leżała, by podbiec do Agenti. Milele obrażona poszła w ślad za nią.
- Zasady Kręgu Życia są dla nas bardzo ważne, dzięki nim panuje harmonia. Szanuje się każde stworzenie, nawet taką malutką mrówkę, bo każde zwierzę robi coś ważnego w Kręgu Życia. Jesteśmy ze sobą złączeni.
- Taką antylopę niby się zjada, a jednak po naszej śmierci wyrasta trawa, którą właśnie one jedzą. - wyjaśnił prosto Mfalme.
Milele przekrzywiła łebek.
Milele przekrzywiła łebek.
- Snielci?
Syn Nory zagryzł wargę.
- Widzisz, kochanie, gdy dobry lew umiera, staję się jedną z gwiazdek i obserwuje swoich bliskich z góry.
- Ale ksemiczki (księżniczki) nie umeralią? (umierają) - spytała drżąc na całym ciałku Maji.
Kukaa zawahała się.
- Czas każdego zwierzęcia jest jak słońce. Wschodzi, gdy rodzi się nowe życie i zachodzi, gdy ono dobiega końca.
- Ci (czy) miożemy (możemy) obserwować bliskich z chmurek? - spytała z podekscytowaniem Malkia
- I z gwiazd. A oni zawsze przybędą wam z pomocą, gdy będziecie ich potrzebować. - odpowiedziała Kukaa.
Agenti zachichotała pod nosem.
- Podobnie jak Duchowi Przewodnicy!
- Dmuchowi wojownicy?
Rodzice i Agenti wybuchnęli śmiechem, zanim wszyscy wstali na równe łapy. W jaskini stada zaczynało panować zamieszanie co oznaczało, że lwice polujące wybierają się na polowanie. Mfalme poczuł, jak burczy mu w brzuchu.
- Dokończymy innym razem, mamy na to dużo czasu, a teraz pora wracać. - zagonił ogonem córeczki, które z piskiem rzuciły się w dół, prosto do swojej prababci Wise, która je z czułością przytuliła.
Agenti tuptała obok opiekunów.
- Możemy wyjść dzisiaj na spacer? Chce im pokazać wodopój. Są już starsze.
- Ty też kiedyś byłaś taka malutka. - zaśmiała się Kukaa, ale zgodziła się na propozycję lwiczki.
Gdy więc tylko łowczynie wróciły z dwiema antylopami, Agenti zjadła przydzieloną sobie porcję bez marudzenia, najszybciej jak potrafiła i pogoniła trójkę księżniczek, by przestały pić mleko, bo czeka je przygoda. Oczywiście zanim część białoziemców zdążyła zebrać się do wykonywania swoich obowiązków, księżniczki i Agenti wybiegli prosto na sawannę. Mfalme i Kukaa bez słowa ruszyli za nimi, biorąc przy okazji swoje córki na plecy, by ułatwić im wędrówkę.
- Wow! - pisnęła wesoło Malkia, znajdując się teraz na ziemi.
Spojrzała lśniącymi z podekscytowania oczami na swoje siostry. Chłodna woda poruszała się prawie niedostrzegalnie, błyszcząc i zachęcając do napicia. Do tego nad wodopojem było cicho i spokojnie. Przybywała tutaj jedynie jedna żyrafa.
Spojrzała lśniącymi z podekscytowania oczami na swoje siostry. Chłodna woda poruszała się prawie niedostrzegalnie, błyszcząc i zachęcając do napicia. Do tego nad wodopojem było cicho i spokojnie. Przybywała tutaj jedynie jedna żyrafa.
- Moszemy się pofabić? - spytała Milele.
Agenti nie czekając na odpowiedz, rzuciła się w stronę wody, by trochę popływać. Było jej niezwykle przyjemnie. Kukaa i Mfalme położyli się na płaskiej skale, z kolei Maji zaproponowała, żeby pobawiły się kamyczkami. Było ich tutaj tak dużo, że starczyłoby dla każdej z nich. To lepsze niż jeden patyk w jaskini, którym ciągle musiały się dzielić. Rodzica rozpoczęła wspólne spędzenie czasu.
***
Nieświadomi władcy spoglądali na czwórkę swoich pociech, przytuleni do siebie i co jakiś czas roześmiani, gdy jakaś lwiczka zrobiła coś słodkiego. Stracili całkowicie czujność. W krzewach nie opodal, czaił się jednak umięśniony lew, który wręcz pożerał wzrokiem królewskie potomkinie. Wbił ostre pazury w ziemię, jeżąc sierść i warcząc pod nosem, zanim wycofał się głębiej, kompletnie tracąc widoczność, ale będąc również niewyczuwalny.