Zawiał mocny, chłodny wiatr. Musnął on sierść lwicy, zmuszając ją do otworzenia oczu. Matibabu niechętnie wstała na równe łapy, przeciągając się. Wiatr nie ustał, a wręcz się nasilił. Medyczka domyśliła się, że zbliża się deszcz. Było jednak w tym coś jeszcze. Zamknęła oczy wsłuchując się w jego szum. Czyżby przodkowie chcieli ją o czymś poinformować?
Powoli podeszła do miski zrobionej ze skorupy, w której trzymała wodę. Napiła się jej. Leżała blisko legowiska z liści, by w razie potrzeby, zarówno ona jak i ranni, mieli blisko do napojenia się.
Szara lwica rozejrzała się następnie po jaskini, zastanawiając się, czy najpierw zrobić lekarstwa, czy zebrać zioła.
Jej rozmyślania przerwało pojawienie się niespodziewanego gościa. Lwica wpatrywała się w zamyśleniu w lwiczkę, która pojawiła się w wejściu do jaskini.
-W czym mogę pomóc, Kukaa?
Kukaa uśmiechnęła się w jej stronę. Sierść lwiczki była zmierzwiona, jakby biegła do jaskini medyczki bardzo długo. Oczy zdradzały ogromny smutek.
-Właściwie..
-Coś się stało? Dlaczego biegłaś? I to tak wcześnie!
-O.. to? Wstaję wcześnie i biegam od Białej Skały do różnych miejsc, tak dla treningu. Dzisiaj jednak.. to nie z powodu treningu,-westchnęła najszybsza,-Martwię się o Kirę.
To imię obiło się w uszach Matibabu. Bez słowa skinęła głową do Kukii. Lwiczka ruszyła za nią w głąb jaskini. Tam usiadły na legowiskach z długich liści.
Kukaa przebierała łapkami w miejscu.
-Nie mam wielu czasu, mama chciała zabrać mnie dzisiaj na spacer i krótkie polowanie. Uwielbiam to.
-Rozumiem. Powiedziałaś, że chodzi o Kirę?
-Tak. Widzisz Matibabu, wczoraj dostaliśmy za zadanie odprowadzenia trawiastoziemców do pustynii. Udało nam się, ale w środku naszej wędrówki, Kira uznała, że się nie nadaję do prowadzenia straży. To nie była udana misja, prawda, ale żeby od razu rzucać takie słowa? Jasiri mówił, że uciekła w stronę granicy, słyszeliśmy ryk.. co jej się stało, Matibabu?
-Nie jestem pewna,-westchnęła medyczka Białej Ziemi,-Myślę, że miała słabszy dzień. Musicie dać jej czas, żeby..
-Ona zamknęła Lwią Gwardię!
Matibabu wybałuszyła oczy. Milczała dłuższą chwilę, wpatrując się w córkę Chaki.
-Naprawdę?
Kukaa tylko skinęła głową. Matibabu zmrużyła oczy.
-Porozmawiam z kim trzeba. Dalej uważam, że to kwestia czasu. Nic nie da przekonywanie jej, tylko się obrazi.
-Tak,-odparła cicho Kukaa.
Matibabu odprowadziła lwiczkę do wyjścia z jaskini.
-Czy przynieść ci coś do jedzenia?
-Sama coś upoluję, ale dziękuję.-odpowiedziała Matibabu.
Wycofując się w głąb jaskini, zastanowiła się uważniej nad słowami Kukii. Była zatroskana. Miała pomysł, jak może przemówić Kirze do rozsądku.
***
Nora otrzepała sierść z kurzu, który nagromadził się przez noc. Wychodząc z jaskini musiała zmrużyć oczy, by nie oślepiło ją słońce. Za nią z jaskini wyszedł Kisu, wraz z ich potomstwem. Lew zawęszył w powietrzu.
-Mhm.. zbiera się na deszcz.
-Powinniśmy dzisiaj wypuszczać z jaskini?
-Myślę, że odwołanie treningów będzie dobrym wyjściem. Wybiorę się na patrol z Msimu, Chaką, Ni, Ndoto, Bahatim, Kodą, Mią, Shani, Korą..
-Dobry pomysł. Sprawdz, czy na pewno wszyscy członkowie stad opuścili nas teren. Białoziemcy do Białej Przystani zamierzają udać się dopiero jutro,-powiedziała z uśmiechem lwica. Zwróciła się do dzieci:-Macie ochotę przejść się ze mną do wodopoju?
-Obojętnie,-mruknęła Kira
-Spotykam się z Kukką dopiero po południu, więc mam dużo czasu,-dumnie wyprostował pierś Mfalme. Kira przewróciła oczami, nim pacnęła brata łapką, chcąc się z nim pobawić.
Nora uśmiechnęła się szerzej.
Nora uśmiechnęła się szerzej.
-Widzę, że ci na niej zależy. Trochę przypominasz mi mnie z młodości. Idziemy?
Nora, Kira i Mfalme skierowali się ku schodką by zejść z Białej Skały, natomiast Kisu przyglądał im się dłuższą chwilę, nim zdecydował się wspiąć na sam czubek. Akurat w tej chwili jak znikąd pojawiła się Zaza. Ptaszka ukłoniła się władcy.
-Wasza wysokość, sprawdziłam wszystko. Jest kilka starć między stadkiem nosorożców, a słoniów, oraz zebry paszą się na złym pastwisku.
-Wyślę..-urwał. Kira już wyszła, czy był sens wzywać jej straż? -Zajmę się tym. Dziękuję, Zazo.
-Do usług!
Kisu zajął się obowiązkami.
***
Matibabu wypatrywała Zazy. Gdy majordamuska się pojawiła, medyczka przekazała jej pewną informacje, podała biały kwiat. Zaza skinęła, by chwile pózniej wznieść się w niebo i odlecieć w stronę granicy. Matibabu z zadowoleniem uśmiechnęła się do siebie, po czym wróciła do wykonywania papki.
***
-Wszystko co widzicie, żyje ze sobą w idealnej harmonii. Należy szanować każde zwierzę od mrówki po antylopę. Otóż wszyscy jesteśmy złączeni w wielkim Kręgu Życia,-Nora mówiła to swoim dziecią, idąc prosto przed siebie. Jej dzieci: Mfalme i Kira, skakali w trawie obok jej łap, uważnie słuchając słów matki, chodz znały ich treść na pamięć.
-Mfalme, przypomnij.
-Po śmierci wyrasta na nas trawa, którą jedzą antylopy..-wyrecytował lwiak
-A my zjadamy antylopy,-dopowiedziała z uśmiechem Kira
-Świetnie. No, wygląda na to, że macie wolne,-Nora ogonem wskazała leżące na płaskiej skale lwiątka. Znudzone leżały , rozkoszując się promieniami słońca.
Mfalme uśmiechnął się szeroko. Spojrzał na matkę kątem oka.
-Dzięki!
-A nie mogę pójść z tobą? Jakoś nie mam ochoty na zabawę.-mruknęła Kira, przyglądając się odchodzącemu bratu.
-Napewno Kiro? Nie chcesz zdać raportu ze swoją strażą?
-Nie dzisiaj,-zmusiła się do uśmiechu księżniczka,-Może pokażesz mi jeszcze raz jak polować na góralki?
-Przykro mi, kochanie, ale muszę pomóc tacie w królewskich obowiązkach. Bycie władcą ziemi to praca na pełen etat.
-Na szczęście to przejmie Mfalme
Nora zmarszczyła nos.
-Ale ty też jesteś bardzo odpowiedzialna.Świetnie sobie poradziłaś z gwardią. Jestem dumna, że mam taką córkę,-Kira poczuła nieprzyjemne uczucie w środku. Na szczęście, Nora nic nie zauważyła. Położyła córce ogon na ramieniu,-No dobrze, chodz ze mną i tatą. Może być trochę nudno..
-Mi pasuję!-Kira z entuzjazmem powlokła się za białą lwicą z powrotem ku Białej Skale.
***
Kamba i Hope obserwowały lwiątka czujnie. Starsze lwiątka bawiły się wesoło, natomiast młodsze odpoczywały w promieniach słońca.Jasiri, Nguvu, Jicho , nie rozmawiając ze sobą, wpatrywali się w punkt przed sobą. Co jakiś czas tylko których westchnął ciężko. Nie z nudów, ale z poczucia, że zawiódł. Hakimu i Kukaa rozmawiali nie daleko.
Gdy pojawił się Mfalme, lwiczka podniosła się prędko.
Podeszła do księcia i go przytuliła.
-Cześć, Mfal.
-Hej. Masz ochotę pójść na spacer?
-Z przyjemnością,-zaśmiała się wdzięcznie Kukaa. Odwróciła się w stronę dawnej drużyny,-Ja już idę chłopaki.
-Jicho, wstawaj leniu, pobawimy się,-Hakimu wskoczył na Jicho z warkotem i jego brat zaczął z nim walczyć dla zabawy.
-Tylko nie oddalajcie się!-krzyknęła za nimi Hope, gdy Mfalme i Kukaa oddalili się od wodopoju. Szli koło siebie, w dłuższej ciszy.
-To... co wam jest?-spytał Mfalme, z uśmiechem,-Nie macie się w co bawić?
-Tu chodzi o coś innego. O.. Kirę,-na dzwięk imienia siostry, Mfalme spojrzał na złotą lwiczkę w wyczekiwaniu,-Zamknęła Lwią Gwardię. Wczoraj, chociaż misja była.. nawet..
-Taka jest Kira,-westchnął Mfalme,-Widać, że coś ją męczy. Porozmawiam z nią, wkońcu jestem jej bratem.
-Bardzo ci na niej zależy, prawda?-spytała Kukaa, chodz znała odpowiedz.
Mfalme zatrzymał się, zmuszając ją do tego samego.
-Oczywiście, przecież to moja siostra. Na tobie mi również zależy, tylko inaczej,-ich pyski znów złączyły się w pocałunku.
Gdy się od siebie odsunęli, Kukaa uśmiechnęła się szeroko.
-To co, dokończymy spacer?
Na to Mfalme uśmiechnął się buntowniczo.-Berek!
Dotknął łapką boku Kukii, tym samym zmuszając ją, by za nim pobiegła. Córka Amary zrobiła to z przyjemnością. Wiadomo było, kto wygra.
Taki na szybko ^_^ |
***
Tym czasem...
Tęczowa Kraina
Wise
Otrzepałam się, czując klejące się do sierści błoto.
-Zunia, znów będę musiała się myć.
Nie mogłam jednak powstrzymać uśmiechu. Lwica odwróciła się w moim kierunku również z uśmiechem. Jako starsza nastolatka , jej łapy wydłużyły się. Brązowe futro błyszczało w promieniach słońca, a w zielonych oczach widać było radość. Zunia zawsze była odważną i wesołą lwicą i to się nie zmieniło, mimo wyjścia z wieku lwiątka.
-Przygotuj się. Nie możesz zapomnieć, że dzisiaj wybierasz się na polowanie,-powiedziałam z naciskiem. Wiedziałam, że córka lubi polować, ale specjalnie jej do tego nie ciągnęło. Wręcz z niechęcią wybrała się na swoje pierwsze polowanie.
Za kilkanaście dni miała zostać przecież...
-Sally z chęcią na mnie poczeka,-zaśmiała się, przypominając sobie główną łowczynię, wściekłą za każdym razem gdy księżniczka się spóźniała.
Zunia podeszła do mnie. Przytuliłam córkę, po czym z czułością przejechałam jej po uchu. Zunia ze śmiechem odbiegła.
Spotkała trójkę lwic na swojej drodze, ale te tylko oddały jej pokłon i uwielbienie. Zunia lubiła być w centrum uwagi i to się nie zmieniło.
Gdy tu przybyłyśmy, tęczowoziemcy nie byli do nas pozytywnie nastawieni. Na szczęście, Zunia szybko rozumiała lekcje ojca, oraz dziadka (uczyłam ją tego, co pokazał mi Mfalme) była też świetna w walce, pomocna i pewna siebie, za co stado ją pokochało.
Minęłam bez słowa lwice, które mi również się pokłoniły. Nie czułam się dobrze w Tęczowej Krainie. Za dużo złych wspomnień. Za dużo znajomych pysków. Dobrze, że miałam chociaż Taje, Mto, córkę i ukochanego.
-Królowo Wise!
Zatrzymałam się nagle na dźwięk głosu.
Wylądowała przede mną Zaza. Tak! Naprawdę Zaza! Moja ulubiona majordamuska z Białej Ziemi.
-Zaza.. jak miło cię widzieć,-objęłam delikatnie ją łapą.
-Ciebie również, wypiękniałaś!
To starość-chciałam dodać ze śmiechem. Moje białe futro mieniło się w promieniach słońca,dalej piękne, chodz poplamione przez błoto. Natomiast oczy.. wciąż pozostały niczym morze. Dobrze, bo gdybym wróciła na Białą Ziemię szybciej, nie wiem, czy zdołaliby mnie poznać.
-Co cię tutaj sprowadza? Jakieś kłopoty?-przypomniałam sobie powrót reprezentantów Igrzysk. Niezadowolonych. Tacy byli tęczowoziemcy przeważnie, chociaż...no.. stali się milsi i bardziej pomocni, odkąd tutaj zamieszkałam i muszę przyznać, że ich odwaga jest silniejsza.
-Przysyła mnie Matibabu z wiadomością. "Przekaż Wise, że martwię się o Kirę. Biedaczka straciła nadzieję, że jest dobrą liderką, przez co zamknęła Lwią Gwardię. Jako następczyni ryku, nie może tracić siły. Pojaw się na Białej Ziemi i porozmawiaj z wnuczką" coś takiego.
Tęskniłam za tym jej gadulstwem.
-Więc.. wrócisz na Białą Ziemię?
Zmarszczyłam brwi.
-Także martwię się o Kirę. Każdy ma jednak gorsze dni i chodz bardzo bym chciała pomóc.. nie mogę teraz zostawić Zuni.
-Jak nasza mała księżniczka?
-Wyrasta na świetną liderkę,-powiedziałam z dumą. Pózniej posmutniałam,-Przekaż Matibabu, by pozwoliła działać przyjaciołom Kiry.Przyjazń jest siłą i w tej sytuacji, tylko oni tak naprawdę mogą jej pomóc. Nie żadne porady, nie działanie, a odnalezienie siebie.
Zaza skinęła. Nic więcej nie mówiąc, wzbiła się w niebo, by odlecieć.
-Wyrasta na świetną liderkę,-powiedziałam z dumą. Pózniej posmutniałam,-Przekaż Matibabu, by pozwoliła działać przyjaciołom Kiry.Przyjazń jest siłą i w tej sytuacji, tylko oni tak naprawdę mogą jej pomóc. Nie żadne porady, nie działanie, a odnalezienie siebie.
Zaza skinęła. Nic więcej nie mówiąc, wzbiła się w niebo, by odlecieć.
Spoglądałam na nią chwilę, nim odwróciłam się by skierować się ku Tęczowej Skale.
******
Hejka! Pewnie nie spodziewaliście się rozdziału tak szybko,co? :)
Hejka! Pewnie nie spodziewaliście się rozdziału tak szybko,co? :)
Mam w planach do czerwca skończyć sezon 3. Ten rozdział może wydawać się krótki i nieciekawy, ale był po prostu pisany na szybko. Wszystkie rozdziały są zaplanowane i każde wydarzenie ma jakiś sens i łączy się z kolejnym.
Cieszycie się z pojawienia się Wise?
Uf, zapowiadają się ciężkie dwa miesiące szkolne w moim życiu. Postaram się jednak być dalej aktywna. POZDRAWIAM I DZIĘKUJĘ, że JESTEśCIE.