niedziela, 31 grudnia 2017

Rozdział 76

...A Ndoto spał,nieświadomy,że ktoś mu się przyglądał.Imani wpatrywała się w syna Wise nieobecnym wzorkiem.Ndoto był dla niej najlepszym przyjacielem,była mu wdzięczna za wszystko co dla niej robił.Chciała się odwdzięczyć,miała nadzieję,że odpowiednia chwila wkrótce nadejdzie.
Imani podniosła do góry uszy,gdy usłyszała parę cichutkich kroków.Zamknęła oczy,by lepiej się wczuć.Słuch mówił jej,że jest to lew i lwica,węch podpowiadał jej,że są to znajome lwy-że są to jej przyjaciele.Odwróciła się akurat w chwili,kiedy Huru i Aishi uśmiechnięci wkroczyli do ich chwilowego legowiska.
-Gdzie byliście?-spytała Imani
-Napić się..pragnienie wiesz,-odparła nerwowo Aishi
-Może zbudzimy resztę,-Huru spojrzał na niebo,-pora ruszać dalej,jeśli już wielka królowa Nora chce nas przeprowadzić przez pustynię.
Zbudzili wszystkich szybko.Kisu przeciągnął się.
-Mam ochotę tu jeszcze zostać
-To tu zamieszkaj,-przewrócił oczami Huru
-Lepiej chodźmy już dalej,masz rację Huru,jeśli chcemy przejść chodź odrobine pustyni,musimy ruszać w tej minucie,-zawołała Nora,kierując się w stronę większej ilości drzew,-myślę,że ta droga będzie odpowiednia.Idziecie?
Kisu w podskokach znalazł się przy ukochanej,za nim pobiegli Lajla,Ni,Ndoto,Imani i Huru z Aishi.Ndoto,dreptał koło Imani,która mimo wszystko czuła się skrępowana,chodź sama nie wiedziała czemu.Huru i Aishi,szli za to spokojnie,bok w bok,rzucając sobie zaciekawione uśmiechy.Ni,podobny uśmiech słał Lajli,która udawała,że tego nie zauważa.Kisu,przysunął się bliżej Nory i musnął jej policzek.
-Masz już jakiś plan wędówki?
-Myślałam nad Pustynnym Królestwem,co powiesz?
-Nigdy nie słyszałem,-wyznał Kisu
-Ja zawiele też.Jednak wystarczy mi wiedzieć,że istnieją,a na ich terenach jest i jedzenie i woda,to czego będzie nam trzeba.
Kisu musiał przyznać ukochanej rację.Bez protestów,szedł z nią wramie wramie,mijając kolejne trasy,zakręty,aż wkońcu horyzont dżungli zaczął zanikać.Przyjaciele,zatrzymali się na szybkie polowanie na tutejsze surykatki,które zjedli,że smakiem.Napili się wody i ruszyli dalej.

Przejście przez pół pustyni,zajęło im dwie noce i jeden dzień,w tym przerwy na odpoczynek.Zwykle byli spragnieni i głodni,ale było warto,gdy przekroczyli teren Pustynnego Królestwa,lub Pustynnej Ziemi.Tak jak mówiła córka Wise,pasło się tutaj dużo zwierzyny,a także przepływały liczne strumienie,że aż trudno było uznać,że była to gorąca pustynia.Na samym końcu,widniały zarysy jaskiń.Musiały to być domy tutejszych mieszkańców.Z jednej z takich jaskiń,wybiegł potężny biały lew,z czarnym podbrzuszem,złotymi oczami i rozbujaną na wietrze brązową grzywą.Widać,że ich dostrzegł,gdyż popędził w ich stronę ,zatrzymując się przed białoziemcami z warkotem.
-Czego tutaj szukacie?!
-Witaj przywódco Pustynnej Ziemi,-zaczęła grzecznie Nora,-jestem Nora,a to są..
-Twoi współ podróżnicy,tak tak,to mnie niespecjalnie obchodzi.Gadaj lepiej,czego tutaj szukacie.
Huru,Kisu i Ndoto,wyprężyli mięśnie,w każdej chwili gotowi bronić siebie i przyjaciół.Ni,przyzwyczajony do takich zachowań,obserwował tylko przebieg sytuacji.Kisu,podszedł do Nory i stanął u jej boku.
-Białoziemcy
-Co?
-Jesteśmy białoziemcami,-odparł Kisu szczerząc się,-i chcemy prosić o odpoczynek,możliwość zapolowania i napojenia się na twojej ziemi...królu.
Lew zamyślił się,po czym kiwnął głową
-O ile żaden z was nie niesie choroby,to zapraszamy.Możecie zostać tu ile tylko chcecie,mi tam to nie robi różnicy,-spojrzał na niebo,jakby szukając odpowiedzi,po czym odszedł prędko znów do jaskini.Nim jednak ktoś z białoziemców zdążył się odezwać,głos lwa znów się odezwał z wnętrza jaskini.Kilkadziesiąt kościstych prawieże lwic,wybiegło z wnętrza jaskini,omijając ich i ruszając w stronę zwierzyny.
-Taa,zapowiada się cudowny pobyt tutaj,-burknął Huru
-No cóż,lepsze to niż nic,-dodała z przekąsem Aishi,-chodź już zaczynam tęsknić za Białą Ziemią.

Resztę dnia,białoziemskie nastolatki,spędziły na odpoczynku i poznawaniu stada pustyni.Dowiedzieli się,że lew który ich powitał,zwie się Jasiri i jest tutejszym królem,nie znoszącym chorowitych.Ndoto więc,krył wziąż Imani,bojąc się,że może jej się coś stać.I chodź lwy były tutaj nieprzyjazne,kraina kwitła pięknem.Była zwierzyna,strumyki by się napoić,chłodne jaskinie,w których można odpocząć.Lwice białoziemskie zapolowały i wspólnie z resztą,pochłonęli posiłek składający się z trzech zebr.Później,napili się i usadowili na niewielkich skałkach.Lwice,wyczyściły starannie swe futra,a lwy stanęły dla zabawy do walki,zwracając uwagę towarzyszek.Lwice śmiały się,wymieniając swoich zwyciężców,a lwy walczyły dalej,puki w ostateczności,nie wygrał Huru.
Lajla wyciągnęła się wygodnie na piasku i powędrowała wzrokiem na gwieździste niebo.Mieniły się na nim gwiazdy.Przodkowie-pomyślała biała lwica,przypominając sobie,jak rodzice opowiadali jej o gwiezdnych przodkach.Pamiętała wszystko,co kiedykolwiek od nich usłyszała.Westchnęła.Tęskniła za matką.Miała nadzieję,że na Białej Ziemi,wszystko dzieję się dobrze.
Obok niej,ułożyła się Nora i Imani.Później Aishi,Huru,Ndoto,Kisu i Ni.Przyjaciele,leżeli tak,wpatrzeni w niebo,lśniące granatowe.Lwice ziewnęły i wkrótce wszyskie z wyjątkiem Lajli i lwów zasnęły.Lwy dołączyły do nich jednak szybko i tylko Lajla,długo wpatrywała się jeszcze w niebo,myślami będąc bardzo daleko.Następnie,ją także pochłonął sen.

-Ndoto?
Ndoto rozejrzał się dookoła.Znajdował się w otoczonej mgłą polanie.Wokół panowała cisza,wiał lekki wiatr,a niebo zdobiło milion gwiazd.W pierwszej chwili,Ndoto pomyślał,że to sen,z którego nie chce się budzić,później jednak,zdał sobie sprawę z tego,że to wszystko dzieję się naprawdę.
-Ndoto!
Znów usłyszał nawoływanie.Przełknął głośno ślinę i wyznaczoną trasą,ruszył wprost w mgłe,przed siebie,w stronę dźwięku.
Zdawało mu się,że idzie tak naprawdę długo,nim wkońcu zamrzymał się na usypisku z kamieni.Na samym końcu,siedziała jasnoczarna lwica,z białymi obwódkami oczu,uszu.Nos miała różowy,oczy fioletowe-migoczące w nocy,niczym świetliki.Ndoto poczuł ukłucie ciepła.Znał tą lwicę,chodź nie potrafił sobie przypomnieć jak się nazywała.
Podszedł do niej i dopiero wtedy,przypomniał sobie,jak się zwie.
-Ciocia Sherr?
Sherr,siostra matki Wise i Maji,lwica wychowująca tą drugą,zmarła zaledwie niedawno.Ndoto pamiętał ją jeszcze,jak się razem bawili.Skłonił przed nią głowę z szacunkiem.
-Ndoto.Posłuchaj,musisz się obudzić i wyprowadzić Imani daleko zza pustynię.
-Dlaczego?-poczuł ukłucie goryczy
-Coś wam zagraża.Coś jej zagraża.
-Czemu mówisz to mnie,a nie naprzykład jej?-spytał Ndoto
Sherr wyprostowała się dumnie
-Bo to ciebie wybrałam.Jestem twoją Duchową Przewodniczką i tylko ty  mnie widzisz,czuwam nad tobą,Ndoto.
Ndoto zatkało.Zawsze chciał mieć Duchowego Przewodnika,a kiedy ten się nie pojawiał,podejrzewał już,nie nigdy go nie dostanie.A tu taka niespodzianka.
-Nadchodzą ciężkie czasy Ndoto,-lwica kontynuowała,-i ty też odegrasz w tym ważną rolę
-Rolę?
-Ndoto,nie daj się opanować mrokowi,zmień proszę przepowiedni,-spojrzała na swoje łapy,a później spowrotem na lwa,-no już mój kochany,ruszaj,ratuj przyjaciółkę.
Obraz zaczął się rozmazywać,a następnie całkowicie zanikać,Ndoto wpadł w ciemność.

Ndoto obudził się przerażony.Otrząsnął się jednak szybko,rozejrzał dookoła i przypadł do Imani,by zacząć ją budzić.Córka Kamby,niechętnie podniosła głowę i wciągnęła zapach.
-Co jest,Ndoto?
-Imani,dostałem Duchowego Przewodnika,-zaczął,-To moja ciotka,Sherr.Powiedziała,że grozi ci niebezpieczeństwo,musimy uciekać.
-Ndoto,jesteś pewien?-spytała zaspana
-Na sto antylop! Idę budzić resztę
Obudził najpierw Norę i Lajlę,po czym przebudził pozostałych.Kiedy wszyscy byli już na łapach,przekazał im,że muszą uciekać.
Wtem,gdy mieli już ruszyć przed siebie,z ciemności wynurzyło się dużo kształtów lwów z pustynni.Otoczyli nastolatków,który wystawiając pazury i warcząc,stłoczyli się obok siebie,spoglądając z dezorientacją na lwy.Kolejni chcą nas zabić?-pomyślała z goryczą Nora.
-O co chodzi!?-krzyknął Kisu w ich kierunku.Król Jasiri,podszedł bliżej nich i wściekle machając ogonem,przejechał spojrzeniem na Imani.
-Nic wam nie zrobimy,ale oddajcie Tą lwicę.Inaczej,wszyscy zginiecie.

Hej.I jak się rozdział podobał? Przepraszam,że taki trochę krótki,ale mam nadzieję,że wynagrodziłam to fabułą.Oby następny rozdział pojawil się jak najszybciej,chociaż nie obiecuję.14 lutego,zapraszam za to na rozdział z Uru.Heh,taka reklama :P
Pozdrawiam c:

Rozdział 75

Ósemka lwów,szła dalej przed siebie.Piasek,drażnił ich w łapy,ale przynajmniej w nocy,nie czuć było gorąca.Lajla,idąca ostatnia,oglądała się co i rusz,z dumą mówiąc sobie,ile udało im się zajść.Biała Ziemia,wydawała,a nawet była-odległym wspomnieniem.
Kiedy słońce,zaczęło pomału wschodzić,białoziemskie nastolatki,musiały przyspieszyć.Zapewne,normalnie zatrzymali by się i pooglądali wschód słońca.Teraz jednak,nie było o tym mowy.Nora,chciała,by jak najszybciej przeszli przez gorące królestwo piasku.Biała lwica wiedziała jednak,że ogromna pustynia,nie skączy się tak szybko.Pozostało jej tylko mieć nadzieję,że ujrzą zieleń dżungli.Zmarszczyła brwi,gdy to sobie uświadomiła-nie znała dżungli.Może,tylko z opowieści ,które starsze opowiadały lwiątką.Zaczęła opowiadać im to Kilio,która słyszała to od swojego ojca.Od Kilio,zaczęła opowiadać im to Kamba,za nią Taje i Wise,która opowiedziała jak wygląda królestwo zieleni,swoim młodym.Nora,dalej pamiętała wszystko i wiedziała,że rozpozna od razu dżunglę.
Lwy,były zmęczone.Szły cały dzień i całą noc.Najpierw przeprawa przez kanion,później przez pustynię.Przyszła królowa,miała źle przeczucia.Nie chciała,by komuś się coś stało,była za nich odpowiedzialna.Spojrzała w niebo i rzuciła cichą modlitwę do swojej Duchowej Przewodniczki.Po chwili,znów westchnęła i przyspieszyła,wraz z pozostałymi.Ich chód,chodź coraz wolniejszy,był wytrwały.
Z każdym krokiem,czuli ,że piasek staję się coraz bardziej goręcy.Promienie gorącego słońca,grzały niemiłosielnie futra lwów.Zdyszani,zatrzymali się na chwile,by odpocząć.Usłyszeli wzaski i spoglądając w górę,dostrzegli sępy,latający nad nimi.Huru warknął:
-Wyczuwają śmierć!-odwrócił się do Nory,-To twoja wina,prowadzisz nas na pewną śmierć! Jaka z ciebie przywódczyni!
Lwica spuściła głowę
-Staram się,Huru.To było najlepsze rozwiązanie..
-Tak? Jakie! Nie danie odpoczynku! Teraz,jesteśmy zbyt zmęczeni!
-Nie przesadzaj,-syknął Kisu,starając się bronić ukochanej,-miała rację,idąc w nocy,czuliśmy większy spokój i nie było gorąco!
-Wrr,mówcie sobie co chcecie,-syknął biały,-jak dla mnie jest kiepską przywódczynią! Powodzenia siostrzycko jako królowej!
-A co,może sam chcesz ją zastąpić?-spytał Ndoto,-czemu się jej czepiasz? Dobrze nas prowadzi
-Jakoś wątpie.Lepiej bym prowadził!-syknął i znów,spojrzał na Norę,-nie łam się,a prowadź!
Nora wstała i ignorując lwa,ruszyła przed siebie,mimo iż kulała.Pozostali ruszyli za nią.Aishi i Huru,szli na końcu.Przyjaciółka,pochyliła się i szepnęła w ucho lwa.
-Czemu się jej tak czepiasz?
-Powiem ci później,okey?
Kiwnęła głową i przyspieszyli,by nie zostać w tyle.

Po długiej wędrówce,na horyzoncie zaczął ukazywać się zielony krajobraz.Przyjaciele,przyspieszyli,by wkońcu,paść na ziemię,pokryci cieniem dżungli.Nie daleko,było małe źródełko,z którego wypili wodę.
-Jesteśmy w dżungli,-odparł z optymizmem Ndoto,-wkońcu!
-To co,zwiedzamy?-spytała Nora,a Kisu kiwnął głową.Niemal,zapominając o wszystkim,wbiegli w otaczającą ich zieleń.Drzewa,były tu grubsze i opadały na nie liany.Wszystko otaczał cień drzew.W oddali,usłyszeli nawet małpy,ptaki i inne zwierzęta.Widzieli także,robale przeczesujące się przez pnie zwalonych drzew.Dżungla.
-Taka jak z opowieści?-spytała Nora
-Może,-przytaknął Kisu,-tylko bardziej..żywa
Doszli do polany,na której końcu,był wielki wodospad.Lajla uciszyła się i od razu,wskoczyła do niego,a przyjaciele,za jej przykładem,zrobili to samo.Zaczęli się pluskać i taplać,niczym małe lwiątka.Spędzili na tym większość czasu,nim wyszli,by ponownie pozwiedzać.
-Wszystko pięknie,super,tylko..jedzenia brak,-odparł Ni
-Racja,-przytaknęła Aishi,-chyba,że robaki
-No cóż,-Nora się zatrzymała,-musimy odpocząć i jakoś wytrzymać,jeśli nawet góralka nie znajdziemy.
-Znajdziemy jakieś miejsce do odpoczynku?-spytała cicho Lajla,-jestem zmęczona
Wszyscy przyznali jej rację i ruszyli dalej,przeciskając się przez zieleń.Ni,przysunął się bliżej Lajli.
-Hej,a może po odpoczynku,wrócimy nad wodospad.Co ty na to?
Spojrzała na niego niechętnie
-Pewnie,powiem pozostałym
-Chodziło mi bardzie,ty i ja,-uśmiechnął się Ni
Lajla,udała,że tego nie słyszy i przyspieszyła.Nie chciała być niegrzeczna,ale nie chciała też zranić lwa,albo przyznać się,że ma Msimu,wyrzutka przez rodziców.Westchnęła,idąc dalej za grupą.Chciała cieszyć się podróżą,ale nie mogła zmieść myśli,że nie ma tu jej ukochanego.Zmarszczyła na chwile brwi.Przecież,będzie musiała go kiedyś przyprowadzić na Białą Ziemię,inaczej,ich związek na pewno upadnie.Potrząsnęła głową.Na razie,nie będę o tym myśleć,-pomyślała.

Dotarli,do niewielkiego wgłębienia w ziemi.Wszystko otaczała bezpieczna korona drzew,obok,przepływał też niewielki strumyk.Położyli się obok siebie,by się nawzajem ogrzewać i czuć swoją bliskoś.Zasnęli szybko,nim się obejrzeli.

-Huru,-Aishi obudziła przyjaciela,-miałeś mi wyjaśnić
-Co? A tak..-wstał i wraz z lwiącą,oddalił się znacząco.Ruszyli w stronę wodospadu,przy którym usiedli,wpatrzeni w wodę.
-Ostatnio miałem sen,-zaczął biały lew,nie patrząc w fioletowe oczy przyjaciółki,-śnił mi się tego dnia,kiedy ruszyliśmy w podróż.Po nim..coś zrozumiałem,-dopiero teraz na nią spojrzał,-nigdy nie będę nikim ważnym.Nora,obejmie władzę,a ja?
-Zapewne,będą chcieli,żebyś był Głównym Lwem Walczącym,-szepnęła Aishi
-Może,ale co z tego? Nie potrafię..poprostu nie umiem,pozbyć się tego snu,miał rację..Biała Ziemia nie jest moja i nigdy nie będzie.Chce być przywódcą,Aishi
Lwica nie odpowiedziała.Huru mówił dalej.
-Rozmawiałem z hienami,mam w nich sprzymierzeńców.
-Co planujesz? Zabójstwo..
-Nie! Oszalałaś?! Nigdy nie zabiłbym ani siostry,ani nikogo innego,by dojść do władzy,-odpowiedział zdenerwowany,-na razie,nie wiem co zrobię.Chyba,po prostu będę żył dalej na Białej Ziemi,w oczekiwaniu na pomysł.
-J-jaki to był sen?
Westchnął:
-Byłem sam,w ciemności.Nagle jednak,ukazało się światło.Poszedłem w jego stronę i..doszczegłem dużo krwi.Deszcz lał w nieba.Spojrzałem na Białą Skałę.Stał tam biały lew,z czerwoną grzywą.Spojrzał na mnie i rzucił się w moją stronę.Później,znów byłem w ciemności i..i..-Aishi przytuliła się bliżej jego boku,-i..dostrzegłem siebie.Zakrwawiony walczyłem z kimś,a obok mnie,śmiał się jakiś cień.Na niebie natomiast,widziałem czerwone oczy.
-Straszne..
-To jest otwarta wojna,Aishi,-syknął cicho,-czuję,że sen ten chciał mi powiedzieć to,co zawsze wiedziałem,że to ja mam rządzić Białą Ziemią,by uchronić ją od wojen i..być najpotężniejszym królem.
Aishi tylko westchnęła i mocniej wtuliła się w lwa.
-Co kolwiek się wydarzy,zawsze będę u twojego boku,Huru
Wstali i dla zabawy,zaczęli,że sobą walczyć.Niczym małe lwiątka,ganiali się po polanie.Aishi,zatrzymała się i odwróciła do przyjaciela.

-Kto ostatni w wodzie,ten jest zdechłą rybą!-krzyknęła i rzuciła się do wodospadu.Wskoczyła do wody,a lew chwile po niej.Chlapali się wodą,a Aishi miała nadzieję,że to pocieszy jej przyjaciela.Też,przestraszył ją ten sen.Miała jednak nadzieję,że nie symbolizował nic złego,a Huru zostanie na Białej Ziemi,jako Główny Lew Walczący.Wiedziała jednak,że są na to małe szanse.Znów sobie powtórzyła,że będzie nazawsze stać u jego boku.Przypomniała sobie nawet,ich pierwsze spotkanie.Od tego czasu,tyle się zmieniło,oprócz ich przyjaźni.
Wyskoczyli z wody i znów zaczęli walczyć dla zabawy,aż potoczyli się z niewielkiej górki i lew wylądował na lwicy.
-Ha widzisz,wkońcu jestem na górze!
-Nie myśl,że na długo,-zaśmiała się.W jednej chwili,polizała lwa w policzek.Huru,spojrzał na nią zdziwiony,ale w czerwonych oczach,odbiły się iskierki.Także polizał lwicę i nim zobaczyli,byli już w sobie zakochani.


W tym czasie,pozostali jeszcze spali.Nora,spała wtulona w Kisu.Po drugiej stronie lwa,spała natomiast Lajla.Ni,spał nie daleko,Ndoto.Syn Wise,obudził się,ziewnął i znów poczuł,palące uczucie w oczach.Znowu-burkął w myślach.Zamrugał kilka razy,by ból minął i rozejrzał się po przyjaciołach.Huru i Aishi nie było,ale pomyślał,że poszli pozwiedzać.Inni jeszcze spali.Chodź..jego wzrok natrafił ,na wpatrującą się w horyzont Imani.Córka Kamby,usłyszała,jak podchodzi bliżej i spojrzała w jego stronę.
-Hej Ndoto
-Cześć
Lew nie zdziwił się,że go rozpoznała.Wiedział,że ma dobrze wyczulone zmysły.Często żałował,że nie może oddać jej wzroku,byle była szczęśliwa i mogła,spełniać się w swoich pasjach.Położył się obok niej.
-O czym myślałaś?-spytał Ndoto.
Imani westchnęła,ale odpowiedziała.
-Chciałabym zapolować.Uwielbiam to,-szepnęła,-ale,widać inni nie chcą bym to robiła
-Ja bym chciał.Świetnie polujesz,-polizał ją szybko w policzek,-i jestem pewien,że inni też to zrozumieją
-Nie ma rzeczy niemożliwych,-dodała szeptem ponownie,-ale..Ndoto,chciałabym być lwicą polującą,a na Białej Ziemi,nikt się na to nie zgodzi
Lew,poczuł uderzającą w niego falę współczucia.Ponownie polizał lwicę i przysunął się bliżej,by poczuła,że ma w nim oparcie.
-Imani,gdybym mógł coś zrobić..-westchnął,-ale wiesz co..mogę! Jestem synem królowej.Oh,Imani! Kiedy tylko wrócimy na Białą Ziemię,namówię matkę,żeby dała ci szanse
Gdyby nie była ślepa,na pewno ujrzałby w jej oczach zdziwienie.Miała jednak,niewzruszony wyraz twarzy i nie mógł odgadnąć,co czuję.
Po chwili,westchnęła jednak i odparła:
-To miłę co dla mnie robisz,Ndoto.Ale..nie wiem.Matka i królowa się nie zgodzą
-Namówię je...-po czym wyszeptał jej do ucha,-zaufaj mi
Na twarz lwicy,wlał się ciepły uśmiech
-Dziękuję Ndoto,-po czym dodała,-dobry z ciebie przyjaciel
Przez dłuższą chwilę,nie mogła uspokoić jednak bijącego serca.Zarówno z ekscytacji,jak i czegoś..czego nie znała.Oboje z Ndoto,zasnęli blisko siebie,wciąż pozostając w otoczeniu dżungli.

Hej! I jak,podobał się rozdział? Rozdziały,znów będą częste.Przecież,historia dalej trwa,co nie? Szalonego sylwestra wszystkim c:
~Emilka Uru

sobota, 30 grudnia 2017

Rozdział 74

Kolejne dwa dni,minęły Białoziemskim nastolatką,na podróży.Po pożegnaniu się z Trawioziemcami,ruszyli dalej prosto,idąc w kierunku wąwozu.Kiedy więc słońce było już na niebie,przyjaciele szli w zwartej grupie dalej.Ni,jako nowy członek stadka,szybko zyskał zaufanie zebranych.Lew,wpatrywał się co i rusz w Lajlę.Podobnie jak Ndoto w Imani.Tyle tylko tego,że ta druga nie widziała tego,a gdy Lajla napotkała wzrok Ni,przyspieszała,by zniknąć mu z oczu.Chciała być wierna Msimu.
Promiennie słońca,ogrzewały futra idących.Lwy,coraz bardziej odczuwali pragnienie.Kisu,podbiegł bliżej Nory i szepnął jej coś do ucha.Biała lwica kiwnęła głowa i dała znać ogonem,by grupa się zatrzymała.
-Odpoczniamy tutaj.Czeka nas spora przeprawa przez kanion,a jesteśmy już blisko
-Ndoto,mógłbyć wraz z Ni,poszukać jakiegoś strumyka?-spytał Kisu
-Pewnie!-odpowiedział Ndoto i wraz z brązowym lwem,oddalił się znacznie od grupy.Aishi,spojrzała na Norę.
-Widziałam w pobliżu góralki,-odparła,-Lajla,Nora,zapolujemy?
Nora przymknęła oczy,czując nagłe duszące powietrze.Znajdowali się blisko pustyni.Wcześniej,nie zdawała sobie sprawy,jak bardzo jest głodna,ale prawda była taka,że gdyby nie uczta u Trawoziemców,nie jedli by nic długo.Nora więc kiwnęła głową,podobnie jak Lajla.Aishi,ruszyła szybko we wskazaną stronę.Lajla,ruszyła wolniej,a Nora szybko dogoniła przyjaciółkę brata.Huru,ułożył się obok kamienia i wkrótce otulił go sen.Imani,padła obok niego.Znowu mnie nie zabrali.Pominęli.Znowu przez te oczy..-pomyślała.Od ciepłych promienii słońca,poczuła senność i wkrótce zasnęła.

-Wstawajcie.Mamy góralki,-zawołała Lajla,trącając nosem brata.Huru ocknął się,przeciągnął i wraz z Ndoto i Ni,zaczęli pochłaniać swoją porcję.Kisu,Nora,Lajla,Aishi i Imani,zjedli swoją i wkrótce,cała paczka,ruszyła spowrotem w swoją podróż.
Kroki lwów,stawały się coraz cięższe i wolniejsze,a powietrze suchsze.Zdyszeni,zatrzymali się przy małym strumyku,który znalazł Ndoto,wraz z Ni.Napili się i ruszyli dalej.W tym przypadku,nie było mowy o odpoczynku.Czas naglił.Zanim zajdzie słońce,musieli dojść do kanionu.Kiedy jednak Nora spojrzała na niebo,zdała sobie sprawę,że mają jeszcze mnusto czasu.Odetchnęła więc z ulgą,a jej myśli,powędrowały niespodziewanie do Białej Ziemi.Co jej matka oraz pobratyńcy,teraz robili? Być może odpoczywali,ciesząc się promienniami słońca,albo pluskając się w ożeźwiającej wodzie wodopoju.Tu było zbyt gorąco.Nora zaczęła zwalniać,a wkońcu,poczuła,że wokół wiruję świat.Kisu,od razu podbiegł i ją przytrzymał.
-Wszystko dobrze,skarbie?-spytał czule
-Tak,chyba tak..
-Powinniśmy odpocząć,-zaproponował Ni,-jest coraz goręcej.
-Nie,nie możemy,mamy mało czasu,-uparła się Nora,-chodźcie,już blisko
Większość westchnęła,ale i tak podążyła za swoją przywódczynią.
Zapuścili się w trasę,którą żadko kto przychodził,a od gorącej ziemi,czuli ból w łapach.Wkońcu jednak,dojrzeli kanion.Olbrzymia rozpadlina,jakby ich wypatrywała.Lwy przełknęły głośno ślinę.Tak daleko widzieli ziemię.
Nora westchnęła ciężko.
-Cóż i tak musimy tam zejść,-rozejrzała się i dostrzegła drużkę,-chodźmy
-Nie możemy przejść do okoła?-spytała Imani
Nora,pokręciła głową,lecz natychmiast zamarła.No tak,Imani była ślepa.Zapomniała o tym,bo przez cały okres wędrówki,niewiele na to wskazywało.Nawet zaczęła myśleć,co może lwica robić w przyszłości na Białej Ziemi.Miała dobry słuch,węch i na pewno dotyk.Schodzenie jednak drużką,byłoby dla niej trudnym wyzwaniem.
-Ndoto,pomożesz Imani?-spytała Nora
Lew pokiwał z entuzjazmem głową i podskoczył,by znaleźć się blisko córki Kamby.Nora,spojrzała na grupę.
-Dacie radę?-wszyscy kiwnęli głowami,-więc,idziemy! I niej Duchy Przodków nas prowadzą!
Zaczęła schodzić w dół,a za nią reszta.Nim się więc obejrzeli,znajdowali się w samym kanionie.Ruszyli niepewnie prosto.
-Pamiętacie historie o Skazie Bratobójcy?-spytał Huru,-Ten kanion jest podobny
-To na szczęście nie ten sam,-przyznał Kisu,-ale czuję,że ten też nie ma życia
-Ależ ma!-syknęła Imani,-nie słyszycie,tego wiatru,poruszania roślin,tego...
-Nie,-skwitował Huru i przyspieszył
Ndoto,dalej szedł obok Imani i był wdzięczny za ciepło jej futra.Ni,szedł blisko Lajli.Słońce,pomału opadało i dawało im więcej cienia,przez co ich siły wzrastały.W przypływie nagłej energi,rzucili się biegiem przed siebie.Mogli szybciej pokonać kanion.
***
-Spójrz,słońce zachodzi,-Amara westchnęła z rozkoszą i usiadła na kamieniu niedaleko.Jej turkusowę oczy,zaszły mgłą smutku.Przypomniała sobie,jak Taje po raz pierwszy pokazała im zachód.Imani,nie mogła go zobaczyć,tylko o nim usłyszeć.Jej przyjaciółka..tam daleko.Zacisnęła łapy.Imani była dzielną lwicą,chodź tylko ona,jako najlepsza przyjaciółka to wiedziała.Bracia i Kamba,zapewne nie zauważyli tego,zagłuszeni jej ślepotą.Arro,nie wiadomo.Przynajmniej,nie wskazał.Amara,wciąż wpatrzona w zachód słońca,nie dostrzegła,że obok niej siada Chaka.Syn Kamby,także wpatrzył się w zachód.
-Teo wrócił na Białą Skąłę,-odparł
-Ty zostałeś?-zdziwiła się,-pewnie też lubisz zachody
-Lubię,chyba,-odpowiedział,-myślisz,że za ile wrócą
-Dobre pytanie,-kiwnęła głową lwica,pół przymkniętymi oczami,-wiesz Chaka,wszystko się może zdarzyć.Jest zbyt spokojnie..
-Racja.Ale,może to oznacza,że wszystko już będzie dobrze,-wpatrywali się w siebie,w  chwili ciszy,po czym lew westchnął,-chyba się w tobie zakochałem
Oczy Amary zaświeciły,a na twarz wlał się uśmiech.Ucałowała lwa w policzek.
-Ja chyba też coś do ciebie poczułam
Wtulili się w siebie,mrucząc z radością i wciąż wpatrujac się w zachodzące słońce.
***
Paczka przyjaciół,dalej biegła co tchu.Słońce już zachodziło,a niebo pomału przybierało ciemny kolor.Wkońcu jednak,Nora z sadysfakcją stwierdziła,że kanion dobiega końca.Pospieszyła przyjaciół,którzy popędzili za nią wytrwale,a zwłaszcza Ni,który chciał dalej zasłużyć na ich przyjaźń.Kiedy więc ósemka lwów,wybiegła z kanionu,odetchnęli z ulgą i padli na piasek.
-Wkońcu! Już miałem dość tego biegu,-westchnął Huru
-Ja także,-skwitował Ndoto
Nora kiwnęła głową i przewróciła się na plecy
-No kochani,witam na pustyni i niestety was zasmucę,ale nie ma czasu na odpoczynek,-spojrzała na każdego z osobna,wstając,-wiem,że jesteście zmęczeni,ale nocą łatwiej się idzie przez pustynię.Musimy to wykorzystać.Zatrzymamy się na wodę..na pewno,gdzieś znajdziemy źródełko i..może coś do jedzenia.Ale teraz,ruszajmy.Odpoczniemy,kiedy słońce będzie znów wysoko.
Pozostali z irytacją,powstali na łapy,ruszając za córką Wise.Szli znów przed siebie,tym razem przez piasek,dalej poddając się przygodzie.I tylko Duchy Przodków zdawali sobie sprawę,do czego zmierza.

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Mogę zdradzić,że w następnym,ktoś z kimś zacznie chodzić :P
Pozdrawiam c:

niedziela, 17 grudnia 2017

Rozdział 73

Sen przyniusł ukojenie bohaterą.Nie spali jednak długo,bo w ich podświadomość wlała się myśl,że muszą wyruszać.Tak więc,przed południę,byli już w podróży,przemierzając kolejne kilometry.Wcześniej szybko pochłoneli upolowane góralki i z napełnieniem,mogli stawiać kolejne pewne kroki.Prowadziła Nora,obok niej szedł Kisu i Huru.Aishi ,Lajla i Ndoto,szli z tyłu,a Imani,na samym końcu.
Z każdym kolejnym kilometrem,łapy pomału odmawiały im posłuszeństwa,ale prawdą było,że oddalali się coraz bardziej,od Ziemi Hien.Wkrótce,zanim ujrzeli piasek pustynii i poczuli,ciepłe płomienie słoneczne,przed nimi wyrosła jakby z nikąt trawa i drzewa.Nora zatrzymała grupę i rozejrzała się.Była to niemal ścieżka,jednak do kąt prowadziła,było to niczym niewiadoma wiadomość.
-Idziemy?-spytała,wskazując ścieżkę
-Znowu chcesz ryzykować?-spytała Lajla
Huru przewrócił oczami
-Miało nas nie być dwa miesiące,w tym tempie minie rok!
Nora spojrzała na niego
-Ale mieliśmy pozwiedzać.To..sugeruję,żebyśmy się tam wybrali,-mówiąc to,spojrzała na Kisu,-idziesz?
-Za tobą wszędzie.Poza tym,czuję zew przygody!
-Ja też pójdę,-odparł Ndoto
-Ja też,-dodała Imani
-No dobrze.Ja też,-odezwała się Lajla
Huru znów przewrócił oczami i wraz z Aishi,wymienili wspomnienia,-jak wszyscy to wszyscy.My też pójdziemy
Nora uśmiechnęła się szeroko.
-Czyli wszystko ustalone,no to w drogę!
***
Trawiasta Ziemia,była tak jak jej nazwa mówiła,pokryta wielką zieloną trawą.Zwierzyny więc było co nie miara.Antylopy,zebry,nosorożce,słonie,przeróżne ptaki,żyrafy i wiele innych.Przyjaciół zachwycił ten teren.Na horyzoncie,można było dostrzec,dość dużą skałę,co bez wątpienia,było jaskinią stada.Kisu zmarszczył brwi.
-Oby histroria się nie powtórzyła
Nora posłała mu ciepły uśmiech
-Są dobre i złe ziemię.Zaufaj,wiem,że tym razem ,będzie dobrze.
Syn Kilio,kiwnął głową i ruszył za partnerką.Podobnie postąpiła reszta.Z każdym krokiem,kształt jaskini powiększał się i mogli dojrzeć detale.O dziwo,jaskinię zdobiło wiele lian.Przyjaciele,wiedzieli jednak,że nie był on naturalny.Musieli go widać przynieść.Czyli,niedaleko jest dżungla,-stwierdził w myślach Ndoto.
Z jaskini,wysunęła się jasna postać,przeciągnęła się i zdawała się ich nie zauważać.Za nią wylaźli kolejni i udali się za lwicą,która jak się okazało,miała karmelowe futro.Przyjaciele zastygli w bezruchu,kiedy do nich podchodziła.Lecz lwica,zmierzyła ich krótko spojrzeniem niebieskich oczu i poszła dalej,podobnie postąpili jej towarzysze.Białoziemcy,posłali sobie spojrzenia.
-To było...-zaczął Huru
-..dziwne,-dokończyła Aishi
Ruszyli jednak dalej.Wiele kolejnych lwich postaci,mijało ich,widać,nie specjalnie zaciekawieni ich obecnością,a wręcz obojętni.Nora spojrzała na grupę.
-Może myślą,że jesteśmy z ich stada?
-Nie,-wydukał jakiś lew,podchodząc do nich.Kiedy stanął,blisko ich,mogli się mu uważnie przyjrzeć.Miał brązowe futro,zielone oczy i czerwoną grzywę.Uśmiechnął się do nich z serdecznością.
-Jestem Ni,a wy to?
-Jestem Nora
-Lajla
-Ndoto
-Huru
-Aishi
-Imani
-Kisu
-Miło mi was poznać,-odpowiedział Ni,-Nie jesteście z tąt prawda? Wiedziałem.Nie mam pamięci do twarzy,ale nie widziałem u nas na pewno białych lwóch.Są żadkie i bardzo piękne,-mówiąc to,posłał uwodzicielskie spojrzenie Lajli,-Jesteście na Trawiastej Ziemi w stadzie trawiastoziemców.
-Jesteś tutaj przywódcą?-spytała Imani,a ten wpatrywał się chwile w jej ślepe oczy,nim odpowiedział ze śmiechem.
-Nie.My nie mamy tutaj przywódcy.Żyjemy....wolno.Oczywiście,z Kręgiem Życia.Dlatego,przybywając na naszą ziemię,nie pytamy się was,czy chcecie dołączyć.Jak się chce,to się dołącza,nas już nic to.Chodź był taki czas kiedy...może opowiem wam puźniej.Wyglądacie na zmęczonych,chcecie coś zjeść,odpocząć?
-Narazie nie,dziękujemy,-odpowiedziała z uśmiechem Nora,-ale jeśli się zgadzacie,chcemy trochę pozwiedzać
-Dobrze,-przytaknął,-Poszedł bym z wami,ale mam kilka obowiązków do wykonania.Widzimy się później?
Przytaknęli.
Lew zaczął odchodzić,ale odwrócił się jeszcze.
-Białe lwy,skąd możecie pochodzić? Czy nie żywicie krwawych zemst,tak jak to mówią bajki i legendy?
-Zapewniamy,że nie,-odezwał się Ndoto,-wywodzimy się od szlachetnej matki.
-Z Białej Ziemi,-dopowiedziała Lajla
-Mhm..nie słyszałem o tej ziemi? Jest wolna,czy ktoś nią włada?
-Włada nią królowa Wise,-odparła Nora i odwróciła się,by odejść,wraz z pozostałymi.Mieli wiele miejsc do zwiedzania.
-Nie warto im mówić,-dodała,kiedy się oddalili,-będziemy jeszcze źle traktowani,albo co gorsza,jak zbyt królewsko.
Przytaknęli
-Chodźcie,chce zobaczyć wodospad,-uśmiechnęła się Lajla
***
Trawiasta Ziemia,rzeczywiście zachwycała swoim pięknem.Chodź siódemka,dalej uważała,że ich ojczyzna jest najpiękniejszym miejscem.
Doszli do wielkiego drzewa,w środku którego,mieszkała medyczka.Matumaini,piękna czekoladowa lwica z paskiem bieli na głowie,mieszała kilka ziół w okrągłych miskach z owoców.Kiedy dostrzegła jednak,że ma gości,uśmiechnęła się szerdecznie.
-Witajcie moi drodzy.To z was są ci podróżnicy?
-Tak,-przytaknęła z uśmiechem Nora,-ty widać,jesteś medyczką tych ziem
Lwica przytaknęła,po czym podała im siedem liści.
-To na zmocznienie,weźcie przed podróżą
***
Pod wieczór,białoziemcy zasiedli do kolacji,otoczeni przez zielonoziemców.Siódemka przyjaciół,zjadła zebrę razem,po czym przytuleni do siebie,słuchali historii,które opowiadali im trawoziemcy.Wkońcu,przyszła kolej na Ni.
-Pamiętacie zapewne histrorię Moriego?-zaczął,kierując się do pobratyńców,po czym skierował się do białoziemców,-Wiatr zawiał srogo,kiedy Mori przedzierał się przez kolejną trasę.Wkońcu,dotarł do pięknej ziemi,spowianej trawą.Podszedł do pierwszej lwicy ,którą spotkał i spytał,gdzie się znajduję,odpowiedziała "Na niczyjej ziemi".Podszedł do drugiej lwicy i zapytał,gdzie się znajduję,odpowiedziała "Na naszym terytorium.Podszedł do kolejnej lwicy i powtórzył pytanie,odpowiedziała "Możesz mówić,jak wolisz,ziemia ta jest niczyja,a jednak jest nasza.My ją zasilamy,mieszkając na niej,jest jednak wolna".Poślubił lwicę trzecią,która zwała się Nzuri.Mori i Nzuri,doczekali się trójki lwiątek:Tiny,Sarabi i Moto.Życie dalej się toczyło,a ziemię nazwano Trawiastą Ziemią.Mori jednak,pochłonął w zasadzie,że ziemia jest jego.Starał się namówić Moto,że ma być okrutny,że to będzie jego.Kiedy trawioziemcy,się sprzeciwili,pozabijał większość ku przestrodzę,a Moto szedł w jego ślady.Kilka miesięcy później,udało się jednak pokonać oba lwy i przywrócić spokój.Musiały minąć jednak pięć miesięcy,by trawioziemcy,mogli spowrotem,odnaleźć spokój i od nowa,nauczyć się ufać.

Następnego dnia,białoziemcy,mogli ruszyć w dalszą podróż.Pożegnali się z trawioziemcami.Ni jednak ich zatrzymał.
-Którędy idziecie?
-Zapewne prosto
-Czy ja..mogę ruszyć z wami?-spytał,wpatrując się w Lajlę
-Chcesz zostawić stado?-spytał Kisu z powątpieniem
-Nie zostawić,a zyskać,-odparł Ni
-W takim razie,możesz iść z nami,-uśmiechnęła się Nora,-przejdziemy przez wąwóz,szybciej doprowadzi do pustyni,a przynajmniej przejdziemy większość trasy królestwa piasku.
Wszyscy kiwnęli głowami i ruszyli za swoją przewodniczką.Lajla czuła wzrok Ni,nie raz i przyspieszała,by być nie widoczna.Wtedy właśnie jej myśli powędrowały do Msimu.Co robił jej ukochany? Poczuła w oczach łzy,na samą myśl,że nie mogą być razem.

Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Dwa jednego dnia..myślę,że to dobrze.Ponieważ zbliża się przerwa świąteczna,będę pisać więcej.Zbliżamy się wprawdzie do wielkiego finału sezonu 2.
1.Co myślicie o Trawiastej Ziemi
2.Co myślicie o Ni?
3.Co teraz się przytrafi przyjaciołą?
Pozdrawiam c:

Rozdział 72

Ndoto ziewnął przeciągle,po czym rozejrzał się po niewielkiej jaskini,w której przyszło im się zdrzemnąć.Huru spał niedaleko niego,a głowa Aishi,upadała na jego brzuch.Nora i Kisu,przytuleni,spali przy ścianie,natomiast Lajli nie było.Czerwonogrzywy wstał i niemal od razu,opuścił jaskinię.Wiatr poczochrał jego grzywę,muskając pyszczek.Lew wziął kilka głębokich wdechów.Było jeszcze wcześnie.Lajla,siedziała niedaleko wyjścia,wpatrzona w horyzont i jak tylko dostrzegła brata,odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła się promiennie.
-Nie wiedziałam,że jesteś takim rannym ptaszkiem,bracie
-Ty także siostro,-skwitował lew,siadając obok niej,-co tak wcześnie
-Jakoś nie mogłam spać..może to nerwy,przed ruszeniem dalej?
Ndoto przytaknął
Lajla westchnęła
-Pójdę na polowanie,jak się pozostali obudzą,pewnie będziemy musieli od razu ruszać i to głodni.Idziesz,że mną?
Ndoto się zaśmiał
-Nie wiem,czy jestem taką dobrą lwicą
Córka Wise,przewróciła oczami
-Nie trzeba być lwicą,by polować.Chodź Ndoto,albo powiem Imani,jaki z ciebie bohater,-ruszyła przed siebie,a Ndoto zablokował jej drogę.
-Czy ty..
-Ndoto,widzę jak na nią patrzysz.Przyznaj bracie,podoba ci się?-ciszę uznała,za znak zgody,a potwierdzeniem był uśmiech lwa,-no widzisz,a teraz chodź..wyczuwam antylopę.
Rodzeństwo,ruszyło raźnym krokiem,w stronę którą poprowadziła Lajla.Chwile później,dostrzegli trzy antylope,skubiące trawę.Wymienili pewne spojrzenia i zaczęli się skradać.Wise uczyła Ndoto jak polować ,wraz z Huru,więc lew znał się na tej szlachetnej sztuce.Oboje upolowali wszystkie trzy antylopy i wrócili  do chwilowej jaskini.Akurat nikt nie spał i zdawało się,że wszyscy ich wypatrywali.Ndoto i Lajla,wyjaśnili szybko,gdzie byli i cała ekipa,zabrała się do zjadania antylop.Były pyszne,bo długim niejedzeniu.Kiedy jednak nic już nie zostało,Kisu westchnął:
-Chodźcie,idziemy dalej.Myślę Noro..-zwrócił się do białej lwicy,-..że powinniśmy przejść przez kierunek zza tymi skałami
-Też tak myślę,-przytaknęła Aishi,-myślę,że może być to droga do nowej ziemi
-Idziemy,-poleciła Nora i ruszyła przodem,a cała reszta,mknęła za nią.

Droga nie była aż tak ciężka,jak mogłoby się wydawać i wkrótce,byli już ,jak wszyscy pomyśleli,po "granicy".Ziemia na której się znaleźli,zdawała się zwyczajna.Idąc przez nią,widzieli strumyki,zwierzynę i jaskinię.Czyli zwykła ziemia.Unosił się tu jednak zapach,na który wszyscy się krzywili.Nie znali go.No,może jedna osoba go znała.
-Może zawrócimy? Nie wiadomo,co może wydawać taki...odór,-Aishi skrzywiła się
-Myślę,że to dobry pomysł,-zgodził się Kisu
-Nie,musimy iść prosto,-zaprotestował Huru,-to jest krótsza droga na jedną z ziem.Tam..-spojrzał na Norę,-znajdziemy chociaż porządny wypoczynek
Nora rozejrzała się po grupie,po czym przytaknęła.
-Huru ma rację.Chodźcie,-a widząc ich spojrzenia,dodała,-nic nam się nie stanie,jest nas więcej.
***
Kroki stawały się coraz cichsze,wraz z pogłaśniającymi się dźwiękami i silniejszym mocnym zapachem stechlizny.Huru się zatrzymał.
-Wysuńcie pazury,chyba,czeka nas walka
-Nie możemy atakować,nie jest to nasza ziemia,-powiedziała Lajla
Właśnie w tej chwili,zza kilku stał,wyskoczyły trzy hieny.Nie wyglądały jakoś specjalnie.Były..możliwe w ich wieku.Zmierzyły ich wzrokami.Przyjaciele cofnęli się zmieszani,wysuwając pazury,a samce warknęły.
-Kim jesteście?-warknęła hiena
-Nie widać,że lwami,-zakpił Huru,ale Nora go sprytnie uciszyła.
-My tylko przechodzimy
-Odpowiedź zwykła,niczego nie tłumaczy,-syknęła hiena,-pytam,tak jak wspomniał lew,z jakiej ziemi lwy są,lub do kąt zmierzają
Lajla się zawahała
-Z daleka,podróżujemy
Była to wymijająca odpowiedź,która widać zwyciężyła,bo hieny kiwneły głowami i wycofały się.Siódemka lwów,szybko ruszyła dalej.Coś wisiało w powietrzu.

Tym razem droga,wydawała się jakaś inna.Radość z nowej trasy,zamieniła się w zmieszanie.
-Powinniśmy iść szybciej,nie wiem,czy możemy im ufać,-mruknął Kisu
-Racja,-potwierdził Ndoto
Przyspieszyli więc,już nie rozglądając się,po terenie.
-Ziemia nie jest zaniedbana,-Aishi się odezwała,-może nie powinniśmy myśleć,że są jak te hieny z bajek.Może..przesadzamy?
Wszyscy na nią spojrzeli
-Co masz na myśli?-spytał Kisu,nie zwalniając
-Przesadzamy z pośpiechem,-powiedziała Aishi,-nie uważacie,że powinniśmy się zatrzymać,napoić i ruszyć już że spokojem?
Propozycja wydawała się tak kusąca,dla spragnionych lwów,że przystanęli na nią i chwile później,napoili się chłodną,czystą wodą.Postanowili chwile odpocząć,więc w tym celu,ułożyli się i nim się obejrzeli,zapadli w sen.
Zbudziły ich dopiero pomruki niezadowolenia,unoszące się wokół,więc spojrzeli na źródło.Otaczało ich stado szarych i burych hien,szczerząc się.Niemal od razu,wstali i przygotowali pozycję obronną,a samce ponownie unieśli się w warkocie.
Było to chyba dwadzieścia hien.Roztąpiły się niemal od razu,kiedy szara hiena,o potężnej sylwetce,wstała i ruszyła w stronę lwów.Hiena zatrzymała się,obwąchała powietrze i warknęła:
-Co wy tu robicie?-po czym zwrócił się do trzech innych hien,które wcześniej spotkały przyjaciół,-Hahe,Fisi,Mo,mówiłyście,że odeszli
-Bo mieli,-pochyliła głowę Fisi
-Widać,są bardziej nieusuchani,niż sądziliśmy,-odparł Mo
-Panie,to nie nasza wina,możemy ich teraz okaleczyć,jeśli tego pragniesz,-powiedział Hahe,pochylając głowę
-Nie trzaba,-po czym dodał,-są naszymi gośćmi!-spojrzał na siódemkę lwów,-witajcie na Ziemi Hien,chodź nazwa nie została w pełni przyjęta.Jestem Joho,przywódca sfory
-Witaj Joho,jestem Nora,a to są mój partner Kisu,moje rodzeństwo Ndoto,Lajla i Huru,oraz przyjaciółki Aishi i Imani
-Wybacz,że zagościliśmy w tych stronach,już wyruszamy w dalszą drogę,-odparł Ndoto
-Ależ nie musicie! Zapraszamy na ucztę i na odpoczynek.Gości dawno nie mieliśmy..
-Ale..
-Ależ nie odmawiajcie,-po czym hieny zaczęły ich prowadzić,w stronę,jak domyślili się,swojej jaskini.
-Dobrze,-wydukała w końcu Lajla,niepewnie.

Nie wiele czasu trwało,wrócenie w stronę jaskiń.Posiłki jedzono jednak na zewnątrz,co było czymś innym-zwarzywszy na posiłki w jaskini,do których przywykła siódemka przyjaciół.Hieny dbały tutaj o czystość i wcale nie przypomianały tych z bajek,o których nie raz słyszeli.Przyjaciołom przypomniała się głównie histroria o Skazie Bratobójcy,któremu pomagały hieny.Aż zadżeli.
Trzy upolowane antylopy,leżały na liściach,by zachować czystość.Woda była czysta,zwierzyny było multum.Może każda bajka,jest odmienna od rzeczywistości.

Joho,wskazał im miejsca na samym końcu i przysiadł obok nich,uważnie wtapiając w nich,czarne oczy.
-Nasza sfora,żyła tu od zawsze.
-Umiecie dbać o Krąg Życia,-wypaliła Imani
-Tak,-odparł Joho,-Co w tym dziwnego? Hieny zjadają to,co inne zwierzęta zostawiają.My jednak,sami musimy polować.
Wszyscy kiwnęli głowami i po chwili,mogli już pałaszować swój posiłek.Przyznać było trzeba,że antylopa była pyszna i szycąca.Hieny jednak,by jeszcze bardziej udowodnić swoją gościnność,przygotowali deser z góralków i nawet odstawili tradycyjne dla ich sfory tańce.
Kiedy tylko niebo spowiły gwiazdy,cała sfora ułożyła się w jaskini,by zapaść w sen.Siódemka przyjaciół,chciała ruszać w dalszą drogę,jednak nie mogli się oprzeć wypoczynkowi i wkrótce,wszyscy zasnęli,wtuleniw siebie.

Huru nie mógł spać.Czuł duszny i drażniący zapach,wydobywający się wokół.Smród hien,-pomyślał,po czym wstał delikatnie,by nie zbudzić pozostałych.Lajla jednak,otworzyła oczy i wstała z bratem.
Usłyszeli stłumione śmiechy i po chwili,oboje zaciekawieni,wyjrzeli przez wejście.Dwie hieny,w tym sam Joho i hiena zwany Kosa,rozmawiali w najlepsze,widocznie nie przeczuwając,że ktoś ich słyszy.Huru przewrócił oczami i miał już wracać ,by z powrotem się ułożyć,kiedy z ust Kosy,wydobyło się zdanie.
-Zbudźmy sforę i podpalny te lwy.
-Nie teraz.Zajmiemy się tym jutro.Po tych ziołach,które były w antylopach,powinni stać do południa
-O ile je zjedli
-Najwyżej,zostaną dłużej,-zaśmiał się Joho,straszliwym rechotem.Huru i Lajla wycofali się,po czym spojrzeli na siebie z przerażeniem.
-Hieną nie można ufać,-wyszeptała i przycisnęła się bliżej boku brata,-co teraz zrobimy?
Huru polizał ją za uchem,na uspokojenie
-Nie mazgaj się Lajla,tylko obudź pozostałych.Kiedy ci pójdą dalej,lub zasną,to my..
-Rozumiem,-pokiwała głową,po czym wraz z białym lwem,zaczęła budzić pozostałych,od razu ich uciszając,od wydania jakiegokolwiek dźwięku.Następnie,wytłumaczyli im o co chodzi i widocznie,nikt nie był zdziwiony.
-Czułam,wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo,-szepnęła Imani,-słyszę,że się zbliżają,lepiej udajmy się śpimy
Kiwnęli głowami,ułożyli się i zamknęli oczy.Niemal od razu,rozległy się kroki i czuli,ciepły oddech nad sobą.Hieny,nie spodziewając się,że mimo ziół się obudzili,zasnęli.Huru z irytacją pomyślał,co by było,gdyby mieli tutaj medyka,który by sporządził,odpowiednie zioła i wtedy,by mógł im zaszkodzić.Przypomniał sobie także,że tylko oni jedli antylopę ostatnią,a  Joho,odparł wówczas,że nie czuję głodu.Przypomniał sobie,poznane przez siebie hieny i już wiedział,że musi się z nimi spotkać,by nie dopuścić do tego,by poczuły się silniejsze.
Kiedy tylko wyczuli okazję,wstali i wyszli z jaskini.Joho nie był jednak głupi i także nie spał.Spojrzał na nich i warknął:
-Do kąt to?
-Idziemy,nie widać,-warknął Huru
-Zostańcie jeszcze chociaż na noc..
-Zapomnij.Dowidzenia!-odwarknął ponownie biały i wybiegł,a za nim reszta.Joho przebudził się i zaczął budzić sfore,szczekaniem,tak straszliwym,że nikt by się tego nie spodziewał.Hieny poparły przywódcę i wybiegły za niedawnymi gośćmi.Rozpoczął się bieg.

Siódemka przyjaciół,mimo iż czuli się słabo,biegli szybko i wytrwale.Za nimi podążały wypoczęte hieny.Można się domyśleć,że szanse przyjaciół były marne.Kisu,Huru i Ndoto,oglądali się,by co jakiś czas spłoszyć,zbyt blisko podbiegającą hiene.Lwice tym czasem,szukały wzrokiem trasy,którą mogłyby spłoszyć hieny.
Biegli dość długo,puki hieny nie zdecydowały,że pora odpuścić,a przyjaciele,zdołali opuścić "ich" tereny.
Zmęczeni całą drogą,położyli się w wysokiej trawie,wtulając w siebie.
-Jutro ruszymy dalej.Jesteśmy blisko pustyni,-powiedziała Nora
-Jak myślicie,czego od nas chcieli?-spytała Aishi,wtulając się w Huru
Huruma zmarszczył brwi
-Myślę,że chodziło tu po prostu o "frajdę"
-To okropne,-wydukała Lajla
-Oby to były ostatnie hieny,jakie spotkamy,-westchnął Ndoto i po chwili,zapadł w sen.Podobnie jak pozostali.Wszyscy spali jednak niespokojnie,a w powietrzu,zawisła napięta atmosfera.A to był dopiero początek.

wtorek, 12 grudnia 2017

Urodziny bloga!

STO LAT!
PIERWSZE URODZINY BLOGA

Sto lat..Sto lat
Niech żyję bloguś nam
Jeszcze raz..Jeszcze raz
Niech żyję bloguś nam!
Niech żyję nam!

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Jak sam tytuł głosi,blog obchodzi dziś swoje pierwsze urodziny (ah! Jak ten czas szybko leci).Został założony rok temu dnia 12.12.2016.I pomyśleć,że tyle się przez ten czas wydarzyło,rozdziały się polepszyły z czasem.Dziękuję,że jesteście c:
Dobra,nie przedłużając,przechodzą do rzeczy..
Kiedy Historia lwicy Uru,obchodziła urodziny,zrobiłam pytania i odpowiedzi na nie.Z Wise,mam inny pomysł...otóż,przedstawie,jak się zmieniał wygląd postaci.

Na sam początek,wzięłam główną bohaterkę bloga-tytułową Wise.
Jej wygląd,chyba do końca ,jest dla mnie jeszcze wielką zagadką.Wiadome jest że ma:
  • białe futro
  • różowy nos
  • niebieskie oczy
  • czarne ucho
A mimo to,czasem jest przedstawiana na blogu ,z szarym brzuchem i środkiem uszu,jak naprzykład w zakładce "bohaterowie".O tym mowa.
Natomiast w głównym obrazie bloga-bohaterka wygląda jak..Eclipse.Na pewno,każdy zna imię żony Sawy,fandomowego syna Kiary i Kovu.Właśnie wygląd Eclipse,był wyglądem Wise pierwotnym,który jednak zmienił się szybko w prologu i widnieje tylko na tytule.
Właściwie,to chyba jedyne cechy wyglądu,które różnią Wise.Jej charakter,chodź z czasem stała się mniej nieśmiała,wciąż się nie pozmieniał.

Przejdźmy teraz do bardziej rozbudowanych wyglądów-dzieci Wise,a właściwie córek (wspomniałam wcześniej,że Ndoto miał nie przeżyć).


    1.Najgorszym na co nie mogłam się zdecydować-były oczy
    Prototyp pod tytułem:Oczy Nory
    Oczy córek Wise,były dla mnie zadaniem..do ostatniej chwili.Najpierw zdecydowałam się na ciemnoniebieskie (granatowe) oczy Lajli.Nad Norą,długo myślałam i pytałam najbliższych,o ich zdanie.
    Moto i Wise,mieli niebieskie oczy,więc było oczywiste,że powinna mieć taki sam kolor.W końcu,jednak zdecydowałam się na zielony (czego nie żałuję!).
    2.Wygląd futer
    Prototyp wyglądu córek Wise
    Było dla mnie oczywiste,że córki Wise,muszą mieć białe futra! Lajli postanowiłam jednak dodać czarne uszy i końcówkę ogona,co dodało jej uroku.Nora odziedziczyła białą końcówkę ogona po Wise. A Ndoto,co został stworzony w ostatniej chwili-oczy niebieskie,białe futro i czerwoną grzywkę (czyli szybko i łatwo).
    3.Trzecia córka
    Tak,tak jak widać na zdjęciu i pisze na opisie,Wise miała mieć trzy córki.Norę,Lajle i..chwila! A czemu ona jest szara? A no właśnie,dobre pytanie.W początkowych planach Moto,miał mieć szare futro (jednak to zmieniłam) i zielone oczy.Nora miała mieć dalej zielone oczy,Lajla czarne uszy i niebieskie (takie jak Wise) oczy,a szara córka,niebiesko-zielone i biały pyszczek i brzuch.Uważacie,że pomysł był dobry? 
    4.Imiona
    Była to chyba..najłatwiejsza kwestia.Wise miała od początku,mieć tak na imię,gdyż zakochałam się w nim,od pierwszego momentu,gdzy je usłyszałam.Nora też było od razu pewne,a Lajla...imię jej miała być jak Lejla.Nie mogłam się zdecydować,chodź są takie same.Ndoto,był na szybko wymyślony (dzięki Tłumaczowi Google c: ).
    Próba wyglądu Nory

    Obrazek z pierwszego polowania Wise,jeszcze w Tęczowej Krainie:
    Wise,Kion i Taje:


    Urodziny pomału dobiegają końca;Wise zdmuchnie świeczki z tortu *klaska* .
    Nowy rozdział już nie długo,ale mam jeszcze jedną informacje:wtorek i czwartek w następnym tygodniu,urodziny obchądzą kolejne dwa blogi:Siri i Hope&Kifo.

    Pozdrawiam! c:
    *Wise zdmucha świeczki,rozpoczyna się bitwa o tort*

    niedziela, 3 grudnia 2017

    Rozdział 71

    -Chyba Kesho mnie nie lubi wiesz,-burknął Busara w stronę Kilio,gdy wracali już na Białą Skałę,po porzegnaniu nastolatków.
    -Nie masz większych problemów,-Kilio przewróciła oczami,-myślałam,że już to przerabialiśmy,Malka też na początku cię nie lubił
    -Noo,-wydusił
    -Z Kesho będzie trudniej,-zaśmiała się cicho,po czym przyspieszyła,-ty lepiej myśl o tym,żeby Kisu nic nie było,ani Borze,bo przypominam,że obojgu nie ma na Białej Ziemi.

    Taje przytuliła obie córki,podobnie uczynił Mto.Idia się zaśmiała.
    -Brakowało mi tego,-odparła,-dawno nie spędzaliśmy czasu razem,no..od kąt urodzili się Lili i Ikima.
    -Oj no,-Taje przewróciła oczami,-widzisz teraz,jak ja z wami miałam
    -Kume!-Kora spojrzała na syna,który w najlepsze rozmawiał z Binti,-kłać się już spać
    -Między tą dwójką coś będzie,-mruknął Mto
    Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i zatopili się w rozmowie.
    -----------------------------------------------------------------------------------------------------------
    Siódemka lwów,parła do przodu przed siebie,mijając kolejne kilometry,oddalając się coraz bardziej od ojczyzny.
    -Gdzie najpierw?-spytał Ndoto,kierując się do Nory.
    Biała lwica trochę się zmieszała,lecz po chwili odpowiedziała z uśmiechem,-Najbliżej jest Gwiezdna Ziemia.Przejdziemy przez nią i udamy się w stronę pustyni.
    Huru wykrzywił się
    -Pustynia serio?
    -Będzie długo,ale prowadzi przez więcej zakamarków,-sprostowała Nora,przyspieszając.Pozostali,zrobili tak jak ona.Ich kroki były zgranę i zdawały się dudnić o ziemię.Pod koniec dnia,łapy bolały strasznie siódemkę lwów,ale mimo to,próbowali wciąż utrzymywać to samo tempo.W końcu,Lajla zatrzymała się,wpatrując w niebo.
    -Chyba będzie padać
    Nora także się zatrzymała
    -Myślisz?-spytała z namysłem,wpatrując się w ciemne niebo.Nim Lajla zdążyła jednak odpowiedzieć,spadło kilka kropel i upadło na nos lwic i lwów.Nora zaśmiała się,-Tak,faktycznie będzie padać! Chodźcie,schronimy się.Na pewno niedaleko jest jakaś jaskinia.
    Wszyscy zgodnie pokiwali głowami i ruszyli za Norą,przeczesując teren.Niewiele czasu minęło,kiedy ujrzeli jaskinię.Może i była mała,ale zdawała się przytulna.Siódemka,weszła do niej i położyła blisko siebie,by się ogrzać.Ich futra zdołały już zmoknąć.Kisu spojrzał na wyjście.Zapowiadała się niezła ulewa.Zmrużył oczy.
    -Jak myślisz Nora,jak daleko jest Ziemia Gwiazd?
    Nora także spojrzała na wyjście
    -Nie daleko,ale za bardzo się rozpadało
    -Nawet nie możemy coś upolować,-odpowiedziała Aishi
    Imani spojrzała na swoje łapy.Ona sama,nie mogła polować z innymi nastolatkami,kiedy te ruszyły na pierwsze polowanie,była więc ciekawa,czy i tutaj będzie z tego wykluczona.
    -Ruszymy, kiedy przestanie padać,-skwitowała Lajla,układając się wygodnie do snu.Ziewnęła i po chwili porwał ją sen.Z resztą,nie tylko ją.
    *
    Lajla ziewnęła szeroko,po czym zmrużonymi jeszcze oczami,spojrzała na wyjście.Wlatywały przez nie płomyki słońca.Deszcz już przestał padać.Lwica przeciągnęła się,wychodząc z jaskini.Usiadła na pobliskim kamieniu i spoglądała na horyzont.
    -Już ranek,wstawajcie,-powiedziała,kierując się do pozostałych.Lwy przeciągnęły się i po chwili,także byli na zewnątrz.Huru zmrużył brwi.
    -Za długo spaliśmy
    -Myślicie,że zdążymy na czas?-Aishi spojrzała na Norę.
    Biała lwica pokręciła głową
    -Jeśli pół drogi przebiegniemy,to na pewno.To nie daleko
    Ndoto kiwnął głową
    -No to na co jeszcze czekamy? Biegiem!
    *
    Siódemka lwów,zatrzymała się zdyszana.Łapy ich strasznie bolały.Kisu stanął bliżej Nory.
    -Myślisz,że przepuszczą nas przez granicę?
    Huru skrzywił się
    -Nie jestem pewien,myślę,że nie powinniśmy im się przyznawać,z kąt jesteśmy.Mimo wszystko..
    -Myślisz,-Nora zawachała się,ale w końcu kiwnęła głową i postawiła jeden krok,na granicy ziemi.Ziemia Gwiazd,wydawała się..inna.Trawa była tam bujna,prawie wszędzie były jeziora,błyszczące w blasku słońca.Zwierzyny było jednak dużo,a na horyzoncie,wyrosła przed nastolatkami jaskinia.Nora poruszyła ogonem,by się zatrzymali.
    -Poczekajcie,aż ktoś nas zauważy
    Usiedli
    Nie czekali jednak długo i po chwili ,w jej stronę biegło stado  gwiazdoziemców.Lwy zatrzymały się przed nimi,warcząc.
    -Kim jesteście?-w głosie brązowej lwicy ,zabrzmiała ciekawość
    -Jestem Nora,a to moi przyjaciele,-powiedziała Nora z lekkim uśmiechem,-chcieliśmy przejść przez was teren,w stronę pustyni
    -Kto jest waszym przywódcą?-spytał Kisu
    Stado spojrzało na siebie
    -To ty?-Ndoto zwrócił się do brązowej lwicy
    Lwica jednak pokręciła przecznie głową
    -Nie mamy przywódcy.Po śmierci króla Hasiry,nie mieliśmy nowego przywódcy.Jesteśmy wolnym stadem
    -Więc,pozwolicie nam wstać?-spytała Lajla
    Stado spojrzało po sobie,a brązowa lwica kiwnęła głową
    -Tak,ale szybko.Nie spłoszcie zwierzyny.
    -Dziękujemy,-powiedziała uprzejmie Nora i wraz z przyjaciółmi,ruszyli dalej.

    -Shani się tu urodziła,-szepnęła Lajla do siostry,a ta kiwnęła głową,-pomyśleć,że byłaby teraz królową..
    *
    Po Ziemi Gwiazd,przed nimi rozciągnęła się kolejna droga.Do pustyni nie było wiele,musieli jednak przejść przez niezamieszkane tereny.Grupa człapała zgodnie.Nora wkońcu jednak się zatrzymała,że skrzywioną miną.
    -Em,może pójdziemy na coś zapolować? Nic nie jedliśmy od kąt,na Białej Ziemi zjedliśmy obiad
    -Dobry pomysł,-stwierdziła Lajla
    -No więc,-Aishi spojrzała na lwy,-Was dwóch prosimy o zaczekanie tutaj.Jeszcze nam spłoszycie zwierzynę.
    Lwy powoli pokiwali głowami,po czym położyli się.Od razu zatopili się w rozmowie.Aishi spojrzała także na Imani.
    -Ty też lepiej zostań
    -Poradzę sobie,-warknęła Imani
    -Imani,zostań,-powiedziała z naciskiem Nora i wraz z Aishi i Lajlą,ruszyła w głębsze tereny.Imani warknęła cicho i oddaliła się od lwów,kładąc się niedaleko niewielkiego jeziorka.Nie przejmuj się...Nie przejmuj się..-usłyszała głos w głowie,należący do jej duchowej przewodniczki.Oparła się o łapy i przymknęła oczy,by uspokoić emocje.
    *
    Lajla,Nora i Aishi,szybko znalazły samotną antylopę,do tego kulawą.Rozdzieliły się,zakradły i po chwili,skoczyły na zwierzę,wbijając się w nie,ostrymi zębami.Antylopa padła martwa,a lwice z dumą,pociągnęły ją w stronę lwów.Wszyscy zjedli posiłek,po czym ruszyli w dalszą drogę.Niewiele drogi biegiem później,przed nimi okazał się gorący obraz piasku i mimo,iż słońce pomału zachodziło,tu dalej panował gorąc i duszne powietrze.Ndoto się zatrzymał.
    -Idziemy dalej?
    Nora zaśmiała się
    -Nawet nie dotarliśmy jeszcze do środka pustynii,to dopiero początek.Czeka nas bieg,ale zapewniam,że będzie warto!
    Lwy niepewnie pokiwali głowami i ruszyli za Norą,biegiem.
    Pod koniec wyznaczonej trasy,łapy bolały ich i odczuwali zmęczenie.Oddechy pracowały szybciej,a do tego słońce,nie dawało o sobie zapomnieć.Noc jednak szybko przyszła,właśnie wtedy Nora się zatrzymała.
    -Myślę,że możemy zwolnić,ale nie przestaniemy iść,rankiem zrobimy postój.
    -D-dobrze,-wysapała Lajla,-mam nadzieję,że przy okazji znajdziemy coś do picia
    Kisu kiwnął jej głową
    -Ja też
    Nikt więcej się nie odezwał.Przyjaciele ruszyli dalej.Teraz jednak,na prawde byli daleko od Białej Ziemi.

    Cześć!
    Czuż,starałam się,żeby rozdział był chodź trochę długi,ale mi się nie udało.Mam nadzieję,że się spodobał.Przepraszam,że musieliście tak długo czekać i na kolejny zapewne będzie podobnie *śmieję się nerwowo*. Grupa przebyła nawet nie jedną trzecią,swojej wyprawy.Więc spokojnie..będzie się jeszcze działo.Nie tylko z resztą u nich *pocięra ręce z tajemniczym uśmieszkiem*
    Pozdrawiam c:

    sobota, 18 listopada 2017

    Rozdział 70

    -Wise,obudź się!-otworzyłam leniwie oczy.Nademną nachylały się Taje i Kilio,wpatrując się we mnie wielkimi oczami.
    -Co?-spytałam ziewając,po czym odwróciłam się w stronę wyjścia,było jeszcze ciemno,-jeszcze nie ma dnia
    -Jest,po prostu słońce jeszcze nie wzeszło,-szepnęła Kilio
    -Chodź,mamy coś dla ciebie,-Taje pociągnęła mnie za ogon i wraz z Kilio,wyszły po cichu z jaskini.Usiadłam.Wszyscy jeszcze spali.Jeśli to nic ważnego,to je zabiję,-zaśmiałam się cicho.Ruszyłam w stronę wyjścia ciekawa,co też chcą mi pokazać.

    Dziewczyny miały pięknie wymyte futra,czego nie dało się nie zauważyć,a na ich twarzach,unosiły się szerokie uśmiechy.
    -Mam się bać?-spytałam,gdy oddaliłyśmy się od Białej Skały.
    -Trochę,-zaśmiały się
    Szliśmy jeszcze trochę,aż dotarłyśmy na łąkę.Wszystkie zwierzęta jeszcze spały,więc świeciła pustkami.Usiadłyśmy koło małego jeziorka,na kamieniach.
    -Możecie mi powiedzieć w końcu,o co chodzi?
    -Wszystkiego najlepszego!-krzyknęły i wtedy mnie oświeciło.Dziś były moje urodziny.Może i nie kalendarzowe,bo one wypadały trochę wcześniej.Był to dzień w którym Mfalme mnie znalazł.Ciekawiła mnie myśl,czy dziś mi się pojawi.Mam nadzieję,że tak.Urodziny obchodzę w ten dzień,a te były pierwsze które świętowałam,bo wcześniej,nie było powodów.
    -Dziękuję,-zaśmiałam się,-ja sama zapomniałam
    -No wiesz,o takim święcie nie można zapomnieć,-Taje przytuliła mnie,-a zwłaszcza pamiętają o tym najlepsze przyjaciółki
    Kilio także mnie przytuliła
    -Mamy coś dla ciebie,-powiedziała i przesunęła jeden mały kamień,wyjmując przy tym niebiesko-biały kwiat.Uśmiechnęłam się.Był śliczny.
    -Proszę,-szepnęła,wręczając mi go.
    Uśmiechnęłam się szeroko i wsadziłam go sobie za ucho.
    -Pięknie!-pisnęły
    -Bardzo wam dziękuję,-powiedziałam,-wiele dla mnie znaczy,że..
    -Ojtam! Mamy więcej atrakcji,-Kilio pomachała ogonem w stronę skałek
    -Co powiesz na małe polowanko?-Taje zaśmiała się
    -Ale zwierzyna jeszcze nie wstała,-spojrzałam na słońce,przymrużonymi oczami
    Dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo
    -A kto mówił tu o antylopach czy zebrach?-Kilio wybuchnęła śmiechem,-upolujemy co innego
    -W sensie?
    Nie odpowiedziały,tylko ruszyły w stronę skałek.Poszłam w ślad za nimi.

    Kiedy już tam dotarliśmy,spytałam:
    -To na co będziemy polować?
    -Wise,pamiętasz co było pierwszą naszą zwierzyną?-spytała Taje,wpatrując się we mnie
    -Yyy..chyba zebra,-przechyliłam na bok łeb,nie pamiętałam tego
    -Oj głuptasie,cofnij się dalej.-zaśmiała się pomarańczowa,-góralek! góralek był pierwszą zwierzyną,jaką upolowałyśmy!
    -Pamiętasz,przygotowywałyśmy się do odejścia z Tęczowej Krainy i wtedy musiałyśmy nauczyć się polować,była to nasza pierwsza zwierzyna*,-powiedziała Kilio
    Wtedy właśnie,ujrzałam kilka góralków,wychodzących spod kamieni.Oblizałam pysk.Przytaknęłyśmy sobie zgodnie i zaczęłyśmy się skradać w ich stronę.Po chwili,każda z nas upolowała po dwa.Nie zapomniałyśmy przecież o Kręgu Życia.Zjadłyśmy po naszych góralkach.
    -Pyszne,-powiedziałam,-już nie pamiętam,kiedy ostatnio je jadłam
    -Że sto lat temu,-zaśmiała się Taje,a ja dałam jej porządnego kuksańca w ramie.Potem,wszystkie trzy wybuchnęłyśmy śmiechem.Akurat słońce zaczęło już wschodzić,więc powolnym krokiem,udałyśmy się w stronę Białej Skały.
    -Idia sobie dobrze radzi,-powiedziała Kilio w stronę Taje,-będzie z niej dobra Główna Lwica Polująca
    -Ma świetną nauczycielkę,-oczy Taje błyszczały dumą.
    W końcu,wszystkie dotarłyśmy na Białą Skałę,gdzie wszyscy zebrali się,by złożyć mi życzenia,a przyjaciele i dzieciaki,przytulały mnie z czułością.Przyznam,że było to miłe....bardzo miłe.Kiedy wszyscy już się od siebie odkleiłyśmy,lwice polujące,ruszyły na polowanie.Dzisiaj był dzień wolny.Spojrzałam smutno na moje dzieci,rozmawiające ze swoimi przyjaciółmi.Dzisiaj mieli opuścić Białą Ziemię i ruszyć w podróż.Najgorsze,że miała ich długo nie być.Marwiłam się.Co ja bez nich zrobię?

    Kiedy wszyscy już pojedli,upolowanymi zebrami (3),lwice i lwy ruszyły na skałki,lub jakieś inne miejsca odpoczywać,a lwiątka pognały bawić się nad wodopój.Resztę czasu,spędzałam z Leą,poszłyśmy na polowanie.Później jednak,wraz z  Kilio żegnaliśmy się na granicy z Leą,Malką i Kesho(braćmi Kilio).Kilio przytulała braci na pożegnanie,ja natomiast rozmawiałam z Leą.
    -Odwiedź nas jeszcze kiedyś,-powiedziałam i przytuliłam białą,-bo się zatęsknie
    -Jeszcze się zobaczymy,-odpowiedziała Lea,-a tak wogóle,najlepszego!
    Kiwnęłam głową.Nie lubiłam się z nią żegnać.Trochę czasu później,Lea i bracia Kilio,ruszyli w stronę swojej ziemi.Obserwowałyśmy ich jeszcze długo,po czym ruszyłyśmy w stronę Białej Skały.

    Na Białej Skale,czekali na nas Busara,Nyeusi,Taje,Kamba-która wróciła już do zdrowia,chodź chodizła jeszcze słabo.Przytuliliśmy się.
    -To..co dzisiaj robimy?-spytał Busara,-chyba nie będziemy jak te dziadki,odpoczywać
    -Busi,przypominam,że sam jesteś dziadkiem,-zgasiła go Kilio
    -Busara ma rację,musimy coś porobić,-odparła Nyeusi
    -To jakieś wyścigi czy jak,-zaśmiała się Taje
    -A niech ci będzie,-dopowiedziałam że śmiechem i jak jeden mąż,rzuciliśmy się do biegu,byle być pierwszymi przy granicy.Uwielbiam moich przyjaciół.

    ***

    -Tylko uważajcie na siebie,-spojrzałam w stronę moich dzieci z taką czułością,jaką mogą czuć tylko matki.Nora,Lajla,Ndoto i Huru,tak bardzo wyrośli.Już nie przypominali małych lwiątek,którymi byli.Właśnie wyruszali w podróż.Białoziemcy zgromadzili sie przed granicą,by porzegnać siódemkę lwów.Kamba żegnała że łzami córkę.Arro,Chaka,Teo i Amara,także żegnali Imani.Kisu żegnał się z rodzicami,rodzeństwem i bratankami.Aishi z przybranymi rodzicami.Ndoto,Lajla,Nora i Huru,rzucili się w moją stronę,z przytulasami.Ucałowałam wszystkich i spojrzałam zgodnie na Norę.Chyba zrozumiała co chce jej przekazać,bo kiwnęła głową.Chciałam,by dobrze dowodziła,w co wierzyłam i trzymałam za ich wyprawę kciuki.
    -Będziemy,-odparła biała
    -Wracamy za dwa miesiące,-Lajla uśmiechnęła się słabo.Zastanawiałam się,dlaczego.jest smutna.Może będzie strasznie tęsknić? Nigdy się nie rozdzielałyśmy,no...oprócz tego jednego razu,kiedy została porwana,ale tego nawet nie pamięta.Chodź,pamięta Kiarę.Huru stał wyprostowany obok Ndoto.Uśmiechnęłam się do mojego potomstwa.Byłam pewna,że Moto także był z nich dumny,tak mocno jak ja.
    Ostatni raz się przytuliliśmy,po czym cała siódemka,ruszyła w stronę granicy.Towarzyszyły im słowa otuchy,od przyjaciół i rodziny.Kisu złączył się ogonem z Norą,Ndoto podszedł bliżej Imani i Lajli,by dodać im otuchy.Huru zaczął już rozmawiać z Aishi,swoją wielką przyjaciółką.Odwrócili się tylko raz,po czym zniknęli na horyzoncie.Kilio,Busara ,ja ,Kamba i Arro,wpatrywaliśmy się jeszcze długo w horyzont,po czym wróciliśmy na Białą Skałę by odpocząć.

    Wskoczyłam na podwyże,położyłam się i myślami sięgnęłam do dzieci.Miałam nadzieję,że przed wieczorem znajdą jakąś kryjówkę i że nie będzie padać.Maji położyła się koło mnie.
    -Cały dzień cię nie widziałam siostrzyczko,-szepnęłam
    Ona tylko posłała mi ciepły uśmiech.Rozmawiałyśmy chwile,po czym obie zasnęłyśmy.

    Msimu
    -Trzymaj się Lajla,-szepnęłem
    Chciałem by wróciła cała i zdrowa,byśmy już nie musieli się ukrywać.Zwłaszcza teraz,kiedy ewidentnie matka coś knuła.Chciałem tylko wiedzieć,co to takiego.


    ?
    Wziąłem głęboki wdech.Widok mojego królestwa z góry,zawsze zapieram mi wdech w pierwsiach.Horyzont wydawał się jakby błyszczał.Westchnąłem.Dzisiaj był ten dzień,dzień jej urodzin.Właśnie tego dnia,zawitała na moją ziemię,właśnie tego dnia,po raz pierwszy razem się bawiliśmy.Towarzyszyła nam także jeszcze jedna przyjaciółka.Właśnie przyjaciółka,czy mogę dalej używać tego słowa? Po tym..po tym jak pozwoliłem im odejść.Eh! Teraz świętowała by urodziny,chodź wiem,że obydwie nie żyją.Nie dały by rady przeżyć.Spojrzałem na swoje łapy.Brązowe futro matki.Coś umykało z mojej przeszłości.Zbijały się tylko słowa,które powtarzała mi każdego dnia "Nie ufaj białym,taki kolor futra jest nielwi,są inni,gorsi".A ja..żałuję,żałuję że ją wtedy puściłem,pozwoliłem jej odejść,na pewną śmierć.Zawiodłem.
    Rozległo się wołanie za mną.Odwróciłem się więc,a z mojej twarzy już nic nie dało się wyczytać,z resztą,jak zawsze.Spojrzałem z wyższością na dwie lwice obecne trochę niżej.Jedna,była moją matką.Druga moją żoną,której nie potrafiłem pokochać.
    -O co chodzi?-burknąłem
    -Jak to co?! Zapomniałeś o ziemi,o której doniusł nam zwiadowca,-powiedziała Dicky,mierząc mnie wzrokiem,-napadniemy na nich..już niedługo!

    -------------------------------------------------------------------------------------------------
    *Ten rozdział w którym polowały jako lwiątka na góralki,nie został nigdy opublikowany

    Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Coś szybko je publikuję,prawda? Dobrze,że jestem chora,bo bym nie miała czasu,a możecie mi wierzyć,wszystko się rozkręca.Teraz,większość rozdziałów,będzie tylko o tej podróży,by białoziemcy mieli chwile spokoju.Ale oczywiście,jak twierdziła Matibabu,nic już nie będzie takie samo.Nie zdradzę jednak więcej c:
    Pozdrawiam!

    środa, 15 listopada 2017

    Rozdział 69

    W tej chwili,wiele myśli wirowało w głowie Nory.Ona miała prowadzić grupę.Wszyscy będą zdani na nią,będą na nią liczyć.Wszyscy na nią liczą.Tak samo będzie w przyszłości,kiedy obejmie tron.Tam także,będzie musiała prowadzić stado.Biała lwica,usiadła na kamieniu.Miała z tąt widok na rozlewającą się pod jej łapami łąkę.Piękno,niewinną łąkę.Nora poczuła w oczach łzy.Od niej będzie wszystko zależeć.A jeśli zawiedzie matkę,stado,przyjaciół? Za duży obowiązek.Po co mi była ta podróż? Po co wogóle się pierwsza urodziłam!? Przecież się do tego nie nadaję.
    Na niebie,ukazywały się po kolei pierwsze gwiazdy.Nora spojrzała na nie.Każda taka sama,a jednak inna,jak często mawiała Lajla.Przypomniało jej się,jak pierwszy raz wraz z rodzeństwem i rodzicami,poszła oglądać gwiazdy.Zasnęła w grzywie ojca.Na myśl o tym zaśmiała się,a łzy błyskawicznie zniknęły.Czuła jednak,dalej smutek i niepewność.Chciała się teraz wygadac.Ale nie mamie,czy siostrze, bracią,partnerowie.Spojrzała na swoje łapy.Wieczna optymiska,także odczuwa smutki.Nory dotyczyły głównie przyszłości i chodź,że wszystkich sił,chciała się nie bać,nie mogła.
    -Boisz się odpowiedzialności,prawda?
    Nora podniosła się,kiedy usłyszała obcy głos.Warknęła cicho.
    -Kim jesteś? Pokaż się
    Przed nią rozbłysło światło i ukazała się przeźroczysta postać,o czarnym futrze zdobionym bielą.Nora z wrażenia usiadła.Przełknęła ślinę.Obie lwice,wpatrywały się w siebie chwilę.
    -Nie boję się odpowiedzialności,-powiedziała w końcu Nora,czując się nagle bezpieczna,-boję się że zawiodę
    -Nie zawiedziesz,-lwica zaśmiała się,-wierzę w ciebie i czuję,że tego nie zrobisz.Nie potrafisz zrobić błędu,kiedy wiesz,że wszystko umiesz
    -Nie rozumiem..
    -Noro,po prostu przestań się bać i czasem sobie zaufaj,-lwica spojrzała na niebo,-kiedyś będziesz jedną z tych gwiazd,staraj się więc narazie,by była największa.Dokonuj dobrych czynów,Noro
    -Będę,-przytaknęła biała,po chwili przełknęła ślinę,-kim jesteś?
    -Jestem Kipengele,możesz mi mówić Angela.Jestem mamą twojej mamy,oraz twoją Duchową Przewodniczką
    -Moją babcią? Moją Duchową Przewodniczką? Myślałam,że nigdy nie będę jej miała
    Angela się zaśmiała
    -Dlaczego tak sądziłaś?
    -Lajla miała tatę,Kisu miał swojego dziadka Miibę,Aishi miała mamę,nawet Imani pokazała się Nzuri,jej babcia i tylko ja nie miałam Duchowego Przewodnika z braćmi
    -Możesz mi wierzyć,pojawiamy się wtedy,gdy ktoś nas potrzebuję.Może i kiedyś twoi bracia nas dostrzerzą? A na razie słodka Noro,wracaj do domu
    -Musimy już końcyć? Dobrze mi się z tobą rozmawia!
    -Mi z tobą też,ale pamiętaj,zawsze będę z tobą,tutaj,-wskazała na serce,po czym zniknęła,rozpromieniona na nocnym tle.Nora wytarła łzy i biegiem,pobiegła w  stronę Białej Skały.Teraz wszystko,wyglądało już inaczej.
    ***
    Kilka dni później

    Lajla zerwała się na cztery łapy,jeszcze przed wschodem słońca.Szybko się przeciągnęła i nims się zorientowała,znalazła się na czubku skały.Horyzont był jak zawsze piękny,mimo iż jeszcze przyciemniony.Lajla wzięła głęboki wdech,delektując się czystym powietrzem.
    Zmrużyła oczy i poderwała się z miejsca.Niezauważalnie,przemknęła do wodopoju,wzięła kilka łyków i puściła się biegiem,w stronę granicy.Musiała spotkać się jeszcze z Msimu,jeszcze raz,zanim jutro wyruszą w podróż.Wiedziała,że nie będzie go widzieć,może nawet dwa miesiące,a czuła,że strasznie będzie za nim tęsknić.
    Kiedy znalazła się już na granicy,rozejrzała się niespokojnie by się upewnić,że nikt jej nie widział,po czym weszła do znajomej dziury.Przyczupnęła,mając nadzieję,że Msimu szybko się zjawi.

    Nie musiała długo czekać.Biały lew wszedł do dziury i od razu,przytulił ukochaną.
    -O czym chciałaś że mną porozmawiać?
    -Msimu,-polizała go w policzek,-jutro wyruszam z przyjaciółmi i rodzeństwem w podróż
    -Serio? To niesamowite
    -Nie będziesz tęsknił?
    -Jeszcze się pytasz,-Msimu polizał ją w policzek,-jasne,że będę,ale cieszę się twoim szczęściem
    -Skąd wiesz,że się cieszę?
    -Inaczej byś nie wyruszała w nią,jesteś mądra,-powiedział,-a ile będzie trwać?
    -Możliwe,że dwa miesiące
    -Żartujesz? Tak długo,-westchnął,-serio będę tęsknić
    -Ja też,-wtuliła się w jego futro,-ale mamy cały dzień,co powiesz na jakiś polowanie,puki wszyscy śpią?
    -To na co będziemy polować?-zaśmiał się
    -Na to co wstanie,-odparła z uśmiechem Lajla
    Msimu i Lajla,przytuleni ,opuścili dziurę.Ruszyli w stronę pastwisk białoziemców.I chodź Lajla bała się,że ktoś ją zobaczy,przy Msimu czuła,że nic złego nie może się wydarzyć.Czy taka właśnie była miłość? W ich mniemaniu,tak.
    ***
    -Idziemy powalczyć?-spytał Ndoto,doganiając przybranego brata
    Dawno nie spędzali razem czasu,co chciał zmienić czerwonogrzywy
    -W sumie,czemu nie,-wzruszył ramionami Huru,-Aishi jest na polowaniu,więc raczej nic innego się nie wymyśli
    -Bo tylko ona ma ciekawe pomysły tak?-Ndoto uniusł wysoko brew
    -Bez urazy braciszku,ale to właśnie sugeruję,-odparł z uśmiechem Huru
    -Ah tak? W sumie to nic dziwnego,kibicuję wam jako parze,-Ndoto zaśmiał się cicho,a Huru wbił w niego zaciekawiony i wściekły wzrok.
    -Para? Co za brzdury opowiadasz
    -Wszyscy to widzą,jak tylko na was spojrzą,-Ndoto wzruszył ramionami,wciąż nie przestając się uśmiechać,-pasujecie do siebie
    Huru nic nie odpowiedział od razu.Po chwili milczenia powiedział w końcu:
    -Idziemy powalczyć
    -I to jest dobra decyzja,-przytaknął Ndoto,ruszając za bratem.
    ***
    Kilio odetchnęła z ulgą,przed nią znów ukazały się znajome tereny.Biała Ziemia,jej ukochany dom.Nie mogła się już doczekać,aż znowu zobaczy przyjaciół i rodzinę.Ciekawe,jak Busara sobie poradził,-pomyślała.Odwróciła się do tyłu.Za nią szli jej bracia:Malka i Kesho,a także przyjaciółka jej i Wise,dawna królowa Lwiej Ziemi,Lea.Lwica szła dzielnie,pomimo tego że nie widziała.Posługiwała się wszystkimi zmysłami i Kilio czuła podziw,że tak sobie dobrze radzi.Nie wiem co ja bym czuła,gdyby mnie spotkały takie nie szczęścia.Strata wzroku i..strata ukochanego.To chyba najbardziej boli.Na szczęście Busara jeszcze żyję.

    Dała znać ogonem,żeby wszyscy ruszyli za nią.Obrali kierunek Białej Skały,gdzie Kilio była pewna,że wszyscy będą czekać.
    -Podoba ci się Biała Ziemia,co?-Kilio zwróciła się do Kesho
    -Przecież już tu byłem,-warknął,-jest całkiem całkiem
    Kilio prychnęła
    -Aż mnie zaciekawiłeś swoją przeszłością.Następnym razem,muszę zapytać Thanabiego i Kifo,gdzie się to bywało,-zaśmiała się,-Dla mnie Biała Ziemia jest najpiękniejsza.Tak chyba mówi  każdy o swoim domu.

    Kiedy dotarli na Białą Skałę,wszyscy już dawno wstali i ci którzy jeszcze się nie rozeszli do obowiązów,spojrzeli w ich stronę.Wise,Taje,Nyeusi od razu rzuciły się do przytulania Kilio,podobnie Kamba,która dopiero co wróciła.Busara natomiast,ucałował ukochaną.
    -Widzę że tęskniłeś,-zaśmiała się Kilio,-ja też
    -Skoro już jesteś,to może poprowadzisz dzisiaj polowanie?-Idia podeszła do Kilio i ją przytuliła,-Usafi już mi nie musi pomagać,radżę sobie dobrze
    -Będzie z ciebie dobra Główna Lwica Polująca,-zaśmiała się Kilio,-na razie,to ty poprowadź polowania,ja zacznę od pojutra
    Córka Taje kiwnęła głową i ruszyła w stronę pastwisk,za nią pobiegły lwice polujące,witając się uprzednio z Kilio.
    -Cześć,-przywitał się Busara z Malką,a Kilio zaśmiała się na wspomnienia,jak ci dwoje jeszcze niedawno,skakało sobie do gardeł.
    -To co Busara,zaprowadzisz mnie do naszych dzieci i wnuków? Stęskniłam się
    -Myślę Kilio,że nie długo,będziesz musiała nauczyć Binti i Shirę polować
    -Aż takie duże,no kto by pomyślał,-zaśmiała się Kilio i wraz z braćmi i Busarą,pomaszerowali w stronę sawanny.Wise i Taje,zostały z Leą i ledwie się dało,obie białe lwice rozdzielić z uścisku.
    -Witaj przyjaciółko,-zaczęła Lea
    -Stęskniłam się,-dopowiedziała Wise
    -A ja czuję się zazdrosna,-przewruciła oczami Taje

    Wise
    Lea zgodziła się u nas przenocować,na więcej nie dało się jej namówić.Cieszyła się,że Nel jest w ciąży,ja z resztą także.Myślałam,że tylko ja nie będę tak szybko babcią.Cieszę się,że Kilio wróciła i mogła trochę dłużej,pobyć z braćmi.Jutro Lea,Malka i Kesho,wracają do siebie,a ja..cóż,kolejny roczek mi minie.Kolejny przybliża mnie do starości.Oh! Tylko się śmieję.
    Korzystając z tego,że zapadła noc i wszyscy spali,no oprucz Lajli,która wpatrywała się w gwiazdy,ruszyłam w stronę jaskini medyków,gdzie sypiała Matibabu.Szara lwica,na szczęście nie spała.Usiadlyśmy razem,daleko od wyjścia.
    -O co chodzi Wise? Coś cię martwi? Miałaś jakiś proloczy sen?
    -Nie,nie Matibabu,-powiedziałam,-chce tylko,być mi powiedziała,czy podróż moich dzieci i ich przyjaciół,minię bez przeszkud.Poproś przodków o prawdę
    Matibabu przytaknęła,kazała mi poczekać a sama wyszła.Wróciła po paru minutach z miseczką ,jakimś owocem i kilkoma roślinami.Mogłam się domyslić,że musiała po to wszystko iść na baobab.

    Złamała owoc,wymieszała wszystko i po chwili,wraz z unoszącym się dymem,westchnęła.Podeszłam bliżej.
    -Coś złego?
    -Przodkowie mówią,że ich podróż minie bezpiecznie,że nabiorą nowych doświadczeń,a ich przyjaźń urośnie.Po ich powrocie,zmieni się jednak wszystko.Wyczuwają,że coś nadchodzi.Coś co zmieni życie twoje na zawsze.
    Przytaknęłam.Byłam już przyzwyczajona,do złych wiadomości.Podziękowałam Matibabu i wyszłam.Postanowiłam,że tę noc spędzę nad wodopojem.Musiałam ochłonąć.

    Hej! Dwa rozdziały w ciągu jednego dnia (no,nie liczmy północy okey XD) cieszę się ogromnie.Mam nadzieję,że wam także,rozdział się spodobał.
    A teraz pytanka:
    1.Czy nastolatką,pomyślnie pójdzie podróż? (według was)
    2.Co miała na myśli Matibabu,mówiąc że wiele się zmieni w życiu Wise.Macie jakieś teorie?
    3.Podoba wam się to,że Nora odkryła swojego Duchowego Przewodnika?
    4.Cieszycie się,że Kilio wróciła?
    Pozdrawiam c:

    Rozdział 68

    -Ja..jestem z nim w ciąży,-Mia zalała się łzami.
    -Jak to w ciąży?
    -Przepraszam.Nie zwietrzyłam podstępu,-Mia pociągnęła nosem,-wybacz mi proszę
    -Cii-przytuliłam ją,-oszukał nas,nic na to nie poradzisz.Nie martw się Mia,dziecko nie jest niczemu winne
    -Nikt nie będzie go obwiniał?
    -Mam nadzieję,-polizałam ją,-a teraz wracaj na Białą Skałę,musisz odpocząć
    ***
    Przez następne dwa dni padało.Dopiero dnia trzeciego,słońce było wysoko na niebie.Wszyscy białoziemcy,postanowili z niego skorzystać,a zwłaszcza lwiątka,które od samego rana,bawiły się poza Białą Skałą.
    Wraz z Taje,postanowiłam przejść się na jakiś spacer.W końcu,dlaczego miałam nie skorzystać z pięknej pogody.Podobnie z resztą myślała przyjaciółka.Ruszyłyśmy w stronę wodopoju,całe w skowronkach.Powietrze było czystę,woda ożeźwiająca,można powiedzieć pełnia życia.Położyłyśmy się niedaleko wodopoju na kamieniach.
    Słońce przyjemnie nas ogrzewało.
    Miałyśmy z tąt widok na wszystko,co się wokół działo.

    Narrator
    Bora,córka Kilio,wieczna optymista,jak wszyscy mawiali,także miała czasem swoje zmartwienia,którymi się nie dzieliła.Podeszła do wody wodopoju,wzięła szybkie wyły i oddaliła się,widząc na kamieniach nie daleko Wise i Taje.Ruszyła w stronę skałek.Była pewna,że zastanie tam któreś z przyjaciół.Lwia Gwardia,dzisiaj nie miała patrolu,bo wszyscy byli zajęci sprawami rodzinnymi.Bora czasem myślała,a raczej widziała się na miejscu matki.Sama Bora,miała nadzieję,że potomstwo będzie miała z ukochanym.Zakochała się w Shetanie,który tak podle wszyskich oszukał.Nie dała dać po sobie znać,że się tym przejęła,ale chciała,przytulić sie do matki,która jak na razie nie wracała.
    Zmrużonymi oczami,spojrzała na słońce,które widniało na najwyższym punkcie.Wescthnęła i ponownie ruszyła w stronę skałek.Droga nie zajęła jej wiele czasu i po chwili,dojrzała już znajomy kształt na jednym z kamieni.Mia także ją dostrzegła bo wstała.
    -Hej Bora,co ty tu robisz?
    -Spacerek,-zaśmiała się,-widzę,że cię coś trapi.Tak jak mnie.Chodzi o Shetana
    -Wiesz,jestem w ciąży,-odpowiedź ledwie przeszła jej przez gardło,-zastanawiam się jak spowodować,żeby młode nie przyszło na świat
    -Mia! Nie możesz,-Bora usiadła obok lwicy,-będziesz matką,cudownie.Ja sama muszę jeszcze poczekać.Co za róźnica,z kim to młode,skoro będzie twoje?
    -No..
    -Nie przejmuj się,-Bora wlepiła w nią spojrzenie jasnoniebieskich oczu,-Smuteczki wyrzuć za siebie.Nie trać na nie czasu.Zrób lepiej coś,by nigdy nie powróciły
    -Na przykład?-Mia zmrużyła oczy
    -Rozmawiałam z Wise..chciałam no wiesz,trochę odetchnąć.Poprosiłam więc ją,czy mogę ruszyć na Rajską Ziemię.
    -Rajską Ziemię?!
    -No tak.Mieszka tam znajoma Wise,mamy z tą ziemią dobre stosunki,a muszę odpocząć.Może ruszysz że mną?
    -Nie wiem czy Wise i Maji się zgodzą
    -Zgodzą,na pewno! Poza tym,jesteś dorosła,-Bora polizała ją w policzek,-będziemy tam tak długo,puki z powrotem nie zobaczę szczerego uśmiechu
    -W takim razie,zgadzam się,-Mia westchnęła,-Lwia Gwardia da sobie bez nas radę?
    -Myślę,że tak,-Bora przytaknęła,-także myślisz o tym,co powiedziała nam Matibabu?
    -Tak,-Mia przytaknęła,-nowa Lwia Gwardia jest już blisko,jak myślisz,o co jej chodziło?
    -Nie wiem.Mam tylko nadzieję,że to nic złego,a narazie chodź że mną,brat mówił,że chce że mną porozmawiać
    -Ja zostanę,-Mia położyła się z powrotem,-muszę jeszcze pomyśleć
    Bora przytaknęła,po czym pobiegła w stronę pastwisk,gdzie czekał na nią brat.

    Bahati od razu przytulił siostę.
    -Co tak długo?
    -Przepraszam bardzo,ale nie mam wolnego co 24 godziny!,-zaśmiała się jak to ona,-to o czym chciałeś że mną pogadać?
    -Zajełabyś się młodymi? Muszę iść gdzieś z Kodą,a Shetani odwiedza matkę
    -Mogła je wziąść
    -Uwierz,nie mogła,-powiedział,-to co zaopiekujesz się nimi?
    -Czego się nie robi dla brata,-lwica przekręciła oczami
    Bahati rzucił szybkie "dzięki" po czym odbiegł.Bora ponownie przekręciła oczami,po czym podeszła do trójki lwiątek,grzecznie siedzących na kamieniach.
    -Cześć maluchy
    -Cześć ciociu!-krzyknęły chórem
    -My już nie jesteśmy maluchami,-powiedział Furaha
    -Nie zgodzę się z tobą,Furaha,-zaśmiała się Bora,-to co idziemy nad wodopój? Pewnie są tam wasi przyjaciele.
    Lwiątka rzuciły szybkie "tak",po czym za ciocią,ruszyły w stronę wodopoju.

    Wise
    Kiedy skączyłam rozmawiać z Taje,pomału dzień chylił się ku zachodowi.Niby nie można całego dnai przegadać,prawda? Ha! Ja zaprzeczę.Przy okazji,wiele widziałam.Taje cieszyła się bardzo,widząc swoje wnuki,bawiące się przyjaźnie.Przyznam jej,że ja także cieszyłam się na ich widok.Nie miałam jednak własnych wnucząt,cieszyłam się na widok tego,że ona jest szczęśliwa.Już dawno pojęłam,że na tym polega prawdziwa przyjaźń.
    -Muszę już iść,porozmawiać z Norą,-odezwałam się
    Taje pokiwała głową i sama błyskawicznie,znalazła się obok swoich wnucząt.Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam w stronę Białej Skały.Byłam pewna,że właśnie tam zastanę moją córkę.Po drodze miałam jaskinię medyków,więc postanowiłam zajrzeć,co tam u Kamby.

    W jaskini,jak zawsze panował ład i porządek.Matibabu nie lubiła bałaganu,ani zbytniego hałasu.Lwicy nie było w jaskini.Była natomiast Imani.Podeszłam do nich,kiedy dojrzałam,że się kłucą.
    -Co jest?-spytałam
    -Wise,czy ty wiesz,że Imani chce wyruszyć z twoimi dziećmi w podróż? Podróż! Chce wrócić dopiero za miesiąc lub dwa,rozumiesz?
    -Kamba,spokojnie,-zamruczałam,-Imani,to prawda? Chcesz z nimi ruszyć,wiesz..
    -Wiem,królowo ciociu Wise,-Imani pochyliła głowę,-ale nie boję się.Jestem ślepa tylko z oczu.Ślepota nie może mnie ograniczać,nic mi się nie stanie.Nigdy mi się nic nie stało.
    -Ale może..-Kamba spojrzała na córkę,-i co ja wtedy zrobię?
    -Kamba,-po chwili ciszy ,odezwałam się,-daj jej szanse.Jestem pewna,mogę ci poświadczyć,że nic się nie stanie.To będzie bezpieczna wyprawa,na taką się tylko zgodziłam i wiem,że dzieciaki sobie poradzą.Imani jest silna,da sobie radę
    -Wise,ona..
    -Ma rację,nie ograniczaj jej,jestem pewna,że sobie poradzi
    Na tym przerwałam i wyszłam.Niech zostaną same.

    Rozumiałam Kambę.Sama nie chciałam myśleć,żeby stracić moje dzieci.Wierzyłam jednak,że dadzą sobie świetnie radę same.Z tą myślą,dotarlam do Białej Skały.Większość,była już zgromadzona w jaskini i delektowała się kolacją.Pokłonili lub skinęli mi głowami.Odpowiedziałam tym drugim i przywołałam do siebie Norę.
    -Nie jesz matko,dziś Aishi upolowała pięć antylop gnu,starczy dla stada i jej samej
    -Ona je tylko antylopy gnu,-przewróciłam oczami,-próbuję ją odzwyczaić
    Nora zaśmiała się
    -Wiesz córeczko,już za kilka dni wyruszacie,-odezwałam się,-w dzień moich urodzin,mam rację?
    -Tak..
    -Skarbie,wierzę,że dacie sobie radę.Że ty dasz radę
    -Z czym mam nie dać sobie rady? Przecież podróż jest łatwa
    -Ale dowodzenie nią już niekoniecznie
    -D-dowodzenie? Jak to dowodzenie? Ja mam dowodzić?!
    -TY,jako przyszła królowa,po prowadzisz przyjaciół...to oczywiste,-powiedziałam
    Przypomniało mi się,jak wraz z Taje i Kilio,wędrowałyśmy szukając miejsca wypoczynku,zwykle głodne,spragnione i zmęczone.Oby przodkowie nie dali takiego losu już nikomu.
    -Mamo,ja muszę się przejść,-rzuciła Nora i nim się zorientowałam,znikła na horyzoncie.

    Hej! Mam nadzieję,że rozdział się spodobał.Następny,może za chwile :P
    Jestem chora,to są pozytywy,rozdziały piszę jeszcze cieplutkie
    Pozdrawiam c: