sobota, 20 kwietnia 2019

Rozdział 132

Dedykacja dla Kosiarz-01


Zawiał mocny, chłodny wiatr. Musnął on sierść lwicy, zmuszając ją do otworzenia oczu. Matibabu niechętnie wstała na równe łapy, przeciągając się.  Wiatr nie ustał, a wręcz się nasilił. Medyczka domyśliła się, że zbliża się deszcz. Było jednak w tym coś jeszcze. Zamknęła oczy wsłuchując się w jego szum. Czyżby przodkowie chcieli ją o czymś poinformować?
Powoli podeszła do miski zrobionej ze skorupy, w której trzymała wodę. Napiła się jej. Leżała blisko legowiska z liści, by w razie potrzeby, zarówno ona jak i ranni, mieli blisko do napojenia się.
Szara lwica rozejrzała się następnie po jaskini, zastanawiając się, czy najpierw zrobić lekarstwa, czy zebrać zioła.

Jej rozmyślania przerwało pojawienie się niespodziewanego gościa. Lwica wpatrywała się w zamyśleniu w lwiczkę, która pojawiła się w wejściu do jaskini.
-W czym mogę pomóc, Kukaa?
Kukaa uśmiechnęła się w jej stronę. Sierść lwiczki była zmierzwiona, jakby biegła do jaskini medyczki bardzo długo. Oczy zdradzały ogromny smutek.
-Właściwie..
-Coś się stało? Dlaczego biegłaś?  I to tak wcześnie!
-O.. to? Wstaję wcześnie i biegam od Białej Skały do różnych miejsc, tak dla treningu. Dzisiaj jednak.. to nie z powodu treningu,-westchnęła najszybsza,-Martwię się o Kirę.
To imię obiło się w uszach Matibabu. Bez słowa skinęła głową do Kukii. Lwiczka ruszyła za nią w głąb jaskini. Tam usiadły na legowiskach z długich liści.
Kukaa przebierała łapkami w miejscu.
-Nie mam wielu czasu, mama chciała zabrać mnie dzisiaj na spacer i krótkie polowanie. Uwielbiam to.
-Rozumiem. Powiedziałaś, że chodzi o Kirę?
-Tak. Widzisz Matibabu, wczoraj dostaliśmy za zadanie odprowadzenia trawiastoziemców do pustynii. Udało nam się, ale w środku naszej wędrówki, Kira uznała, że się nie nadaję do prowadzenia straży. To nie była udana misja, prawda, ale żeby od razu rzucać takie słowa?  Jasiri mówił, że uciekła w stronę granicy, słyszeliśmy ryk..  co jej się stało, Matibabu?
-Nie jestem pewna,-westchnęła medyczka Białej Ziemi,-Myślę, że miała słabszy dzień. Musicie dać jej czas, żeby..
-Ona zamknęła Lwią Gwardię!
Matibabu wybałuszyła oczy. Milczała dłuższą chwilę, wpatrując się w córkę Chaki.
-Naprawdę?
Kukaa tylko skinęła głową.  Matibabu zmrużyła oczy.
-Porozmawiam z kim trzeba. Dalej uważam, że to kwestia czasu. Nic nie da przekonywanie jej, tylko się obrazi.
-Tak,-odparła cicho Kukaa.
Matibabu odprowadziła lwiczkę do wyjścia z jaskini.
-Czy przynieść ci coś do jedzenia?
-Sama coś upoluję, ale dziękuję.-odpowiedziała Matibabu.
Wycofując się w głąb jaskini, zastanowiła się uważniej nad słowami Kukii. Była zatroskana. Miała pomysł, jak może przemówić Kirze do rozsądku.
***
Nora otrzepała sierść z kurzu, który nagromadził się przez noc. Wychodząc z jaskini musiała zmrużyć oczy, by nie oślepiło ją słońce.  Za nią z jaskini wyszedł Kisu, wraz z ich potomstwem. Lew zawęszył w powietrzu.
-Mhm.. zbiera się na deszcz.
-Powinniśmy dzisiaj wypuszczać z jaskini?
-Myślę, że odwołanie treningów będzie dobrym wyjściem. Wybiorę się na patrol z Msimu, Chaką, Ni, Ndoto, Bahatim, Kodą, Mią, Shani, Korą..  
-Dobry pomysł. Sprawdz, czy na pewno wszyscy członkowie stad opuścili nas teren. Białoziemcy do Białej Przystani zamierzają udać się dopiero jutro,-powiedziała z uśmiechem lwica. Zwróciła się do dzieci:-Macie ochotę przejść się ze mną do wodopoju? 
-Obojętnie,-mruknęła Kira
-Spotykam się z Kukką dopiero po południu, więc mam dużo czasu,-dumnie wyprostował pierś Mfalme. Kira przewróciła oczami, nim pacnęła brata łapką, chcąc się z nim pobawić.
Nora uśmiechnęła się szerzej.
-Widzę, że ci na niej zależy. Trochę przypominasz mi mnie z młodości. Idziemy?
Nora, Kira i Mfalme skierowali się ku schodką by zejść z Białej Skały, natomiast  Kisu przyglądał im się dłuższą chwilę, nim zdecydował się wspiąć na sam czubek. Akurat w tej chwili jak znikąd pojawiła się Zaza. Ptaszka ukłoniła się władcy.
-Wasza wysokość, sprawdziłam wszystko. Jest kilka starć między stadkiem nosorożców, a słoniów, oraz zebry paszą się na złym pastwisku.
-Wyślę..-urwał. Kira już wyszła, czy był sens wzywać jej straż? -Zajmę się tym. Dziękuję, Zazo.
-Do usług!
Kisu zajął się obowiązkami.
***
Matibabu wypatrywała Zazy. Gdy majordamuska się pojawiła, medyczka przekazała jej pewną informacje, podała biały kwiat.  Zaza skinęła, by chwile pózniej wznieść się w niebo i odlecieć w stronę granicy. Matibabu z zadowoleniem uśmiechnęła się do siebie, po czym wróciła do wykonywania papki.
***
-Wszystko co widzicie, żyje ze sobą w idealnej harmonii. Należy szanować każde zwierzę od mrówki po antylopę. Otóż wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim Kręgu Życia,-Nora mówiła to swoim dziecią, idąc prosto przed siebie.  Jej dzieci: Mfalme i Kira, skakali w trawie obok jej łap, uważnie słuchając słów matki, chodz znały ich treść na pamięć. 
-Mfalme, przypomnij.
-Po śmierci wyrasta na nas trawa, którą jedzą antylopy..-wyrecytował lwiak
-A my zjadamy antylopy,-dopowiedziała z uśmiechem Kira
-Świetnie. No, wygląda na to, że macie wolne,-Nora ogonem wskazała leżące na płaskiej skale lwiątka. Znudzone leżały  , rozkoszując się promieniami słońca.
Mfalme uśmiechnął się szeroko. Spojrzał na matkę kątem oka.
-Dzięki! 
-A nie mogę pójść z tobą? Jakoś nie mam ochoty na zabawę.-mruknęła Kira, przyglądając się odchodzącemu bratu.
-Napewno Kiro? Nie chcesz zdać raportu ze swoją strażą?
-Nie dzisiaj,-zmusiła się do uśmiechu księżniczka,-Może pokażesz mi jeszcze raz jak polować na góralki?
-Przykro mi, kochanie, ale muszę pomóc tacie w królewskich obowiązkach. Bycie władcą ziemi to praca na pełen etat. 
-Na szczęście to przejmie Mfalme
Nora zmarszczyła nos.
-Ale ty też jesteś bardzo odpowiedzialna.Świetnie sobie poradziłaś z gwardią. Jestem dumna, że mam taką córkę,-Kira poczuła nieprzyjemne uczucie w środku. Na szczęście, Nora nic nie zauważyła. Położyła córce ogon na ramieniu,-No dobrze, chodz ze mną i tatą. Może być trochę nudno..
-Mi pasuję!-Kira z entuzjazmem powlokła się za białą lwicą z powrotem ku Białej Skale. 
***
Kamba i Hope obserwowały lwiątka czujnie. Starsze lwiątka bawiły się wesoło, natomiast młodsze odpoczywały w promieniach słońca.Jasiri, Nguvu, Jicho , nie rozmawiając ze sobą, wpatrywali się w punkt przed sobą. Co jakiś czas tylko których westchnął ciężko. Nie z nudów, ale z poczucia, że zawiódł. Hakimu i Kukaa rozmawiali nie daleko.
Gdy pojawił się Mfalme, lwiczka podniosła się prędko.
 Podeszła do księcia i go przytuliła. 
-Cześć, Mfal.
-Hej. Masz ochotę pójść na spacer?
-Z przyjemnością,-zaśmiała się wdzięcznie Kukaa. Odwróciła się w stronę dawnej drużyny,-Ja już idę chłopaki.
-Jicho, wstawaj leniu, pobawimy się,-Hakimu wskoczył na Jicho z warkotem i jego brat zaczął z nim walczyć dla zabawy.
-Tylko nie oddalajcie się!-krzyknęła za nimi Hope, gdy Mfalme i Kukaa oddalili się od wodopoju. Szli koło siebie, w dłuższej ciszy.
-To... co wam jest?-spytał Mfalme, z uśmiechem,-Nie macie się w co bawić?
-Tu chodzi o coś innego. O.. Kirę,-na dzwięk imienia siostry, Mfalme spojrzał na złotą lwiczkę w wyczekiwaniu,-Zamknęła Lwią Gwardię. Wczoraj, chociaż misja była..  nawet..
-Taka jest Kira,-westchnął Mfalme,-Widać, że coś ją męczy. Porozmawiam z nią, wkońcu jestem jej bratem.
-Bardzo ci na niej zależy, prawda?-spytała Kukaa, chodz znała odpowiedz.
Mfalme zatrzymał się, zmuszając ją do tego samego.
-Oczywiście, przecież to moja siostra. Na tobie mi również zależy, tylko inaczej,-ich pyski znów złączyły się w pocałunku. 
Gdy się od siebie odsunęli, Kukaa uśmiechnęła się szeroko.
-To co, dokończymy spacer?
Na to Mfalme uśmiechnął się buntowniczo.-Berek!
Dotknął łapką boku Kukii, tym samym zmuszając ją, by za nim pobiegła. Córka Amary zrobiła to z przyjemnością. Wiadomo było, kto wygra.
 
Taki na szybko ^_^
 
***
Tym czasem...
Tęczowa Kraina
 
Wise
 
Otrzepałam się, czując klejące  się do sierści błoto.
-Zunia, znów będę musiała się myć.
Nie mogłam jednak powstrzymać uśmiechu. Lwica odwróciła się w moim kierunku również z uśmiechem. Jako starsza nastolatka , jej łapy wydłużyły się. Brązowe futro błyszczało w promieniach słońca, a w zielonych oczach widać było radość. Zunia zawsze była odważną i wesołą lwicą i to się nie zmieniło, mimo wyjścia z wieku lwiątka. 
-Przygotuj się. Nie możesz zapomnieć, że dzisiaj wybierasz się na polowanie,-powiedziałam z naciskiem. Wiedziałam, że córka lubi polować, ale specjalnie jej do tego nie ciągnęło. Wręcz z niechęcią wybrała się na swoje pierwsze polowanie.
Za kilkanaście dni miała zostać przecież...
-Sally z chęcią na mnie poczeka,-zaśmiała się, przypominając sobie główną łowczynię, wściekłą za każdym razem gdy księżniczka się spóźniała.
Zunia podeszła do mnie. Przytuliłam córkę, po czym z czułością przejechałam jej po uchu. Zunia ze śmiechem odbiegła.
Spotkała trójkę lwic na swojej drodze, ale te tylko oddały jej pokłon i uwielbienie. Zunia lubiła być w centrum uwagi i to się nie zmieniło.

Gdy tu przybyłyśmy, tęczowoziemcy nie byli do nas pozytywnie nastawieni. Na szczęście, Zunia szybko rozumiała lekcje ojca, oraz dziadka (uczyłam ją tego, co pokazał mi Mfalme) była też świetna w walce, pomocna i pewna siebie, za co stado ją pokochało.

Minęłam bez słowa lwice, które mi również się pokłoniły. Nie czułam się dobrze w Tęczowej Krainie. Za dużo złych wspomnień. Za dużo znajomych pysków. Dobrze, że miałam chociaż Taje, Mto, córkę i ukochanego.
-Królowo Wise!
Zatrzymałam się nagle na dźwięk głosu.
Wylądowała przede mną Zaza. Tak! Naprawdę Zaza! Moja ulubiona majordamuska z Białej Ziemi.
-Zaza.. jak miło cię widzieć,-objęłam delikatnie ją łapą.
-Ciebie również, wypiękniałaś!
To starość-chciałam dodać ze śmiechem. Moje białe futro mieniło się w promieniach słońca,dalej piękne, chodz poplamione przez błoto. Natomiast oczy.. wciąż pozostały niczym morze. Dobrze, bo gdybym wróciła na Białą Ziemię szybciej, nie wiem, czy zdołaliby mnie poznać.
-Co cię tutaj sprowadza? Jakieś kłopoty?-przypomniałam sobie powrót reprezentantów Igrzysk. Niezadowolonych. Tacy byli tęczowoziemcy przeważnie, chociaż...no.. stali się milsi i bardziej pomocni, odkąd tutaj zamieszkałam i muszę przyznać, że ich odwaga jest silniejsza.
-Przysyła mnie Matibabu z wiadomością. "Przekaż Wise, że martwię się o Kirę. Biedaczka straciła nadzieję, że jest dobrą liderką, przez co zamknęła Lwią Gwardię. Jako następczyni ryku, nie może tracić siły. Pojaw się na Białej Ziemi i porozmawiaj z wnuczką" coś takiego.
Tęskniłam za tym jej gadulstwem.
-Więc.. wrócisz na Białą Ziemię?
Zmarszczyłam brwi.
-Także martwię się o Kirę. Każdy ma jednak gorsze dni i chodz bardzo bym chciała pomóc.. nie mogę teraz zostawić Zuni.
-Jak nasza mała księżniczka?
-Wyrasta na świetną liderkę,-powiedziałam z dumą. Pózniej posmutniałam,-Przekaż Matibabu, by pozwoliła działać przyjaciołom Kiry.Przyjazń jest siłą i w tej sytuacji, tylko oni tak  naprawdę mogą jej pomóc. Nie żadne porady, nie działanie, a odnalezienie siebie.
Zaza skinęła. Nic więcej nie mówiąc, wzbiła się w niebo, by odlecieć.
Spoglądałam na nią chwilę, nim odwróciłam się by skierować się ku Tęczowej Skale.
 
******
Hejka! Pewnie nie spodziewaliście się rozdziału tak szybko,co? :)

Mam w planach do czerwca skończyć sezon 3. Ten rozdział może wydawać się krótki i nieciekawy, ale był po prostu pisany na szybko. Wszystkie rozdziały są zaplanowane i każde wydarzenie ma jakiś sens i łączy się z kolejnym.
Cieszycie się z pojawienia się Wise?
Uf, zapowiadają się ciężkie dwa miesiące szkolne w moim życiu. Postaram się jednak być dalej aktywna.  POZDRAWIAM I DZIĘKUJĘ, że JESTEśCIE.
 

piątek, 19 kwietnia 2019

Rozdział 131

Kira dziwnie się czuła, gdy wracała na Białą Skałę w tłumie nieznanych jej lwów. Uważała dotąd, że pomysł rodziców o Igrzyskach jest dobry, tylko dziwnie było w obliczu cienia Johari zapraszać do siebie nieznajomych. Zwłaszcza, jeśli chcieli zaprowadzić wieczny spokój.

Kroki Kiry były równe i szybkie. Wzrok księżniczki spoczywał w oddalonym punkcie na samym końcu ich trasy. Idąc tak przed siebie, miały dobry punkt obserwacyjny, oraz spokój dla wyciszenia myśli. W zastanowieniu przyglądała się matce pomagającej swoim lwiątką, widocznie wykończonym  podróżą, oraz idących blisko niej dwójkę samców pochłoniętych rozmową. Różnice stad są wyraźnie widoczne, nikt nie chce pomóc nie swoim... Myśląc to, Kira przyspieszyła by zrównać się z lwią matką.
-Pomóc pani?
Brązowa lwica spojrzała kontem oka na Kirę. Zmarszczyła nos.
-Nie. Poradzę sobie.
Przyspieszyła ruchy swoich energicznych lwiątek. Kira westchnęła. Kiedy lwy stały się takie humorzaste? Jak dobrze, że urodziłam się białoziemką.
Lwiczka odwróciła się, by zamiast na Białą Skałę, pójść nad wodopój, by trochę się ochłodzić.

Nad wodopojem panowała cisza. Chłodny wiatr musnął sierść Kiry, gdy ta przysiadła nad brzegiem wodopoju, zanurzając następnie pysk w wodzie. Obok niej tylko pojedyncze zwierzęta wykonywały taką samą czynność: dwie zebry i żyrafa.  Kirze to nie przeszkadzało. Przyjemnie było odpocząć po całym dniu w hałasach i towarzystwie.
Weszła do wody, mocząc swoje futro. Ciemnezłote zaiskrzyło w świetle księżyca. Lwiczka brodziła w wodzie, nie widząc własnych łapek. Musiała w połowie swojej trasy zaczął pływać, ochlapując ze wszystkich stron wodą. Głowę miała wysoko, by nie zachłysnąć się. Zmrużyła oczy, ciesząc się tą chwilą radości.
Nagle jednak usłyszała donośne głosy dochodzące z nie daleka, oraz odgłosy kroków. Odwróciła się w stronę zwierząt. Zebry niespokojnie poruszyły się, by odejść. Sierść Kiry zjeżyła się i lwiczka musiała się zatrzymać, by odpocząć. Oparła się na niewielkim kamieniu, nastawiając czujnie uszu. Przypominając sobie o czym mówiła jej mama, sprawdziła wiatr. Wiał z przeciwnej strony, co znaczyło, że nadchodzący nie mógł jej wyczuć.  Ona jednak czuła jego zapach-białoziemca. Odetchnęła z ulgą. Na chwilę.

-Jasiri, czy to przypadek że twoje imię oznacza "odważny"?
-Taki był pomysł mojej mamy, gdy się urodziłem,-wyjaśnił lewek, idąc kilka kroków przed lwiczką. Czarna tęczowoziemka nie spuszczała oczu od niego, dotrzymując mu kroków,-Więc pewnie przypadek.
-Bardziej zbieg okoliczności,-zaśmiała się wdzięcznie lwiczka.
Kira zmarszczyła pysk.
-Wracam za chwilę do Tęczowej Krainy, może mnie kiedyś odwiedzisz?
-Wiesz... może... zwłaszcza, że jest u was Wise...
-A Wise!  Dobra lwica!-czarna przytaknęła, zbliżając się szybciej do lewka. Położyła łapkę na jego boku.-Odwiedz mnie koniecznie, dobrze?
Z szerzej otworzonymi oczami, Kira przyglądała się, jak Jasiri i ta cała lwiczka stykają się w pocałunku. Oczy zaszły jej mgłą, serce przyspieszyło.
-Wracamy na Białą Skałę?-spytała, gdy Jasiri się odsunął.
W tej samej chwili, Kira wyskoczyła z wody. Otrzepała sierść, nawet nie odwracając się za siebie. Powoli zaczęła kierować się w stronę granicy.
-Kira! Kira!
To był głos Jasiri'ego, który ją wołał.  Olała lewka. Kolejny raz potrzebowała odpocząć, zwłaszcza, że przez futro przechodziło jej niemiłe uczucie żalu. Strasznie się czuła, do tego nie potrafiła tego opanować. W oczach czuła łzy, chociaż właściwie nie wiedziała dlaczego tak się działo. Zły dzień.. to tylko zły dzień... uspokój się , Kira. Masz wziąć się w garść! Natychmiast!
Chociaż prosiła o to samą siebie, dalej nie mogła się uspokoić, nabrać głębokiego powietrza. 

Zatrzymała się na granicy, ciężko oddychając.
Uspokój się, Kira! Natychmiast!
Tak tak.. uspokój się i daj mi mówić.
Kira potrząsnęła głową. Powinna się uspokoić ,bo już ma omamy!
Poczuła, że głowa ją boli.
Długo czekałam aż wyjdziesz z siebie na tyle, byśmy mogły porozmawiać.
Kira zmarszczyła nos. Czy to Kilio do niej mówiła?  Nie.. to nie był jej głos, ani jej sylwetka. Przed nią pojawił się cień postaci, widoczny  mimo późnej pory. Kira spoglądała w dół na to, z oczami otwartymi ze zdumienia. Łapki same wiodły ją bliżej.
-Kim jesteś? Mogłabyś mi się pokazać?
Niestety na zawsze jestem zesłana do świata podziemi. Moje ciało zniknęło, ale dusza na zawsze pozostanie mroczna. Choć chcieli mi i to odebrać!
-Hasira,-warknęła Kira, trochę ze złości, trochę z niedowierzania.
Cień widocznie się poruszył. -Czego ode mnie chcesz?!
O tak , tak, moje imię zapisało się w historii, was słabych białoziemców.
-To nie my przegraliśmy!
Hasira pozostała dłuższą chwilę cicho.
Myślałaś kiedyś, jakie życie miałabyś gdybyś używała ryku dla siebie?  Zamilcz, daj mi dokończyć. Miałabyś wszystko, o czym byś zamarzyła. Nikt by nie wątpił w twoje racje, ani nie ranił twoich uczuć..
-Nie.. ja..
Moi następcy są zbyt słabi, by mnie pomścić, ale ty to co innego.. jesteś silna i gotowa by działać. Musisz tylko pozwolić mi zostać twoją przewodniczką. Nie pożałujesz, jeśli mi zaufasz. Ryk należy do ciebie.
-Skoro należy do mnie, nie zamierzam z tobą rozmawiać! Nigdy nie stanę się zła, słyszysz?!-syknęła Kira, siląc się by spoglądać na mroczną stronę Hasiry. Musiała przyznać, że niektóre jej argumenty były kuszące, a w takim stanie, trudno było jej je odeprzeć.
Głupia. Mogłabyś mieć wszystko, a wybierasz dobro. Ale dobrze, zobaczysz, że przepowiednia zabierze ci najważniejsze co może być. Z piątki zostanie jedno prawda?
Cień zaczął zanikać. Kira milczała, wsłuchując się w ostatnie słowa Hasiry:
Czy nie będzie sprawiedliwie, jeśli tym razem zło pokona dobro?

Kira stała dłuższą chwilę w ciszy. Następnie ustawiła się w idealnej pozycji i ryknęła. Ryk przodków znów zadziałał. Owiał swoją siłą teren przed nią, kompletnie niszcząc drzewa w Miejscu Skał. Kira buchnęła gniewem.
Chciała wrócić na Białą Skałę, od razu, ale jak zawsze, jej Lwia Gwardia była w samą porę. Zatrzymali się obok niej, wpatrując się w nią z szeroko otwartymi oczami.
-Wszędzie cię szukaliśmy!-wytknęła Kukaa,-Królowa Nora prosiła, byśmy eskortowali Trawiastoziemców do pustyni!
-Poza tym, widziałem jak uciekasz i pomyślałem, że coś się stało,-powiedział prędko Jasiri, nie patrząc jej w oczy.
-I ten ryk..-Jicho
-Kira, czy wszystko w porządku?-Nguvu
-Oczywiście, wszystko w jak najlepszym porządku! Ale chyba tylko u mnie.-syknęła, strosząc futro. Dlaczego tak reaguję, czy nie mogę być z nimi szczera? Czy kiedykolwiek byłam...
-Wracam na Białą Skałę, jak chcecie możecie iść ze mną,-odparła lwiczka, kierując się szybkim krokiem w wybraną przed siebie stronę. Nie odwracając się za siebie, czy przyjaciele za nią podążają, zajęła się własnymi myślami.

-Co jej się stało?-spytała cicho Kukaa,-Musiało się coś wydarzyć!
-Może jest zmęczona?-podsunął Jicho,-Jak Hakimu jest zmęczony, to też tak reaguję..
-.. Kira to wieczne opanowanie, prawda?-zamyślił się Nguvu,-Jasiri,ostatni ją widziałeś, było za nią iść!
-To moja wina!?-wytknął lewek, strosząc sierść.-Nie wiem dlaczego tak zareagowała, naprawdę.
-Chodzcie, odprowadzimy tych Trawioziemców do pustynii i idzmy spać. Na dzisiaj mam dość tego dnia,-westchnął Jicho.


Gdy Kira dotarła na Białą Skałę, minęła bez słowa brata.  Zamierzała od razu położyć się spać bez posiłku. Wpadła jednak na ojca.
-Kira, mama cię szukała. Gdzie byłaś?
-Nad wodopojem, musiałam się napić.
-Tam  cię szukałam, kochanie,-do lwiczki podeszła Nora. Oparła ogon na jej karku,-Chciałabym być wraz ze swoją Lwią Gwardią eskortowała trawioziemców do pustynii. Dobrze? Chyba że jesteś zbyt zmęczona?
-Nie no, co ty.. mam dużo siły,-mruknęła Kira, odwracając się by odejść. Akurat jej towarzysze dotarli.
-Proszę za mną, zaprowadzimy was do pustynii,-powiedziała Kira do członków stada Trawiastej Ziemi, siląc się na uśmiech. -Czy są wszyscy?
-Tak, jesteśmy w komplecie,-odpowiedziała bura lwica, z ciemnymi oczami.
-Więc zapraszam. Powinniśmy dojść tam góra do dwustu ruchów skrzydeł  Zazy.
Wywołała śmiech, chodz to nie był żart. Kira dała ogonem znać swojej Lwiej Gwardii , by ci ruszyli za nią. Trawiastoziemcy ruszyli za nimi, żegnając się z władcami Białej Ziemi.

Kira zmrużyła oczy, by lepiej widzieć w ciemności. Musiała jednak oddać prowadzenie Jicho, by ten ich poprowadził.
-Biała Ziemia to naprawdę piękne miejsce, nie dziwię się , że Ni tutaj zamieszkał!-z emocjami powiedziała pomarańczowa lwica
-Racja.-skinęła głową brązowa lwica obok.
Ni pochodził z Trawiastej Ziemi? Tyle jeszcze nie wiem o własnym stadzie..  a to moje stado.

Gdy po określonym czasie, Lwia Gwardia i członkowie stada Trawiastej Ziemi błądzili dalej po Miejscu Skał, jeden z członków zapytał:
-Wy w ogóle wiecie co gdzie leży?
-Nie bądź niemiła, Milly! Oczywiście, że wiedzą, pewnie..-brązowa lwica próbowała bronić Lwiej Gwardii, ale na próżno.
-Kiedy w końcu stąd wyjdziemy?
-Chce być w domu!
-Nikt wam nie kazał tutaj przychodzić!-syknęła Kira, odwracając się w ich stronę, -A to nie moja wina, że tak błądzimy!
-Niby moja?-spytał zaskoczony Jicho
-Tak! Zobaczcie, zawaliliśmy misję. Przez nas wszystkich. To.. złe wyjście. Ojciec miał rację, jestem za młoda na Lwią Gwardię.
-Kira, co chcesz przez to powiedzieć?-spytał Nguvu
-Jesteś świetną liderką!-wytknął Jasiri
-Tobie to w nic już nie uwierzę!-syknęła Kira,-Jestem okropna, bo nie umiem dobrze korzystać z tego co dostałam. Dajcie mi spokój. Zamykam Lwią Gwardię, słyszycie?!  Koniec!
Odwróciła się napięcie , szybko ruszając w stronę Miejsca Płomieni, a przynajmniej próbowała. W ciemności, co jakiś czas się przewracała. Za sobą słyszała podniesione głosy stada które mieli prowadzić, oraz jej.... przyjaciół.


***
Cześć, sami oceńcie, czy rozdział się spodobał, czy nie. Następny już w drodze. Jak myślicie,co się wydarzy dalej?  Widzieliście już nową zakładkę "Obrazki"? Czy Hasira dała radę namieszać w życiu Kiry?  Chce wam życzyć miłej Wielkanocy i mokrego lanego poniedziałku <3 
"Taje koszyczek przygotowała
Wise kamyki umalowała"-możecie dokończyć :P
 
Dla Lusi <3
 

Pozdrawiam!

środa, 3 kwietnia 2019

Rozdział 130

-Nie powinnaś się wtrącać w moje sprawy, siostro. Wiem z kim chce być, wiem jaką mam funkcję pełnić. Jestem starszy!  Wiesz, że mam racje, a w moich relacjach nie ma...
Kira przerwała księciu głośnych prychnięciem. Mfalme zmarszczył brwi i w wyczekiwaniu oczekiwał tego, co powie Kira. Lwiczka jednak minęła go. Nos w nos stanęła z Kukką, mierząc ją wzrokiem.
-Od kiedy to trwa?
-Dzisiaj zostaliśmy parą
-To wiem, od kiedy ci się podoba?
-Od... sama nie wiem,-mruknęła Kukaa,-Ale.. czuję.. że go kocham. Stworzymy świetny związek.
-Jesteście tylko lwiątkami.
-Ty również,-zamrugała Kukaa,-A mimo wszystko nosisz na sobie wielki obowiązek. Ja z resztą też i dalej będę najszybszą..
-To co innego!
-Ja nie widzę różnicy,-powiedziała Kukaa. Zbliżyła się do Mfalme. Bokiem otarła się o jego bok. Kira westchnęła ciężko, machając ogonem w powietrzu. Gdy przeniosła wzrok na brata, zdała sobie sprawę z tego, jak wyrósł od czasów, gdy przebywali w łapach mamy. Miał grzywkę. Brązową. Oraz mądre spojrzenie babci Wise.
Kira nie wątpiła, że brat ją kocha i że zawsze będzie przy niej. Czemu nie mógł jednak teraz odpuścić i uszanować jej wolę?!
Poddała się, by móc już odejść.
-Idzcie nad wodopój, czekają tam na was,-mruknęła lwiczka. Odwróciła się do nich tyłem,-Pozwalam wam być razem, ale miejscie na uwadze to, że dzieciństwo kiedyś przeminie.
Kira pomknęła do przodu, dławiąc się własną dojrzałością. Biegła tak szybko, że nie zauważyła drzewa na które wpadła. Potarła obolałe miejsce, wstała i odważnie ruszyła dalej, biegnąc ku  środkowi sawanny. Postanowiła zapolować. Na góralki. Musiała na czymś skupić myśli.
***
Kukaa toczyła piłkę przed sobą, zmierzając w stronę wodopoju. Oczy lwiczki lśniły ekscytacją. Mfalme kroczył obok niej, od czasu do czasu, skacząc na nią i gryząc w ucho. Kukaa zawsze się śmiała. Tego dnia wszystko wydawało się piękniejsze, nawet po kłótni z przyjaciółką.
Mfalme nie wydawał się jednak tego taki pewien.
-Coś się wydarzyło, nie powinieniem dać jej odejść.
-Tak jest z lwicami, czasami muszą pobyć same,-powiedziała Kukaa, odwracając  w jego stronę głowę. Uniosła ją wyżej,-Zachowuję się okropnie. Nie robimy nic złego.
-Wiem,-wysunął szyję, by polizać córkę Amary w policzek,-Ale to moja siostra, czy ty nie myślałabyś podobnie o Jasirim?
-Każde rodzeństwo potrzebuje małej sprzeczki,-zmrużyła oczy Kukaa, ale z uśmiechem. Tym pięknym uśmiechem!  Mfalme od razu się rozpromienił.
Kukaa postanowiła pokazać Mfalme jak szybciej biegać. Dzięki temu, książę i jego towarzyszka szybciej znalezli się nad wodopojem z owocem.
Do zgromadzenia lwiątek doszły również : Luna, Lea, Adele, Giza, Nzuri.  Była więc więkza zabawa, oczywiście pod czujnym okiem Hope.
***
Noc nadeszła równie szybko co zaczął się dzień. Lwie stado zjadło kolacje, umyło uważnie futra i było gotowe do zdrowego snu. Każdy lew podzielił się na grupkę, ciaśniąc w jaskini. Dobrze, że Biała Skała posiadała je dwie, inaczej trzeba by było spać na dworze. Tak rozrosło się stado!

Nora ziewnęła, prostując przed siebie łapy. Z uśmiechem przyjęła pocałunek Kisu na policzku. Odpowiedziała tym samym.
Mfalme wpadł do jaskini za resztą lwiątek. Wszystkie rzuciły się na resztki antylopy wykończone. Za nimi dzielnie weszła Hope.
Lwica nawet nie próbowała dostać się do jedzenia. Domyślała się, że nic nie zostanie. Zamiast tego, ułożyła się obok Kamby, dzieląc z nią i siostrami opowieści o dzisiejszym dniu.
-Mfalme, kochanie,-zawołała syna Nora.
Mfalme podbiegł do matki. Ledwie wdrapał się na wysokie podwyższenie. Gdy jednak się na nim znalazł, ułożył się obok mamy. Nora polizała go za uchem.
-Obudzimy się jutro wcześniej, zgoda? Chciałabym z tobą i Kirą przećwiczyć pewną rzecz, zanim zaczniemy Igrzyska.
-A ja chce ci pokazać kilka podstaw walki i polowania,-powiedział Kisu, również z uśmiechem.
-Jakie Igrzyska?-spytał lewek, otoczywszy łapy ogonem.
Kisu posłał mu tajemnicze spojrzenie, a Nora tylko się zaśmiała.  
Wtem na Mfalme coś skoczyło, przewracając lewka.  To była Kira.
-Nie mogę się doczekać Igrzysk!
-Czyli ty wiesz co to będzie, a ja nie?-odparł lekko urażony lwiak. Cieszył się jednak, że siostra mu wybaczyła.
Kira zeszła z niego.
-Musisz się sam przekonać, książę,-dla żartów się skłoniła. 
Pod czujnym okiem rodziców, lwiątka chwilę się pobawiły, następnie umyły, ułożyły przy boku władców, by zasnąć w długi sen.

Tylko Lajla tej nocy czuwała, ponownie wymykając się w jaskini w gwiezdną noc. 
***
Całą trójką zeszli po schodkach z Białej Skały. Nora kierowała się wciąż naprzód, ani na chwilę nie zwalniając. Nora czuła, jak o jej pysk ociera się wiatr. Za królową podążała dwójka lwiątek. Mfalme  i Kira uważnie wpatrywali się w matkę, niepewni, co zamierza im dzisiaj pokazać.
Mfalme jako następca tronu, musiał brać udział w lekcjach z rodzicami częściej niż Kira. Mimo to, Nora uznawała zasadę, że również Kirze przydadzą się lekcje o Kręgu Życia.
Biała lwica zatrzymała się, odwracając pysk ku dzieciom.
-Sprawdzę waszą wiedzę na temat zasad. Kira, wymień mi dwie zasady Białej Ziemi
Kira zmarszczyła nos w zamyśleniu.
-Kierujemy się zasadą Kręgu Życia..  Wierność wobec władzy i stada przede wszystkich..
-Dobrze. Teraz ty Mfalme!
-Nastoletni lew,musi zmierzyć się w pojedynku ze swoimi rówieśnikami,by pokazać na co go stać..
-Nie dotyczy to oczywiście ciebie, synku. Jesteś księciem, już masz zapewnioną pozycję,-odparła Nora
Mfalme wziął głęboki oddech by kontynuować:
-Lwy nienależące do stada,nie mają prawa polować na Naszych Ziemiach,chyba że sytuacja tego w ostateczności wymaga
Nora pokiwała głową zadowolona.
-Kto mi powie, czym zajmuję się zasada 9?
-Ja!-Mfalme uniósł do góry łapkę i wyrecytował,-Kolejnym w kolejności królem bądź królową Królestwa,zostaje pierworodne  dziecko władców,nie zależnie od płci
Nora promieniała z dumy. Mfalme także miał iskry nadziei w oczach. Pokazał  mamie i siostrze, że coś zapamiętał.  Lwiak uśmiechnął się szeroko.
Kira chrząknęła:
-Nie które zasady nie mają sensu, mamo. Jak ta, że trzeba być lojalnym tylko stadu i władcom. A nie powinno się być przedewszystkim wiernym zwierzętą, które się broni?
-Zostań wegetarianką,-mruknął Mfalme,-Kira, taki jest Krąg Zycia. Po nas po śmierci wyrasta trawa, którą jedzą..
-Znam to na pamięć,-odparła jego siostra szybko.
Nora nie przestawała się uśmiechać.
-Jesteś liderką Lwiej Gwardii, to dobrze, że masz własne zdanie,-polizała córkę za uchem. Kira nie czuła się jednak zadowolona  z odpowiedzi matki. A właściwie jej braku.
Nora dała ogonem znać dzieciom. Zaczęli z powrotem kierować się ku Białej Skale. 

Mfalme, nie dotarł jednak na Białą Skałę, gdyż musiał wybrać się na lekcję z Kisu. Natomiast Kira poprowadziła swoją Lwią Gwardię na trening lwic walczących, mając nadzieję, że te dostarczą im jakieś rady w kwestii treningu.
Nora usiadła na czubku skały, u boku Lajli i Ndoto, obserwując krajobraz.
***
Przez granicę przeszły pierwsze stada lwów, które zostały miło powitane przez białoziemców. Nora dołożyła starań, by na dzień Igrzysk był idealny. Cała Biała Ziemia została oczyszczona z resztek zwierzyny, a jej mieszkańcy zachowywali się porządnie. Lwice polujące napolowały pożywienia na wieczorną ucztę. Ich futra mimo wszystko lśniły.
Lwia Gwardia miała za zadanie patrolować granicę dopóki nie zaczną się zawody. Oczywiście na miejsce Kiry, wskoczył Hakimu, gdyż księżniczka miała inne zadanie.
Kira siedziała obok ojca i brata, z prostą postawą, o lśniącym futrze. Mfalme także przybrał dumną postawę, a jego grzywka była dokładnie ulizana. 
Uśmiech Nory widać była już z daleka. Pierwsi goście, wchodzili na Białą Skałę, skłaniając się. Nora i Kisu odpowiadali tym samym. Następnie szła formułka:
-Nazywam się Królowa Nora, to mój mąż Król Kisu i nasze dzieci, Książę Mfalme i Księżniczka Kira. Miło nam was powitać na Białej Ziemi. Dziękujemy za udział w Igrzyskach, życzymy miłej zabawy. W razie potrzeby, proszę nas powiadomić.
Kira miała już niemal dość, z resztą Mfalme również, gdy po ponad godzinie, musieli siedzieć w takiej samej pozycji.
 
Na Igrzyska pojawili się przedstawiciele Rajskiej Ziemi, Trawiastej Ziemi (tak, Ni ucieszył się na widok znajomych), Lwia Ziemia, Pustynna Ziemia, Tęczowa Kraina, Ptasia Ziemia, Gepardzia Ziemia  i Biała Przystań.
 
Wszyscy przybyli zostali zapędzeni do kanionu, gdzie mieli usiąść na specjalnych półkach skalnych. Chodz wnętrze kanionu ogrzewało słońce, zgromadzeni w nim uczestniczy odczuwali chłód. Białoziemcy i ich goście, z błyszczącymi oczami, przyglądali się całemu widowisku. 
-Stresik jest?-zagaiła Lajla, zbliżając się do Nory.
Królowa Białej Ziemi odwróciła się w jej stronę.
-Mały, ale znasz mnie, nie dam po sobie tego poznać.
Lajla wyprostowała się.
-Widziałam Tęczowoziemców. Patrzą na nasze królestwo z zazdrością. Pewnie zastanawiają się, jak mamie udało się dojść do czegoś tak pięknego i wielkiego.
-Mama nie przyszła?-spytała Nora
-Niestety nie,-pokręciła głową Lajla.
Ndoto także zbliżył się do sióstr, jednak usiadł obok Kisu. Spojrzał na niego porozumiewawczo. Król wstał, złapał swoją ukochaną za ogon i razem ostrożnie skierowali się w dół pobocza.
-Witamy wszystkich na pierwszych Igrzyskach Białej Ziemi!-rozległy się uderzenia łap o twarde podłoże,-Dziękujemy za przybycie. Rywalizacja będzie miła i w spokój pokojowy!-powiedziała z uśmiechem Nora
-Przeprowadzone konkurencje to bieg przez przeszkody, przejście przez chwiejącą się linę, walka, wspinanie się na skałę, berek z gepardami, mecz piłki i obronienie flagi(z liści)-oznajmił Kisu. 
Wraz z Norą skierowali się ponownie ku swojemu miejscu na skalnej półce.
 
Kira w napięciu śledziła losy zgłoszonych przyjaciół: Kukii i Hakimu. Siedziała obok Jicho, na jednej z niższych półek w kanionie. 
Z zaciśniętymi kłami śledziła, jak Kukaa biegnie z innymi lwiątkami:chyba z Rajskiej Ziemi i Tęczowej Krainy, przeskakując przez przeszkody.
W następnej konkurencji udział wziął Hakimu. Polegała na przejściu po chwiejnej linie. Chodz Hakimu szło to różnie, Kira promieniała z dumy, że podjął się takiego trudnego zadania.
Obejrzała się na przyjaciół. Zmarszczyła szybko brwi.
-Gdzie Jasiri? Poszedł napić się wody?
-Nie, zgarnęła go jakaś tęczowoziemka,-Jicho ogonem wskazał na dwójkę lwiątek rozmawiających. Była to czarna lwiczka, z pomarańczowymi oczami. Uśmiechała się w stronę lewka. Kira westchnęła. Przesunęła spojrzenie szybko po zgromadzonych na dnie kanionu.
-Co teraz za konkurencja?
-Walka. Konkurencja dla dorosłych,-odpowiedział Jicho
-Hakimu niezle poszło!
Kira odwróciła się na dźwięk głosu Nguvu i skinęła głową na potwierdzenie jego słów.
 
Lwy walczyły zacięcie, aż do końca konkurencji. Wzbiło się wiele tumanów kurzu i ksztusząc się, lwy musiały obserwować kończową walkę bez używania pazurów.
Następna konkurencja okazała się o wiele ciekawsza. Kolejna dla dorosłych, ale tym razem lwic, które starały się ze wszystkich sił wspiąć na stromą ścianę kanionu. Wczepiały pazury w jej kamień, próbując się podciągnąć i nie spaść.
 
Następna konkurencja, bardzo spodobała się Mii. Może dlatego, że brali w niej udział Trawoziemcy? Była niezadowolona, że nie pojawili się reprezentacji Nowej Ziemi, w tym jej córka. Westchnęła. Ni, zauważając smutek w oczach ukochanej, objął ją ogonem. Mia szybko polizała go w policzek z wdzięcznością. Nie chciała przerywać oglądania widowiska, a robiło się już trochę zbyt gorąco i głośno.
 
Kiedy konkurencja berka z gepardami się skończyła, większość lwów opuściła kotlinę, by napić się wody.
Następną konkurencją w Igrzyskach okazał się długo wyczekiwany mecz. Biała Przystań miała najmniejszą drużynę, więc Hakimu i Kukaa zdecydowali się do nich dołączyć . I gra się rozpoczęła!  Wszyscy białoziemcy z zapartym tchem śledzili najdłuższą konkurencję.
 
Ostatnie okazało się przechwycenie flagi. Zarówno dla dorosłych, jak i nastolatków. Były cztery flagi: pomarańczowa, czerwona, żółta i zielona. W grze chodziło o zabranie drużynie przeciwnej flagi z danego koloru liścia. Grupy były podzielone i wymieszane.
 
Gdy wszystkie konkurencje Igrzysk się zakończyły, Nora i Kisu ponownie stanęli na środku kotliny. Kira położyła chłodny liść na czole Hakimu . Lwiak rzucił jej wdzięczne spojrzenie.
-Bracki, byłeś genialny!-powiedział Jicho,poklepując go po plecach.
-Ty również, Kukaa!-Mfalme dotknął nosem nosa lwiczki.
Przypomniał sobie, jak będąc już blisko Białej Skały, Kira przy Norze opowiedziała o nowym związku Mfalme. Kira zachowywała się niewinnie, gdy skakała wokół brata, natomiast Nora zadawała wiele pytań. Za co jednak był wdzięczny Mfalme, że lwica nie krytykowała jego wyboru.  Szybko uciekł na trening, by nie musieć się dalej tłumaczyć. Był ciekawy, czy Kukaa odbyła rozmowę z jego matką, ale lwiczka nie zdradziła się niczym.
No trudno..
Wsłuchał się w słowa rodziców.
-Dziękujemy jeszcze raz za udział w Igrzyskach. Zapraszamy po ogłoszeniu wyników na ucztę odbywającą się w głównej jaskini. Jeśli ktoś mieszka zbyt daleko, może zostać na noc na Białej Ziemi. Będziemy radzi.-spokojnie mówiła Nora.
Mfalme wyobraził sobie, że za kilkanaście miesięcy, on będzie musiał wykazywać się taką cierpliwością jako król...
-Kto wygrał!?-krzyknął ktoś z tyłu.
Nora ledwie powstrzymała śmiech. Odpowiedział więc Kisu:
-Bieg przez przeszkody zwiecięża...  Kukaa  z Białej Ziemi!
Mfalme szybko polizał partnerkę za uchem by okazać, że również się cieszy. Kukaa uśmiechnięta od ucha do ucha, odwracała się ku towarzyszą.
-Przejście przez chwiejącą się linę zwycięża... Tessa z Trawiastej Ziemi! Nasze gratulacje!
Zaciekawiony Książę Białej Ziemi , rozejrzał się wokół. Natrafił wzrokiem na brązową lwiczkę, o niewielkiej posturze, ale dumie w oczach.Tessa.
-Walkę zwycięża jednogłośnie... Kifo z Tęczowej Krainy!
-Wspinanie się na skałę, może wydawać się trudne,-zaczęła Nora,-Tym bardziej gratulujemy Kiarze z  Rajskiej Ziemi!
-Berka z gepardami wygrywa.. Niko z Ptasiej Ziemi!-ogłosił Kisu, spoglądając badawczo na pomarańczowego lwa.
-Nie chcemy trzymać was dłużej w niepewności! Były cztery  flagi, ciężko było je zdobyć. Gratulujemy Li z Gepardziej Ziemi-spojrzała na młodego geparda,-Za obronienie flagi czerwonej.Wykazałeś się najbardziej z całej drużyny. Podobnie tyczy się... Melli z Pustynnej Ziemi, która obroniła flagę pomarańczową w ostatniej niemal chwili, nie bojąc się ubrudzić futerka w błodzie!-wszyscy wybuchnęli radosnym śmiechem. Brązowa lwica, Melli, uśmiechnęła się , także rozumiejąc żart. To prawda, lubiła dbać o swój wizerunek.
-Flagę Zieloną obroniła świetnie Luna z Lwiej Ziemi!  Natomiast flagę żółtą.. Lila z Białej Przystani! Moje gratulacje!
Lwy znów zaczęły na swój sposób klaskać i wiwatować.
Gdy Igrzyska oficjalnym krzykiem ptaków się zakończyły, wszyscy zebrani wstali, by ruszyć ku Białej Skale. Zaczęła zapadać noc.


Hej. Uf,  napisałam! Liczę na komentarze :)
1.Podobały wam się Igrzyska?
Dedykacja dla Lusi❤️
Pozdrawiam ^^