piątek, 14 lutego 2020

Rozdział 160 [maraton 7/10]

Łagodne promienie słońca, pomału wkradały się na niebo, zmieniając jego kolorki i upewniając, że noc minęła całkowicie. Zerwał się mocniejszy wiatr, smagając płatkami białych kwiatów, oraz budząc część zwierząt. Nowy dzień zaczął się przyjemnie, z większą energią na odkrycia. W jaskini stada białoziemców, wciąż panowała senna atmosfera. Lwy spały, całkowicie pochłonięte własnymi marzeniami, co jakiś czas pochrapując cicho pod nosem. Tylko szóstka lwów zdecydowała, że nie pora na sen. Powinno skorzystać się z idealnej pogody, która mogła nieść ze sobą więcej relaksu, niż typowy deszcz. 
Mfalme ziewnął szeroko, odsłaniając przy tym różowy języczek, natomiast Kukaa przeciągnęła się, wyciągając przed siebie długie łapy. Para królewska wysunęła się z jaskini, podążając równym krokiem w stronę szczytu Białej Skały. Za nimi rozległy się ciche piski, pełne podekscytowania, jeszcze zanim trzy kulki szczęścia wystrzeliły na krótkich łapkach. Co jakiś czas się przewracała, jednak zamiast płakać wybuchały śmiechem. Agenti szła natomiast za przybranymi siostrami, nie chcąc przerywać im figlów, a przy okazji uważnie je obserwując. 
Kukaa zmrużyła oczy. Wiatr musnął jej pysk, zapewniając jej trochę ochłodzenia, zanim ta zmieniła pozycję, na taką bardziej wygodniejszą. Biały lew usiadł obok niej, spoglądając z uwagą na odległy horyzont. Złączyli ze sobą ogony, ciesząc się wspólnym towarzystwem. 
- Miamo! Tiato! 
Uśmiech Kukii stał się szerszy, gdy Malkia przepchała się przed nich, zwracając na siebie uwagę rodziców. Spojrzeli na córkę z zainteresowaniem. Mała zmrużyła brwi, ale zabiła ogonkiem, wyraźnie zadowolona.
- Tak, kochaniutka? - spytała matka lwiczki
- Cio to? - ogonek małej błyskawicznie wystrzelił w stronę wschodzącego słońca. 
- To jest słońce. - wtrąciła się Agenti, siadając wyprostowana obok władców. Rzuciła księżniczce rozbawione spojrzenie. - Piękne, prawda? Ono daje życie! 
- Naprawdę? - pisnęła Milele, przysiadając obok Malki. 
Biała lwiczka skoczyła w kierunku siostry. Obie rozpoczęły zabawę, bardziej zainteresowane swoimi sprawami, niż jakimś słońcem. 
Maji nieśmiało wychyliła głowę zza pleców Agenti. 
- J-jest ł-ładne
Agenti westchnęła. Maji była zdecydowanie mniejsza od sióstr, przy tym nieśmiała i skromna. Jasna obawiała się, że te cechy kiedyś mogą sprawić, że będzie narażona na niebezpieczeństwo. Nie mogła do tego dopuścić. Otoczyła ją ogonem, przyciskając bliżej siebie. 
- Opowiedzieć ci coś super? - gdy Maji skinęła główką, Agenti chrząknęła. - Słyszałaś kiedyś o Kręgu Życiu? 
- N-nie... 
- Cio to? Cio to? Mów! No mów! - Malkia przerwała gryzienie ucha siostry, na której wygodnie leżała, by podbiec do Agenti. Milele obrażona poszła w ślad za nią. 
- Zasady Kręgu Życia są dla nas bardzo ważne, dzięki nim panuje harmonia. Szanuje się każde stworzenie, nawet taką malutką mrówkę, bo każde zwierzę robi coś ważnego w Kręgu Życia. Jesteśmy ze sobą złączeni. 
- Taką antylopę niby się zjada, a jednak po naszej śmierci wyrasta trawa, którą właśnie one jedzą. - wyjaśnił prosto Mfalme.
Milele przekrzywiła łebek. 
- Snielci? 
Syn Nory zagryzł wargę. 
- Widzisz, kochanie, gdy dobry lew umiera, staję się jedną z gwiazdek i obserwuje swoich bliskich z góry. 
- Ale ksemiczki (księżniczki) nie umeralią? (umierają) - spytała drżąc na całym ciałku Maji. 
Kukaa zawahała się. 
- Czas każdego zwierzęcia jest jak słońce. Wschodzi, gdy rodzi się nowe życie i zachodzi, gdy ono dobiega końca. 
- Ci (czy) miożemy (możemy) obserwować bliskich z chmurek? - spytała z podekscytowaniem Malkia 
- I z gwiazd. A oni zawsze przybędą wam z pomocą, gdy będziecie ich potrzebować. - odpowiedziała Kukaa. 
Agenti zachichotała pod nosem. 
- Podobnie jak Duchowi Przewodnicy! 
- Dmuchowi wojownicy? 
Rodzice i Agenti wybuchnęli śmiechem, zanim wszyscy wstali na równe łapy. W jaskini stada zaczynało panować zamieszanie co oznaczało, że lwice polujące wybierają się na polowanie. Mfalme poczuł, jak burczy mu w brzuchu. 
- Dokończymy innym razem, mamy na to dużo czasu, a teraz pora wracać. - zagonił ogonem córeczki, które z piskiem rzuciły się w dół, prosto do swojej prababci Wise, która je z czułością przytuliła. 
Agenti tuptała obok opiekunów. 
- Możemy wyjść dzisiaj na spacer? Chce im pokazać wodopój. Są już starsze. 
- Ty też kiedyś byłaś taka malutka. - zaśmiała się Kukaa, ale zgodziła się na propozycję lwiczki. 
Gdy więc tylko łowczynie wróciły z dwiema antylopami, Agenti zjadła przydzieloną sobie porcję bez marudzenia, najszybciej jak potrafiła i pogoniła trójkę księżniczek, by przestały pić mleko, bo czeka je przygoda. Oczywiście zanim część białoziemców zdążyła zebrać się do wykonywania swoich obowiązków, księżniczki i Agenti wybiegli prosto na sawannę. Mfalme i Kukaa bez słowa ruszyli za nimi, biorąc przy okazji swoje córki na plecy, by ułatwić im wędrówkę. 
- Wow! - pisnęła wesoło Malkia, znajdując się teraz na ziemi.
Spojrzała lśniącymi z podekscytowania oczami na swoje siostry. Chłodna woda poruszała się prawie niedostrzegalnie, błyszcząc i zachęcając do napicia. Do tego  nad wodopojem było cicho i spokojnie. Przybywała tutaj jedynie jedna żyrafa. 
- Moszemy się pofabić? - spytała Milele. 
Agenti nie czekając na odpowiedz, rzuciła się w stronę wody, by trochę popływać. Było jej niezwykle przyjemnie. Kukaa i Mfalme położyli się na płaskiej skale, z kolei Maji zaproponowała, żeby pobawiły się kamyczkami. Było ich tutaj tak dużo, że starczyłoby dla każdej z nich. To lepsze niż jeden patyk w jaskini, którym ciągle musiały się dzielić. Rodzica rozpoczęła wspólne spędzenie czasu. 

***

Nieświadomi władcy spoglądali na czwórkę swoich pociech, przytuleni do siebie i co jakiś czas roześmiani, gdy jakaś lwiczka zrobiła coś słodkiego. Stracili całkowicie czujność. W krzewach nie opodal, czaił się jednak umięśniony lew, który wręcz pożerał wzrokiem królewskie potomkinie. Wbił ostre pazury w ziemię, jeżąc sierść i warcząc pod nosem, zanim wycofał się głębiej, kompletnie tracąc widoczność, ale będąc również niewyczuwalny.

Rozdział 159 [maraton 6/10]

Małą Agenti obudził głośny pisk, który odbył się tak blisko, że musiała zatkać uszy. Lwiczka syknęła z niezadowoleniem, nim rozchyliła powieki.
— Przepraszam, kochanie, twoje siostrzyczki zgłodniały.
Jasna kontem oka dostrzegła trzy kuleczki koło łap przybranej mamy, wiercące się i piszczące. Królowa westchnęła, a pochyliwszy się, zaczęła wylizywać malutkie.
— Gdzie tata? — spytała lwiczka, rozglądając się za wspomnianym.
Pustka panująca w jaskini była oznaką, że lwice polujące, lwy i lwice walczące, co za tym szło również król z doradcami, udali się wykonać codzienne obowiązki. W jaskini pozostały opiekunki, oraz starsi członkowie stada, jeszcze dosypiający po ciężkiej nocy. Księżniczki dawały się otóż we znaki wszystkim, całą noc piszcząc. Kukaa po pytaniu córki Kiry, zawahała się , zanim obdarzyła lwiczkę uśmiechem.
— Wyszedł na patrol.
— Szkoda, że mnie nie zabrał. Tu jest strasznie nuuudno. — jęknęła, podnosząc się do siadu. — One są za małe by się ze mną bawić.
— Brakuje ci towarzystwa? — zdziwiła się lwica.
Agenti skinęła łebkiem.
— Może pobawisz się z przyjaciółmi? — zaproponowała lwica, marszcząc przy tym brwi.
— Kiedy oni śpią!
— To może coś zjesz?
— Nie jestem głodna! Chce się bawić!
Księżniczki zaczęły głośniej piszczeć, więc Kukaa przykryła je opiekuńczo ogonem. Spojrzała karcąco na lwiczkę, przez której głośne zachowanie, małe tylko się bały. Jasna prychnęła pod noskiem, odwracając się, by zeskoczyć z podwyższenia. Może prababcia Wise znajdzie dla niej czas?

W poszukiwaniu swojej prababci, lwiczka musiała opuścić jaskinię. Cały czas uważała, by skierować się we właściwą stronę. Wnuczka Amary usiadła na czubku Białej Skały, wpatrzona jak zaczarowana w horyzont. Królestwo bardzo ja fascynowało, a ponieważ należała do królewskiego rodu, poznała już zasady i Krąg Życia.
— Cześć
Odwróciła pyszczek. Jej śliczne oczy, spotkały się z tymi Akili'ego.
— Hejka! Masz jakiś pomysł? Nudzi mi się!
Porzuciła poszukiwania Wise. Zamiast tego skupiła całą swoją energię na synu Ndoto. Lewek stał od niej o parę króliczych skoków, z promiennym uśmiechem wymalowanym na pysku. On również potrzebował towarzystwa.
— Mogę ci coś tajnego pokazać
— Wodopój? Baobab? — zgadywała Agenti. Wzruszyła ramionami, na pokręcenie głową przez przyjaciela. Zainteresowana jego tajemniczym spojrzeniem, tupiąc łapkami, ruszyła za synem Imani.

Dwójka lwiątek zeszła z Białej Skały, niemal od razu kierując się na tyły. Agenti z zaskoczeniem rozglądała się wokół, podziwiając każdą napotkaną roślinę, oraz śledząc ruch ślicznych motylków, zanim Akili zniknął jej z oczu. Rozejrzała się w jego poszukiwaniu przyjaciela, trochę się wahając, dopóki nie ujrzała pędzelka ogona. Weszli do mniejszej jaskini, w której panowało przycienienie. Akili stawiał swoje kroki pewnie, najprawdopodobniej będąc tutaj nie raz. Skupił się na ścieżce przed sobą, co jakiś czas tylko strzygąc uszami, by mieć pewność, że Agenti za nim nadąża.  Lwiczka złapała żyłkę podróżnika. Wesoło machała ogonkiem, podziwiając wnętrze jaskini. Mały strumyk przepływający koło większego, płaskiego kamienia. Co jakiś czas migały jej przed oczami trawiaste posłania, albo dziwne symbole na jaskini. Całe pomieszczenie było pełne lian, oraz pajęczyn.  Otworzyła pyszczek, smakując powietrza i z ulgą przyjęła informację, że wyczuwa wyłącznie woń lwów. Do tego starą.
— Witaj w jaskini Lwiej Gwardii.
— Wow!
Mała słyszała nie raz o tym, czym była Lwia Gwardia i o członkach, którzy do niej należeli. Chociaż gwardia Kiry już nie żyła, lwiczka znała o nich właściwie każdą ważną informację i obarczała tamtejsze lwy wielkim szacunkiem, z kolei żyjących przedstawicieli pierwszej grupy, zamierzała jak najszybciej poznać. To było niesamowite, że należała do białoziemców, dla niej najlepszego stada  na całej ziemi!
— Tutaj omawiali najważniejsze sprawy, oraz odpoczywali przed misjami. —  powiedział z wyczuwalną dumą w głosie lewek.
— Poznałeś ich? — pisnęła szczęśliwa, jednak widząc zmieszanie wymalowane na pysku lwiątka, a także jego smutne oczy, położyła uszka na głowie. — P-przepraszam.
— To nie twoja wina. T-tak miałem okazję ich poznać. Mój brat był jednym ze strażników. Twoi... — szybko ugryzł się w język. Kukaa by go zabiła, gdyby dowiedziała się, że wypaplał.
Agenti na szczęście nie zauważyła zmiany jego zachowania. Lwiczka wtuliła się w jego sierść, chcąc pocieszyć przyjaciela. Akili objął ją ogonem, dziękując za ten czyn. Poczuł się faktycznie lepiej. Korzystając z okazji, otarł łapą pojedynczą łzę.
— Chce jeszcze pokazać ci malunki. Udamy się do Matibabu.
— Matibabu jest nie miła! Gdy chcieliśmy z Tamu zjeść jej zioła, to się na nas bezczelnie wydarła! — poskarżyła się Agenti, tupiąc przy tym łapką.
Akili powstrzymał się od wybuchu śmiechu.
— Matibabu jest cool i wszystko co robi, jest dla dobra mieszkańców Białej Ziemi. To idziemy? Po przygodę!
— Przygodę!
Oboje ruszyli we wskazanym kierunku równym, zwartym krokiem.

Dotarcie do jaskini medyczki, zajęło lwiątkom wiele uderzeń serca. Słońce dawno unosiło się w zenicie, pomału oznajmiając, że zaraz będzie zachodzić, a co za tym szło, wnuki Wise będą musiały wracać do jaskini stada. 
Akili wbiegł pierwszy, od razu podbiegając do szarej lwicy. Matibabu na dźwięk kroków, odłożyła trzymaną miskę z farbą, by się do nich uśmiechnąć i przyjąć przytulasa od syna Ndoto. Agenti niepewnie weszła za lewkiem, wlokąc ogonek po ziemi i nieśmiało podnosząc wzrok na medyczkę.
— Witajcie. Co was do mnie sprowadza? — spytała ze spokojem, chociaż w jej głosie można było dosłyszeć nutkę troski.
Akili machnął ogonem.
— Chciałem pokazać Agenti malunki
Matibabu pośpiesznie skinęła głową. Nie musieli czekać długo na odpowiedz, bowiem  szara lwica odprowadziła ich pod pierwszą ścianę, łapą wskazując piękną białą lwicę, o niebieskich oczach i pręgach w różnych kolorach nad głową.
— Babcia!
— Zgadza się, Agenti. To jest Wise, czyli pierwsza królowa Białej Ziemi. — powodziła łapą niżej. — Wise i Moto doczekali czwórki lwiątek. Nora. Lajla. Ndoto. Huruma. Dalej biegnąca linia pokazuje Zunię, wnuki, prawnuki, oraz połączonych więzią przyjaciół dawnej królowej i ich rodziny...
Matibabu mówiła dość powoli, żeby lwiątka wszystko zrozumiały, pokazując na dany rysunek łapą. Oczy córki Kiry lśniły zadowoleniem. To było niesamowite!
— Ładnie malujesz.
— Dzię-
Zanim Matibabu zdążyła dokończyć, Agenti podbiegła do ściany, opierając się na niej przednimi łapkami.
— To ja! Jestem tutaj! I Malkia, Maji i Milele też są!
Nie zwróciła uwagi na fakt, że znajduję się pod innymi lwami, niż jej przybrane siostry, bo w jej główce uznała, że to nie jest nic istotnego.

Wrócili do jaskini dopiero wtedy, gdy słońce całkowicie zaszło. Matibabu zdecydowała się odprowadzić pobratymców, żeby bezpiecznie trafili do rodziców. Przy okazji zamierzała porozmawiać z Mfalme o pewnym konflikcie krokodyli.
Agenti ziewnęła szeroko, odsłaniając różowy języczek, jeszcze zanim położyła się obok Kukii. Posłała Akili'emu zadowolone spojrzenie, pomału zamykając zmęczone oczy, z wiedzą, że gdy tylko je otworzy, wszystko wyda się jeszcze lepsze.
— Dobranoc.


WALENTYNKI!

wtorek, 4 lutego 2020

Bohater w pigułce #8 Lajla

Witam w ósmej części "Bohatera w pigułce" tym razem... wygrywa... LAJLA!!!!!


WYGLĄD Lajli jest bardzo podobny do tego jej matki, chociaż dawna księżniczka może nie tylko pochwalić się białą sierścią, różowym nosem, czarnym pędzelkiem ogona, ale również obydwoma czarnymi uszami, oraz ciemnoniebieskimi oczami (granatowymi)

  • Urodziła się jako druga i na samym początku medyczka podejrzewała, że Lajla może posiadać ryk praojców 
  • W dzieciństwie została porwana, przez co kilka dni spędziła na Lwiej Ziemi


ZAMIARY:   Lajla nigdy w całym swoim - już nie krótkim - życiu, nie myślała o czynieniu zła. Wszystko co robiła, zawsze miał na celu poprawę życia białoziemców, szczęście jej najbliższych, lub jej samej. Nie była przy tym egoistyczna. Troszczyła się o królestwo, wspierała przyjaciół, rodzeństwo, całe stado. Była dobrą i szanowaną lwicą (dalej jest), potrafiącą zażegnać spory. Chociaż nie pamiętała Lwiej Ziemi, miała do niej ogromny sentyment.  Lajla widziała wiele królestw, poznała najróżniejsze gatunki zwierząt, przy tym wciąż pozostając pewną własnego zdania. Była lojalna. Gdy poznała Msimu, nie zamierzała zdradzać zaufania najbliższych, po prostu miłość w tamtej chwili, była dla niej cechą najważniejszą. Nigdy nie kochała Ni, pomimo jego zalotów, bo od początku to w Msimu, widziała przyszłego partnera i ojca swoich lwiątek. Stała się kochającą matką drugi latorośli, córki i syna, którzy z biegiem czasu, skierowali się własnymi ścieżkami. Lajla zawsze ich przy tym wspierała. Mimo młodego wieku, została już babcią. Lajla cieszyła się, gdy ostatecznie pokonali Hasirę, liczyła na pokój na Białej Ziemi i do dzisiaj kieruje się wartościami, które przez lata jej towarzyszyły. Ponieważ urodziła się druga, nigdy nie mogła zostać królową, chociaż swoim uporem, dobrocią, mogłaby być jedną z lepszych liderek. Historia dalej trwa. Zamiary Lajli są pozytywne, ale kto wie, może z czasem nawet ona zbłądzi?

To chyba już wszystko, co można o niej powiedzieć. Co myślicie o Lajli? Lubicie ją? Uważacie, że byłaby lepszą królową od siostry?  Czy należy do waszych ulubieńców na blogu?