Już byliśmy.
To tutaj.
-Łapy mi zaraz odpadną,-prychnęła Aishi,-oby to wysiłku było warte.
Przed nami rozciągał się widok ziemi usianej trawą.Pasącej się zwierzyny.Lasów i wolnych terenów.Jezior,skał,mieszkańców.Byliśmy na miejscu po dwóch dniach wędrówki.Wykończeni,ale pełni nowych wrażeń.Chodź czułam strach,to i tak krzyknęłam do przyjaciół:
-Tęczowa Kraina!
Ktoś przełknął głośno ślinę.Zbiegliśmy w dół zbocza.Ci co chcieli tutaj przybyć,biegli szybko i pełni ciekawości i wrażeń.Ci drudzy schodzili powoli.
Wkońcu jednak dotknęłam ziemi rodowej mojej matki.
Wzięłam głęboki wdech.
-Witam.Białoziemcy przybyli.
-Dalej nie wiem,czy to dobry pomysł,-mruknął Kisu.Żeby dodać mu odwagi,polizałam go w policzek.Nie odpowiedział.Wiedziałam,że Tęczowa Kraina może być niebezpieczna.Od lwiątek mama opowiadała,że gdyby z niej nie uciekła,teraz by nie żyła.Ale przecież król Mfalme był miły! Jak mógłby taki sprawiedliwy władca posiadać wrogi przeciw białym lwom naród? Przecież ciocia Taje też z tąt pochodziła,a nie była wrogo nastawiona-wręcz przeciwnie,przyjaźniła się z moją matką.Szliśmy dalej.
Lajla przystanęła w pół kroku.Spojrzałam na nią.
-Co jest?
-Nora,patrz!-Lajla wskazała mi na coś ogonem.Kisu warknął,więc szybko spojrzałam w tą samą stronę.Biegła do nas trójka lwów o brązowych sierściach i dwie pomarańczowe lwice.Napięłam mięśnie,chodź musiałam zachować spokój.Nic nam nie zrobią,prawda? Jesteśmy tylko turystami.Tylko...nie mogliśmy przyznać się do dziedzictwa Białej Ziemi.
Lwy zatrzymały się przed nami,jeżąc z wrogością sierść.Jedna z lwic skinęła nam głową.
-Witamy w Tęczowej Krainie.Przypadkiem tu jesteście czy też nie?
Także pochyliłam głowę.
-Jesteśmy podróżnikami.Chcielibyśmy zatrzymać się na waszej ziemi
-Niestety nie będzie to możliwe.Król Kiongozi nie przebywa na naszej ziemi chwilowo,podobnie jak królowa Dicky.
Podniosłam wzrok.Widziałam w oczach lwów nienawiść,a w oczach drugiej lwicy obrzydzenie.Zdziwiłam się i już miałam poruszyć ten temat,ale uprzedził mnie Ni.
-Nie ma możliwości,by jakoś się tu zatrzymać.
Kisu szepnął mi do ucha:
-Nora chodźmy z tąt.Przeczuwam kłopoty.
Pomarańczowa lwica,która z nami rozmawiała poruszyła uszami.Trzepnęła ogonem o ziemię.
-Nie ma potrzeby się nas bać,-zwróciła się do mnie i lwa,nim przeniosła wzrok na Ni,-jeśli bardzo wam na tym zależy,zaprowadzimy was do matki króla.Królowa Uzuri ucieszy się...z waszej wizyty.
Kisu
Kiedy lwica wypowiedziała te słowa,miała dziwny głos.Wiedziałem,że to się źle kończy,ale wszędzie poszedł bym za Norą.Zaczeliśmy iść za lwami.Cały czas czułem na sobie wzrok nieznajomych.
-Jesteście tutejszymi strażnikami?-spytałem
-Dobrze wyszkolonymi.Przywiązujemy tu podstawy do walk,niż do polowań,-wyjaśnił jeden z lwów z wrogością.
Nora spojrzała na mnie przez ramie.Na jej pysku widniał lekki uśmiech.Jej to nie przeszkadzało,myślała że niektórzy poprostu są z natury wredni.A te wszystkie historie które opowiadały nam nasze matki? Czy to nie miało dla niej znaczenia?
Wise uśmiechnęła się do swoich lwiątek.Nora skączyła gryźć ucho brata,a Ndoto ogon Lajli,żeby spojrzeć na matkę.Huru pierwszy usiadł u boku Wise.
-Czas spać dzieciaczki.
-Maaamo,nie!!-Nora krzyknęła,a zawturowało jej rodzeństwo.Moto się zaśmiał.
-No już,słuchajcie mamy,pora spać.
Kilio dosiadła się do pary królewskiej u boku Wise.W pysku trzymała swojego synka,którego ułożyła delikatnie w swoich łapach.
-Idziemy jutro na polowanie?
-Pewnie.Nora,Lajla,co w na to?
-No dobrze,-zgodziła się Lajla
-I weźcie Aishi,-zaproponował Huru.
Wise polizała syna po czubku głowy.Następnie znów powtórzyła komende o ich pójściu spać.Nora pokręciła główką.Moto zaśmiał się.
-Dalej nie?
-To może im coś opowiecie?
-No dobrze,jaką byście chciały historie?-spytała Wise
Oczy lwiątek zaświeciły się.
-Mamuś,opowiesz nam o twoim życiu w Tęczowej Kraini? Zawsze opowiadasz o królu Mfalme,a o tym nigdy.Prosimy!
Wise zastanowiła się.Były za małe żeby znać wszystkie szczegóły.Spojrzała na Kilio,w oczach lwicy błysnęło zrozumienie i niezływła mądrość.Taje także się do nich przysiadła,podobnie jak Busara i Nyeusi.
-No dobrze.Że wszystkimi szczegółami moi kochani,-mówiła z czułością,biorąc lwiątka w białe łapy
Lajla
-Ja tam się cieszę.Nigdy nie byłem w Tęczowej Krainie.To nowe wrażenie,-szepnął do mnie Ni.Przewróciłam oczami.
-Nas łączy z tym miejscem wiele histori,-także szepnęłam.Po co mam być niemiła dla lwa? Przecież się tylko przyjaźnimy,prawda?
Doszliśmy wkońcu do majestatycznej skały.Tęczowej Skały ,jeśli się nie myle.Znów odezwała się pomarańczowa lwica.
-Doszliśmy.Emo,powiedz królowej że ma gości.Nie pomijaj szczegółów,-odezwała się do brązowego lwa.On kiwnął głową i zniknął w jaskini.Spojrzała znów na nas.
-My już pójdziemy,mamy patrole.Jeśli byście czegoś chcieli,oczywiście,jeśli królowa pozwoli wam zostać.Szukajcie Namy.
Puściła do nas oczko,nim odeszła.Byłam już pewna,że to dobra lwica.Pozostali poszli za nią,czyli mogła byś kapitanką strażników.
Rozległ się głośny ryk.Zapewne oznaczał nadejście władców.Domyśliłam się dzięki Ni,który mi szepnął to na ucho.I rzeczywiście to oznaczało,bo wkrótce podeszła do nas brązowa lwica.Jej oczy mieniły się zielenią,ale były bez emocji.A przynajmniej je ukrywała.Zmierzyła każdego z nas pomału wzrokiem.Zatrzymała się na mnie.Poczułam jak zalewa mnie fala gorąca.Skłoniłam lekko głowę by dać znak szacunku.Potrzebowaliśmy postoju,a nie wrogów.
-Witajcie.Jestem królowa Uzuri,-powiedziała ciepłym głosem,-czego tutaj szukacie?
-Chcielibyśmy zatrzymać się tutaj na dwa dni,by odpocząć i nabrać sił,-powiedziała Nora
Uzuri błyskawicznie spojrzała na nią.
-Rozumiem i wyrażam zgodę,o ile będziecie polować z moimi lwicami,a spać na powietrzu.
Zgodziliśmy się,chodź pierwszy raz kazano nam spać poza jaskinią.Lwica zaprosiła nas na rozmowe wieczorem,kiedy zajdzie słońce.Przez ten czas lew Emo miał nas oprowadzić.Zgodziliśmy się i wkrótce wraz z brązowym lwem,zaczęliśmy zwiedzanie.
Musiałam przyznać ,że nie bez powodu nazwano tak tą krainę.
Ndoto
Po całym dniu zwiedzania,musiałem przyznać,że czułem jak łapy mi odpadają.Na szczęście,zażądziliśmy postój.Ułożyliśmy się blisko wodopoju,więc mieliśmy świetny dostęp do chłodnej wody.Oczywiście się napiłem.
Mieliśmy poczekać tutaj do zachodu słońca.Mama mówiła,że kiedy słońce zachodzi w Tęczowej Krainie wygląda to tak ,jakby tęcza je otaczała.Niebo mieni się wtedy w wielu kolorach,podobnie jak gwiazdy.Chciałem to zobaczyć,bardzo.
-Nie jest tu źle,widziecie?-rzuciła Nora z uśmiechem
-Poczekaj do jutro,-rzuciła Imani,-czuje po ich głosach,że coś się szykuję
Uśmiechnął się.Lubiłem kiedy Imani mówiła,lubiłem na nią spoglądać.Myślę,że naprawdę ją kocham.
Lew który nas pilnował,odszedł.Mieliśmy sami wrócić,ale zdecydowaliśmy,że odpuścimy sobie dzisiaj kolacje,żeby po zachodzie słońca pobyć razem.
I rzeczywiście ten zachód był najpiękniejszy w moim życiu.
Tej nocy poszliśmy spać bardzo późno.
Imani
-Czyli z kąt pochodzicie?-Uzuri oblizała kolejną kość.Matka króla tych ziem,zaprosiła nas żebyśmy posiłek zjedli razem z nią.Wyprosiła wszystkich z jaskini,więc od ścian odbijała się pustka.Bez szeptów.Posiłek z antylopy gnu był pyszny,Aishi od dawna nie jadła antylopy gnu.Od czasu pobytu na Wolnej Ziemi.
Polubiłam Wolną Ziemię.Nie traktowali mnie tam jak kaleki,a starali pomóc.Chyba kiedyś tam wrócę,chociaż mogłam polować.
Uzuri przejtała żuć.
-To jakiś delikatny temat? Wiecznie podróżować nie mogliście.
-Owszem pani.Pochodzimy z Rajskiej Ziemi,-skłamał Kisu
Nie dziwiłam się,sama nie ufałam lwicy.Uzuri możliwe że skinęła głową.Słyszałam jak kładzie się.Ndoto szepnął mi,bym też to zrobiła.Położyliśmy się.Królowa świdrowała nas wzrokiem.Mówiono,że ma jadowite zielone oczy.Do głosu pasują.Tylko nieliczni mogli wyczuć w jej głosie obrzydzenie,ale nie mówiłam o tym przyjaciołom-po co mam ich martwić?
-Więc,wyruszacie za dzień? Nie wolicie zostać dłużej?
-Niestety nie możemy.Czeka nas teraz Ziemia Gwiazd,-powiedziała z uśmiechem Nora.Wieczna optymistka.
Uzuri znów skinęła głową.
-Wielka szkoda.Wy dwie (Nora i Lajla) wyglądacie mi na bardzo mądre.Pewnie wasi rodzice wiele was nauczyli.
-O tak.Zarówno matka jak i ojciec,-powiedziała Lajla
Do jaskini ktoś wbiegł.Szłyszałam głośne,długie kroki.Była to lwica.Po zapachu,że to tęczowoziemka,jeszcze bardzo młoda.
-Malkia wa tawala katika siku za nyuma,-przywitała się,kłaniając (słyszałam to,po szumieniu łap).-Król Kiongozi zarządził pani,że wraca za pare dni.Na razie przysłał tylko część swej straży.
-Czyli nie zarządzili ataku na tą ziemię?
-Nie mamy informacji.
-Wezwij później Mwanę,-powiedziała,-mój zaufany sługa.A gdzie Dicky?
-Nie wróciła jeszcze.
Uzuri wstała.Także wstaliśmy.
-Ndoto,Hurumo,Ni,Kisu co powiecie na darmową naukę walki?
Zawachali się,ale skinęli głową.
-Natomiast ciebie Aishi poproszę o przysługę.Mogłabyś pójść zapolować z Akili?-spojrzała możliwe w stronę lwicy,-Muszę pomówić z Lajlą i Norą.
-Dobrze,-zgodziła się Aishi.
Wszyscy opuścili jaskinię,chodź słyszałam jak Kisu podąża niepewnie.Nie dziwiłam się,że mnie nie "wymówiła".Najwyraźniej uważała,że skoro ślepa to i głucha.Niedoczekanie! Słuch akurat miałam dobry.Bardzo dobry.
-Czemu chciałaś Królowo,byśmy zostały same?-spytała Lajla
-A czemu by nie? Widzę,że macie duży wpływ na waszych przyjaciół,chce więc was najpierw spytać o przysługę.Chce by wasze małe stadko przyłączyło się do nas.Mogę was nawet uczynić moimi doradczyniami.
Zdziwiłyśmy się wszystkie.
Nora przełknęła ślinę.
-Dziękujemy za propozycję,ale skąd ten pomysł?
-Lubię białe lwy,przypominacie mi mojego męża-Króla Mfalme.Prawdziwego władce sawann,a nie to co ci głupcy z Lwiej Ziemi czy Rajskiej Ziemi,-mówiła dalej,-A taka pozycja to wielki szacunek i łaska.Co powiecie na moją propozycję?
-Musimy odmówić ,Królowo,-westchnęła Lajla,ale raczej z ulgą,-mamy rodziny...
-Na której ziemi? Gwiezdnej?
-Oczywiście,że na Rajskiej,-nie poddała się Nora,-Pani,będziemy na nią wracać jutro.
Lwica trzepnęła ogonem.
-Nie szanujecie mojej propozycji,-(uczepiła wzrok na Lajli)-ty mi kogoś mocno przypominasz.Znałam taką lwice,też białą.Zwała się Wise.
Nora i Lajla przełknęły ślinę,ale nic nie mówiły,kiedy lwica mówiła dalej.-Szkoda,że odeszła.Miałam dla niej równie wysokie pozycje.
-Naprawdę?-zdziwiły się obie.
Nie wierzcie Lajlo,Noro! Czułam,że w głosie Uzuri coś brzmi.Domyślała się,to było pewne.
-Jesteście rodowitymi Rajskoziemkami? Bo widze w was obu moją kochaną Wise,moje przybrane dziecko.Aż szkoda,że odeszła nie żegnając się.
Przecież mama mówiła,że Wise wyjaśniła powody odejścia,jaka okrutna była Uzuri.Lajla,Nora,nie wierzcie!
-Czy waszą matką jest Wise?-spytała wprost Uzuri.
Zapadło długie,denerwujące milczenie.Miałam nadzieję,że dziewczyny nic nie powiedzą.Milczenie trwało dalej,aż przerwała je Nora.To było pewne,nie wstydziły się Królowej Białej Ziemi,a miały zaufanie do Uzuri.Lajla wyprostowała się.Nora mówiła:
-Tak.Jesteśmy córkami Wise.
(Uzuri uśmiecha się szyderczo)
-To bardzo miło mi was poznać,kochane
Do jaskini wszedł jeszcze ktoś.
Aishi
Tęczowoziemki były naprawdę niedoświdczone w polowaniach.Trochę przypominały mi małe lwiątka,które po raz pierwszy się uczą.Ledwo starałam się nie wybuchnąć śmiechem.Znaczy..nie wszystkie źle polowały,ale większość lepiej walczyła,niż polowała.Tak więc,czułam się jak Główna lwica polująca,kiedy dawałam wskazuwki.Mi samej poszło świetnie-upolowałam trzy zebry i dwie antylopy.Był to mój rekord.Ponieważ jednak nie były to antylopy gnu,ich smak osiadły mi na języku,nie był miły.Postanowiłam więc udać się nad wodopój,by napić się wody.
Akurat przed wodą leżał Huruma.Podbiegłam do niego.
-Hej.Co jest?
-Nic,-pokręcił głową,-staram się tylko zapamiętywać ich strategie podczas walki.
Napiłam się wody,nim znów na niego spojrzałam.
-I jak ci idzie?
-Dobrze.Już sporo wiem,-wbił pazury w ziemię,więc zrobiłam zdziwioną minę.Lew kontynuował,-Wszystko jest tutaj takie...inne.Jakbym znał to miejsce od zawsze.Rozumiesz mnie?
-Podobnie się czułam jak znów zobaczyłam Rajską Ziemię,-wyznałam
Pokręcił głową
-To co innego,-po czym dodał,-a matka wiecznie kłamała.Te lwy nie są takie złe,może Wise całe życie kłamie i gra z nami w jakąś gre.
Wstał.Zjeżyłam futro na grzbiecie.
-Huruma!
-Taka prawda,Aishi,-szybko odszedł.
Nie miałam ochoty go gonić,więc tylko zawróciłam w stronę pastwisk.Wtem usłyszałam krzyk.Pochodził wprost spod Tęczowej Skały.I dobrze znałam ten głos.Nora! Rzuciłam się biegiem w tamtą stronę,jednak przystanęłam gdy byłam blisko.Musiałam jakoś się zakraść.
Udało mi się.Miałam idealny widok na "więzienie".Tak mogłam nazwać to miejsce.Uzuri rozmawiała z jakimś lwem,podczas kiedy Nora i Lajla,oraz Ndoto ociekali krwią.Zagotowałam się ,że złości.Chciałam rzucić się na ich oprawców,ale wiedziałam,że nie miałabym szans.
-A coście myśleli?! Lwy białe to mordercy,szaleńcy -nie lwy!-wrzeszczała Uzuri,waląc ogonem o twarde podłoże.
-Poprostu nas wypuść!
-Nie ma mowy.Pomrzecie tu z głodu,lub wyznacie mi,gdzie mieszka Wise.Wtedy się z nią rozprawie.
-Aishi,-usłyszałam szept,więc szybko spojrzałam za siebie.Imani wpatrywała się we mnie ślepymi oczami.-Pójdę po Kisu,Ni i Huru.Musimy uciekać.
-Biegnij,tylko cicho.Pewnie pilnują granic,-szepnęłam w stronę córki Kamby.
Lwica skinęła głową,nim odbiegła.
Ja tym czasem pozostałam na czatach.Oczekiwałam na dogodny moment,żeby pomóc dziewczyną i Ndoto,ale nie było to łatwe.
Wkońcu jednak Uzuri wyszła.Został tylko lew.Był dość mustularny i wyglądał na wrednego,wiedziałam więc,że nie łatwo będzie go w pojedynke pokonać.Musiałam czekać.
Ale wtedy pojawiła się jeszcze trójka takich lwów.
Było jasne,że Lajla,Nora i Ndoto są w pułapce.
Miałam ochotę się zabić za to,że zgrywam tchórza,ale nie wiedziałam,co moge w tej sytuacji zrobić.Na domiar złego rozbolał mnie brzuch.Pewnie znowu z nerwów...
Ni
Długo rozmawiałem z tutejszym szamanem.Hofu był bardzo mądry.Przekazał mi historie o tym,jak pojawiła się tutaj królowa Wise.Sam nie sądziłem,że to będzie taka przejmujaca historia,a on opowiadał o tym z taką tęsknotą.Powiedziałem mu więc,że pani Wise żyję.Hofu ucieszył się na te słowa,ale wyjaśnił,że Mfalme już nie żyję,o czym Królowa doskonale wie.
Widziałem też obrazy na ścianach jego baobabu i zdziwiłem się szalenie,kiedy dalej widniał tu obraz królowej Wise.Do tego była koło dwóch brązowych lwów.
Nie zdążyłem jednak o to spytać,bo do baobabu wpadła Nama.Jej pomarańczowe futro płyszczało w świetle dnia.Skinęła z szacunkiem szamanowi głową.
-Witaj,Hofu.Wybacz,że niepokoje,ale muszę porozmawiać z Ni.
Szaman skinął jej głową.Zdziwiłem się mocno,ale i tak poszedłem za nowo poznaną strażniczką.Zeszliśmy z drzewa.Nama westchnęła.Nie spoglądała mi w oczy.
-Nie powinnam tego mówić,ale żal mi tych lwów.
-Jakich lwów?
-No tych białych z którymi przybyłeś.Radzę ci iść je ratować,Królowa Uzuri zamierz je zabić.
-Dlaczego?!
-Bo są białe.Tu jest zasada,że takich zabijamy.Przynajmniej po śmierci Króla Mfalme...-spojrzała mi w oczy,-Znam opowieść o Wise,chodź urodziłam się dużo czasu później,już po wejściu w okres dorosłości Króla Kiongoziego.Nie wiem,jak było kiedy rządził Mfalme,ale jestem pewna,że przodkowie coś dla nas szykują.
Odnalazłem Imani pierwszy.Wspólnie poszliśmy po resztę.Ruszyliśmy na ratunek przyjaciołom.Moim zadaniem było sprawdzić,czy granice są wolne.Były tylko przy baobabie.Dłuższa droga,ale jedyna wolna.Ponieważ jednak zdradziliśmy im nas następny pobyt,musimy biec całe pięć dni,by dotrzeć na czas do bezpiecznej przystani.Westchnąłem gorzko.
Plan był taki:Imani ,Aishi i ja pomagamy wyjść Norze,Ndoto ,a zwłaszcza Lajli.Jeśli jej się coś stanie,nie daruje im tego!
Kisu,Huru walczą z lwami.Pomogę im oczywiście.Miejmy nadzieję,że to się uda i uciekniemy.Spotkałem także Namę,spytałem,czy chce uciec z nami.
-Nie dzięki.Jestem lojalna Tęczowej Krainie.Mam nadzieję,że kiedyś wróci jeszcze spokój.
Tak więc,rozpoczeliśmy plan działania.
Huru
-Na trzy.Jeden..dwa..trzy!-rzuciłem do reszty.Szybko wskoczyłem na dwa pierwsze lwy.Postanowiłem użyć ich techniki.Ni i Kisu pokonali kolejnych.Jeden z lwów walczył świetnie i zadawał wiele ran.Głupi on.My się nie poddamy! prawda? Sam nie wiem,czy było warto atakować.Może lepiej zostawić Norę,Lajlę i Ndoto? Szybko pokręciłem głową-nie mogłem zostawić przybranego rodzeństwa.
Ktoś pobiegł po...tą kupe futra nazywaną królową.Widziałem kontem oka,że zostali wyprowadzeni i Ndoto nawet nam pomaga.
Powaliłem na ziemię kolejnego,pazurami przecinając mu brzuch.W ten sposób,syknął z bólu,a ja go osłabiłem.
-Koniec!-wrzasnąłem.
Nie lubiłem opuszczać pola walki,wręcz nienawidziłem-ale teraz nie mieliśmy wyboru.Ndoto,Ni,Kisu(chodź ten by walczył tak długo jak ja) wybiegli z jaskini.Ruszyłem za nimi,na samym końcu.
Słyszałem że nas gonią.Głośne kroki i głosy pełne nienawiści i jadu.A taka bliska wydawała mi się ta ziemia.Błąd-dalej wydaje mi się bliska.Nie wiem czemu,ale tak poprostu jest.
Dobiegliśmy do granicy,która wcześniej wydawała się taka odległa i upragniona.Widziałem stan przybranych sióstr.Kulały,ale z determinacją w oczach biegły dalej. Na szczęście,ciekła im tylko krew.Nic więcej im nie było-przynajmniej mam taką nadzieję.Ni zabrał od szamana jakieś rośliny,które poddamy im kiedy będziemy daleko od Tęczowej Krainy,czy raczej wariatowa!
Na nasze nieszczęście,Ziemia Gwiazd-ostatni punkt naszej podróży-leżał daleko,ponad pięć dni drogi stąd i to biegiem! Miałem nadzieję,że wszyscy ,wraz ze mną,wytrzymamy tą podróż.Wysłałem więc cichą modlitwę do przodków.Tylko oni mogli nam pomóc.
Trzymaliśmy tępo,regulowaliśmy oddechy.
Wkońcu zakończyła się granica.Koniec Tęczowej Krainy.Wkroczyliśmy na wolny teren.Zero kryjówek...Coraz bliżej do zakończenia podróży...
Na Białej Ziemi
Wise
-Wise...Wise nie żyje!!
Wstałam szybko na łapy i walnęłam Taje w nos.Pomarańczowa lwica jednak dalej zanosiła się głośnym śmiechem.Dołączył do niej Busara.
-Bardzo śmieszne,tylko zapomniałam się zaśmiać,-rzuciłam.
-Oh daj spokój królowo,-śmiał się Busara,-sprawy z antylopami poczekają,bo ty musisz sobie śnić na jawie.
Taje polizała mnie za uchem.Trochę przeszła mi złość na nich.Troszeczkę..
-O czym myślałaś?
-Miałam takie dziwne uczucie.Jakby...jakby coś stało się moim dzieciom
Busara podszedł bliżej mnie
-Wise,nic im nie jest.Też martwię się o Kisu i Borę,ale wiem ,że są silni.Po mnie oczywiście,-położył łapę na klacie
-Ehem!-Kilio weszła do jaskini.Busara zmieszał się.-Chyba po mnie,Busaro.
-Wise,nie martw się.Będzie dobrze,-dodawała mi otuchy.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Więc,na czym skączyliśmy?
Po tym jak zajęłam się sprawami królestwa,chciałam odwiedzić Matibabu.Podbiegła do mniej jednak Shani.Szara lwica uśmiechała się od ucha do ucho.Także więc się uśmiechnęłam.Shani była córką mojej siostry,Maji.Tak więc,była moją jedyną siostrzennicą.
Jednak od czasu,kiedy stała się dorosłą i wychowuje lwiątka,żadko rozmawiałyśmy.
-Ciociu Wise,masz teraz czas?
-Zmierzałam właśnie do Matibabu.
-Mogę pójść z tobą? Chciałabym porozmawiać
Zgodziłam się,bez większych trudności.Postanowiłyśmy wybrać się dłuższą drogą,żeby zapewnić sobie swego rodzaju spacerek.Shani dotrzymywała mi kroku.
Przy okazji,przechodziłyśmy obok wodopoju i na chwile się zatrzymałyśmy,by pooglądać zabawę lwiątek.Bawiły się w berka.Musiałam wiedzieć,w czym będą dobry,by przydzielić im pozycję.Oczy mi się zaświeciły-pamiętam jak moje dzieci były małe.Strasznie chciałabym mieć jeszcze okazje wychować lwiątko,ale wiem,że to już nie wróci.Znów wróciło to straszne wrażenie...
Binti podbiegła do Kume i wskoczyła na lewka.Zaśmiali się.Przypomniało mi się,że prosiłam Idię i Kilio,by uczyły prawie codziennie starsze lwiątka polować.Wkońcu nie długo miały odbyć pierwsze poważne polowanie-Wielkie wydarzenie dla każdej lwicy.
Ja potrafiłam polować.Oczywiście nie mogłam poruwnać swoich umiejętności do tych Kilio czy Idii.Taje jednak nie umiała polować i jak sama często mówiła,nie zależało jej już na tym.Mówiła:"Oddycham,biegam,rozmawiam..nic więcej mi nie trzeba.Niech inni polują *Śmieje się*".
Ruszyłyśmy dalej.Wiatr przyjemnie muskał nasze pyski.Grzało lekko słońce,więc przyjemnie się spacerowało.Shani spojrzała na mnie błękitnymi oczami.Takimi jak moje.W naszej rodzinie,jak twierdziła Maji,jest to rodzinne.Czy więc Ndoto mógł mieć oczy po mnie?
Uśmiechnęłam się do siostrzennicy
-Więc o czym chciałaś pogadać,skarbie?
-Mam wiadomość.Aż dziwie się,że mama czy Kilio ci nie powiedziały.Sama prosiłam by tego nie robiły,-mówiła dalej,-ostatnio żadko rozmawiamy,a myślę,że tą wiadomość powinnaś usłyszeć odemnie.
-Mów więc,-zaśmiałam się.Byłam bardzo ciekawa,co..
-Jestem w ciąży
Zaniemówiłam i to bardzo.Shani miała już potomstwo:Binti,Furahę i Shirę.Shani była partnerką Bahatiego-pierworodnego syna Kilio i Busary.
A później poczułam ciepło,wylewające się przez całe ciało.Kolejne lwiątko urodzone na Białej Ziemi.Kolejne łzy wzruszenia i patrzenie jak dorasta.Biała Ziemia się rozwijała i nic nie mogło jej zniszczyć.Przodkowie nad nami czuwali.Nawet olałam już temat Kiona,po co wracać do starych czasów,a ciąża Shani mnie w tym utwierdziła.
Zatrzymałyśmy się i przytuliłam lwicę.Jej oczy błyszczały.Widać,że bardzo się cieszyła.
-Gratuluje Shani.To wspaniała wiadomość dla nas,-uśmiechnęłam się ciepło,-wiecie już ile i jaka płeć?
-Będzie jedno lwiątko,ale powiedziałam Rafie,żeby mi nie zdradzał płci.Liczy się,że będzie zdrowę,-mówiła dalej,-oczywiście,Bahati chce syna.Mówi,że będzie po mnie szary.
-A ty?
Znów zaczęłyśmy iść w kierunku jaskini szamanów (Rafa mieszkał w baobabie,a Matibabu w jaskini szamanów).
-Ja córeczkę.Binti i Shira cieszą się z tego,że urodzi się kolejny brat czy siostra.Furaha trochę się boczył,ale w końcu odpuścił i także się cieszy,-następnie się zaśmiała,-reaguje jak Bahati,kiedy dowiedział się,że Kisu się urodził.Oby tylko lubił rodzeństwo.
-Będzie,-zapewniłam.Polizałam szarą za uchem,-Zacznijcie wymyślać imiona i dajcie mi znać,kiedy się urodzi.Będę w pogotowiu.
-Nie gniewasz się,że muszę chwilowo odejść z Lwiej Gwardii?
-Oczywiście,że nie.Bory i Mii też nie ma.Bahati i Koda świetnie sobie poradzą,mogą też wziąść do pomocy Korę.
-Ciociu,jeszcze mam jedno pytanie,-w oczach Shani błysnęła troska,-czy przyjmniesz Mię z powrotem do stada?
Zdziwiłam się.
-Tak.Jestem ciekawa jej lwiątka i tylko jej,-zmieniłam temat,-myślę,że Shira i Binti świetnie sobie poradzą jako lwice polujące,a Furaha lew walczący.
Shani kiwnęła głową.
Akurat doszliśmy do "domu" Matibabu.Pożegnałyśmy się.Weszłam do jaskini.Wieść o nowym lwiątku trzymała mnie w radości.
Matibabu malowała coś na ścianie,kiedy weszłam.Odwróciła się w moją stronę ze zmieszaniem.Pewnie jej w czymś przeszkodziłam.Nieśmiało skinęłam głową.
-Przepraszam,jeśli przeszkadzam.
-Akurat chciałam z tobą porozmawiać,-Matibabu wstała i podeszła do mnie,-co cię do mnie sprowadza?
-Chciałam spytać o zioła na sen.Ostatnio nie mogę spać.
-Rozumiem,-podała mi jeden z zielonych liści,-zjedz przed snem.Pomoże,-odwróciła się w stronę malowidła,-Pewnie ciekawi cię,co to jest.Rafa rysuje w baobabie,ale też chciałabym mieć coś u siebie.Akurat przodkowie zesłali mi wizję i..
-Czy znowu chodzi o białego lwa?-przestraszyłam się.
Matibabu pokręciła głową.
-Nie.Chodzi o ryk przodków
-Ryk przodków? Co to takiego?
-Posiada go prawie każdy przywódca lwiej straży.Zwykle idzie to co drugie pokolenie.Posiada je tylko drugie dziecko władców.
-Czyli Mia go nie ma?
-Nie ma,-znów pokręciła głową,-ale przodkowie zesłali mi znaki w gwiazdach.Wise,narodzi się wkrótce lwiątko z rykiem i to ono będzie przewodzić Lwią Gwardią.Jednak droga nie będzie łatwa i pełna śmierci.
Przestraszyłam się.Nic nie powiedziałam,po prostu wyszłam.
Zajęłam się swoimi obowiązkami.Kilio,Mto,Nyeusi i Busary nie było na Białej Ziemi.Tak więc położyłam się,zjadłam liścia i miałam ochote położyć się spać.Nie chciałam by dręczyły mnie koszmary.Chciałam spokoju.Oh,czemu spokój nie może nadejść? Czemu zawsze to ja muszę mieć pod górkę?
Znów wszystko we mnie uderzyło.
Pomimo wzięcia leków,tej nocy znów nie mogłam zasnąć.
Hejo! Hejo! Ktoś tutaj jest?
Licze,że rozdział się spodobał.Mi osobiście mocno! Czekałam tylko na moment,żeby Shani mogła zajść w ciąże.Jej lwiątko jest mi bardzo potrzebne,z resztą kolejne dwa lwiątka (jej rówieśnicy) też mi będą.
1.Jaką płeć będzie miało lwiątko Shani i Bahatiego?
2.Czy podróżnym uda się dostać na Gwiezdną Ziemię?
3.Co się tam wydarzy?
4.Czy Tęczowoziemcy ich złapią?
5.Co myślicie o Uzuri? Czy dalej jest taka jak dla Wise,czy jeszcze gorsza?
6.Co myślice o przepowiedni Matibabu? Kto z rodziny urodzi lwiątko z mocą ryku?
Pozdrawiam c:
Ps:To już 88 rozdział.Na 100 rozdział przygotuje jakiś specjał ;)