poniedziałek, 27 lutego 2017

Rozdział 22

Obudziłam się z strasznym bólem głowy.Rozejrzałam się po pomieszczeniu i spostrzegłam,że znajduję się w baobabie Rafikiego.Szamana nigdzie nie było.Ale był ktoś inny...Lea.Przestraszyłam się,zobaczywszy ją w koncie.Jej ciało,leżało bezwładnie na ziemi, a jednak lekko odychała.Do lwicy podszedł Rafiki i dał jej jakąś maść.Kiedy zobaczył,że się obudziłam,lekko się uśmiechnął.Podszedł do mnie.
-Wiesz Wise,prawie nie straciłaś lwiątek
-Co?!
-Następnym razem,bardziej uważaj,-chciał już odejść,ale w porę go zatrzymałam.
-Rafiki,co z Leą?
-Wiesz...nie najlepiej.Umiera i tylko od niej zależy czy....-nie dokończył,bo do "gabinetu" wpadły Taje i Kilio.Rzuciły się na mnie szczęśliwe i zaczęły przytulać,oczywiście delikatnie..by nic nie zrobić lwiątką.

Minęły trzy dni,przez ten czas..Lea nie obudziła się.Właśnie dziś,miałam opuścić baobab.Wyszłam niemal natychmiast.Po drodzę,zobaczyłam lwiątka,bawiące się wesoło.Zdziwił mnie widok nowych maluchów.Kiedy doszłam na lwią skałę,zobaczyłam jak Kilio rozmawia z Kara,a Taje z jakąś lewicą.Była szara i mogłam bez problemu,dostrzec w niej diabloziemke.Podeszłam do przyjaciółki.
-O! Hej Wise,poznaj Kissasi...
-Hej,-powiedziałyśmy we dwie.Nie dane nam było,długo porozmawiać,bo zabrałam Kilio i Taje na bok.
-O co chodzi?-zapytały równocześnie
-Wiecie o co,już czas wracać na Białą Ziemię
-Co? Dlaczego?
dziewczyny,minęło już osiem dni,a może i więcej.Wiem,że trudno wam się pożegnać z rodziną,-spojrzałam na Kilio,-ale macie ją też na naszej ziemi i chyba..wypada wrócić.
Zgodziły się.Cięszko było,ale tak trzeba.Ostatni raz,poszłam nad wodopoju,a Kilio do brata.Mocyłam łapy w chłodnej wodzie,kiedy zdecydowałam,że trzeba wracać.Poszłam z powrotem na lwią skałę.Ku mojemu zdziwieniu,ktoś na niej był,a tym kimś była....
-Lea!-podbiegłam do lwicy i ją przytuliłam.
Trochę zajęło nam,zanim się od siebie odkleiłyśmy.
-Jak się czujesz?-spytałam
-Dobrze..
Chwilę się wahałam.No dawaj Wise,musisz jej powiedzieć.Przytuliłam ją ponownie.
-Lea..bo my,już będziemy wracać
nic nie odpowiedziała,patrzyła tylko na mnie.W końcu, przytaknęła i się uśmiechnęła.Nie musiałyśmy używać słów,dobrze wiedziałyśmy,o czym myślimy.(Ja,o tańczoncej antylopie xd).

Nim się obejrzałyśmy,nadszedł czas by wyruszać.Spojrzałam ,,ostatni" raz na lwią skałę i ruszyłam w drogę powrotną,wraz z dziewczynami.Tum razem,nie spieszyło nam się,szłyśmy wolno przez ziemie..ku białej skale.

*
-Mamooooo!-ledwo przekroczyłyśmy granicę,a poczek lwiątek,biegł w naszą stronę.Na ich czele,biegła Kora,za nią Idia i jakaś szara lwiczka,tylko z kąt ja ją znam.Za nimi doszczegłam Kambę-trochę smutną i Kode.Bahati i Bora,biegli ostatni.Każdy został przywitany.
Dowiedziałam się,od szarej lwiczki...Shani,że moja siostra-jej mama,jest na białej skalę.Wzięłam małą na grzbiet i zostawiłam szczęśliwą rodzinie,do której teraz dołączył Busara i Mto,oraz Nyeusi.

Kiedy znalazłam się na skale,przywitał mnie Moto.Mimo radości,widniał na jego twarzy smutek.Polizałam go w policzek i szepnęłam na ucho,żeby czekał dziś na łące.
Podeszła do mnie Maji.Przytuliliśmy się.Opowiedziała mi,po co tu przybyła..a ja od razu,przyjęła ją do stada.A propo stada,wszyscy się ucieszyli z naszego powrotu i z zapartym tchem słuchali co się wydarzyło .Nawet lwiątka,siedziały obok grzecznie.Opowiadaliśmy i wpominaliśmy ciepło,naszych nowych przyjaciół..taj długo,że aż zapadła noc.

Busara wyciągnął mnie z jaskini.Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.Nie zdążyłam się o nic zapytać,bo lew mnie ubszedził
-Chodzi o Kambę i strachoziemców...znaczne od tego drugiego.Ostatnio,za dużo ich się kręci przy granicach.Boję się,że wypowiedzą nam wojnę.
-Za dużo tych wojen ostatnio
-A ta pierwsza sprawa jest taka..że od ostatniego czasu,Kamba chodzi taka smutna
-Zauważyłam,o co chodzi?
-Tego nie wiem i pomyślałem,że może ty się tego dowiesz..jesteście,że salobą najbliżej.
-Dziéki,że mi o tym powiedziałeś..pogadam z nią jutro,bo teraz mam spotkanie z Moto..mam mu coś ważnego do przekazania
-A co takiego?-zapytał,a ja walnęłam o lekko ogonem.
-Dowiesz się nie długo
*
-Sorry,za spóźnienie,Moto,-zasapała Wise,po czym położyłam się na łące.Lew poszedł w moje ślady.Szukaliśmy kształtów na niebie.Wypatrzyłam motyla i kwiatka,a on dwa walczące lwy.Uśmiechnęłam się,kiedy mnie objął łapą.Mimo to,odsunęłam się.Spojrzał się w moje oczy.
-Coś się stało,Wise?
-Tak..ale nic złego,-uśmiechnęłam się i odwróciłam w jego stronę.Widać,że mu ulżyło.
-Więc,o co chodzi?
-Bo ja...bo my....
-No wysłów się,ja nie gryzę,-zaśmiał się
-Bo my...zostaniemy rodzicami
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.Widać było,że nad czymś myślał.
-Cieszysz się?
-Ja? Oczywiście,że się cieszę! Będę ojcem,niezwykłe uczucie!
Pocałowaliśmy się lekko,a na moją twarz wlały się rumieńce.Leżeliśmy tak,przytuleni do siebie.
-A wiesz,ile ich będzie?-spytał
-Mhm..Rafiki mówił,że dwójka,ale nie był pewien
-To i tak cudownie,liczę na synka!
Ob krążyły nas świetliki,ptaki zaczęły śpiewać.Kiedy podeszliśmy do wody,zdawało mi się..jakby błyszczała.Tą noc,zapamiętam do końca życia.
*
-Kamba,chodź na chwilę

Noc minęła bardzo szybko,więc nad ranem,wróciliśmy do jaskini.Czekała tam na nas zebra,którą pochłonęliśmy w całości.Powiedzieliśmy wszystkim,że jestem w ciąży.Oczywiście radości,nie było końca.W końcu i tak wszyscy się rozeszliśmy.Busara i Moto,poszli na patrol.Taje chciała,żeby każdy  zobaczył jak poluje.Znając jednak Taje,zapomni tego za parę dni.Mto,Nyeusi i Kilio,zostały przez nią zabrane.Mi się udało tego uniknąć.Maji,nie widziałam od rana.Lwiątka zniknęły,jak zawsze pochłonięte zabawą.Tylko Kamba, została.Tak jak mówił Busara,była taka smutna.

Zawołałam małą.Podeszła do mnie,niemal od razu.Spoglądała na mnie,swoimi czerwonymi oczami.
-O co chodzi,Wise?
-O twoje zachowanie,dlaczego chodzisz taka smutna?
-Bo bo..poznałam takiego jednego lewka...
-To cudownie!
-Nie do końca,bo on jest strachoziemcem i mi pomógł,a później uciekł,nie znam jego imienia i......
-I chciała byś go znowu spotkać,-puściłam do niej oczko 
-No tak...chyba.Już sama nie wiem,czego chce
-Może jeszcze kiedyś go zobaczysz,ale niestety,nie możesz iść na Ziemię Strachów
-Dlaczego?-zapytała
Objęłam ją łapą.
-Nie dopytuj,idź się lepiej pobaw i już się nie martw...
-Aż do końca mych dni!!-zaczęłyśmy śpiewać
-Nauczyłaś się już...
-Tych radosnych słów!!!
-HAKUNA MATATA
Padłyśmy na ziemię roześmiane.Kiedy wstałyśmy,mała mnie przytuliła i odbiegła.Patrzyłam w ślad za nią i nie mogłam się nadziwić,jak ta mała istotka...jeszcze mniejsza dawniej,niż moja łapa.Teraz...z dnia na dzień,staję się coraz bardziej dorosła.Po prostu,nie mogę w to uwierzyć.


Ta dam! Oto jeden z najdziwniejszych rozdziałów,w którym wiele się działo :) 
Witam,nowego czytelnika ;)

niedziela, 26 lutego 2017

Mapka!

To taka mała mapka-może być aktualizowana
Żebyście wiedzieli,gdzie..co się znajduję :D

(bo ja mam z tym problem xd)

(Zmiany nastąpiły 01.04.18r.)

sobota, 25 lutego 2017

Rozdział 21

Rozdział połączony z Leą z bloga Historia Lea

-Zuzu , zauważyła  Diabloziemców w okolicy Złej Ziemi !!!!!!!! – krzyknęła królowa   , wszyscy byli przerażeni , rozmawiali  między sobą – Cisza!!!!! Kora , Tiffu i Wise zabierzcie lwiątka , reszta przygotować się !!!- krzyknęła , wszyscy wykonali rozkaz .

Tak jak było powiedziane,zabrałyśmy lwiątka w bezpieczne miejsce.Kiedy one się ,,bawiły",my siedziałyśmy zmartwione.Cały czas,towarzyszyło mi dziwne przeczucie.Bałam się o przyjaciółki,czy dadzą sobie radę.Nagle,Kora dostrzegła brak królewskich sióstr. Dowiedziała się od Sawy,że poszły na pole bitwy.Kora już chciała wyjść i iść po nie,ale w porę ją zatrzymałam.
-Ja pójdę
-Ale..
-Żadnego ale..,-wyszłam z jaskini.Im bliżej byłam pola bitwy,tym bardziej słyszałam odgłosy walki i czułam krew.Kiedy się tam znalazłam,zobaczyłam jak córki Lea,są gonione przez jakąś lwicę.Chciała już zaatakować lwiczki,lecz w porę jej przeszkodziłam.
Zrobiła Lea
-Uciekajcie!-krzyknęłam do córek Lea.Sama zaczęłam walczyć z lwicą.Gryzłyśmy się i drapałyśmy.Kontem oka,zobaczyłam Lea.Biedaczka,nie dawała sobie rady-mimo iż walczyła ile sił.Chciałam jej pomóc,ale nie mogłam.Dalej walczyłam z lwicą,kiedy ta walnęła mnie w brzuch.Syknęłam z bólu i walnęłam ją w szczękę.Upadła na ziemię,co wykorzystałam.Rzuciłam się na następną lwicę.Tym razem poszło szybciej.Nagle,coś usłyszałam.Był to ryk,ale nie zwykły.RYK PRADAWNYCH.Użyła go Vijana.Udało jej się.Diabloziemcy uciekli,ale...Lea...gdzie jest Lea?! Zaczęłam szukać jej wzrokiem.Spostrzegłam Kodę,który niósł jej ciało do baobabu.Wzięłam w pysk lwiatka i pobiegłam do podziemnej jaskini.
Kiedy się tam znalazłam,podeszły do mnie Tiffu i Kora.
-CO się stało? Wygraliśmy?
-Tak,ale....z Leą jest źle,-nagle poczułam mocny ból.Złapałam się za brzuch i runęłam na ziemię.Nic już nie pamiętam,zemdlałam....

***
Kamba szła przez Białą Ziemię.Strasznie jej się nudziło.Przyjaciele mieli szlabany,lwiątka spały.Nie miała wyjścia,jak pójść na spacer.Widziała wiele rzeczy po drodze,ptaki,antylopy,drzewa..ale wszystko ją nudziło.
Nie zauważyła nawet,że doszła do Ziemi Strachu.Była to ziemia sucha,nikt jej nie zamieszkiwał.Zwierzęta bały się jej,ptaki ją omijały,rośliny tu nie rosły.Klimat, nie zniechęcił jednak córki Nzuri.Zachwycona,postawiła łapkę na ziemi.Szła dalej,a w jej czerwonych oczach..można było dostrzec błysk.
Postanowiła na chwilę usiąść.Wpatrywała się w daleki horyzont,a jej jedyną myślą było to ,,dlaczego nigdy tu nie przyszła?".

Nagle,usłyszała trzask gałęzi.Odwróciła się i jej oczom,ukazało się brązowe lwiątko o nosie złoziemca i zielonych oczach.Warczało na nią i coraz bardziej się zbliżał.Wstała w podskokach i ustawiła się w pozycji gotowej do walki.Także zawarczała i wystawiła pazury.Nie wiedziała,że żyją tu inne lwy.
-Po co tutaj przyszłaś?-warknął,-nie pochodzisz z strachoziemców!
-Mam prawo,chodzić gdzie mi się podoba,-warknęła
Zmierzyli się wzrokiem.Lewek uderzył lwiczkę w policzek.Dotknęła łapą,czerwonego miejsca.Hamowała łzy bólu.Zaczęła się cofać,czuła,że lewek jest nieobliczalny.

***
Taje
Walczyłam z jakąś lwicą.Była taka zmęczona,że bez problemu ją pokonałam.Rzuciłam się na kolejną i kolejną.Całkiem nieźle mi szło.Oczywiście,nie tak dobrze jak Kilio.Złota pokonała już pięć lwic.Bałam się,że zginę.Że już,nie zobaczę dzieci i Mto.Myśli te dały mi siłę.Rzuciłam się na kolejną lwicę.Już miałam zadać jej cios,kiedy usłyszałam ryk.RYK PRADAWNYCH.Wszyscy diabloziemcy uciekli,a do mnie podbiegła Kilio.Zobaczyliśmy ranną Lea i...Wise.Biała szła gdzieś z lwiątkami.Miałyśmy już za nią iść,ale zobaczyłyśmy Uru i Zawadi.Podbiegłyśmy do nich i razem...udałyśmy się na Lwia Skałę.Czekałyśmy parę minut,kiedy w oddali zobaczyłam Kodę.Był wściekły? smutny? nie umiałam rozpoznać.Chciałam,do niego biec,ale zatrzymała mnie Kilio.
-Chodź lepiej do Wise..bo mu i tak nie pomożesz
-Ale..o co chodzi?
-Tego nie wiem,ale wiesz jakie są lwy,-zaśmiała się cicho i pociągnęła mnie za sobą.Cały czas,towarzyszyło mi dziwne uczucie...że coś się stało.
***

Zbliżał się do niej,był coraz bliżej.Przewróciła się,a on stanął nad nią.Podniósł już łapkę,by zadać cios gdy....
-Zostaw ją!!-koło Kamby,pojawił się jasno złoty lwiak,o przenikliwych zielonych oczach,czarnej grzywie i podobnie jak ten drugi,nosie złoziemca.Zakrył własnym ciałem brązową i warknął na lwa.
-Po co się wtrącasz,co?-warknął brązowy
-BO nie mogę patrzeć..jak atakujesz tą lwiczke!!
Ładnie mi wyszła Kamba,co nie :)
-Grrrr,a rób co chcesz..ja idę,ale lepiej uważaj bracie,-po chwili,brązowy odszedł.
Złoty pomógł wstać Kambie.Patrzyła z fascynacją w jego zielone oczy.
-D-dziękuję za pomoc,-powiedziała,nie przestając na niego patrzeć
-Wiesz..nie ma za co....................-teraz,to on patrzył w jej oczy.
-Jestem Kamba
-A ja...-nie dokończył,tylko zbliżył swój pyszczek do jej,nie przestając na nią  patrzeć.A ona na niego.W końcu,lewek bez słowa...uciekł.

Patrzyła jeszcze chwilę w ślad za nim.Nie mogła go zapomnieć.Po raz pierwszy,doświadczyła tego uczucia i nawet...nawet nie wiedziała,jak ma na imię.

-Kamba,co tutaj robisz? jest już ciemno,-do lwiczki podszedł Busara.Wziął ją na plecy i skierował się w stronę białej skały.Zawsze bardzo lubił Kambę i nie mógł pozwolić,żeby była smutna.
-Co się stało?
-Bo...poznałam takiego jednego....a teraz,nie wiem kim jest,nie wiem czy go zobaczę a..a...
-Kambuś..już nic nie mów.Chyba nasza mała lwiczka,się zakochała,-uniósł wysoko brew
-No co ty Busara,ja po prostu..chciałabym go znowu zobaczyć
-Może,to się stanie,-powiedział i odłożył młodą na jej miejsce.

Całą noc,śniła o jego oczach.Wydawało jej się głupie,to co mówił Busara.Ona i miłość? To nie możliwe.
Właśnie w takich chwilach,chciała mieć przy sobie mamę.Mimo iż ta,była jej duchową przewodniczką,nie pamiętała jej.Przekręciła się na drugi bok,zapadając w sen.

piątek, 24 lutego 2017

Rozdział 20

Perspektywa
Zapamiętałam to miejsce inaczej.Wszystko się zmieniło,ziemia wypiękniała.Szłam przez nią,ziemię..nazwaną Białą Ziemią.Znalazłam się na niej,nie przypadkiem.Za mną szła moja córka,Shani.Miała sierść koloru szarego.Po mnie odziedziczyła niebieskie oczy.Szła dzielnie za mną,widziałam jednak zmęczenie w jej oczach i gestach.Wzięłam ją na grzbiet i już pewniej,poszłam w stronę białej skały.Wspięłam się i od razu,weszłam na czubek.Pokazałam córce..ziemię.Na której teraz będziemy mieszkać.Usłyszałam za mną chrząknięcie.Stał za mną lew,bardzo znajomy lew.Od razu,rozpoznałam w nim Busarę. Rzuciłam się na niego i szybko przytuliłam.Zawsze miałam z nim dobre kontakty.Kiedy się odkleiłam,przyjrzał się mi uważnie.
-Maji,co ty tutaj robisz?
-Witaj Busaro,czy mogłabym się tutaj zatrzymać z córką?
-Wise nie ma,więc muszę naradzić się z Moto..poczekaj
Lew zniknął w jaskini.Zasmuciła mnie myśl,że moja siostra jest daleko.Usiadłam i zawołałam córkę.Przytuliłam ją.Na szczęście,była za mała by zrozumieć tą sytuację.Nie jestem już królową Gwiezdnej Ziemi,a ona księżniczką.Kiedy mój ukochany,wymierzył mi mocny cios w policzek..a później bez słowa odszedł.Postanowiłam przenieść się z córką.Nawet nas nie zatrzymał.To już nie był ten lew,którego kochałam.

Podszedł do nas Busara,a za nim biały lew.Przedstawił się jako Moto,partner Wise i król.Bez namysłu,przyjął nas do stada.Byłam szczęśliwa.Od razu,udałam się do jaskini.Kamba i Nyeusi,widać mnie rozpoznały,bo mnie przytuliły.Wysłałam im uśmiech i zachwyciłam się nowymi lwiątkami.Wiem,że nie powinnam tego odczuwać,ale kiedy zobaczyłam dzieci Busary i Kilio..chciało mi się płakać.Może,coś do niego czułam i dalej czuję? Nie zamierzam,szukać odpowiedzi.Starać się czy coś takiego.Sama odrzuciłam lwa...teraz mam córkę.Nie zamierzam się mieszać w ich sprawy.Jestem szczęśliwa,że mam gdzie mieszkać.
-Mamo!!!-podbiegła do mnie Shani.Przytuliła się do mojej łapy.Spojrzałam w jej niebieskie oczka,oczekując odpowiedzi.
-Mamo!!!
-Tak Shani?
-Czy mogę iść się pobawić,z tymi lwiątkami??-zapytała 
-Oczywiście,-schyliłam się,by ją pocałować,-baw się dobrze
Kiedy tylko,zniknęła z mojego punktu widzenia,pojawiła się Nyeusi.Zapytała,czy chce mi się polować.Postanowiłam z nią iść,w końcu nie mam jeszcze zajęcia.
***
Szara lwiczka,biegła przez sawanne.Goniła nowo poznane lwiątka,kiedy ktoś na nią skoczył.Lwiątka zniknęły z jej punktu widzenia,nie wszystkie.. Nad nią stała Idia,córka Taje.Przesyłała nowo poznanej szyderczy uśmieszek.Shani nie wiedziała,co ma teraz myśleć.Również się uśmiechnęła,na co lwiczka z niej zeszła.
-Hej Idia,co to miało być?
-Moje przywitanie droga..
-Shani jestem,-podały sobie łapki.
-Ponownie mi miło ciebie poznać,-skoczyła na nią
-Jeśli każdy,tak mnie powita..to wole już wracać na Ziemię Gwiazd,-zaśmiała się córka Maji.
-Nie znałem tego miejsca,-do lwiczek podszedł Bahati.Widać było,że spodobała mu się siostrzenica Wise.Chwilę później,pojawiły się wszystkie lwiątka,pod okiem Kamby i jej przyjaciół.Córka Nzuri,postanowiła się przejść,przyjaciele poszli za nią..więc lwiątka,zostały same.
-To miejsce,jest daleko
-Pewnie tam pięknie,-powiedziała Idia,złażąc z Shani.
-Po co ze mnie schodzisz,-powiedziała Shani,-skoro za parę minut i tak na mnie wskoczysz,-zaśmiała się,na co Idia zrobiła minę niewiniątka.Tyknęła jej łapkę,krzycząc ,,berek!".
Shani stała chwilę zdezorientowana,lecz po chwili,biegała za innymi.Nie mogła dogonić,dość szybkiej Bory.W końcu,wszystkie lwiątka..padły zdyszane na ziemię.
-A tak w ogóle,znasz nasze imiona?-zapytała cicho Kora.Na pytanie lwiczki,Koda uśmiechnął się.Widać,że lwiczka mu się podobała.
Szara lwiczka,trochę zmieszana odpowiedziała:
-Idia,Bora,Bahati,Kamba i....
-Kora i Koda,-zaśmiała się Bora 
-Okey

Tego dnia,lwiątka bawiły się tak dobrze..że gdyby nie bały się ciemności,w ogóle by nie wracały.Kiedy znalazły się w jaskini,bez kolacji..weszli w łapy swoich rodziców,by zmożył ich sen.Tylko Moto nie spał.Myślał o swojej partnerce,której ciągle nie było.Uśmiechnął się nieszczerze.Bał się o nią i tęsknił.
-Trzymaj się Wise,-szepnął i wyszedł z jaskini,by spojrzeć na gwiaździste niebo.

Narrator (w tym czasie na Lwiej Ziemi)
Kilio podążała niespokojnie za bratem.Malka prowadził ją do jakiejś jaskini,za lwią skałą.Lwica dobrze wiedziała,gdzie ją prowadzi.Z każdym krokiem,czuła,sama nie wie co...wstyd? smutek? gniew?...Sama nie wie.Szli w ciszy.Dopiero przed jaskinią,lew ustawił się twarzą do jej.
-Jesteś pewna swojej decyzji?
-Tak,-ledwo przeszło jej przez usta.Nie wiedziała,czy się cieszyć,że za parę minut..spotka swoją matkę.Lew zniknął w jaskini.Westchnęła i zamknęła oczy,w ten sposób,mogła bardziej się opanować.

Złoty lew,wyszedł z jaskini.Jego mina,nie pokazywała..żadnych emocji.Skinął głową,co znaczyło,że ma wejść do jaskini.Przełknęła głośno ślinę i powolnym krokiem,wchodziła do środka.Panowała tam ciemność,tylko mała dziura,dostarczała światła.W rogu,zauważyła sylwetkę złotej lwicy.Podchodzi do niej i chrząka.Kiedy tylko się odwraca,zauważa w jej jasnoczerwonych oczach łzy.Odwraca głowę.
-Mamo?
-.....
Kilio zwiesza smętnie łeb i wychodzi z jaskini.Złoty lew,zobaczywszy siostrę,podbiega do niej.
-I jak było?
-Ni jak,nie cieszyła się z mojej....-nie dane jej było skończyć,bo Mataka-mama Malki,wyszła z jaskini.Wpatrywała się w swoje potomstwo.
Malka i Kilio
-Przepraszam córeczko,-mówiąc to,podbiega do Kilio i mocno ją przytuliła.Lwica nie wiedziała,jak zareagować.Malka natomiast,zaczął się wycofywać.Kiedy lwice zostały same,Kilio odkleiła się od matki.
-Dlaczego? Bo argument,że miałaś za dużo młodych,do mnie nie podchodzi!
-Masz rację,chodzi o to..że bałam się kolejnego dziecka.Zapadłam w depresję i..po namowach Kiary,oddałam cię.
-Rozumiem,ale..
-Wiem wiem,nie masz do mnie zaufania
-Nie o to chodzi..po prostu,to mną wstrząsnęło,-powiedziała Kilio
-W ogóle,ojciec cię dobrze wychował?-zmieniła temat  Milly
-Dobrze,nie widać,-zmieniła ton głosu
-Widać,widzę też..że stałaś się piękną lwicą
Kilio nie wiedziała,co odpowiedzieć.Kiedy lwica ją przytuliła,myślami podążyła do swojego dzieciństwa.Pamiętała tą czułość,okazywaną przez macochę i ojca.Wtuliła się w jej futro.Zapomniały już o całym świecie.Malka wychylił głowę za skały,a na ten widok,uśmiechnął się pogodnie.
Usłyszeli,nagle ryk królowej.Zerwali się niemal natychmiast i pognali pod lwią skałę.

Wise
Lwia Ziemia,to jedno z najpiękniejszych miejsc..jakie widziałam.Jak zawsze,wybrałam się na zwiedzanie.Tym razem,byłam również na Złej Ziemi.Miejsce to,było całkiem opuszczone.Nie wyczuwałam,żadnego zapachu.Szłam pomału,żeby nie wpaść w jakiś ruf.Ciekawiło mnie,co teraz dzieję się na Białej Ziemi.Nade mną przeleciała majordamuska Lwiej Ziemi.Pewnie niesie,jakąś ważną wiadomość do Lea.Uśmiechnęłam się pogodnie i ruszyłam dalej,przed siebie.Tej nocy,nie miałam dziwnego snu..całe szczęście.Trochę żałowałam,że nie jestem nawet miesiąc w ciąży,bo chciałabym znać..już płeć lwiątek.Czekaj chwila! Nawet,nie powiedziałam o tym Moto.Mam nadzieję,że nie uzna,że go zdradziłam.Moje oczy przeszyła lekka panika.Po chwili minęła,zastąpiona radością.W sumie,muszę poćwiczyć walkę....żeby wziąźć udział w wojnie.Muszę,spróbować od nowa,namówić Lea. Propo lwicy,właśnie z lwiej skały,usłyszałam ryk.Pobiegłam szybko w miejsce na środku sawanny.Po drodze,spotkałam maluchy białej królowej.Żeby droga minęła im szybciej,wzięłam je na plecy.Przyspieszyłam trochę,by w końcowym efekcie..znaleźć się pod lwią skałą.

czwartek, 23 lutego 2017

Rozdział 19

Historia Lea-połączenie z rozdziałem-#24
Poprzedni z Wise-Rozdział 18

Kilio
W końcu zdobyłam się na odwagę i poszłam poznać brata.Szłam pomału i cicho,dopiero przy jego jaskini,nabrał pewności siebie.Partnerki mojego brata,nie było w jaskini.Zdziwił się trochę na mój widok.
-O co chodzi Kilio?-zapytał się mnie Malka.
-Muszę ci powiedzieć prawdę,-zaczęłam,a ten spojrzał na mnie zdziwiony,-Jak byłam mała to prawie zginęłam , bo matka mnie nie chciała. Uratowała mnie Kiara. Mam pięciu braci , lecz nigdy ich nie widziałam . Dowiedziałam się od Kiary , że czwórka mych braci  wyruszyła  podróżować , lecz jeden z nich został na Lwiej Ziemi , ma żonę i niedługo do czeka się potomka.
-To znaczy,my jesteśmy rodzeństwem?-zapytał,jeszcze bardziej zdziwiony.
By Lea
-Ale jak ona mogła,nie powiedzieć,w ogóle jak mogła cie nie chcieć,nie znałem jej od tej strony,-na jego twarzy,gościł i smutek i wściekłość.W końcu,zrobił coś co mnie zdziwiło.Po prostu mnie przytulił.Wtuliłam się w jego grzywę i ta chwila,mogła by trwać wiecznie,gdyby nie pojawienie się niespodziewanego gościa-Lea.Odskoczyliśmy od siebie.Co ona,mogła sobie pomyśleć.
-Lea,to nie to co myślisz,-zaczął Malka,na co lwica..wpadła w śmiech.Spojrzeliśmy na nią jak na wariatkę.
-Wiem,że jesteście rodzeństwem,-powiedziała,-przypadkowo podsłuchałam waszą rozmowę,tylko się nie wściekajcie 
Dobrze , wiesz , że ja nie umiem się wściekać  na moją przyjaciółkę – powiedział żółty
- Dobrze , że królowa się o tym dowiedziała – powiedziałam 
-Lea , mów mi Lea , proszę – powiedziała
-Dobrze królo- to znaczy Lea
- Tak lepiej
Kiedy Lea opuściła jaskinię,zostałam sam na sam z bratem.Cieszyłam się,że poznałam kolejną część mojej rodziny.Dzieciaki się ucieszą,że mają wujka.
-Kilio,spotkać się z naszą matką?-zapytał
-Ja,no,sama nie wiem....-powiedziałam,a właściwie wyjąkałam
-Zastanów się,dobrze?
-Tak
Opowiedziałam Malce,co się,że mną działo itd.Później wyszłam z jaskini.Wieść o tym,że jesteśmy rodzeństwem..szybko się rozeszła.Unikałam innych.Musiałam przemyśleć propozycję Malki.Czy mam się spotkać z mamą? Sama nie wiem.Decyzję zostawiam losowi.A może..pogadam z Wise,ona na pewno da mi mądrą radę.Przecież,świadczy o tym jej imię.
Wise
Taje dalej była szczęśliwa z faktu,że nauczyła się polować.Kiedy zobaczyłam z daleka Lea,rzuciłam się za nią.Szybko szła,tak że  nawet..nie mogłam jej dogonić.
-Lea! Od kilku minut biegnę za tobą , muszę powiedzieć , że szybko chodzisz – powiedziała m zdyszana
- O Wise , przepraszam po prostu … - nie było jej dane dokończyć
-Byłaś zamyślona , zgadnę myślałaś o wojnie ? – zapytałam ,a kolorowooka kiwnęła głową.- Chcę wam pomóc !!
- Co! Nie ma takiej możliwości jesteś w ciąży , schowasz się razem z lwiątkami- powiedziała królowa i zniknęła z mojego pola widzenia.Wściekła i smutna,wróciłam na Lwią Skałę.Dowiedziałam się przy okazji,że Kilio ma brata.Nie mogłam się jednak dostatecznie cieszyć.Ciągle myślałam o tej wojnie.Szanuję Lea,ale niech nie myśli,że zostanę w jaskini..kiedy oni,będą narażać życie.O nie,po moim trupie.Lwiątek jeszcze nie rodzę,nawet miesiąc nie minął.Na pewno nic się nie stanie.
Podbiegła do mnie złota.Kiedy opowiedziała mi co ją spotkało,miałam już rozwiązanie.
-Więc,spotkaj się że swoją matką,Kilio
-Ale Wise..
-Jakie ale.Spójrz jej w oczy i zapytaj,czemu to zrobiło..bo zwykły argument,że miała za dużo dzieci..jakoś mi nie pasuję
-No dobrze,-powiedziała i zwiesiła łeb.Przytuliłam ją.Taje podbiegła do nas i również się przytuliła.
-Przyjaciółki na zawsze?
-Tak!
***
W tym czasie,kiedy Wise,Taje i Kilio,były na Lwiej Ziemi.Moto starał się podołać swoim obowiązkom.Miał dość,porannych raportów i obchodów.Jednak robił to,jako król.Tęsknił za swoją partnerką i obawiał się o nią.Właśnie teraz,obserwował radosne zabawy lwiątek.Marzył o własnych,ale nie wiedział,czy się ich doczeka.Podszedł do niego Busara.Przybili sobie piątki.
-Co powiesz na jakieś zapasy?-zapytał
-Okey,ale skąd taki pomysł?
-Korzystam,puki Kilio nie ma,a dzieciaki śpią...to jak będzie?
-Zgoda!
Po chwili,dwa lwy zaczęły zabawę..
***
-Hej Rafiki,mogę się ciebie o coś zapytać?-zapytała się biała lwica.Szaman podszedł do niej,porzucając dotychczasową robotę.
-O co chodzi,Wise?
-Od paru dni,przeczuwam coś złego.Także śnią mi się złe sny.Matibabu,nie zna na nie odpowiedzi,ale może ty coś poradzisz?
Rafiki uśmiechnął się przyjaźnie do królowej.Zaprosił ją na środek i kazał wszystko opowiedzieć.Nie był zadowolony efektem.
-Powiem tylko tyle,że białe lwiątko o czerwonych oczach,sprowadzi na twój ród kłopoty..
-Tyle to sama wiem,ale kim on będzie?
-Tego nie wiem,-chciał odejść,jednak coś go zatrzymało,odwrócił się do Wise,-uważaj na swoje dzieci Wise,bo nie długo coś się wydarzy.Najprawdopodobniej,po ich narodzinach.
-Dziękuję Rafki
Wise opuściła baobab i ponownie,skierowała się na lwią skałę.O tej porze,pewnie już wszyscy śpią.Wykorzystała to i weszła na szczyt skały.Spojrzała ponad horyzont.
-Tęsknie za wami,-szepnęła,a usłyszawszy za sobą jakiś głos,chciała już wrócić do jaskini.

Hej! Lea,mam nadzieję,że podobają ci się te rozdziały :) 
1.Myślicie,że Wise powinna wziąć udział w wojnie?
2.Kilio jest siostrą Malki,co o tym myślicie?? (jeśli nie znacie lwa,zapraszam na bloga,podanego powyżej)\
*pozdrawiam*

środa, 22 lutego 2017

Rozdział 18

Ten rozdział,jest połączony z rozdziałem z bloga Lea
Historia Lea
#23 Przeczytaj,żeby się orientować
Poprzednia część

Ciekawiła mnie ta ziemia,na której się znalazłam.Wszyscy byli tutaj tacy mili.Nie przeszkadzał im kolor,mego futra.Mieszkańców Lwiej Ziemi,zasmuciła jednak wiadomość,którą im przyniosłyśmy.W końcu,za parę dni wojna.Miałam nadzieję,że wygrają.Najbardziej zaprzyjaźniłam się z Lea.Była bardzo fajna.Tak jak ja i Mfalme,posiadała białą sierść.Miała także brązowe ucho i niebiesko-czerwone oczy.Była piękną lwicą o szczupłej budowie.Nie dziwię się,że Koda ją wybrał.A propo samców,tęsknie za Moto.Ciekawe jak sobie radzi z raportami..hehe.Lea miała dzieciaki.Z tego co wiem,najstarsza-czyli biała lwiczka,miała na imię Adele,brazowa Vijana a ostatni Sawa.Słodkie brzdące,bardzo energiczne.Mhm..kogo jeszcze kojarzę.Zawadi,Uru,Lili,Kora,lwiątka,Neo i...
Kiedy się tylko tutaj pojawiłam,wyruszyłam w ślad za Simbą,Kiedy się dowiedział,że jestem podopieczną Mfalme,ucieszył się.Pytał jak u niego słychać itd.Zasmucił się,kiedy dowiedział się o jego śmierci.Ten dzień w ogóle był ciężki,nie tylko dla mnie.Lea pozwoliła nam pozwiedzać,ale oczywiście się rozdzieliliśmy.Taje dalej próbuję,uczyć się polować.Biedne lwioziemki. Na pewno pogonią Taje,kiedy tylko zbliży się do antylopy *cicho się śmieję*.Kilio poszła szukać Kiary.Nie wiem,czy jej się udało,bo ten dzień spędziłam na zwiedzaniu Lwiej Ziemi.
Wise i Lea
Towarzyszyła mi Lea,królowa tych ziem.Wydawała się jednak taka smutna,chodziło o wojnę? Czy o coś innego? Zresztą nie była jedyna.Również odczuwałam smutek.Znowu śnił mi się ten sen o białym lwie o czerwonych oczach.Chciałam wiedzieć,co on oznacza,ale nawet wielki Rafiki,mi nie odpowie.
Szłam z białą w ciszy.Co parę minut,zostawała zakłócona przez odgłosy sawanny.W końcu,postanowiłam się odezwać.Opowiedziałam Lea wiele scen z mojego życia.Dziwne,że do końca wytrwała.Ona też mi wiele powiedziała.Gdy z powrotem znalazłyśmy się na lwiej skale,przytuliłam ją na pożegnanie i pobiegłam szukać przyjaciół.Długo nie musiałam szukać,po chwili zobaczyłam Taje.Siedziała na kamyku i obserwowała jakiegoś lwa.Podeszłam do niej i również usiadłam.Zwróciłam uwagę na lwa.Był cały złoty z czerwoną grzywą.Obok lwa stała brązowa lwica w...ciąży?
-Przystojny co nie?
-Taje,nie zapominaj,że masz już męża
-Tak wiem,ale ten cały Malka,jest taki boski
Przewróciłam oczami
-Zachowujesz się jak małolata.Taje,masz już dzieci i męża,a on partnerkę i...potomstwo.
-Och Wise,nie przesadzaj.Muszę z nim pogadać.O patrz,ta cała..Tiffu już idzie.Idę się przywitać,pa
-Pa wariatko,-zaśmiałam się.W co ta Taje się pakuję? Ale ok,niej trochę pogada.Oby nie doszło do niczego więcej,bo przysięgam,że ją uduszę.Postanowiłam wracać.Może zastanę malce Lea.Chciałabym poćwiczyć opiekę nad lwiątkami,w końcu nie długo będę miała własne.Czy będą do mnie podobne?

Kilio
Kiedy przybyłyśmy na Lwią Ziemię,spotkały nas pewne niespodzianki.Raz wydarłam się na Lea,królową! Całkiem fajna ta lwica.Do tego jest biała.Wise będzie miała koleżanke.Później nie mogłam się na niczym skupić,ponieważ cały czas myślałam o Kiarze i mojej mamie.Następnego dnia,po śniadaniu,ruszyłam ich szukać.Wzrokiem spotkałam Lea i Wise,oraz Taje..na polowaniu?
Zeszłam z Lwiej Skały.Szłam przez dłuższą chwilę,koło niej,kiedy moim oczom ukazała się Kiara.Poznam ją nawet,kiedy będzie cała we bliznach.Chociaż,teraz jest trochę stara.Podchodziłam do niej powoli.Bałam się trochę,chyba pierwszy raz w życiu.Kiedy byłam blisko,tyknęłam ją łapą.Odwróciła się i chyba mnie poznała,bo mnie przytuliła.Odwzajemniłam gest.
-Kilio,jak ty wyrosłaś
-Miło,że mnie pani poznała.Przybyłam tutaj specjalnie,żeby podziękować
-Za co?
-Za to,że namówiła pani moją mamę,żeby mnie oddała a nie...skazywała na śmierć,dziękuję
-Nie ma za co,wiesz...z wiekiem trochę mnie przypominasz.
-Wiem,-zaśmiałam się.Pogadałam jeszcze trochę z matką Lea i zadałam to pytanie:
-A gdzie jest moja mama?
Na to pytanie,lwica spochmurniała.
-Mieszka dalej w stadzie,na obrzeżach.Z twoich braci,tylko jeden został w stadzie.Cała reszta,odeszła w świat.Milly,nigdy nie żałowała że cię oddała.Wiem,że przykro ci to słyszeć Kilio,ale ona nie chcę się z tobą spotkać.Sto razy mi to mówiła i za to ją znielubiłam
Nie wiedziałam,co mam myśleć.Przynajmniej,jeden z moich braci został.Przytuliłam tylko Kiare i zapytałam,o szczegółowy opis mojego brata.Zmroziła mnie odpowiedź,bo dobrze znałam lwa.Pobiegłam w kierunku,gdzie wiedziałam że go znajdę.

Wise
-I jak dziewczyny,podoba wam się na Lwiej Ziemi?-zapytała nas siostra królowej,Kora.Siedziałyśmy w jaskini otoczone przez lwicę.Każda chciała coś wiedzieć.Największą uwagę,przyciągały bawiące się dzieciaki Lea,Zawadi i jakieś dwa lwiątka.Wszyscy nastawili uszy,czekając na odpowiedź.
-Jest bardzo piękna,-odpowiedziałam ja,bo Taje i Kilio,wydawały się takie..nieobecne.
-A ty Kora,za ile urodzisz?-zapytałam brązową
-Jestem w ciąży ok.miesiąc,więc jeszcze trochę
-Chciałabyś synka czy córeczkę?
-Mi to obojętne,ale Neo,-spojrzała na lwa,-chciałby córeczkę i synka
-A ty Tiffu?-zadałam kolejne pytanie
-Najbardziej chciałabym córeczkę,-odpowiedziała i pogłaskała swój brzuch
-A ty Wise?-zwróciła się do mnie Zawadi
-Co ja?
-Wolałabyś córkę czy syna,-dokończyła Lea
-Podobnie jak Korze,mi to obojętne.Byle żeby były zdrowe,-uśmiechnęłam się do zebranych.


1.Według was,ile Wise będzie miała lwiątek?
2.Macie już przypuszczenia do tego,co się wydarzy?
3.Cieszycie się,że Lea wystąpiła? (bo ja tak :))
4*,Chcecie,żeby Wise już wróciła czy wzięła udział w wojnie z diabloziemcami
*pozdrawiam*
Dedykację przeszyłam Lea,dzięki której ten rozdział powstał.
Ps:Wise nie raz pojawi się jeszcze na Lwiej Ziemi,po raz drugi zjawi się tutaj żeby...

Rozdział 17

Słuchałam tego,pisząc ten rozdział

Już pierwszego dnia,władania Białą Ziemią,zostałam obudzona.Okazało się,że to nasza majordamuska.Niebiesko pióra,zbliżyła się do mnie i oddała pokłon.Oczywiście Moto się zmył.
-Dzień dobry,wasza wysokość
-Witaj,witaj Zaza,-powiedziałam ziewając,co cię do mnie sprowadza?
-NO jak to co,raport!
Zaczęła mówić cały raport.Szczerze,zapamiętałam tylko pojedyńcze zdania.Próbowałam nie ziewać,ale nie wychodziło mi to za dobrze.Byłam bardzo szczęśliwa,kiedy skończyła mówić.Powiedziałam jej,że zajmę się tymi sprawami,a kiedy tylko wyszła z jaskini,odetchnęłam z ulgą.Nie dane mi jednak było zasnąć,bo przybyła Kilio.
-Hej Wise,idziesz na polowanie?
-Muszę..
-Królowo Wise,powinnaś,-zaśmiała się
-Nie mów tak na mnie,wiesz że tego nie lubię,-podeszłam do niej,-mam ochotę na dużą zebrę
Zerwałyśmy się do biegu i po paru minutach,byłyśmy już na polowaniu.Zebrane lwice,oddały mi pokłon.Żałowałam,że zgodziłam się przyjąć koronę i coraz bardziej,myślałam nad demokracją.Co prawda,byłam po części królową,bo moi przyjaciele też mieli prawo do własnego zdania,tak jak mój mąż.Przynajmniej tyle.
Skradałam się cicho i bez szmeru,unikając wiatru.Skradanie się to była błahostka,gorzej skok.Przygotowałam się do niego i...skoczyłam! Uczepiłam się jej zada i uczepiłam się łapami,z wystawionymi pazurami.Szarpała się.Gdyby nie pomoc lwic,by mi uciekła.Zabiliśmy ją szybko i zleciłam lwicą,zabrać ją do jaskini.Ja i złota,położyliśmy się w tym czasie,pod drzewem.W oddali,widziałam zabawę lwiątek.Ależ one wyrosły.
-Nad czym myślisz Wise?
-Nad...moim dzieciństwem
Zapadła chwila cieszy.
-Jako lwiątko poznałaś Taje..to są miłe wspomnienia
-Tak ale,od ostatniego czasu..widzę Kiona.Myślałam,że zamknęłam już rozdział z nim..a on dalej siedzi w mojej głowie.
Już otworzyła usta,żeby coś powiedzieć,ale w tedy przybiegła Kamba.Powiedziała nam coś takiego,że od razu pobiegłyśmy,w skazanym kierunku.

Narrator
Nyeusi,postanowiła zrobić sobie dzień wolny od prac.Mimo iż to Wise była królową,przyjaciele jej pomagali.Czarna uwielbiała polować,ale nie dzisiaj.Właśnie tego dnia,wyciągnęła swojego syna,Kodę,na spacer.Czarny lwiak,dreptał za matką.Był szczęśliwy,że może spędzić z nią czas.CO lwicę bardzo dziwiło,nie tęsknił za ojcem,ani trochę.Szli więc tak po Białej Ziemi,ciesząc się każdą chwilą.Nagle,zatrzymali się gwałtownie.Nyeusi warknęła,zasłaniając lwiątko.Przed nią stał lew,bardzo znajomy lew.W innych okolicznościach,rzuciła by się na niego szczęśliwa,ale nie teraz.Wystawiła pazury,w razie czego,będąc gotowa bronić syna.
Wiem wiem brzydkie,nie dość że kolory się nie zgadzają to jeszcze...katastrofa :/
-No co się stało Nyeusi,nie przywitasz się?
-PO moim trupie,Sawa!,-warknęła,po czym dodała,-po co tu przyszedłeś,zostałeś przecież wygnany!?
-Haha,przeszedłem po Kodę,-mówiąc to uśmiechnął się do lwiątka.On jednak,dalej był za łapami czarnej i ani śmiał się ruszyć.Widząc to,lew wysunął pazury.
-Skoro tak,to wezmę go siłą,-miał się już rzucić na lwicę,ale w chwilę pojawił się Moto.Odepchnął lwa.Po nim,pojawiła się Wise,Kilio i Kamba,a za nimi trzy lwice walczące.Wszyscy walkneli na czarnego.
-Czego tutaj szukasz Sawa,przecież zostałeś wygnany!?-warknęła Wise
-O,droga Wise..przybyłem tu po syna,-znowu nie dane mu było się zbliżyć,bo Moto przycisnął go do ziemi.
-Pytała o prawdziwy powód!
-NO dobra,-mówił,kiedy lew lekko go poduszał,-chciałem wam tylko powiedzieć,że jako spiek,każdej ziemi,mam ważny komunikat i pomyślałem,że chcecie go usłyszeć,-Moto zszedł z lwa.
-Mów!-warknęli wszyscy,dalej nie tracąc czujności 
-Pewne stado,zamierza zaatakować Lwią Ziemię..za jakieś pięć dni,pomyślałem że byście chcieli wiedzieć!-zaśmiał się i odbiegł.

-I niby do czego,nam ta informacja!-powiedziała zirytowana Kilio 
-No właśnie,-poparła jedna z lwic walczących,Kiko.
-Ja,nawet nie wiem,co to jest ta cała Lwia Ziemia,-powiedziała zirytowana Nyeusi,niosąca syna na plecach.
Wise cały ten czas,wydawała się jakaś nieobecna.Zwróciła na to uwagę córka Nzuri.
-Wise,co się dzieję?-zapytała Kamba,na co wszyscy spojrzeli na białą.Nic nie mówiła,po prostu usiadła.Pytanie Kamby,powtórzyła Kilio.Dopiero wtedy powiedziała.
-Ja,wiem co to jest Lwia Ziemia i nie pozwolę,żeby na nią napadli..a oni,o niczym nie wiedzieli.
-To tylko jakaś ziemia,daj spokój,-powiedział Moto
-Ale ja dałam słowo..

-CO to jest ta Lwia Ziemia,na której byłeś?-zapytała się mała biała kuleczka.Król Tęczowej Krainy,spojrzał na Wise z czułością.Wziął ją w łapy i powiedział:
-To miejsce,gdzie mieszka mój przyjaciel,Simba.Byłem niedawno,w odwiedzinach.Wiele dla mnie znaczy ta ziemia.
-Więcej niż twoja?
-Często bywałem na tej ziemi,bawiłem się z moim przyjacielem.Pamiętam,jaki byłem smutny..kiedy Nala,mi powiedziała..że...że nie żyję.A jednak żył.Teraz jest królem tej ziemi.Ma pokój z naszą.Drążąc twoje pytanie malutka,tak! Ta ziemia jest dla mnie,jak drugi dom.Nie chciał być,żeby ją atakowali,niszczyli..-po czym dodał,patrząc w oczy białej,-proszę cię,żeby dla ciebie..ta ziemia,też była jak drugi dom.
-Dobrze..tato,-wtuliła się w jego grzywę,cicho mrucząc.

Wise
-Na pewno,nie zmienisz zdania?-zapytał już po raz setny Moto.Właśnie wybierałam się w podróż,a moim celem była Lwia Ziemia.Chciałam,wszystkich ostrzec.Tak,by chciał Mfalme.Pocałowałam lwa i chciałam już iść,ale mnie zatrzymał,kolejnym pytaniem.
-A dlaczego idziesz z Kilio i Taje?
-Wiesz,że ta ziemia jest za daleko i tak nie zdążysz,-powiedział Busara
-Pójdę,drogą koło rzeki.W ten sposób,szybciej znajdę się na Gepardziej i Ptasiej Ziemi.Po drodze,zatrzymam się u Hope. Kojarzysz ją? Kiedy przejdę już te ziemię,znajdę się na Rajskiej.Nie miną nawet,dwa dni..zobaczysz.Tam uzyskam schronienie u Kory,a potem szybki spacerek na Lwią Ziemię.Znajdę tutejszych władców i już,-polizałam ponownie Moto.
-Z kąt ty masz tyle kontaktów?
-Podróżowało się,tu i tam,-zaśmiałam się i dokończyłam,pierwsze pytanie,-Taje sama chciała,a Kilio...przecież ma tam rodzinę.Chce pokazać matce,jak wyrosła..a przy okazji,podziękować Kiarze.
Moto,powiedział tylko ,,Uważaj na siebie" i odszedł.Postanowiłam zrobić to samo,zgarniając po drodze przyjaciółki.


Tak jak mówiłam,droga minęła nam szybko.PO drodze,odwiedziłyśmy Hope,Kifo i Adele.Zdziwiło mnie,że założyli własną ziemię.Nazwali ją (ta informacja,jest niedostępna!).Pobawiłam się też z ich potomstwem,później poszłyśmy dalej.Gepardzia i Ptasia Ziemia,to pikuś dla naszych nóg.Na Rajskiej Ziemi,pod zgodą królowej,mogliśmy odpocząć.Kora mi tyle mówiła,że...........może lepiej nie widźcie,bo to nasze sprawy.Kiedy wizyty się skończyły,doszliśmy do Złej Ziemi.Zjedliśmy o dziwo,leżącą tu padlinę.Minęły dopiero trzy dni,uf! mamy czas.Pośmiałam się trochę z dziewczynami.Kiedy moim oczom,ukazała się ogromna skała.Wiedziałam,że teraz dopiero się zacznie.Westchnęłam i ruszyłam prosto.Nie wiedziałam,że nie pierwszy raz..będę do niej szła.
***
Twoja kolej Lea.Oddaję ci pałeczkę :D 

Wise,Kora,Adele,Kifo i Hope
Wise i Lea,czyli dwie białe lwice
-To robione na szybko :)


wtorek, 21 lutego 2017

Rozdział 16

Na wstępie,pragnę powiedzieć..że wydarzenia trochę przyspieszyłam,ale myślę,że rozdział mi wyszedł.Sorry,za błędy.
Dedykuję go Lea
Twoje komentarze,powstrzymują mnie na duchu~dziękuję
-------------------------------------------------------------------------------
Zwierzęta,zgromadziły się już pod skałą.Nasza nowa majordamuska,Zaza,podleciała pod moje łapy i się ukłoniła.Westchnęłam z irytacją i zaczęłam wchodzić na szczyt.Z nutą strachu,otoczona spojrzeniami.Matibabu czekała na mnie,mając w ręku niebieską farbę.Na dole zdążyłam już dostrzeć,moją siostrę,jej partnera i ich córkę-moją siostrzenicę,Shani.Widziałam także moich przyjaciół i stado.Wszyscy z zapartym tchem czekali,aż wejdę na górę.Kiedy już się tam znalazłam,dostrzegłam na niebie,Mfalme.Wpatrywał się we mnie z uśmiechem,który odwzajemniłam.Nie wiedziałam,jakie emocje mną kierowały,kiedy szamanka...namalowała na moim czole znak koła i zaszła,zostawiając mnie samą.Udała się do swojej jaskini,dokończyć mój obrazek.Patrzyłam na całe nasze królestwo,które czekało na mój znak.Ale wiecie co? Zacznę od początku.....



Jak każdego dnia,obudziły mnie piski lwiątek.Dzieci moich przyjaciół,ani na chwilę,nie mogli ustać w jednym miejscu.Złapałam się za głowę,modląc się aby ten koszmar minął.Na szczęście,wraz z zjedzeniem dużej antylopy,przeniosły swoje krzyki na sawanne.Teraz,mogłam w spokoju odetchnąć.Wtuliłam się w grzywę Moto,który uśmiechnął się do mnie.
-Jak się spało?-spytał
-NI jak,znowu miałam ten sen o lwie z czerwonymi oczami
-Może,zapytasz się Matibabu,co on oznacza?
-Masz rację,ale dopiero..kiedy mi leń przejdzie
-Wise! 
-No dobra,-ruszyłam się by wyjść z jaskini.Nie chciało mi się w ogóle chodzić,ale cóż.Poszłam więc na sawanne,a później do jaskini szamanki.Kiedy się u niej znalazłam,zobaczyłam,że siedzi do mnie tyłem i maluję coś na ścianach.Chrząknęłam.Odwróciła się i na mój widok,czule się uśmiechnęła.
-Co cię do mnie sprowadza,Wise?
-Mam od paru dni..dziwny sen.Chcem,żebyś mi powiedziała co oznacza
-Zrobię,co w mojej mocy,-wskazała mi łapą miejsce,gdzie miałam usiąść.Wykonałam jej polecenie.Szara lwica,wyciągnęła jakąś miksturę i namalowała mi na łapie znak ខ.Wypowiedziała jakieś tajemnice słowa i kazała mi powiedzieć swój sen.Opowiedziałam,nie pomijając żadnego szczegółu.PO wszystkim,zmazała mi znak i odeszła trochę dalej.
-Matibabu,co oznacza ten sen?-zapytałam,już z lekka podenerwowana 
-Uważaj Wise,szczerz się białego lwiątka o czerwonych oczach,ono przyniesie na ciebie..jak i twój ród....coś złego.Nie mogę ci więcej powiedzieć,-po czym zniknęła.Miałam ochotę ją udusić.Dalej,byłam bez niewiedzy.Chciałam,dowiedzieć się więcej,ale było już za późno by wypytywać.Po prostu,wróciłam na skałę.Czekała tam na mnie,niemiła niespodzianka.Moi przyjaciele,rozmawiali o czymś napięcie.Kiedy,dostrzegli moją obecność,zamilkli.Po chwili jednak,Taje powiedziała:
-Co do ziemi,to podjeliśmy już decyzję.
Busara:Jak wiesz,jeśli nie wybierzemy władców,naszą ziemię....
Kilio:.....zgarną inne stada.
Nyeusi:Tak więc,musimy wybrać władcę i nazwę ziemi
Ja:No tyle,to sama wiem
Taje:Już ją wybraliśmy i....
Wszyscy:....jesteś nią ty!

-Pogrzało was!!-krzyknęłam,kiedy znaleźliśmy się daleko za skałą.
-Wszyscy się zgodzili,-próbowała tłumaczyć Taje
-Zguć się,nikt inny się nie nadaję,-mówił Busara
-Jak nikt? A wy! Nie rozumiecie,że nie chcem być królową,nawet nie mam potomków!
-Ale masz partnera,-powiedziała Kilio,-pamiętaj także,że wychował cię król Tęczowej Krainy.
-Wise..proszę,przemyśl to,-na tym słowie Nyeusi,odeszła,a za nią inni.
Nie wiedziałam,co mam robić.Walnęłam w najbliższe drzewo.Obok mnie,pojawił się Moto.Przytulił mnie i szepnąć do ucha..coś w stylu ,,Będzie dobrze".Nie wiem Moto,nie wiem.Nigdy nie wiadomo co się wydarzy.DO tego czuję,że...spodziewam się lwiątek.


I tak,docieramy do obecnego momentu.Razem z lekkim wiatrem,ob krążają mnie liście.Wzdycham,czując ulgę.Wiem,że teraz wiele się zmieni.Oczywiście,że się boję,ale życie nauczyło mnie jednego,co kolwiek się stanie...warto mieć u siebie zaufane osoby.
Zamknęłam oczy i wydobyłam z siebie ryk.Po chwili,pojawił się koło mnie Moto i wspólnie zaryczeliśmy.Tą czynność,powtórzyły lwice i lwy.Natomiast zwierzęta,oddały nam ukłon.Przytuliłam się na lwa i spojrzałam,na wizerunek mojego ,,ojca",wysoko w niebie.Uśmiechał się do mnie,po chwili zniknął,a ja..już nie czułam smutku,tylko radość.Wiedziałam otóż,że co kolwiek się wydarzy,mam u swojego boku ekipę,która zawsze mi pomoże.

-Więc jak nazwiecie,naszą ziemię?-odezwało się jedno,że zwierząt na dole.Wiedziałam,że jako pierwsza królowa,mam trudne zadanie.Bo to ja i Moto,zdecydujemy o dalszym losie ziemi.W głowie miałam wiele nazw,ale jedna wydawała mi się najbardziej idealna.Symbolizowała ona to,że nie ocenia się kogoś po barwie,że jesteśmy jak inne lwy i mamy w sobie miłość i przyjaźń.Poza tym na tej ziemi,znajdowało się wiele kwiatów,o takim kolorze.Stanęłam więc prosto i z czystym spokojem,powiedziałam:
-Biała Ziemia,-co wywołało,wiele wiwatów i oklasków.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział 15

#15 Zdrajca

Ten dzień zapowiadał się słoneczny.Nic więc dziwnego, że lwiątka od razu po śniadaniu zniknęły.Minęły już trzy tygodnie.Przez ten czas, działo się nie wiele.Potomskowie moich przyjaciół, jak i innych, umiały już chodzić, biegać i rozmawiać.Pod okiem Kamby, wybierały się na sawanne, poznawać nowych przyjaciół.Wiedziałam już jakie mają charaktery, jak i kogo mają na oku.Przez ten czas również, poznałam bliżej partnera.Pozostałyczas to tylko lekcje u Matibabu, popołudnia rozmów z Taje, oraz polowanie.Z tego co wiadome,jeśli nikt z przyjaciół się nie zgodzi, to albo ja albo Taje, przejmiemy władzę i nazwiemy ziemie.Miałam nadzieję jednak, że Taje zostanien królową a nie ja.Kto by chciał, żeby biała lwica nim rządziła?
Siedziałam, a mój wzrok patrzył ponad horyzont.Przypomniało mi się jego brązowe futro, zielone jak trawa oczy.Sposób w jaki do mnie mówił, w jaki mnie pocieszał.
-Kion,-wyrwałos ię z moich ust.Zasmuciłam się przez chwilę.Zmieniło się to jednak, kiedy usłyszałam za sobą odgłosów kroków.Chwilę później, stała za mnąKilio.Wydawała się być przerażona.
-Co się stało?
-Dwie informacje, jedna dobra..druga zła.Dobra to ta, że złapaliśmy szpiega, ale uwierz nigdy byś się nie domyśliła kto to był.
-A ta zła..
-Zdrajca...zranił Kambę w ramie, kiedy broniła lwiątek i wylądowała u medyczki.
Łzy napłyneły mi do oczu, moja mała Kamba.

Pobiegłam szybko w stronę jaskini Matibabu.Kilio biegła za mną.Kiedy znalazłam się w środku, od razu podeszłam do córki Nzuri.Popatrzyła na mnie z lekkim uśmichem.
-Jak się czujesz?
-Nawet nawet
Liznęłam ją w policzek.Po czym zwróciłam się do Matibabu.
-Za ile będzie mogła wyjść?
-Wieczorem, a teraz wygnajcie tego zdrajcę.
***
Kilio miała rację, nigdy bym go nie podejrzewała o zdradę.Przedemną stał lew o czarnym futrze i białej grzywie, Sawa.Nyeusi nie płakała, z powodu wygnania męża.Wiedziałam, że ulrywa emocje i że nigdy go nie kochała, zwłasza dlatego co zrobił Kambie.Nawet nie przeprosił.Patrzył tylko na syna, ukrytego za łapami matki.Za chwilę, miałam przepędzić go z ziemi.Powiedział, przy okazji, że jest Diabloziemcem* i że przybył tu z rozkazu Kisasi.Kiedy ostatecznie z ust moich, jak i  przyjaciół, padło słowo..które lew na zawsze zapmięta ,, wygnanie!!!".Kiedy czarny kształt, zniknął za granicą, poszłam po Kambę.Doszłam fo jaskini i miałam już wejść, ale usłyszałam głos Matibabu.Kierowała go do siebie.
-Już nie długo,zostaniesz królową
O co jej chodziło? NIE mogłam teraz o tym myśleć.Podeszła do mnie Kamba i razem zaczęłyśmy wracać.Nawijała jak szalona, większość z tej rozmowy już zapomniałam, ale nie tego, że jej duchową przewodniczką jest Nzuri, czyli jej matka.Uśmichnęłam się na myśl o niej, po czym popatrzyłam na starsze lwiątko i pocałowałam ją w czułko.Kiedy doszlośmy, wszyscy przytulili brązową, nawet lwoątkasię obudziły,by ją przytulić.Późnym wieczorem, spałam już wtulona w grzywę Moto.Ciekawiła mnie sprawa z medyczką, kto będzie królową, czy mają czekać na jakiegoś gościa.

*Diabloziemcy-żyją na Diabloziemi, jeśli chcesz dowiedzieć się o nich więcej, zajrzyj na tenblog-

niedziela, 19 lutego 2017

Rozdział 14

#14 Kwiat miłości 

Narrator
Skradała się cicho do ofiary,która niczego nie świadoma jadła trawę.Kiedy była już blisko,skoczyła na zwierzę,ostatecznie je zabijając.Uradowana wróciła z nią na skałę.Całe stado zaczęło jeść.Ciężarne Taje i Nyuesi,zjadły najwięcej.Kilio rozejrzała się po jaskini i dostrzegła brak Wise i Moto.Uśmiechnęła się chytrze i położyła na kamieniu.Słońce przyjemnie ją ogrzewało.Chwila rozkoszy skończyła się jednak z pojawieniem Busary z potomkami.Bahati i Bora,gryźli jej ucho,tak długo..puki nie wstała.Uśmiechnęła się do lwiątek,polizała partnera i razem z rodziną,wybrała się na spacer.W tym czasie,Taje przeszył skurcz.Złapała się łapami za brzuch.Jej partner,Mto,podbiegł do niej.Natomiast jedna z lwic,pobiegła po medyka.Nyuesi widząc stan przyjaciółki,także złapała się za brzuch.Ona także,miała wydać na świat potomka.Sawa podszedł do czarnej i razem czekali na medyczkę.Kiedy się zjawiła,kazała wszystkim opuścić jaskinię.Każdy bardzo się martwił.Kamba,nie spotkała się specjalnie z przyjaciółmi,żeby zobaczyć nowych członków stada.Po chwili,Matibabu wyszła i zaprosiła wszystkich do środka.

Wise
Wczesnym porankiem,Moto poprosił mnie żebym z nim poszła.Po drodze,napiłam się wody i zjadłam upolowaną przez niego zebrę.Ruszyliśmy dalej,wtopieni w blasku sawanny.Oddychałam świeżym powietrzem,patrzyłam na te piękne widoki.Dalej jednak nie wiedziałam,o co chodzi lwu.Miałam ważniejsze sprawy na głowie,niż spacer.Muszę np,wymyślić nazwę krainy i zagłosować na przywódcę,ale przede wszystkim,odnalezienie zdrajcy.Otóż,od pewnego czasu,lwice późną nocą dostają mocnych blizn.Muszę znaleźć tego zdrajcę.
Doszliśmy do pięknej łąki.Ptaki śpiewały,trawa wydawała się błyszczeć.Uśmiechnęłam się na ten widok.Przyznam,że było warto tutaj przyjść.Od razu zaczęłam pływać w wodopoju.Lew po namyśle do mnie dołączył.Chwilę bawiliśmy się jak małe lwiątka,kiedy wyszedł z wody.Poszłam w ślad za nim.Uśmiechnął się i wskoczył w jakiś krzak.Kiedy z niego wyszedł,w pysku miał kwiat.Serce zabiło mi mocniej.Wsadził mi go za ucho,a ja..przytuliłam lwa.Widać tego oczekiwał,bo po paru minutach koło nas zaczęły latać ptaki i rzucały płatki kwiatów.
-Wise,bo ja zakochałem się w tobie i chce wiedzieć czy...zostaniesz...moją.....dziewczyną?-jąkał się trochę.Przytuliłam go tylko i powiedziałam:
-Tak
Pocałowaliśmy się i zostaliśmy partnerami.Matibabu namalowała nam na czołach znaki,oznaczające wejście w partnerstwo,po czym kazała nam iść na skałę.Nie wiedziałam o co chodzi,ale poszłam w tym kierunku.Za mną dreptał lew.Wdrapaliśmy się na sam szczyt.Lwice,jak i lwy i lwiątka,przywitali nas szyderczymi uśmiechami.Pełna obaw,weszłam do groty.Pierwsze co zobaczyłam,to radosną Kambę i coś w łapach Nyuesi i Taje.Po chwili,dostrzegłam w tych ,,ktosiach" lwiątka.Uśmiechnęłam się szczerze,czyli moje przyjaciółki urodziły.Od razu im pogratulowałam i patrzyłam na lwiątka.
Taje miała dwoje dzieci,dwie dziewczynki.Jedna miała po niej futro,ale oczy Mto.Natomiast ta druga,jej oczy i futro partnera lwicy.Kiedy popatrzyłam na Nyuesi,również byłam szczęśliwa.Pomimo komplikacji,lwica urodziła zdrowego syna.
Lwiak o dziwo,był szary z czarnym brzuchem.Po ojcu odziedziczył oczy,koloru fiołkowego i nos złoziemca.Dziwiło mnie jedynie jego futro.Nyuesi szybko mi jednak wyjaśniła,że ojciec Sawy,miał takie futro.Rozpromieniłam się i ogłosiłam,że też mam partnera.Kamba była trochę zazdrosna,ale pocieszyłam ją tym,że za parę dni,także znajdzie partnera i będzie taka piękna jak mama.Zasmuciła się o zmiance o niej.Przytuliłam ją i od razu się rozpromieniła.Potem Moto,zadał pytanie świeżo upieczonym rodzicom.
-Jak ich nazwiecie?
Popatrzyli po sobie.Pierwsza powiedziała Nyuesi.
-Naszego syna nazwiemy Koda
-Ślicznie,a wy córki?-zapytałam
-Mhm,ja chciałabym jedną nazwać Kora,-powiedział Mto,-nazwę tak tę brązową
-Natomiast tą rudawą,może...Idia?
-Pięknie 

----------------------------------------
Mam nadzieję,że się podobał.W następnym,kolejne przygody Wise.
Pozdrawiam Was :D

sobota, 11 lutego 2017

Rozdział 13

#13 Spotkanie z rodziną cz.2

Po obudzeniu się,od razu poszłam się napić.Minęło parę dni,a ja dalej byłam na mojej rodzinnej ziemi.Właściwie,to jutro rano będziemy wracać.Napiłam się wody,przy okazjii również umyłam futro.Następnie położyłam się na skale,nie daleko drzewa.Zamknęłam oczy.Czułam chłodne ruchy wiatru,a do moich uszu docierała pieśń ptaków.Idealne popołudnie.Leżałam tak dalej w blasku słońca,wtem coś na mnie wskoczyło.Udało mi się go z siebie zwalić.Warknęłam na lwa.Był nim brązowy lew o czerwonej grzywie.
-Wybaczy księżniczka,ja tu tylko biegam
-To biegaj w innym miejscu!-warknęłam.Nie wiem,czemu zareagowałam tak ostro.Patrzył na mnie w rozbawieniu,co mnie bardzo denerwowało.Rzuciłabym się do jego szyi,ale pojawił się Busara.
-Nie przeszkadzam?-zapytał,na co schowałam pazury i popatrzyłam na lwa.Również miał wesołą minę.
-Nie,a co się takiego stało,że tak się uśmiechasz?
-Przecież zawsze się uśmiecham,ale masz rację,wydarzyło się coś pięknego!
-Nie trzymaj nasz dłużej w niepewności,-odezwał się brązowy
-Sama chciałam to powiedzieć!-odwarknęłam
Patrzyłam znowu na lwa.Nie wiem jakim wzrokiem,ale kiedy go widziałam,chciałam...nie ważne.Wracając.
-Kilio,jest w ciąży...będę tatą!!-skakał dookoła mnie i brązowego,tak energicznie..że staliśmy teraz koło siebie.Nie przeszkadzałam Busarze,w jego ,,tańcu",powiedziałam po prostu:
-Gratuluję!

-Jestem Moto,-odezwał się poznany wcześniej lew,kiedy uciekliśmy Busarze.Zdążyłam już pogratulować Kilio i dowiedzieć się,że jest to już siódmy tydzień.W pośpiechu,musieliśmy wracać szybciej.Lew jednak ciągle szedł za mną.
-To imię mnie prześladuję
-Dlaczego?
-Na początku miałam tak się nazywać
-Ha,śmieszne imię dla lwicy
-Ha dzięki
Może da się go polubić?
-A tak w ogóle,jak się nazywasz?
Obkrążyłam go do o koła.
-Moje imię,poznasz z czasem
Zostawiłam go w nie wiedzy,a sama pobiegłam do siostry...
***
Kiedy sawanna obudziła się do życia,ruszyliśmy w drogę.Zajęło nam to cały dzień,aż w końcu znaleźliśmy się z powrotem na naszej ziemi.Siostra,wysłała za nami,trochę lwic i dwa lwy.W tych lwach był Moto i jakiś kremowy,co przypadł do gustu Taje.Lwic było pięć,w tym świetnie walczące i polujące.Maji przysłała je,żebyśmy mogły stworzyć stado.Jednak nie tak łatwo z nazwą i do tego z królową.Myślę,że powinna nią zostać Kilio,a królem Busara.W końcu nie długo doczekają się potomstwa.Nie wiem dlaczego,ale od razu po ogłoszeniu,że mamy znaleźć sobie królową lub króla,rzadko widzę moich przyjaciół.Spędzam całe dnie,albo na polowaniu,albo u Matibabu.Dzięki niej,nasza mała Kamba,stała się większa.Jeśli chodzi o Moto,nie odstępuję mnie na krok.Może i jesteśmy przyjaciółmi,ale bez przesady.

Miesiąc albo więcej później 
Zestresowani są wszyscy,łącznie z lwiątkami po większe lwice.Tego dnia był ogłoszony dzień leniucha,ale nie dla Kilio.Moja przyjaciółka rodziła.Busara czekał pod jaskinią,a ja dotrzymywałam mu towarzystwa.Taje włóczyła się gdzieś,że swoim ukochanym Mto*,natomiast Nyuesi była już po raz piąty na polowaniu.Widać tak zajadała stres.Moto jak można się domyślać,siedział za mną.Przyznam,że trochę go polubiłam.
-Busara,weź się uspokój!-powiedziałam,kiedy lew znowu stanął mi na ogonie,-Matibabu,na pewno dobrze zajmie się Kilio
-Wiem,ale...za parę minut zmieni się moje życie,stresuję się
Moto podszedł do niego i położył łapę,na jego ramieniu.
-Dasz radę stary
Uśmiechnęłam się tylko.Po paru minutach,pod moje łapy przybiegła Kamba.Stała się lwiątkiem i często jej nie było,przez zabawy z przyjaciółmi.
-Wise,kiedy Kilio urodzi?
-Nie długo,ale się nie interesuj..lepiej idź się pobaw
-Jak ja się martwię
-Taka mała,a już się martwi.Serio,idź się pobaw
Kiedy mała zniknęła,usłyszałam pisk.Szara lwica wyszła z jaskini i zaprosiła do niej Busarę.Lew wystrzelił jak z armaty,za nim poszłam ja i Moto.W koncie leżała Kilio,przytulona przez Busarę z lwiątkami w łapach.Podeszłam bliżej i moim oczom,ukazały się dwa lwiątka.Kolor futra mieli matki,natomiast oczy ojca.
-Jak ich nazwiecie?-zapytałam
-Cóż,tego najstarszego Bahati,a tą drugą,Bora
-Piękne imiona,dla synka i córeczki
Jak można się domyśleć,pojawiło się całe stado i gratulowało świeżo upieczonym rodzicom.Nie powiedziałam,że do stada dołączyło więcej lwic z lwiątkami i jeden lew.Miał czarną sierść i białą grzywę,może to się spodobało Nyuesi.Tylko ja byłam bez partnera.Kamba cieszyła się z narodzin maluchów i już się zaoferowała jako opiekunka.
Późnym wieczorem,patrzyłam na sawanne z góry.Na czubek mogli wejść tylko Taji,Kilio,Busara,Nyuesi,Kamba,Matibabu,moja siostra i ich partnerzy,oraz naturalnie ich potomstwo.Tej nocy,byłam sama.Patrzyłam na księżyc.Dowiedziałam się,że nie tylko Kilio zostanie matką.Nyuesi też spodziewała się potomstwa.To jeszcze bardziej,zmuszało nasz do tego,żeby jakąś nazwać tą ziemię.
Siedziałam tak i powstrzymywałam łzy.Nie wiem czemu płakałam.Poczułam na sobie łapę,odwróciłam się i zobaczyłam ducha Mfalme.Uśmiechnął się do mnie,po czym zniknął.Może i zabrzmi to dziwnie,ale już wiedziałam co mam robić.Pobiegłam obudzić stado....