wtorek, 11 sierpnia 2020

Rozdział 166

Mgiełka spokoju unosiła się nad pogrążonym we śnie królestwem. Niczym niezmącona cisza, niosła ukojenie zmęczonym ciałom. Księżyc lśnił na pokrytym milionami gwiazd niebie, swym blaskiem oświetlając miękkie trawy. Zwierzyna odpoczywała, do następnego dnia pozostało sporo czasu. W jaskini białoziemców, co jakiś czas rozlegały się pochrapywania. Pogrążone w śnie lwy, siły o najróżniejszych rzeczach. Marzenia wydawały się osiągalne w krainie snów. Akili stał na czele grupy łowieckiej, Milele z dumą nazywała się królową, Kukaa tuliła się do swych przyjaciół, na ramieniu nosząc znamię Lwiej Gwardii. Spokój i harmonia to było to, czego pragnęli tutejsi mieszkańcy.
Agenti śledziła ruch pięknego motyla, z początku nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że utknęła we własnym śnie. Zostawiła istotkę, by podążyć za szumem rzeki, kierując się znajomą sawanną, zroszoną w promieniach słońca. Cieszyłasię nimi, krocząc z uśmiechem na pysku, słuchając wody i śpiewu ptaków. Docierając do swojego celu, ujrzała bez trudu wodę, łagodnie płynącą przed siebie. Wypiła kilka łyków. Dały jej ulgę oraz siłę.
Nagle ktoś dotknął jej ramienia. Przerażona omal wpadła do wody, lecz tajemnicza łapa w porę ją złapała. Westchnęła cicho. Było blisko. Zaraz potem zwróciła pysk w stronę nieznajomego. Lew o jasnym futrze, tak bardzo podobnym do tego jej, tyle, że bez białych odcieni, przyglądał jej się z uśmiechem. W oczach dostrzegła powagę. Miała się go bać? Coś kazało jej odrzucić tą myśl.
— Kim jesteś?
— Nazywam się Jasiri, droga Agenti. Jestem twoim duchowym przewodnikiem.
Niemal zadławiła się własną śliną. Miała swojego duchowego przewodnika. Miała! Czuła się taka szczęśliwa. Dużo słyszała o opiekunach i nie mogła się doczekać swojego, o ile była godna. Podobno każdy ma jakiegoś, tyle, że niektórzy nie odkryli na czas.
— Wow. — w jej ślepiach zał siły płomyki.
Jasiri nie powiedział córce, dlaczego to ją wybrał. Zamierzał strzec jej najlepiej jak potrafił oraz doradzać zawsze, gdy będzie go potrzebować. Gdyby tylko mógł powiedziałby jej prawdę, ale duchy zdawały sobie sprawę z tego, że niektóre rzeczy muszą zostać wyjaśnione na ziemi, gdzie już nie mieli wstępu.
— Dlaczego mi się objawiasz? Znaczy to super, nie zrozum mnie źle! Ale słyszałam, że Duchy Przodków pojawiają się tylko, gdy ktoś bardzo potrzebuje ich rady. — spytała Agenti.
Oh,  była taka bystra! Jasiri poczuł dumę. Jego córeczka.
— Białej Ziemi grozi wojna. Matibabu, Lara i Rafa zostali poinformowani.
— Co mam zrobić? Jestem tylko lwiczką!
— Umiej wybaczyć. I walcz za to co kochasz. — pochylił z szacunkiem głowę. Sylwetka lwa zaczęła się rozpływać.
— C-czekaj!
Chociaż Agenti wołała dawnego strażnika Lwiej Gwardii, lew już zniknął. Mała została sama w swoim śnie, z wieloma sprzecznymi myślami.

♪♪♪

Zanurzyła zęby w mięsie góralka. Było świeże i pyszne. Jej ulubione. Zetknęła na zadowolony pyszczek Akili′ego. Sam go upolował, wręczył go jej jako prezent. Doskonale znała umiejętności lwa, wierzyła, że z nimi zajdzie daleko. Czy jednak uda mu się spełnić marzenie? Szkoda, że lwice były tak zapqtrzone w tradycje, zamiast wkroczyć naprzód z dumnie uniosionymi ogonami i otwartością na zmiany. Prababcia Kilio by się z nią zgodziła. 
Agenti uśmiechnięta się delikatnie. 
— Pyszne. 
Wnuk Wise z zadowoloniem skinął głową.
— Łatwizna z ich łapaniem. — machnął łapą jakby rzucił coś o chodzeniu po trawie. — Jak pójdziemy na wspólne polowanie, złapiemy ich więcej! Kiedy chcesz się... Agenti, czy ty mnie słuchasz? Halo? 
Lwiczka wyrwała się z chwilowego transu w który wpadła. Odwiedziny jej Duchowego Przewodnika, dalej chodziły jej po głowie i na niczym innym jakoś nie umiała się skupić.  Spojrzała na swoje łapki. Wywołało to zmartwienie Akili'ego. Uh, jakby nie mógł zająć się swoimi sprawami! Nie wiedziała, czy powinna mu mówić. Co jeśli uzna ją za zbyt przesadzającą? 
— Okej, Ag,  co jest? Jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć. 
Zaszurała łapką po ziemi. 
— Coś... Coś mi się przyśniło.
Akili zastrzygł zaciekawiony uszkami.  Lwiczka bez trudu domyśliła się, że czeka na dalsze słowa. Przełknęła ślinę.
— Odwiedził mnie mój Duchowy Przewodnik, Jasiri, to ten najodważniejszy w Lwiej Gwardii. Mówił o wojnie, że nam grozi.
— Poradzimy sobie.  Cokolwiek się stanie, Biała Ziemia pozostanie niezwyciężona. — odparł lew, przytulając ją, zapewniając jej tym samym pocieszenie. — Przynajmniej możemy się przygotować.
— Co mam zrobić Akili?
Wtuliła się w jego gęste futro. Syn Imani liznął ją za uchem.
— Może powiedz rodzicą? Nie powinni zignorować ostrzeżenia. Zwłaszcza jeśli dostali je również medycy.
Tak, sprawa z Duchami Przodków zawsze była skomplikowana.
— Tak zrobie. Najlepiej od razu. — mruknęła Agenti.
Jeszcze chwile tuliła się do jego futra, nim o krok się odsunęła. Akurat w tym momencie, trójka jej sióstr pod biegła do nich. Futra lwiczek były zmoczone. Musiały pod okiem opiekunek, bawić się w wodopoju. Nic dziwnego w taki upał! Agenti posłała im uśmiech.
— Wracamy na Białą Skalę? Znalazłam muszelkę. Dla mamy. — dumnie mruknęła Malkia.
Agenti otworzyła pyszczek. Tak, pora było wracać do jaskini i porozmawiać z rodzicami. Zerknęła kontem oka na przyjaciela. Posłał jej pokrzepujące spojrzenie.  Na niego zawsze mogła liczyć.
— Królu! Królowo!
Agenti przeniosła wzrok na biegnącą w stronę Białej Skały pobratymkę. Z resztą nie tylko ona zwróciła na białoziemkę uwagę. Coś było nie tak. Księżniczka zakryła siostry własnym ciałem, dostrzegając sylwetkę daleko na horyzoncie, a potem słysząc mrożący krew w żyłach śmiech.
Akili złączył ich ogony. Może wojna nadeszła szybciej niż sądzili?




Nowy rozdział! ♥
Szczerze? Bardzo przyjemnie mi się go pisało. Pierwszy jednak raz pisałam jedynie na telefonie, więc wybaczcie za wszelkie błędy autokorekty. Mam teraz masę weny i gdy tylko wrócę z wyjazdu, zajmę się przyspieszeniem sezonu 4!  
Pozdrawiam ^^