sobota, 18 listopada 2017

Rozdział 70

-Wise,obudź się!-otworzyłam leniwie oczy.Nademną nachylały się Taje i Kilio,wpatrując się we mnie wielkimi oczami.
-Co?-spytałam ziewając,po czym odwróciłam się w stronę wyjścia,było jeszcze ciemno,-jeszcze nie ma dnia
-Jest,po prostu słońce jeszcze nie wzeszło,-szepnęła Kilio
-Chodź,mamy coś dla ciebie,-Taje pociągnęła mnie za ogon i wraz z Kilio,wyszły po cichu z jaskini.Usiadłam.Wszyscy jeszcze spali.Jeśli to nic ważnego,to je zabiję,-zaśmiałam się cicho.Ruszyłam w stronę wyjścia ciekawa,co też chcą mi pokazać.

Dziewczyny miały pięknie wymyte futra,czego nie dało się nie zauważyć,a na ich twarzach,unosiły się szerokie uśmiechy.
-Mam się bać?-spytałam,gdy oddaliłyśmy się od Białej Skały.
-Trochę,-zaśmiały się
Szliśmy jeszcze trochę,aż dotarłyśmy na łąkę.Wszystkie zwierzęta jeszcze spały,więc świeciła pustkami.Usiadłyśmy koło małego jeziorka,na kamieniach.
-Możecie mi powiedzieć w końcu,o co chodzi?
-Wszystkiego najlepszego!-krzyknęły i wtedy mnie oświeciło.Dziś były moje urodziny.Może i nie kalendarzowe,bo one wypadały trochę wcześniej.Był to dzień w którym Mfalme mnie znalazł.Ciekawiła mnie myśl,czy dziś mi się pojawi.Mam nadzieję,że tak.Urodziny obchodzę w ten dzień,a te były pierwsze które świętowałam,bo wcześniej,nie było powodów.
-Dziękuję,-zaśmiałam się,-ja sama zapomniałam
-No wiesz,o takim święcie nie można zapomnieć,-Taje przytuliła mnie,-a zwłaszcza pamiętają o tym najlepsze przyjaciółki
Kilio także mnie przytuliła
-Mamy coś dla ciebie,-powiedziała i przesunęła jeden mały kamień,wyjmując przy tym niebiesko-biały kwiat.Uśmiechnęłam się.Był śliczny.
-Proszę,-szepnęła,wręczając mi go.
Uśmiechnęłam się szeroko i wsadziłam go sobie za ucho.
-Pięknie!-pisnęły
-Bardzo wam dziękuję,-powiedziałam,-wiele dla mnie znaczy,że..
-Ojtam! Mamy więcej atrakcji,-Kilio pomachała ogonem w stronę skałek
-Co powiesz na małe polowanko?-Taje zaśmiała się
-Ale zwierzyna jeszcze nie wstała,-spojrzałam na słońce,przymrużonymi oczami
Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo
-A kto mówił tu o antylopach czy zebrach?-Kilio wybuchnęła śmiechem,-upolujemy co innego
-W sensie?
Nie odpowiedziały,tylko ruszyły w stronę skałek.Poszłam w ślad za nimi.

Kiedy już tam dotarliśmy,spytałam:
-To na co będziemy polować?
-Wise,pamiętasz co było pierwszą naszą zwierzyną?-spytała Taje,wpatrując się we mnie
-Yyy..chyba zebra,-przechyliłam na bok łeb,nie pamiętałam tego
-Oj głuptasie,cofnij się dalej.-zaśmiała się pomarańczowa,-góralek! góralek był pierwszą zwierzyną,jaką upolowałyśmy!
-Pamiętasz,przygotowywałyśmy się do odejścia z Tęczowej Krainy i wtedy musiałyśmy nauczyć się polować,była to nasza pierwsza zwierzyna*,-powiedziała Kilio
Wtedy właśnie,ujrzałam kilka góralków,wychodzących spod kamieni.Oblizałam pysk.Przytaknęłyśmy sobie zgodnie i zaczęłyśmy się skradać w ich stronę.Po chwili,każda z nas upolowała po dwa.Nie zapomniałyśmy przecież o Kręgu Życia.Zjadłyśmy po naszych góralkach.
-Pyszne,-powiedziałam,-już nie pamiętam,kiedy ostatnio je jadłam
-Że sto lat temu,-zaśmiała się Taje,a ja dałam jej porządnego kuksańca w ramie.Potem,wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem.Akurat słońce zaczęło już wschodzić,więc powolnym krokiem,udałyśmy się w stronę Białej Skały.
-Idia sobie dobrze radzi,-powiedziała Kilio w stronę Taje,-będzie z niej dobra Główna Lwica Polująca
-Ma świetną nauczycielkę,-oczy Taje błyszczały dumą.
W końcu,wszystkie dotarłyśmy na Białą Skałę,gdzie wszyscy zebrali się,by złożyć mi życzenia,a przyjaciele i dzieciaki,przytulały mnie z czułością.Przyznam,że było to miłe....bardzo miłe.Kiedy wszyscy już się od siebie odkleiłyśmy,lwice polujące,ruszyły na polowanie.Dzisiaj był dzień wolny.Spojrzałam smutno na moje dzieci,rozmawiające ze swoimi przyjaciółmi.Dzisiaj mieli opuścić Białą Ziemię i ruszyć w podróż.Najgorsze,że miała ich długo nie być.Marwiłam się.Co ja bez nich zrobię?

Kiedy wszyscy już pojedli,upolowanymi zebrami (3),lwice i lwy ruszyły na skałki,lub jakieś inne miejsca odpoczywać,a lwiątka pognały bawić się nad wodopój.Resztę czasu,spędzałam z Leą,poszłyśmy na polowanie.Później jednak,wraz z  Kilio żegnaliśmy się na granicy z Leą,Malką i Kesho(braćmi Kilio).Kilio przytulała braci na pożegnanie,ja natomiast rozmawiałam z Leą.
-Odwiedź nas jeszcze kiedyś,-powiedziałam i przytuliłam białą,-bo się zatęsknie
-Jeszcze się zobaczymy,-odpowiedziała Lea,-a tak wogóle,najlepszego!
Kiwnęłam głową.Nie lubiłam się z nią żegnać.Trochę czasu później,Lea i bracia Kilio,ruszyli w stronę swojej ziemi.Obserwowałyśmy ich jeszcze długo,po czym ruszyłyśmy w stronę Białej Skały.

Na Białej Skale,czekali na nas Busara,Nyeusi,Taje,Kamba-która wróciła już do zdrowia,chodź chodizła jeszcze słabo.Przytuliliśmy się.
-To..co dzisiaj robimy?-spytał Busara,-chyba nie będziemy jak te dziadki,odpoczywać
-Busi,przypominam,że sam jesteś dziadkiem,-zgasiła go Kilio
-Busara ma rację,musimy coś porobić,-odparła Nyeusi
-To jakieś wyścigi czy jak,-zaśmiała się Taje
-A niech ci będzie,-dopowiedziałam że śmiechem i jak jeden mąż,rzuciliśmy się do biegu,byle być pierwszymi przy granicy.Uwielbiam moich przyjaciół.

***

-Tylko uważajcie na siebie,-spojrzałam w stronę moich dzieci z taką czułością,jaką mogą czuć tylko matki.Nora,Lajla,Ndoto i Huru,tak bardzo wyrośli.Już nie przypominali małych lwiątek,którymi byli.Właśnie wyruszali w podróż.Białoziemcy zgromadzili sie przed granicą,by porzegnać siódemkę lwów.Kamba żegnała że łzami córkę.Arro,Chaka,Teo i Amara,także żegnali Imani.Kisu żegnał się z rodzicami,rodzeństwem i bratankami.Aishi z przybranymi rodzicami.Ndoto,Lajla,Nora i Huru,rzucili się w moją stronę,z przytulasami.Ucałowałam wszystkich i spojrzałam zgodnie na Norę.Chyba zrozumiała co chce jej przekazać,bo kiwnęła głową.Chciałam,by dobrze dowodziła,w co wierzyłam i trzymałam za ich wyprawę kciuki.
-Będziemy,-odparła biała
-Wracamy za dwa miesiące,-Lajla uśmiechnęła się słabo.Zastanawiałam się,dlaczego.jest smutna.Może będzie strasznie tęsknić? Nigdy się nie rozdzielałyśmy,no...oprócz tego jednego razu,kiedy została porwana,ale tego nawet nie pamięta.Chodź,pamięta Kiarę.Huru stał wyprostowany obok Ndoto.Uśmiechnęłam się do mojego potomstwa.Byłam pewna,że Moto także był z nich dumny,tak mocno jak ja.
Ostatni raz się przytuliliśmy,po czym cała siódemka,ruszyła w stronę granicy.Towarzyszyły im słowa otuchy,od przyjaciół i rodziny.Kisu złączył się ogonem z Norą,Ndoto podszedł bliżej Imani i Lajli,by dodać im otuchy.Huru zaczął już rozmawiać z Aishi,swoją wielką przyjaciółką.Odwrócili się tylko raz,po czym zniknęli na horyzoncie.Kilio,Busara ,ja ,Kamba i Arro,wpatrywaliśmy się jeszcze długo w horyzont,po czym wróciliśmy na Białą Skałę by odpocząć.

Wskoczyłam na podwyże,położyłam się i myślami sięgnęłam do dzieci.Miałam nadzieję,że przed wieczorem znajdą jakąś kryjówkę i że nie będzie padać.Maji położyła się koło mnie.
-Cały dzień cię nie widziałam siostrzyczko,-szepnęłam
Ona tylko posłała mi ciepły uśmiech.Rozmawiałyśmy chwile,po czym obie zasnęłyśmy.

Msimu
-Trzymaj się Lajla,-szepnęłem
Chciałem by wróciła cała i zdrowa,byśmy już nie musieli się ukrywać.Zwłaszcza teraz,kiedy ewidentnie matka coś knuła.Chciałem tylko wiedzieć,co to takiego.


?
Wziąłem głęboki wdech.Widok mojego królestwa z góry,zawsze zapieram mi wdech w pierwsiach.Horyzont wydawał się jakby błyszczał.Westchnąłem.Dzisiaj był ten dzień,dzień jej urodzin.Właśnie tego dnia,zawitała na moją ziemię,właśnie tego dnia,po raz pierwszy razem się bawiliśmy.Towarzyszyła nam także jeszcze jedna przyjaciółka.Właśnie przyjaciółka,czy mogę dalej używać tego słowa? Po tym..po tym jak pozwoliłem im odejść.Eh! Teraz świętowała by urodziny,chodź wiem,że obydwie nie żyją.Nie dały by rady przeżyć.Spojrzałem na swoje łapy.Brązowe futro matki.Coś umykało z mojej przeszłości.Zbijały się tylko słowa,które powtarzała mi każdego dnia "Nie ufaj białym,taki kolor futra jest nielwi,są inni,gorsi".A ja..żałuję,żałuję że ją wtedy puściłem,pozwoliłem jej odejść,na pewną śmierć.Zawiodłem.
Rozległo się wołanie za mną.Odwróciłem się więc,a z mojej twarzy już nic nie dało się wyczytać,z resztą,jak zawsze.Spojrzałem z wyższością na dwie lwice obecne trochę niżej.Jedna,była moją matką.Druga moją żoną,której nie potrafiłem pokochać.
-O co chodzi?-burknąłem
-Jak to co?! Zapomniałeś o ziemi,o której doniusł nam zwiadowca,-powiedziała Dicky,mierząc mnie wzrokiem,-napadniemy na nich..już niedługo!

-------------------------------------------------------------------------------------------------
*Ten rozdział w którym polowały jako lwiątka na góralki,nie został nigdy opublikowany

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Coś szybko je publikuję,prawda? Dobrze,że jestem chora,bo bym nie miała czasu,a możecie mi wierzyć,wszystko się rozkręca.Teraz,większość rozdziałów,będzie tylko o tej podróży,by białoziemcy mieli chwile spokoju.Ale oczywiście,jak twierdziła Matibabu,nic już nie będzie takie samo.Nie zdradzę jednak więcej c:
Pozdrawiam!

środa, 15 listopada 2017

Rozdział 69

W tej chwili,wiele myśli wirowało w głowie Nory.Ona miała prowadzić grupę.Wszyscy będą zdani na nią,będą na nią liczyć.Wszyscy na nią liczą.Tak samo będzie w przyszłości,kiedy obejmie tron.Tam także,będzie musiała prowadzić stado.Biała lwica,usiadła na kamieniu.Miała z tąt widok na rozlewającą się pod jej łapami łąkę.Piękno,niewinną łąkę.Nora poczuła w oczach łzy.Od niej będzie wszystko zależeć.A jeśli zawiedzie matkę,stado,przyjaciół? Za duży obowiązek.Po co mi była ta podróż? Po co wogóle się pierwsza urodziłam!? Przecież się do tego nie nadaję.
Na niebie,ukazywały się po kolei pierwsze gwiazdy.Nora spojrzała na nie.Każda taka sama,a jednak inna,jak często mawiała Lajla.Przypomniało jej się,jak pierwszy raz wraz z rodzeństwem i rodzicami,poszła oglądać gwiazdy.Zasnęła w grzywie ojca.Na myśl o tym zaśmiała się,a łzy błyskawicznie zniknęły.Czuła jednak,dalej smutek i niepewność.Chciała się teraz wygadac.Ale nie mamie,czy siostrze, bracią,partnerowie.Spojrzała na swoje łapy.Wieczna optymiska,także odczuwa smutki.Nory dotyczyły głównie przyszłości i chodź,że wszystkich sił,chciała się nie bać,nie mogła.
-Boisz się odpowiedzialności,prawda?
Nora podniosła się,kiedy usłyszała obcy głos.Warknęła cicho.
-Kim jesteś? Pokaż się
Przed nią rozbłysło światło i ukazała się przeźroczysta postać,o czarnym futrze zdobionym bielą.Nora z wrażenia usiadła.Przełknęła ślinę.Obie lwice,wpatrywały się w siebie chwilę.
-Nie boję się odpowiedzialności,-powiedziała w końcu Nora,czując się nagle bezpieczna,-boję się że zawiodę
-Nie zawiedziesz,-lwica zaśmiała się,-wierzę w ciebie i czuję,że tego nie zrobisz.Nie potrafisz zrobić błędu,kiedy wiesz,że wszystko umiesz
-Nie rozumiem..
-Noro,po prostu przestań się bać i czasem sobie zaufaj,-lwica spojrzała na niebo,-kiedyś będziesz jedną z tych gwiazd,staraj się więc narazie,by była największa.Dokonuj dobrych czynów,Noro
-Będę,-przytaknęła biała,po chwili przełknęła ślinę,-kim jesteś?
-Jestem Kipengele,możesz mi mówić Angela.Jestem mamą twojej mamy,oraz twoją Duchową Przewodniczką
-Moją babcią? Moją Duchową Przewodniczką? Myślałam,że nigdy nie będę jej miała
Angela się zaśmiała
-Dlaczego tak sądziłaś?
-Lajla miała tatę,Kisu miał swojego dziadka Miibę,Aishi miała mamę,nawet Imani pokazała się Nzuri,jej babcia i tylko ja nie miałam Duchowego Przewodnika z braćmi
-Możesz mi wierzyć,pojawiamy się wtedy,gdy ktoś nas potrzebuję.Może i kiedyś twoi bracia nas dostrzerzą? A na razie słodka Noro,wracaj do domu
-Musimy już końcyć? Dobrze mi się z tobą rozmawia!
-Mi z tobą też,ale pamiętaj,zawsze będę z tobą,tutaj,-wskazała na serce,po czym zniknęła,rozpromieniona na nocnym tle.Nora wytarła łzy i biegiem,pobiegła w  stronę Białej Skały.Teraz wszystko,wyglądało już inaczej.
***
Kilka dni później

Lajla zerwała się na cztery łapy,jeszcze przed wschodem słońca.Szybko się przeciągnęła i nims się zorientowała,znalazła się na czubku skały.Horyzont był jak zawsze piękny,mimo iż jeszcze przyciemniony.Lajla wzięła głęboki wdech,delektując się czystym powietrzem.
Zmrużyła oczy i poderwała się z miejsca.Niezauważalnie,przemknęła do wodopoju,wzięła kilka łyków i puściła się biegiem,w stronę granicy.Musiała spotkać się jeszcze z Msimu,jeszcze raz,zanim jutro wyruszą w podróż.Wiedziała,że nie będzie go widzieć,może nawet dwa miesiące,a czuła,że strasznie będzie za nim tęsknić.
Kiedy znalazła się już na granicy,rozejrzała się niespokojnie by się upewnić,że nikt jej nie widział,po czym weszła do znajomej dziury.Przyczupnęła,mając nadzieję,że Msimu szybko się zjawi.

Nie musiała długo czekać.Biały lew wszedł do dziury i od razu,przytulił ukochaną.
-O czym chciałaś że mną porozmawiać?
-Msimu,-polizała go w policzek,-jutro wyruszam z przyjaciółmi i rodzeństwem w podróż
-Serio? To niesamowite
-Nie będziesz tęsknił?
-Jeszcze się pytasz,-Msimu polizał ją w policzek,-jasne,że będę,ale cieszę się twoim szczęściem
-Skąd wiesz,że się cieszę?
-Inaczej byś nie wyruszała w nią,jesteś mądra,-powiedział,-a ile będzie trwać?
-Możliwe,że dwa miesiące
-Żartujesz? Tak długo,-westchnął,-serio będę tęsknić
-Ja też,-wtuliła się w jego futro,-ale mamy cały dzień,co powiesz na jakiś polowanie,puki wszyscy śpią?
-To na co będziemy polować?-zaśmiał się
-Na to co wstanie,-odparła z uśmiechem Lajla
Msimu i Lajla,przytuleni ,opuścili dziurę.Ruszyli w stronę pastwisk białoziemców.I chodź Lajla bała się,że ktoś ją zobaczy,przy Msimu czuła,że nic złego nie może się wydarzyć.Czy taka właśnie była miłość? W ich mniemaniu,tak.
***
-Idziemy powalczyć?-spytał Ndoto,doganiając przybranego brata
Dawno nie spędzali razem czasu,co chciał zmienić czerwonogrzywy
-W sumie,czemu nie,-wzruszył ramionami Huru,-Aishi jest na polowaniu,więc raczej nic innego się nie wymyśli
-Bo tylko ona ma ciekawe pomysły tak?-Ndoto uniusł wysoko brew
-Bez urazy braciszku,ale to właśnie sugeruję,-odparł z uśmiechem Huru
-Ah tak? W sumie to nic dziwnego,kibicuję wam jako parze,-Ndoto zaśmiał się cicho,a Huru wbił w niego zaciekawiony i wściekły wzrok.
-Para? Co za brzdury opowiadasz
-Wszyscy to widzą,jak tylko na was spojrzą,-Ndoto wzruszył ramionami,wciąż nie przestając się uśmiechać,-pasujecie do siebie
Huru nic nie odpowiedział od razu.Po chwili milczenia powiedział w końcu:
-Idziemy powalczyć
-I to jest dobra decyzja,-przytaknął Ndoto,ruszając za bratem.
***
Kilio odetchnęła z ulgą,przed nią znów ukazały się znajome tereny.Biała Ziemia,jej ukochany dom.Nie mogła się już doczekać,aż znowu zobaczy przyjaciół i rodzinę.Ciekawe,jak Busara sobie poradził,-pomyślała.Odwróciła się do tyłu.Za nią szli jej bracia:Malka i Kesho,a także przyjaciółka jej i Wise,dawna królowa Lwiej Ziemi,Lea.Lwica szła dzielnie,pomimo tego że nie widziała.Posługiwała się wszystkimi zmysłami i Kilio czuła podziw,że tak sobie dobrze radzi.Nie wiem co ja bym czuła,gdyby mnie spotkały takie nie szczęścia.Strata wzroku i..strata ukochanego.To chyba najbardziej boli.Na szczęście Busara jeszcze żyję.

Dała znać ogonem,żeby wszyscy ruszyli za nią.Obrali kierunek Białej Skały,gdzie Kilio była pewna,że wszyscy będą czekać.
-Podoba ci się Biała Ziemia,co?-Kilio zwróciła się do Kesho
-Przecież już tu byłem,-warknął,-jest całkiem całkiem
Kilio prychnęła
-Aż mnie zaciekawiłeś swoją przeszłością.Następnym razem,muszę zapytać Thanabiego i Kifo,gdzie się to bywało,-zaśmiała się,-Dla mnie Biała Ziemia jest najpiękniejsza.Tak chyba mówi  każdy o swoim domu.

Kiedy dotarli na Białą Skałę,wszyscy już dawno wstali i ci którzy jeszcze się nie rozeszli do obowiązów,spojrzeli w ich stronę.Wise,Taje,Nyeusi od razu rzuciły się do przytulania Kilio,podobnie Kamba,która dopiero co wróciła.Busara natomiast,ucałował ukochaną.
-Widzę że tęskniłeś,-zaśmiała się Kilio,-ja też
-Skoro już jesteś,to może poprowadzisz dzisiaj polowanie?-Idia podeszła do Kilio i ją przytuliła,-Usafi już mi nie musi pomagać,radżę sobie dobrze
-Będzie z ciebie dobra Główna Lwica Polująca,-zaśmiała się Kilio,-na razie,to ty poprowadź polowania,ja zacznę od pojutra
Córka Taje kiwnęła głową i ruszyła w stronę pastwisk,za nią pobiegły lwice polujące,witając się uprzednio z Kilio.
-Cześć,-przywitał się Busara z Malką,a Kilio zaśmiała się na wspomnienia,jak ci dwoje jeszcze niedawno,skakało sobie do gardeł.
-To co Busara,zaprowadzisz mnie do naszych dzieci i wnuków? Stęskniłam się
-Myślę Kilio,że nie długo,będziesz musiała nauczyć Binti i Shirę polować
-Aż takie duże,no kto by pomyślał,-zaśmiała się Kilio i wraz z braćmi i Busarą,pomaszerowali w stronę sawanny.Wise i Taje,zostały z Leą i ledwie się dało,obie białe lwice rozdzielić z uścisku.
-Witaj przyjaciółko,-zaczęła Lea
-Stęskniłam się,-dopowiedziała Wise
-A ja czuję się zazdrosna,-przewruciła oczami Taje

Wise
Lea zgodziła się u nas przenocować,na więcej nie dało się jej namówić.Cieszyła się,że Nel jest w ciąży,ja z resztą także.Myślałam,że tylko ja nie będę tak szybko babcią.Cieszę się,że Kilio wróciła i mogła trochę dłużej,pobyć z braćmi.Jutro Lea,Malka i Kesho,wracają do siebie,a ja..cóż,kolejny roczek mi minie.Kolejny przybliża mnie do starości.Oh! Tylko się śmieję.
Korzystając z tego,że zapadła noc i wszyscy spali,no oprucz Lajli,która wpatrywała się w gwiazdy,ruszyłam w stronę jaskini medyków,gdzie sypiała Matibabu.Szara lwica,na szczęście nie spała.Usiadlyśmy razem,daleko od wyjścia.
-O co chodzi Wise? Coś cię martwi? Miałaś jakiś proloczy sen?
-Nie,nie Matibabu,-powiedziałam,-chce tylko,być mi powiedziała,czy podróż moich dzieci i ich przyjaciół,minię bez przeszkud.Poproś przodków o prawdę
Matibabu przytaknęła,kazała mi poczekać a sama wyszła.Wróciła po paru minutach z miseczką ,jakimś owocem i kilkoma roślinami.Mogłam się domyslić,że musiała po to wszystko iść na baobab.

Złamała owoc,wymieszała wszystko i po chwili,wraz z unoszącym się dymem,westchnęła.Podeszłam bliżej.
-Coś złego?
-Przodkowie mówią,że ich podróż minie bezpiecznie,że nabiorą nowych doświadczeń,a ich przyjaźń urośnie.Po ich powrocie,zmieni się jednak wszystko.Wyczuwają,że coś nadchodzi.Coś co zmieni życie twoje na zawsze.
Przytaknęłam.Byłam już przyzwyczajona,do złych wiadomości.Podziękowałam Matibabu i wyszłam.Postanowiłam,że tę noc spędzę nad wodopojem.Musiałam ochłonąć.

Hej! Dwa rozdziały w ciągu jednego dnia (no,nie liczmy północy okey XD) cieszę się ogromnie.Mam nadzieję,że wam także,rozdział się spodobał.
A teraz pytanka:
1.Czy nastolatką,pomyślnie pójdzie podróż? (według was)
2.Co miała na myśli Matibabu,mówiąc że wiele się zmieni w życiu Wise.Macie jakieś teorie?
3.Podoba wam się to,że Nora odkryła swojego Duchowego Przewodnika?
4.Cieszycie się,że Kilio wróciła?
Pozdrawiam c:

Rozdział 68

-Ja..jestem z nim w ciąży,-Mia zalała się łzami.
-Jak to w ciąży?
-Przepraszam.Nie zwietrzyłam podstępu,-Mia pociągnęła nosem,-wybacz mi proszę
-Cii-przytuliłam ją,-oszukał nas,nic na to nie poradzisz.Nie martw się Mia,dziecko nie jest niczemu winne
-Nikt nie będzie go obwiniał?
-Mam nadzieję,-polizałam ją,-a teraz wracaj na Białą Skałę,musisz odpocząć
***
Przez następne dwa dni padało.Dopiero dnia trzeciego,słońce było wysoko na niebie.Wszyscy białoziemcy,postanowili z niego skorzystać,a zwłaszcza lwiątka,które od samego rana,bawiły się poza Białą Skałą.
Wraz z Taje,postanowiłam przejść się na jakiś spacer.W końcu,dlaczego miałam nie skorzystać z pięknej pogody.Podobnie z resztą myślała przyjaciółka.Ruszyłyśmy w stronę wodopoju,całe w skowronkach.Powietrze było czystę,woda ożeźwiająca,można powiedzieć pełnia życia.Położyłyśmy się niedaleko wodopoju na kamieniach.
Słońce przyjemnie nas ogrzewało.
Miałyśmy z tąt widok na wszystko,co się wokół działo.

Narrator
Bora,córka Kilio,wieczna optymista,jak wszyscy mawiali,także miała czasem swoje zmartwienia,którymi się nie dzieliła.Podeszła do wody wodopoju,wzięła szybkie wyły i oddaliła się,widząc na kamieniach nie daleko Wise i Taje.Ruszyła w stronę skałek.Była pewna,że zastanie tam któreś z przyjaciół.Lwia Gwardia,dzisiaj nie miała patrolu,bo wszyscy byli zajęci sprawami rodzinnymi.Bora czasem myślała,a raczej widziała się na miejscu matki.Sama Bora,miała nadzieję,że potomstwo będzie miała z ukochanym.Zakochała się w Shetanie,który tak podle wszyskich oszukał.Nie dała dać po sobie znać,że się tym przejęła,ale chciała,przytulić sie do matki,która jak na razie nie wracała.
Zmrużonymi oczami,spojrzała na słońce,które widniało na najwyższym punkcie.Wescthnęła i ponownie ruszyła w stronę skałek.Droga nie zajęła jej wiele czasu i po chwili,dojrzała już znajomy kształt na jednym z kamieni.Mia także ją dostrzegła bo wstała.
-Hej Bora,co ty tu robisz?
-Spacerek,-zaśmiała się,-widzę,że cię coś trapi.Tak jak mnie.Chodzi o Shetana
-Wiesz,jestem w ciąży,-odpowiedź ledwie przeszła jej przez gardło,-zastanawiam się jak spowodować,żeby młode nie przyszło na świat
-Mia! Nie możesz,-Bora usiadła obok lwicy,-będziesz matką,cudownie.Ja sama muszę jeszcze poczekać.Co za róźnica,z kim to młode,skoro będzie twoje?
-No..
-Nie przejmuj się,-Bora wlepiła w nią spojrzenie jasnoniebieskich oczu,-Smuteczki wyrzuć za siebie.Nie trać na nie czasu.Zrób lepiej coś,by nigdy nie powróciły
-Na przykład?-Mia zmrużyła oczy
-Rozmawiałam z Wise..chciałam no wiesz,trochę odetchnąć.Poprosiłam więc ją,czy mogę ruszyć na Rajską Ziemię.
-Rajską Ziemię?!
-No tak.Mieszka tam znajoma Wise,mamy z tą ziemią dobre stosunki,a muszę odpocząć.Może ruszysz że mną?
-Nie wiem czy Wise i Maji się zgodzą
-Zgodzą,na pewno! Poza tym,jesteś dorosła,-Bora polizała ją w policzek,-będziemy tam tak długo,puki z powrotem nie zobaczę szczerego uśmiechu
-W takim razie,zgadzam się,-Mia westchnęła,-Lwia Gwardia da sobie bez nas radę?
-Myślę,że tak,-Bora przytaknęła,-także myślisz o tym,co powiedziała nam Matibabu?
-Tak,-Mia przytaknęła,-nowa Lwia Gwardia jest już blisko,jak myślisz,o co jej chodziło?
-Nie wiem.Mam tylko nadzieję,że to nic złego,a narazie chodź że mną,brat mówił,że chce że mną porozmawiać
-Ja zostanę,-Mia położyła się z powrotem,-muszę jeszcze pomyśleć
Bora przytaknęła,po czym pobiegła w stronę pastwisk,gdzie czekał na nią brat.

Bahati od razu przytulił siostę.
-Co tak długo?
-Przepraszam bardzo,ale nie mam wolnego co 24 godziny!,-zaśmiała się jak to ona,-to o czym chciałeś że mną pogadać?
-Zajełabyś się młodymi? Muszę iść gdzieś z Kodą,a Shetani odwiedza matkę
-Mogła je wziąść
-Uwierz,nie mogła,-powiedział,-to co zaopiekujesz się nimi?
-Czego się nie robi dla brata,-lwica przekręciła oczami
Bahati rzucił szybkie "dzięki" po czym odbiegł.Bora ponownie przekręciła oczami,po czym podeszła do trójki lwiątek,grzecznie siedzących na kamieniach.
-Cześć maluchy
-Cześć ciociu!-krzyknęły chórem
-My już nie jesteśmy maluchami,-powiedział Furaha
-Nie zgodzę się z tobą,Furaha,-zaśmiała się Bora,-to co idziemy nad wodopój? Pewnie są tam wasi przyjaciele.
Lwiątka rzuciły szybkie "tak",po czym za ciocią,ruszyły w stronę wodopoju.

Wise
Kiedy skączyłam rozmawiać z Taje,pomału dzień chylił się ku zachodowi.Niby nie można całego dnai przegadać,prawda? Ha! Ja zaprzeczę.Przy okazji,wiele widziałam.Taje cieszyła się bardzo,widząc swoje wnuki,bawiące się przyjaźnie.Przyznam jej,że ja także cieszyłam się na ich widok.Nie miałam jednak własnych wnucząt,cieszyłam się na widok tego,że ona jest szczęśliwa.Już dawno pojęłam,że na tym polega prawdziwa przyjaźń.
-Muszę już iść,porozmawiać z Norą,-odezwałam się
Taje pokiwała głową i sama błyskawicznie,znalazła się obok swoich wnucząt.Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam w stronę Białej Skały.Byłam pewna,że właśnie tam zastanę moją córkę.Po drodze miałam jaskinię medyków,więc postanowiłam zajrzeć,co tam u Kamby.

W jaskini,jak zawsze panował ład i porządek.Matibabu nie lubiła bałaganu,ani zbytniego hałasu.Lwicy nie było w jaskini.Była natomiast Imani.Podeszłam do nich,kiedy dojrzałam,że się kłucą.
-Co jest?-spytałam
-Wise,czy ty wiesz,że Imani chce wyruszyć z twoimi dziećmi w podróż? Podróż! Chce wrócić dopiero za miesiąc lub dwa,rozumiesz?
-Kamba,spokojnie,-zamruczałam,-Imani,to prawda? Chcesz z nimi ruszyć,wiesz..
-Wiem,królowo ciociu Wise,-Imani pochyliła głowę,-ale nie boję się.Jestem ślepa tylko z oczu.Ślepota nie może mnie ograniczać,nic mi się nie stanie.Nigdy mi się nic nie stało.
-Ale może..-Kamba spojrzała na córkę,-i co ja wtedy zrobię?
-Kamba,-po chwili ciszy ,odezwałam się,-daj jej szanse.Jestem pewna,mogę ci poświadczyć,że nic się nie stanie.To będzie bezpieczna wyprawa,na taką się tylko zgodziłam i wiem,że dzieciaki sobie poradzą.Imani jest silna,da sobie radę
-Wise,ona..
-Ma rację,nie ograniczaj jej,jestem pewna,że sobie poradzi
Na tym przerwałam i wyszłam.Niech zostaną same.

Rozumiałam Kambę.Sama nie chciałam myśleć,żeby stracić moje dzieci.Wierzyłam jednak,że dadzą sobie świetnie radę same.Z tą myślą,dotarlam do Białej Skały.Większość,była już zgromadzona w jaskini i delektowała się kolacją.Pokłonili lub skinęli mi głowami.Odpowiedziałam tym drugim i przywołałam do siebie Norę.
-Nie jesz matko,dziś Aishi upolowała pięć antylop gnu,starczy dla stada i jej samej
-Ona je tylko antylopy gnu,-przewróciłam oczami,-próbuję ją odzwyczaić
Nora zaśmiała się
-Wiesz córeczko,już za kilka dni wyruszacie,-odezwałam się,-w dzień moich urodzin,mam rację?
-Tak..
-Skarbie,wierzę,że dacie sobie radę.Że ty dasz radę
-Z czym mam nie dać sobie rady? Przecież podróż jest łatwa
-Ale dowodzenie nią już niekoniecznie
-D-dowodzenie? Jak to dowodzenie? Ja mam dowodzić?!
-TY,jako przyszła królowa,po prowadzisz przyjaciół...to oczywiste,-powiedziałam
Przypomniało mi się,jak wraz z Taje i Kilio,wędrowałyśmy szukając miejsca wypoczynku,zwykle głodne,spragnione i zmęczone.Oby przodkowie nie dali takiego losu już nikomu.
-Mamo,ja muszę się przejść,-rzuciła Nora i nim się zorientowałam,znikła na horyzoncie.

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Następny,może za chwile :P
Jestem chora,to są pozytywy,rozdziały piszę jeszcze cieplutkie
Pozdrawiam c:

niedziela, 5 listopada 2017

Rozdział 67

Miesiąc minął bardzo szybko i można powiedzieć spokojnie.Słońce wolno wschodziło na widnokrąg,przebudzając sawanne.Wiatr zawiał potężnie,muskając nasze białe futra.Nora spokojnie przyglądała się widnokręgowi.Kiedy tylko sobie przypomniałam,jak niegdyż z energicznego lwiątka,robiła się z niej obdarzona instynktem nastolatka,czułam wewnętrzy spokój.Szybko dorastali,chodź dalej byli nastolatkami.Nora dalej psikuska i energiczna lwica,siedziała teraz spokojnie u mojego boku.Uśmiechnęłam się do niej.Trwaliśmy tak jeszcze długo,obserwując nasz dom.Biała Ziemia,była kiedyś ziemią bez nazwy,ziemią bez żadnej historii.Przypomniałam sobie to,wpatrując się w daleką na horyzoncie Lwią Gwardie.
Nora westchnęła
-Kiedyś to ja będę tym rządzić
-Ustaliliśmy już to,-zaśmiałam się szeptem,-martwisz się?
-Sama nie wiem,mamo,-Nora spojrzała w moją stronę,-chciałabym zobaczyć..zobaczyć,co dzieję się na innych ziemiach,jak tam jest.Jakby nie patrzeć,znam tylko tą ziemię i Lwią Ziemię
-Oh Noro,-zaśmiałam się głośniej,-Jako królowa,będzie ważna dla ciebie tylko twoja ziemia.Dla mnie jest także ziemia mojej przyjaciółki.Noro,będziesz musiała..
-Zawiązywać pokoje,-dokończyła,-wiem wszystko
Biała lwica wstała i oddaliła się trochę
-Zakończymy trochę wcześniej? Muszę się spotkać z Kisu
-Dobrze,-przytaknęłam
Nora uśmiechnęła się szczerze,po czym szybko pobiegła w stronę wodopoju.Zaśmiałam się w duchu,a do moich myśli,znów wróciła pewna mowa:Szybko dorastają.

I nie tylko moję

Jeszcze chwile wpatrywałam się w widnokrąg,po czym wstałam i podeszłam do Taje,siedzącej przed jaskinią.
-Hej Taje,-przytuliłam pomarańczową
Lwica wstała i posłała mi promienny uśmiech
-Idziesz na polowanie?
-Taje,to na pewno ty?-zaśmiałam się.Moja przyjaciółka,nie znosi polowań,właściwie nie specjalnie umie do nich przystępować.Było to już od lwiątka,kiedy polowałyśmy na góralki,by przygotować się do opuszczenia Tęczowej Krainy*,kiedy jako nastolatki chcieliśmy polować,kiedy jako dorosłę,udałyśmy się na polowania.
Taje przewróciła oczami
-Bardzo śmiesznę! Mówię poważnie.Dzisiaj Idia będzie prowadzić polowanie.Zapomniałaś?
Idia była córką Taje.Jest następna po Kilio w kolejce do stanowiska Głównej Lwicy Polującej.Pod nieobecność Kilio,miała przejąć polowania,ale musiała chować nowonarodzone dzieci,więc obowiązki przejęła Usafi.Kiedy jej młode ,w końcu stały się na tyle dojrzałe by wychodzić samym,Idia mogła wrócić do swoich obowiązków.
Taje kontynuowała:
-Chciałabym zobaczyć,jak to robi,usiądziemy nie daleko.
-Zgoda,-przytaknęłam,-chętnie zobaczę Idię w akcji
Taje wstała
-Nie wiesz może,kiedy Kilio wraca?
-Nie..-przyznałam,-kiedy będzie chciała to wróci,widać,chce jeszcze zostać z braćmi.Najwyżej wyślemy po nią Busarę,-wybuchnęłam kolejnym śmiechem.Przypomniało mi się,jak Kilio mówiła,że jej brat,nie specjalnie lubi Busarę,puki się nie pogodzili.
-Chodź,idziemy,-powiedziałam,schodząc z Białej Skały.Taje poszła za mną,zachowując odpowiednia ostrożność.Kiedy zesłyśmy,a nasze łapy poczuły mięką trawę,puściłyśmy się biegiem w stronę pastwisk.

Lwice zgromadziły się już w dwóch grupkach.Na mój widok,ukłoniły się.Kiwnęłam im głową i wraz z Taje,zbliżyłyśmy się do lwic.
Idia siedziała z dumnie uniesioną głową,a jej świeżo umyte futro,iskrzyło się z ekscytacji.Pomarańczowa,podeszła do matki i ją czule przytuliła.
-Przyszłaś
-Ja tylko popatrzeć,-zaśmiała się Taje,-chciałabym zobaczyć,jak moja pierworodna poluję
-Ja także,-powiedziałam,-w końcu pewnego dnia,będziesz polować dla stada.Kilio była z ciebie zadowolona
Idia skinęła wdzięcznie głową.Usafi podeszła do nas,
-Dzisiaj polujemy w dwóch grupkach,ja poprowadzę pierwszą,a Idia drugą,-powiedziała szara,-w ten sposób,Idia rozprostuję kości,a i tak będziemy mieli jedzenie..
-Ha ha,-burknęła Idia,-zobaczymy kto tutaj będzie rozprostowywał kości!
Wraz z Taje,usiadłyśmy na skałach niedaleko i uważnym wzrokiem,śledziłyśmy polowanie.Idia rzeczywiście,była w dobrej formie i po chwili,pierwsza zebra padła martwa.Czyn się powtórzył.Oczy Taje błyszczały dumą.Uśmiechnęłam się do niej.Mój wzrok spoczoł na siedzącej na skałach obok Imani.Zastanawiało mnie to.Może się zgubiła.Doskoczyłam do niej.Imani spojrzała w moją stronę.
-To ja Wise..
-Czuję twój zapach ciociu królowo,-odparła Imani,znów odwracając się w stronę polujących
-Co tu robisz,Imani?-spytałam
-Ja..nie ważne,-Imani wstała i pobiegła w stronę Białej Skały.Nie musiała nic mówić,pewnie marzyła o polowaniu.Biedna.Westchnęłam i spowrotem znalazłam się obok Taje.Lwicą szło świetnie,nasza spiżarnia na pewno,będzie zapełniona po brzegi.

Narrator
Nora uśmiechnęła się,po czym skoczyła na plecy Kisu.Zaskoczony lew,rzucił ją z siebie,po czym głośno się zaśmiał.Lwy wpadły sobie w ramiona,tuląc się do siebie z czułością.Nora musnęła pyszczek Kisu,lew natomiast pocałował ją w policzek.
Po chwili usiedli blisko wody.
-Za chwilę,przyjdą pozostali,-powiedział Kisu
-Dobrze,mamy trochę czasu,-zaśmiała się córka Wise,wtulając się w grzywę lwa.
-Na co? Czyżbyś miała jakiś pomysł,skarbie?
-Jak najbardziej,-Nora odchyliła się,by spojrzeć w oczy lwa,wyszeptała mu na ucho cały pomysł,jaki zagościł w jej głowie.Kisu uśmiechnął się szyderczo.

-Przepraszamy za spóźnienie,-rzuciła Aishi,kładąc się na głazie.Lajla i Ndoto,zajęli swoje miejsca i po chwili,wszyscy pogłębili się w rozmowie.
-Gdzie jest Huru?-spytał Kisu,spoglądając na przyjaciółkę lwa.
-Musiał coś załatwić,-wzruszyła ramionami,kładąc głowę na łapach,-o czym rozmawiamy?
-Właściwie,mam coś wam do zaproponowania,-Nora uśmiechnęła się szeroko,a Kisu poszedł w ślad za nią.Cała reszta,czekała w napięciu na to,co powie przyjaciółka,-Nie myśleliście czasem,o opuszczeniu Białej Ziemi?
-Co?!-lwy spojrzały na siebie porozumiewawczo
-Dajcie dokończyć.Chodzi mi o,wyruszenie w podróż.Po kilku ziemiach,a później wrócimy.
-Dobry pomysł,-przyznał Ndoto,-masz pomysł na jakie ziemię wyruszymy?
-To się okażę po drodzę,-zaśmiała się Nora,-Damy sobie radę,przynajmniej udowodnimy,że jesteśmy gotowi zdać dojrzałość.
-A co z rodzicami?-Lajla spojrzała na siostrę
-Moi się na pewno zgodzą,-Aishi przewróciła oczami,-przecież adopcyjni rodzice się na wszystko w moim przypadku zgadzają
-Tata się zgodzi,-Kisu wzruszył ramionami,-mamy chwilowo nie ma
-A nasza?-spytała ponownie Lajla
-Będzie problem,-przyznała Nora,-ale to już zostaw mi.Bardziej zależy mi na tym,żebyście się zgodzili.Co powiecie?
-Nasza przyjaźń wzrośnie,jestem za,-powiedział Ndoto
-Zgoda,-Aishi i Lajla po chwili milczenia przytaknęły
-Czyli już wiadomo..-Nora nie skączyła,bo przerwało jej pojawienie się dwóch lwic.Amara usiadła obok Lajli,natomiast Imani obok Ndoto.
-Ja jestem za,-powiedziała Imani
-Imani,wiesz..
-Dajcie spokój,-Amara zgromiła ich wzrokiem,-będziecie jej zabraniać?!
-Tego nie powiedziałam,-Nora spojrzała na obie,-ale jesteś Imani pewna?
-Na sto procent,Nora,-przytaknęła córka Kamby
Base wzięta z tąt--****
-Więc zgoda,-przytaknął Kisu,-a ty Amara?
-Nie,ja akurat zostaję,-odpowiedziała lwica
Przyjaciele jeszcze długo rozmawiali,wiedząc już dokładnie,kiedy wyruszą i kiedy wrócą.Zapowiadała się przygoda.
**********
-Muszę już iść,-rzuciła Lajla i odeszła od przyjaciół,dalej wesoło,że sobą rozmawiających.
Ruszyła w stronę granicy.Tam,gdzie ostatnio często przebywała.Odwróciła się jeszcze zza siebie,by mieć pewność,że nikt jej nie widzi,po czym puściła się biegiem.Przy granicy zwolniła.Przeszła przez granicę,po chwili znajdując miejsce, do którego zmierzała.Była nim dziura,schowana za kamieniami.Bez cienia strachu,weszła do niej.Mimo ciemności,lwica dostrzegła kontury lwa.Biały lew,przytulił się do lwicy.Trwali tak chwilę,po czym usiedli,wpatrzeni w siebie.
-Cieszę się,że przyszłaś,myślałem,że dzisiaj cię nie zobaczę
-Jestem jak widzisz,-zaśmiała się Lajla,-wczoraj nie mogłam bo padało,ktoś by się domyślił.Wiesz..wiesz,że nie mogą.
-Pewnego dnia,nie będziemy musieli się ukrywać.
Msimu wyjrzał przez dziurę.Jeszcze kilka godzin do wieczora.
-Mamy jeszcze czas..
**********
Kiedy noc otuliła sawannę,Lajla wyjrzała powoli z dziury,po czym odetchnęła z ulgą.Wraz z Msimu u boku,opuściła ją i skierowali się bliżej granicy,którą od razu przeszli.Przeszli jeszcze kilka kroków,po czym się zatrzymali,odwracając w swoją stroną.
-To..mam nadzieję do jutra,-Msimu musnął pyszczek Lajli
Serce córki Wise mocniej zabiło.Wtuliła się w grzywę lwa.
-Pewnego dnia,nie będziemy musieli się ukrywać,-szepnęła
Nagły trzask,rozdzielił od siebie młode lwy.
-To tylko...
Mandryl,zwisał z drzewa,co spowodowało krzyk obu.
-Nie bójcie się,to tylko stary mądry ja!-Rafa wybuchnął śmiechem
-Nie wiem,czy taki mądry,-prychnął Msimu
-Nie wiesz,że nie można straszyć,-Lajla przewróciła oczami,po czym cofnęła się kilka kroków,-nie mów mamie proszę
-Nie zamierzam,-szaman wysunął dłonie i przysunął do siebie oba lwy,-nie będę przeszkadzał duchą w ich planach.
Rysunek robiłam bodejrze na poprzednią zimę,wiosnę.
Ah,jak ten czas mija c:
**********
Następnego dnia,powietrze wydawało się suchę,co przepowiadało,słoneczny dzień.Lwy spały spokojnie,przytulone do siebie,pochrapując cicho.Bahati poczuł,ugryzienie w ucho,więc otworzył jedno oko.Ujrzał wściekłą twarz córki.
-Co jest Binti?-spytał syn Kilio
-Tato,śpisz tak dłuuugo! Szkoda dnia!
-Chcą iść na sawannę,-dopowiedziała Shani,która spała koło Bahatiego.Obok niej,siedzieli także wściekli Furaha i Shira.Bahati ziewnął,uniusł głowę i pokiwał głową.
-Ale tylko nad wodopój
-I wracajcie szybko,-szepnęła Shani
-Dobrze!-wykrzyczało rodzeństwo,po czym wybiegło z jaskini.Jak Bahati i Shani zdążyli zauważyć,nie tylko oni zostali zbudzeni.Kume,Lili i Ikima,wybiegli za ich dziećmi z jaskini,tupiąc łapkami na prawo i lewo.Koda podszedł do przyjaciela.
-Zaczniejmy wcześniej patrol,-szepnął,-Cała Lwia Gwardia jest już na łapach!
Bahati przytaknął.Shani odpowiedziała tym samym i wraz z mężem i Kodą,opuściła jaskinię.Bora przeciągnęła się i także ruszyła za nimi.Mia pochyliła się nad uchem Shetana.
-Dasz sobie radę?
-Pewnie,-powiedział z irytacją,-mam jakieś plany na dzisiaj
Mia przytaknęła,po czym pobiegła za przyjaciółmi,od nowa odzyskując swój charakter.Pamiętała jednak,że musi coś dzisiaj zrobić,ale to może zaczekać.Shetan uśmiechnął się chytrze,plan szedł po jego myśli.
Idia obudziła lwicę i wraz z nimi,ruszyła na pastwiska.Kora za Nyuesi i lwicami,ruszyła w miejsce treningów.Mto zrobił to samo z lwami,także wychodząc.Nora,Lajla,Kisu,Ndoto,Aishi i Huru,wybiegli z jaskini,za nimi podreptały dzieci Kamby i Amara.Wise z Busarą i Taje,poszła wykonywać codzienne sprawy.Jaskinia opustoszała.
***
Lwiątka,dobiegły do wodopoju i niemal od razu,rzuciły się do picia wody.Kiedy ostudziły pragnienie,zaczęły obsypywać się pomysłami.
-Może berek?
-Chowanego?
-Zapasy?
-Pływamy?
Propozycji było dużo,aż w końcu zdecydowali się pobawić w królestwa.Binti rzuciła zgodne spojrzenie Kume.
-My idziemy
-Rodzice mówią żeby się nie rozdzielać,-Shira spojrzała na siostę,-kiedy będziemy się uczyć polować,też będziesz zmykać?
-Do tego jeszcze sporo czasu,-Binti wzruszyła ramionami,po czym wraz z Kumę,pobiegła przed siebie.Pozostali przekręcili tylko oczami i wrócili do zabawy.Jak to się mówi,przyjaciół się nie rozdzieli.
Kume i Binti,faktycznie byli przyjaciółmi.Mieli do siebie wielkie zaufanie,lubili się także bawić.
Przez sawanne,przebiegły głośne śmiechy obu lwiątek,które gnając do przodu,coraz bardziej oddalały się od wodopoju.
-Kto ostatni ten jest karmą dla hien!-zaśmiał się Kume,przyszpieszając.Binti zmrużyła oczy i z determinacją,pobiegła znacznie do przodu.Jej ciemnozłotym futrem,pomuskał wiatr.Binti w mgnieniu oka,dogoniła przyjaciela,a co więcej wyprzedziła.
Lwiątka zatrzymały się zdyszane.Dotarły na pastwiska,Usiedli  blisko skał,twarzą do siebie.Wzrok Binti powędrował ku zwierzynie.
-Nie mogę się doczekać,aż zacznę polować,-powiedziała,-mama mówi,że nie długo nauczy nas podstaw.
-A może sprubujesz?-zaproponował z wrednym uśmieszkiem syn Kory.Binti przekazała mu pożądnego kuksańca w ramie,po czym,że śmiechem,odeszła do przodu.Przyczupnęła,wysunęła pazury.Starała się jak najbardziej wyglądać  odpowiednio.Przygotowała się i po chwili skoczyła do przodu.Góralek,na którego polowała,uciekł w popłochu,a córka Bahatiego,wylądowała że śmiechem w trawie.
-Widać,jeszcze nie jestem przygotowana,-zaśmiała się Binti,-teraz twoja kolej!
-Obserwuj mistrza!
Kume przyczupnął,obnażył kiełki,po czym jak przyjaciółka,w wielkiem skupieniu,wyczekiwał przesunięcia się góralka.Kiedy zwierzak podsedł bliżej,Kume ryknął i skoczył do przodu.Góralek szybko uciekł,a z ust Binti wydobył się kolejny głośny śmiech.Kume warknął,ale i on nie powstrzymał się od śmiechu.
-Obydwoje,musimy jeszcze poćwiczyć,-powiedział lwiak,uspokajając się.Wraz z Binti,postanowili wrócić do rówieśników.Szybkim krokiem,ruszyli w stronę wodopoju,przewracając się co i rusz.
**********
Kamba leżała wygodnie,obserwując bawiące się nad wodopojem lwiątka.Słońce przyjemnie ogrzewało jej sierść.Opiekunka lwiątek,miała za zadanie pilnować lwiątek,aż nie wrócą na Białą Skałę.Kambie przypomniały się czasy,kiedy jej dzieci były malutkie,a także jak sama z kolegami,biegała po tych terenach.Córka Nzuri,zaśmiała się cicho.Właśnie takie wspomnienia były najpiękniejsze.
Shetan usiadł obok Kamby i wyszczerzył się w jej stronę.Brązowa lwica,od razu warknęła,wstając.
-Czego chcesz?!
-Przykro mi,że mnie nie lubisz,jesteśmy w końcu rodziną
Kamba wysunęła pazury,a sierść na grzecie jej się zjeżyła.
-Nigdy nie będziemy rodziną! Nie zapomniałam co mi zrobiłeś!
Shetan uniusł wysoko jedną brew
-Mogę to powtórzyć,-uśmiechnął się szyderczo i w jednej minucie,skoczył na Kambę od razu ją powalając.Wysunął pazury i podrapał nimi lwicę,ugryzł ją w łapę.Kamba syknęła i także go ugryzła.Lew nie pozostał dłużny,podrapał ją po raz kolejny.Lwiątka wstrzymały oddech i cofnęły się przerażonę.Furaha zebrał się w sobie i pobiegł w stronę Białej Skały.Potrzebowali pomocy.

Wszyscy obecni w jaskini,od razu poderwali się na równe łapy.Wszyscy przerażeni,jak i wściekli,pobiegli w stronę,gdzie Kamba musiała walczyć o życię.Shani,która wróciła z Lwią Gwardią,zabrała z Borą lwiątka.Kamba ciężko oddychała,kiedy białoziemcy odganiali Shetana.Arro uderzył brata z całej siły,po czym od razu zabrał ukochaną do jaskini medyków,która wydawała się być najbliżej.
Wise warknęła wściekła w stronę lwa
-Widać wyrzutką nigdy nie powinno się ufać!
-Zgodzę się z tobą,-syknął z jadem Shetan,-wracam do mojej królowej,Hasiry
Imię to zabiło w uszach Wise.Nienawidziła tej lwicy.Lwicy,która odebrała jej Moto.Nie mogę być taka naiwna,-pomyślała biała królowa-już nigdy więcej.Nie zaufam nikomu,spod jej łap,
-Wygnanie!!-warknęła do lwa,-tym razem na zawsze!
Shetan posłał jej tylko szyderczy uśmiech,po czym w akompaniamęcie warków i obraźliwych okrzyków,ruszył w stronę swojego domu.Miejsca Płomieni.

-Nie każdy wyrzutek jest taki jak on!-Lajla szła za matką,z całej siły broniąc swoich racji
-Dość Lajla! Ja już postanowiłam.Żaden wyrzutek ,nigdy nie zostanie przyjęty do naszego stada!
-Mamo..
-Lajla dość!-Wise syknęła,-idź do Nory,mam więcej spraw do załatwienia!
Lajla przytaknęła głową,patrząc jak matka odchodzi.Czy szansa na to,że Msimu zostanie przyjęty do stada,legła w gruzach?

Kamba leżała na posłaniu z liści.Ciężko oddychała i miała zamknięte oczy.Matibabu opiekowała się nią,przy pomocy także Rafy.Wise weszła do jaskini gotowa na wszystko.Podeszła do medyków.
-I jak? Przeżyję?
Matibabu zagryzła wargi,po chwili jednak wypuszczając powietrze.
-Jest ciężko poraniona,ale przeżyję,-odparła,-wysłałam Arro po wodę,musi dużo pić.Za dwa tygodnie powinna wrócić do pełni sił
-Dziękuję Matibabu,-Wise dotknęła boku medyczki w wdzięczności,-i tobie także Rafo
Mandryl pokiwał głową
Wise zbliżyła się do Kamby,po czym usiadła obok przyjaciółki.Jej wzrok dotarł do wychodzącej z cienia Mii.Lwica zbliżyła się do królowej.
-Co się stało?
-Shetan okazał się zdrajcą,zaatakował Kambę,-powiedziała Wise,spoglądając na córkę Nzuri
-To..to nie możliwę!-Mia usiadła,dalej będąc w szoku
-Prawda,-powiedziała tylko tyle Wise,-Nie martw się,znajdziesz sobie innego,Tym razem wierniejszego,-dodała,widząc wzrok Mii,który po tych słowach,wcale się nie zmienił.Lwica wstała i pokręciła głową w niedowierzaniu.
-Nie,nie rozumiesz!
-Czego nie rozumiem?
-Ja..jestem z nim w ciąży,-Mia zalała się łzami.

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Muszę was przeprosić,że tyle się dzieję,ale to było potrzebne.Następny rozdział,muszę was powiadomić,że dopiero będzie za dwa tygodnie.No wiecie,trochę za dużo obowiązków szkolnych mnie do tego skłoniło.Chce was także uspokoić tym,że blog o Wise,na pewno nie zostanie zawieszony.Do zobaczenia! Pora na pytanka:
1.Czy Msimu i Lajla,będą dalej się spotykać? Czy ktoś się o tym dowie?
2.Kume vs Binti ,kto bardziej wam się spodobał?
3.Wise zgodzi się na podróż nastolatków?
4.Jak myślicie płeć+ilość lwiątek,będzie miała Mia?
5.Co postanowi Mia,czy zejdzie na złą drogę?

*Scena ta została napisana,ale nigdy nie opublikowana.Taje,Kilio i Wise,polują w niej na góralki,chcąc przygotować się do opuszczenia Tęczowej Krainy.(jeśli chcecie,bym kiedyś ją opublikowała,piście w komentarzu)

czwartek, 2 listopada 2017

Rozdział 66

Msimu
Łapy zaczynały mnie coraz bardziej boleć.Nie chodziło tu o kilometry,a o zmianę warstwy ziemi.Kiedy więc tylko opuściłem Miejsce Płomieni,odetchnąłem z ulgą.Ziemia na której stanąłem,była miękka i ozdobiona trawą.Powietrze było luźne.Wiatr poczochrał moją grzywą.Uśmiechnąłem się lekko.Biała Ziemia,tętniła życiem.U nas,panowało duszące powietrze i sucha ziemia.Mimo to,była moim domem.Może kiedyś będzie inna,-pomyślałem,-może pokryję się trawą.Ruszyłem w kierunku pastwisk,zachowując ostrożność.Od lwiątka,ojciec uczył mnie ostrożności.Nie raz,wybieraliśmy się na te tereny,przeczesując krajobraz,chowając się przez białoziemcami.Zawsze wtedy się śmiałem,bo jak można było nas nie zauważyć,uważałem to za głupie.Dziś jednak,cieszę się,z pozyskania takiej umiejętności.Przechodziłem przez trawy,niezauważony.Kiedy dotarłem do końca pastwisk,ukazał mi się biały lew.Stał na szczęście odwrócony do mnie tyłem.Obserwował lwice,która rzucała się co i rusz na antylopę.W końcu,zwierzę padło martwe.Lwica zjadła kilka kęsów i odbiegła.Niedbałe to było.W Miejscu Płomieni,każdy posiłek był ważny,dlatego jej nie rozumiałem.Zapomniała,czy po prostu białoziemcy marnują jedzenie? Zastanowiłem się.Kiedy lew także zniknął,odczekałem kilka minut,nim i ja zacząłem się skradać.Fakt faktem,nie byłem w polowaniu mistrzem,ale szło mi nieźle,że tak powiem.Łapa za łapą,byłem bliżej celu.Tłuściutkiej antylopy.Przygotowałem się do skoku i..skoczyłem,akurat na jej plecy.Bez większych komplikacji,pozbawiłem ją życia,zapewniając stadu posiłek.Wziąłem jeden gryz i już miałem,ciągnąć antylopę na teren mojego stada,kiedy usłyszałem za sobą warczenie.Natura dała górę.Wystawiłem pazury,warknąłem przeciągle i także się odwróciłem.Kiedy jednak zobaczyłem mojego przeciwnika,zaniemówiłem.Była to biała lwica,z oboma czarnymi uszami.Patrzyła na mnie,przymrużając piękne granatowe oczy.Była prześliczna.Zmierzyła mnie wzrokiem,nie przestając warczeć

-Kim jesteś!?
-Jestem Msimu,ja..
-Widzę.Polujesz na terytorium Białej Ziemi.Dobrze wiem,że nie należysz do stada,-warknęła
-Nie należę,jestem wyrzutkiem.Ale,pozwól,że powiem to inaczej.To prawda,jestem wyrzutkiem,ale tylko z zamieszkania
-Nie wiem z czego i mnie to nie obchodzi,-syknęła,-ale nie możesz polować na Białej Ziemi,skoro matka cię wygnała
-Matka?
Tym pytaniem mnie szokowała.Stałem twarz w twarz z księżniczką,córką Wise.Matka zawsze mówiła,że w takim przypadku,muszę atakować.Nie mogłem jednak.To nie było to,co pochlebiałem.Westchnąłem.
-Lwiczko,pozwolisz chyba mi zabrać tą antylopę co?
-Nie że mną takie gadki,-warknęła,-nie weźmiesz jej,radzę ci jednak uciekać w swoje strony,albo będę zmuszona wezwać straż,a oni możesz mi wierzyć,nie mają litości!
-Czyli ty ją masz?-spytałem,lwica jednak nie odpowiedziała,postanowiłem grać dalej,-jestem Msimu jak już mówiłem,miło mi cię poznać,księżniczko
Spojrzała na mnie zaciekawiona
-Skoro jesteś wyrzutkiem,to pewnie nosisz w sobie złą krew.Kim są twoi rodzice?
Zapadło długie milczenie.Miałem jej opowiedzieć? Sam nie wiedziałem.Rzadko kłamałem,tylko wówczas kiedy musiałem,czy i teraz musiałem? W końcu westchnąłem.
-Sawa i Hasira
Lwica wydała z siebie przeciągłe warczenie
-W takim razie,wracaj do siebie.Syn zdrajczyni i morderczyni,nie jest tu milewidziany!
-To niby moja wina?-rzuciłem poważnie,-myślisz,że nie wiem,jacy oni są,co uczynili.Mimo to,nie rozumiem.Czemu ja mam płacić za ich błędy
-A czego byś chciał?-spytała łagodniej
-Po prostu od czasu do czasu pozwiedzać,-powiedziałem,-wiem,wracam już do siebie,ale proszę,nie mów nikomu,że tu byłem,już i tak mam dużo kłopotów..
Nie wierzę,że proszę o coś białoziemkę.Mama mówiła,że oni nie mają zasad.Mimo to,warto było spróbować.No przecież,gdyby Hasira się dowiedziała,że jej nie zabiłem,sama by to,że mną uczyniła.Chodź wiem,że nigdy by nie odebrała życia jedynemu dziecku.W środku uśmiechnąłem się chytrze.Wiem,że mam brata,od strony ojca.Jakiegoś Kodę.Może kiedyś go poznam.
Podszedłem bliżej lwicy,a jej granatowe oczy lśniły.Patrzyła na mnie pytająco,ciągle mając się na baczności.
-Spokojnie,nie powiem nikomu.Możesz wziąść tą antylopę,ale nigdy więcej,nie chce cię przyłapać na Białej Ziemi,-uprzedziła.
-W takim razie,zapraszam do siebie następnym razem,-rzuciłem,-chętnie poznam cię bliżej
Lwica odwróciła się i już zaczęła się oddalać.Rzuciła jeszcze przez ramie.
-Może przyjmę propozycję,-odwróciła się w moim kierunku,przystając,-a tak w ogóle,jestem Lajla
Patrzyłem jeszcze jak Lajla znika na horyzoncie,po czym wziąłem antylopę,ciągnąć ją w kierunku naszego terenu.Mam nadzieję,że jeszcze spotkam kiedyś Lajle.

Narrator
Lajla przebiegła kilka kroków,po czym wyjrzała za siebie z uśmiechem.Całkiem miły ten lew,-pomyślała,-tylko szkoda,że.. Nie dokończyła,gdyż przed nią stanął lew o czarnej grzywie.Lajla zmrużyła zaciekawiona oczy.Huru uśmiechnął się szyderczo.
-Czyś ty oszalała?! Pozwoliłaś wyrzutkowi uciec! I to tego zabrać...Lajla,zgłupiałaś! Niech tylko się matka o tym dowie!
-Huru,przecież nie zrobiłam nic złego,-powiedziała biała,-Msimu..
-Nie interesuję mnie to siostrzyczko i tak powiem mamie,-warknął
-Sama jej powiem,-syknęła Lajla,-ale nie wiem co..
-Lajla,Lajla,Lajla,-Huru pokręcił głową,-a niby taka grzeczniutka...
-Dobra koniec,nie wiem o co ci chodzi! Tak,pozwoliłam mu zabrać tę antylopę,ale niczego nie żałuję,braciszku,-odparła,odchodząc.Pobiegła biegiem w kierunku Białej Skały.Huru zaśmiał się szyderczo,a potem zmrużył gniewnie oczy.Oh Lajlo,nawet nie wiesz,do czego mogę być zdolny,-pomyślał,-a tym bardziej,że nie toleruję takiego postępowania.
Lew ruszył pewnie przed siebie.Musiał znaleźć Aishi.
***
Lajla zatrzymała się,po czym usiadła na kamieniu.Wpatrywała się w trening Lwiej Gwardii.Ćwiczyli,jak co dzień.Córka Wise,wpatrywała się w nich jeszcze chwile,puki koło niej nie usiadła druga biała lwica.Jej sierść,iskrzyła.Nora uśmiechała się od ucha do ucha.
-Coś się stało?-zaśmiała się Lajla
-Oczywiście,ale nic złego,-przyznała Nora,-idziemy dziś z Kisu na wieczorne oglądanie gwiazd
-Gwiazdy są piękne
-Ty wiesz to najlepiej,siostro,-po drugiej stronie Lajli,usiadł Ndoto.Rodzeństwo,długo milczało,aż w końcu Nora zaśmiała się głośno,po czym spojrzała w stronę siostry i brata.
-Chciałabym,abyście i wy znaleźli drugie połówki
Ndoto i Lajla,spojrzeli na siebie porozumiewawczo,po czym przenieśli wzrok z powrotem na Norę.
-Kiedyś na pewno
-Mam nadzieję,że już nie długo,-biała lwica ułożyła się wygodnie,a rodzeństwo poszło w ślad za nią.Resztę dnia,spędzili właśnie tak się wylegując.

Wise
Następnego dnia padało.To odpowiednie słowo.Deszcz okrywał cały teren,a niebo pokrywały ciemne chmury.Kiedy na nie patrzyłam,zastanawiałam się,czy będzie burza.Westchnęłam tylko i ponownie,położyłam się na swoim miejscu.Obserwowałam przy tym stado.Wszyscy byli albo pochłonięci w rozmowie,albo zachwycali się młodymi,którejś z lwic.W takich chwilach,łatwo jest sobie przypomnieć,jak moje dzieci były malutkie.Poszukałam ich wzrokiem.Huru rozmawiał z Aishi i Teo.Nora tuliła się do Kisu,a Ndoto i Lajla,leżeli nie daleko,odpoczywając.Westchnęłam z ulgą.Pamiętam chwile,kiedy tak się o nich bałam,z resztą,także się boję.Chce,by były szczęśliwe.Pamiętam doskonale,jak bardzo się bałam,kiedy Lajla została porwana,bądź jak Nora zaginęła.Przypomniały mi się także szczęśliwe chwile,kiedy się urodzili i kiedy znalazłam Hurumę.Ułożyłam się wygodnie,a moje powieki opadły.Po każdym deszczu w końcu pojawia się słońce.Postanowiłam przespać deszcz,który także jest potrzebny sawannie.
Właśnie w momencie,kiedy zasypiałam, lekka łapka,dotknęła mojego boku.Otworzyłam jedno oko i uśmiechnęłam się.Niebieskie oczy,wpatrywały się we mnie w skupieniu.
-Co aniołku?-spytałam,podnosząc głowę.Lwiczka usiadła.Przyjrzałam jej się dokładnie.Wkrótce,powinna być dość duża,może chociaż miesiąc,by opuścić jaskinię.Futro,miało taką samą barwę,jak jej ojca,ale obwódki i brzuszek,były szare.Zapewne dobrze byłoby mieć takie małe lwiątko ,ile bym dała by moje dzieci,były chodź jeden dzień w wieku Binti.Wnuczka Kilio,przysunęła się bliżej mnie, przechylając w zapytaniu łebek.
-Desc?-pisnęła,wskazując łapką na wyjście z jaskini.
-Tak,to deszcz,-przyznałam,-dzięki niemu rosną rośliny i napełniają się jeziora.Jest ważny w Kręgu Życia.Pewnie malutka,kiedyś będziesz go potępiać,kiedy zmoczy ci futro,co?
-Niet,-Binti pokręciła głową,-ja lube desc
-To dobrze,-powiedziałam
Lwiczka pobiegła z powrotem w stronę rodzeństwa,na które się od razu rzuciła.Zaśmiałam się cicho,nie pozostało bez wątpliwości,że ta mała rządzi lwiątkami.
Podeszła do mnie Maji,przytulając się do mojego boku.
-Fajne lwiątka,co?-Maji posłała mi przyjacielski uśmiech,lecz wzrok powędrował ku córce,upominającej maluchy,-jestem bardzo dumna z Shani
Przytaknęłam.Wiedziałam,że Maji kocha bardzo córkę,jak i wnuki.Jej relacje z Kilio,dalej były napięte,przez co także Nyeusi żywiła urazę.Kilio i Nyeusi,bardzo zbliżyły się do siebie przez ostatnie lata.
-Widziałam jak patrzysz na Binti,-siostra spojrzała teraz na mnie,-chciałabyś takie małe lwiątko,co?
-Pewnie,-przyznałam,-ale zauważ,że wszyscy się starzejemy.Kamba,ta mała kuleczka,ma już prawie dorosłe dzieci,że nie wspomnę o moich,-westchnęłam,-mam nadzieję,że i Ndoto i Lajla,znajdą sobie drugie połówki
-Na pewno,-przytaknęła Maji,-a co z Huru?
-O Huru się nie martwię,wiem z kim będzie,niech tylko on to dostrzeże

Kiedy deszcz,przestał padać,wraz z siostrę i Taje,wybrałyśmy się nad wodopój.

Hej! Po pierwsze,przepraszam,że rozdział taki zagmatwany,ale się starałam i liczę,że rozdział się spodobał.Następny,powinien być jutro,bądź w sobotę.W #67 będzie się wiele działo,możecie mi wierzyć! Ale,do rzeczy..W rozdziale,w końcu mogliśmy zobaczyć scenę,na którą ja tak długo czekałam,spotkanie Msimu i Lajli.Mogę od razu powiedzieć,że tych dwoje będą parą,bo to raczej jest oczywiste.Ale..co się stanie dalej? 
Pozdrawiam!

środa, 1 listopada 2017

Rozdział 65

Narrator
-I wtedy padnie,na ziemię,pozbawiony żywota,utonie w wodopoju,czerwonymi oczami patrząc przerażony...-Nora wskoczyła na brata,powalając go na plecy.Huru z początku,wyrywał się,lecz po chwili zaśmiał się.
-Będę pamiętać,żeby nie przeszkadzać ci,kiedy bierzesz prysznic! Ale dla jasności,myj te łapy szybciej!
-Odezwał się wielki...
-Przestańcie się już kłucić,-Ndoto przewrócił oczami
-No właśnie,Nora,czuję się zazdrosny,-Kisu wyszczerzył się w szerokim uśmiechu
-Nie masz powodów głuptasie,-Nora wtuliła się w gęstą brązową sierść lwa,mrucząc cicho.Lajla cały czas,siedziała na skalę,wpatrując się w przyjaciół i rodzeństwo.Na jej twarzy malował się spokój,który po chwili umknął,w miarę jak spojrzała na horyzont.Malował się tam obraz,zachodzącego słońca.Westchnęła.Ktoś na nią skoczył,powalając na ziemię.Uśmiechnęła się i dała kuksańca w ramię lwa.
-No wiesz,zwalać mnie z nóg,-lwica przewróciła oczami
Teo prychnął
-Zawsze to lepsze,niż się nudzić na skale
-Skąd wiesz,że się nudziłam?
-A co może być ciekawego w siedzeniu na skale,-zaśmiał się
Po chwili,dołączyli do nich pozostali.Chaka potrzedł bliżej brata.Imani i Amara,siedziały wyprostowane,obok Ndoto,który siedział koło Hurumy i Aishi.Nora i Kisu,siedzieli na kamieniu,gdzie przed jeszcze kilkoma sekundami,siedziała biała córka Wise.
-To..co robimy?-spytała Amara,a Chaka uśmiechnął się w jej stronę
-Nie wiem,-przyznała Aishi
-Może zapasy?-zaproponował Huru
-Lwą to tylko jedno w głowie,-skwitowała Imara
-Mi tam odpowiada,-powiedziała Nora,-Lajla,będziesz sędziować
-A niby na starość się mądrzeje,-wybuchł śmiechem Teo
-Dalej jestem starsza,ale jeszcze nie umieram,-warknęła żartem,po czym zeskoczyła z kamienia.Rozejrzała się po towarzystwie,mrużac oczy,-Teo walczysz z Chaką,Ndoto z Kisu,ja biorę sobie ciebie Huru!
-I to twój błąd,-zaśmiał się szyderczo lew,po czym rzucił na siostrę.Przekomarzali się chwilę.Lajla przewróciła oczami,a jej białą sierść,spłowił wiatr.
-Zaczynamy nim się ściemni?
-Chwila,a co że mną?-Imara spojrzała na wszystkich zdziwiona
-Ty jesteś ślepa,-odezwał sie Teo
-No, i?
-To..że nie możesz walczyć,-skwitował Chaka
-Niby jakie prawo tak mówi!-oburzyła się Imara
-No właśnie!-poparła ją przyjaciółka,Amara
-Poprostu ślepi nie mogę,-powiedział Huru,-zrozumiano?
Imara warknęła wściekle,po czym zniknęła na horyzoncie.Lajla i Amara,spojrzały na siebie porozumiewawczo,a Nora zgromiła wszystkich wzrokiem.
-Nie dołujcie jej!
-A ty co Nora..-Aishi spojrzała na nią,-jako przyszła królowa wiesz,jakie ważne jest bezpieczeństwo.A co gdyby..
-Możemy zaczynać?-spytał obojętnie Teo,-nim się ściemni
-Za siostrą nie pobiegniesz?-spytała Lajla,marszcząc gniewnie brwi.
-Da sobie radę,-Chaka spojrzał na nią pewnie,-jest silna..-teraz spojrzał na Amarę,-..zawsze była
***
Imara zatrzymała się.Chłodny wietrzyk,poruszył jej futrem,muskając je przyjemnie.Nie wiem o co im chodzi.Ślepota,nic mi nie odbiera.Nie ważne jest to,czy jestem ślepa,chora,to ja sama sobie wyznaczam granicę.Imara miała dobrze rozwinięte zmysły,bez namysłu zdała sobie sprawę z tego,że blisko pasie się stado antylop.Uśmiechnęła się szyderczo.Zawsze lubiała polowania.Przypomniało jej się,że jeszcze jako lwiątko,przysłuchiwała się ich polowaniom.Zawsze chciała wziąść w nich udział,lecz albo matka,albo lwice,ktoś zawsze jej zabraniał.Teraz jestem tylko ja i one.Imara wystartowała.Kierowała się węchem.Kiedy była bliżej antylop,zatrzymała się,przyczupnęła,wysunęła pazury i obnażyła kły.Nie miała pojęcia o podstawach polowania,musiało jej wystarczyć to co usłyszała.Przypomniało jej się,jak Arro zabrał ją pewnego dnia na pastwisko z braćmi i mówił,o polowaniu na góralki.Wówczas nie mogła polować,mimo iż tata ją zachęcał,była chora i nic nie czuła.Teraz na szczęście,wszystko doskonale do niej docierało.Utworzył jej się obraz jej ofira.Skradała się wolno,bezdźwięcznie,nie wdając sobie sprawy,że jest obserwowana.Łapa za łapą,jak zawsze słyszała.Była cicho,brnęła coraz dalej.Kiedy była bardzo blisko antylop,poczuła mocny zapach i wiedziała,że jest blisko.Przygotowała się.Trudno będzie skoczyć,ale musi na oślep.Odbiła się i wylądowała na plecach antylopy.Zwierze,od razu ją z siebie rzuciło i uciekło z pobratyńcami.Imara nie zamierzała się jednak poddać.Ruszyła za nią,przyspieszając co i rusz.Nos jej nie mylił i po chwili,skoczyła na antylopę,tym razem ją zabijając.Kiedy zwierzę wylądowało na ziemi,zanużyła kły w jego mięsie.Po zaledwie kilku chwilach,część antylopy zniknęła.Imara wyprostowała się.Nie wezmę jej na Białą Skałę.I tak mi nikt nie uwierzy.Phi,dla nich jestem tą slabą.Nawet..dla mamy? Imara wstała,ruszając wolnym krokiem w stronę Białej Skały,czyli za mocnymi zapachami lwów.Mama się o mnie martwi,niepotrzebnie.Wiem,że sobie poradzę.Muszę znaleźć Amarę,opowiedzieć jej o wszystkim.Ona na pewno,mnie zrozumie.
Córka Kamby,puściła się pędem przed siebie,zostawiając w tyle swoją zdobyć.Lew podszedł do nieżywej antylopy i wziął kilka kęsów.Krąg Życia,nie powinno się polować dla przyjemności-wiedział to doskonale.Dokończył antylope,po czym usiadł.Imara jest niesamowita.Poluję doskonale.Ndoto wstał,po czym ruszył w stronę Białej Skały,powolnym krokiem.
***
Wśród wyrzutków panowała napięta atmosfera.Do wyrzutków,dołączyły dwie nowe lwice i trzy lwy,z czego Hasira była zadowolona.Czarna lwica siedziała właśnie w towarzystwie Sawy,spoglądając w stronę lwów,walczących o upolowaną antylopę.Zaśmiała się szyderczo.
-Co cię śmieszy Hasiro?-spytał Sawa,wpatrując się w nią
-Nie widzisz,ich cierpienie.Są zbyt głodni,-że wściekłością uderzyła łapą o suchą ziemię,-Przez Białoziemców,cierpimy głód! Zapłacą mi za to!
-Nam,-poprawił ją Sawa,-wszyscy nam zapłacą
Stali tak jeszcze chwile,z dumnie uniesionymi głowami,kiedy podszedł do nich biały lew.Jego czarna grzywa,powiewała na wietrze.Msimu skłonił głowę przed rodzicami.
-Matko,może ruszę na polowanie? Może..
-Msimu,nie szukaj powodów,-warknęła łagodnie Hasira,-nie potrzebujemy żarcia dla nich! jeśli jesteś głodny,wyślij kogoś innego
-Sam dam radę,-odpowiedział i zanim lwica coś dodała,puścił się biegiem w stronę granicy.Sawa przewrócił oczami.
-Jest młody..
-Nie czuję w nim żądzy mordu,-warknęła z jadem Hasira,-trzeba to zmienić i najlepiej,jak najszybciej.
***
Wise
Usafi kiwnęła głową.Na czas,kiedy Kilio nie ma,to właśnie ona dowodziła polowaniami.Idia nie mogła,puki karmi młode.Córka Taje,zapowiadała się na świetną lwice polującą.Przejmnie jednak dowodzenie dopiero wówczas,kiedy Kilio uzna że jest gotowa.Z zamyśleń,wyrwało mnie poruszanie ogonem przez Usafi.Lwica była córką jednej z pierwszych lwic,które osiedliły się na Białej Ziemi.Znałam więc ją od dziecka,dobra łowczyni,matka i przedewszystkim lojalna.
-Dziękuję ci Usafi,polowania idą dobrze
-Tak,królowo.Jest coraz więcej zwierzyny w spiżarni.
-Doskonale.Macie wolne do jutra,-uśmiechnęłam się
Usafi kiwnęła głową i odeszła.Stanęłam na czubku Białej Skały,wpatrując się w horyzont.
-Pięknie,-szepnęłam
Koło mnie usiadła Taje.Jej pomarańczowa sierść błyszczała.
-Hej Taje,-spojrzałyśmy na siebie
-Cześć Wise,-powiedziała,-wiesz,że za kilka miesięcy twoje urodziny
-Wiem,-przytaknęłam,-nie wierzę,że to już tyle czasu minęło.Nawet nie wiem,które to będą urodziny
Taje przytuliła się do mojego boku.
-Jak twoje wnuki?-spytałam przyjaciółkę
-Są wspaniałe! Myślę,że nie długo,będą brykać po sawannie
Śmiałyśmy się chwile,po czym zeszłyśmy niżej,do głównej jaskini.Położyliśmy się w koncie,zatapiając się w rozmowie.
Do jaskini weszła Lajla.
-Mamo,idę się przejść
-Dobrze,córeczko,-powiedziałam,patrząc jak znika,-szybko rosną
-Racja,-przyznała Taje,-a my się starzejemy
-Tak bywa,-wzruszyłam ramionami,odwracając się do pomarańczowej,-ciekawe,kiedy Kilio wróci
-Nie prędko,-zaśmiała się,-nasza nierozłączna paczka...myślisz,że zawsze taka będzie?
-Z czasem się przekonamy,-powiedziałam,schylając głowę,by polizać swoją łapę,-wiesz,gdzie jest Nyeusi?
-Chyba na skałkach
-Idziemy?
-Idziemy
Wraz z Taje,ruszyłyśmy w stronę skałek.Zapowiadał się długi dzień i na pewno,pełen wrażeń.
***********************
Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.W następnym,wydarzy się jedna ze scen,na które czekałam! Więc,do zobaczenia w następnym rozdziale.
Pozdrawiam! c: