sobota, 24 marca 2018

Rozdział 89

Wiał lekki wiatr.Grzywa Kiona falowała powolutku,niemal niewidocznie.Lew czekał na kogoś.Dopiero po upływie sporego czasu,zauważył kształty na horyzoncie.Wyszedł z kryjówki w wnętrze drzewa.Skłonił głowę na powitanie.Kilio odpowiedziała tym samym.Busara,Nyeusi i Mto patrzyli tylko obojetnym wzrokiem.Mimo iż nie czuli już takiej wrogości,woleli być ostrożni.Na samym początku,nie pasowało im,że lew przychodzi potajemnie na granice,ale Kilio przekona ich,że chce go sprawdzić,nim zacznie przekonywać do lwa Wise.
Kion westchnął:
-Dobrze,że już jesteście.Mam straszne wieści.
-Straszne? Więc mów od razu,-odparła pewnie Kilio
-Wasi nastolatkowie musieli przechodzić przez Tęczową Kraine,-wszyscy spojrzeli na siebie porozumiewawczo.Głównie Kilio z Busarą,wiedzieli otóż,że mogło chodzić o ich syna.-Matka uwięziła tych białych.Ale wszyscy uciekli,tylko wie,że zmierzają do Ziemi Gwiazd.
-Ziemi Gwiazd? To już blisko Białej Ziemi,-ucieszył się Mto
-Skąd to wiesz?-spytała nieufnie Nyeusi
-Nye,jestem przecież ich królem.Chodź matka ma widać większe wpływy,skoro więziła ich bez mojej wiedzy.Ja bym tego nie zrobił,ukazałem już strażników.
-A matkę?-spytała Kilio,nim prychnęła,-"wielką Uzuri"
-Wiesz,że nie skrzywdze jej.To moja matka.Mimo wszystko,-mówił dalej,-Dicky wróciła już na Tęczową Krainę,ja też często wracam.Wiecie,rozwiodłem się z Dicky,tak jak wcześniej chciałaś Kilio i tak jak ja tego chciałem.
Kilio tylko uniosła brwi do góry.
-To dobrze...Ale nie myśl,że to wystarczy.
-M-mam pytanie,-zawahał się,-czy te białe lwy,to dzieciaki Wise.Podobno była ich trójka.
-Trójka?-zdziwił się Busara,-Wise ma czworo lwiątek.Dwie córki i dwóch synów.
-Rozumiem,-skinął głową lew.Kilio mówiła,że partner Wise,Moto,nie żyje,ale i tak zdziwił się,że mieli potomstwo.On sam nie chciał go posiadać.Spojrzał w oczy ciemnozłotej.
-Możecie mi zaufać.Ja chce tylko dobra dla moich przyjaciółek.
-Dobra? Dobra? Zastanów się lepiej,czy chciałeś tego ...-Nyeusi nie dokończyła,gdyż przerwał jej złowrogi wzrok Kilio.
-Taak,już tłumaczył.Ciągle te same śpiewki,-nic więcej nie powiedziała.

Kilio wolała po spotkaniu z Kionem,udać się porozmawiać z Isaką-przybranym kuzynem.Poprosiła Busare by jej towarzyszył.Po krótkiej wędrówce,spotkali złotego lwa wraz z Idią,nad łaką.Obserwowali bawiące się w oddali lwiątka.Kilio podeszła do nich szybko.Spojrzeli na nią zdziwieni.
-Cześć Kiki,-przywitał się Isaka
Kilio przewróciła oczami.
-Cześć Is,jeszcze raz nazwiesz mnie Kiki,a zagryże ci te piękne łapy.
Lew zaśmiał się.Córka Taje usiadła.
-Idziemy dzisiaj na polowanie?
-Niepotrzebnie.Mamy jeszcze zwierzyny.Jutro rano na zebry,-powiedziała Kilio,jak przystało na jej stanowisko.Kiedy Idia skinęła głową,Kilio zwróciła się do Isaki.
-Możemy porozmawiać? ...na osobności
-No pewnie,-ucieszył się.Polizał Idię w policzek,nim odszedł za przybraną kuzynką.Usiedli trochę dalej.W oczach Kilio błysnął smutek.
-Słyszałeś,że Kaja odeszła?
-Poszła tylko odwiedzić dawne znajome.Tak mi mówiła.
-Nie wróci,Is.Jej droga w Kręgu Życia dobiegła końca.
Isaka wybałuszył oczy.
-D-dlaczego t-tak myślisz?
-Powiedziała mi,-powiedziała cicho Kilio,-i prosiła bym się tobą opiekowała.Nie...nie czuj do niej żalu,każdego podróż w końcu przemija ,a słońce zachodzi.Tak jak u mojego ojca i biologicznej matki.
-Rozumiem,-spojrzał na własne łapy.
Kilio przytuliła go
-Nasza droga się dopiero zaczęła.I jeszcze będzie trwać.

Isaka nagle gwałtownie odkleił się od ciemnozłotej.Wpatrywał się badawczo w jeden punkt.Kilio też więc spojrzała w tamtym kierunku.Ktoś nadchodził.Jasne kształty,różnych wielkości,a było ich czwórka-zbliżali się w stronę Białej Skały.
Kilio przystąpiła kilka kroków do przodu.
-Pójdę po Wise.Pilnujcie lwiątek.
Puściła się biegiem w stronę wodopoju,gdzie musiała przebywać Wise.

Akurat rozmawiała z Maji,własną siostrą,kiedy Kilio do nich podeszła.Na widok Maji,chciała warknąć.Nie znosiła lwicy.Zachowała jednak spokój.
-Wise,jakieś lwy zmierzają w stronę naszej ziemi.
Wise i Maji momentalnie wstały.
-To może być znów Kion,-powiedziała Maji.
Kilio zmierzyła ją wzrokiem.
-Kion napewno nie chciałby teraz źle dla Wise.Był wtedy lwiątkiem,myślę..myślę że się zmienił.Że nam nie zagraża.
Wise spojrzała na nią badawczo.
-Kilio,nie bądź tego taka pewna..
-Dzieciństwo i niewinność minęła,ale przecież każdy zasługuje na drugą szanse,prawda?
Wise nie odpowiedziała,gdyż Idia podbiegła do niej.
-Królowo ciociu,to nikt obcy.To nasi wrócili!
***
Doszły do granicy.Granicy z ich ojczyzną.Białą Ziemią.Znajome zapachy napłynęły szybko,tak za nią tęskniły.Pewnym krokiem,cała grupa zeszła ze zbocza i zaczęła iść ku Białej Skale.

Wise
Biegłam szybko.Z resztą Idia,Maji i Kilio też.Oczekiwał na nas Isaka,wraz z zaciekawionymi lwiątkami.Przed nimi stała czwórka lwów.Zdziwiłam się bardzo,widząc lwa i lwiątka.Nie znałam ich.Chodź...mogłam się domyślić,kim jest lwiątko.Jasna sierść,to samo spojrzenie-była to córka Mii.
Mia i Bora,spoglądały na wszystko z uśmiechem.Maji przybiegła do przybranej córki i szybko ją przytuliła.Bardzo ją kochała,chodź nie była jej biologiczną córką.Coś szepnęła jej do ucha,bo młodsza z lwic uśmiechnęła się radośnie.Może chodziło o ciąże Shani? 
Kilio także podbiegła do córki.Przytuliła Borę matczyną miłością.Ja,podeszłam do lwiątka.Przyjrzałam się małej.Miała zielone oczy,jasną sierść,czarny nosek i jedno ucho ciemnobrązowe.Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Jak się nazywasz,mała?
-Jestem Mady,-odpowiedziała lwiczka czysto.Mogła mieć jakiś miesiąc lub o wiele więcej.Stała pewnie na łapkach,chodź widać było,że nie wie co się dzieję.
Nie czułam do niej nienawiści.Brałam ją za córkę,tylko i wyłącznie-Mii.Cieszyłam się,że lwica będzie miała swoje maleństwo.Chodź narazie Lwia Gwardia nie istniała,skoro Koda i Bahati służyli w niej tylko.Shani musiała oczekiwać narodzin lwiątka,a Mia też powinna opiekować się córką.
Propo Mii..-lwica odwróciła się w naszym kierunku i szybko podeszła.Polizała córeczkę po głowie.Maji potrzyła na to wszystko zdziwiona,nim zrozumiała,kim jest maleństwo.Mia spojrzała na mnie fioletowymi oczami,iskrzącymi z radości,po powrocie na naszą ziemie.
-Królowo Wise,to jest...
-Mówiłam,żebyś nie mówiła królowo,-zaśmiałam się,by się troche odstresowała,-to twoja córeczka,domyśliłam się.Jesteście bardzo podobne.
Maji polizała lwiczke także po główce,a ta zaśmiała się delitnie i radośnie.
-Nie było was bardzo długo,-powiedziałam,-ale cieszę się,że podróż minęła wam bezpiecznie i że jesteście znowu z nami.
-Działo się wiele pod naszą nieobecność?-spytała teraz Bora,oklejając się od Kilio,-bo u nas jak widzicie sporo..
-Opowiemy was wszystko później,-powiedział Isaka.
-Racja.Pewnie jesteście zmęczone podróżą,-powiedziałam z troską,-Kilio,Maji może wybierzemy się coś dla nich upolować?
-Brzmi bardzo dobrze,-powiedziała Maji,-cieszę się,że Mia jest już że mną i malutka..
-Mady.
-I Mady też,-zaśmiała się Maji.
-Boruś,twój brat i tata na pewno się ucieszą,że wróciłaś,-powiedziała Kilio,-Bahati strasznie się martwił,kiedy cię nie było.Teraz,kiedy Shani jest w ciąży..
-Oh! W ciąży? To cudownie,-uśmiechała się szeroko,-braciak się za mną stęsknił? Heh,już ja go wyściskam.
Dopiero wtedy dostrzegłam uważniej za jej plecami lwa.
Chrząknęłam.
-A to kto?
-To..-Bora podeszła do lwa.Polizała go w policzek,-mój partner.Z Rajskiej Ziemi.Poznajcie prosze Barafu.
-Witaj królowo,-skłonił się,-proszę o dołączenie do stada
-Chce tylko wiedzieć,czy będziesz wierny Białej Ziemi
-Będę,-wyprostował się
-Więc witaj w stadzie.Nie wątpie,że Bora cię później oprowadzi
Kilio chrząknęła.
-A ja sobie chętnie porozmawiam z panem Barafu.
Bora zaśmiała się.
-Poznaj Barafu moją mame,Kilio.Poczekaj jeszcze na spotkanie z bratem i ojcem.Chce także zobaczyć ich miny.
Barafu przewrócił oczami,Bora polizała go w polik.
*
Odeszłam troche dalej,kiedy poprosił mnie na strone Ikima.Zdziwiło mnie to,ale nie zamierzałam odmówić.Lwiątko spoglądało na swoje łapy,nim przeniosło wzrok na mnie.
Ikima jest synem Idii i Isaki.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Co tam Ikima?
-K-królowo Wise.
-Nie bój się,ja nie gryze,-zaśmiałam się cicho.Tym tekstem często rzucała Lea.Tęsknie za nią.Ciekawe co u nich? 
-Bo..ja słyszałem rozmowe na granicy.
-Kto rozmawiał?
-Nie wiem.Bawiliśmy się w chowanego i szukałem dobrej kryjówki.Wiem,że zabroniłaś królowo się oddalać,ale nie mogłem się powtrzymać.Ukryłem się w wysokiej trawie na granicy i wtedy usłyszałem kroki i głosy.Nie wiem do kogo należały,ale jeden zapach był opcy.
-Jakiś rozpoznałeś?
-Nie..czułem tylko trawę.Z rozmowy ich niewiele słysząłem,wiał wiatr-ale..usłyszałem,że Nora,Ndoto.Lajla byli w Tęczowej Kraini i..podobno ich uwięziono.A później udało im się uciec i tylko wiem tyle.
Poczułam jak serce mocniej mi bije.To były te przypuszczenia,coś zagrażało moim dzieciom?! Ulżyło mi to,że udało im się uciec.Ale czy byli ranni,zmęczeni,gdzie teraz byli?? 
Musiałam jednak się uspokoić,by nie straszyć lwiątka.
-Dziękuje,Ikimo.To co powiedziałeś,jest bardzo ważne.Ale lepiej bym tylko ja o tym wiedziała.I oczywiście,nie zbliżaj się więcej do granicy.To niebezpieczne miejsce...przynajmniej narazie,-łapą poczochrałam mu grzywkę.Zaśmiał się,-Idź się baw.Może później zabierzecie jeszcze małą Mady?
-To dobry pomysł!-krzyknął.Odbiegł szybko i radośnie.
Kiedy upewniłam się,że lwiątko już mnie nie usłyszy.Padłam na ziemie łzając.Moje dzieci! Nie mogłam ich stracić.Nie tak jak straciłam wszystko co kochałam (jeszcze nie wszystko).Mfalme..Nzuri..Moto..a nawet mame.Przeszłość..Niewinność...Nie mogłam stracić moich córek i synów.Zgodziłam się na podróż,bo im ufałam i dalej chciałam,że uda im się wrócić całym i zdrowym.
Otarłam oczy łapą,gdy usłyszałam ,że ktoś nadciąga.Wyprostowałam się.
Nyeusi spoglądała na mnie długo,stanowczym wzrokiem,nim zdecydowała się podejść.Usiadła obok mnie.
-Coś się stało,Nye?
-Martwię się o ciebie,-powiedziała spokojnie,-co się stało?
-Nic.
-Widzę przecież,-wyprostowała się,-Mów...proszę.
Spojrzałam na własne łapy.Mimo wolnie,opowiedziałam wszystko przyjaciółce,która ze zrozumieniem kiwała głową.
Nie powiedziałam jej tylko tego,co powiedział mi Ikima.Wyzaliłam jej się ,że wszystkiego.Z myśli o przepowiedni Matibabu(o tym lwie z czerwonymi oczami),o lwiątku z rykiem,o myślach z Kionem,o Hasirze,o strachu o dzieci, o strachu,że to wszystko się rozpadnie-odejdzie.Że spokój nigdy nie zapanuje..
Nigdy tego nie mówiłam-nawet Taje i Kilio.
Ale wszystkie myśli w jednym momencie musiały wybuchnąć.Te,co sprawiały,że ciężko mi było na sercu.
Nyuesi ,wbrew temu co myślałam,wbrew temu co pasowało do jej natury-po raz pierwszy mnie przytuliła.Poczułam niezwykłe ciepło.Nyeusi polizała mnie za uchem.
-Wiem,że się boisz,-szepnęła,-i masz prawo,nie musisz grać silnej.Chodź raz pozwól sobie na przerwę.
Spojrzałam na nią błyszczącymi i smutnymi niebieskimi oczami.Nyeusi uśmiechnęła się lekko.
-Nie powiem ci,nie martw się.Bo masz do tego wielkie prawo,ale pamiętaj,że co kolwiek się wydarzy,zawsze staniemy u twojego boku-jako przyjaciele.
Przytuliłam ją mocniej.
-Dziękuje Nyeusi,-szepnęłam.


Pozdrawiam c:

niedziela, 18 marca 2018

Rozdział 88

Nora
-Przyspieszcie!-krzyknęłam przez śmiech.
Już byliśmy.
To tutaj.
-Łapy mi zaraz odpadną,-prychnęła Aishi,-oby to wysiłku było warte.
-Jest.Spójście!
Przed nami rozciągał się widok ziemi usianej trawą.Pasącej się zwierzyny.Lasów i wolnych terenów.Jezior,skał,mieszkańców.Byliśmy na miejscu po dwóch dniach wędrówki.Wykończeni,ale pełni nowych wrażeń.Chodź czułam strach,to i tak krzyknęłam do przyjaciół:
-Tęczowa Kraina!
Ktoś przełknął głośno ślinę.Zbiegliśmy w dół zbocza.Ci co chcieli tutaj przybyć,biegli szybko i pełni ciekawości i wrażeń.Ci drudzy schodzili powoli.
Wkońcu jednak dotknęłam ziemi rodowej mojej matki.
Wzięłam głęboki wdech.
-Witam.Białoziemcy przybyli.

-Dalej nie wiem,czy to dobry pomysł,-mruknął Kisu.Żeby dodać mu odwagi,polizałam go w policzek.Nie odpowiedział.Wiedziałam,że Tęczowa Kraina może być niebezpieczna.Od lwiątek mama opowiadała,że gdyby z niej nie uciekła,teraz by nie żyła.Ale przecież król Mfalme był miły! Jak mógłby taki sprawiedliwy władca posiadać wrogi przeciw białym lwom naród? Przecież ciocia Taje też z tąt pochodziła,a nie była wrogo nastawiona-wręcz przeciwnie,przyjaźniła się z moją matką.Szliśmy dalej.
Lajla przystanęła w pół kroku.Spojrzałam na nią.
-Co jest?
-Nora,patrz!-Lajla wskazała mi na coś ogonem.Kisu warknął,więc szybko spojrzałam w tą samą stronę.Biegła do nas trójka lwów o brązowych sierściach i dwie pomarańczowe lwice.Napięłam mięśnie,chodź musiałam zachować spokój.Nic nam nie zrobią,prawda? Jesteśmy tylko turystami.Tylko...nie mogliśmy przyznać się do dziedzictwa Białej Ziemi.
Lwy zatrzymały się przed nami,jeżąc z wrogością sierść.Jedna z lwic skinęła nam głową.
-Witamy w Tęczowej Krainie.Przypadkiem tu jesteście czy też nie?
Także pochyliłam głowę.
-Jesteśmy podróżnikami.Chcielibyśmy zatrzymać się na waszej ziemi
-Niestety nie będzie to możliwe.Król Kiongozi nie przebywa na naszej ziemi chwilowo,podobnie jak królowa Dicky.
Podniosłam wzrok.Widziałam w oczach lwów nienawiść,a w oczach drugiej lwicy obrzydzenie.Zdziwiłam się i już miałam poruszyć ten temat,ale uprzedził mnie Ni.
-Nie ma możliwości,by jakoś się tu zatrzymać.
Kisu szepnął mi do ucha:
-Nora chodźmy z tąt.Przeczuwam kłopoty.
Pomarańczowa lwica,która z nami rozmawiała poruszyła uszami.Trzepnęła ogonem o ziemię.
-Nie ma potrzeby się nas bać,-zwróciła się do mnie i lwa,nim przeniosła wzrok na Ni,-jeśli bardzo wam na tym zależy,zaprowadzimy was do matki króla.Królowa Uzuri ucieszy się...z waszej wizyty.

Kisu
Kiedy lwica wypowiedziała te słowa,miała dziwny  głos.Wiedziałem,że to się źle kończy,ale wszędzie poszedł bym za Norą.Zaczeliśmy iść za lwami.Cały czas czułem na sobie wzrok nieznajomych.
-Jesteście tutejszymi strażnikami?-spytałem
-Dobrze wyszkolonymi.Przywiązujemy tu podstawy do walk,niż do polowań,-wyjaśnił jeden z lwów  z wrogością.
Nora spojrzała na mnie przez ramie.Na jej pysku widniał lekki uśmiech.Jej to nie przeszkadzało,myślała że niektórzy poprostu są z natury wredni.A te wszystkie historie które opowiadały nam nasze matki? Czy to nie miało dla niej znaczenia?

Wise uśmiechnęła się do swoich lwiątek.Nora skączyła gryźć ucho brata,a Ndoto ogon Lajli,żeby spojrzeć na matkę.Huru pierwszy usiadł u boku Wise.
-Czas spać dzieciaczki.
-Maaamo,nie!!-Nora krzyknęła,a zawturowało jej rodzeństwo.Moto się zaśmiał.
-No już,słuchajcie mamy,pora spać.
Kilio dosiadła się do pary królewskiej u boku Wise.W pysku trzymała swojego synka,którego ułożyła delikatnie w swoich łapach.
-Idziemy jutro na polowanie?
-Pewnie.Nora,Lajla,co w na to?
-No dobrze,-zgodziła się Lajla
-I weźcie Aishi,-zaproponował Huru.
Wise polizała syna po czubku głowy.Następnie znów powtórzyła komende o ich pójściu spać.Nora pokręciła główką.Moto zaśmiał się.
-Dalej nie?
-To może im coś opowiecie?
-No dobrze,jaką byście chciały historie?-spytała Wise
Oczy lwiątek zaświeciły się.
-Mamuś,opowiesz nam o twoim życiu w Tęczowej Kraini? Zawsze opowiadasz o królu Mfalme,a o tym nigdy.Prosimy!
Wise zastanowiła się.Były za małe żeby znać wszystkie szczegóły.Spojrzała na Kilio,w oczach lwicy błysnęło zrozumienie i niezływła mądrość.Taje także się do nich przysiadła,podobnie jak Busara i Nyeusi.
-No dobrze.Że wszystkimi szczegółami moi kochani,-mówiła z czułością,biorąc lwiątka w białe łapy

Lajla
-Ja tam się cieszę.Nigdy nie byłem w Tęczowej Krainie.To nowe wrażenie,-szepnął do mnie Ni.Przewróciłam oczami.
-Nas łączy z tym miejscem wiele histori,-także szepnęłam.Po co mam być niemiła dla lwa? Przecież się tylko przyjaźnimy,prawda?
Doszliśmy wkońcu do majestatycznej skały.Tęczowej Skały ,jeśli się nie myle.Znów odezwała się pomarańczowa lwica.
-Doszliśmy.Emo,powiedz królowej że ma gości.Nie pomijaj szczegółów,-odezwała się do brązowego lwa.On kiwnął głową i zniknął w jaskini.Spojrzała znów na nas.
-My już pójdziemy,mamy patrole.Jeśli byście czegoś chcieli,oczywiście,jeśli królowa pozwoli wam zostać.Szukajcie Namy.
Puściła do nas oczko,nim odeszła.Byłam już pewna,że to dobra lwica.Pozostali poszli za nią,czyli mogła byś kapitanką strażników.
Rozległ się głośny ryk.Zapewne oznaczał nadejście władców.Domyśliłam się dzięki Ni,który mi szepnął to na ucho.I rzeczywiście to oznaczało,bo wkrótce podeszła do nas brązowa lwica.Jej oczy mieniły się zielenią,ale były bez emocji.A przynajmniej je ukrywała.Zmierzyła każdego z nas pomału wzrokiem.Zatrzymała się na mnie.Poczułam jak zalewa mnie fala gorąca.Skłoniłam lekko głowę by dać znak szacunku.Potrzebowaliśmy postoju,a nie wrogów.
-Witajcie.Jestem królowa Uzuri,-powiedziała ciepłym głosem,-czego tutaj szukacie? 
-Chcielibyśmy zatrzymać się tutaj na dwa dni,by odpocząć i nabrać sił,-powiedziała Nora
Uzuri błyskawicznie spojrzała na nią.
-Rozumiem i wyrażam zgodę,o ile będziecie polować z moimi lwicami,a spać na powietrzu.
Zgodziliśmy się,chodź pierwszy raz kazano nam spać poza jaskinią.Lwica zaprosiła nas na rozmowe wieczorem,kiedy zajdzie słońce.Przez ten czas lew Emo miał nas oprowadzić.Zgodziliśmy się i wkrótce wraz z brązowym lwem,zaczęliśmy zwiedzanie.
Musiałam przyznać ,że nie bez powodu nazwano tak tą krainę.

Ndoto
Po całym dniu zwiedzania,musiałem przyznać,że czułem jak łapy mi odpadają.Na szczęście,zażądziliśmy postój.Ułożyliśmy się blisko wodopoju,więc mieliśmy świetny dostęp do chłodnej wody.Oczywiście się napiłem.
Mieliśmy poczekać tutaj do zachodu słońca.Mama mówiła,że kiedy słońce zachodzi w Tęczowej Krainie wygląda to tak ,jakby tęcza je otaczała.Niebo mieni się wtedy w wielu kolorach,podobnie jak gwiazdy.Chciałem to zobaczyć,bardzo.
-Nie jest tu źle,widziecie?-rzuciła Nora z uśmiechem
-Poczekaj do jutro,-rzuciła Imani,-czuje po ich głosach,że coś się szykuję
Uśmiechnął się.Lubiłem kiedy Imani mówiła,lubiłem na nią spoglądać.Myślę,że naprawdę ją kocham.
Lew który nas pilnował,odszedł.Mieliśmy sami wrócić,ale zdecydowaliśmy,że odpuścimy sobie dzisiaj kolacje,żeby po zachodzie słońca pobyć razem.
I rzeczywiście ten zachód był najpiękniejszy w moim życiu.
Tej nocy poszliśmy spać bardzo późno.

Imani
-Czyli z kąt pochodzicie?-Uzuri oblizała kolejną kość.Matka króla tych ziem,zaprosiła nas żebyśmy posiłek zjedli razem z nią.Wyprosiła wszystkich z jaskini,więc od ścian odbijała się pustka.Bez szeptów.Posiłek z antylopy gnu był pyszny,Aishi od dawna nie jadła antylopy gnu.Od czasu pobytu na Wolnej Ziemi.
Polubiłam Wolną Ziemię.Nie traktowali mnie tam jak kaleki,a starali pomóc.Chyba kiedyś tam wrócę,chociaż mogłam polować.
Uzuri przejtała żuć.
-To jakiś delikatny temat? Wiecznie podróżować nie mogliście.
-Owszem pani.Pochodzimy z Rajskiej Ziemi,-skłamał Kisu
Nie dziwiłam się,sama nie ufałam lwicy.Uzuri możliwe że skinęła głową.Słyszałam jak kładzie się.Ndoto szepnął mi,bym też to zrobiła.Położyliśmy się.Królowa świdrowała nas wzrokiem.Mówiono,że ma jadowite zielone oczy.Do głosu pasują.Tylko nieliczni mogli wyczuć w jej głosie obrzydzenie,ale nie mówiłam o tym przyjaciołom-po co mam ich martwić?
-Więc,wyruszacie za dzień? Nie wolicie zostać dłużej?
-Niestety nie możemy.Czeka nas teraz Ziemia Gwiazd,-powiedziała z uśmiechem Nora.Wieczna optymistka.
Uzuri znów skinęła głową.
-Wielka szkoda.Wy dwie (Nora i Lajla) wyglądacie mi na bardzo mądre.Pewnie wasi rodzice wiele was nauczyli.
-O tak.Zarówno matka jak i ojciec,-powiedziała Lajla
Do jaskini ktoś wbiegł.Szłyszałam głośne,długie kroki.Była to lwica.Po zapachu,że to tęczowoziemka,jeszcze bardzo młoda.
-Malkia wa tawala katika siku za nyuma,-przywitała się,kłaniając (słyszałam to,po szumieniu łap).-Król Kiongozi zarządził pani,że  wraca za pare dni.Na razie przysłał tylko część swej straży.
-Czyli nie zarządzili ataku na tą ziemię?
-Nie mamy informacji.
-Wezwij później Mwanę,-powiedziała,-mój zaufany sługa.A gdzie Dicky?
-Nie wróciła jeszcze.
Uzuri wstała.Także wstaliśmy.
-Ndoto,Hurumo,Ni,Kisu co powiecie na darmową naukę walki?
Zawachali się,ale skinęli głową.
-Natomiast ciebie Aishi poproszę o przysługę.Mogłabyś pójść zapolować z Akili?-spojrzała możliwe w stronę lwicy,-Muszę pomówić z Lajlą i Norą.
-Dobrze,-zgodziła się Aishi.
Wszyscy opuścili jaskinię,chodź słyszałam jak Kisu podąża niepewnie.Nie dziwiłam się,że mnie nie "wymówiła".Najwyraźniej uważała,że skoro ślepa to i głucha.Niedoczekanie! Słuch akurat miałam dobry.Bardzo dobry.
-Czemu chciałaś Królowo,byśmy zostały same?-spytała Lajla
-A czemu by nie? Widzę,że macie duży wpływ na waszych przyjaciół,chce więc was najpierw spytać o przysługę.Chce by wasze małe stadko przyłączyło się do nas.Mogę was nawet uczynić moimi doradczyniami.
Zdziwiłyśmy się wszystkie.
Nora przełknęła ślinę.
-Dziękujemy za propozycję,ale skąd ten pomysł?
-Lubię białe lwy,przypominacie mi mojego męża-Króla Mfalme.Prawdziwego władce sawann,a nie to co ci głupcy z Lwiej Ziemi czy Rajskiej Ziemi,-mówiła dalej,-A taka pozycja to wielki szacunek i łaska.Co powiecie na moją propozycję?
-Musimy odmówić ,Królowo,-westchnęła Lajla,ale raczej z ulgą,-mamy rodziny...
-Na której ziemi? Gwiezdnej?
-Oczywiście,że na Rajskiej,-nie poddała się Nora,-Pani,będziemy na nią wracać jutro.
Lwica trzepnęła ogonem.
-Nie szanujecie mojej propozycji,-(uczepiła wzrok na Lajli)-ty mi kogoś mocno przypominasz.Znałam taką lwice,też białą.Zwała się Wise.
Nora i Lajla przełknęły ślinę,ale nic nie mówiły,kiedy lwica mówiła dalej.-Szkoda,że odeszła.Miałam dla niej równie wysokie pozycje.
-Naprawdę?-zdziwiły się obie.
Nie wierzcie Lajlo,Noro! Czułam,że w głosie Uzuri coś brzmi.Domyślała się,to było pewne.
-Jesteście rodowitymi Rajskoziemkami? Bo widze w was obu moją kochaną Wise,moje przybrane dziecko.Aż szkoda,że odeszła nie żegnając się.
Przecież mama mówiła,że Wise wyjaśniła powody odejścia,jaka okrutna była Uzuri.Lajla,Nora,nie wierzcie!
-Czy waszą matką jest Wise?-spytała wprost Uzuri.
Zapadło długie,denerwujące milczenie.Miałam nadzieję,że dziewczyny nic nie powiedzą.Milczenie trwało dalej,aż przerwała je Nora.To było pewne,nie wstydziły się Królowej Białej Ziemi,a miały zaufanie do Uzuri.Lajla wyprostowała się.Nora mówiła:
-Tak.Jesteśmy córkami Wise.
(Uzuri uśmiecha się szyderczo)
-To bardzo miło mi was poznać,kochane
Do jaskini wszedł jeszcze ktoś.

Aishi
Tęczowoziemki  były naprawdę niedoświdczone w polowaniach.Trochę przypominały mi małe lwiątka,które po raz pierwszy się uczą.Ledwo starałam się nie wybuchnąć śmiechem.Znaczy..nie wszystkie źle polowały,ale większość lepiej walczyła,niż polowała.Tak więc,czułam się jak Główna lwica polująca,kiedy dawałam wskazuwki.Mi samej poszło świetnie-upolowałam trzy zebry i dwie antylopy.Był to mój rekord.Ponieważ jednak nie były to antylopy gnu,ich smak osiadły mi na języku,nie był miły.Postanowiłam więc udać się nad wodopój,by napić się wody.
Akurat przed wodą leżał Huruma.Podbiegłam do niego.
-Hej.Co jest?
-Nic,-pokręcił głową,-staram się tylko zapamiętywać ich strategie podczas walki.
Napiłam się wody,nim znów na niego spojrzałam.
-I jak ci idzie?
-Dobrze.Już sporo wiem,-wbił pazury w ziemię,więc zrobiłam zdziwioną minę.Lew kontynuował,-Wszystko jest tutaj takie...inne.Jakbym znał to miejsce od zawsze.Rozumiesz mnie?
-Podobnie się czułam jak znów zobaczyłam Rajską Ziemię,-wyznałam
Pokręcił głową
-To co innego,-po czym dodał,-a matka wiecznie kłamała.Te lwy nie są takie złe,może Wise całe życie kłamie i gra z nami w jakąś gre.
Wstał.Zjeżyłam futro na grzbiecie.
-Huruma!
-Taka prawda,Aishi,-szybko odszedł.
Nie miałam ochoty go gonić,więc tylko zawróciłam w stronę pastwisk.Wtem usłyszałam krzyk.Pochodził wprost spod Tęczowej Skały.I dobrze znałam ten głos.Nora! Rzuciłam się biegiem w tamtą stronę,jednak przystanęłam gdy byłam blisko.Musiałam jakoś się zakraść.
Udało mi się.Miałam idealny widok na "więzienie".Tak mogłam nazwać to miejsce.Uzuri rozmawiała z jakimś lwem,podczas kiedy Nora i Lajla,oraz Ndoto ociekali krwią.Zagotowałam się ,że złości.Chciałam rzucić się na ich oprawców,ale wiedziałam,że nie miałabym szans.
-A coście myśleli?! Lwy białe to mordercy,szaleńcy -nie lwy!-wrzeszczała Uzuri,waląc ogonem o twarde podłoże.
-Poprostu nas wypuść!
-Nie ma mowy.Pomrzecie tu z głodu,lub wyznacie mi,gdzie mieszka Wise.Wtedy się z nią rozprawie.

-Aishi,-usłyszałam szept,więc szybko spojrzałam za siebie.Imani wpatrywała się we mnie ślepymi oczami.-Pójdę po Kisu,Ni i Huru.Musimy uciekać.
-Biegnij,tylko cicho.Pewnie pilnują granic,-szepnęłam w stronę córki Kamby.
Lwica skinęła głową,nim odbiegła.
Ja tym czasem pozostałam na czatach.Oczekiwałam na dogodny moment,żeby pomóc dziewczyną i Ndoto,ale nie było to łatwe.
Wkońcu jednak Uzuri wyszła.Został tylko lew.Był dość mustularny i wyglądał na wrednego,wiedziałam więc,że nie łatwo będzie go w pojedynke pokonać.Musiałam czekać.
Ale wtedy pojawiła się jeszcze trójka takich lwów.
Było jasne,że Lajla,Nora i Ndoto są w pułapce.
Miałam ochotę się zabić za to,że zgrywam tchórza,ale nie wiedziałam,co moge w tej sytuacji zrobić.Na domiar złego rozbolał mnie brzuch.Pewnie znowu z nerwów...

Ni
Długo rozmawiałem z tutejszym szamanem.Hofu był bardzo mądry.Przekazał mi historie o tym,jak pojawiła się tutaj królowa Wise.Sam nie sądziłem,że to będzie taka przejmujaca historia,a on opowiadał o tym z taką tęsknotą.Powiedziałem mu więc,że pani Wise żyję.Hofu ucieszył się na te słowa,ale wyjaśnił,że Mfalme już nie żyję,o czym Królowa doskonale wie.
Widziałem też obrazy na ścianach jego baobabu i zdziwiłem się szalenie,kiedy dalej widniał tu obraz  królowej Wise.Do tego była koło dwóch brązowych lwów.
Nie zdążyłem jednak o to spytać,bo do baobabu wpadła Nama.Jej pomarańczowe futro płyszczało w świetle dnia.Skinęła z szacunkiem szamanowi głową.
-Witaj,Hofu.Wybacz,że niepokoje,ale muszę porozmawiać z Ni.
Szaman skinął jej głową.Zdziwiłem się mocno,ale i tak poszedłem za nowo poznaną strażniczką.Zeszliśmy z drzewa.Nama westchnęła.Nie spoglądała mi w oczy.
-Nie powinnam tego mówić,ale żal mi tych lwów.
-Jakich lwów?
-No tych białych z którymi przybyłeś.Radzę ci iść je ratować,Królowa Uzuri zamierz je zabić.
-Dlaczego?!
-Bo są białe.Tu jest zasada,że takich zabijamy.Przynajmniej po śmierci Króla Mfalme...-spojrzała mi w oczy,-Znam opowieść o Wise,chodź urodziłam się dużo czasu później,już po wejściu w okres dorosłości Króla Kiongoziego.Nie wiem,jak było kiedy rządził Mfalme,ale jestem pewna,że przodkowie coś dla nas szykują.

Odnalazłem Imani pierwszy.Wspólnie poszliśmy po resztę.Ruszyliśmy na ratunek przyjaciołom.Moim zadaniem było sprawdzić,czy granice są wolne.Były tylko przy baobabie.Dłuższa droga,ale jedyna wolna.Ponieważ jednak zdradziliśmy im nas następny pobyt,musimy biec całe pięć dni,by dotrzeć na czas do bezpiecznej przystani.Westchnąłem gorzko.
Plan był taki:Imani ,Aishi i ja pomagamy wyjść Norze,Ndoto ,a zwłaszcza Lajli.Jeśli jej się coś stanie,nie daruje im tego!
Kisu,Huru walczą z lwami.Pomogę im oczywiście.Miejmy nadzieję,że to się uda i uciekniemy.Spotkałem także Namę,spytałem,czy chce uciec z nami.
-Nie dzięki.Jestem lojalna Tęczowej Krainie.Mam nadzieję,że kiedyś wróci jeszcze spokój.

Tak więc,rozpoczeliśmy plan działania.

Huru
-Na trzy.Jeden..dwa..trzy!-rzuciłem do reszty.Szybko wskoczyłem na dwa pierwsze lwy.Postanowiłem użyć ich techniki.Ni i Kisu pokonali kolejnych.Jeden z lwów walczył świetnie i zadawał wiele ran.Głupi on.My się nie poddamy! prawda? Sam nie wiem,czy było warto atakować.Może lepiej zostawić Norę,Lajlę i Ndoto? Szybko pokręciłem głową-nie mogłem zostawić przybranego rodzeństwa.
Ktoś pobiegł po...tą kupe futra nazywaną królową.Widziałem kontem oka,że zostali wyprowadzeni i Ndoto nawet nam pomaga.
Powaliłem na ziemię kolejnego,pazurami przecinając mu brzuch.W ten sposób,syknął z bólu,a ja go osłabiłem.
-Koniec!-wrzasnąłem.
Nie lubiłem opuszczać pola walki,wręcz nienawidziłem-ale teraz nie mieliśmy wyboru.Ndoto,Ni,Kisu(chodź ten by walczył tak długo jak ja) wybiegli z jaskini.Ruszyłem za nimi,na samym końcu.
Słyszałem że nas gonią.Głośne kroki i głosy pełne nienawiści i jadu.A taka bliska wydawała mi się ta ziemia.Błąd-dalej wydaje mi się bliska.Nie wiem czemu,ale tak poprostu jest.
Dobiegliśmy do granicy,która wcześniej wydawała się taka odległa i upragniona.Widziałem stan przybranych sióstr.Kulały,ale z determinacją w oczach biegły dalej. Na szczęście,ciekła im tylko krew.Nic więcej im nie było-przynajmniej mam taką nadzieję.Ni zabrał od szamana jakieś rośliny,które poddamy im kiedy będziemy daleko od Tęczowej Krainy,czy raczej wariatowa!
Na nasze nieszczęście,Ziemia Gwiazd-ostatni punkt naszej podróży-leżał daleko,ponad pięć dni drogi stąd i to biegiem! Miałem nadzieję,że wszyscy ,wraz ze mną,wytrzymamy tą podróż.Wysłałem więc cichą modlitwę do przodków.Tylko oni mogli nam pomóc.
Trzymaliśmy tępo,regulowaliśmy oddechy.
Wkońcu zakończyła się granica.Koniec Tęczowej Krainy.Wkroczyliśmy na wolny teren.Zero kryjówek...Coraz bliżej do zakończenia podróży...

Na Białej Ziemi
Wise
-Wise...Wise nie żyje!!
Wstałam szybko na łapy i walnęłam Taje w nos.Pomarańczowa lwica jednak dalej zanosiła się głośnym śmiechem.Dołączył do niej Busara.
-Bardzo śmieszne,tylko zapomniałam się zaśmiać,-rzuciłam.
-Oh daj spokój królowo,-śmiał się Busara,-sprawy z antylopami poczekają,bo ty musisz sobie śnić na jawie.
Taje polizała mnie za uchem.Trochę przeszła  mi złość na nich.Troszeczkę..
-O czym myślałaś?
-Miałam takie dziwne uczucie.Jakby...jakby coś stało się moim dzieciom
Busara podszedł bliżej mnie
-Wise,nic im nie jest.Też martwię się o Kisu i Borę,ale wiem ,że są silni.Po mnie oczywiście,-położył łapę na klacie
-Ehem!-Kilio weszła do jaskini.Busara zmieszał się.-Chyba po mnie,Busaro.
-Wise,nie martw się.Będzie dobrze,-dodawała mi otuchy.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Więc,na czym skączyliśmy?

Po tym jak zajęłam się sprawami królestwa,chciałam odwiedzić Matibabu.Podbiegła do mniej jednak Shani.Szara lwica uśmiechała się od ucha do ucho.Także więc się uśmiechnęłam.Shani była córką mojej siostry,Maji.Tak więc,była moją jedyną siostrzennicą.
Jednak od czasu,kiedy stała się dorosłą i wychowuje lwiątka,żadko rozmawiałyśmy.
-Ciociu Wise,masz teraz czas?
-Zmierzałam właśnie do Matibabu.
-Mogę pójść z tobą? Chciałabym porozmawiać
Zgodziłam się,bez większych trudności.Postanowiłyśmy wybrać się dłuższą drogą,żeby zapewnić sobie swego rodzaju spacerek.Shani dotrzymywała mi kroku.

Przy okazji,przechodziłyśmy obok wodopoju i na chwile się zatrzymałyśmy,by pooglądać zabawę lwiątek.Bawiły się w berka.Musiałam wiedzieć,w czym będą dobry,by przydzielić im pozycję.Oczy mi się zaświeciły-pamiętam jak moje dzieci były małe.Strasznie chciałabym mieć jeszcze okazje wychować lwiątko,ale wiem,że to już nie wróci.Znów wróciło to straszne wrażenie...

Binti podbiegła do Kume i wskoczyła na lewka.Zaśmiali się.Przypomniało mi się,że prosiłam Idię i Kilio,by uczyły prawie codziennie starsze lwiątka polować.Wkońcu nie długo miały odbyć pierwsze poważne polowanie-Wielkie wydarzenie dla każdej lwicy.
Ja potrafiłam polować.Oczywiście nie mogłam poruwnać swoich umiejętności do tych Kilio czy Idii.Taje jednak nie umiała polować i jak sama często mówiła,nie zależało jej już na tym.Mówiła:"Oddycham,biegam,rozmawiam..nic więcej mi nie trzeba.Niech inni polują *Śmieje się*".

Ruszyłyśmy dalej.Wiatr przyjemnie muskał nasze pyski.Grzało lekko słońce,więc przyjemnie się spacerowało.Shani spojrzała na mnie błękitnymi oczami.Takimi jak moje.W naszej rodzinie,jak twierdziła Maji,jest to rodzinne.Czy więc Ndoto mógł mieć oczy po mnie?
Uśmiechnęłam się do siostrzennicy
-Więc o czym chciałaś pogadać,skarbie?
-Mam wiadomość.Aż dziwie się,że mama czy Kilio ci nie powiedziały.Sama prosiłam by tego nie robiły,-mówiła dalej,-ostatnio żadko rozmawiamy,a myślę,że tą wiadomość powinnaś usłyszeć odemnie.
-Mów więc,-zaśmiałam się.Byłam bardzo ciekawa,co..
-Jestem w ciąży
Zaniemówiłam i to bardzo.Shani miała już potomstwo:Binti,Furahę i Shirę.Shani była partnerką Bahatiego-pierworodnego syna Kilio i Busary.
A później poczułam ciepło,wylewające się przez całe ciało.Kolejne lwiątko urodzone na Białej Ziemi.Kolejne łzy wzruszenia i patrzenie jak dorasta.Biała Ziemia się rozwijała i nic nie mogło jej zniszczyć.Przodkowie nad nami czuwali.Nawet olałam już temat Kiona,po co wracać do starych czasów,a ciąża Shani mnie w tym utwierdziła.
Zatrzymałyśmy się i przytuliłam lwicę.Jej oczy błyszczały.Widać,że bardzo się cieszyła.
-Gratuluje Shani.To wspaniała wiadomość dla nas,-uśmiechnęłam się ciepło,-wiecie już ile i jaka płeć?
-Będzie jedno lwiątko,ale powiedziałam Rafie,żeby mi nie zdradzał płci.Liczy się,że będzie zdrowę,-mówiła dalej,-oczywiście,Bahati chce syna.Mówi,że będzie po mnie szary.
-A ty?
Znów zaczęłyśmy iść w kierunku jaskini szamanów (Rafa mieszkał w baobabie,a Matibabu w jaskini szamanów).
-Ja córeczkę.Binti i Shira cieszą się z tego,że urodzi się kolejny brat czy siostra.Furaha trochę się boczył,ale w końcu odpuścił i także się cieszy,-następnie się zaśmiała,-reaguje jak Bahati,kiedy dowiedział się,że Kisu się urodził.Oby tylko lubił rodzeństwo.
-Będzie,-zapewniłam.Polizałam szarą za uchem,-Zacznijcie wymyślać imiona i dajcie mi znać,kiedy się urodzi.Będę w pogotowiu.
-Nie gniewasz się,że muszę chwilowo odejść z Lwiej Gwardii?
-Oczywiście,że nie.Bory i Mii też nie ma.Bahati i Koda świetnie sobie poradzą,mogą też wziąść do pomocy Korę.
-Ciociu,jeszcze mam jedno pytanie,-w oczach Shani błysnęła troska,-czy przyjmniesz Mię z powrotem do stada?
Zdziwiłam się.
-Tak.Jestem ciekawa jej lwiątka i tylko jej,-zmieniłam temat,-myślę,że Shira i Binti świetnie sobie poradzą jako lwice polujące,a Furaha lew walczący.
Shani kiwnęła głową.
Akurat doszliśmy do "domu" Matibabu.Pożegnałyśmy się.Weszłam do jaskini.Wieść o nowym lwiątku trzymała mnie w radości.
Matibabu malowała coś na ścianie,kiedy weszłam.Odwróciła się w moją stronę ze zmieszaniem.Pewnie jej w czymś przeszkodziłam.Nieśmiało skinęłam głową.
-Przepraszam,jeśli przeszkadzam.
-Akurat chciałam z tobą porozmawiać,-Matibabu wstała i podeszła do mnie,-co cię do mnie sprowadza?
-Chciałam spytać o zioła na sen.Ostatnio nie mogę spać.
-Rozumiem,-podała mi jeden z zielonych liści,-zjedz przed snem.Pomoże,-odwróciła się w stronę malowidła,-Pewnie ciekawi cię,co to jest.Rafa rysuje w baobabie,ale też chciałabym mieć coś u siebie.Akurat przodkowie zesłali mi wizję i..
-Czy znowu chodzi o białego lwa?-przestraszyłam się.
Matibabu pokręciła głową.
-Nie.Chodzi o ryk przodków
-Ryk przodków? Co to takiego?
-Posiada go prawie każdy przywódca lwiej straży.Zwykle idzie to co drugie pokolenie.Posiada je tylko drugie dziecko władców.
-Czyli Mia go nie ma?
-Nie ma,-znów pokręciła głową,-ale przodkowie zesłali mi znaki w gwiazdach.Wise,narodzi się wkrótce lwiątko z rykiem i to ono będzie przewodzić Lwią Gwardią.Jednak droga nie będzie łatwa i pełna śmierci.
Przestraszyłam się.Nic nie powiedziałam,po prostu wyszłam.
Zajęłam się swoimi obowiązkami.Kilio,Mto,Nyeusi i Busary nie było na Białej Ziemi.Tak więc położyłam się,zjadłam liścia i miałam ochote położyć się spać.Nie chciałam by dręczyły mnie koszmary.Chciałam spokoju.Oh,czemu spokój nie może nadejść? Czemu zawsze to ja muszę mieć pod górkę?
Znów wszystko we mnie uderzyło.
Pomimo wzięcia leków,tej nocy znów nie mogłam zasnąć.

Hejo! Hejo! Ktoś tutaj jest? 
Licze,że rozdział się spodobał.Mi osobiście mocno! Czekałam tylko na moment,żeby Shani mogła zajść w ciąże.Jej lwiątko jest mi bardzo potrzebne,z resztą kolejne dwa lwiątka (jej rówieśnicy) też mi będą.
1.Jaką płeć będzie miało lwiątko Shani i Bahatiego?
2.Czy podróżnym uda się dostać na Gwiezdną Ziemię?
3.Co się tam wydarzy?
4.Czy Tęczowoziemcy ich złapią?
5.Co myślicie o Uzuri? Czy dalej jest taka jak dla Wise,czy jeszcze gorsza?
6.Co myślice o przepowiedni Matibabu? Kto z rodziny urodzi lwiątko z mocą ryku?
Pozdrawiam c:
Ps:To już 88 rozdział.Na 100 rozdział przygotuje jakiś specjał ;)

poniedziałek, 12 marca 2018

Rozdział 87

Imara i Bahari poprowadzili grupę białoziemskich nastolatków prosto przed siebie w stronę jaskini otoczonej dwoma wysokimi drzewami.Nora z przejęciem chłonęła każdą nowość Wolnej Ziemi.
W środku panował dziwny chłud.Bahari wskazał lwom cztery duże liście służące jako posłania.Usiedli na nich,a wolnoziemcy zapuścili się głębiej w jaskini,wybierając jeden z korytarzy.
-Ile chcecie zostać na Wolnej Ziemi?-spytała Nora,by przerwać krępującą ciszę.
-Myślę,że jakiś dzień starczy,-odpowiedział Kisu,marszcząc nos w zamyśleniu,-bo widzicie,przed nami jeszcze ta cała Tęczowa Kraina,-rzucił gniewny wzrok na Norę,-bo ktoś się tutaj uparł.
-Bo przypominam ci,że to podróż,-przewróciła oczami Nora
-Norcia,przecież wiem,-Kisu,-ale to nie zmienia tego,że to niebezpieczn..-nie dokończył,bo Nora  mu przerwała.
-Tak? Minęło wiele miesięcy od kąt nasze matki były tam ostatnim razem! Kisu,wszystko mogło się zmienić,a ja chcem zobaczyć początek mojego dziedzictwa.
Kisu miał już coś powiedzieć,kiedy zabrzmiały kroki.Biała lwica z szarą piersią,podeszła do nastolatków spokojnym krokiem.Za nią szli Imara i Bahari.Biała nieznajoma lwica,obrzuciła ich spojrzeniem,które zostawiła na Imani.
-Biała Ziemia,a to ciekawie.Długa droga przed wami,-powiedziała spokojnie,-Czujecie się słabi,zmęczeni?
-Tak,-odpowiedział Ndoto,mrużąc oczy,-Powiedźmy,że w czasie podróży mieliśmy wiele kłopotów.
-Zazdroszcze,-Imara przeciągnęła się,-Ja też kiedyś bym chciała w podróż wyruszyć,ale jestem zbyt przywiązana do Wolnej Ziemi.
-Czy możemy porozmawiać z waszymi władcami?-spytała Lajla,-potrzebujemy zgody na postój.
Imara i Bahati spojrzeli na siebie porozumiewawczo,podczas kiedy Rihaya badała nastolatków.
-WOLNA Ziemia,-syknęła Imara,-nazwa mówi sama za siebie.Nie mamy władców,wszyscy są sobie równi.Co prawda,mówi się,że rządzi tutaj ród Nadziei co pewnie was zdziwiło.
Ni skinął głową.
-Słyszałem,o Hope i Kifo.
-To nasi dziadkowie,-mówiła dalej Imara,-ale tu nie ma praw,reguł.Może tu zamieszkać każdy kto nie ma zanieczyszczonego nienawiścią serca.Większość z nas to chory lub zdrowi.Mało tu niewinnych wyrzutków.
-Imara i Bahari to strażnicy.Ja sama uczyłam się na medyczkę u boku mej matki i ciotki,-powiedziała Rihaya,-a wy?
-My..no ten,-jąkała się Nora,-jesteśmy po części dziedźmi królowej
-Królowej? W sensie Wise?-zdziwił się Bahari,-cóż,tutaj nie oczekujcie ukłonów,ale miło was gościć..chyba.
-Chcecie coś zjeść? Lwice Szukające powinny się już obudzić.
-Szukające?-zdziwiła się Aishi,-podobno jesteście wegetarianami
-Ja naprzykład nie,-odparła Imara,-ci dwoje to już inna historia,-wskazała ogonem na białe rodzeństwo,-jak chcecie możecie się,że mną zabrać.Lwice Szukające poszukują pokarmu roślinnego,-odwróciła się w stronę wyjścia,-Rihaya,mogą już iść?
-Raczej tak,-powiedziała na to medyczka,-niech coś zjedzą.
-Nie martwcie się,tu nie ma krzywych spojrzeń,-skierował wtedy wzrok na Imani,-a ty zwiesz się Imani,prawda? Widzę,że sobie radzisz z chodzeniem po zmysłach.Sama Hope oślepła,ale chodzi jakby widziała.
-Ja także,-powiedziała córka Kamby,-tyle,że ja tak od urodzenia.
-Rozumiem,-skinęła głową Imara
-Aishi,chciałabyś zostać w Miejscu Medyków?-spytała Rihaya,-wyglądasz słabo.
-Jem tylko mięso antylopy gnu,-prychnęła lwica,-jak narazie mam zbyt dużą dietę,to wszystko.
-Mamy antylopy gnu.Za mną!-krzyknęła Imara,nim wybiegła z jaskini.
Nastolatkowie spojrzeli po sobie,ale pognali za lwicą.
Rihaya i Bahari dotknęli się pyskami,nim oboje musieli się pożegnać.


Czerwone jagody w łapie Nory pachniały coraz ładniej.Lwica płożyła je do pyska z zapartym tchem.Od razu rozszedł się wiśniowy smak.Nora zamruczała.
-Co to jest,Bahari?
-To Wiśnianki,u nas w stronach jest ich dużo,-odparł lew,-są dobre na wzrok.
-Poważnie,może nie oślepne,-rzuciła złowrogo Imani,lecz po chwili głośno się zaśmiała,-Są pyszne.Możemy zabrać kilka na drogę?
Binti,ukochana Bahari'ego wstała i łapą zgarnęła jagody na jeden z dużych liści.Zawinęła go i podała nastolatką.
-Prosze bardzo,-odparła z uśmiechem Binti.Pomarańczowa lwica o niebieskich oczach,przyszła do nich gdzieś w czasie zachodzenia słońca.Właśnie szykowała się noc.Nastolatkowie nie mogli się doczekać snu.Wolna Ziemia była piękna zarówno nocą jak i dniem,a lwy bardzo miło ich przyjeli.Mimo to białoziemcy wiedzieli,że za górowania słońca,muszą wyruszyć w dalszą wędrówke.Tym razem ich celem padła Tęczowa Kraina.

Nora dostrzegła małego ptaka,wydłubującego nasiona nie daleko ich tym czasowej jaskini.Nora zmarszczyła brwi w zamyśleniu,nim spojrzała na Binti i Bahari'ego.
-Macie jakieś ptaki co mogą zanieść wiadomość?
-Mamy,-odparł z zastanowieniem Bahari,-a o co chodzi?
-Jesteśmy w podróży.Prawie dwa miesiące nie rozmawiałam z matką i pewnie nie wie,gdzie jesteśmy i czy żyjemy.Chciałam wysłać ptaka z wiadomością na Białą Ziemie.Że nic nam nie jest.
Przyjaciele księżniczki kiwnęli na zgodę głowami.Bahari zamyślił się,po czym odpowiedział:
-Jutro.Wtedy wyślemy wiadomość.
***
Trzy dni później
Biała Ziemia
Wise
Obudziło mnie szarpnięcie w ramie.Od razu otworzyłam oczy.Taje pochylała się nademną z zatroskaną miną.Usiadłam,ciężko ziewając.
-Co się stało,Taje?
-Wise,jest już pora górowania słońca,-odpowiedziała,-kolejny dzień zaspałaś.
Przeciągnęłam się szybko,by stanąć z lwicą pysk w pysk.
-Ostatnio gorzej sypiam,przecież wiesz.
-Tak,ale..-zaczęłam iść w stronę wyjścia z jaskini,później od razu łapy powiodły mnie ku czubku Białej Skały.Taje cały czas szła za mną,-..Poprostu się o ciebie martwię.O siebie też.To..to nami wstrząsnęło.
Usiadłyśmy,wpatrzone w horyzont.
-Zaza zdała raport?
-Busara posłuchał,-odpowiedziała pomarańczowa lwica,-jak zawsze był dłuuugi i nużący.
-Czy Nyeusi i Mto zabrali swoje oddziały w strone granicy?-zadałam kolejne pytanie mojej doradczyni.
Taje westchnęła.
-Tak,Wise.Lwia Gwardia także już patroluje Białą Ziemie.
Skinęłam głową.Taje złączyła,że mną ogon.Westchnęłam.Wskazałam łapą na horyzont.Na połyskującą w słońcu trawę.Na wysokie i pełne w liście drzewa.Na zwierzyne pasącą się na Białej Ziemi i wszystkie jej jeziora.Spojrzałam przyjaciółce w oczy.
-Przeszłość to przeszłość,Taje.Nie wiem,czego Kion będzie chciał,ale nie zostawie tego o co tak ciężko walczyłyśmy,obiecuję.


Podbiegłam do Kamby.Szybko przytuliłam przyjaciółkę,przy której siedział Arro.
-Przepraszam królowo,że nie poszedłem na patrol,źle się czułem.
-Rozumiem,Arro.To nic.-powiedziałam z uśmiechem.Następnie znów spojrzałam na Kambe,-Mam prośbe.Pilnuj,żeby lwiątka nie oddalały się od wodopoju.Nie mogą chodzić dalej niż do niego,czasem baobabu.
-Dobrze,Wise,-kiwnęła głową córka Nzuri.


-Gdzie Kilio?-spytałam,kiedy wraz z Taje leżałyśmy na skałkach w towarzystwie innych lwic.Taje,której głowa leżała na łapach,podniosła ją,by na mnie spojrzeć zaspanymi oczami.
-Na polowanie poszła z Idią i Usafi.Wiesz,Idia powinna nie długo zostać Główną Lwicą Polującą.
Uśmiechnęłam się,widząc dumę w oczach Taje.Sama Taje nie umiała polować.Było to tak,jakby za brak tego talentu,oddała go w całości córce.
Ułożyłam głowę na łapach.
-Wkrótce,kiedy jej lwiątka staną się nastolatkami.Oczywiście,za zgodą Kilio,bo ona sama daje jeszcze radę na polowaniach.Wtedy Idia będzie mogła,ale nie spieszmy się,wiesz,że to duży obowiązek.
-Wiem,-skinęła głową Taje.

Narrator
Kilio odwróciła się w stronę pomarańczowej lwicy z lekkim uśmiechem.
-Przypomnij,jaki zapach noszą góralki?
-Lekki.Prawie go byłoby nie czuć,przez ich podziemne wędrówki,-skinęła głową córka Taje.Usafi siedziała nie daleko.Kilio przywołała do siebie przyjaciółke.Usafi przeciągnęła się.
-Zapolujemy na jakąś antylopę? Głodna jestem.
-W sumie,też czuje głód,-odparła Idia,-co powiesz,Kilio?
-Jestem za,-skinęła pewnie głową.
Trójka lwic pobiegła pastwiskiem.Kierowały się węchem,który jak zawsze je nie zawiódł.Miesiące polowań sprawiły,że potrafiły rozpoznać zapachy zwierzyny wszędzie.Antylopy pasły się niczego nie świadome,kiedy trójka lwic przystąpiła do odpowiedniej pozycji.Usafi sprawdziła w którą stronę wieje wiatr i razem z Idią poruszyły w dwie inne strony.Kilio wystawiła pazury i obnażyła kła.Spokojnie,cierpliwie,sunęła bliżej antylopy.Będąc już blisko,dała znać skinieniem głowy swoim lwicom i te jak na znak,skoczyły do przodu.Antylopa padła martwa.Kilio z dumą ugryzła pierwszy kawałek.Lwice poszły w ślad za nią.
-Świetna robota,-pochwaliła Idia
-Pięknie,Idia,zawsze chwal za zasługi,błędy poprawiaj,-powiedziała Kilio,-będziesz dobrą..
Nie dokończyła,gdyż inna lwica przybiegła do nich.Kiki skłoniła głowę.
-Usafi? Mogłabyś mi pomóc? Proszęę,to prywatna sprawa.
Kiki,lwica o wrednym charakterze,żadko prosiła,więc Usafi zdziwiona ,poszła za nią.Idia postanowiła tym czasem spędzić czas z dziećmi.Kilio więc znudzona,odeszła od antylopy,którą zostawiła dla białoziemców przechadzącących się czasem tędy.
Kilio wstała i szybkim krokiem udała się na spacer.Postanowiła,że nie zmarnuje reszty dnia,a później najprawdopodobniej spędzi czas z synem-Bahatim.

Kilio doszła do niewielkiego jeziorka ,z którego szybko się napiła.Ruszyła dalej przed siebie.Lekki wiatr czochrał jej futro.Kilio uznała,że nie długo zapadnie noc.Pomyślała szybko o braciach i o tym co robią.Może ich nie długo odwiedze?-pomyślała,lecz nim zdążyła zrobić co kolwiek,szelst w krzakach wzróst.
Kilio zatrzymała się gwałtownie.Odsłoniła zęby i wydała z siebie ostrzegawcze warczenie.Czuła zapach lwa-obcego lwa.
-Wychodź tchórzu,rozprawie się z tobą szybko!-syknęła
I rzeczywiście,lew wynurzył się z ukrycia.Jego brązowa sierść była przemoknięta,ale wyraźnie nawet pod zachód słońca było widać kim jest.Kion.
***
Rajska Ziemia
Mia zaśmiała się czule,gdy mała kuleczka po raz kolejny się przewróciła.Mimo jednak,że się przewracała,nie płakała,a z wytrwałością swojej matki szła dalej.Kiedy kuleczka doszła do Bory,ta polizała ją po główce.Mady zawróciła,by wrócić do matki.
Wtem do jaskini wszedł Barafu.Lew skinął głową Mii i podszedł do Bory.
-Możesz?
-No cóż...jasne,-uśmiechnęła się szeroko.Zwróciła się do córki Mii,-zaraz wracam malutka!
Wyszła z jaskini razem z lwem.
Barafu zaprowadził ją na tyły jaskiń.Oboje usiedli na płaskiej skale.Bora wpatrywała się w dal i dopiero później,zwróciła spojrzenie na przyjaciela.
-O czym chciałeś porozmawiać?
-Bora,za ile dni wyruszacie z Mią spowrotem na Białą Ziemię?
-Nie wiem tego,jeszcze troche napewno.Chodź mała jest większa,-Bora przechyliła głowę na bok,ale uśmiech nie schodził jej z twarzy,-a co? będziesz tęsknił?
-Zawsze,-szepnął,-i..nie wiem czy dam rade cię zostawić.Wiesz Bora,ja cię strasznie kocham
Bora otworzyła pysk ze zdziwienia.
-Tak po przyjacielsku?
Barafu pochylił się i ucałował lwicę.Zetknęli się w długim pocałunku.Bora poczuła motylki w brzuchu i sama oblała się rumieńcem,co zakrywało jej futro.Oczy miała radosne.
-Też cię kocham,Barafu.
-To,zostaniesz moją dziewczyną?
-Jeszcze się pytasz głuptasie,-zaśmiała się i znów go pocałowała.Przytuliła się do lwa z czułością,-ale kiedyś będę musiała opuścić Rajską Ziemie.
-Cieszmy się chwilą.
Pocałował ją długo i namiętnie.

Mia przygarnęła do siebie córeczke.Umyła ją szybko,chodź lwiczka zdecydowanie chciała długo.Mady uwielbiała brać kąpiele.Córka Mii ułożyła się w łapach matki i ziewnęła.
-Obowież mi baike?*
Mia polizała lwiczkę po główce
-O czym tym razem? O dzielnych wojowniczych lwach? Pięknych lwich księżniczkach? O Hope? O Kłamcach z doliny królestwa skał?
Mady poruszyła małymi łapkami.
-O wzystkin!**


*Opowiesz mi bajke?
**O wszystkim!

Biała Ziemia
Kilio cofnęła się znacznie do tyłu,wciąż warcząc.Była gotowa i do ucieczki i do walki.Byle przepędzić obcego,byle uratować życie.Warknęła znów ostro i ostrzegawczo.Kion jednak nie zamierzał atakować.
-Kilio? Wybacz,nie moge sobie przypomnieć imienia.Jestem..
-Wiem kim jesteś!-syknęła,-i wiem,że nie masz prawa tu przebywać.Wynocha!
-Ja...chiałem tylko o coś prosić...
-Zamieniam się w słuch,-prychnęła z wrogością.
-Chciałem przeprosić Wise i Taje..
-Dla nich to nic nie znaczy!
-Dasz mi dokończyć?-spytał lew,po czym kontynuował,-Przeprosić za to,że je zostawiłem,kiedy najbardziej mnie potrzebowały.Że uległem wpływą i kłamstwą.Ale prawda jest taka,że nie przestałem za nimi tęsknić...za ich przyjaźnią.I tak jestem głupi,że pozwoliłem im odejść.Wise zawsze była w moim sercu,Taje u boku.Przyjaciółki,-mówił dalej,-Chce je mocno przeprosić i by dały mi szanse.
-Szanse? Kion,ty już swoją straciłeś miesiące temu!-syknęła Kilio
-A nie mogę dostać drugiej.Chce zacząć wszystko od nowa.Tym razem nie popełnie błędu,nie zranie ich.Kilio,dasz mi z nimi porozmawiać.
-Nie.
-Wiem,że żadna z was mi tego nie wybaczy,ale chce spróbować i będę próbował do skutku..
Kilio pokręciła głową.
-Nie dam ci z nimi porozmawiać.Już i tak namieszałeś im nieźle w głowach,Kiongozi.
-Kilio...czy ty nigdy nie popełniłaś błędu jako lwiątko,który chciałabyś cofnąć?
Przez głowę ciemnozłotej lwicy przebiegły wspomnienia.Wspomnienia szczęśliwego życia na Ptasiej Ziemi,później ucieczkę,wielokrotne kradzieże by przeżyć i w ostateczności śmierć Mfalme,który ją uratował.
Pochyliła głowę.
-To nie twoja sprawa.
-Prosze...-w oczach lwa zaszkliły łzy,-odnalazłem je nie po to by stracić ponownie.Proszę.
I wtedy Kilio zrobiła coś,czego zapewne mogła żałować,albo nie.Spojrzała prosto w zielone oczy lwa.
-Dobrze.Pomoge ci.
To jest piękne c:
-Spotkamy się tutaj jutro o zachodzie słońca.Przyprowadze z sobą jeszcze zaufane mi lwy,Busarę i Nyeusi.Sprawdzimy,czy możemy dać ci szanse.Sprawdzimy Kion,czy na nią zasłużyłeś.
Następnie szybko odeszła w stronę Białej Skały.
Kion spojrzał na swoje łapy.
-Dziękuje Kilio,-powiedział bezgłośnie.
Następnie odwrócił się i odbiegł znów na granice.Z tamtąt ruszył w stronę Tęczowej Krainy.Musiał dopilnować aby nikt nie wspomniał jego matce,Uzuri,o znienawidzonych przez nią lwicach.Kion szczególnie musiał pilnować Dicky i tego,by nikt nie dowiedział się o jego planach pogodzenia z lwicami.Mógł zacząć wszystko od nowa.Ale musiał utrzymać to w tajemnicy.Inaczej mogło być bardzo źle..


-Mamooo u nasss dobrrzeeee! Jeeeesteśmy naaa Wolnejj ZiemI i wrócciiimyy wkrótceee,caliii i zdrowwwwiiii!!-krzyczał mały złoto-brązowo-niebieski ptak.Wise z przejęciem wysłuchała jego wiadomości.
-Dziękuje,Toobu.Poczęstuj się ziarnem.Zaza pokaż mu gdzie ziarno leży.
Majordamuska skinęła skrzydłem i wyprowadziła ptaka.
Wise spojrzała na Taje,Nyeusi,Mto i Busare.
-Wszystko z nimi dobrze.Moje dzieci...wasze dzieci...wszyscy są bezpieczni!
-I nie długo wrócą,-westchnęła Taje,-Całe szczęście.Będą mieli sporo do opowiadania.
-Nie przepuścimy im tego,-zaśmiał się Mto i pocałował żonę w policzek.
Kilio cały czas milczała,udając,że śpi.Tak naprawde zbierała myśli.Busara położył się obok niej i Kilio wtuliła się w lwa.Jakie szczęście że go mam,-pomyślała,już naprawde zapadając w sen.

Msimu
Mam nadzieję,że Lajla jest bezpieczna.
Właśnie wpatruje się w horyzont na czerwonym niebie.Zachodzi słońce.Ziemia strasznie jest szorstka pod moimi łapami,ale nic nie mówię.Matka udała się na jakieś spotkanie z Strachoziemcami.
Lajla wkrótce wróci.Wiem to.
Rozbrzmiewają kroki lwic.Nie odwracam jednak głowy,bo po co.Suche powietrze znów buchnęło mi w twarz.Westchnąłem gorzko.Jedna z lwic się zaśmiała.
-Sawa mówił,że plan prawie gotowy.
Szybko się odwróciłem do dwóch pomarańczowo-brązowych lwic.
-Jaki plan?
-Oh,Msimu,-skłoniła się jedna,-no wiesz..
-...plan jak zniszczyć Białą Ziemię.
Zamurowało mnie.Wiedziałem,że Lajla jest w niebezpieczeństwie.Musiałem temu przeszkodzić,ale jak? Słuchałem dalej słów lwic.
-Wise zginie pierwsza.Krew jej rodu się rozleje
-A Hasira poniesie zemste do końca.

Nora
-Przyspieszcie!-krzyknęłam przez śmiech.
Już byliśmy.
To tutaj.
-Łapy mi zaraz odpadną,-prychnęła Aishi,-oby to wysiłku było warte.
-Jest.Spójście!
Przed nami rozciągał się widok ziemi usianej trawą.Pasącej się zwierzyny.Lasów i wolnych terenów.Jezior,skał,mieszkańców.Byliśmy na miejscu po dwóch dniach wędrówki.Wykończeni,ale pełni nowych wrażeń.Chodź czułam strach,to i tak krzyknęłam do przyjaciół:
-Tęczowa Kraina!
Ktoś przełknął głośno ślinę.Zbiegliśmy w dół zbocza.Ci co chcieli tutaj przybyć,biegli szybko i pełni ciekawości i wrażeń.Ci drudzy schodzili powoli.
Wkońcu jednak dotknęłam ziemi rodowej mojej matki.
Wzięłam głęboki wdech.
-Witam.Białoziemcy przybyli.
Pozdrawiam c:

sobota, 10 marca 2018

Rozdział 86

-Cofnijcie się,zobaczymy tych nowych,-odparła Taje.Kilio zdążyła już przecisnął się przed tłum.Wpatrywała się teraz w nieznajomych nieobecnym wzrokiem.Koło niej stanęły Wise i Taje.Pomarańczowa spojrzała na białą lwicę wymownie.W jej oczach odbiło się wzburzenie,złość i strach.Wise także wyglądała na przejętą,a serce jej przyspieszyło.
Beżowa lwica warknęła.
-Przywódca biała lwica? To chyba moje niewinniontko udzielisz nam schronienia?-spytała z drwiną,którą starała się ukryć.
Nieznajomy brązowy lew,podniusł teraz wzrok z Mto.Przejechał nim wbierw po Kilio,później po Taje i stanął na Wise.Otworzył pysk,że zdziwienia,a w jego oczach odbiły się iskry.Białoziemcy i jego towarzysze zamilkli na chwile.Wise zmarszczyła brwi.Starała się odpowiedzieć obojętnie,ale nie dała rady.Przystąpiła krok na przód.
-Kion?


Zapadła długa,nużąca chwila milczenia.Białoziemcy spoglądali po siebie pytającym wzrokiem.Niektórzy zdążyli już odejść,wiedząc,że wieści i tak się rozejdą.Teraz wokół nieznajomych została tylko lwia gwardia,trzy lwice walczące na czele z Nyeusi,Mto,Busara,Usafi i dwójka innych lwic.Wise,Kilio i Taje,stały dalej wpatrując się w brązowego lwa.Beżowa lwica oniemiała,najwyraźniej także rozpoznając białą lwice.Czarne lwy,stały obojętnie,nie przestając warczeć.Byli w każdej chwili gotowi do ataku,z resztą podobnie jak białoziemcy.
Wise tym czasem,czuła jakby nogi się pod nią uginały.Rozpoznała lwa.Brązowe futro,zielone oczy,mały uśmiech.Rozpoznałaby go wszędzie.Kion.TEN Kion.
-Czego tutaj szukasz?!-warknęła wbrew sobie kiedy już zdołała się otrząsnąć.Kilio dalej nie rozpoznawała lwa,ale Taje przycisnęła się bliżej do futra Wise.
-Ja...ja nie wierzę,że żyjecie,-odpowiedział Kion.W jego głosie unosiła się radość.Widać,że bardzo obwiniał się i tęsknił.Widać,że nie chciał by umarły.Ale Wise i Taje to nie przekonywało.Widziały przed sobą tylko byłego przyjaciela,zdrajcę.
-Powtarzam,czego tutaj szukasz?!
-Widzisz,żyjemy,smutno co?-Taje warknęła głośno,-możesz pozdrowić Uzuri,napewno sprawimy jej tym miłą niespodziankę.A no tak,zapomniałam,ona jest mordercą!
-Co ty gadasz?!-warknęła beżowa,o imieniu Dicky.Spojrzała na czarną lwicę.
-To Uzuri zabiła Nzuri!!-warknęła z jadem Nyeusi i już miała się rzucić na brązowego,kiedy Mto złapał ją za sierść na karku,trzymając także Busarę.Oboje byli gotowi zabić syna Uzuri.A Wise..widziała w Kionie także syna Mfalme.
-Ja...cieszę się że was widzę-powiedział z radością Kion,jego oczy spowiła mgła,-myślałem,że nie żyjecie.Bałem się.Ja nie chciałem waszej śmierci
-Chciałeś,kiedy rzuciłeś naszą przyjaźń jak jakąś kością!-syknęła Taje
-Ale nie chciałem..
-Kiedy odchodziłyśmy,nie próbowałeś nas zatrzymać.Twoja matka zabiła naszą opiekunkę,swoją siostrę.Gdzie wtedy byłeś? W przytulnej jaskini? Pod łapą matki? Chrzań się!-warknęła gardłowo Taje.
Kilio zdołała już sobie przypomnieć lwa i przybrała pozycję bojową,rzucając ogonem na boki.Z gardła wydobywała gardłowe,ostre,jadowite warczenie.Przypomniała sobie,jak przez tą ucieczkę,jej przyjaciółki traciły nadzieje,a one same tętniły głodem.
A potem przypomniała sobie śmierć Mfalme..
-Nie zbliżaj się do nich,Kion!-syknęła.
-Żyjemy,jak widzisz,-Wise wyprostowała się,w jej oczach błyszczał gniew i żal.-Więc możesz już wracać do siebie,nie chce cię widzieć Kion.Nienawidzę cię.
Kion podszedł kilka kroków do białej lwicy.
-Wise..
-Mto! wyrzućcie ich z Białej Ziemi,za granicę! Pilnuj granicy przy tym! Niech tu więcej nie przychodzą,-syknął Busara.Taje skinęła głową,akceptując jego słowa.Kion jednak długo jeszcze wpatrywał się w oczy Wise,nim został popchnięty za granicę.
Wise i Taje powolnym krokiem ruszyły do Białej Skały.
Na miejscu ułożyły się na podwyższeniu,zabraniając wszystkim wchodzić:nawet Kilio.Spoglądały dlugo na siebie.
-Myślałam ,że to już zamknięty rozdział,-zaczęła Wise,w której oczach zaczęły gromadzić się łzy,-Czemu przeszłość musi wracać i znowu ranić?
Taje nie odpowiedziała,a jedynie przytuliła białą lwicę.
*
-Pilnuj granicy Mto.Nyeusi,nie rób nic głupiego,zemścisz się na samej Uzuri.Coś czuję,że szykuję się wojna,-warknęła przez zaciśnięte zęby Kilio,-róbcie patrole.Idę na polowanie.
Zabrała że sobą pięć lwic polujących i poszła.
Busara spoglądał za nią.
-Lwia Gwardia zostaję.Niech pilnują Białej Ziemi wewnątrz,-omiutł wzrokiem syna,-lepiej,żeby Borze się nic nie stało,bo osobiście ich zagryzę.
Bahati wystawił pazury i wbił je w ziemie.
-Tak jak ja.
*
-Zostaniesz moją dziewczyną,Lili?-Furaha wyszedł z wody.Lili wciąż się śmiała,kiedy wrzuciła lewka do wody,lecz po wypowiedzeniu tych słów zamilkła.W niebieskich oczach coś błysnęło.
-Tak,zostanę!-pocałowała go w policzek.

Ikima przyglądał się im z pewnej odległości,nim zdecydował się postąpić podobnie.Poprosił Shirę na stronę,po czym zerwał dla niej różowy kwiatek.Wręczył jej.
-Dziękuję,-powiedziała z rumieńcami,-z jakiej to okazji?
-Chciałem się zapytać,-zaczął,-czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i została moją dziewczyną?
Shira miała łzy w oczach,kiedy przytuliła lewka.
-Tak,zostanę.
Pocałowali się.

Kume spojrzał na Binti.
-Jak myślisz,co to za lew?
-Mów ciszej,-syknęła,-Kamba nas obserwuję.Coś ewidentnie nie gra,-po czym dodała,-zapytam później mamy kim on był,ona zawsze mi odpowiada.W końcu jestem pierworodna.
Kume zaśmiał się
-Ależ oczywiście!
*
Amara wtuliła się w Chakę,który polizał ją w policzek.
-Jak myślisz,gdzie teraz jest Imani?
-Oby jak najbezpieczniejszym miejscu,-odpowiedział lew.
*
Tym czasem,Nora z przyjaciółmi opuściła Ptasią Ziemie po cztero-pięcio dniowym pobycie na nim.Ruszyli w stronę Wolnej Ziemi.Wolnych terenów,w których panował spokój i zrozumienie.Na której każdy mógł być sobą.
-Przynajmniej odpocznę,mówię wam,znowu źle się czuję,-warknęła Aishi
-Cóż,Wolna Ziemia jest piękna.Przynajmniej z tego co mówi matka.Ale większość z nich to lwy roślinożercy.I mają dużo jezior.
-Wydaję się niezwykła,-Imani westchnęła,-Ciekawe jak mnie przywitają?
Przed nimi ukazał się widok Wolnej Ziemi.

Tak jak starał się ją opisać Ni,ziemię pokrywało wiele jezior i wód.Po całych dwóch dniach wędrówki,miło było się napić chłodnej i czystej wody z wodopoju.Zwierząt było pełno i Lajla zastanawiała się,czy rzeczywiście tutejsze lwy nie jadają mięsa.
Podbiegła do nich pomarańczowo-biała lwica,o różowym nosie.Zielonymi oczami wpatrywała się w przybyłych,za nią biegł biały lew,o czarnej grzywie z takimi samymi kolorystycznie łatami na obu oczach.Nos miał różowy,ale oczy fioletowe.Wraz z lwicą zatrzymali się przed nieznajomymi.Najpierw zmierzyli ich długim wzrokiem,zwłaszcza Imani,nim się odezwali.
-Kim jesteście?
Głosy były równe,czyste,nie wrogie i wypowiedziane równocześnie.Musieli często witać nieznajomych.
Nora przystąpiła krok do przodu.
-Jestem Nora,a to są mój partner Kisu,moje rodzeństwo Lajla,Ndoto i Huru,oraz przyjaciele Imani,Ni i Aishi.
-Skąd przybywacie?-spytała nieufnie lwica,-nie wyglądacie na chorowitych
-Chorowitych?
-Nie wiecie,Wolna Ziemia jest domem dla chorych lwów,którzy są odzucani i szukają pomocy,-wytłumaczył Ni
-Widać wiele o nas wiesz,-przewrócił oczami biały lew,-chodź to oczywiste.Mówcie,z kąt jesteście?
-Z Białej Ziemi,-odparła Nora,-my jesteśmy w podróży
-Kojarzymy królową Wise.Moja babka wiele o niej mówiła,-odparła lwica,-potrzebujecie pomocy?
-Tylko postoju jednodniowego,-odparł Kisu
-No dobrze.Radzę przebadać wam się u Maishy,Zawadi i mojej siostry Riwayi.
-Są medyczkami?-spytała Aishi
-Tak,-odpowiedział lew,-my zwiemy się Bahari i Imara.
Imara podeszła do Imani i polizała ją za uchem.
-Potrzebujesz czegoś?
-Nie.Może tylko odpoczynku.
-No dobrze.Zaprowadzę was do Rihayi,bo możliwe,że Maisha i Zawadi będą jeszcze spały.Jest dopiero po wschodzie słońca.My jesteśmy ze straży granicznej,więc często wstajemy wcześnie.Rihaya zawsze wcześnie wstaje,ale jest troche nieśmiała,-powiedziała Imara.
-Ale przyjazna.Chodźcie.-ponaglił Bahari,-Witamy na Wolnej Ziemi.
Ruszyli za lwami*

*Czy ktoś może pamięta Rihaye,Bahari'ego i Imarę?

Co myślicie o rozdziale? Podobał się?
Był cudowny:
:D
Był fajny:
:)
Był zaskakujący:
:O
Był głupi:
:(
Pozdrawiam! c:

Rozdział 85

Następnego dnia,Nora obudziła się jako pierwsza.Postanowiła zapolować na coś do jedzenia.Obudziła więc szybko Aishi,Lajlę i Imani.Lwice udały się na jeden z terenów łowieckich Ptasiej Ziemi.Z tego,co białoziemcy zdążyli zauważyć,na Ptasiej Ziemi jadło się głównie ptaki.Nora z przyjaciółmi,nie miała w łapaniu ptaków dobrych chwytów,więc nie szło im to najlepiej.Możliwę,że gdyby Imani i Aishi,nie zrozumiały szybko techniki,wróciłyby do lwów z pustymi łapami.
Samce obudziły się zaledwie kilka minut,po ich powrocie.Nastolatkowie zabrali się do jedzenia.Gdy wszyscy skączyli,zdecydowali się odpocząć niedaleko skałek.Promienne słońca zagrzały je,więc lwicom dobrze leżało się w ich świetle.Ni nagle podniusł głowę.
-Pamiętacie jak Mwana* i Peach*,ci z Ptasiej Ziemi zaprosili nas na Igrzyska?-Ni zwrócił się do samców,-Idziemy?
-No pewnie.Ciekaw jestem co to jest,-odparli Huru i Ndoto równocześnie.Nora spojrzała na Kisu z oburzeniem ,nim odparła:
-Jakie Igrzyska? Nic nie mówiliście.
-Bo dowiedzieliśmy się wczoraj wieczór,-szybko odpowiedział Kisu,-ale..mówili,że chodzą tam tylko lwy,po lwice wolą wylegiwać się na skałach.
-Coś podobnego?!-prychnęła Aishi,-my nie z tych.Gadać,o co chodzi w tych Ig coś!
-Igrzyskach,-poprawił Huru,-nie mam bladego pojęcia o co chodzi,ale się pisze!
-Idziemy z wami,-powiedziała pewnie Nora,rzucając spojrzenie na przyjaciółki.
Imani usiadła niepewnie.
-Ja nie idę,wolę pospać.Poza tym i tak nic nie zobaczę,-wzruszyła ramionami bez cienia smutku,-wolę odpocząć przed wyprawą na Wolne Tereny.
-Dobrze,-skinęła głową Nora
-Ja też zostanę.Z Imani,-Lajla wypowiedziała się i szybko odeszła u boku córki Kamby.Ndoto miał iść za nimi,ale zdecydował,że jednak woli pójść.Szóstka lwów,oddaliła się w stronę kotliny w której miały odbyć się Igrzyska.

Kotlina pokryta była piaskiem i małą,żółtą trawą.U jej podnuża stało z dziesięciu lwów.Każdy o innej grzywie i kolorze futra.Widownia usiadła na kamiennych "schodkach" ustawionych po dwóch stronach.I tak jak dało się zauważyć,prawie nie było ptasioziemek.Nastolatkowie usiedli na kamieniach,by także się przypatrzeć.Właśnie wtedy podszedł do nich rudogrzywy lew o beżowej sierści.
-Przyszliście.To fajnie.
-Witajcie na Igrzyskach,-u jego boku pojawiła sie szara lwica o żółtym nosie,-Jestem Sun,menadżerka.
Odwróciła się na chwile,po czym dodała.
-Gepardy z Gepardziej Ziemi już są.Możemy zaczynać.
-Są tu też inne ziemie?-zaciekawił się Ni
-Nie,no co ty.Tylko Gepardzia Ziemia i Ptasia Ziemia,-odpowiedział szybko Mwana,-a co? chcecie wziąść udział?
-Nawet nie wiemy w czym to ma służyć?-Aishi
-Są tu różne komkurencje:Najlepszy  w walce,Najlepszy w skokach,Najszybciej upolowana zdobycz,Najprzystojniejszy lew,Najładniejsza lwica i wiele innych..-odpowiedziała Sun
-Mi to troche przypomina testy do Lwiej Gwardii,-zamyślił się Kisu,-Bora mi kiedyś opowiadała
-Bierzecie udział?-spytał Mwana
-My tylko popatrzymy,-odpowiedziała księżniczka Nora za wszystkich.

Zawody rozpoczęły się rykiem sędzego.Zawodnicy zmagali się w różnych komkurencjach.Publicność im kibicowała.Nora z zaciekawieniem obserwowała wszystko uważnie.Przytuliła się do grzywy partnera,który polizał ją za uchem.
-Kiedy zostaniemy władcami,chciałabym urządzić także takie Igrzyska
-Igrzyska Białoziemców?-spytał Kisu,-jestem za.
-Nie tylko nasze.Międzynarodowe,-wyprostowała się,ale nie przestała szeptać,-wiesz..zawsze bałam się być królową,ale skoro już to nastąpi,chcem coś wnieść na Białą Ziemię.
-Zawsze będę przy tobie.Możesz na mnie liczyć,-odpowiedział Kisu,nim jeszcze mocniej przytulił partnerkę.

Huru także z zaciekawieniem obserwował zawody.Chodź zaczynały mu się nudzić.Obserwował właśnie walkę dwójki nastolatków o złotej i rudej sierści.
Prychnął:
-Phii,umiał bym lepiej
Aishi przewróciła oczami
-To czemu nie wystartowałeś? Mhm?
Spojrzał na nią z powagą,nim podniusł prawą tylną łapę do góry.
-Kiedy byłem lwiątkiem wybuchł pożar,pamiętasz? Ten podczas którego Nora zaginęła.Wtedy moja łapa ucierpiała,nigdy nie mogłem na niej dobrze ustać bez bólu.
-Huru,przecież nigdy nic...-Aishi ze zdziwieniem wybałuszyła oczy,-Przecież jesteś Lwem walczącym,przynajmniej w przyszłości...
-Bo nie mówię o tym na prawo i lewo,-warknął,-jakoś chodzę,nie kuleję,poprostu zawsze jak na niej stanę czuję ból.Tylko Rafa wie i mi wystarczy,nie chce litości,-warknął.
-Nie litości,a zrozumienia
Warknął jeszcze raz,nim odsunął się.Aishi tylko przewróciła oczami z irytacją.

Po zakończeniu Igrzysk,ósemka nastolatków wyprała się poobserwować gwiazdy.

W tym czasie na Białej Ziemi
Kamba zaprowadziła lwiątka w bezpieczne miejsce.Miejsce w którym bawiły się pozostałe:czyli dzieci Bahatiego i Shani,oraz Idii i Isaki.Kume i Binti podbiegli do nich.
-Co się dzieję?-spytała Shira
-Jakiś lew,-syknęła Binti,nim zbulwelsowana usiadła,-uważa,że ma prawo przychodzić na naszą ziemie!
-Królowa go przegonii,-odpowiedział pewnie Furaha
Shira przytuliła się do Ikimy.Lwiak się lekko uśmiechnął.

Kamba leżała nie daleko obserwując lwiątka.Chodź chciała zobaczyć co z Wise,musiała czekać.Była wkońcu lwią opiekunką.Opiekunką lwiątek.Podeszła do niej brązowa lwica.Fioletowe oczy wpatrywały się długo w Kambę,nim położyła się obok.Kamba spojrzała na nią zdziwiona.
-Nie jesteś na granicy?
-Większość odeszła,nie wszyscy muszą być obecni.Z resztą informacja się wkrótce rozejdzie,-spojrzała na lwiątka,nim westchnęła.-Pamiętam jak Libreel była taka mała,a teraz to już duża lwica.
-Ja pamiętam,jak same byłyśmy w ich wieku,-Kamba rozmażyła się,-i jak biegałyśmy z Kiki,Sou i Nathalii po całej Białej Ziemi,-zaśmiała się,-dziwie się,że nie mieli nas dosyć.
-Usafi czasem nas pilnowała,pamiętasz?-podniosła do góry brwi.-Jej lwiątka też są już dorosłe.
Kamba skinęła głową.
-Tęskniłam za naszymi rozmowami
-Ja też przyjaciółko,-uśmiechnęła się Julii.

Po całej Białej Ziemi rozległ się ryk.Zapowiadały się kłopoty.
..................................................................................
*Mwana (syn) Peach (brzoskwinia)

Julii nie wymyśliłam na poczekaniu,lwica wystąpiła w jednym z rozdziałów wspomniana z imienia.

Podobał się rozdział?
Pozdrawiam.