piątek, 31 marca 2017

Rozdział 38

Narrator
Białoziemcy,po długiej wędrówce,dotarli w końcu na Lwią Ziemię.Moto szedł z początku niepewnie,dalej zastanawiając się,czy dobrze postąpił? Co słychać u Wise i dzieci? Czy przeżyję? Odgonił od siebie te myśli dopiero w tedy,kiedy stanęła przed nim biała lwica.Taje od razu ją przytuliła.
-Witam was na Lwiej Ziemi..jestem Lea , królowa Lwiej Ziemi 
-Witaj,ja jestem Moto , król Białej Ziemi
-Dziękuję ,że zgodziliście się nam pomóc – powiedziała kolorowooka
-Jakbym się nie zgodził to Wise by mnie zabiła  -powiedział ze śmiechem brązowy
-Chodźcie za mną , oprowadzę was –odparła Lea
-Dobrze 
-Lea ? – Busara podszedł bliżej lwicy -  gdzie jest Malka ?
-U siebie w jaskini z Tiffu,-odpowiedziała Lea.Lew tylko pokiwał głową i pobiegł w kierunku jego jaskini.Taje zaniepokojona,pobiegła za nim.Pozostali,ruszyli za królową.
***
Białoziemcy zwiedzali lwią krainę w spokoju.Wszystkim bardzo się podobała.Maji,Nyeusi,Moto i Mto,szli cały czas koło siebie.Mto cały czas myślał o swoich bliskich.W końcu,zwiedzili ostatni punkt królestwa i mogli w spokoju,udać się do jaskini,w której chwilowo będą nocowali.Moto chciał się jednak lepiej dowiedzieć,jaki Lea ma plan na wojnę.Poszedł więc w tym celu do lwicy.W tym samym czasie,Busara wbiegł do jaskini Malki i Tiffu.Taje poszła za nim.Brązowa lwica i brat Kilio,na widok przybyszy,wstali.Taje podbiegła do Tiffu i ją przytuliła,natomiast Malka i Busara zbliżyli się niebezpiecznie do siebie.Nie wiadome było,co z tego wyniknie.
-Busara? Co ty tutaj robisz?
-Nie widać,-odparł,-ah..ciężko mi zacząć ale..chciałbym się z tobą pogodzić
-Serio?-nie dowierzał 
-Tak.Przynajmniej,że względu na Kilio,na której obu nam zależy i..przez to,że możemy nie wrócić cało z tej wojny...
-Busara!-upomniała go Taje,przerywając ich rozmowę.Tiffu popchnęła pomarańczową,w stronę wyjścia z jaskini.Lwy mogły teraz w spokoju porozmawiać.
-No dobrze..pogódźmy się,-przerwał ciszę Malka
-I to jest twoja pierwsza dobra decyzja,-zaśmiał się Busara,-wiesz dlaczego chciałbym przeżyć na wojnie?
-Dlaczego?
-Bo chciałbym nie tylko zobaczyć dzieci i Kilio,ale także jeszcze nienarodzonego mojego potomka.
-Kilio jest w ciąży?!
-Tak..
Wise
Z głazu na którym usiadłam,wspaniale było widać całą Białą Ziemię.W oddali dostrzegłam,Aishie bawiącą się z Hurumą pod okiem przybranych rodziców lwiczki.Jeszcze dalej spacerowała Lwia Gwardia.Widziałam także,Idie i Korę,bawiące się w wodopoju.W końcu,dostrzegłam dzieciaki.Nora,Lajla,Ndoto bawili się w berka.Uśmiechnęłam się na ten widok.Podeszła do mnie Kamba,wydawała się bardzo zmartwiona.
-Coś nie tak?-spojrzałam na nią zatroskana
-Nic..po prostu tęsknie za Przyjacielem
-Dowiedź się w końcu jak ma na imię,bo nie wytrzymam,-zaśmiałam się 
-Wiesz,że za parę dni,większość z nas podrośnie
-Wiem Kambo,moja przyszła starsza nastolatko,-odparłam,-nasz Lwia Gwardia,w końcu stanie się...doroślejsza.Idia w końcu będzie mogła uczyć się polować tak...naprawdę.
-Wiele się zmienia..bardzo wiele,-powiedziała Kamba i spojrzała w niebo.
***
Przeciągnęłam się i spojrzałam w dal.Dość długo spałam.. Lwiątka dalej bawiły się na polanie.Aishi,Huru,Simba,Nora ,byli jedną grupą,a Lex,Nel,Lajla,Miko,byli drugą.Ndoto sędziował.Zasady gry w którą grali były proste.Kopali do siebie owoc,ale tylko do swoich drużyn.Inne muszą go zdobyć i strzelić bramkę.Przegrani,muszą upolować wygranym,coś do jedzenia.Mogłabym to obejrzeć całe,ale obiecałam Kilio,że pójdę z nią do medyków.Wstałam więc i udałam się po lwice.Słońce przyjemnie mnie ogrzewało,wiatr przyjemnie muskał mój pysk.Trawa była idealnie gładka i przyjemnie stawiało się na niej każdy krok.
Lajla
Kiedy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy,wyszłam pomału z łap matki.Ominęłam ostatki stada i skierowałam się ku wyjściu.Byłam smutna i to bardzo.Mój tata,walczył gdzieś tam daleko i nawet nie wiedziałam,czy żyję.Zeszłam z białej skały i udałam się na sawanne.Nie miałam problemów,z widzeniem w nocy.Noc była dla mnie niczym dzień.Kiedy znalazłam się nad wodopojem,napiłam się świeżej wody.Kiedy skończyłam,spojrzałam w niebo.Moje oczy się zaszkliły.Skoczyłam na pobliski głaz,westchnęłam ciężko i zaczęłam szukać na niebie konstalacji.Z każdym jednak moim ruchem,coraz więcej łez mnie zalewało.
-Co się dzieję?-usłyszałam obok siebie głos.Odwróciłam się szybko w jego stronę.Koło mnie stał Bahati.Zdziwiłam się na jego widok.Chciałam już się go zapytać,co tutaj robi? ale mnie uprzedził..
-Nie mogłem spać.Co się dzieję,Lajla?
Pochyliłam głowę,nie mogłam na nikogo patrzeć.Wyżalić się komuś czy nie? 
-Martwię się o wszystkich.Martwię się,że zginą..
-Rozumiem.Ja także..martwię się co będzie
-Szczerze?
-Tak,-odpowiedział mi lewek,uśmiechnął się do mnie i ziewnął,-ja już pójdę spać
Kiedy odszedł,położyłam się.Skoro i on się martwił,to może to nie jest nic złego.Jedno wiedziałam na pewno.Wiele się wydarzy,nie jednej nocy...
---------------------------------------------------------
I jak? Jak dla mnie zbyt krótki...ale nic na to nie poradzę.Nie mogłam dać tak dużo informacji itd. Rozdziały będą się rozkręcać,bo mam całą głowę pomysłów.Być może jutro,pojawi się następny rozdział.A tym czasem,wraz z Bahatim i Lajlą,chodźmy spać :)
*Pozdrawiam* 

środa, 29 marca 2017

Rozdział 37

Wczoraj,na Białą Ziemię przybyli lwioziemcy.Przez większość czasu,przechadzałam się z Adele przez różnorodne równiny,łąki i pola zielonożółtej sawanny.U Kilio ciągle przybywali Sun i Zack.Natomiast moje skarby,wraz z lwioziemskimi lwiątkami,bawili się niemal codziennie.Ndoto bardzo polubił Nel,myślę że z wzajemnością.Lajla trochę nieśmiało podchodziła do lwiątek,ale później się otworzyła.Huru z początku był niechętny,lecz później zmienił się.Nora cieszyła się,będąc liderką grupy.
Nadszedł w końcu ten dzień.Podeszłam wraz z dziećmi do stada i stanęłam przed nimi.Dzieci natomiast,podbiegły do Moto.
-Wierzę,że sobie poradzicie.Wierzę,że dacie sobie radę! Reprezentujecie Białą Ziemię,już dzisiaj wyruszycie...już dzisiaj! Wierzę...że wam się uda!-na tym zakończyłam przemowę i także podbiegłam do Moto.Wtuliłam się w jego sierść,żegnając go cieplutko.Kilio i Kamba,postąpiły tak samo,że swoimi partnerami.Poczułam czyjąś łapkę na plecach.Spojrzałam na stojące koło mnie lwiątka.Lwia Gwardia,wpatrywała się we mnie.Mogłam się domyślić,o co chodzi.
-Nie możecie wyruszyć z nimi
-Ale jesteśmy Lwią Gwardią,-powiedział syn Kilio
-Ale także lwiątkami..-na tym skończyłam i spojrzałam na oddalającym się stadem.Miałam nadzieję..Nie,ja wiedziałam,że sobie poradzą.

Narrator
Stado z Białej Ziemi,opuściło swój dom.Przedzierali się przez krzewy i szybkim krokiem,przeszli już pół wyznaczonej trasy.Na czele stał Moto,za nim szły lwy i lwice.
-Musimy przyspieszyć,-rzekł Moto,spoglądając w niebo.Pomału zaczynało się chmurzyć,a stado miało jeszcze trochę do przejścia.Wszyscy zgodzili się z brązowym i tak jak małe lwiątka bawią się w berka,tak samo oni gonili się,byle jak najszybciej znaleźć się na ziemi,gdzie za nie długo miała rozegrać się wojna.
***
Kamba nie mogła się doczekać,kiedy za parę dni,stanie się starszą nastolatką.Pomimo bólu,który odczuwała po tym,jak jej ukochany ruszył na wojnę,nie mogła przestać się uśmiechać kiedy myślała jak jako dorosła lwica,będzie potrzebna w końcu stadu.Spojrzała ukradkiem na bawiące się lwiątka i na chwilę,dopadło ją dziwne wyobrażenie.PO chwili jednak,wypadło z jej głowy i z powrotem,zatopiła się w wizerunku sawanny.
Tym czasem,Huru odszedł od bawiących się w berka lwiątek.Przeszedł koło Kamby niezauważony i na chwilę myślał,że będzie mógł w spokoju pochodzić,kiedy zatrzymał go radosny głosik.Odwrócił się z uśmiechem na pyszczku.
-Nora
-To moje imię,-zaśmiała się,-gdzie się wybierasz?
-Wiesz..chce się przejść.....sam,-dodał widząc jak lwiczka otwiera usta.Pożegnał się szybkim ,,hej" i pobiegł w stronę pobliskiej górki.Biegł najszybciej jak mógł,a wiatr przyjemnie wiał w jego stronę.Zwolnił,kiedy znalazł się blisko szczytu.Uwielbiam miejsce na szczycie,z którego widział tak jak z białej skały,całą Białą Ziemię.Przykro mu było z tym,że nie może tego miejsca nikomu pokazać.Co prawda miał rodzeństwo,ale czuł,że oni i tak przytakną i powiedzą że piękny wschód słońca,chociażby dlatego,żeby go nie urazić.Zacisnął zęby i zamknął lekko oczy,kiedy dochodził bliżej szczytu,a słońce jak oszalałe,uderzyło w jego oczy.Zobaczył coś w jego świetle.Próbował rozpoznać sylwetkę,ale w tedy wraz z postacią,zleciał że zbocza.Huruma znalazł się na dole,przygnieciony do ziemi.Mimo,iż nie można tego nazwać ciężarem.Spojrzał swoimi czerwonymi oczami,na lwiczkę.Jej futro było brązowe,ale nie był to taki zwykły brąz,ten był wyjątkowy.Spojrzała na lewka,fioletowymi oczami i ciepło się uśmiechnęła.
-Zejdziesz,że mnie?!-warknął,kiedy odkleił się od jej pięknych oczu.
-Przemyślę to,-zaśmiała się
Huruma także się uśmiechnął i właśnie w tedy nieznajoma z niego zeszła.Od razu się podniósł i usiadł przed nią.Lwiczka była chuda,bardzo chuda.Lewkowi wydawało się,że nie jadła parę dni.Chciał więc pobiec po coś na ząb,ale fioletowooka go zatrzymała.
-Jadłam wczoraj,-zaśmiała się,-ale miło z twojej strony
-Czytasz w myślach...jesteś zdecydowanie za chuda,więc pomyślałem..
-A jak ma wyglądać lwiątko,które je tylko mięso antylopy gnu
-Serio? A dlaczego nie jesz nic innego
-Wiesz..po prostu mi nie podeszło,-zaśmiała się i pacnęła lewka łapą.Zaczęła uciekać w stronę szczytu.Huru stał chwilę zamyślony,lecz po chwili,pobiegł za nią.Cali zdyszani,usiedli na głazie nieopodal.Mogli w ten sposób,lepiej zobaczyć zachodzące słońce.
-Z kąt jesteś?-spytał biały
-Z Rajskiej Ziemi
-Czemu więc tam nie mieszkasz?-zadał kolejne pytanie,-przecież to dobre kawał drogi z tond
Lwiczka posmutniała
-Moa i Kesho,tak nazywali się moi rodzice.Wiesz,nawet po śmierci,jesteśmy obecni na przy bliskich.Rodzice zmarli niedawno.Nie chciałam żyć w miejscu..które mi o nich przypominało,-powiedziała,po czym uśmiechnęła się dając lewkowi porządnego kuksańca w bok,-i spotkałam takiego jednego
Oboje odkleili się na chwilę,od zachodzącego słońca i spojrzeli na siebie.Czuli,że staną się jeszcze większymi przyjaciółmi.
-Może..chcesz dołączyć do stada?
-Chętnie,ale o to chyba trzeba zapytać władców...
-Tak się składa,że to moi rodzice
-O! To fajnie? Nie wiem.Dla mnie będziesz i tak zwykłym lewkiem,-odparła lwiczki i zaczęła myć swoją łapę.
-Fajnie! W końcu,taką pozycję bym miał,gdybym nie był..-chciał już powiedzieć,że został przygarnięty,ale się powstrzymał.Po co zaczynać wspaniałą znajomość,od takiego szoku.Zaśmiał się w myślach i zeskoczył z kamienia.Wraz z lwiczką,zaczęli kierować się w stronę białej skały.Syn Wise,nagle się zatrzymał i trzasną sobie łapą w czoło.
-Zapomniałem! Kiedy się kogoś poznaje,powinno się mu zadać najważniejsze pytanie.Więc...jak się nazywasz??
-Jestem Aishi
-Ładnie.Ja jestem Huru
Oboje z powrotem ruszyli przed siebie.Huru ucieszyła jedna ważna rzecz,że w końcu poznał kogoś,komu będzie mógł zaufać bardziej,niż rodzeństwu.Kiedy więc znaleźli się na białej skale,Huruma od razu podbiegł do matki.Wise przyjęła Aishi do stada i lwiątka w spokoju,mogły zabrać się za jedzenie kolacji.Na szczęście,tym razem była antylopa gnu.
***
Białoziemcy w końcu,zakończyli swoja podróż.Przed nimi ukazała się lwia skała,a co za tym idzie.Lwia Ziemia...
--------------------------
Przepraszam,że taki krótki i ogółem..no nie wiem.Mam nadzieję,że rozdział wam się spodobał.Jeśli chodzi o tą lwicę(jeśli jeszcze ktoś ją pamięta) to mogę zdradzić,że się wkrótce pojawi.Co do rozdziału,to nie wiem kiedy będzie,bo wiecie NAUKA.Ah :/ 
1.CO myślicie,o Aishi?
*pozdrawiam* :)



poniedziałek, 27 marca 2017

Rozdział 36

Pochyliłam się nad Norą i polizałam jej policzek.Otworzyła jedno oko.Uśmiechnęłam się do niej i głową wskazałam,abyśmy wyszły z jaskini.Lwiątko pomimo wczesnej pory,po chwili rozprysło energią.Wdrapałyśmy się na sam czubek i usiadłyśmy,wpatrzone w krajobraz.Całe królestwo,dopiero budziło się do życia,a widok jego o poranku,zawierał wdech w piersiach.Nora z zachwytem spojrzała na mnie.Uśmiechnęłam się do małej i wzięłam głęboki wdech,ciesząc się świeżym powietrzem.
-Spójrz Noro,wszystko to,co widzisz przed sobą,to nasze królestwo.Biała Ziemia.Tam daleko,jest Ziemia Strachu i miejsce płomieni.Oba są bardzo niebezpieczne,jednak to właśnie ta druga,należy także do nas.Teraz,tą piękną krainą rządzę ja i twój ojciec.W przyszłości jednak,będziemy musieli odejść i pozwolić kolejnej istocie z Kręgu Życia,zająć nasze miejsce...tą osobą będziesz ty Noro.
-Naprawdę?-ucieszyła się,lecz po chwili posmutniała i z powrotem spojrzała na królestwo.-a co jeśli mi się nie uda? Co jeśli będę złą królową?
-Och Nora..nawet tak nie mów.Wiem,że sobie poradzisz,-objęłam ją łapą
-Nigdy się nie bój przyszłości,bo liczy się to..co jest tu i teraz,-westchnęła mała i z powrotem na jej twarz wlał się uśmiech.Obydwie spojrzałyśmy na daleki widnokrąg.Kiedy,słońce w końcu wzeszło na niebo,razem z Norą udałyśmy się do jaskini zjeść śniadanie.Na dole czekał już na nas Moto.Objął swoją córkę,która następnie pobiegła do rodzeństwa,jedzącego smacznie antylopę.
Przytuliłam się do brązowego.
-Wezmę dzisiaj Ndoto i Huru,na sawanne.Nauczę ich walczyć...
-Tak wcześnie?
-To mój jedyny wolny dzień,-zaśmiał się,-ty możesz zabrać Lajlę i Norę na polowanie
-W sumie racja
-A tak ogółem,jak tam nasza przyszła królowa?-spytał 
-Dobrze się spisała,-powiedziałam i wraz z lwem,weszliśmy do jaskini.Dzieci,kiedy tylko skończyły jeść śniadanie,chciały biec na sawanne.Zatrzymaliśmy ich jednak.Moto wziął synów na naukę walki,a ja córki na naukę polowania.Lwiczki szły ochoczo i radośnie.Biegały koło moich nóg.Właściwie zwolniły dopiero w tedy,kiedy w oddali zauważyłam nornika.
-Teraz róbcie to co ja,-szepnęłam i schyliłam się.Córki zrobiły to co ja,a następnie zaczęły się skradać.Wystawiły małe pazurki i unikając wiatru,krok za krokiem,zbliżały się do nornika.W myślach obliczałam sekundy.W końcu,obie skoczyły na zwierzę.Od razu,padł martwy.Byłam z nich bardzo dumna.Pogłaskałam je po główkach i z wielkim uśmiechem,zgodziłam się,aby poszły się pobawić.

Moto
Z synami,doszliśmy do zwykłej łąki.Było na niej pełno białych kwiatów,co na tej ziemi,nie było nowością.Zawołałem Ndoto i Hurume do siebie.Powiedziałem im kilka niezłych ruchów,podczas walki,a następnie kazałem im powalczyć dla zabawy.Usiadłem niedaleko i przyglądałem się walce lwiaków.Huru walczył naprawdę nieźle,miał siłę i nie bał się zaatakować.Ndoto natomiast był większy od brata i miał lepszą strategię.W ostateczności,oboje przestali i błagalnym głosem poprosili mnie,czy mogą iść się pobawić.Dopiero w tedy spostrzegłem,że Nora i Lajla stoją obok i także proszą.Zgodziłem się więc.Lwiątka od razu,pobiegły się pobawić.Ja natomiast,wróciłem na białą skałę.

Wise
Położyłam się na podwyżu i zamknęłam oczy.Miałam ochotę,na krótką drzemkę.Zostałam jednak obudzona,przez Taje i Kilio.Zdziwiłam się,na ich widok.
-Idziemy na spacer,idziesz?-spytała Taje
-Tak,-odpowiedziałam i wstałam.Wspólnie ruszyłyśmy na sawanne.Słońce przyjemnie ogrzewało nasze futra.Wiał lekki wiatr,w o koło unosił się śpiew ptaków.Zatrzymałyśmy się na chwile,by trochę porozmawiać.W ten,do Kilio podbiegła jakaś złota nastolatka.Kilio najwyraźniej ją rozpoznała,bo obydwie się przytuliły.Zdziwiłam się,widząc również Adele,Azalee,Sawę,jakiegoś lwa i lwiątka.Widząc małe lwiątka,domyśliłam się,że to najmłodsze dzieciaki Lea.Przytuliłam Adele,a następnie spojrzałam na nią zaskoczona.
.-Co wy tutaj robicie?
-Potrzebujemy pomocy,-powiedziała Adele
-Chodźcie za mną,-odparłam i wraz z wszystkimi,ruszyłam ku białej skale.

Szybko znaleźliśmy się na jej tyłach.Przysiadłyśmy i wysłuchałam uważnie tego,co miała mi do powiedzenia Adele.Przeraziłam się,kiedy usłyszałam o wojnie między Lwią Ziemią,a Szarą i Diablo ziemią,oraz hienami.
-Pomożecie nam?-spytał Sawa
Spojrzałam na przyjaciółki,następnie na Adele i resztę.W końcu wstałam i na chwilę zniknęłam z jaskini.Wróciłam u boku Moto.Lew zmierzył wzrokiem przybyłych,uśmiechnął się i usiadł pomiędzy mną a Taje.
-Ostatnio nasze stado,wzrosło.Pomożemy wam,-powiedział brązowy
-Dziękujemy!-powiedzieli chórem
-Czyli zostaniecie tutaj tak długo,aż nie skończy się wojna?-spytała Taje
-Tak..-odparła Azalee
-Czyli Sun śpi u mnie,-zaśmiała się Kilio i objęła bratanicę
-Musimy wybrać skład,który wyruszy na Lwią Ziemię,-odparła Taje
-Racja..ale na razie muszę porozmawiać z Wise,-odparł Moto i wraz z lwem odeszłam na bok.Spojrzał na mnie zatroskany.
-Tobie nie dam walczyć na wojnie,ja pójdę
-Ale..
-Wise! Ktoś musi zostać z młodymi,w królestwie
-Lwiątka zostaną z Kambą,a ja też chce pomóc
-Wiem wiem,-odparł,-ale wolałbym,abyś została,przemyślisz to?
-Dobrze przemyślę,a na razie lepiej obmyślmy listę walczących,-odparłam,-na pewno wyślemy pół stada,w tym Przyjaciela,Nyeusi,Busarę,Mto,Taje i...
-Ja nie idę..-usłyszałam za sobą głos i odwróciłam się.Za mną stała Kilio.Zdziwiłam się trochę tym,że nie chce walczyć o miejsce w którym się urodziła.Zwłaszcza,że ją znałam.Moto odszedł zostawiając nas same.
-Dlaczego?
-Miałam powiedzieć ci to w innych okolicznościach,ale...jestem w ciąży
Zaskoczyła i ucieszyła mnie zarazem.Przytuliłam lwicę.
-Gratuluję,a Busi wie?
-Jasne,że wie,-zaśmiała się,-to już miesiąc
***
Zabrałam wraz z Taje i Kilio,Adele i resztę na zwiedzanie.Moje lwiątka,poszły z nami.Nora i Lajla,zachwycały się starszymi od siebie lwicami.Adele poznała Lajlę i się do niej uśmiechała co jakiś czas.Ndoto i Huru,woleli skupić się oglądając młode.Ndoto było trochę żal,oślepionej na jedno oko Nel.Może dlatego,pilnował by się nie przewróciła.Ten dzień był dość ciężki,więc późnym wieczorem,zjedliśmy kolację i każdy poszedł spać.

Narrator
Lajla wybiegła z jaskini i szczęśliwa,weszła na sam czubek.Położyła się na plecach i spojrzała w gwiazdy.Przymknęła oczy,a po chwili podniosła się zaniepokojona.Zobaczyła smutną Adele wychodzącą z jaskini.W pierwszej chwili pomyślała,że nie może zasnąć.Ukryła się więc za kamieniem,a w cieniu nocy,nie było jej widać.Adele tym czasem zeszła z białej skały.Lajla zbiegła zbiegła także z białej skały i zwinnie dotarła do białej lwicy.Usiadła obok.
-Martwisz się czymś?
-Tak..o moją rodzinę i przyjaciół,-odparła
-Nie martw się,wszystko się ułoży,-odpowiedziała Lajla i ziewnęła.Adele uśmiechnęła się słabo i obie,wróciły do jaskini stada.Ta noc była dla wszystkich ciężka,ale poranek już lepszy.Lwiątka wybiegły ku zabawie,a Wise zwołała stado.Moto usiadł obok ukochanej a przybyszów.Wspólnie ogłosili co zamierzają i powiedzieli,że już nie długo ruszają.

Tym czasem lwiątka,biegały po sawannie.Nel i Simba,także wybrali się niezdarnie za starszymi.W oddali można było zobaczyć Lwią Gwardie.Pod przywództwem Mii,potrolowali teren.Bahati i Bora,chcieli dziś szybciej skończyć,by móc bliżej poznać kuzynkę,natomiast Shani,Koda i Mia,woleli jeszcze trochę po patrolować.
-Pobawimy się w berka?-spytał Ndoto
-A może chowanego?-spytał Simba
Wszyscy przytaknęli i zaczęli się chować.Szukać miał Huru,który nie był z tego specjalnie zadowolony.W końcu jednak,zaczął szukać lwiątek.Pierwszą znalazł Nel,później Norę i Lajlę,jeszcze później Ndoto i na końcu Simbę.Zabawa zaczęła się na nowo.Lwiątka nie wiedziały,że ktoś ich obserwuję.Była to lwica.Cała czarna,z blizną na jednym oku.Uśmiechnęła się szyderczo,na widok młodych następców tronu.Szczególną uwagę,zwróciła w niej przyszła królowa.Po chwili,zniknęła w krzakach,a w jej głowie zrodził się pewien plan.
-----------------------------------
-----------------------------------
I jak?
Pisałam go na szybko,ale mam dzisiaj za dużo nauki.Mam jednak nadzieję,że się spodobał.Postacie z Lwiej Ziemi,są wzięte z bloga http://krollew4historialea.blogspot.com/ .Historia Wise,będzie się rozkręcać z każdym rozdziałem-to macie obiecane.Ale nie zawsze będzie spokojnie..(buhahaha)
*pozdrawiam* 

niedziela, 26 marca 2017

Rozdział 35

Kamba
Otworzenie oczu,było dzisiaj dla mnie nie rada wyzwaniem.Od razu po ich otworzeniu,musiałam je zamknąć przez nagłe płomienie słońca,oświetlające lwią jaskinię.Kiedy już doszłam do siebie,ziewnęłam przeciągle i przeciągnęłam się z łatwością.Zdziwiło mnie na chwilę,dlaczego nikogo nie ma w jaskini.Po chwili jednak,przypomniałam sobie i bardzo tego żałowałam.Marzyłam,żeby ten dzień dobiegł już końca.Lecz na nic moje prośby.Chciałam już zwiać,lecz zatrzymało mnie chrząknięcie.Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą dwie sylwetki.Białą i pomarańczową.Wise i Taje zaśmiały się,na widok mojej miny.
-Denerwujesz się?-spytała Taje i polizała mnie w czubek głowy
-Tak..co jeśli mi się nie uda?
-Kamba,nawet nie wiesz,jak ci zazdroszczę,-powiedziała Wise i podeszła bliżej mnie,-każdy chciał by mieć pierwsze polowania,a na przykład MY (chodzi o Wise,Taje,Kilio,Busarę i Nyeusi) nie mieliśmy takiej szansy.
-Upoluj dużo antylop,-dodała Taje,kiedy nagle ktoś mnie zawołał.Z ociąganiem się,wyszłam z jaskini.Od razu,dopadło mnie wiele spojrzeń.Każdy chyba chciał,zobaczyć moje polowanie..Uśmiechnęłam się dopiero,na widok Przyjaciela-mojego partnera.Podbiegłam do niego i się przytuliliśmy.Odsunęłam się na chwilę i przyjrzałam się lwu z uśmiechem.Nie był już tym samym lwiątkiem,którego kiedyś znałam.Wydoroślał teraz.Jego niegdyś mała czarna grzywka,stała się teraz dużo większa.W sumie...ja chyba też wydoroślałam i jak powiedział kiedyś Busara,wypiękniałam.Polizałam partnera w policzek,westchnęłam ciężko i ruszyłam na polowanie.Dziś,tylko ja z nastoletnich lwic,miałam przejść przez pierwsze polowanie.Musiałam sobie tylko przypomnieć lekcje,które dał mi Przyjaciel.Właśnie...muszę w końcu dowiedzieć się jak ma na imię.Ale nie teraz.Teraz,miałam ważniejsze sprawy na głowie.Użyłam swoich wszystkich zmysłów,by znaleźć swoją "ofiarę".Padła nią zebra,pasąca się na polu.Schyliłam się i bez szmeru,zaczęłam się zbliżać.Musiałam przypomnieć sobie wszystkie lekcje,które dał mi złoty.Wystawiłam więc pazury i obnażyłam kły.Byłam coraz bliżej,wiatru nie było.Przygotowałam się i z rykiem,skoczyłam na zwierzę.Ono jednak zrobiło unik i zdołało uciec.Bolało mnie całe ciało,jednak mimo tego,ruszyłam,poszukać kolejnego celu.Tym razem,bała to antylopa.Powtórzyłam wcześniejsze czynności,tym razem jednak,z zamierzonym skutkiem.Mogłam,w końcu,zaciągnąć zdobyć do białej skały.Byłam z siebie,bardzo dumna,podobnie jak inni,kiedy zajadali moją antylopę.

Wise
Kamba z radością,przyciągnęła do nas antylopę.Wszyscy zaczęli jeść i oklaskiwać młodą lwicę.Kamba-jeszcze niedawno mniejsza od mojej łapy,teraz stała się prawdziwą lwicą.Uśmiechnęłam się i zmęczona po stadnym obiedzie,położyłam się.Cieszyłam się,jak zawsze spokojem panującym na naszej ziemi.Przymrużyłam oczy i chciałam już zasnąć,jednak nie dane mi to było.Poczułam kogoś łapki na plecach i po chwili,pociągnięcie za ucho.Nie trzeba było dwóch sekund,żeby zgadnąć,że to..
-Nora!
Zielonooka z radością,stanęła pod moją łapą.Chwilę później,pojawił się koło przybranej siostry Huru.Za nimi,podeszli jeszcze zaspani Lajla i Ndoto.Spojrzeli na mnie błagalnie i już wiedziałam,o co poproszą.
-Mamo?-zaczęła Nora
-Jesteśmy już więksi i chcielibyśmy się zapytać,-dopowiedział się Huru
-Czy moglibyśmy,sami...-teraz odezwał się Ndoto
-Wyjść na sawanne,-zakończyła Lajla
-No nie wiem dzieci..-zaczęłam,lecz nie dane mi było skończyć.
-Prosimy!!!!
-No dobrze,ale tylko do zachodu słońca,moje lwiątka kochane,-zaśmiałam się i ostatni raz spojrzałam na gromadę,zanim wybiegła z jaskini.Moje maluchy,tak szybko dorastają.Były jedynymi lwiątkami w królestwie,od kąt większość stała się starsza.Moje dzieci,były że sobą bardzo żyte.Huru pomimo iż,nie był ich prawdziwym bratem,bardzo kochał swoje rodzeństwo.Można go jednak było łatwo zdenerwować,kochał rywalizację,zwłaszcza z Norą.Lwiczka także kochała rywalizację z bratem,była wielką optymistką i dość szalona.Bałam się tego trochę,w końcu to przyszła królowa.Ndoto bywał strachliwy,ale był także przyjacielski.Najgorsze było to,że nie potrafił nikomu odmówić.Co do Lajli...była nieśmiała.Z tego co zauważyłam,kochała obserwować gwiazdy i ogółem niebo.Bywała i radosna i smutna.Świetnie rozwiązywała konflikty,z resztą od dzieciństwa.Nie było tajemnicą,że była uważana za najpiękniejsze lwiątko w królestwie.Ciągle myślałam,nad słowami Moto.Czy ona rzeczywiście,może mieć dar ryku przodków?
Nie chce na razie o tym myśleć.Zamknęłam z powrotem oczy i dałam się ponieść do krainy snów.

Narrator
Dzieci Wise,z radością udały się na sawanne.Było to ich pierwsze,samodzielne wyjście.Nie były już maluchami.Lewkom zaczynały rosnąć grzywy,a właściwie grzywki.Rodzeństwo było zgrane,że sobą.Właśnie teraz,zwinnie przeskoczyły przez kłodę,stojącej na samym środku.Uśmiechnęli się,na widok motyli.Posłali sobie także porozumiewawcze spojrzenia i zaczęli się skradać w ich stronę.Jeden z nich,usiadł na kamieniu.Ndoto zauważył to i zaczął się do niego skradać.Kiedy przygotował się do skoku,motyl odleciał,a on uderzył w kamień.Rozmasował bolące miejsce i z niedowierzaniem spojrzał w dal.Pierwszy raz widział tyle zwierząt,kwiatów i trawy.Zawołał cicho rodzeństwo,by także mogli to zobaczyć.Jeden słoń,kiedy tylko zobaczył królewskich potomków,zatrąbił.
-Idziemy popływać?-zaproponowała Lajla
-Możemy,-powiedział Ndoto i chciał już ruszać ku wodzie,jednak zatrzymał go brat.
-A może się urządzimy wyścig?
-Tak,-powiedziała Nora
-Lepiej..
-Ndoto,gonisz,-zawołała Nora i pacnęła brata w bok.Ten stał chwilę skołowany,lecz później pobiegł za siostrą.Huru także dołączył do zabawy,natomiast Lajla stała chwilkę z boku.Westchnęła głośno i spięła się na wielki głaz.W oddali dostrzegła sylwetkę ojca i wujków.Jeszcze dalej,stado pasących się antylop.Po chwili,zeszła z kamienia i pobiegła do rodzeństwa.Tak jak oni,skoczyła do wody.Chlapali się,kiedy zawołała ich Wise.Lajla,Ndoto i Nora,wyszli pośpiesznie z wody,natomiast Huru pomału.Nie chciało mu się,z powrotem wracać do nudnej jaskini.Lajla uwielbiała chłodne powietrze i przebywanie na dworze,zwłaszcza w nocy.On tak jak siostra,lubił przebywać na dworze,ale w dzień.Poza tym on wolał z kimś,a ona sama.Zaśmiał się na chwilę,wyobrażając sobie,jak bardzo są do siebie podobni,mimo iż nie są spokrewnieni.Dalej jednak,nie chciał wracać.
Odwrócił się,kiedy poczuł za sobą ruch.Za nim stała Wise.Wpatrywała się w syna,a następnie złapała go w pysk i zaniosła do rodzeństwa.Cała piątka się położyła.
Zrobiła Lea
-Czemu kazałam nam,tak wcześnie wracać,-spytał Huru
-Ponieważ pomału zapada zmrok,-odparła,-mam nadzieję,że tej nocy,Lajla się nie wymknie
Spojrzała na córkę,a ta się uśmiechnęła.
-Wiesz mamo,że uwielbiam być wolna,a nocą czuję się najlepiej
-Wiem kochanie
***
Wszyscy w jaskini już spali,no prawie wszyscy.Lajla wyszła z łap matki.Jej rodzeństwo spało między Moto a Wise.Lajla uśmiechnęła się na ten widok i próbowała zejść z podwyża. Zeskoczyła z wielkim trudem.Cicho przeszła przez śpiących,by znaleźć się na zewnątrz.Weszła na sam szczyt,położyła się plecami do ziemi i spojrzała w niebo.Uśmiechnęła się i zaczęła szukać kolejnych kształtów na niebie,oraz wsłuchiwać się w szum wiatru.Uwielbiała noc i żałowała,że musi nie postrzeżenie wrócić do jaskini.
--------------------------------------
I jak wam się podoba rozdział?
1.Macie już swojego ulubieńca,wśród lwiątek?
2.Co myślicie o Norze,Ndoto,Lajli,Hurumie?
*pozdrawiam* 

sobota, 25 marca 2017

Rozdział 34

Każdy w życiu,ma swój ulubiony dzień.Ja miałam ich wiele.Najlepsze były ty,spędzone z rodziną.Maluchy,budziły się każdego świtu i domagały się uwagi.Zawsze zaspana,karmiłam je i pielęgnowałam.Tego dnia,było tak samo..Kiedy tylko nadszedł świt,nakarmiłam i wypielęgnowałam moich krzykaczy.Obudziłam Moto i razem wyszliśmy na sawanne.Położyliśmy się niedaleko wodopoju.Maluchy od razu,zaczęły się bawić.Huruma stał się dla młodych,jak prawdziwy brat.W ogóle,rodzeństwo miało że sobą dobre kontakty.Nora i Huru,rzucili się na siebie i zaczęli dla zabawy warczeć.Lajla wolała leżeć,przytulona do Ndoto.Przyglądaliśmy się temu,że śmiechem.Podbiegł do nas Bahati i przyglądał się maluchom.
-Fajne,-zaśmiał się,kiedy Huru złapał jego ogon i zaczął się bawić
-Miło to słyszeć Bahati..-odparł Moto,-a ty nie jesteś na patrolu?
-Niby tak,ale bez przywódcy,to żadna Lwia Gwardia
Syn Kilio,odbiegł.Spojrzałam na Moto z porozumieniem.
-Myślisz o tym,żeby go znaleźć,prawda?-spytał ziewając
-Nie o to mi chodzi...myślisz,że Lajla będzie miała ryk przodków?
-Może mieć,ale w to wątpię
-Dlaczego?
-Sam nie wiem,-odparł,zamykając oczy
***
Narrator
Kamba skradała się cicho do ofiary.Łapa za łapą,była coraz bliżej celu.Skuliła uszy,wystawiła pazury i była już gotowa skoczyć,jednak jej cel uciekł.Antylopa pobiegła szybko przed siebie,zostawiając brązową na ziemi.Do jej uszu,dotarł śmiech.Odwróciła się i skrzywiła.Przyjaciel siedział obok białej skały i śmiał się z brązowej.Ta w pośpiechu wstała i zajęła miejsce obok lewka.Nie długo,ona jak i on,mieli stać się nastolatkami.Przed Kambą był ciężki dzień,w którym musiała pokazać,nie tylko że umie polować,ale także,że nada się do przyszłej roli w stadzie.
Przeniosła wzrok na zamyślonego lewka.
-Nad czym tak myślisz?-spytał i przymrużyła oczy
-Myślę,jak by cię tutaj nauczyć polowania
-Nauczysz mnie?
-No pewnie...chodź
Jasno złoty,pokazał jej jak odpowiednio się ustawić i z mocnym westchnieniem,zaczął się skradać do ofiary,którą tym razem miała paść drobna zebra.Kamba naśladowała jego każdy ruch.Byli coraz bliżej i w końcu oboje skoczyli.Nie chcieli jednak zabijać stworzenia,więc pozwolili mu uciec.Przybili sobie piątkę i przytulili się.Kamba wydała się być zaniepokojona,kiedy spojrzała przed siebie.
-Co się stało?
-Tam ktoś jest,-odparła,na co lewek się odwrócił i także zaczął podziwiać coś w oddali.
-Lepiej powiedźmy Wise,-powiedziała Kamba i wraz z lewkiem,pobiegła do królowej.
***
Wise
Z beztroskiego snu,wyrwało mnie mocne szarpnięcie.Otworzyłam oczy i ujrzałam tym samym Kambę i ...tego bez imiennego.Na twarzy malowało im się przerażenie.Podniosłam głowę.
-Coś się stało?
-Ktoś jest na granicy,-powiedziała Kamba
-Kto?-spytał tym razem Moto,który właśnie się obudził
-Tego królu nie wiemy,-powiedział Przyjaciel 
Spojrzeliśmy na siebie z Moto,a później na Kambę.
-Twój przyjaciel nasz zaprowadzi,a ty zajmiesz się młodymi,dobrze?-spytał Moto,Kamby
-Dobrze,-mówiąc to,podeszła do maluchów i przysiadła obok.Podnieśliśmy się z brązowym i pobiegliśmy za Przyjacielem.Musieliśmy,jak najszybciej znaleźć się we wskazanym miejscu.Przyspieszyliśmy.Z każdym krokiem,coraz bardziej widziałam tą sylwetkę.Była na tyle mała,że mogłam rozpoznać w niej lwiątko.Zwolniłam i podeszłam bliżej.Lwiczka była ciemno kremowa,z brzuchem,pyskiem i łapkami jasnymi.Spojrzała na mnie swoimi wielkimi,fioletowymi oczami.
-Witaj,jestem Wise,a ty?-spytałam,na co lwiczka trochę się cofnęła i spojrzała na mnie podejrzanie.
-Po co pani to wiedzieć?-spytała
-Jestem królową tej ziemi
-Miło poznać,-powiedziała,-jestem Mia
-Co tutaj robisz,bez rodziców..
-Mogę powiedzieć później,nie mam ochoty teraz rozmawiać..jestem głodna,-powiedziała,na co ja kiwnęłam głową i obie,w towarzystwie Moto i Przyjaciela,poszliśmy w stronę białej skały.

Zaskoczył mnie fakt,że lwiczka umie polować.Upolowała średnią antylopę i razem zaczęłyśmy ją zajadać.Miałam nadzieję,że lwiczka w końcu powie,dlaczego jest tutaj sama.Kiedy skończyliśmy jeść,razem z fioletowooką położyliśmy się w cieniu drzew.Chłodny wietrzyk,przyjemnie czochrał moje futro.
-Więc,opowiesz coś więcej?
-Jasne,a więc..Od śmierci rodziców,nie mam domu.Podróżuję z jednej ziemi na drugą i zawsze mam nadzieję,że tam znajdę dom.Robię to,od kąt byłam mała.Musiałam sama,wszystkiego się nauczyć.
-Ciekawe...może,chcesz dołączyć do stada?
-Mogę?!
-No jasne,-powiedziałam,-a teraz chodź,poznasz inne lwiątka
***
Przysiadłam obok przyjaciół,nad wodopojem.Mia podbiegła do grupy.Z początku była nieufna,lecz później bawiła się wesoło w towarzystwie Lwiej Gwardii,Idii i Kory.
-Miła jest ta mała,-powiedziała Maji,-może,to ja ją przygarnę?
-Możesz,-spojrzałam na nią
-Pewnie,raczej Shani nie będzie miała nic przeciwko temu,-siostra spojrzała na szarą lwiczkę,wesoło bawiącą się z Mią i Korą.
Zachowanie ciemno kremowej,coraz bardziej wzbudzało we mnie pewien pomysł.Dopiero kiedy,uratowała Idie przed upadkiem do wody,wstałam i podeszłam do lwiątek.
-Coś się stało ciociu Wise?-spytała mnie Shani
-Możliwe...wiecie co,chyba znalazłam przywódce Lwiej Gwardii
-Kogo?
-Kogoś,kto ma duże doświadczenie,-zaśmiałam się,-nowym przywódcą Lwiej Gwardii zostaje Mia
-N-naprawdę?-zapytała z niedowierzaniem Mia,a każde lwiątko zaczęło jej gratulować.Nie wiem,czy to była dobra,czy zła decyzja.Wierzę,że mała sobie poradzi.Uśmiechnęłam się i poszłam po moje dzieci.Lwice poszły na polowanie,lwy i Lwia Straż na patrol.Tylko ja zostałam w jaskini,wraz z dziećmi i Kamba.Brązowa wydała się jakaś niespokojna.
-Coś się stało?-spytałam,puszczając ostatnie lwiątko z uścisku
-Tak..boję się przyszłości
-Niczego się nie bój i idź wciąż do przodu,-zachichotałam,-mama byłaby z ciebie dumna.
--------------------------------
Mam nadzieję,że rozdział się spodobał,pomimo iż jest krótki.Postać Mii,wymyśliła Lea.Życzę wam miłego dnia i *pozdrawiam*

wtorek, 21 marca 2017

Rozdział 33

Ten dzień zapowiadał się leniwie.Kiedy tylko słońce wzeszło się na najwyższy punkt,całe stado ruszyło nad wodopój.Lwiątka od razu,ruszyły do zabawy,a lwice położyły się na skałkach.Z przyjaciółmi,położyliśmy się koło brzegu.Z tego miejsca,świetnie widziałam zabawę lwiątek.Kamba rozmawiała,że swoim partnerem,a młodsi się bawili.Nawet Lwia Gwardia,zrobiła sobie przerwę.Moje dzieciaki,także brykały niezdarnie po sawannie.Kontem oka,dostrzegłam Kilio że złością przyglądającą się Busarzę i Maji.Taje,która rozmawiała z Nyeusi o nowych lwicach w stadzie itd. PO chwili,przyszli do nas chłopcy.Mto,przytulił się do Taje,a Moto do mnie.Polizałam go w policzek i razem przyglądaliśmy się skaczącej na motyle Norze.W końcu,wszyscy się rozeszliśmy.Moto zabrał dzieciaki,a ja ruszyłam przed siebie.Miałam ochotę coś zrobić,co kol wiek.Słońce,nie grzało dzisiaj tak bardzo,więc była idealna pora na spacer.Przeszłam więc,przez pół królestwa,kiedy moim oczom ukazało się pewne miejsce.Miejsce Płomieni.Pamiętam,jak jeszcze jako nastolatka,zostałam otoczona płomieniami.Ogień,wyrządził wiele zła.Odwróciłam już wzrok i miałam iść..ale coś mi nie pozwoliło.Intuicja,kazała mi iść w stronę tego miejsca.

Kiedy znalazłam się,na spalonej trawie,zaczęłam iść prosto przed siebie.Źle się czułam,wchodząc coraz dalej.Miałam dziwne przeczucia..bardzo dziwne.Odetchnęłam,kiedy znalazłam się na samym końcu miejsca.Był to teren w całości pokryty skałkami.Były szare i zimne w dotyku.Chodziło się po nich gorzej,niż po spalonej trawie.Dobra,pora wracać!-pomyślałam i odwróciłam się,w ten jednak usłyszałam coś.Kiedyś już słyszałam ten dźwięk.Ten był jednak dużo cichszy i mniej spokojny.Odwróciłam się z powrotem i stanęłam na jednej z skałek.Zajrzałam do jej szczeliny i...zobaczyłam lwiątko.
Lwiątko ma czarny nos,tylko dałam zły i nie mogę poprawić (xd)
Było całe białe i wyglądało na trochę młodsze od moich.Spojrzał na mnie czerwonymi oczkami i poruszył łapkami w moją stronę.Stuknęłam go nosem,oddychał lekko.Bez wahania złapałam go za kark i pobiegłam w stronę baobabu Matibabu.Wiedziałam,że każda sekunda się liczy.Musiałam go uratować.Przyspieszyłam.Minęłam zwierzęta i znane mi miejsca.Wiele spojrzeń,spojrzało na mnie.Nie codziennie,widuję się taki widok.W końcu,dobiegłam do baobabu.Wdrapałam się po drewnianych schodkach,prosto na górę.Szara lwica,kiedy tylko zobaczyła mnie z lwiątkiem,od razu je ode mnie zabrała i pobiegła do drugiego pomieszczenia.Zaczęłam się rozglądać w stresie,dostrzegłam wiele obrazków.Jeden z nich przedstawiał mnie,Moto i nasze dzieciaki.Obok mnie stała Lajla i Nora,obok Moto,Ndoto i jakiś lwiak.Na środku było narysowane kółko.Nad mną była namalowana niebieska pręga z kawałkami białego,natomiast nad Norą,niebieska.Dalej patrzyłam na ten obrazek,kiedy przyszedł Rafa.Zauważyłam,że wzdycha ciężko.
-Coś nie tak?
-Nie nie..wszystko dobrze,-powiedział schylając głowę,-możesz zobaczyć lwiątko
Nie trzeba było powtarzać,od razu podbiegłam tam,gdzie jeszcze przed kilkoma minutami udała się Matibabu z lwiątkiem.

W pomieszczeniu,było więcej mikstur niż w pierwszym.Podeszłam do zmartwionej szarej lwicy.Kiedy jednak mnie zobaczyła,uśmiechnęła się nieszczerze.Pokazała mi maleństwo,śpiące na blacie drewnianym.Podeszłam do niego i sprawdziłam jak się ma.Już lepiej oddychał,ale i tak słabo.
-Ma problem z oddychaniem,-wyprzedziła moje pytanie szara,-od wczoraj leży w tej jaskini,miał wiele szczęścia
-Miał? Czyli to chłopiec?
-Tak,-powiedziała z przekąsem,-co chcesz z nim zrobić?
-Jeszcze nie wiem,-spojrzałam na dopiero co obudzonego lewka,-porozmawiam z Moto i spróbujemy znaleźć jego rodziców
-Dobry pomysł,-odparła,-a teraz przepraszam,ale jestem zajęta więc..
-Kiedy lwiak,będzie mógł wyjść?
-Jutro,jeśli jego stan nie ulegnie zmianie
-Dobrze,dziękuję...do widzenia Matibabu
-Do widzenia Wise
***
Następnego dnia,lwiątko mogło wyjść.Wzięłam je w pysk i pobiegłam na białą skałę.Opowiedziałam wczoraj,o wszystkim Moto.Ogłosiliśmy stadu,że poszukujemy rodziców lwiaka,jednak nikt się nie zgłosił.Nie mieliśmy więc,co zrobić z maluchem.Kiedy weszłam do jaskini,położyłam się,a lwiątko wzięłam w łapy.
I znowu problem z nosem (xd)
Tuliłam go właśnie w łapach,słuchając jego wolno bijącego serca,kiedy do jaskini weszła Taje.Spojrzałam na nią zaskoczona,kiedy przysiadła obok mnie.Wiedziałam,że coś się kroi.
-Wise,co chcesz z nim zrobić?
-Cóż,chyba oddamy go z Moto,jakiejś lwicy albo...
-Albo,sama go przygarniesz
-Co?
-To co słyszysz,-powiedziała,-nie uważasz,że ten maluszek powinien mieć zarezerwowane miejsce w twoim sercu?
-Taje ja..
-Nie przerywaj! Ma taki sam kolor sierści,jak twoje młode i ty,niczym się nie wyróżnia.No może nosem i oczami,ale się nie domyśli,że jest adoptowany,będziecie żyć tak..jakby był waszym synem.
-Taje,to nie jest takie łatwe,-jej argumenty,coraz bardziej mnie przekonywały,ale nie wiedziałam,czy to dobry pomysł.Polizałam malucha po głowie.
-Dlaczego,ci na tym tak zależy?-spytałam 
-Dlatego,że wiem jak to jest być na jego miejscu
-Nigdy mi nie mówiłaś,o swoim życiu...
-Jeśli to cię przekona do adopcji,to zgoda,opowiem....
Byłam małą pomarańczową lwiczką,urodzoną w Tęczowej Krainie i tam wychowywanej przez rodziców.Poznała najlepszą przyjaciółkę,miała kochających rodziców,jej życie było wspaniałe.Jednak nie...pewnego dnia,dowiedziałam się od pewnej lwicy,że moi rodzice nie żyją.Zginęli z powodu pożaru,który rozbłysł niedaleko.Przytuliłam się w tedy do pewnej lwicy,która chciała mnie przygarnąć.Płakałam wiele dni.Byłam szczęśliwa,kiedy dowiedziałam się,że mam szanse na adopcję.Oni jednak ją odwołali,mówiąc że nie jestem i nigdy nie będę nic warta.Nigdy się tym nie przyjęłam,ale wiem,że każe młode zasługuję na kochający dom.Daj go temu maluchowi...
-Taje..
Nic nie odpowiedziała,opuściła jaskinię.Byłam wstrząśnięta jej wyznaniem.Nigdy bym nie podejrzewała,że pamięta Niko i Idie-jej rodziców.Zrobiło mi się smutno i jeszcze bardziej,przytuliłam się do lwiątka.
-Dobrze kochanie,przygarnę cię,-szepnęłam mu na ucho,-ale będziesz wiedział o adopcji,nie chce,żebyś później przez to cierpiał.
Została tylko jedna kwestia,jak go nazwać.Skoro miał należeć do rodziny,chciałam żeby miał imię,które by pasowało.Nie mogłam jednak,znaleźć odpowiedniego imienia.Spojrzałam na malucha i powiedział,pierwsze imię które przyszło mi do głowy:
-Huruma*w skrócie Huru,-zaśmiałam się
*** 
------------------------------------------------
I jak wam się podoba rozdział? jakieś przemyślenia? 
*litość
*pozdrawiam*

poniedziałek, 20 marca 2017

Rozdział 32

-Chłopcy przestańcie,ile razy mam wam powtarzać,że miejsca na Lwiej Ziemi,wystarczy dla każdego,-powiedziała już po raz setny Kilio.Jej sensowne argumenty,nie docierały jednak do Malki i Busary.Lwy dalej mierzyły siebie wzrokiem.Busara był zły,że Malka i Kilio,chcieli pójść na spacer bez niego.Miałam dość oglądania tej ,,wojny" i odeszłam.Nad wodopojem,odpoczywało całe stado.Przekazałam Kiarze,Lajlę,a sama pobiegłam do lwic.Ułożyłam się pomiędzy Lea a Taje.Słonko przyjemnie nas ogrzewało.Nie mogłam się jednak skupić.Ciągle myślałam,o przepowiedni która pokazała mi się poprzedniej nocy:

Czerwone oczy,przyniosą cierpienie
Kiedy biały lew,stanie się złym charakterem
Już nie ma ratunku,już nie ma pomocy
Biała lwica koło lwiątka kroczy...

-Lea ? – zapytała Taje
- Tak ?
-Gdzie jest Kissasi ? ,bo jej od wczoraj nie widziałam , a jej syna tak – zapytała lwica , na co biała posmutniała
-Arro złapał Sawę i chciał wymiany , Sawę za Kissasi , Kiss oddała się w jego ręce , nie słuchając nas  - odpowiedziała Zawadi  ,Lea jeszcze bardziej po smutniała .
-Przepraszam ,nie wiedziałam – powiedziała Lwica
-Nie masz za co – odpowiedziała kolorowooka – idę się przejść
Po chwili, podszedł do nas Koda-mąż Lea.Spytał,co się stało.Jedno słowo wystarczyło,by wszystko zrozumiał ,,Kissasi".Chciał za nią biec,lecz go powstrzymałam.
-Ja pójdę,-powiedziałam,a widząc jego minę,dodałam,-ja idę,koniec i kropka.
Pobiegłam za białą lwicą.Była szybka,lecz na szczęście,kiedy biegałam z Borą,trochę potrenowałam.Dogoniłam ją i stanęłam naprzeciwko niej.
-Coś się stało?
-Nic , po prostu chciałam się przejść !- wiedziałam,że Lea skłamała
-Przecież wiem , że kłamiesz – odpowiedziałam
-No dobrze , po prostu martwię się o Kissasi  , to przez ze mnie wróciła na Diabloziemie , jakbym nie pozwoliła wyjść Sawie , to by tu była z nami – powiedziała
-To nie twoja wina..Ona na pewno żyję, Odbijemy ją !- powiedziałam i przytuliłam lwicę.Później,dość długo rozmawialiśmy.Opowiedziałam jej o moich słodziakach.Chciałam też,powiedzieć jej o tym śnie,ale bałam się,że mnie wyśmieję.Milczałam więc w tym temacie i podsunęłam kolejny temat.
-Nie będziesz tęsknić za zabawami z swoim dziećmi?
-Jasne , że będę tęsknić , za zabawami z moimi skarbami , lecz oni dorastają , a ja nie będę stała na ich drodze – powiedziałam , zauważyłam , że trochę zdziwiło ją moje pytanie – a już niedługo będą mieć młodsze rodzeństwo
-Czekaj , czekaj … ty jesteś w ciąży ?!- zapytałam zaskoczona.Przytaknęła,na co ją przytuliłam.Szepnęłam jej do ucha ,,gratuluję".Przeżyć od nowa przygodę z takim lwiątkiem,musi być piękną zabawą.Może,kiedyś poznamy nasze maluchy.Kto wie? Wszystko się może wydarzyć.Trochę później,każda z nas poszła we własną stronę.Przechodziłam właśnie koło lwiej skały,kiedy zderzyłam się z Busarą.
-Masz twardy łeb,-westchnęłam i spojrzałam na lwa.Był wściekły...bardzo wściekły.
-Co się dzieję?
-Mam dość tej Lwiej Ziemi,-westchnął,kiedy trochę ochłonął,-Nyeusi poszła na polowanie,Taje jest z lwicami,ty włóczysz się nie wiadomo gdzie,a Kilio...spędza ciągle czas z tym swoim braciszkiem...Mam dość!
-Zazdrość ci dupę ściska,-zaśmiałam się,-spokojnie,pod zachód wracamy..
-Nasza paczka miewa pomału problemy,-z tym zdaniem mnie zostawił.Może,miał trochę racji.Też miałam dość tego,że każdy z nas dyktuję własną drogę,że się rozdzielamy.Nie chce stracić przyjaciół,przecież to dzięki nim,jakoś mi się udało.Westchnęłam ciężko i poszłam w stronę lwiej jaskini.Chciałam uściskać moją córeczkę,w końcu bardzo za nią tęskniłam.
****
-Żegnaj braciszku,-westchnęła Kilio i przytuliła się do złotego.Ten także ją objął.Na ten widok,moje serce się rozczuliło.Rzuciłam porozumiewawcze spojrzenie Taje i obie rzuciłyśmy się z uściskiem na Lea.
-Do zobaczenia...królowo,-zaśmiałam się
-Pa Wise,-rzuciła Lea z uśmiechem,-a i pamiętaj...nie mów tak do mnie
-Wiem wiem
-Do zobaczenia,-powiedziała Taje i razem z lwicą,poszłyśmy do grupy.Wzięłam Lajlę w pysk i ruszyłam z pomarańczową i czarną przodem.Kilio i Busara szli na końcu,nie kłócili się,ale czułam,że coś wisi w powietrzu.Droga powrotna minęła szybko,ale w smutku.Dopiero na Białej Ziemi,uśmiechnęliśmy się.Od razu,podbiegłam do Moto.Objął mnie,a ,,córeczkę tatusia" polizał czulę po główce.Kamba położyła mi pod łapami Norę i Ndoto.Nora po przytuleniu mnie,rzuciła się w objęcia siostry.Patrzyliśmy z rozczuleniem,na ich igraszki.W końcu,cała rodzina w komplecie.Znaczy,tak w tedy myślałam.....
--------------------------------
Rozdział jest połączony z blogiem Lea-http://krollew4historialea.blogspot.com/
Malka i Busara,chyba się nigdy nie polubią xddd co innego,większość bohaterów.Białe lwice,zawsze znajdą,że sobą porozumienie :) 
1.Co myślicie o przepowiedni,czy się spełni?
2.Czy paczka się rozpadnie? 
3.Smutno wam,że Wise wróciła,czy może jesteście szczęśliwi,bo w końcu rodzinka jest w ,,komplecie"?
4.O co chodziło,w ostatnich słowach Wise?
*pozdrawiam*

niedziela, 19 marca 2017

Rozdział 31

*-przeczytaj
Na granicy
-Jak mogłeś!-krzyknął lew i uderzył Sawę
-Nie mogłem jej zabić!
-To chociaż..mogłeś nie mówić,gdzie jest!
-Stało się trudno...
-Nie trudno! Masz tam biec,byle żyby pierwszy dostać w łapy małą!
-Ale..
Lew warknął,na co Sawa się uciszył.Przytaknął i zaczął biec skrutem,który tylko strachoziemcy i on znali.Nie był szczęśliwy,ale wiedział,że musi tak postąpić.
***
Wise
Razem z Nyeusi,biegliśmy tak szybko,na ile na tylko siły pozwalały.Byliśmy już blisko granic Rajskiej Ziemi.Jeszcze tylko trochę i przytulę moją córeczkę.Kierowały mną różne emocje,ale radość,górowała nad nimi.W końcu,która matka nie cieszy się na myśl,że zaraz zobaczy swoje dziecko.W końcu,udało nam się przekroczyć granicę i byliśmy na Rajskiej Ziemi.Nyeusi sapiąc,usiadła.
-Wise,tylko chwila przerwy..proszę!
-No dobrze...ale chwila,-powiedziałam i usiadłam.Pewnie was zastanawia,dlaczego możemy odpoczywać na obcej ziemi..? Od kąt Kora,została królową..dostaliśmy pokój z Rajską Ziemią.Ale wracając.Wstałam pośpiesznie i zmusiłam czarną,żeby zrobiła to samo.
-Chodź,upolujemy coś..
-Zgoda,-przytaknęła Nyeusi i obie zaczęłyśmy węszyć.Wytropiłam nieduże stadko antylop.Od razu,zaczęłyśmy się skradać.Dawno,nie polowałam u jej boku.Może dlatego,dopiero za trzecim razem,upolowaliśmy zdobycz..? Od razu,zabrałyśmy się do jej jedzenia.Trochę zostawiliśmy,żeby się nie przejeść.W końcu,dzieli nas jeszcze trochę od Lwiej Ziemi.

Narrator
Shetan uśmiechnął się szyderczo,kiedy w oddali dostrzegł Kambę.Córka Nzuri,goniła za jakimś kamieniem,że znudzeniem czekając na przyjaciela.Lewek zbliżył się bardziej,tak że w końcu,spojrzeli sobie w oczy.Lwiczka odsunęła się trochę.
-Czego?-próbowała zapytać grzecznie.Tak bardzo,nienawidziła lewka,że przyszło jej to z trudem.
-Phi..jak zawsze obrzydliwie słodka,-powiedział,-przyszedłem zapytać,czy chcesz się pobawić?
-Z tobą? Wiesz..nie za bardzo mam ochotę
Brązowy nie przejął się jej słowami i wskoczył na lwiczkę.Ugryzł mocno jej ucho,tak że pisnęła.Był jednak,na tyle silny...że nie mogła mu uciec.Warknęła więc i jakoś,udało jej się go rzucić.
-Co ty wyprawiasz? To boli!
-Ma boleć słonko,-zaśmiał się,-no co,lwiczka będzie płakać..ojoj
-Coś cię boli!?!
-Możliwe...ciebie zawsze bolało,-kontynuował kłótnie
-Daj mi spokój,-próbowała odejść,ale zastąpił jej drogę,-puść mnie idioto!
Pchnęła go,a lewek warknął.Walnął ją mocno w policzek.Pisnęła i padła na ziemię.Znowu uniósł łapę.
-Pożałujesz wszystkiego!-warknął.
Chciał już ją uderzyć ponownie,jednak ktoś na niego wskoczył.Był to jego brat.Warknął na Shetana i przycisnął go mocno do ziemi.
-CO robisz bracie?-warknął Shetan
-Nie nazywaj mnie już tak,nie jesteśmy braćmi.Czemu ją ranisz? Wynoś się!!
Nad lewkiem krążyła taka złość,że dobrze,że Shetan uciekł,bo by pewnie został rozszarpany.Przyjaciel,podbiegł do Kamby.Przytulił lwiczkę i pomógł jej wstać.Kamba wtuliła się w jego sierść.
-Nie bój się..-nie pomogło,jej serce dalej biło jak oszalałe,-chodź,coś ci pokażę
***
Wise
Byliśmy już blisko Lwiej Ziemi.Dzielił nas zaledwie kawałek.W końcu,stanęliśmy na zielonej trawie.Przypomniały mi się wszystkie wspomnienia,które przeżyłam..zaledwie miesiąc temu,a może i więcej.Ciekawe,jak się wszyscy zmienili i czy mnie pamiętają.Szłam pewniej niż Nyeusi.W końcu,znałam już tą ziemię.Przeszliśmy już większą część trasy,kiedy Nyeusi mnie stuknęła.Spojrzałam w tą stronę,co ona.Nie dowierzałam.Biała lwica,miała w łapach moją małą córeczkę,którą Rozpoznałam  po czarnych uszach.Spojrzałam na Nyeusi i razem,podeszliśmy do lwicy.Spojrzała na nas czerwonymi oczami,była zaskoczona.Skoczyłam na nią i przygniotłam z łatwością do ziemi.
-Kim jesteś ? i skąd miałaś Lajle , moją córeczkę ? –warknęłam.
-Wise !!- usłyszałam i się odwróciłam.Spojrzałam na białą lwicę i ją rozpoznałam.Lea.
-Lea !- krzyknęłam.Zeszłam z lwicy i przytuliłam lwioziemke.
-Czemu się rzuciłaś na moją córkę ? zapytała Lea
-Córkę , to jest Adele ? –zapytałam zdziwiona – ależ wyrosłaś !-zwróciłam się do lwicy,którą przytuliłam,– przepraszam , że cię zaatakowałam
-Nic się nie stało , rozumiem – powiedziała – w końcu to twoja córka !
-Co ? Lajla to twoja córka ? – zapytała Lea,a ja kiwnęłam głową
-Poznajcie Nyeusi !- powiedziałam i pokazałam łapą na czarną lwice , która trzymała Lajlę .Na widok malucha,podeszłam do niej i ją przytuliłam.W końcu,moja córeczka była że mną,-tęskniłam Lajla
-Chodźcie na Lwią Skałę ! –zaproponowała Lea
-Ale , my już będziemy powoli wracać …- zaczęła Nyeusi
-Nie, nie , nie już niedługo zrobi się ciemno ! – powiedziała z uśmiechem Lea– zostańcie na noc!
-Tak jest , królowo – krzyknęłam roześmiana
-Dobrze wiesz , że nie lubię , gdy tak na mnie mówisz!
-Wiem ! –krzyknęłam roześmiana – ale kocham cię denerwować !- powiedziałam i po chwili,wszyscy poszliśmy na lwią skałę.Wzięłam malutką w pysk i poszłam ku znajomej skale.Wszyscy ucieszyli się na nas widok,tylko Malka był smutny.Pewnie dlatego,że nie przyszła z nami Kilio....
To jest piękne :')
Opowiedziałam wszystkim,jak u nas słychać,podziękowałam także Kiarze,że zajęła się moją córeczką.Nie mogłam się doczekać,kiedy Lajla wróci do rodzeństwa.
***
Narrator
Kamba szła za przyjacielem.Lwiak zaprowadził ją już daleko od białej skały.W końcu,doszli do urwiska.Przysiedli u jego końca i wpatrywali się w zachodzące słońce.Kamba pierwszy raz w życiu,widziała coś tak pięknego.
-Piękne...
-Tak jak ty,-uśmiechnął się lewek,na co lwiczka się zarumieniła,-od zawsze chciałem ci to powiedzieć,ale nie miałem odwagi..
-Że jestem piękna?
-Nie,chciałem zapytać...czy zostaniesz moją partnerką,-spojrzał jej głęboko w oczy.Lwicze łzy poleciały z oczu,uśmiech nasunął jej się na twarz.
-Tak przyjacielu,zostanę twoją dziewczyną,-rzuciła mu się w ramiona.Po chwili,czułego przytulania,usiedli z powrotem,wpatrzeni w zachód słońca.
-Powiesz mi w końcu,jak masz na imię?
-Tak,ale nie teraz,-zaśmiał się i polizał lwiczkę.Chwilą się dłużyła,w końcu liczyli się teraz tylko oni.
***
Narrator
Sawa był smutny a jednocześnie zły.Chciał pierwszy mieć w łapach Lajlę,a tu widzi,że Wise pierwsza odnalazła Lajlę.Musiał jakoś wytłumaczyć swojemu pracodawcy,że nie dał rady.A może skłamie? Zaczął się cofać,byle szybko dotrzeć do granicy.W tym czasie,kiedy lew odchodził,ktoś przychodził.Przez granicę Lwiej Ziemi,przeszli właśnie kolejni goście.Pomarańczowa lwica i jej złota przyjaciółka,szły pewnie przez lwią krainę,natomiast lew idący z nimi..szedł niepewnie.Dopiero przy lwiej skale,dogonił towarzyszki.Kilio spojrzała na Busarę,tym samym dając mu znak,żeby ryknął.Lew oczywiście wykonał zadanie i parę minut później,koło nich pojawił się brązowy lew.Mimo późnej pory,Taje i Kilio go rozpoznały i się pokłoniły.
-Witaj Koda,mam nadzieję,że nas pamiętasz,-odezwała się pomarańczowa.Koda-mąż Lea,rozpoznał lwice i uśmiechnął się,lecz nie tracił dalej czujności,zwłaszcza na widok lwa stojącego obok lwic.
-To jest Busara,-Kilio domyśliła się o co chodzi lwu,-mój mąż
-Czy jest tu może Wise,Nyeusi i Lajla?-spytała Taje
-Tak...chodźcie,-uśmiechnął się i wszyscy weszli do jaskini.Kiedy tylko przyjaciele,zauważyli Wise,podbiegli do niej.
-Cieszę się,że odnalazłaś córkę,-powiedziała Taje
-Ja także,-uśmiechnęła się Wise
Lea podeszła do lwic i wszystkie się przytuliły.Później przedstawili wszystkim Busarę.Kilio przytuliła się do brata,o co był zazdrosny i jak można się domyślać,doszło pomiędzy nimi do sprzeczki.Na szczęście,Kilio ich rozdzieliła.Jedno było pewne,ci dwaj się nie polubią.Wise uśmiechnęła się na ten widok,spojrzała na córkę.Była szczęśliwa...naprawdę szczęśliwa.Mimo wszystko czuła,że coś się wydarzy.

sobota, 18 marca 2017

Rozdział 30

Jeśli chcesz wiedzieć,co się dalej dzieję z Lajlą,zapraszam

Na Lwiej Ziemi
Biała lwiczka biega po jaskini.Od paru dni,doskwierała jej samotność.Tęskniła za kimś..lecz nie wiedziała za kim.Kiara dobrze się nią zajmowała,mimo to mała pragnęła czegoś więcej.Spojrzała na wyjście do jaskini,podniosła łapkę i zaczęła pomału opuszczać grotę.

Biała Ziemia (perspektywa Wise)
Minęło parę dni od wszystkich wydarzeń.Pomimo poszukiwań,Lajla jeszcze się nie odnalazła.Tęsknota za nią,rosła coraz bardziej.Nora i Ndoto,stawiali już pierwsze kroki..kiedy ich siostra była gdzieś na tym wielkim świecie.Nie mogłam usłyszeć jej pierwszych słów,zobaczyć pierwszych kroków.Byłam z tego powodu smutna.Nie chciałam się poddawać,chciałam znaleźć córkę za wszelką cenę.

Po obiedzie,poszłam z dziećmi nad wodopój.Nie umiały za dobrze chodzić,ledwie co utrzymywały się na nogach,więc wzięłam je na grzbiet.Na miejscu,położyłam się na głazie,a lwiątka poszły się bawić.Ganiały się i gryzły w ucho.Wydawały się jednak smutne.Czasem wydaję mi się,że one o wszystkim wiedzą.Ale może to nic dziwnego.W końcu,trojaczki posiadają jakiś tam talent porozumiewawczy.Uśmiechnęłam się i zaczęłam się rozglądać.W oddali dostrzegłam Kambę i jej przyjaciół.Przyznam,że ten bez imieny lwiak,przypadł mi do gustu.Jego brat,nie podoba mi się.Źle mu z oczy patrzy.Kamba,tak szybko dorasta.Za parę dni,stanie się zapewne nastolatką.
Koło Kamby i reszty,przebiegła Lwia Gwardia.Spieszyli się,żeby zapewne komuś pomóc.Musiałam jak najszybciej,załatwić sprawę przywódczy.Wiatr powiał moją sierść i po chwili zaczęło padać.Wzięłam maluchy i pobiegłam do białej skały.Dotarłam tam,kiedy na niebie rozbłysła pierwsza błyskawica.Teraz dopiero się rozpadało.Ndoto zasnął w łapach Wise,natomiast Nora siedziała,wpatrzona w pioruny.Odwróciła się do matki.
-Miamo..co to jest tam na niebie?
-To błyskawice skarbie,a to co kropi to deszcz
-To to..co daję nam życie
-Dokładnie Noro,bo gdyby nie to,rośliny by nie rosły..nie zapełniły by się wodopoje i rzeki...umarlibyśmy bez deszczu
-Wiesz co miamo,-zaczęła,-jesteśmy jak krople deszczu i to my decydujemy,czy chcemy spaść czy pozostać na górze.
Mała miała rację.Polizałam moją mądrale po główce i zaproponowałam jej sen.Sama natomiast,postanowiłam się przejść.

Nyeusi 
Ten dzień był jak zawsze zwyczajny.Córka Wise dalej się nie znalazła,Koda dzielnie pełnił obowiązki w Lwiej Gwardii.Życie toczyło swój zwykły tryb.Doszłam do wodopoju i napiłam się wody.Dopiero teraz zauważyłam,że przestało padać.Może pójdę na dłuższy spacer..? W końcu,zgodziłam się z swoimi myślami i ruszyłam na sawannę.Słońce dzisiaj tak nie grzało,ptakom nie chciało się śpiewać.Każdemu widać,dał się ten deszcz w bez naki.Znudzona,miałam już zawracać..kiedy zobaczyłam znajomą mi sylwetkę na horyzoncie.Krew mnie zalała,wystawiłam pazury i bez namysłu,pobiegłam w tamtą stronę.

Lew nie spodziewał się mnie,więc nie spodziewał się też ataku.Teraz,leżał na ziemi,a ja stałam nad nim.Warczałam na Sawę groźnie.Nienawidziłam go! Nie zamierzałam dawać mu drugiej szansy...w końcu to on,krzywdzi innych,a ja nie daje takim osobnikom szansy.Przestałam na chwilę warczeć,żeby wysłuchać co ma mi do powiedzenia.Zapytałam więc zła ,,Co tutaj robisz?!"..
-Nic..przechodziłem..tylko
-Kłamiesz! Mów..
-Chciałem zobaczyć,jak się ma nas syn...
-Przestań kłamać,przecież on cie nigdy nic nie obchodził!
-No dobra,-powiedział,-powiem prawdę,jak ze mnie zejdziesz!
Lwica po chwili namysłu,zeszła z wygnańca.Ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Wypiękniałaś..
-Wal się.I lepiej zacznij mówić!
-Przyszedłem sprawdzić jak się ma Wise,po zniknięciu lwiątka
-A ty skąd o tym wiesz?
-Przecież,-zamyślił się przez chwilę,-mówią o tym wszędzie
-Dla twojej informacji...nikt oprócz białoziemców,nie wie o jej zaginięciu
Lew zaczął uciekać.Wiedział,że zaraz wszystko wyjdzie na jaw.Nie zamierzała odpuścić i parę minut później,przewróciłam lwa.
-Gdzie jest Lajla?!!
-Nie wiem..
-Gdzie Lajla?!!!
-Nie wiem...
-Gdzie Lajla?!!!!
-NA Lwiej Ziemi,-ledwo co wydusił,-cieszcie się,że chociaż żyję
Nie wiedziałam co zrobić.W oddali zobaczyłam Wise.Puściłam lwa,niech żyję..ale niech wie,że mu tego nie darujemy.Dopadłam białą od razu.

Narrator
Zdyszana czarna lwica,stanęła przed białą.Przyjaciółka wydała się zaniepokojona jej stanem.
-Wiem gdzie jest Lajla
-Gdzie?-powiedziała szczęśliwa Wise
-Jest na Lwiej Ziemi,Sawa mówił
-Więc to on..
-Chyba nie,z resztą to nie ważne...musimy po nią biec,teraz!
-Masz rację,nie zdążymy pobiec po stado,-powiedziała czarnoucha i się zamyśliła.Zobaczyła Zazę i podbiegła do niej.Powiedziała,żeby majordamuska powiedziała wszystkim,że poszła po Lajle.Ptak przytaknął i zrobił przejście,by lwice mogły pobiec. Przyspieszyły.Teraz liczyło się dla nich tylko jedno...by jak najszybciej odbić Lajlę.Wise czuła,że spotka tam nie tylko córkę,ale także Lea.Uśmiechnęła się.Może,znów wszystko wróci do normy.No właśnie,może...
--------------------------------
I jak wam się rozdział podoba? Cieszycie się,że Lajla się odnajdzie? A może,coś pójdzie nie tak... Być może jutro/dzisiaj wrzucę kolejny rozdział.Na razie chorowitek,idzie spać.
*Pozdrawiam*

piątek, 17 marca 2017

Rozdział 29

Słońce uniosło się na najwyższy punkt sawanny.Zwierzęta przebudziły się do życia i od razu poszli załatwiać swoje sprawy.Białoziemki poszły na polowanie,a lwy na patrol.Co do lwiątek,dzisiaj nie pognały na poszukiwanie przygód.Dzisiaj otóż,był dzień zawodów.Dzień,w którym młode lewki prezentują swoje ryki.Lwiątka startują w różnych zawodach.Bahati i Koda,zostali wzięci dzisiaj na ostatni trening.Każdy poszedł za swoim rodzicem.Lwiczki podbiegły do matek.Leżałam w jaskini i jak zawsze,opiekowałam się dzieciakami.Nora gryzła ucho śpiącego brata.Moje aniołki.Minął tydzień,od czasu zaginięcia Lajly.Tęskniłam za nią,a moją głową targnęły myśli,że nigdy się nie odnajdzie.Kiedy Nora ugryzła mój ogon,oprzytomniałam i zaczęłam się z nimi bawić.Nikt oprócz Moto i Maji,nie wiedział co zamierzam.Szykowało się coś wielkiego w dzisiejszym dniu.Wstałam i zabrałam że sobą dzieci.Położyłam je sobie na plecach i pobiegłam w kierunku skałek.Leżały tam wszystkie lwice,przygotowując swoich potomków.Moi nie wystartują,bo byli za mali.Kiedy się zbliżałam,lwice oddały mi pokłon.Kazałam im usiąść.Denerwowały mnie te ciągłe ukłony,ale cóż...jak mus to mus.Puściłam lwiątka na trawę.Nora od razu,wskoczyła w trawę i bawiła się z owadami.Ndoto,oswajał się pomału z środowiskiem,lecz po chwili także szalał w trawie.Uwielbiam,kiedy zwracają się do mnie i chcą bym się z nimi bawiła.Właśnie teraz tak było.Podbiegłam do nich i zaczęłam się z nimi bawić.Kopałam im lekko kamyczki,powtarzały mój gest.Lwice śmiały się z nas cicho.No piękna,że mnie królowa ^^

Wdrapałam się na wysoki głaz i spojrzałam na zebranych.Obok mnie usiadł Moto.Uśmiechnęłam się do lwa i zaczęłam:
-Zaczynamy zawody.Na samym początku,wyścigi lwiątek,później lwiczki zademonstrują nam jak polują,następnie odbędzie się przedstawienie ryku każdego młodego lewka.Na sam koniec...przygotowałam niespodziankę.
-Więc..zaczynajmy!-krzyknął Busara z tłumu.Przyznałam mu rację i wszyscy zebraliśmy się na polanie.Były ustawione tam kłody i kamienie.Najpierw przeskoczą trzy kłody,później poskaczą po kamieniach i na koniec,wdrapią się na niskie drzewo.Lwiątko,które pierwsze przekroczy linię mety...wygra.Na znak start wszystkie lwiątka,rzuciły się do biegu.Na przodzie biegła Bora,czyli najszybsze lwiątko z grupy.Za nią Shani i jakieś dwie nieznane mi lwiczki.Idia i Kora,przyszpieszyły trochę by dogonić Bahatiego i Kodę.Usiadłam i przyglądałam się im.Coraz bardziej targnęła mną tęsknota za ukochanym dzieckiem,zwłaszcza gdy widziałam lwiątka.
Zwinnie ominęli przeszkody i w końcu,przekroczyli linię mety.Mogłam ogłosić zwycięzców tej rundy.Na pierwszym miejscu,wylądowała Bora,na drugim jakaś lwiczka z stada,na trzecim Shani.Zwyciężcy,nie mogli wziąść udziału w następnej konkuręcjii.Na polowaniu,udało się z szczególną łatwością Idii i jakiejś lwicze.Widać,że córka Taje,będzie mieć do tego talent.Ostatnia konkurencja,idealna dla lwiaków.
Wszystkie lewki,zgromadziły się w kole.Na trybunach,zasiedli ich rodzice i rodzeństwo.Moto podszedł do każdego z nich i kazał mu ryknąć.Koda i Bahati,chcieli udowodnić,który z nich ryczy najgłośniej.Natomiast przyjaciele Kamby,chcieli już to skończyć.Po zakończeniu wszystkiego,weszłam na chwile do jaskini.Wiedziałam już,kto trafi na jakie stanowisko.Uśmiechnęłam się i wybiegłam z powrotem do tłumu.Ustawiłam się na głazie i zaczęłam:
-Dziękujemy każdemu lwiątku za wzięcie udziału.Żadne z was nie przegrało,każde z was jest swojego fachu zwycięzcą.Co do niespodzianki...jest nią pewna decyzja.Maji moja siostra,podpowiedziała mi pewien pomysł,który chce wykorzystać,-przerwałam na chwilę,-tak więc...postanowiłam założyć Lwią Gwardie.
-Naprawdę?
-Tak moi drodzy i już wiem od dawna,kto do niej dołączy 
-Kto?-spytali wszyscy chórem

-Szybkość..Bora,siła..Bahati,odwaga..Koda,dobry wzrok..Shani..i ostatnia kwestia przywódca,,-spojrzałam na lwiątka,-jeszcze go nie wybrałam..
-To jak Lwia Gwardia,ma funkcjonować bez przywódcy?-spytała jakaś lwiczka
-Normalnie jedno z naszych lwiątek by do niej dołączyło,-zaczął Moto,-ale ryk przodków,jest przewidziany dopiero w następnym pokoleniu.A więc..przywódca zostanie wybrany z czasem

Lwia Gwardia,poszła do Matibabu i Rafy.Medycy mieli im wytłumaczyć na czym będą polegać ich nowe obowiązki.Odetchnęłam z ulgą,kiedy ten dzień dobiegł końca.Zasnęłam.

Wszędzie trawa..mnóstwo trawy.Nagle pojawia się jakaś biała plama.Jest rozmazana i nie łatwa do rozpoznania.Dalej widać już tylko,ogromną skałę i ciemność.W niej pojawiają się niebiesko ciemne oczy.Obraz zaczyna znikać..lecz słychać w oddali jeszcze cichy pisk JUŻ NIEDŁUGO...
------------------------------------
Jeśli ciekawi was,co się dzieję z córeczką Wise-zapraszam na rozdziały na blogu Lea

Rozdział 28

Biały lew siedzi na szczycie białej skały.Patrzy swoimi czerwonymi oczami w dal.Po chwili,zamyka oczy a kiedy je otwiera..nie widzi już tego pięknego widoku.Widzi ciemność..Głosy wiją się w jego głowie.Traci nad sobą panowanie,uderza w coś łapą.Dopiero później zauważa,że ofiarą której zadał cios,było małe lwiątko.Zbliża się do niego i dopiero po chwili zauważa,że to on jest tym krwawiącym lwiątkiem....

Obudziłam się niemal natychmiast.Oddech miałam przyspieszony,oczy szeroko otwarte.Musiałam przyzwyczaić mój wzrok,do porannego światła.Najgorsze sny,to te z tym lwem.Każda sytuacja z nim była inna.Raz próbował mnie zabić,a raz widziałam tylko jego oczy w ciemności.Dzisiaj pojawiła się nowa scenka,jak zaatakował lwiątko.Już nie wiem,co mam myśleć.Nie chce denerwować Moto lub przyjaciół,a Matibabu na dwa dni z Rafą,poszli na jakiś zjazd szamanów.Popatrzyłam na partnera i maluchy.W tedy zamarłam.Nigdzie nie było Lajli.Rozejrzałam się po jaskini,po czym skoczyłam na równe łapy.
-Wstawać!!-krzyknęłam,na co stado się obudziło niemal od razu,-Lajla zniknęła!
-Co?-Moto podszedł do mnie,-jak to możliwe?
-Mnie się pytasz!-wydarłam się lecz po chwili,po moich policzkach spłynęły łzy,-gdzie nasza córka?

Narrator
Od paru godzin,na Białej Ziemi trwały poszukiwania księżniczki Lajly.Porywacz,nie pozostawił po sobie żadnego śladu,a zapach już wywietrzał.Wise siedziała w jaskini i płakała.Przyjaciele próbowali ją pocieszyć,ale na marne.Lwiątka wyczuwając zły stan matki,także zaczęły płakać.Tego dnia,niebo pokryły czarne chmury.Może,był to znak od duchów przodków? Jedno było pewne,Wise nie porzuci nadziei.

Na granicy..
Kamba czeka na kogoś,przy pniu drzewa.Wpatruję się swoimi czerwonymi oczami,w dal.Otaczają ją drzewa bez liści i krzewy.W końcu,dostrzega coś na horyzoncie.
-Hej,-odzywa się lwiczka i podbiega do lewka,-wiedziałam,że przyjdziesz
-Jak,że bym mógł nie przyjść...zwłaszcza teraz
-Znowu cię uderzył,-westchnęła Kamba.Wiedziała,że ojciec lewka go biję.Rozmawiała właśnie z lewkiem,poznanym na strachoziemi.Tym,którego imię było tajemnicą.Uśmiecha się do niego nieszczerze,dalej czując się niezręcznie.Pamiętała,jak parę dni temu..udało jej się go namierzyć i tak zaczęli się spotykać na granicy,potajemnie.Nawet najlepsza przyjaciółka Kamby,Julii,o tym nie wiedziała.
-Niestety tak,-z rozmyślań wyrwał Nzuri,smutny głos lwiątka,-tym razem również mojego starszego brata
Dopiero teraz,Kamba dostrzega,że za lewkiem stoi brązowy lwiak.Ten sam,co zaledwie miesiąc temu,chciał ją zaatakować
-Witaj Shetan,-warknęła brązowa
-Witaj Kambo,-powiedział z nutką sarkazmu,-cieszę się,że pozwoliłaś nam zamieszkać na Białej Ziemi..
-Co?
-Tak  Kambi,-powiedział jasno złoty lewek,-nie chcemy już do niego wracać,a wiem że ty zawsze mi pomożesz
-Tobie tak,ale jemu...-zawachała się przez chwilę.Wiedziała,że bracia są że sobą bardzo związani,ale wiedziała też,że Shetan jest złośliwy i nie ma dla niego miejsca,na ziemi spokoju.Z drugiej jednak strony,przyjaciel Kamby,może z nią zamieszkać i...może staną się kimś więcej niż przyjaciółmi? Wybór był oczywisty.
-Także mu pomogę,-uśmiechnęła się sztucznie.Brązowy wystawił oczy w zdziwieniu,a jasnozłoty przytulił Kambe.
-Dziękuję 
-Spoko,tylko najpierw musimy namówić Moto,bo Wise ma...dużo problemów ostatnio.Król na pewno się zgodzi...
-Więc chodźmy,-powiedział unosząc brew Shetan
-No zgoda,ale chce wiedzieć...jak mam się zwracać do was?
-Do mnie...-lekko złoty zbliżył pyszczek do brązowej,-mów przyjacielu,bo me imię poznasz z czasem
-Więc poczekam miły,-zaśmiała się i zaczęła iść w kierunku białej skały,za nią dreptał lewek nazywany przyjacielem.Shetan patrzył chwilę za nimi...
-A mnie nazywaj swoim koszmarem,-szepnął i poszedł za nimi.
***
-Jakbym dopadł tego porywacza,to bym go...pozabijał,-warknął Bahati 
-Pomogę ci,-Koda przybił piątkę przyjacielowi
Lwiczki zaśmiały się.Tak właśnie wyglądało,zwykłe popołudnie lwiątek.Zabawy,pogawędki itd. Shani przytuliła się do syna Kilio,natomiast Kora do Kody.Idia i Bora,stały z tyłu.Córce Busary,nie doskwierał brak partnera,ale co innego Idii.Marzycielka,marzyła o wielkiej miłości.Miała nadzieję,że ona wkrótce stanie na jej drodze.Podbiegła do zbiegowiska i stuknęła łapą siostry,krzycząc Gonisz.Zaczęła uciekać,a Kora ją gonić.Inni także przyłączyli się do zabawy.Ganiali się tak długo,puki nie przyszli ich rodzice.Nikt nie chciał,żeby lwiątka przebywały same w nocy.Zabrali ich do jaskini.Busara i Mto,wzięli dzieciaki na plecy i pobiegli ku skale.
Po udanej kolacji,wszystkie lwiątka i te starsze i małe,zasnęli w łapach rodziców.Tylko Wise nie spała.Stała na szczycie białej skały i patrzyła w gwiazdy.
-Odnajdę cię córeczko...
---------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję,że się podobało.Wysyłam wam wielki uśmiech i życzę miłego dnia/nocy.. 
Dzieci Wise i Moto