Białoziemcy,po długiej wędrówce,dotarli w końcu na Lwią Ziemię.Moto szedł z początku niepewnie,dalej zastanawiając się,czy dobrze postąpił? Co słychać u Wise i dzieci? Czy przeżyję? Odgonił od siebie te myśli dopiero w tedy,kiedy stanęła przed nim biała lwica.Taje od razu ją przytuliła.
-Witam was na Lwiej Ziemi..jestem Lea , królowa Lwiej Ziemi
-Witaj,ja jestem Moto , król Białej Ziemi
-Dziękuję ,że zgodziliście się nam pomóc – powiedziała kolorowooka
-Jakbym się nie zgodził to Wise by mnie zabiła -powiedział ze śmiechem brązowy
-Chodźcie za mną , oprowadzę was –odparła Lea
-Dobrze
-Lea ? – Busara podszedł bliżej lwicy - gdzie jest Malka ?
-U siebie w jaskini z Tiffu,-odpowiedziała Lea.Lew tylko pokiwał głową i pobiegł w kierunku jego jaskini.Taje zaniepokojona,pobiegła za nim.Pozostali,ruszyli za królową.
***
Białoziemcy zwiedzali lwią krainę w spokoju.Wszystkim bardzo się podobała.Maji,Nyeusi,Moto i Mto,szli cały czas koło siebie.Mto cały czas myślał o swoich bliskich.W końcu,zwiedzili ostatni punkt królestwa i mogli w spokoju,udać się do jaskini,w której chwilowo będą nocowali.Moto chciał się jednak lepiej dowiedzieć,jaki Lea ma plan na wojnę.Poszedł więc w tym celu do lwicy.W tym samym czasie,Busara wbiegł do jaskini Malki i Tiffu.Taje poszła za nim.Brązowa lwica i brat Kilio,na widok przybyszy,wstali.Taje podbiegła do Tiffu i ją przytuliła,natomiast Malka i Busara zbliżyli się niebezpiecznie do siebie.Nie wiadome było,co z tego wyniknie.
-Busara? Co ty tutaj robisz?
-Nie widać,-odparł,-ah..ciężko mi zacząć ale..chciałbym się z tobą pogodzić
-Serio?-nie dowierzał
-Tak.Przynajmniej,że względu na Kilio,na której obu nam zależy i..przez to,że możemy nie wrócić cało z tej wojny...
-Busara!-upomniała go Taje,przerywając ich rozmowę.Tiffu popchnęła pomarańczową,w stronę wyjścia z jaskini.Lwy mogły teraz w spokoju porozmawiać.
-No dobrze..pogódźmy się,-przerwał ciszę Malka
-I to jest twoja pierwsza dobra decyzja,-zaśmiał się Busara,-wiesz dlaczego chciałbym przeżyć na wojnie?
-Dlaczego?
-Bo chciałbym nie tylko zobaczyć dzieci i Kilio,ale także jeszcze nienarodzonego mojego potomka.
-Kilio jest w ciąży?!
-Tak..
Wise
Z głazu na którym usiadłam,wspaniale było widać całą Białą Ziemię.W oddali dostrzegłam,Aishie bawiącą się z Hurumą pod okiem przybranych rodziców lwiczki.Jeszcze dalej spacerowała Lwia Gwardia.Widziałam także,Idie i Korę,bawiące się w wodopoju.W końcu,dostrzegłam dzieciaki.Nora,Lajla,Ndoto bawili się w berka.Uśmiechnęłam się na ten widok.Podeszła do mnie Kamba,wydawała się bardzo zmartwiona.
-Coś nie tak?-spojrzałam na nią zatroskana
-Nic..po prostu tęsknie za Przyjacielem
-Dowiedź się w końcu jak ma na imię,bo nie wytrzymam,-zaśmiałam się
-Wiesz,że za parę dni,większość z nas podrośnie
-Wiem Kambo,moja przyszła starsza nastolatko,-odparłam,-nasz Lwia Gwardia,w końcu stanie się...doroślejsza.Idia w końcu będzie mogła uczyć się polować tak...naprawdę.
-Wiele się zmienia..bardzo wiele,-powiedziała Kamba i spojrzała w niebo.
***
Przeciągnęłam się i spojrzałam w dal.Dość długo spałam.. Lwiątka dalej bawiły się na polanie.Aishi,Huru,Simba,Nora ,byli jedną grupą,a Lex,Nel,Lajla,Miko,byli drugą.Ndoto sędziował.Zasady gry w którą grali były proste.Kopali do siebie owoc,ale tylko do swoich drużyn.Inne muszą go zdobyć i strzelić bramkę.Przegrani,muszą upolować wygranym,coś do jedzenia.Mogłabym to obejrzeć całe,ale obiecałam Kilio,że pójdę z nią do medyków.Wstałam więc i udałam się po lwice.Słońce przyjemnie mnie ogrzewało,wiatr przyjemnie muskał mój pysk.Trawa była idealnie gładka i przyjemnie stawiało się na niej każdy krok.
Lajla
Kiedy na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy,wyszłam pomału z łap matki.Ominęłam ostatki stada i skierowałam się ku wyjściu.Byłam smutna i to bardzo.Mój tata,walczył gdzieś tam daleko i nawet nie wiedziałam,czy żyję.Zeszłam z białej skały i udałam się na sawanne.Nie miałam problemów,z widzeniem w nocy.Noc była dla mnie niczym dzień.Kiedy znalazłam się nad wodopojem,napiłam się świeżej wody.Kiedy skończyłam,spojrzałam w niebo.Moje oczy się zaszkliły.Skoczyłam na pobliski głaz,westchnęłam ciężko i zaczęłam szukać na niebie konstalacji.Z każdym jednak moim ruchem,coraz więcej łez mnie zalewało.
-Co się dzieję?-usłyszałam obok siebie głos.Odwróciłam się szybko w jego stronę.Koło mnie stał Bahati.Zdziwiłam się na jego widok.Chciałam już się go zapytać,co tutaj robi? ale mnie uprzedził..
-Nie mogłem spać.Co się dzieję,Lajla?
Pochyliłam głowę,nie mogłam na nikogo patrzeć.Wyżalić się komuś czy nie?
-Martwię się o wszystkich.Martwię się,że zginą..
-Rozumiem.Ja także..martwię się co będzie
-Szczerze?
-Tak,-odpowiedział mi lewek,uśmiechnął się do mnie i ziewnął,-ja już pójdę spać
Kiedy odszedł,położyłam się.Skoro i on się martwił,to może to nie jest nic złego.Jedno wiedziałam na pewno.Wiele się wydarzy,nie jednej nocy...
---------------------------------------------------------
I jak? Jak dla mnie zbyt krótki...ale nic na to nie poradzę.Nie mogłam dać tak dużo informacji itd. Rozdziały będą się rozkręcać,bo mam całą głowę pomysłów.Być może jutro,pojawi się następny rozdział.A tym czasem,wraz z Bahatim i Lajlą,chodźmy spać :)
*Pozdrawiam*