piątek, 29 czerwca 2018

Rozdział 99

Mady przekręciła się na bok,nim otworzyła oczy.Z początku oblał ją strach,nie wiedziała gdzie się znajduję.Dopiero później rozpoznała szczelinę blisko granicy.Opuściła ją szybko i rozejrzała się.Dopiero zaczął się ranek.Pomlaskała kilka razy.Długo zajęło jej,nim przypomniała sobie,dlaczego nie spała z rodzicami.Wszystko uderzyło w nią z całą mocą.Nie była córką Ni.Mady zmarszczyła brwi.Musiała znaleźć ojca.
Odwróciła się i chciała wskoczyć na granicę,kiedy zatrzymał ją krzyk.Odwróciwszy się,dojrzała Mię biegnącą w jej stronę.Podeszła powoli do matki.
-Gdzieś ty była! Zamartwiałam się!
-Przepraszam,mamo.Musiałam przysnąć po dniu zabawy.Już jestem...i do tego głodna.Może nauczysz mnie polować?
-Dobrze,-przytaknęła Mia.


Wise
Uśmiechnęłam się do Taje.
-Wszystko będzie okey.
-Mam nadzieję,-przewróciła oczami pomarańczowa.
Spojrzałam na daleki horyzont.
-Jak myślisz,jak idzie naszym lwicą?
-Jestem dumna z Lili,wiem że sobie poradzi na pierwszym ważnym polowaniu
-Podobnie jak reszta,-skinęłam głową.

Lili
Czekałam na ten dzień przez całe życie i może dlatego się go nie bałam.Mama świetnie mnie wytrenowała.Zostałam przydzielona do grupy wraz z Binti,Shirą i dwiema nieznanymi mi lwicami.Objęłam władzę nad grupą,chodź czekała mnie kłótnia z Binti.
Wybraliśmy pokaźny cel.Wiem,że to mógł być błąd.Może to za duża ambicja moja i córki Shani? Ważne ,że duża zebra po wielkiej walce,padła martwa.
-Upolujmy jeszcze antylopę,-rzuciłam.Rozpierała mnie taka energia i duma!
Binti przyznała mi rację.Ona także kochała polować.
Wytropiłyśmy stado,skradałyśmy się cichutko ,by skoczyć na dwa cele i pozbawić je życia.Było pewne,że nasza grupa wypadła najlepiej.

Jako nastolatki,wypiękniałyśmy,a nasze łapy się wydłużyły.Mój brat walczy z młodymi lwami o honor i pozycję,jak to bywa u nastolatków.Furaha sam powtarza,że tradycji nie należy łamać,chyba że chodzi o jedzenie.

Narrator
Mady lubiła gdy mama ją myła,dlatego poddawała się tej czynności .


Myślała jednak ciągle,jaki jest jej ojciec.Co zrobił,że nie mogła go poznać.Domyśliła się,że był wyrzutkiem,ale nie tego,że zrobił coś złego.Obróciła się ,by spojrzeć na jasną lwicę.
-Mamo,mogę już iść? Nie będzie mnie do zachodu słońca,bo chce się pobawić.
-Dobrze,-Mia przytaknęła,chodź nie podobało jej się zachowanie lwiczki.
Mady szybko odeszła z jej punktu widzenia i pognała przed siebie na sawanne.Kroki skierowała w stronę granicy,bo domyśliła się,że tam znajdzie lwa.
Ale,chwila,co ona mu powie? Cześć nazywam się Mady i jestem twoją córką z Mią? Nawet nie wiedziała jak się nazywa! Wiedziała jednak,że mama jej nie powie.

Gdy była nad wodopojem,nie miała ochoty  bawić się z innymi lwiątkami.Napiła się szybko,przenosząc wzrok na wracające z polowania lwice.Na nią w przyszłości też przyjdzie czas.Ruszyła dalej tylko sobie znaną drogą.

-Bardzo dobrze.Jeszcze raz,tym razem wyżej.
Mady zatrzymała się i z zaskoczeniem,obserwowała jak Nyeusi trenuję młodą Kilio II ,wraz z Hodarim u boku.Ciemnozłotej szło to naprawdę dobrze i widać było,że ma talent.

Mady ruszyła dalej.Głos Nyeusi się mocno oddalił,ale inny narusł.Należał do Hurumy,syna Wise.Oczywiście mała nie wiedziała,że nie jest biologiczny.Ona sama nie pamiętała Moto.Nawet go nie poznała.
Wise miała zjeżone futro.Mady schowała się za kamieniem.Chciała posłuchać,a była taka ciekawska.
-Co masz na myśli Huruma? Sugerujesz,że nie jesteś moim synem? Że traktuję cię inaczej? 
Huru także miał zjeżone futro.
-Właśnie tak i przedewszystkim,nigdy nie dałaś mi szansy do tronu,a byłbym sto razy lepszym królem niż Nora!
-Nie sądzę.Nie z takim nastawieniem.Nie mogłeś mieć prezentacji,bo byłeś zbyt duży,ale jesteś moim dzieckiem...
-Milcz lepiej!!-syknął.
Mady skuliła po sobie uszy.Nie znała u niego takiej złości,a przecież często go widywała jako ojca jej przyjaciela.Słuchała jednak dalej ich kłótni.
-Nie mam ochoty na kontynuowanie tej rozmowy,Hurumo!!
-Bo zawsze uciekasz!!-warknął ostro
W tym momencie,Mady poprostu puściła się biegiem w stronę granicy.Chciała już zająć się sobą i koniec.

W głowie Hurumy narodził się inny plan,kiedy odszedł od wściekłej matki,skierował się także w stronę granicy.

Mady nie zauważona dotarła do granicy.Zdechłe drzewa ,ochydna brudna woda zbudziły w niej niepewne uczucia.Przełknęła jednak ślinę i postawiła pewny krok na granicznej liny.Właśnie wtedy ktoś na nią wskoczył.Szarpali się chwile,aż Mady powaliła lewka.Zaśmiała się.
-Nieźle Wakati,ale i tak jestem silniejsza
-Chwilowo.Jako lew będę potężniejszy,-puścił jej oczko.Mady ugryzła go mocno w łapę,-AŁ! No dobra,ty będziesz.
-To rozumiem
Zeszła z niego.Zmierzyła wzrokiem.-Ale,co ty tu robisz?
-To samo mogę zadać tobie! Chodź,wracamy.Jesteśmy poza Białą Ziemią.
-O to chodzi Wakati,-Mady spojrzała na swoje łapy,-powiem ci wszystko po drodze.Musimy iść.
Skinął głową.Ruszył za przyjaciółką.Zbyt jej ufał,by się zawahać.

***
Lara bawiła się sama,dopuki Hodari i Kilio do niej nie dołączyli.Lwiątka rozpoczęli od berka,później chowanego i zapasów.Spędzili też troszkę czasu na pływaniu,nim całkowicie opadli z sił.Lara zamknęła oczy,by się zrelaksować,kiedy słońce przyjemnie ją ogrzewało.

Zrobiła Kamila Zaleśna.Dziękuję c:
Przed oczami jej jednak coś mignęło i nim się zorientowała,znów dopadły ją straszne wizje.Były jednak to te same co za pierwszym razem i może dlatego,odrobinę się nie bała?

Kiedy otworzyła oczy,oddychała szybko.Granatowe oczy skierowała przed siebie,w stronę odległego baobabu.Tam czekała odpowiedź.

Zrobiła Kamila Zaleśna.Dziękuję c:
-Hodari,powiedź mamie,że wrócę trochę później.
-Ok,ale..gdzie idziesz?-spytał skołowany.
-Do Matibabu.Pa,-nim zdążył ją zatrzymać,puściła się biegiem w stronę drzewa w którym mieszkał Rafa,skręcając w stronę jaskini medyczki.
Zastała szarą malującą coś na ścianach i mieszającą mikstury.Chrząknęła,by medyczka zwróciła na nią uwagę.Udało się.
-O! Lara! Co tutaj robisz,mała?
-Wiesz..coś złego się ze mną dzieję od pewnego czasu,-Lara usiadła,gdy Matibabu ją do tego zachęciła.Córeczka Lajli poczęła wszystko opowiadać.Od samego początku.Matibabu wydawała się coraz bardziej niespokojna.-Co o tym myślisz? Co mi jest?
-Nic..to znaczy,nic śmiertelnego.Urodziłaś się poprostu z darem od duchów przodków ,Laro.
-Z darem?-zdziwiła się lwiczka,-jakim?
-Widzisz przyszłość i możliwę przeszłość.
Lara cofnęła się parę kroków,rozlewając farbę.Zmarszczyła brwi.
-Ale...to znaczy,że jest ze mnie jakiś dziwolong!
-Ja widzę duchy.I kto ma gorzej?-zaśmiała się,-Lara,nauczysz się nad tym panować.Wiesz,jakie to pożyteczne? Będziesz mogła to śmietnie kontrolować księżniczko.
Lara westchnęła.
-No dobrze.Ale nic nie powiem rodzicom..przynajmniej narazie.
-To twoja decyzja.Możesz do mnie zaglądać i będę cię uczyć.Ale pamiętaj,nie trać dzieciństwa.Chociaż wy nie dorastajcie szybko,-w oczach szarej pojawiły się łzy,więc szybko się odwróciła.Rzekła poważnie.-Lepiej już idź.
-Dobrze.Dziękuję,-szepnęła mała.Odwróciła się i wróciła biegiem na Białą Skałą.Sama nie wiedziała,co o tym myśleć.Biegnąc,spojrzała na niebo.To znaczy,że musiała być ważna dla przodków.Musi udowodnić,że się nie pomylili.

Śliczna Lara c: Od Kamili Zaleśnej.Dziękuję.
Na Białej Skale,Lajla już dawno wypatrywała swojej córki.Była pora obiadu.Hodari bawił się z rówieśnikami,kiedy Lajla go zawołała.
-O co chodzi?
-Gdzie twoja siostra?
-Mówiłem,że poszła się przejść.
Lajla uniosła brew do góry.
-Niech lepiej wraca szybko,-zaczęła go szybko lizać,a Hodari próbował się wyrwać.
Zrobiła Kamila Zaleśna.Dziękuję C:
Wtedy właśnie weszła Lara.
-Ha,nie będę wam przeszkadzać.
Za Larą stanęła Wise.
-Postanowiłyśmy się jeszcze przejść.Dołączysz Hodari?
-Z chęcią,-zaczął łapką pocierać policzek.Wszyscy się zaśmiali.

Od Kamili Zaleśnej.Dziękuję c:
Lara <3
-To co,ścigamy się braciszku?-spytała Lara
Hodari skinął głową.
-Dajesz!
Puścili się biegiem w stronę sawanny,za nimi podążyła Wise.

Od Kamili Zaleśnej.Dziękuję.Rodzeństwo c:
***
Mady i Wakati długo,bardzo długo,przedzierali się przez Straszną Ziemię.Wkońcu więc,zdecydowali się zawrócić z drogi,a ich kroki poprowadzili ich do Miejsca Płomieni.
Wakati rozglądał się niespokojnie,bojąc się,że ktoś ich  zauważy.Na ich szczęście,to się nie działo.Mady zwróciła się do niego.
-Nie bój się.Miejsce Płomieni należy do Białej Ziemi.
-Grasz w niebezpieczną grę.-zmrużył oczy syn Aishi,-nie wiadomo,co tu zastaniemy.
Mady już miała coś odpowiedzieć,kiedy przed nimi wyrosła postać.Lwiątka cofnęły się przerażone,kuląc się.
Lew uniusł do góry jedną brew.
-Co tu robicie dzieciaki?
-My..już idziemy,-rzucił Wakati,przełykając ślinę.
-Uh,nie ma takiej potrzeby,-wystawił kły,-chętnie poznam białoziemskie lwiątka.Kogo jesteście dziećmi?-warknął.
Mady dumnie uniosła głowę,ku niezadowoleniu przyjaciela.
-Jestem Mady,córki Mii.Poszukuję swojego biologicznego ojca.
Już myślała,że będzie musiała coś dopowiadać,kiedy lew skinął głową i zaprosił lwiątka za sobą.Mady znów wbrew Wakati'emu, ruszyła za lwem.Wakati przewrócił oczami.Trudno,obiecał za nią skoczyć w ogień.
Ruszył za przyjaciółką.

Tym razem szybko dotarli do celu.Było to kilka ukrytych jaskiń.Mady dopiero wtedy przełknęła głośno ślinę.
-Uważajmy ,żeby nie wybuchł pożar.
Wakati przewrócił oczami.
-To lepiej stąd chodźmy.
Nim zdążyła odpowiedzieć,podszedł do nich brązowy lew.
-No dzieciaki..chciałyście mnie widzieć.
Oczy Mady zaświeciły się.Obejrzała uważnie lwa.Tak,miał takie same oczy jak ona!! To on!
Uśmiechnęła się.
-Cześć.Jestem Mady..córka Mii i widać twoja.
Shetan wybałuszył oczy.Następnie uśmiechnął się szyderczo.
-No no..więc czego ode mnie  chciałabyś?
Wzruszyła ramionami.
-Po prostu cię poznać
-Więc chodź,mamy do pogadania,-zaczął odchodzić,w tylko sobie znanym kierunku.Mady spojrzała na przyjaciela,
-Nie stój tak.Idź pozwiedzać!
Wakati popukał ją w czoło.
-Zwariowałaś!
Mady wzruszyła ramionami.Odwróciła się ,by odejść za Shetanem.

-Więc tak się o mnie dowiedziałaś,-mruknął Shetan,-spodziewałem się czegoś innego.
-Niby czego?-burknęła,z uśmiechem.Zatrzymała się.On także.-Mam może jakieś rodzeństwo?
-Pewnie.Braci.Później ci ich przedstawię,-spojrzał za siebie,-a teraz może już lepiej idź,żeby Mia nic nie podejrzewała.By mnie zabiła.
Mady się zaśmiała.
-Domyślam się.To..cześć,-odwróciła się i poczęła szukać Wakatiego.Następnie dwoje lwiątek wróciła na Białą Ziemię,do swoich rodzin,trzymając swoją wybrawę w sekrecie.

***
Shetan wszedł do wielkiej termiterii.Tuż za nim podążył Sawa.Schylili głowę,przed leżącą lwicą.Jej sierść była zupełnie czarna,oczy jadowite zielone.
-O co chodzi?
-Mam dla was obu zadanie.-zwróciła się do Sawy,swojego partnera.-Chce by wnuki Wise zostały po mojej stronie.Słyszałam,że nasz kochany zdradziecki synek ma młode.Porwij je.Niech zasmakuję mojej zemsty,-uniosła wysoko brew,-na co czekasz?! Won!
Sawa przewrócił oczami.
-Jak sobie życzysz,Hasiro.
Opuścił jaskinię.
Lwica zwróciła się teraz do Shetana.
-Słyszałam o twoim dzisiejszym gościu.
-To nic,-wzruszył ramionami,-Młoda chciała się widzieć.Uh,jak mnie kusi,żeby powiedzieć o tym Mii.Pożałuję,że nie przeszła na moją stronę.
-Z pewnością.Do tego posłuży ci jej córka,-uśmiechnęła się szyderczo,wstając,-weź tą małą na naszą stronę,pokaż jej jacy to jesteśmy wspaniali.Niech tutaj zostanie.To będzie dla białoziemców cios.
Shetan skinął głową.
-Niech będzie jak sobie życzysz.
Opuścił jaskinię.
Hasira niedługo później miała kolejnego gościa.Teraz to szczerze się uśmiechnęła.
-A więc przemyślałeś moją propozycję.Doskonale.Nie pożałujesz.Już wkrótce zbierzemy woiska,zaatakujemy Białą Ziemię i zabiję osobiście Wise.
-Twoje plany są nienaruszone,-odezwał się lew,-a zwłaszcza,gdy ja i moje rodzeństwo przejdziemy na twoją stroną.To będzie dla niej cios.
-Z pewnością,Huru,-zaśmiała się szyderczo.Wystawiła ostre pazury.-Zrób to.A dotrzymam słowa (taaa jasne xd)  i posadzę cię na tronie (ona kłamie).
Huru skinął głową.
-Zgoda.Mam już plan.Przyda się nam do tego pomoc hien...
***
-I jak się dzisiaj bawiliście?-szepnęła Aishi do syna.
-Było znośnie,-odparł lewek.Nie mógł się zdradzić.Udał ,że ziewa.-Ale mam ochotę  na sen.
Aishi umyła jego uszka.
-Dobranoc.
-Branoc,-mruknął lewek,zasypiając.Aishi zrobiła podobnie.

Niewiele czasu później,do jaskini wkroczył cień.Poruszył się po jaskini śpiących białoziemców.Spojrzał na śpiącą na podwyżu królową.Nie mógł nigdzie dostrzec Lajli.Zauważył jednak Norę.Myślał,że nie ma potomstwa.Ale skoro u jej boku leżało złote lwiątko,to musiało oznaczać,że przyszła królowa doczekała potomstwa.Nie zastanawiając się,chwycił lwiątko i opuścił jaskinię.Od razu udał się w stronę Miejsca Płomieni i dopiero na miejscu,przyjrzał się lwiątku.Hasira gdy je zobaczyła,warknęła.
-Kretyn! Nora nie ma potomstwa! Miałeś zabrać  dwójkę  moich wnuków.A z resztą..to już nieistotnę.Plan zmieniony.
Sawa westchnął.
-Przepraszam Has,ale nie zmieniaj tak nagle planów.CO mam z nią zrobić?
Wzruszyła ramionami.
-Wrzuć do rzeki,zabij..co mnie to obchodzi?!-skierowała się w stronę jaskini w której sypiała.Sawie przypomniało się,jak przed laty miał pozbyć się Lajli.To było jeszcze wtedy,kiedy mała księżniczka się urodziła.Postanowił,że lwiątko też zaniesie na inną ziemię.Nim jednak udało mu się to zrobić,lwiątko zaczęło się wybudzać.Z resztą miało i tak dość kamienny sen.
Postanowił załatwić to szybciej i wrzucił je do rzeki.Obserwował,jak przestraszona lwiczka wierci się,gdy fale wody ją otaczały.
Sawa prychnął,odwrócił się i odszedł.

Tym czasem mała dłuugo pływała,nim straciła siły.Obudziła się dopiero kilka dni później.Musiała jednak uderzyć w coś głową,bo nic nie pamiętała.Pustka.Spoglądawszy nad sobą,dojrzała lwicę o rudym kolorze sierści.Coś wcinała.Nie wiedziała jeszcze tego,ale była to była strachoziemka,obecnie szpieg Hasiry na dalekiej ziemi.Nienazwanej,daleko za Lwią Ziemią.Lwica domyśliła się,kogo może być lwiątko,kiedy poinformowała o tym swoją panią.Ale pomieważ marzyła o byciu matką,nie zamierzała jej oddawać i informować o tym.Tym bardziej się ucieszyła,kiedy lwiczka dała znać o tym,że nic nie pamięta.
Polizała ją po czole.
-Moja kochana Mwitu*,-uśmiechnęła się,-Złapałam ci góralka.
-Dziękuję,-odparła mała.
Miała na imię Mwitu.
Musiała to zapamiętać.
Przytuliła lekko lwicę.
Nie miała pojęcia o tym,że jej prawdziwy dom jest na Białej Ziemi.
Zapomniała,że nazywa się Sun.

----------------------------------------------------------------------------
*dziki
Cześć,cześć.Dawno mnie nie było.Wogóle ten rozdział trudno mi jakoś było pisać.Mam więc nadzieję,że się spodobał.Napiście w komentarzu.
Co do rozdziału na blogu o Uru.Nie pojawi się w czerwcu,z pewnym powodów.Tak samo przepraszam,za nienapisanie rozdziału na jednym z blogów,chodź obiecałam.Nie długo na nich napiszę.
Tym czasem,na Wise też pojawią się rozdziały.Założyłam konto na sameQuizy,specjalnie na quizy o Wise! -Konto_Wise

Wiem,że dzisiaj dużo obrazków,ale nie mogłam się powstrzymać.Są takie śliczne.
Pozdrawiam.
~Emilka Uru c:
Ps:Życzę wam udanych wakacji!!

sobota, 23 czerwca 2018

Rozdział specjalny #2

Kiedy nadszedł ten dzień,Lara wciąż nie mogła uwierzyć.Tak długo na niego czekała! Specjalnie przez kilka nocy,nie wychodziła z Lajlą oglądać gwiazd,by teraz wstać wcześnie.Przeciągnęła się,po czym sprawdziła,czy aby wszyscy jeszcze śpią.No ba..przecież było jeszcze przed wschodem.Długo wahała się,czy nie obudzić brata,śpiącego w łapach mamy,ale zrezygnowała z tego pomysłu.Jeśli szybko wyjdzie,szybko wróci i nie będą się o nią martwić.

Ominęła członków stada,by szybko opuścić jaskinię.Wspieła się na sam czubek ,obserwując z westchnieniem królestwo.Lara nigdy nie myślała,co by było gdyby została królową.Nie pragnęła tego,albo jeszcze nie pragnęła..Była nazywana Księżniczka Lara,córka Księżniczki Lajli.Uśmiechnęła się pod nosem,gdy zauważyła pierwsze zwierzę które się zbudziło.Była to majordamuska,Zaza,która podleciała pod jej łapki  i się skłoniła.
-Witaj Laro,gdzie się wybierasz?
-Bawić się.To przekaż mamie,lub babci,gdy się obudzą.
Nie czekając na nic więcej,puściła się biegiem w stronę sawanny.Biegła szybko i tylko przy wodopoju zatrzymała się ,na krótki postój,napiła się.Jej celem była Rajska Ziemia.Chciała zdobyć najpiękniejszy bukiet kwiatów dla swojego taty.Lara kochała oboje rodziców mocno i chciała,by każdy w swój dzień czuł się wyjątkowy.Zwłaszcza,że był to pierwszy jego Dzień ojca na Białej Ziemi.

Gdy Lara przekroczyła granicę,opuściła ją pewność siebie.Była taka mała,a chciała iść w nieznane.Przypomniała sobie jednak opowieść wujka Ndoto,o jego przyjaciółce-Nel.Lwicy która ruszyła w podróż nieznaną.Ale ona była starsza..Lara jest malutka...
Nie miała jednak wiele czasu,gdyż wiedziała,że słońce zaraz wzejdzie.Zacisnęła zęby,pobiegła przed siebie.Obym nie spotkała Hasiry..-to była pierwsza myśl Lary.Nie znała wyglądu ,ani charakteru Hasiry.Wiedziała tylko,że to zła lwica.Jej brat wiedział niewiele,ale uznał,że nie musi się tym dzielić.

Lara bała się,ale biegła dalej.Kryła się w cieniu,chodź nie umożliwiało jej tego białe futro.Nie wiedziała,że na końcu płynie rzeczka.Brudna...ale jednak.Lara pochyliła się w celu napicia wody,ale niefortunnie poślizgnęła się i znalazła w rzecze.Lara od razu się wynurzyła,ale nie było to łatwe.Prąd był zbyt silny.Biała lwiczka machała łapkami,próbując wydostać się na brzeg.Futerko,takie podobne do tego mamy,przemokło teraz do suchej nitki.Lara łapała nagłe oddechy,machała łapkami.
-P-p..pomocy!-wydusiła,przed znalezieniem się na kilka sekund pod wodą.
*
Idia,Kora i Taje długo rozmawiały.Idia odwróciła się do Isaki,kiedy ten szedł uradowany w jej kierunku.
-Ty lepiej się szykuj,idź poszukaj dzieci.
-Nie będę im psuć zabawy.
-W zadowoleniu ciebie?-pomarańczowa uniosła brew do góry.
Jej mama i siostra się zaśmiały,a Isaka wysłał głupkowaty uśmiech.Idia go przytuliła.
-Dobrze,że jesteś.
-A ty Idia? A ty Koruś? Co dacie waszemu tacie?-rzuciła Taje do ukochanych córek.
Idia uśmiechnęła się szyderczo.
-Tak jak w twoim przypadku,nie powiemy..
-To tajemnica,-dokończyła Kora.

Tajemnica szybko wyszła na jaw,kiedy Idia i Kora wyciągnęły Mto nad wodopój w dżungli.Był taki szczęśliwy,gdyś kochał pływać.Od razu zanurzył się w wodzie i polecił córeczką ,by się do niego przyłączyły.Taje dołączyła później.Rodzina mogła spędzić ten czas razem,gdyż później wybrali się jeszcze na wspólne polowanie na surykatki.

Lili,córka Idii i jej brat,marzyli by ich prezent był najlepszy.Ikimę denerwował nagły zarost,a Lili nie mogła przyzwyczaić się do długim łap.Czas dzieciństwa wkrótce miał się skączyć.
Ikima wpadł na pomysł,aby zrobić coś skromnego,ale z całego serca.Wybrał się więc na polowanie,podczas kiedy Lili zerwała białe kwiaty.Isaka ,był bardzo szczęśliwy,kiedy dzieci powitały go antylopą i kwiatami.Wspólnie zjedli posiłek.

Kume,syn Kory,też miał prezent.Był to niebieski kamień.Wręczył go Kodzie,proponując wspólną sztukę walki.Nie trzeba było prosić,to był idelny dzień dla Kody,który wielokrotnie marzył o właśnie takiej małej treningowej walce z jedynym dzieckiem.
*
Dla Kilio II wybór prezentu był łatwy.Miała przecież starsze rodzeństwo! Kilio wpadła na pomysł,że podaruje Bahatiemu fioletowy kamyczek.Przyłączyła się jednak do tworzenia bukietu kwiatów z siostrami.Binti i Shira bardzo się wkręciły.Zebrały bukiet biały i drugi różowy,które połączyły.Trójka sióstr była zadowolona z efektu,gdy Kilio dołożyła jeszcze kwiatek niebieski.Wręczyły cały prezent tacie,kiedy ten rozmawiał z Shani.
Furaha przygotował taki sam prezent co Kume.Kamyk niebieski i trening walki.Bahati też był uradowany.Nie z prezentów, (chodź mu się podobały) a z tego,że ma takie cudowne dzieci,które kochał całym sercem.

Chodź była między nimi napięta atmosfera,Mady kochała Ni i przygotowała dla niego niespodziankę w formię śniadania z góralka i dwóch ślicznych białych kwiatów.Ni spędził czas z przybraną córką na długim spacerze,a wieczornym oglądaniu gwiazd.

Co do Rihay i Sun,te dwie małe lwiczki miały główy pełne pomysłów.Gdy tylko słońce weszło na niego,wskoczyły na Barafu,budząc go z głębokiego snu.Bora im nie przeszkadzała,kiedy małe lwiczki wyprowadziły go.Nad wodopój.Tam namówiły go na zabawę w chowanego i berka,następnie wręczyły mu bukiet białoziemskich (białych) kwiatów i dwa małe góralki.Barafu bardzo się ucieszył.Zabrał córeczki i Borę na długi rodzinny spacer.
*
Arro nie spodziewał się,kiedy Imani,Chaka i Teo,przyszli do niego i Kamby od razu po obudzeniu się.Trójka rodzeństwa zabrała Arro na długi spacer,nim wręczyli mu upominek zrobiony z lian,kamyków,patyków i kwiatów.Był taki piękny,że Arro się wzruszył.Resztę dnia spędził na rozmawianiu ,wracaniu do starych czasów ze swoimi trojaczkami.Ta rozmowa była jedną z ich najdłuższych i najprzyjemniejszych.
On sam nie miał dobrego ojca,dlatego chciał być lepszym dla swoich dzieci.I mu się udało.

Bahati i Bora,spędzili z Busarą miły poranek,ciesząc się śniadaniem,ciepłą atmosferą i długą rozmową.Bora wręczyła mu śliczny bukiet żółtych i czerwonych kwiatów,z domieszką bieli.Busara był ucieszony.

Większość tych,którzy nie mogli świętować,spędzali zwyczajnie dzień.Msimu i Koda mogli,ale nie chcieli.Koda zajął się synem i Msimu także.Hodari otóż wyciągnął białego lwa na spacer,a następnie na kąpiel w wodopoju.Razem polowali i trenowali walkę,bawili się w chowanego i berka.

Nora,Lajla,Ndoto,długo wpatrywali się w miejsce,gdzie był pochowany ich tata.Bardzo go kochali i pamiętali wszystkie chwile z nim spędzone.Nora wtuliła się w brata.
-Chodźmy już,to zbyt..mocne wspomnienia.
-Mamy chociaż mamę,-westchnął Ndoto
-I wspaniałe potomstwo,-szepnęła do siebie Lajla,-życię się układa.Pomału,ale jednak.
Wrócili na Białą Skałę.

Kisu także złożył wielkie życzenia Busarze,oraz postarał się spędzić z nim jak najwięcej czasu na rozmowie i słonecznym spacerze.Ale wymyślił coś jeszcze...zabrał ojca do baobabu Rafy,gdzie obaj ubrudzeni farbą,namalowali własny obraz.Później wybuchli śmiechem.

Huruma zdziwiony,spojrzał na syna.Następnie się uśmiechnął.Wakati położył pod jego łapami dwa kwiaty.Biały i pomarańczowy.
-To dla ciebie tato,z okazji dnia ojca.Najlepszego,bądź ze mną jak najdłużej!
Huru go przytulił.Będę synu.I ty także..jako przyszły król.-pomyślał
Spojrzał na Wakatiego,
-Co powiesz na trening walki i spacer?
-Już myślałem ,że nie zapytasz,-odparł młody
Spędzili razem dzień,więc Aishi mogła odpocząć.

Zaza podleciła pod łapy Wise.Biała lwica wysłała jej ciepły uśmiech.
-Wszystko dobrze,Zazo?
-Tak królowo.Granice czyste..zwierzyna harmonijna..buntu brak..czy,czy mogę zrobić sobie wolne i spędzić czas  z mężem,Zick'iem?
-Tak ,możesz,-powiedziała Wise.
Zaza kiedy się skłoniła,odleciała,natomiast Wise wróciła do jaskini,by pocieszyć Kilio,która zbyt mocno tęskniła za ojcem,zmarłym bardzo dawno.Wise też tęskniła...za Mfalme.Jej przybranym tatą.Ale co miały poradzić? pozostało tylko kroczyć dalej.
Zaczęły opowiadać sobie kawały,by wybuchać wesołym śmiechem.To było lepsze od łez.
*
Lara myślała ,że umarła.Uratowała ją szczęka,która wyciągnęła ją na brzeg.Gdy otworzyła oczy ujrzała uśmiechnięty pyszczek lewka.Miał ciemną brązową sierść,pomarańczową grzywkę z białym i czarnym pasemkiem,fioletowe oczy.
-Kim jesteś?-spytała Lara,siląc się na odwagę.Już przestała kaszleć wodą i była wdzięczna lwiakowi,za uratowanie życia.
-Jestem  Neno* ..miło mi,już się nie topisz.
-Dziękuję za uratowanie życia.Jestem Lara.Też mi miło.Dziękuję jeszcze raz
-Już dobrze,-skinął głową,-ale..co tam robiłaś? O mało nie umarłaś,miałaś szczęście że akurat szedłem na polowanie.
-Gdzie jestem?-rozejrzała się,-W Miejscu Płomieni?
-Już dawno je opuściłaś,jesteś gdzieś dalej.Spokojnie blisko skąd do Białej Ziemi.
-Skąd wiesz ...skąd jestem..
-Widać po białym futrze,-uniusł wysoko brew,-to oczywiste.Lara,odprowadzić cię?
Lara posmutniała.
-Nie mogę...ja muszę iść na Rajską Ziemię po najpiękniekszy kwiat.
-Zemdlałaś.Już prawie wieczór,-powiedział,unosząc głowę ku niebu.Lara musiała przyznać mu rację.
-Więc..co mam zrobić?
Neno uśmiechnął się .
-Chodź za mną.
Lara zaufała lewkowi,może była to naiwność? Tak czy siak,on ją uratował.Nie zamierzała o tej historii opowiadać rodzinie.Chodź nie lubiła kłamać...Nie znosiła.
Lewek po długim marszu wszedł na teren Miejsca Płomieni,a stamtąd skierował się już na Strachoziemię.Lara zatrzymała się.
-Na..
-Chodź.Będzie dobrze.Obiecuję.
Córka Lajli wybrała się za nim.Zaczeli biec,by w końcu zatrzymać się na małym odcinku trawy.Neno zdjął piach z rośliny i ukazał jej się przepiękny kwiat składający się ze wszystkich barw tęczy i brązu,bieli.Lara uśmiechnęła się szeroko.
-Taki piękny..skąd..
-Jestem strachoziemcem.Myślisz,że jak nazywamy ten jeden odcinek ziemi? Strachem rośliny.To jest tęczowek straszny.Możesz go wziąść ,jest już ostatnim.
-Czyli tutaj też jest jakieś życie?-Larze błysnęły oczy.Neno warknął.Cofnęła się.
-Nie.Tutaj jest sucho jak w MP (Miejscu Płomieni).Nie ma nadziei.
-Zawsze jakaś jest,-dotknęła łapką jego ramienia.-Pobawimy się w berka?
-Dobrze.
Nie bawili się długo,ale z wielką uciechą.Odbyli jeszcze zapasy,nim Lara podziękowała,złapała kwiatek i wróciła na Biała Ziemię.

Była zła,że tak późno i nie zrealizuję swoich planów.I zaciekawiona i wdzięczna Neno.Nie zrobi śniadania z góralka...długiego spaceru i kąpieli w wodopoju...ma tylko kwiat.

Msimu czekał pod Białą Skałą i bawił się z Hodari'm.Gdy Lajla dojrzała córkę,od razu do niej podeszła.
-Dlaczego tak długo się bawiłaś? I gdzie? Z kim? Wiesz jak bardzo się martwiłam!
-Przepraszam mamo,-odparła ze skruchą,po czym wyminęła Lajlę i zbliżyła się do Msimu.Podniusł na nią wzrok,kiedy wręczyła mu kwiatka.
-Przepraszam tato.Chciałam by ten dzień był wyjątkowy dla nas obu.Ale nie mam ani kolacji..ani pływania...a tylko ten śliczny kwiatek.
Biały lew o czarnej grzywie ją przytulił.
-Nie zależy mi na prezentach,a tylko o tym byś pamiętała,mój skarbie,-ucałował ją w czułko,-idziemy oglądać gwiazdy kiedy tylko zajdzie słońce.
-Dobrze,
Lara przywitała się z bratem.Msimu obejrzał uważnie kwiatka.
-Jest przepiękny,-powiedział
Lajla to potwierdziła i spytała:
-Skąd go masz?
-To moja słodka tajemnica,-uśmiechnęła się.
Zaczęła bawić się z bratem,a przytuleni rodzice obserwowali ich z uśmiechem,przytulając się.

Zrobiła Kamila Zaleśna.Bardzo dziękuję.
Msimu z córeczką.
#córeczkatatusia

******************************
*słowo
Chcieliście ,to macie :) Liczę,że rozdział się spodobał.Zdecydowanie wolałam pisać dzień matki,bo akurat dnia ojca nie znoszę obchodzić.
Czy chcielibyście więcej rozdziałów specjalnych?
Rozdział 99 już wkrótce.
Chce wam życzyć udanych wakacji i przyjemnych w nich spędzonych chwil.
~Emilka Uru

wtorek, 12 czerwca 2018

Rozdział 98

Lwiątka szybko rosły i tworzyły się między nimi więzi.Córki Bory bardzo się kochały i spędzały każdą chwilę razem ,bądź z rodzicami.Lara z bratem,Hodarim,woleli spędzać czas na zabawach,jak narazie jednak,nie opuszczali terenu poza wodopój.Kilio II często przyłaczała się do ich zabaw.Miała ostry charakterek,co było skutkiem nauki u Nyeusi,na które chętnie uczęszczała.Kilio II lubiła także zabawy ze starszym rodzeństwem,które wkrótce miało stać się nastolatkami.Co do Mady i Wakatiego..wciąż byli nierozłączną paczką przyjaciół.

Mady ominęła mnie i z uśmiechem,odwróciła się do Wakatiego.
-Pośpiesz się! Muszę jeszcze zapytać rodziców,czy się zgodzą.
-Raczej się zgodzą.Pan Ni cię uwielbia,-odparł Wakati.Zatrzymał się przedemną i się przytulił.-Cześć babciu!
-Witaj Wakati.Nie wiesz,gdzie Lara i Hodri? Nie widziałam ich cały dzień.
-Gdzieś wyszli,-wzruszył ramionami,-idę później spotkać się z wujkiem Ndoto.Chce mi i Mady pokazać dżunglę.Tata i mama się zgodzili.
-Moi jeszcze nie,-mruknęła Mady,-idziesz?
-Pa babciu,-pożegnał się lewek,biegnąc za przyjaciółką.
Zaśmiałam się cicho,po czym położyłam się ,tam gdzie wcześniej siedziałam.Koniec pory suchej,nareście.Dzisiaj miał spaść pierwszy deszcz,co symbolizowały ciemne chmury.Zmrużyłam oczy i pozwoliłam sobie zapaść w sen.
***
Narrator
-Tato?-Mady wskoczyła na Ni.Lew zaśmiał się i podrzucił wyżej lwiczkę.Mady zaśmiała się.Mia spojrzała na oboje,wybudziwszy się ze snu.
-O co chodzi,córeczko?
-Mogłabym iść z Wakatim i wujkiem Ndoto? Wuj chce nas zabrać do dżungli.Proszę!
Ni i Mia spojrzeli na siebie porozumiewawczo.Mia skinęła głową.
-No dobrze.Tylko bądź grzeczna i nie wracaj zbyt późno.
Mady podskoczyła.
-Dziękuję mamo! Dzięki tato!
Następnie odbiegła,by dołączyć do przyjaciela,który czekał na nią wraz z synem Wise.
Gdy się zbliżała,dosłyszała.
-Chciałbym,aby moje oczy były znowu niebieskie,-westchnął syn Wise.Spojrzał na idącą lwiczkę,-gotowa? czeka nas długa droga.
-Jak zawsze!-krzykneli Mady i Wakati w tym samym czasie ,z czego się zaśmiali.
Wyruszyli.
***
Hodari wiedział,że musi na siebie uważać,przez problemy z oddychaniem.Ale nie robił sobie przeszkód.Uwielbiam działać,a odwaga i spryt towarzyszyły mu zawsze.Nie wiedział jednak,że Wise starannie się mu przygląda,bojąc się,że zmieni się w Hasirę.Ale Hodari nie miał takich planów..

Lara była optymistką,wesołą i ciepłą lwiczką.Zawsze starała się dążyć do wyznaczonego sobie celu.
Rodzeństwo bardzo się kochało i starało się razem bawić.Kiedy tylko dopadł ich ranek,Lara wskoczyła na Msimu.Lew otworzył jedno oko.
-O co chodzi ,córciu?
-Tatuś,mogę z Hodari'm przejść się nad wodopój,proszę!
Lara wiedziała,jak zagrać,by zawsze wygrać.Ukochana córeczka tatusia.Zaświeciła oczami.Msimu podniusł głowę ,spoglądając na Lajlę.Lwica jeszcze spała.Msimu westchnął.
-No dobrze,ale nie na długo.Wracajcie na obiad.
-Dobrze.Dzięki tato!-Lara polizała ojca w policzek i odbiegła wraz z bratem i ich wspólną przyjaciółką.Kilio II porozmawiała wcześniej z rodzeństwem i obiecali jej,że powiadomią rodziców o jej wyjściu.Oni sami,wkrótce szykowali się do kolejnej lekcji z polowania.Coraz bliżej bycia nastolatkami..
Rodzina:Msimu,Lajla,Lara i Hodari.
Wykonała: Kamila Zaleśna.Dziękuję.
Kiedy Wise szukała wnuków,oni już dwno hasali koło wodopoju.Bawili się w berka.Kilio wskoczyła na Hodari'ego, przewróciwszy go.
-No co skorupko? Nie umiesz atakować jak lew?
-Odezwał się małpiszon
-Osz ty mysi móżdzku!
-Odezwał się wąż
Larę zaciekawiło,dlaczego mają taką drażniącą przyjaźń.Hodari i Kilio,znów rozpoczeli zabawę.Lara usłyszała.
-Masz dzisiaj trening? Mogę iść z tobą?
-Czemu nie,Nyeusi na pewno się zgodzi!-Kilio spojrzała na przyjaciela,-a i nie martw się.Może i masz móżdzek wielkości małego listka,ale masz mnie-będę twoją mądrością.
-Dzięks,Kil,-zaśmiał się.
-Spoko,Hod,-zaśmiała się.
Znów zaczęli zabawę.

Lara tym czasem,poczuła zawroty głowy,kiedy biegła za czarnym futra braciszka.Zatrzymała się i wzięła głęboki wdech.Przed granatem oczu,zaświeciło kilka małych światełek,nim lwiczka upadła na ziemię.Strasznie bolała ją głowa.
Hodari,odwrócił się.
-Lara!-podbiegł do siostry i pochylił się nad nią.-Co się dzieję,siostrzyczko?
-J-już..przecho..dzi,-mruknęła córka Lajli.
----------
                                     --------------
                                                                       ------------

----------------                --------------       -------------
------------------------ 
---------------------------------
-Hodari? Mamo? Tato?-Lara chodziła w kółko,po białej przestrzeni.Nie wiedziała,czy śni,czy zemdlała.-Babciu Wise?
Usłyszała kroki i odwróciła się gwałtownie.Dalej jednak widziała biel,chodź...zaczął pojawiać się obraz! Scena przedstawiała jak lew o czerwonej grzywie ,idzie na przodzie grupy,prosto do Białej Skały.
Przeciw niemu,wyskakuje cała armia białoziemców.Oprócz Wise.Nora i Lajla zauważają jej brak i odbiegają.Lew wydaje rozkaz,chodź ciężko bije mu serce.
-Atakujcie wyrzutki!
Na ten znak wynurza się większa armia.Hien,strachoziemców i wyrzutków.Zaczynają brnąć ku atakowi,na który odpowiada jej rodzinny dom.

Lara odwraca się.Widzi kolejną scenę.
Wise jest topiona przez pewnego lwa,nim rzucają się na niego dwie lwice.
-Ona nie jest moją matką!-słyszy.

Lara znów odwraca się.W poprzednim miejscu bójki stad,widzi teraz siebie i jej mamę.Rozmawiają.Scena szybko znika i pojawia się ciemność.Pojawiają się pomału dwie pary świecących czerwonych oczu i czarny,jak węgiel pysk,wynurzający się na białym tle.

Lara jest przerażona,ale ogląda dalej.Do momentu w którym znów ne pojawia się bitwa i dwa znajome leżące ciała pośrodku niej.

Cofa się przerażona.Nie! Nie,to niemożliwę!
-----------------   
                                  ----------------------
------------------           
---------------------        --------------------------
-Lara ,wszystko dobrze?-Hodari z ulgą stwierdza,że jego siostra wróciła.Lara podnosi się i wymiotuję,nim wstaje i idzie napić się szybko wody.Hodari rusza za nią.
-Miałem już iść po Matibabu! Siostra,co się stało?
Lara ma ochotę mu wszystko powiedzieć,ale nawet dla niej jest  to niezrozumiałe.Postanawia przemilczeć to co widziała.
Uśmiecha się wymuszenie.
-Nic mi nie jest.Jestem tylko zmęczona,-bierze łyk wody,-lepiej już wrócę na Białą Skałę,-kolejny łyk
Brat kiwa głową.
-No dobrze.Ale cię odprowadzę.
-Nie trzeba..
Lwiczka zaczyna iść.Kilio siedzi przed niewielkim kamieniem.Lara skina głową w jej stronę.Hodari wyprzedza ją.
-Lara,fajnie,że jesteśmy tutaj razem.Niczym się nie martw,przodkowie nad nami czuwają.
Lara całuję brata w policzek.
-Dziękuję,za twoją troskę.Muszę iść.Widzimy się później,na obiedzie...
Wraca na Białą Skałę.

Lara rozgląda się po jaskini.Cała zdyszana od biegu i dalej przerażona swoim...czymś.Lwy w jaskini,spoglądają na nią zaciekawione.Lara uśmiecha się lekko,wymuszenie.Mamy nigdzie nie ma.Pewnie poluję z ciocią Norą i ciociami Imani i Aishi.
Lara dostrzega białą sierść ojca.Zanim jednak podchodzi,zatrzymuję ją Kamba,która właśnie gdzieś wychodzi z Arro.
-Hej Lara,Wise prosiła,musiała się teraz czymś z państwem zająć,ale miałam ci przekazać,że chce zabrać ciebie,twojego brata i kuzyna,pod gwiazdy.Lajla też idzie.
-Dobrze.Przekażę Hodariemu i Wakatiemu,jak tylko ich zobaczę.
Kamba i Arro uśmiechają się,nim wychodzą.Lara uwielbiała obserwować gwiazdy,pewnie miała to po mamie.Była więc szczęśliwa.
Podbiega do ojca i wchodzi mu w łapy.Msimu lizę ją po główce.
-Cześć,słoneczko.Kamba przekazała?
-Tak.Nie mogę się doczekać! A ty nie idziesz?
-Wolałbym zostać,jeszcze walczę,o zaufanie stada.Poza tym,nie lubię obserwować gwiazd..
Lara przewraca oczami.
-Podobnie jak Hodari i Wakati.Zgaduję,że pójdę tylko z babcią i mamą.Ale to dobrze.
Msimu przechyla łeb na bok.
-Coś się stało? Masz takie wielkie oczy.
Nie chciała nic mówić,więc pokręciła głową.
-Ta sama Lara tato.
Córeczka tatusia.Nie ma co!
Wykonała:Kamila Zaleśna.Dziękuję.
*
Kamba i Arro,obserwowali trening starszych lwiątek,oraz zabawę Kilio II i Hodari'ego.Kamba ,która kochała lwiątka,uśmiechnęła się smutno.
-Nasze są już prawie dorosłe.
-To nie długo zostaniesz babcią!-zaśmiał się Arro
Kamba sporządziła mu porządnego kuksańca w ramie.Arro przewrócił oczami.-I bądź tu szczery.
-Chciałabym,żeby chodź na chwilę,Imani,Chaka i Teo,znów byli dziećmi.
Arro spojrzał na nią zaskoczony,po czym się uśmiechnął.Złączył z nią ogon.
-Jak chcesz,możemy postarać się o większe potomstwo.Nie jesteśmy aż tak starzy.
Teraz Kamba była zdziwiona.
-Myślisz..
-Chcesz?
Kamba uśmiecha się.
-Tak,Przyjacielu.To będą nasze maleństwa.
-Może będzie druga córka? Marzę ,o imieniu Zawadi.
Kamba i Arro wstają,po czym odchodzą na spacer,przytuleni do siebie.
*
Wise ostatni raz powtarza:
-Dajcie już spokój,w tej jaskini pomieszczą się dwa gepardy,-spogląda na Kiki,stojącą za nią.-Dopilnuj,żeby jutro się nie kłucili.W razie czego mi powiedz,proszę.-Kiki kiwa głową.Wise zwraca się znów do gepardów.-Zrozumiano?
-Tak,królowo,-mówi jeden,kłaniając się lekko
-Ale on...
-Gao!-warknęła Wise.
-Tak,królowo,-pochyla się drugi.
Wise prostuję się.
-Świetnie.Jesteście braćmi Gao i Gepar,żyjcie w zgodzie.
Odchodzi.
Długo biała lwica błąka się,puki nie zachodzi pora po obiadowa.Dostrzegła Hurumę,który idzie w jej stronę.Uśmiecha się ciepło.
-Cześć synku.Jak mój wnuk?
-Świetnie,właśnie wrócił,Aishi szykuję go na wieczór,chodź nie ma ochoty,-mruknął.Wise wie,że coś jest nie tak.

Wise
-Dobra,Huru,co się dzieję?-mówię,-jesteś markotny.
-A jaki mam być,-mruknął.Podnoszę głowę.
-Powiedz mamie,o co chod..
-Dlaczego to Nora ma zarządzić!?-spogląda na Wise wściekły.
Wise kręci głową.
-Znów się kłóciciliście? Huru,dobrze wiesz,że jesteście rodzeństwem,a Nora jest najstarsza i gotowa,by objąć rządy.
-Nawet nie ma potomka!
-Gdyż jeszcze nie jest dość dorosła..
-Matko,-warczy Huruma,-dobrze wiesz,że to nie oto chodzi.Jestem ostatni w kolejce do tronu,bo nawet nie miałem prezentacji.To ja powinienem rządzić,dobrze bym władał.
-Huruma!-warcze,-Przestać i nie tym tonem.Co w ciebie wstąpiło?! Zachowujesz się jak..
-Może jak ten cały Kion! -warczy,-Przecież wiem,że idziecie ku sobie.Zapomnniałaś już o ojcu,jesteś warta wyrzutka!!
Uderzyłam go łapą w policzek.
-Opamiętaj się Hurumo!-następnie mruknęłam,-Bo jest ci teraz blisko do najgorszego wyrzutka,synku.
Huruma,warczy coś jeszcze,po czym się odwraca i odbiega.Kiedy jest już daleko,siadam i nie mogę powstrzymać łez.Chciałam być w tej chwili sama.Nawet bez Taje... Mój własny syn,rośnie na zdrajcę-i to nie są tylko słowa.On nie może nikogo skrzywdzić,prawda? Nie zrobi nic Norze? Nie rozumiem...po prostu to zbyt bolesne..

Lajla
-Mamusia!-Lara podbiega do mnie ,więc ją mocno przytulam.Nora gdzieś zniknęła w połowie polowania,by porozmawiać z Hurumą,o tym,czy będzie chciał przewodzić lwami walczącymi.Później była między nimi jakaś kłótnia i Nora pobiegła porozmawiać z Kisu.
-Co tam ,moja księżniczko?-mówię słodko.
-Księżniczka Lara*!-podskakuję,-Ładnie brzmi.Ale mamo...mam do ciebie pytanie..-Czy ważne jest pochodzenie?
-Pochodzenie często decyduje o nas.O naszym charakterze i histori.Chodź porzucimy je,cząstka będzie wciąż żyła w nas.
Lara skinęła głową.
-Dzięki Mamo.
-A czemu chciałaś wiedzieć?
-Tak jakoś,-patrzy na swoje łapy,-idziemy już?
-Tylko się ściemni.Twój brat pójdzie?
-A kto tam wie,-przewraca oczami,-ale idzie babcia!
Odwracam się i uśmiecham do mamy.
-Cześć mamo.
Wise skinęła mi głową.
-Moje najśliczniejsze.Gotowe,na dzisiejszą noc? Zawsze lubiłam spędzać czas z rodziną.

Narrator
Imani i Amara,postanowiły zrobić sobie dzień wspólny do rozmów.Były na polowaniu,plotkowały,były na spacerze.Tak żadko razem spędzały czas.Amara wpatrując się w zachodzące słońce,zaśmiała się.
-Wiedziałam,że będziesz z Ndoto! Chronił cię i pasowaliście do siebie.
-Czy ja wiem,-uśmiechnęła się Imani,-ale kocham go.To mój lew,-unosi wysoko brew,-ty z moim bratem,Chaką natomiast,nie pasowaliście do siebie.A teraz,jaka zmiana.
-Teraz jest już dobrze.Bardzo go kocham,ale nie planujemy lwiątek.Może później.
-Ja też,-unosi wysoko głowę,-Ndoto chce córeczkę,ja wolę synka.Jakoś tak.Nazwałabym go Hakimu.
Amara uśmiecha się.
-Pięknie.
Resztę czasu,znów przegadały.
*

Aishi długo rozmawiała i bawiła się z synem,puki nie wysłała go na polanę.Lewek mimo niechęci,udał się z kuzynostwem,babcią i Lajlą na noc gwiazd.Przyłączyli się do nich Kisu,Nora,Kamba i Arro.Wszyscy ułożyli się i oglądali gwiazdy,co jakiś czas,wyszukując w nich niezwykłych kształtów.Oczy Lajli i Lary lśniły.
Wise uśmiechnęła się szeroko,nim zaczęła.
-Kiedy lew umiera,docenia się jego szlachetność i dobro.Zmienia się wtedy w jedną z gwiazd,a najjaśniejsza jest najpotężniejszą...
-Tak jak ty babciu,-szepnął Hodari,-będziesz największą królową i najjaśniejszą gwiazdą.
Wise przyjmuję komplement,chodź jeszcze w niego nie wierzy.Opowiada dalej,zakończywszy na różnych historiach.
*
Taje spędziła dzień z Mto,Kilio z Busarą,każdy wolał spędzać czas w ramionach ukochanego lwa.I tak samo było z Mią i Ni.Chodź lew dalej kochał Lajlę,był tak wściekły za jej wybór,że miał ochotę udusił Msimu i jeszcze raz...i jeszcze raz...
Prawdziwie Kochał jednak Mię i Mady.Jego dwie lwice.
Mia ziewnęła.
-Co się tak w przestrzeń patrzysz.Głupio wyglądasz.
-Na to poleciałaś,-robi głupią minę.
-To widać,musiałam być ślepa,-śmieję się,po czym poważnieję,-ale dziękuję,że tak opiekujesz się Mady,chodź nie jest twoją córką.
-Jest..tylko nie biologiczną.
Mia i Ni zwykle sypiali na świeżym powietrzu.Mieli swoje miejsce koło Białej Skały.Nie byli jednak świadomi,że Mady przysłuchuję się im zza głazu.W oczach lwiczki pojawiły się łzy.Nie smutku...Gniewu.Ni był jej tatą,ale ona chciała biologicznego.Okłamali ją! 
Mady odwróciła się i wściekła odbiegła.
Tej nocy nie pojawi się na Białej Skale.
Musi dowiedzieć się,kogo nosi korzenie.
Odnajdzie Shetana.

**********************
*Dopuki Wise nie zejdzie z tronu,jej wnuki są uznane za książęta.
Hej,rozdział pisany w dwa dni.Mam nadzieję,że się spodobał,za obrazki dziękuję Kamili Zaleśnej.Jeszcze więcej pojawi się w następnym rozdziele.Sprawy się mocno skomplikują,wkońcu to rozdział 99 c:
Pozdrawiam serdecznie! c:
-Emilka Uru-
O! pytanka!
1.Jaki dar dostała Lara?
2.Czy Mady się uda odnaleźć ojca? I czy będzie tego żałować?
3.Ile potomstwa tym razem rodzi się Kambie i Arro? (bo zdradzę,że będzie w ciąży)
4.Co myślicie,o naszych lwiątkach? (Wakatim,Larze,Hodarim,Kilio II,Mady)